Mossshipping
Mam dość. Ciągle tylko kary, sprzątanie i bicie. Ninja mnie nienawidzą, wykorzystują. Tylko tutaj, skulony jak mała mysz mogę bezkarnie, cichutko płakać, pocierając poobijane ramiona. Jasnożółte, długie kosmyki potarganych włosów, niegdyś lśniły, teraz tylko migoczą od słonych kropel z moich oczu. Małe, wykończonę dłonie drżały na samą myśl o kolejnych torturach. Zielone kiedyś radosne tęczówki wyrażają tylko strach. Bosę stopy pokrytę były postrzępioną skórą.
Jay i Kai nie znają litości, robią ze mnie worek treningowy, a Zane biernie na to patrzy. Wujek Wu o niczym nie wie. Z tego co pamiętam, jest ich czwórka. A no tak! Jeszcze Cole. Niestety, ani razu go przez ten tydzień nie widziałem. Może on jest dobry? Wątpie, widziałem jak stanowczo kieruje resztą. Nawet mistrz ognia czuje przed nim respekt, więc musi być przerażający. Sam jego wygląd, postawa i brutalny styl walki to mówi. Bałem się go, jak wszystkich ninja. Tylko udawałem odważnego, a tak na prawdę jestem przerażonym dwunastoletnim dzieciakiem.
Nagle mój mały, potłuczony żołądek wydobył dźwięk burczenia. Jestem bardzo głodny. Muszę wreszcie coś ukraść z lodówki, ponieważ oni mi nic nie dadzą, a białowłosy jest zawsze zbyt zajęty gotowaniem, aby zwrócić uwagę na takie coś jak ja.
Uniosłem jeden łokieć, kladąc otwartą rękę na drewnianej, sosnowej podłodzę. Z cichym piskiem wyczołgalem się spod łoża i wstałem chwiejnie, zasłaniając niezdarnie oczy wiotkimi palcami. Zwykłę beżowę ściany, odbijały poranne promienie słoneczne, wydobywające się z otwartego okna. To dlatego tu tak zimno.
Otuliłem się mocniej moją, czarną peleryną. Dawała chodź odrobinę, więcej słońca. Bezgłośnie wyszedł z pokoju i podreptałem spokojnie do kuchni, uważając na wystające z podłogi gwoździę. Na jednego już nadepnąłem, nie chcę tego powtarzać. Rana goiła się cały tydzień, tylko przestając pękać. Nadal duży, brunatny strup znajduję się na śródstopiu. Naszczęście nie mam.płaskostopia, bo byłoby o wiele gorzej.
Już postawiłem palce na chłodnych, szarych kafelkach, gdy niespodziewanie zauważyłem czarną postać tuż przedemną, najwyraźniej grzebiącą w niskiej lodówę na kucaka.
Nie, tylko nie on. Wzdrygnąłem się przestraszony, cofając powoli do tyłu. Na nieszczęście, za mną znajdowała się otwarta, pusta szafka. Uderzyłem czubkiem głowy, z jękiem w blat. Nici z mojego odwrotu intognito.
Na dźwięki mojego niezdarstwa, istota wychyliła łeb z chłodziarki, a po chwili usiadła zaskoczona przedemną na zimnych kaflach.
Teraz byłem pewien kogo mam przed sobą. Czarnę jak bezgwiaździsta noc włosy ułożonę w artystycznym nieładzie, ciemnoszmaragdowe tęczówki wpatrywały się we mnie jak zaczarowane. Grubę, krzaczastę brwi drgały to w górę, to w dół. Niezaduży nos ozdobił ciemnopomarańczowy kolczyk. Uszy również przebitę, zawierały identyczne bursztynowe, malutkię kamienie. Niedokładnie ogolona szczęka, oraz szyja dodawały wszystkiemu niechlujstwa, a sam mężczyzna o ile wiem do takich nie należał. Białę, równe zęby subtelnie pokazywały swoją obecność pod dziwnie zaciśniętymi wargami. Jabłko Adama co chwilę się unosiło, a potem upadało. Przez czarną, grubą bluze widać było wyraźny zarys dobrze wpyracowanych mięśni. Długie palce pianisty wzajemnie się oplotły na kolanach.
- Cole... - wyszeptałem roztrzęsiony.
- Lloyd? A co ty tu robisz? - zapytał męskim, niskim głosem - Myślałem, że już wróciłeś do ,,Szkoły dla Niegrzecznych Chłopców"
Nie wydawał się groźny. Na pewno mniej od pozostałych. Nie miałem odwagi się odezwać. A jak moja odpowiedź bruneta niezadowoli?
- Czy ty się mnie boisz? - Przekrzywił nieznacznie głowę, a ja tylko westchnąłem bardzo cichutko - Ech... czyli jednak... co ty masz na nodzę? - Jego wzrok utknął na sinej kończynię.
- J-ja... na schodach... spadłem z nich - wyjąkiwałem moje nic niewarte kłamstwo.
- A ja to księżniczka w różowej sukience, diademie i skrzydełkach jak wróżka, kłamczuszku. - Wstał i przewrócił oczami.
Jest źle. Zdenerwowałem go, będzie bolało, i to bardziej niż łomot od czerwonego. Pisnąłem przestraszony, chowając się w szafce.
- Hej, mały. Nie chowaj się, nie mam zamiaru robić ci krzywdę - Ukucnął przed miejscem, gdzie powinni być dzwiczki i wyciągnął w moją stronę przyjaźnie dłoń - No chodź. Zobaczę tylko.
Wachałem się. Serce łomotało, a moje malutkie w porównaniu do bruneta ręce drżały. A co jeżeli to tylko pozory? Co jeśli on tylko udaję, aby mnie stłuc?
- Nie ufasz mi? Najwyrażniej nie chcesz mojej pomocy. Wybacz, że cię wystraszyłem - Ponownie wstał - Pójdę już, abym nie musiał cie straszyć swoim wyglądem - wstchnął cicho
Zrobiło mi się przykro. Chciał dobrze.
Złapałem go szybko za nogawkę długich spodni, zanim zdążył wyjść. Najwyraźnie, czując szarpnięcie wrócił do środka i ponownie kucnął przy mojej kryjówce.
- Pomóż mi - wyszeptałem, zalany łzami, zanim rzuciłem się w jego objęcia.
Jestem na tyle mały, że bez trudu mogłem wtulić mokrą twarz w jego bark. Niech mnie uderzy, nie mam nic do stracenia. Matka mnie zostawiła, ojciec zniknął, a wujek jest ciągle zajęty. Wszyscy się mną nie interesują. Ciągle pakuje się w kłopoty. Czemu nikt mnie nie kocha?
- Cii, młody nie płacz. Będzie dobrze. - Złapał mnie pod udami, aby bezwysiłku podnieść.
Niby mam te "naście" lat, ale jestem chudziutki i niesamodzielny jak wygłodzony pięciolatek. Może on się mną zajmie?
- Przepraszam, za problem... - wydukałem nieprzestając ronić łez.
- Jaki problem? Blondynku... - posadził mnie na kamiennym blacie - ja bardzo chętnie się dowiem kto zrobił ci krzywdę - Otworzyłem usta chcąc coś powiedzieć, ale on delikatnie przyciśnął do góry moją szczękę - Nie próbuj mi wmówić, że te wszystkie siniaki to twoja robota. Czemu ty nie masz skarpetek? Jest cholernie zimno - Przyłożył ostrożnie palce do mojego czoła, a potem otarł moje policzki rękawem - masz biedaku gorączkę.
- Nie prawda - burknąłem.
- Nie wkurzaj mnie - zwinnym ruchem zdjął moją poszarpaną pelerynę - Jesteś cały zmarznięty, a ta płachta wogóle ciepła nie daje. Kościsty jesteś, jakbyś trzy dni nie jadł. Spokojnie, wujek Cole wyczaruje kanapkę. Prysznic to ty długo chyba omjasz. Nie było mnie tydzień, a tu ktoś już zaniedbany. Ja dam już tym nieodpowiedzialnym osłom popalić - sfrustrowany podszedł do zmywarki, nerwowo wyciągając talerzę - Dlaczego się mnie bałeś? Aż taki zły to chyba ja nie jestem, co?
- Myślałem, że będziesz jak reszta ninja i zabawisz sie na przykład w ,,Kopnij Lloydem" lub ,,zwis na li..." - zakryłem szybko usta, zdając sobie sprawę, jak długi mam język.
Jestem głupi. Oni mnie zabiją za wsypanie.
- Co!? - zastygł w bezruchu, upuszczając nieświadomie widelec - To oni zrobili ci krzywdę, tak?! Już ja dorwe te dwa barany to nie wstaną z podłogi!!! Żeby się nad dzieckiem pastwić!? Też mi bohaterowie! - krzyczał wściekły, donośnym głosem.
Miałem racje. W takim nastroju jest najniebezpieczniejszy z nich wszystkich.
- Garmadonek, spokojnie. Już nie będę krzyczał. - Najwyrażniej zauważył jak przestraszony, prawie zleciałem na panele w jadalni - przynajmniej nie na ciebie. Chodź, umyjesz się, a ja zrobie ci coś do jedzenia - pomógł mi zejść i zaprowadził do łazienki. Odkręcił wode, zatykając korkiem wannę.
- Dam radę sam się umyć - powiedziałem cicho.
- Dobrze, tam masz płyn i szampon - pokazał na róg z pojemnikami- używaj tylko czarne, bo te w innych kolorach należą do innych mieszkańców. Wystrzegaj sie czerwonego, chodź wątpie, że coś tam jeszcze jest. Do zmycia żelowego jeża, Kai używa całą butelkę - poczochrał przyjaźnie moje skołtunione włosy - jakby co to krzycz. Spróbuje nie spalić niczego w domu - Wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Po chwili rozebrałem się, rzucając brudne ubrania do kosza. Z lekkim trudem przełożyłem nogę przez krawędź, prosto do gorącej wody. Z drugą było już łatwiej. Zakręciłem wodę, siadając na dnie. Cieplutko tutaj. Jakbym siedział w kubku herbaty. Wreszcie nie marznę. Spojrzałem na swoje ciało, całe pokryte fioletowo-różowymi śladami.
Dlaczego się mną zainteresował? Mam dwie opcję. Być może tylko dla tego, że jest liderem całej tej kolorowej bandy, a Wu oczekuje od niego odpowiedzialności, albo mnie lubi.
Po zmyciu z siebie brudu i wpraniu porządnie włosów wyszedłem z wanny stawiając stopy na puszystym, białym dywanie. Chwyciłem szybko duży, czarny ręcznik, owijając się nim szczelnie. Tylko, w co ja się ubiorę?
- Hej mały! Zdobyłem dla ciebie ubranie! - usłyszałem przyjazny mi głos. Ma bardzo dobre wyczucie czasu, albo ja farta - mogę wejść?
- Tak. - Przytuliłem mocniej ręcznik do siebie.
- No to wchodzę! - Otworzył drzwi. - Całkiem ładnie ci w moim kolorze, ale zielony chyba będzie lepszy - położył na kaloryferze moje nowe spodnie i bluzkę. - Narazie masz takie. Szybko coś tam kupiłem. Uznałem, że ta barwa idealnie do ciebie pasuję. - Puścił mi oczko, zanim ponownie wrota się zamknęły.
Czyli jednak mu zależy.
Tydzień temu utraciłem dzieciństwo,aby ratować przyjaciół, aby stać się dorosłym. Mam teraz tyle samo lat, co ninja, czyli dziewiętnaście, poza Cole'm, bo akurat on jest rok starszy. Wszystko się pozmieniało. Po akcji z moim biciem dwa miesiące temu, reszta traktuje mnie jak swojego. Zwłaszcza, że jestem wielki zielony ninja. To niesamowite otrzymać taki dar. Mistrza ognia oczywiście zżera zazdrość. Zane to android, a Jay umówił się z Nyą. Nie wiem co on w niej widzi. Jest płaska i brzydka. A liderek jest świetnym tancerzem. Też bym chciał mieć super atak w postaci Potrójnego Tygrysiego Podskoku! To nowe ciało jest jakieś dziwne. Ta burza chormonów jak to wytłumaczył Sensei nie daje mi nawet spać. Wszystko tak urosło, włosy się w jednym momencie pojawiły w różnych dziwnych miejscach. A ja zacząłem patrzeć na reszte z innej perspektywy, a przedewszystkim na mistrza ziemi. Dziwnie się przy nim czuje, tak ... niezręcznie. Zostawmy ten temat.
Aktaulnie na dworze jest patelnia. Wszyscy siedzimy w domu i próbujemy nie umrzeć. Kai ma głęboko gdzieś temperature, a mistrz lodu uciekł do chłodni. Jego metal mógłby zacząć się topić. Jay leży rozwalony na kanapie, jak by się już topił. My jakoś z Colem sie trzymamy. Mistrz ziemi wciągnął zamrożoną babeczke, jedząc ją na raz. Nie wiem jak to zrobił i sobie zębów nie połamał. Zapomniałem dodać, że wszyscy jesteśmy ubrani tylko w kąpielówki. Co jakiś czas lejemy sie wodą. Jak patrze na ich rzeźbe to jestem zazdrosny.
- Hej Lloyd! Orient! - usłyszałem głos czarnego ninja zanim poczułem zimną wode na plecach.
Odwróciłem się, aby zobaczyć roześmianego pana ziemi. Wygląda tak uro... stop! Wcale tego nie powiedziałem!
- Emm... hej Cole - uśmiechnąłem się lekko zdezorientowany.
Kurna, czemu ja się tak krępuje! To ten sam mądry, silny, przystojny, inteligentny...co!? Od kiedy przystojny? Mózgu przestań!
Zanim zdążyłem się doprowadzić do porządku zielonooki zniknął. Szkoda.
W samotni już kolejną godzinę leże i słucham muzyki. Najwyższy czas się umyć. Zwinnym ruchem zdjąłem słuchawki, wstając zostawiłem je na ciut za małym łóżku. Chwyciłem piżamę, idąc w kierunku łazienki. Stojąc pod drzwiamy, bezmyślnie pociągnąłem za klamkę. Wlazłem do środka. Dopiero chcąc zdjąć spodenki, zauważyłem pod prysznicem, rozebranego mistrza ziemi, który przyglądał mi sie z czerwonymi rumieńcami na twarzy. Mój wzrok błądził po jego idealnie wypracowanym ciele, aż natknął się na coś czego nie powinienem zobaczyć. Zakryłem speszony oczy różowy jak włosy Seliel. Stałem spraliżowany. Nie mogłem nic zrobić, mając przed sobą podniecające obrazy... kurde nie! Ja tego nie pomyślałem!!!
Nagle poczułem coś dziwnego. Lekko odsłoniłem oczy i zobaczyłem, jak mój kumpel stanął nabaczność. Ale jak?! Tylko przy dziewczynach miało sie tak dziać!!!
Po chwili usłyszałem dźwięk zakluczanego zamka. Zabrałem dłonie. Przedemną stał nadal ON, z chytrym uśmiechem. Nasze twarze dzieliły dosłownie centymetry.
Wiedziałem czego chce, a ja o dziwo tego samego pragne. Przyznaje się. Zakochałem się w nim. Kochałem go już od momentu gdy mnie uratował, ale teraz czuje dziwny pociąg. Otarłem nos czując coś pod nim drapiącego, a jak sie potem okazało krew.
- Będzie kara, za włażenie do łazienki - wykrzywił się zwycięsko, unosząc mój podbródek swoimi mokrymi palcami, a tym samym mój wzrok na wysokość swoich szmaragdowych oczu. One są takie śliczne.
- Em... jaka kara? - zapytałem speszony.
- Zaraz się dowiesz pięknisiu - Przysunął swoje wargi do moich, muskając je delikatnie.
Nie wiedziałem co robić. Przyjemne ciepło, dawane przez bruneta, rozpływało się po całym układzie krwionośnym. Szorstkie, a jednocześnie miłe dłonie gładziły moje nagie plecy, wywołując fale przyjemnych dreszczy. Nigdy w życiu się nie całowałem z mężczyzną! Poluźniłem napięte mięśnie i mruknąłem czując dotyk naszych twardych męskości.
Nagle poczułem palec na moim biodrze, wsuwając się w gumkę bielizny. Zielonooki naciągnął ją i zsunął w dół. Byłem teraz kopletnie goły z burakiem na twarzy.
- No no no, nie spodziewałem się, aż takiego kalibru - powiedział to jakby był to najnormalniejszy temat na świecie.
To jego niepochamowanie jest podniecające. Z bohatera dzieciństwa, stał się seksownym zbokiem. Zajebistym przystojniakiem. Nie obchodzi mnie już, że to bezwstydny dwudziestolatek. Zawsze bardziej podobały mi się osoby chamskie i brutalne. Nie mówie o Kai'u, bo to próżna boidupa. Czarny ninja to ten silny, oraz nieziemsko odważny. Moja głowa jest pełna chorych przemyśleń. To nic godnego psychiatry. Wątpie, że mi pomoże.
- Jesteś taki słodki gdy się rumienisz blondynku. - Przygryzł wargę, z porządaniem w oczach. Kurna. Mam ochotę się na niego rzucić - Od tej twojej przemiany nie moge przestać o tobie myśleć. Jak wyglądasz pod tymi zielonymi ciuszki. - Przysunął mnie jeszcze bliżej siebie, gryząc moją szyję.
Jakie to jest przyjemne. Jeszcze te ciepłe usta i zapach kawy. Zaraz nie wytrzymam.
- Coleeee - jęknąłem.
- Jestem cukiereczku - Podniósł głowę, wrzucając szybko do kabiny.
Podszedł na tyle blisko, aby nasze ciała się maksymalnie stykały, również dla niego bezskrępowania przyrodzenia. Odkręcił wodę z głupim grymasem. Gorąca ciecz obmywała naszą skórę. Z mokrymi włosami wygląda jak bóg Olmpu. Kurwa, nie dam rady.
- Kocham cię - wydukałem przytłoczony jego zajebistością.
- Ja ciebie też mój elfiku. - Zaczął całowałać cudownie moje ucho.
Chcę tego. Może nie wiem w co się pakuje, ale liderek nie da zrobić mi krzywdy. Nie licze bólu dupy rano. To się nie liczy. Będę się bawił z nim wspaniale. Z moim zboczonym aniołkiem stróżem.
Moja psychika się zyaoiczyła (Nowy czasownik by Natala xD). To ma prawie 2.200 słów. Jestem z siebie dumna *^*. Mam nadzieje, że wasze zboczone pragnienia się zaspokoiły. 4 dni ciężkiej pracy. Nad NyaxWu pracuje ciężko. (Przyznaj że masz tylko 200 słów) cichaj! Dam rade -,-. Mam lag mózgu. Pisałam to 3 dni. Zachęcam do zamawiania, a ja lece obmyślać fabuły do:
- Lloyd x Skylor
- Reader x Ninja
- Cole x Morro \( *-*)/ (kocham Alluum) (500+ wyrazów)
- iiii pisze NyaxWu. Nie liczcie na +15 bo ni dam rady. ;_;
Jak chcecie możecie pomóc do dwóch pierwszych z fabułą. Bo moja zryta psychika jest ideolo do yaoi ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro