Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Cole&Nell - ,,Księżniczka"


Nasze kochane ninjaski postanowił odwiedzić Sensei'a Garmadon'a w jego klasztorze, aby zasięgnąć rady i ukryć przed wzrokiem Mrocznego Władcy. Pędzili przez równiny, aż odnaleźli ukryty budynek nad wodospadem w środku zielonego lasu. Słońce błyszczało przyjaźnie na błękitnym niebie. Gdzie niegdzie przyjazne, puchate i białe obłoki uchroniły przed ciepłymi promieniami słońca. Naradzili się chwili pod jednym z Modrzewi i postanowili, zostawić na straży TechnoOstrzy Zane'a, który sam się zgłosił na ochotnika. Wojownicy przekroczyli przez próg bram klasztornych, a z boisk wylała się fala roześmianych dzieci.

- Ktoś mnie jednak lubi - uśmiechnął się szczęśliwy czarny ninja, lecz zachwile posmutniał widząc, jak mali uczniowie Garmadona pobiegli do Wielkiego Zielonego Ninja.

- Nie, nadal nikt cie nielubi - podsumował Jay i pobiegł z piłką do nogi w sam środek grupki, która krzyczała jego imie z wielką radością.

Brunetowi było bardzo przykro, ale wysilił się na sztuczny uśmiech, z którym powędrował na ławkę, przy wydeptanej dróżce. Chciał bardzo by ktoś go polubił i nierozumiał w czym jest gorszy od na przykład Niebieskiego Ninja. Starał się jak mógł, aby pokazać swoją najlepszą stronę. Na nic to jednak było, ponieważ nikt nie zwracał teraz na niego uwagi. Podkulił nogi pod brodę i starał nie ronić łez. Jest tym najsilniejszym, tym najtwardszym. Jemu nie wolno płakać. Nikogo nie obchodzą jego uczucia, bo jest tylko czarnym cieniem. Emo, pakerzy nie czują, więc jemu też najwyraźniej niebyło to dane. Co nie było prawdą. Cole bardzo silnie wszystko przeżywa, tylko wewnątrz siebie. Płacze, śmieje się, boi sam ze sobą. Nikt nie ma czasu. On bardzo chciałby mieć swój dziecięcy fanclub. Zazdrość go pożerała, widząc jak chłopaki się świetnie bawią. Czarnowłosy bardzo chciałby mieć kogoś, kto będzie chciał być jak on.

- Jestem do niczego... - wyszeptał i pociągnął nosem, niemogąc już powstrzymać słonych łez.

Nie wiedział jednak, że za drzewem stała mała, przestraszona dziewczynka. Jej największym marzeniem było go zobaczyć. Jednak z natury nieśmiała bała się zrobić chodźby krok ale, kiedy zobaczyła, że jej ulubieniec siedzi całkiem sam, smutny i zapłakany na ławce, ruszyła dzielnie w jego kierunku. Z każdym kolejnym krokiem, brunet był coraz większy, tak samo jak strach w jej. Jej malutkie serce łomotało z przejęcia. Stanęła dokładnie przed nim, rozejrzała się czy nikogo nie ma i pociągnęła za nogawke od jego spodni jeden raz, potem drugi. Dopiero za czwartym chłopak uniósł głowę, pokazując opuchnięte oczy i czerwoną twarz. Teraz jeszcze bardziej wydawał się jej bliższy i uśmiechnęła się promiennie, pocierając zdenerwowana małymi rączkami.

- O-oni są tam - wyszeptał pokazując na reszte ninja, a potem ułożył się jak wcześniej.

Mała spojrzała niezrozumiale na niego. Ona nie przyszła dla tamtych, ale dla niego. Ponownie więc pociągnęła czarnuszka za spodnie. Najwyraźniej zaintrygowany uporem dziewczynki chłopak, przetarł twarz rękawem i usiadł stabilnie mając twarz małej na wysokość jej oczu.

- Co chciałaś kruszynko? - uśmiechnął się lekko, a wspomniana kruszynka zachichotała tylko.

Cole przekrzywił lekko głowe. Nie rozumiał jej zachowania wcale, ale jeszcze intensywnie zaczął się nad nią zastanawiać. Ponowił pytanie, a dziecko znowu tylko się zaśmiało. Coś było nie tak. Nie chodziło wcale o jej entuzjazm, a raczej o jej nic nieświadomych oczach. Tym razem Mistrz Ziemi powiedział coś kompletnie bez sensu, ale z szczerym uśmieszkiem, a mała dalej śmiała się pod nosem. Czarnowłosy nie był głupi. Dobrze już wiedział co jest przyczyną niezrozumienia między nimi.

Dziecko było głuche.

Zadowolony wyciągnął dłonie i zadał pytanie, tym razem za pomocą języka migowego. Dziewczynka napoczątku zaskoczona wpatrywała zdziwioną pare oczek w zielone tęczówki młodego mężczyzny, aby zaraz potem machać wesoło łapkami. Była i głucha i niema. Jednak, wcale nie przeszkodziło to niczemu. Cole cały czas oczekiwania "przegadał" ze swoją mała fanką. Dowiedział się, że jest bardzo szczęśliwa, że ktokolwiek ją wreszcie zrozumiał, zwłaszcza on.

- Nawet nie wie pan, jaki to dla mnie zaszczyt - pokazywała żywo rączkami, a brunet przerwał i rozkazał mówić do niego po imieniu - nie wiesz jakie to straszne gdy ktoś coś ci opowiada, a ty go nie rozumiesz. A ty mnie rozumiesz prawda!? Jesteś moim ulubionym najlepszym ninja!!! Najbardziej się jednak ciesze, że tylko ja cie lubie, bo teraz nie musze się tobą z nikim dzielić Cole! - kontynuowała, a czarnowłosy śmiał się.

Oboje byli najszczęśliwsi na całym świecie, w tym jednym momencie. Zdziwione opiekunki obserwowały uważnie dwójke. Były równie zaskoczone jak i przerażone z jednego powodu.

Nell nigdy nie była, aż tak żywa. Zawsze schowana w pokoju, rysowała różne, dziwne rzeczy. Ona postrzegała świat inaczej. Czuła dotyk i zapach intensywniej od innych, oraz widziała dużo więcej kolorów. Największym jednak jej sekretem było widzenie stanu serc. Ona tylko to wiedziała i stąd jej prace były inne. Widziała w Cole'u dusze podobną do niej samej. Samotną, słabą i ranną. Nie bała się więc przynieść mu swojej teczki. Teczki największych tajemnic i pokazać jej największe arcydzieła. Talent samej ośmiolatki przekraczał siedemnastoletniego chłopaka, również artystę. Sam dostał od niej swój portret, który włożył do stroju obok zdjęcia swojej matki. Cole przekazał jej swoje tajemnice, ona mu swoje. Nikt nie mógł ich zrozumieć, ani nawet podsłuchać. Mimo że była to rozmowa milczenia, żyła jak młody ptak, który dopiero co wstał ze swojej młodej gałązki, na której drzemał. Rozmawiali cały dzień. Wieczorem dziewczynka weszła do klasztoru na rękach, a reszta dzieciaków zazdrościła takiej wyłączności ulubieńca małej. Tylko ona mogła nacieszyć się swoim idolem w stu procentach, a nawet więcej. Kiedy nadeszła lekcja Cole musiał na chwile ją zostawić, aby potem mogła się nacieszyć "walką i "wygraną" z Mistrzem Ziemi. Oczywiście dostała niemożliwie wielkie ułatwienie. Niestety Ninjadroidy zaatakowały klasztor. Chłopak kazał jej się natychmiast schować.

- Niezostawiaj mnie - uderzała szybko paluszkami, roniąc łzy - błagam.

- Jeszcze do ciebie wróce, obiecuje, a teraz ukryj się - pokazał łapkami i pokazał skrytkę za szafką.

Dziewczynka posłusznie schowała się za meblem, czekając, aż chłopak po nią wróci. Niestety niewrócił. Mała zawiedziona przepłakała kilka dni. Chciała znowu mieć odrobine ciepła, troski i miłości. Wiedziała, że on musiał iść, niewiniła go za to. Błagała swojego małego Cole'a, którego wyrzeźbił jej sam Mistrz Ziemi, aby wrócił.

Chłopak wcale nie zapomniał o dziewczynce. Myślał za każdym razem, gdy tracił siły ze świadomością, że mała w niego wierzy. Walczył dalej. Nawet lepiej niż wcześniej. Miał dla kogo. Co noc wpatrywał się w rysunek, kiedy nie mógł zasnąć. Obiecał, że wróci. A on zawsze stara się dotrzymać obietnic. Za pierwszym razem dziecko było w szoku. Z coraz to kolejnym razem przyzwyczajało powoli, ale zawsze tak samo radośnie. Wracał kiedy tylko mógł.

Jakie było zdziwienie wszystkich, gdy czarnowłosy, w cywilnym stroju, zawitał do klasztoru, który przerodził się już nawet z nazwy w sierociniec. Nie interesowały go dzieci wokół. Tak jak wcześniej nieinteresowały się nim. Szukał tylko swojej, małej dziewczynki. Nie wołał jej, bo wiedział, że ani ona nieusłyszy, ani mu nieodpowie. Pytał więc potem reszte gdzie jest Nell, a one z krzywym wyrazem odpowiadały ciągle, że niewiedzą. Cole starał się ukryć obrzydzenie nimi. Brzydził się kłamstwem. A te małe wredne istoty prosto w oczy oznajmiały nieprawde, byle zwrócić na siebie cień uwagi. Dobrze wiedziały gdzie ona jest. Zaczął więc szukać jej po klasztorze. Na jego szczęście znalazła się Misaco z pomocą. Podszedł szybko jeszcze do recepcji, a uśmiechnięta pracownica dała plik papierów mężczyźnie. Dzieci zaczęły się rozchodzić.

Usiadł więc pod drzwiami szatynki i wsunął kartkę do jej pokoju. Oparł głowę i nucił cicho dobrze mu znaną melodię. Zapragnął w tym samym momencie, aby kiedyś móc jej ją zaśpiewać. Teraz po trzech latach kiedy ninja się rozpadli, mógł wreszcie zrobić to, na co się zbierał trzydzieściszcześć miesięcy.

Ocknął się z zamyślenia, kiedy usłyszał trzask otwieranych zamków. Uśmiechnął się pogodnie, widząc dobrze mu znaną roześmianą buzie. Nell rzuciła mu się na szyję, a Mistrz Ziemi przycisnął ją mocno do siebie. Odkleiła się wreszcie od niego po kilku ściskach, a Cole tylko czekał, aż zacznie machać rączkami.

- Tęsniłam, wiesz? - spojrzała roziskrzonymi, zielonymi oczami, obijając jeszcze zwinnjej palce o dłoń.

- Ja też kruszynko. A teraz pakuj wszystkie najpotrzebniejsze swoje rzeczy i się zbieraj - brunet z bananem na twarzy patrzył na zdziwioną jedenastolatkę.

Mała jednak nie miała w zwyczaju z nim dyskutować. Spakowała wszystkie prace ze ścian, wszystkie przybory, kilka ciuszków, pluszowego Rocky'ego i jeszcze innych drobiazgów. Spakowana w czarną walizke już miała zejść ze schodów i pożegnała ze wszystkimi jak gdyby nigdy nic. Nie wiedziała wtedy, że ostatni raz jest w tym miejscu. Cała szczęśliwa pytała jednak gdzie jadą, na ile, po co, a emerytowany Czarny Ninja tylko się śmiał. Mieli już w zwyczaju jeździć na krótkie wakacje. Wszyscy pracownicy ośrodka już dawno traktowali bruneta jak prywatną nianie do głuchoniemej Nell. Taki układ pasował wszystkim. Kiedy zatrzymali się przed małym domkiem, mała lekko zawiedziona spojrzała na Cole'a. Przyjechali na super wycieczke do jego domu? Czarnowłosy jednak spokojnie zaparkował swojego Coleos'a, zabrał rzeczy dziewczynki i wszedł do domu.

Szatynka uwielbiała to miejsce. Czuła jeszcze intensywniej miłość i troskę Cole'a. Bawili się, ganiali, piekli... robili wszystko co, o czym jeszcze kilka lat marzyła. Uśmiechnęła się szeroko na wspomnienie o tylu miłych chwilach. Czasem czuła się jak córka zielonookiego, ale stara się odrzucić tą myśl. Porostu darzył ją sympatią... bardzo dużą.

Mała czekała, aż mężczyzna zostawi rzeczy w kuchni tak jak zawsze. Jednak zdziwiona poszła za latynosem, który podszedł aż do TYCH drzwi, obok jego pokoju. Była zaskoczona jeszcze bardziej. Nigdy nie wolno było chociaż dotknąć ich powierzchni, a teraz Cole starał się je otworzyć pękiem kluczy.

Kiedy wreszcie się udało, odsunął drzwi wniósł torbę. Jedenostalatka stała zamurowana widząc piękne białe ściany, biórko, łożko, szafki, a nad oknem wywieszony napis: ,,Witaj w domu córeczko".

Dziewczynka rozpłakała się, gdy domyśliła się co się właśnie stało. Cole stworzył dla niej pokój, zrobił wielką niespodziankę i... uczynił swoim dzieckiem. Przytuliła się mocno do czarnowłosego i płakała szczęśliwa w jego ramie. Głaskał ją, tulił i całował w głowę tak jak zawsze. Teraz jednak była nie zwykłą Nell... a Nell Brookstone, dzieckiem wielkiego Czarnego Ninja.

Mężczyzna odsunął jej twarz od swojego ramienia i wsunął w dłoń kopertę. Zapłakana dziewyczyna otworzyła z uśmiechem, a wraz z czytaniem coraz bardziej jej oczy się otwierały.

Drogi Panie Brookstone.
Informuję o zakwalifakowaniu się pomyślnie, Pana podopiecznej do usunięcia wady i przywróceniu jej mówy i słuchu...

Dalej już nie czytała. To jej wystarczyło by ponownie wybuchnąć płaczem... pokazała tylko dłońmi: ,,Kocham Cię tatusiu" zanim znowu się w niego mocno wtuliła...

Dodatek

Dziewczyna otworzyła powoli oczy rozglądając się po pomieszczeniu. Wszędzie białe i szpitalne meble czy ściany. Na jej dłoni spał jej adopcyjny ojciec. Jest już po operacji. Nie czuje różnicy. Wszystko jest jak wcześniej. Zawiedziona westchnęła, a z ruchem jej głowy coś głośno pisnęło, aby przeobrazić w równomierne pikanie. Szczęśliwa zaczęła ronić łzy. Słyszała... ona naprawdę słyszała. Szturchnęła delikatnie bruneta, który leniwie otworzył podkrążone oczy. Rozejrzał się w okoł, a widząc córkę, pocałował czule w czoło.

- Powiedz coś... ustami - pokazała słabo palcami.

- Co słoneczko? - zapytał lekko zdziwiony, a dziewczynka zaczęła ronić coraz więcej łez - słyszałaś mnie?

- Tak... słysze cię tato... masz cudowny głos - kręciła palcami i zaczęła śmiać przez płacz.

- Moja dzielna księżniczka. Brawo Nell... - powiedział radośnie, samemu nie móc powstrzymać kilku łez szczęścia.





Koniec: 2:25
Słowa: 1800

Pisałam to ponad dwie godziny. Skończyłam jak zwykle w środku nocy. Ktoś szczęśliwy, że znowu możecie poczytać moją twórczość? Liczę na komentarz z Waszej strony. Do zobaczenia w następnym shocie ^^. Przepraszam za błędy ~ Futercia♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro