Bruiseshipping(JayxCole)
Pov Cole
Odbywałem swój codzienny i rutynowy trening na worku z piaskiem, na którym była niezliczoną ilością łat. Czasami mnie ponosi, nawet częściej niż czasami. Skierowałem swój wzrok na swoją koszulkę, znajdującą się obecnie na ziemi. Szybkim ruchem podniosłem ją i przerzuciłem przez ramię. Spojrzałem na drzwi... coś ewidentie się we mnie wpatruje. Postanowiłem nie wykonywać żadnego ruchu przez chwilę, aby potem nagle się zerwać do ataku. Teraz! Goniłem tego kogoś aż do pokoju dziennego, ale tutaj, w miejscy gdzie jest masa kryjówek nie zdołam go/ją odnaleźć. Zrezygnowany skierowałem się do łazienki. Zimny prysznic zawsze mi pomaga na zmęczone po treningu mięśnie. Na moje nieszczęście Ja znany z ,,odpływania" gdzieś daleko pociągnąłem za klamkę od drzwi łazienkowych. Otworzyłem i dopiero wtedy do mnie dotarło, że powinienem zapukać. Poczułem że robię się cały czerwony. Przedemną stał Jay, bez ubrań i zakrywał ręką krocze. Zamknąłem drzwi jeszcze szybciej niż je otworzyłem. Usiadłem przy ściane, obok drzwi. Takiego wstydu dawno nie przeżyłem. Teraz mogłem spokojnie odtworzyć całe zdarzenie. Matko moja przez chwile Jay nie miał TAM dłoni... eee. Mimowolnie zacząłem dyszeć.
-,,Cole ogarnij się! Wbiłeś poprostu nie umyślnie koledze do łazienki!"- pomyślałem.Dlaczego ja cały czas się rumienie!? Nagle usłyszałem ciche skrzypienie drzwi... weź się w garść. Poprostu go przeproś!
Pov Jay
Uchylam lekko drzwi. Cholera! On nadal tam siedzi! Co robić, co robić!? Jay bądź mężczyzną... wyjdź, powiedz co masz powiedzieć i uciekaj jak najdalej. To brzmi jak sensowny plan. Pewnym ruchem otworzyłem drzwi i w samym ręczniku wyszedłem z łazienki. Cole jakby z automatu wstał i chwycił mnie za ramię. Spojrzałem mu prosto w oczy. Popełniłem największy błąd, jaki można wykonać w tym momencie. Przełknąłem nerwowo śline. Te oczy, tak mocno hipnotyzują mnie swoją szmaragdową barwą... chwila coś się zmieniło. Zwykłe spokojne, czasami wobec mnie obojętne spojrzenie to coś co znan od dawna. Tym razem jednak było inaczej. Cole... się bał? Nie, przecież taki: mądry, inteligenty, opanowany, spokojny, przystojny... stop! Od kiedy czarny ninja jest przystojny?!
-,,Zaczynasz wariować Jay! Przestań się gapić do cholery w te tęczówki!"-Krzyczał głos w mojej głowie. Moja twarz stawała się jeszcze bardziej ciepła niż wcześniej. W pewnym momencie poczułem na moich plecach nie przyjemne zimno. Musiałem się oprzeć o ściane za mną... ale przecież ona była 3 metry odemnie! Więc jak to jest możliwe, iż nagle jest za moimi plecami?
-Jay...- usłyszałem cichy szept z ust mistrza ziemi. Nagły dreszcze przeszył mój kręgosłup od góry do dołu. Czy jego twarz jest coraz bliżej mojej?!
-Nie bój się... przepraszam że nie zapukałem- nie przestawał zchodzić z tonu głosu. Mimo wolnie cicho sapnąłem. Poraz kolejny popełniłem znaczący błąd. Nagle ręcę Cole'a wylądowały na ścianie, blisko mojej głowy, a jego lewa dłoń znalazła się na mojej twarzy.
-,,Cole... co ty wyrabiasz?"- Przeszła mi ta myśl przez głowe. Już miałem coś powiedzieć, gdy nagle zostałem odcięty przez usta szatyna. Przez chwile stałem skamieniały. Cole mnie pocałował!? Nie mogę w to uwierzyć. Myślałem że tylko dziewczyny u niego wchodzą w grę. Nie zamierzam zmarnować tak cudownej chwili. Oparłem się o ściane tak, aby ręcznik nie mógł ześlizgnąć się z mojego torsu i przełożyłem swoje ręcę przez jego barki. Oddałem pocałunek.
,,Jay co ty robisz!? Upadłeś kompletnie na głowe!? Przecież kochasz Nye!"- Słyszałem głos mojego rozsądku. Ale ja teraz kompletnie go nie słuchałem. Sensei mówi aby kierować się sercem. Właśnie to robie. Zamknąłem oczy i wtedy już cały świat się wtedy nie liczył: tylko ja i mistrz ziemi. Cole smakuje ... ciastem!? To było do przewidzenia. Po pewnym czasie, niestety, zabrakło mi już powietrza i byłem zmuszony przerwać pocałunek. Gdy oparłem się znów o ściane, mogłem dosłownie słyszeć bicie mojego serca. ,,Motylki" w moim brzuchu tańczyły jak oszalałe. Nigdy się tak nie czułem, nigdy emocje nigdy nie były tak silne. Oprócz mojego cichego sapania, mogłem usłyszeć zaledwie dziesięść centymetrów dalej szybkie i ciche oddechy. Nareszcie nastała TA chwila, abym wreszcie powiedział moje skryte, oraz wieloletnie uczucia do zielonookiego. Spojrzałem znów te, błyszczące z ekscytacji szmaragdy.
Już miałem to powiedzieć...
-Jay, ja oddłużego czasu coś do ciebie czułem... al-le myślałem że to przyjaźń. Dopiero dzisiejszy incydent otworzył mi oczy... Jay. - Jąkał się szatny. Widze że nie tylko ja tak miałem. Cole przez chwile milczał, patrząc w skupieniu na moją twarz. Najwyraźniej myślał nad czymś... ale nad czym. Czy on chce...
-Jay... kocham cie!- Powiedział patrząc chwile na mnie, ale skierował swój wzrok potem na podłogę.
-Ja ciebie też Cole- Odpowiedziałem tak pewnie, iż nigdy bym się tego po sobie nie spodziewał...
Pov Lloyd
Udało mi się! Biegne do Kai'a żeby poinformować go wykonaniu misji. Cukierki będą moje!
Woooooow... pierwszy rozdział właśnie został napisany. I jak podoba się? Mam nadzieje że tak. Spadam pisać kolejny. Pozdrawiam cieplutko~ ColeGordonWalker :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro