Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Coiley (ColexRiley)lemon


Pov Riley

Wędrowałam przez pusty dom. Jest Halloween, a ja przybyłam w to miejsce, aby znaleźć cukierki. Podłoga jest jak jeden wielki skrzypiący fortepian. Deski klawiaturą, a spleśniałe fugi czarnymi klawiszami. Ściany pokryły najprzeróżniejsze istoty. Kawałki farby, już dawno ozdobiły panele. Spogląda przed siebie, w głąb przerażającego, długiego korytarza. Przygnębione rzeźby patrzą w moją stronę. Przez moje plecy wędrują fazowo dreszcze. Mój wzrok powędrował na sufit, małe zszarzałe lampi pokryte toną kurzu migotały niczym gwiazdy z bardzo nieprzyjemnym dla ucha dźwiękiem. Stawiałam bardzo ciche i powolne kroki. Moja moc mroku, na nic mi się teraz przyda. Strój czarnego ninja ozdabia moje ciało. Podobno budynek jest nawiedzony przez duchy. Nie cieszy mnie to za bardzo, ale rzucono mi wyzwanie. Nawet jeżeli nie znajdę słodkości w papierkach, to muszę przynieść zdjęcie z statuą Napoleona na najwyższym piętrze.

-Riley! Pamiętaj! Ninja się nie poddają!- motywowałam samą siebie.

Minęłam dwa sąsiadujące ze sobą pokoje. Po prawej znajdowały się zamknięte drzwi, a po lewej, były otwarte. Najciszej jak umiałam znalazłam się w środku. To był pokój dla małego dziecka. Wszędzie leżały zabawki, zaschnięta krew. Według legendy zostało zamordowane 2 letnie dziecko przez jego psychopatycznego ojca, który próbowała podarować sobie nieśmiertelność, poprzez pakt z samym diabłem. Niedługo potem powiesił się z czystego szaleństwa. Trochę przerażające.

Po chwili byłam już na ostatnim piętrzę, w powietrzu unosił się zapach śmierci. Wszystkie okna zabite, a światło dawała mała lampka, przy ostatnich drzwiach. Biegłam ile sił w nogach, otworzyłam wrota równie szybko, jak je zamknęłam. Rozejrzałam się. Nie jest źle. Stoi tu tylko pomnik, oraz wisiało kilka podartych gobelinów. Podeszłam do kamiennego, francuskiego dowódcy. Najgorszy był brak światła, tylko niewielkiej ilości udało się dostać do pomieszczenia. Cyknęłam szybko zdjęcie i ruszyłam do drzwi. Gdy już miałam chwycić klamkę, ona się rozpłynęła, zostawiając mnie w potrzasku.

- H-halo? Czy-y jest t-tu kt-to?- cała moja odwaga zniknęła tak nagle jak klamka.

-Twoja zguba- szepnął wiatr, a przynajmniej myślałam, że to on.

Nagle z potwornym hukiem piorun uderzył w pobliżu domu. Krzyknęłam przestraszona.

-Spokojnie, nic się nie dzieje. Wszystko jest okey. To tylko burza, a wiatr po prostu bardzo lubi straszyć ludzi- próbowałam samą siebie uspokoić- Co by zrobił Cole?-zastanowiłam się- Już wiem! Rozwalę drzwi!- uśmiechnęłam się zadowolona.

Podniosłam nogę i w stylu ninja kopnęłam drzwi. Rozsypały się w mgnieniu oka. Przeskoczyłam prawdopodobnie kupkę drewna nadającą się tylko na spalenie.

To znów ten korytarz, z jednym drobnym zmienionym szczegółem. Lampy w całym domu przestały działać. Wyjęłam roztrzęsiona telefon z kieszeni i uruchomiłam funkcję latarki. Coraz mniej przestaje mi się to podobać. Po chwili słyszałam podły śmiech. Całe moje ciało, było jak po spotkaniu z Bazyliszkiem.

-Już nikt cię nie uratuje-usłyszałam blisko ucha.

Pisknęłam przestraszona.

-Czego ode mnie chcesz?- wyszeptałam.

Łzy uciekały z moich oczu nieprzerwanie. Nie mogłam ruszyć żadnym elementem mojego ciała. Była w stanie jedynie mrugać, i przełykać ślinę.

-Ciebie i twojej duszę- istota nagryzała moje ucho, chwytając mnie jednocześnie w pasie.

- Zo-o-ostaw mnie... b-b-błagam- roniłam coraz więcej łez.

-Dlaczego tu przyszłaś, skoro miałaś świadomość, że nie będziesz tu sama?- szeptał gładząc delikatnie moje biodra.

- B-bo ni-ninja nigdy się ni-nie poddają- chciałam złapać jego dłoń.

Nie udało mi się. Spojrzałam zdziwiona w dół. Nie, to nie prawda!

-Jesteś duchem?-  uspokoiłam lekko swoje nerwy.

-A czy to ważne ślicznotko?- zgarnął swoją zimną dłonią, moje brązowe włosy z oczu- Nie mam złych zamiarów. Lubie choć raz w roku wykorzystać moje przekleństwo, aby się ciut zabawić. Szczególnie ze zbyt odważnymi dzieciakami, ale ty nie jesteś na szczęście głupim małolatem- przejechał palcami po moim biuście- czyżby wyzwanie od koleżanki?- zapytał całując lodowatymi ustami mój kark.

Wydusiłam tylko słabe "tak". Trzęsłam się ze strachu. Moje nogi były jak przymurowane, oraz zabetonowane do desek.

-Nie płacz kochana. Nie musisz się mnie bać- poczułam jego rękę pod moim strojem.

-Dlaczego ninja nigdy nie ma, gdy są potrzebni?- mówiłam sama do siebie.

-Myślę, że jednak jesteś w błędzie, Riley, mistrzyni mroku- bawił się ramiączkami od mojego biustonosza.

- S-skąd wiesz, kim jestem?- mruknęłam.

-Bo czekałem tylko na ciebie- przygryzł skórę na mojej szyi.

Jęknęłam mimowolnie.

-Czego chcesz ode mnie William'ie Smith?- zapytałam ducha tego domu.

-A czemu twierdzisz że to on? Może jestem zupełnie kimś innym?-

-A jaki inny duch mógłby tu być?- zdziwiłam się.

Nie odezwał się. Nagle przestałam czuć jakikolwiek obcy dotyk. Obróciłam się. Nikogo nie było.

-Zastanów się księżniczko. Jak tam Kiarra i Marcel?- usłyszałam tylko jego głos.

- U nich świe...chwila, skąd ich znasz?- ruszyłam powolnym krokiem.

-Znasz mnie kicia, wytęż umysł. Kiarra jest fanką Kai'a. A Marcel Seliel. Bardzo lubicie ninja. Dam ci czas, może sobie przypomnisz, kim jestem-

Nastała grobowa cisza. Wędrowałam tępo po domu, myśląc nad tym wszystkim. Czemu to takie trudne? Nie mogę go znać, rozpoznałabym jego głos. Po chwili byłam już przy drzwiach. Kątem oka zauważyłam małego pluszowego Cole'a. Chyba się duch nie obrazi, jeżeli zabiorę ze sobą tą maskotę. Złapałam szybko małego mistrza ziemi i schowałam do słodyczy. Przekręciłam gałkę i wybiegłam z rudery.

-Riley! Jesteś! Tak się martwiłam!- przytuliła mnie Kiarra- Myślałam, że coś ci się stało- spojrzała na mnie zmartwiona.

-Nie, spokojnie. Wszystko poszło dobrze. Zrobiłam zdjęcie i zawinęłam się stamtąd- uśmiechnęłam się zwycięsko.

-Nie było cię trzy godziny. Zgubiłaś się?- odezwał się Marcel.

- aż trzy?- nie kryłam zdziwienia- nie ważne, wracamy do domu-

----Część druga-----

O drugiej godzinie nad ranem, byłam w domu. Wujek przygotował kolację, a potem polecił iść spać. Nie zaprzeczałam. Byłam strasznie zmęczona, a pytanie ducha nie dawało mi ciągle spokoju. Umyta i przebrana w piżamę, rzuciłam się na łóżko. Obcisły podkoszulek, oraz krótkie spodenki zniknęły pod kołdrą. Położyłam mini Cole'a na poduszce obok i po chwili zasnęłam.

Obudziłam się przez mój pęcherz. Zapomniał przez snem pójść. Wstałam gwałtownie, zrzuciłam pościel z ciała i ruszyłam do łazienki. Zapaliłam światło w toalecie. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrzę. Moje włosy wyglądały jak busz. Przeczesałam je szybko, dwa razy grzebieniem. Znacznie lepiej. Po skończonej czynności opróżniania pęcherza umyłam ręce, zgasiłam światło, a po pokonaniu schodów, rzuciłam się na łóżko. Gdzie jest mini czarny ninja?! Rozejrzałam się nerwowo na łóżku.

-Gdzie się podziałeś?- zaglądałam pod łóżko.

Głowa wisi blisko podłogi, a reszta ciała leżała biernie na materacu, owinięta kocem. Nagle poczułam czyjeś dłonie na plecach. Po moim ciele przeszło stado mrówek. Podniosłam powoli głowę.

-Wróciłem do ciebie- usłyszałam ten zbyt znany mi głos.

- A-a-ale jak?- zdenerwowałam się.

-Przyniosłaś mnie do domu kochanie- jego palce wędrowały po moich plecach.

Jak to przyniosłam? Nie brała... duchy mogą przecież wnikać w przedmioty idiotko!  Zabrałam go razem z pluszakiem!

-Co zamierzasz?- skrzywiłam się.

-Tylko poznać się z tobą bliżej- złapał za moje biodra i przysunął mnie bliżej środka łóżka.

-Proszę...- przełknęłam nerwowo ślinę- nie chcę - do oczu zebrały mi się łzy.

-Ciii, nie bój się. Będę delikatny- posadził mnie i owinął ramiona wokół mojej talii.

-Nie chcesz mnie zabić, aby wykonać swój rytuał?- nadal miałam zamknięte oczy.

-Nadal nie domyśliłaś się?- przekręcił mnie przodem do siebie i zdjął ręce z mojej twarzy- spójrz na mnie- w jego głosie słychać było troskę.

Pokazałam swoje szaroniebieskie oczy, aby zobaczyć wysokiego bruneta, z szmaragdowymi oczami. Przez prawe oko przechodziła blizna, przypominająca piorun. Kruczoczarne włosy ułożone były w artystycznym nieładzie, a grzywka przysłaniała delikatnie grube brwi. Ciemna cera, ozdabiała jego umięśnione ciało... to był...

-Cole?!- szepnęłam zaskoczona.

-Aż tak charakterystyczny jestem?- patrzył łagodnie w moją stronę.

- A-ale dlaczego ja?- nie kryłam zdziwienia.

-Najpierw miałem cię zaprowadzić do klasztoru, ale gdy weszłaś do domu strachu, chciałam mieć z tego trochę zabawy, zwłaszcza, że w tym roku nie miałem okazji postraszyć zbyt cwane dzieciaki. Masz bardzo ładną i atrakcyjną figurę. Przez kilka dni nie mogłem się napatrzeć podczas zwiadów- pocałował moje czoło.

Ja? Zwykła dziewczyna? Jestem obiektem westchnięć kogoś takiego jak wielki czarny ninja?! Co we mnie jest takiego? Mam zwykłe oczy, zwykle włosy.

-Co ty we mnie widzisz?- zarumieniłam się.

-Najpiękniejszą dziewczynę w całej krainie- nachylił się bliżej mnie.

Dzieliło nasze twarze dosłownie milimetry. Jego ciepły oddech ocieplał moją gorącą, oraz czerwoną twarz. Czy jest to kolejny sen? Tak marzyłam, aby chociaż móc z bliska na niego spojrzeć, zatopić się w dużych zielonych oczach, a potem stać w transie przez kilka minut po jego odejściu.

Z moich przemyśleń wyrwały mnie palce bruneta na moim podbródku. Przez ułamek sekundy, mogłam zobaczyć zamknięte oczy, zanim jego usta znalazły się na moich.

Przez chwilę nie mogłam nic zrobić. Gdy szok przestał mieć nade mną władzę przerzuciłam ręce przez jego barki, moja prawa dłoń utonęła w gęstych włosach chłopaka. Oddałam pocałunek. Czarnowłosy położył mnie na plecy i wsunął palce pod moją bluzkę.

-Kocham cię- przerwał na moment pocałunek.

-Riley! Co ty robisz! Nie możesz tak od razu stracić dziewictwo z pierwszym lepszym! Nie znasz go...

-A właśnie że znam! Jest miły, uprzejmy, dobry, lojalny, odpowiedzialny, uroczy, przystojny, inteligenty...

-Też cię kocham. Myślę, że każda twoja fanka będzie cholernie zazdrosna o mnie- uśmiechnęłam się.

Cole zjechał głowę do szyi i delikatnie przygryzał skórę. Dłoń pod koszulką skradała się bliżej moich piersi. Drugą ręką zdjął moje górne nakrycie i zabrał się za całowanie biustu. Po chwili nie miałam już spodenek.

-Co ty robisz dziewczyno?! Nie...

-Przymknij się.

Położyłam dłoń na jego umięśnionym brzuchu. Usłyszałam ciche pomruki bruneta. Kręciłam guziczkiem od spodni, aż postanowiłam go usunąć. Czarne jinsy po chwili znalazły się na podłodze. Przez bokserki widać było całkiem sporą wypukłość. Całowaliśmy się w samej bieliźnie. Był to dla mnie pewien dyskomfort, nigdy nie rozebrałam przed kimś z poza mojej najbliższej rodziny. On pierwszy zobaczy jak wygląda moje ciało.

-Denerwujesz się?- przestał, spoglądając na mnie z troską.

-Trochę...- szepnęłam.

-Będę bardzo delikatny- pocałował mnie krótko i pozbył się bielizny z siebie, oraz ze mnie.

Byłam tak strasznie speszona. Nigdy nie widziałam na własne oczy męskiego przyrodzenia. Odwróciłam wzrok w inną stronę.

-Hej, kicia. Coś się stało?- tworzyły malinki na moich piersiach.

-Bo ja... nigdy- zakryłam zawstydzona twarz rękoma.

-Spokojnie. Tylko przez chwilę zaboli- chyba się zabezpieczał.

Nagle poczułam ogromny ból. Do moich oczu zabrały się łzy, a paznokcie wbiłam w dłonie, tworząc pięść. Zagryzłam wargę.

-Ciii, zaraz przestanie- uspokajał mnie, obdarowując pocałunkami moją twarz.

Gdy już nie czułam, jakby mnie coś rozrywało, dałam znak zielonookiemu. Zaczął powoli się poruszać a ja z minutę na minutę czułam się coraz lepiej

Minęło, może kilka godzin, a poczułam dziwne uczucie. Żołądek się skręcił na prawdę mocno.

-Riley, zaraz dojdę- dyszał mistrz ziemi.

-Ja też...-spojrzałam na czarnowłosego.

Nagle, oboje głośno jęknęliśmy.

-I jak było, kochanie?- wyszedł ze mnie, mając na twarzy uśmiech.

Jego twarz była czerwona i zgrzana. Nawet nos nie uchował się przed kolorem. Wyglądał tak uroczo.

-Cudownie- potargałam jego piękne włosy.

-Ciesze się- pokazał swoje białe zęby- Riley... zostaniesz moją dziewczyną- zaczerwienił się jeszcze bardziej.

Tak bardzo czekałam na te słowa. Zawsze śniłam o tym,  że mówi ,,Kocham cię", albo pytał ,,Czy zostaniesz moją dziewczyną?"

-Tak- pisnęłam szczęśliwa.

Przytuliłam go i nawet nie wiem kiedy ponownie zasnęłam.

Obudziłam się, a raczej słońce zrobiło to za mnie. Przekręciłam się w poszukiwaniu mojego chłopaka. Otworzyłam oczy.

-To był tylko sen- mruknęłam smutna.

Przekręciłam się na plecy i spróbowałam wstać. Ogromny ból  zatrzymał mnie przy materacu. Dlaczego? Spojrzałam na poduszkę obok. Mini, czarny ninja trzymał mały liścik

-To jednak nie był sen...

Jeeeeeej
Napisałam
Zgodnie z zaleceniami CukieRkowA538 jest 1800+ słów.
Mam nadzieje że się udało.
Niedługo zabiorę się za greenflame :*
Byo
Nie zapomnijcie skomentować ^-^
(Wm że kochacie takie zdania xD)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro