,,Nienawiść?" Coliel (ColexSeliel)
Dedyk: Deka50
Dziwny cień starał się oddychać jak najciszej. Trzymał się silnymi nogami gałęzi, zwisając w dół jak nietoperz. Czarny strój idealnie wpasował go w ciemne kolory nocy. Zielonymi oczami obserwował bacznie okolice. Chłopak zgarnął bezszelestnie włosy za swoją maskę. Czeka w takiej pozycji od dłużeszgo czasu na innego ninja. Nie jest razem z w nim zespole. Raczej mogłabym rzec, iż jest to jego wróg. Ciche sapnięcie wyrwało się brunetowi, gdy ponownie musiał zignorować, dobijający się do jego komórki zagłuszonu dzwonek oznaczający jego najlepszego przyjaciela. Nie miał teraz czasu się tłumaczyć gdzie jest. Uznał, że Jay traktuje go czasem zbyt troskliwie. Sam sobie świetnie poradzi. Taki urok samotników. Poza tym rudzielec jest na randce z jego siostrą. Jest świadomy, że wygląda identycznie jak jego młodsze rodzeństwo i piegusek widzi w niej, również swojego przyjaciela, którego od kilku godzin nie ma w domu.
Nagle kroki zwróciły jego uwagę. Podekscytowany uśmiechnął się chytrze, mając nadzieje, że to nie może być znowu zwierze. I miał racje. Zdenerwowany, uzbrojony wojownik miał głowę pełną niespokojnych myśli. Wiedział, że pakuje się prosto w zasadzkę, ale ciekawość była silniejsza. Potrząsnął głową i zakradł się na polane. Odkryty teren był dużym ryzykiem. Cole już zadowolony wyciągał kosę z za pleców. Z rządzą mordu w zniecierpliwionych oczach, próbował zabić swoją ofiarę wzrokiem. Prawie niesłyszalnie wylądował na ziemi. Skakał zwinnie między korzeniami i gałęziami, aż znalazł się tuż za swoją ofiarą. Już miał zadać ogłuszający cios w potylice, ale Phantom Ninja uniknął ciosu, a nawet przerzuciił zdezorientowanego Mistrza Ziemi przez ramię. Czarny ninja oślepiony, oraz ogłuszony przez swój własny żywioł wstał chwiejnie i otrzymał na dzieńdobry cios w brzuch. Myśliwy stał się zwierzyną. Przegrywającą zwierzyną, ale nie na długo. Wyznając swoje motto ponownie wstał, ale tym razem uniknął mechanicznej ręki. Co więcej, złapał za nadgarstek i obrócił nim jak partnerką do tańca, podkładając na sam koniec noge. Młody tancerz uśmiechnął sie zwycięsko, siadając okrakiem na brzuchu obezwładnionego, swojego wroga. Chwycił zręcznie ręce w okolicach nadgarstka i przytrzymał silną dłonią. Phantom ninja szarpał się bezefektownie. Cole wpatrywał się w prawdopodobne miejsce oczu ofiary z pogardą. Wsunął powoli palec pod maskę, denewrując ją jeszcze bardziej.
- Nareszcię cię złapałem kolego - zaczął zdejmować jego maskę - jesteś zupełnie sam, a ja wreszcie poznam twoją tożsamość. Nikt nie będzie mnie ośmieszał, zwłaszcza: marna, bezużteczna, żaaaaaaaa...
Nasz bohater zaciął się nagle. Miał wymalowany szok, niedowierzanie i Bóg wie jeszcze ci na twarzy związanego z zaskoczeniem. Tajemnicza postać nie miała już zakrytej twarzy. Chłopak spodziewał się czterdziestoletniego, nie zbyt urodziwego mężczyzny, ale zobaczył zupełnie co innego. A mianowicie długie, ciemno różowe loki; duże, niebieskie oczy; niezbyt duży nos, usta w kolorze truskawek i delikatny makijarz podkreślający długie rzęsy. Piękna, w jego mniemaniu i mnie, dziewczyna w jego wieku miała ochotę nadal go zniszczyć wzrokiem. A on patrzył oniemiały jak na trójwarstwowe ciasto z polewą, którym kochał się godzinami objadać. Coś sparaliżowało wszystkie jego kończyny, jakaś nieznana mu siła.
- Co się tak gapisz?! - warknęła, a brunet nawet nie zwrócił na to uwagi.
Zbyt był zauroczony jej wyglądem. Różowowłosa wygrażała mu jeszcze chwile, po czym zdziwiona wpatrywała się w jego twarz. Bezproblemu wyswobodziła ręke i zdjęła maskę.
Teraz ona ma wszystkie epitety zaskoczenia na twarzy. Nigdy nie myślała, że potencjalny kamień, może być taki ładny.
Zdemskowani nastolatkowie patrzyli w swoje oczy. Zielone i niebieskie tęczówki nawet nie drgnęły przez kilka sekund. W końcu dziewczyna zrzuciła z siebie młodzieńca i ruszła żwawo przed siebie, zabierając z ziemi element swojego stroju. Wepchnęła go pod pachę, udając niewzruszoną tym co się stało. Próbowała sama siebie przekonać, że był brzydki, głupi i wcale nie był przystojnym facetem, który ruszył jej zimnym sercem, samym spojrzeniem. Warknęła przeklinając swój głos w głowie.
Wróćmy jeszcze do naszego szmaragdookiego. Jego ciało nadal go nie słuchało, a dusza utknęła uwięziona w głowie i musiała uciec od ciężkich myśli.
- Jak to jest możliwe? Jak mogłem niezauważyć kobiecych atutów w jej zbroi? Zwłaszcza takich sporych? Cole idioto, nie bądź Kai'em, który pierwsze co wlepia swój wzrok to biust, a ręce przypadkiem przykleja do pośladków - zganił się w myśli.
Na szczęście po kilku obrażających samego siebie myślach, wrócił do rzeczywistości. Brak dziewczyny wrócił mu natychmiast czucie i wstał gorączkowo szukając jej wzrokiem. Nasłuchiwał uważnie kroków błękitnookiej. Nic nie usłyszał jednak. Zawiedziony przygryzł wargę i obróciwszy się na pięcie poszedł do domu, warcząc na samego siebie.
♥♥♥♥♥♥♥♡♡♡♡♡♡♡
Minęło kilka dni. Nasza dwójka nadal zakrząta sobie myślami głowę. Najpierw powędrujmy do bruneta.
Cole nie myśli racjonalnie od kiedy stracił tajemniczą dziewczynę z zasięgu ręki. Nie wiedział co się z nią stało, gdzie jest. To przeżerało jego mózg, czas. Przez to całe zamartwianie zrobił się nazbyt nerwowy. Nie wyspanie i ciągłe wędrowanie każdą myślą do niebieskiego pasma włosów męczyło go. Jego energia i chęci do życia podtrzymywane były tylko przez nadzieję (a czasem mocna kawa z ekspresu). Przyjaciół czarnowłosego z dnia na dzień coraz bardziej dziwił stan ich brata. Doszło nawet do przebadania ledwo żywgo Mistrza Ziemi przez androida. Czemu? Ponieważ nasz bohater nie chciał ciasta, a w ich mniemaniu była to zbrodnia przeciw wszystkim prawą wrzechświata. Nie ukrywajmy, mieli racje. Nienajedzony Cole, to zły Cole. Tylko Jay ma na tyle odwagi (bądź głupoty, jak to woli), aby pakować się w paszczę lwa, denerwując rozdrażnione zwierze irytującym pytaniem ,,Wszystko dobrze?". Z brunetem nie jest wszystko dobrze. On sam o tym dobrze wie. Jednak odpowiada zawsze tak, ponieważ nikt nie może wiedzieć, że zna tożsamość Phantom ninja. Ma z nią niepisaną umowę. Dokładnie mówiąc domyślną.
Nastolatek przywitał kolejny dzień. Wstawał z łóżka przez ten cały czas mojego opowiadania. A musze przyznać, że to w jego czasoprzestrzeni były 2 godziny. W Twoim przypadku raczej 12 minut. Wracając. Przygnębiony młody mężyzna zrzucił się sam z łóżka. Był to najskuteczniejszy jego zdaniem sposób. Po chwili wstał jak gdyby nigdy nic i ubrał na siebie to co zawsze. Bluza z kapturem, spodnie, skarpetki, Glany w kolorze czarnym. Ja gdybym była na miejscu mieszkańca Ninjago odrazu bym się zorientowała, że to czarny ninja. Akcentując pierwszy człon nazwy (Najwyraźniej cała ta kraina jest wypełniona kretynizmem, ale to już moja opinia). Znowu odbiegłam od tematu.
Cole ziewnął zniesmaczony widząc słońce. Nie cierpiał go od zawsze. Zawsze się grzeje, bo czarny przyciąga promienie słoneczne. Poza tym kojarzyło mu się z jego byłą. Pamiętacie jak mówiłam, że pierwszy raz go sparaliżowało? To prawda. Był z nią z litości i strachu o najlepszą przyjaciółkę. Miała na imię Seliel, a była dziewczyna Amber. Jedną kochał, drugą nienawidził. Musiał zadawać się z blondynką, a zostawić z bólem swoją "siostrę". Byle była bezpieczna i przestano gnębić wzorową uczennice. Serce się krajało gdy musiał ją ignorować.
Westchnął cicho. Do dziś tęskni za tym uroczym pudrowym różem i srebrem w oczach. Chwycił zręcznie telefon ze słuchawkami. Wpakował je do uszu i wyszedł na dwór. Czekał tylko na deszcz z nadzieją.
Przejdźmy do Seliel. Tak, to ta sama dziewczyn, o której opowiadał Cole. Przypadek?
Zdenerwowana krążyła po pokoju. Nie może wyrzucić myśli o chłopaku z głowy. Co chwila strzelała balonem z gumy. Nie wymyśliła nic. Kompletne zero, aby udoskonalić swój strój. Praca nad nim zajmowała cały jej czas. Teraz nie mogła się kompletnie skupić nad projektami. Kopnęła pobliski kawałek metalu z bezradności. Nie przewidziała jednak rotacji lotu owego przedmiotu. Metalowa blacha uderzyła w szafkę, a ramka ze zdjęciem upadła na ziemie.
Spanikowana Phantom ninja pobiegła podnieść ważny dla niej przedmiot. Obejrzała go uważnie. Westchnęła z uglą, a na twarz wkradł się subtelny uśmiech. Z nostalgią wpatrywała się w fotografię.
Nagle jej uśmiech znikł, a oczy wypełniły się łzami. Tęskniła za nim. Chciała, aby on jej wybaczył. Tylko ona sama nie wiedziała co.
Westchnęła i chwyciła skórzaną kurtke. Mimo, że słońce błyska jak oszalałe to temperatura wynosi ledwo powyżej pięć. Złapała za puchate nauszniki, będące jednocześnie "źródłem" dźwięku. Podłączyła kabel do MP3 i wyszła z domu.
Idąc myślała wszystkim co jej życie przyniosło. Jak bardzo chciała, aby Cole, jej najlepszy przyjaciel tu był.
Pamiętam lata temu
Ktoś mi powiedział, że powinienem być
Ostrożny kiedy nadajedzie miłość
Zrobiłem to
Ty byłaś silna, a ja nie
Moja wyobraźnia, mój błąd
Byłem nieostrożny
Zapomniałem
Zrobiłem to
Otarła szybko łzę. Ona była ta silniejsza, a on małe dziecko bał się wszystkiego wokoło. Nie można było go winić. Uciekł przed wojną z Hiszpani.
A teraz, kiedy wszystko jest skończone,
Nie mam nic do powiedzenia
Odeszłaś i bez trudu wygrałaś
Możesz śmiało iść i im powiedzieć
Był malutki. Najniższy w klasie. Zawsze największe chucherko, ale wole walki i serce honoru dodawała mu dorosłości, oraz męskości. Nigdy się nie poddawał, zawsze walczył.
Powiedz im wszystko co teraz wiem.
Wykrzycz to z dach.
Napisz na niebie.
Wszystko co mieliśmy przepadło.
Powiedz im, że byłem szczęśliwy
Była szczęśliwa, a jego pewnie teraz nie ma. Umarł zadeptany przez egoistyczność ludzi. Nie ma go.
Myślała by dalej, gdyby na coś nie wpadła jak ostatnia ofiara. Zanim upadła, będąc ofiarą do kwadratu to to coś ją złapało. Tym czymś był nasz czarny ninja. Zszokowani patrzyli sobie zaskoczeni w oczy. Z ust wyrwało się im: ,,To ty?". W tym samym czasie otworzyli usta. Dziwna synchronizacja mogła by trwać w nieskończoność. Brunet odstawił dziewczyne na swoje miejsce. W duszy cały skakał z dziwnej dla niego radości. Błękitnooka już chciała uciec, ale nasz ninja z żelaznym uściskiem i niesamowitym refleksem, ją złapał.
- Nie uciekaj. Proszę, nie chce nic ci zrobić - spojrzał smutno w jej oczy.
- Przypominam ci, że rzadno z nas... - zaczęła, a czarnowłosy uśmiechnął się (jak debil).
- Nie może powiedzieć o tym drugim - dokończył za nią - Ja wyglądam tylko na idiotę...
(*kaszle* no chyba nie *kaszle dalej)
Miała mu już powiedzieć, ale coś wypadło z jej dłoni. Zdjęcie upadło prosto pod nogi czarnowłosego. Podniósł je, puszczając przestraszoną różowowłosą.
- Skąd masz to zdjęcie? - zapytał poważnym i zimnym tonem.
- Nie twój interes! - warknęła i wyrwała mu fotografie - to moje.
Zamyślony chłopak sięgnął do kieszeni. Dziewczyna przełknęła śline. Przed oczami miała już obraz lufy pistoletu przy czole. Jednak on wyciągnął co innego. To samo zdjęcie, które ona miała między palcami.
- Seliel? - zapytał uśmiechnięty.
- C-cole? - zająkała się, a oczy miała już wypełnione łzami.
Brunet powtórzył jej imie, tylko głośniej i rzucił się na nią, tulàc jakby zaraz ktoś miałby mu ją zabrać. Szczęśliwa para nastolatków śmiała się cicho i płakała. Jeszcze przed chwilą chcieli się pozabijać, a teraz tulą jak rodzeństwo. Brak logiki? Co ja o tym wiem... Jestem tylko narratorem.
Wracając do nich. Zapłakani tulili się naprawdę długo. Gdy wreszcie odkleili się od siebie, patrzyli sobie w oczka.
- T-ty żyjesz? - radosna dziewczyna przejechała dłonią po jego twarzy - ja cię kompletnie nie poznałam. Wyglądasz inaczej. Bardzo inaczej, od kiedy ostatnio cię widziałam... - posmutniała.
- Ja ci wszystko wyjaśnie... - przerwały brunetowi krople wody spadające nagle na jego twarz.
Dostał ten deszcz, którego tak bardzo chciał.
- Wytłumaczę ci w bazie! Chodź, bo zmokniemy! - chwycił zręcznie jej dłoń i ruszył szbko przed siebie.
Rozpadało się. Chmury dawały z siebie więcej teraz, niż przez ostatnie pięć dni.
Seliel nie musiała za bardzo się skupić gdzie biegnie. Mogła odpłynąć myślami.
Myślała nad tym jak bardzo się zmienił. Jak z przestraszonego maleństwa wyrósł całkiem przystojny kawał faceta. Zapuścił włosy, urósł przynajmniej do metra dziewięćdziesiąt. A wcześniej ledwo dosięgał do metra czterdzieści. Mięśni mógłby mu pozazdrościć nie jeden chodzący na siłownie. Pięć lat wystarczyło, aby zmęrzniał. On taki się jej jeszcze bardziej podobał.
Nagle chłopak się zatrzymał i załapał Seliel pod kolanami, podnosząc zręcznie. Biegł dalej, niosąc zdezorientowaną dziewczyne. Byli już oboje cali mokrzy.
- Czemu mnie niesiesz? - uniosła wąską brew.
- Bo będzie szybciej i nie będe musial się skupić, aby cie nie zgubić - wyszczerzył się.
- Kiedyś ledwo podnosiłeś piłke lekarską, a teraz niesiesz kobietę, która umie chodzić - udałam obrażoną.
- Naprawdę?! - zaśmiał się - nie wiedziałem!
Seliel zachichotała, a czarnowłosy biegł dalej szybko przed siebie. Dotarł do wysokiej góry i bez problemu wspinał się po jej schodkach. Zaskoczona dziewczyna myślała, skąd on ma tyle siły. Wiedziała, że to Pan Ziemi, ale ta szybkość nie wzięła się z nikąd.
Gdy wreszcie zsapany brunet dobiegł, oboje mogli ujrzeć wielki okrent piracki. Udoskonalony oczywiście przez Jay'a Walker'a w silniki rakietowe. Przemoczony zielonoooki machnął dłonią, aby obudzić młodą kobiete z transu.
Ja na jej miejscu, też bym się zdziwiła.
Chłopak szybko otworzył drzwi i wciągnął Seliel do środka. Przemoczeni ociekali wodą, tworząc kałuże na panelach.
- Wejdź. A ja ci skąbinuje coś na przebranie - uśmiechnął się zdejmując buty.
Po chwili już go nie było, a "rozebrana" różowowłosa, weszła do niezbyt dużego, skromnego salonu.
O ile skromnością można nazwać czterdziestocalowy telewizor i dwie wygodne kanapy.
- Już jestem - zadowolony śmiech Czarnego Ninja dotarł do pomieszczenia.
Nastolatka wzdrygnęła się lekko, a potem obróciła w stronę źródła głosu.
Nagle jej policzki pokryły się czerwienią. Zaskoczonym wzrokiem błądziła po abs, nagiej klacie i jeszcze wilgotnej twarzy chłopaka. Był to dla niej widok lekko onieśmielający. Widzi "przyjaciela" po kilku latach, a ten pierwszego dnia już chodzi przy niej bez koszulki. Absolutnie nie możemy tego interpretować w sposób niezadowalający Phantom Ninje. Uśmiechnęła się ukradkiem zadowolona.
- Mam tu dla ciebie jakieś ciuchy na przebranie - rzucił jej celnie kupke ubrań.
Ona oczywiście złapała,ale nadal nie odkleiła oczu od jego mięśni. Cole zaczął się jej przyglądać zainteresowany. Spojrzał jej w oczy i zgadł gdzie aktualnie ona patrzy. Jego usta wykrzywiły się w chytry grymas.
Naszczęście nasza ofiara do sześcianu poszła się przebrać. Mistrzowi Ziemi nie jednoktrotnie przeszło przez głowę, aby tam wejść. Jednak nie jest taki głupi.
Przebrani usiedli sobie w salonie. Popijając i opowiadając jak to ich życie się zmieniło, oraz jak bardzo za sobą tęsknili.
Po kilku godzinach coś przerwało ich sielanke. A dokładnie powrót reszty domowników. Wpadli zcharowani z treningu; jak stado wygłodniałych zwierząt rzucili sie na jedzenie.
Lekko przestraszona Seliel podskoczyła. Chciała się gdzieś schować, ale niefortunnie przeleciała przez kanape i wylądowała na zaskoczonym brunecie. Oboje pokryli się na twarzach gęstą czerwienią.
- Ej! Cole! - za kanapą pojawił się nagle jeżowłosy szatyn - Widziałeś gdzieeeee... ooo Cole! Masz wreszcie dziewczyne! - uśmiechnął się chytrze - nie przeszkodziliśmy wam w czymś?
Naszą dwójke prawie spalił wstyd. Najśmieszniejsza jednak w tym wszystkim, była ich pozycja. Seliel dotykała twarzą ust btuneta, mając kolano między jego nogami. Cole zaś trzymał jedną dłonią jej pośladek. Nic dziwnego, że nasz kochany Kai tak pomyślał. Jak na zawołanie zaraz pojawił się Zane, oraz Jay ze znaczącymi uśmieszkami.
- Nie! To nie tak! - zawołała przerażona Seliel.
Chciała szybko wstać, ale nagle przycisnięta mocniej noga do krocza chłopaka wywołała niekontrolowany jęk z jego strony. Jeszcze bradziej się pogrążyli...
♡♡♡♡♡♥♥♥♥♥
Minęło kilka dni. Nasza parka cały czas nie ma świadomości, że są sobie pisani. Wszystko się dzieje powoli. Nasz różowywłosek współpracuje z ninjami. Wprowadził się nawet do nich. Chłopaki dalej droczą się z Cole'm po akcji z "całowaniem". Wszystko toczyło się na radości, przyjacielskich uśmiechach i miłego spędzaniu czasu.
Przyjacielskiego, (naszczęście) do czasu.
Nasza parka stała w holu, rozmawiając o czymś "żywo". Nie istotne o czym. Ważna jednak była postawa. Seliel opierała się o ścianę, obkręcając włosy na swoim palcu. Policzki lekko się zaczerwieniły, a stopy ocierały się nerwowo o siebie. Cole uśmiechał się (jak na niego) nazbyt szeroko. Jego dłoń cały czas ocierała się o kark. Dolną wargę przygryzał i starał się nie spoglądać w jej oczy.
Chyba nareszcie zrozumieli, że coś jest nie tak jak powinnno.
Czyżby naprzykrzający się Kai i irytujący Jay coś im uświadomili?
- Słuchaj Cole, mam ci coś do powiedzenia... - zaczęła nie śmiało Seliel.
- Nie, to ja coś musze tobię powiedzieć - zagryzł wargę.
Z za kanapy inna dwójka: czerwony i niebieski ninja, obserwują co się dzieje z ich przyjaciółmi.
- Coś czuje, że Cole'owi trzebo pomóc - szepnął rudzielec do szatyna.
- Masz racje - odpowiedział mu - spróbuj go na nią popchnąć.
- Okey - zgodził się i zakradł się za bruneta.
Skupił się i z całej swojej siły popchnął chłopaka "przypadkiem". Czarnowłosy stracił równowagę. Przewrócił się na zdezorientowaną niebieskooką. Zanim się spostrzegli, upadli niechybnie podłogę. Ich twarze dzieliły ponownie milimetry.
Tym razem jednak, chłopak nie podniósł się jak oparzony. Mętlik w jego głowie na chwile odebrał mu mowe, aby potem delikatnie musnąć usta dziewczyny.
Podobało mu się to. Tak długo jego serce musiało czekać, aby zasmakowało tej dziwnej miłości.
Seliel po niedługim czasie "odrętwieniaszokowego", włączyła się w ten gest okazania uczuć. Oboje nareszcie się przyznali przed swoją drugą "częścią"...
...I samym sobą.
Życie płata nam różne figle. Warto jednak w tym złudnym świecie pamiętać o ludziach, na których nam zależy. Kto wie...
Od niemawiści, do miłość... pociąg życie dalej podróżuje przez niezname nam tory...
I żyli długo i szczęśliwe... narazie...
~~~~~~~~~~
Pozdrawiam wszystkim, którzy przeczytali moje wypociny...
Przepraszam za błędy. Miłego dnia/nocy...
Zapomniałabym o najważniejszym. Dedykuje go Deka50. Przepraszam, że zachowuje się czasem jak kompletna idiotka. Olałam cię... i ty mnie możesz olać... i moje przeprosiny. Wybacz mi moje wyższe lenistwo, brak chęci do czego kolwiek...
Troche mi zajęło tego napisanie...
Mozesz sie cieszyc...
Pa... miłego dnia...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro