Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bruise 18+ (trzy opowiadania)

Wyzwanie od SelielDark (tak Futercia to moje drugie konto)
Ponad 1000 zaliczone ;3

Patrzę na bezgwiezdne niebo, przykryte jakby płaszczem gęstych chmur. Księżyć nie chciał, najwyraźniej tej nocy pokazywać się bez makijażu. Czarne obłoki dominowały nad ciemnogranatowym sklepieniem. A ja, stałem i myślałem. Tyle się wydarzyło, a mi bardzo ciężko to zrozumieć. Wężonowie, Mroczny Władca, Nindroidy, Armia Chen'a. Wszystkie te postacie mimo, że były różne, to wykazywały dziwną tendencje. Chciały przejąć władze nad Naszym światem. A ja, tego nie rozumiem. Po co władać zastraszonymi ludzmi, patrzeć jak boją się wychodzić z domu? Słuchać płaczu, lub jęków bólu. To jak granie w symulator, gdzie ludzie to bezmózgie pachołki.

Ciosem jednak dla mnie jest fakt, iż mimo, że my, nadnaturalni jesteśmy neutralnie do ludzi nastawieni, to traktujecie nas podlej od tych łotrów. Boimy się, dlatego uważacie nas za wymarłą legendę. Ale my jesteśmy. Trwamy poukrywani w wielkich, gęstych las, albo nawet pod waszymi dachami. A Ty o tym nie wiesz. Bardziej przeraziłbym się, gdybym Ciebie znalazł, niż Ty mnie. Małe ukryte stworzonko na Twoich drzwiach, przypięte jak jemioła, a tak naprawdę mały, puchaty nietoperz. Wmawiają Ci, że przenoszą wścieklizne. Bzdura, Twoi przyjaciele, rodzina wierzy najwyraźniej w nas. A choroba przenoszona tylko między dzikimi terenami drzew, jest tylko pretekstem.

Nie zdziw się, również wilkiem pod Twoim śmietnikiem. Przecież i tak Ci mama powie, że to zwykły, zapchlony zwierzak przybłęda. Po części ma rację. Od kiedy Chen przeprowadził rewolucje, to przyporządkowano nas razem z wężonami. Nie wierzysz? To czemu wszyscy, łącznie z Tobą uważacie nas za bezwzględne potwory? Nie znacie, i oceniajcie. Ale tacy już Wy jesteście. Nawet swoich odtrącacie, bo ma coś innego w sobie. Ty człowieku, działasz w chory dla mnie sposòb. Byle zadrapać tego, który ma w życiu lepiej. Zazdrość, nienawiść jest Waszą codziennością. My żyjemy inaczej. Jak wielka rodzina. No prawie. Jesteśmy podzieleni na dwa typy. Ekipę wampirów, oraz magów. Te rody są dla siebie wrogami od zawsze. Tym biednym dziecią czarodzieji piorą mózgi, że jesteśmy agresywnymi obojniakami. Przecieź to absurd! Na pewno teraz też i tak Ty myślisz! To, że istnieją między nami związki homoseksualne, to normalne. Te pary są nawet trwalsze od normalnych. Znaczy, hetero to nie oznacza, iż normalny. Zostawmy temat orientacji, co? Sam nie patrze obiektywnie. Gej wilkołak? Masz problem? To nie czytaj! Sam pan oddziału wilczych wojsk, jest chory według Ciebie na głowę. Niestety, takich jak ja jest garstka. Wy nas wybiliście. Wilków, również ubywa. Dlaczego nas niszczycie? Bo żyjemy stanowczo dłużej od was? Zakochałem się w najpiękniejszym aniele, jaki postawił stopę na ziemi. Wiem, że to dziwne. Nie oceniaj mnie! Mój kiełkowy przyjaciel ma gorzej. Zadużył się w księciu magi. Niewiem jak Ty, ale ja życze mu powodzenia. Ja uderzyłem do "swojego". Ptaszki nie mają swojej strony w tym sporze.

Ten "mój" ma piękne oczy. Malutki nosek, palce chude, długie. Śliczne, bialutkie, jak jego piórka ząbki. Chude ciałko pięknie wyglądało w niebiańskiej szacie. Jego przyjazny wzrok wywołuje drżenie moich rąk i postawienie pewnych spraw. Gdy nie ma pozłacanego materiału, a krótkie spodenki, oraz podkoszulek, moge podziwiać zachłannie jego spory, jędrny tyłeczek. Wiem, że niepowiniem tak myśleć, ale gdybyś sam miał na przykład taką wspaniałość na Twoich kolanach, (Nie pytaj jak!) to ciężko oderwać paczadła. Czasami myślę, że cała tkanka tłuszczowa poszła w pośladki. Też bym tak chciał, a nie w brzuch. Raz się tak spasłem, że byłem w ciąży spożywczej z trojaczkami. Nigdy, więcej!

Przepraszam Cię, za mój żałosny humor. To wszystko przez tą, seksowną dupcie... Nie!!! To nie ja! Jakby kto pytał, to Ty nic nie wiesz!

》》》》》》》》《《《《《《《《

Cole

Obudziłem się w jakim dziwnym pomieszczeniu. Wszędzie pełno okien przy suficie. Niebieskie barwy znacząco przeważały nad białym. Ściany, meble, podłogi, dywany wyglądały jak wyjęte z obrazu nieba. Wstałem chwiejnie potrząsając energicznie głową.

- Cole! Co ty robisz u mnie w pokoju!? - zdziwiony Jay obserwował mnie z progu pokoju.

- Sam chciałbym wiedzieć. Tak poprostu się tu obudziłem - wzruszyłem ramionami.

Przyjżałem się mojemu archaniołkowi. Tak, o nim mówiłem. Rude włosy opadały niedbale na czoło, granatowe tęczówki pokryły się mgłą, a po chwili zamyślony schylił się, szukając czegoś najwyraźniej w szufladzie, więc bezkarnie pogapię się na jego figurę. Jest chudy jak już mówiłem, ale ma umięśnione nogi i tłuszczyk zgromadzony w tej dużej dupci...

- Czy ty mi się patrzysz na tyłek? - zdziwiony głos mistrza piorunów wyrwał mnie z transu.

- Ja!? Nigdy w życiu! - szybko wytarłem oślinioną brodę.

- A ja jestem bóstwem seksu - zgromił mnie wzrokiem.

- Hyhy, dobrze że nie czytasz mi w myślach - pomyślałem głupio się szczerząc.

- Zaczynam się ciebie bać - stwierdził obserwując uważnie moją twarz z dziwnymi iskierkami w oczach.

- Nie masz się czego obawiać - pokazałem swoje białe ząbki, zaciskając mocą wyobraźni palce na tym seksownym tyłeczku.

- Dobra? - zdziwiony grymas pogłębił się.

- Tak zapytam z ciekawości. Co się u was dzieje z homoseksualizmem? - zapytałem głupio.

Gorzej tego zdania nie mogłem złożyć.

- Zależy - brzmi już nieciekawie - anioły nie mogą z człowiekiem płci tej samej, ale z innym gatunkiem nieśmiertelnym już tak - tyle dobrego- jezeli ów anioł naprawdę kocha a nie tylko po to, aby pomóc jednej ze stron. Sam dobrze wiesz, że moja siostrzyczka Sunny kocha czarodziejkę Skylor. Sam mam na oku jednego przystojniaka - wyszczerzył się głupio.

- Co!? Naprawde? - otworzyłem szeroko oczy, a moje serce przebił sztylet.

Już mam ochotę go rozszarpać, wyjąć flaki jeszcze żywemu i rozerwać w dłoniach. Potem połamie mu kości i usmaże to co zostanie na pateli. Zwęgląne kawałki tego osobnika rozsypie pod uschniętym drzewem gdzie jego miejsce. To będzie piękna śmierć... już widze te wybuchy, oraz krew na pazurach!

- Tak! Jest mądry, piękny, odważny - westchnął - ma piękne oczy jak mięta, włosy, futerko miękkie, puchate, brwi męskie i skòrę cieplutką jak grzejniczek.

Uderzyła we mnie fala zazdrości. Kocha wilkołaka!!! Pomyślmy którego to go strace:
- Moja siostra odpada, bo to dziewczyna. W dodatku kocha Claudsa Walker'a. Mistrz chmur, też mi coś.
- Nati to kolejna laska. Całkiem niezła. Chociaż Cole idioto! To demonica i półwilkołak.
- Franciszek to tchórz co biega za kobietami.
Po kilku minutach eliminacji osobników najwyrażniej żywych został mi tylko jeden.

- T-to j-ja? - doznałem kompletnego szoku.

- Długo ci to zajęło - uśmiechnął się zwycięsko, a ja tylko otworzyłem usta - Po za tym, ciężko było niezauważyć jak bezwstydnie gwałcisz mnie wzrokiem zdziczały zwierzaku.

- Wrrruuu... jest na co pięknisiu - przyciągnąłem go blisko siebię czując waniliowy zapach rudzielca - Pięknie pachniesz - przejechałem nosem wzdłóż jego szyi.

- Cole... - wymruczał.

- Jestem aniołku. Spadłeś mi z nieba. Teraz pozwolisz, ale spełnie swoje pragnienie wilczego porządania - zacisnąłem mocno palce na jego pośladkach, a mój kotek cudownie jęknął.

Wsunąłem po chwili dłonie pod jego bokserki, czując gorącą, gładką skórę. Ponownie wpiłem palce, tylko mocniej, wywołując u właściciela wiele zadawalających mnie dźwięków. Jay nie pozostał mi jednak dłużny. Szybko rozpiął mi rozporek, perfidnie chywytając pod bielizną mojego stojącego przyjaciela. Złączyłem nasze usta w namiętmym pocałunku. Zrobiłem krok do tyłu chcąc utrzymać równowage, ale poleciałem na łóżko...

》》》》》》》》》》》》》》》》

Cole

Właśnie szykowaliśmy się na wycieczkę gimnazjalną razem z chłopakami. Ja lider naszej paczki zawsze jestem na wszystko przygotowany! Walizka spakowana stoi razem ze mną przed autokarem. Jestem piętnaście minut przed czasem.

Poprawiłem szybko moją grzywkę, zgarniając ją niedbale z czoła. Moje czarne, kudłate włosy to jedyna rzecz, ktòrej nie potrafie ułożyć. Nie można mieć wszystkiego, prawda?
Zameldowałem się i usiadłem na przodzie autobusu. Mój najlepszy przyjaciel Jay ma chorobe lokomocyjną.

Minęło już dwadzieścia minut. A Jaya nadal nie maaa. Dobra już jest. Biegnie zdyszany i wparował do autobusu. Błądził wzrokiem po krzesłach, aż utknął na mnie. Uśmiechnął się uroczo, siadając obok mnie.

- Dłużej się nie dało? - mruknąłem unosząc moją, czarną krzaczastą brew.

- Czepiasz się - położył plecak, między swoimi kostkami uważając, aby nie poleciał pod czyjeś siedzenie - Wiesz jak lubię spać.

- Czasami zbyt wyraźnie to widze - westchnąłem - Wziąłeś Lokomtiv?

- Emmm - odwrócił gwałtownie głowę w inną stronę, a jego długie, rude włosy zjechały mu na ciemnoniebieskie oczy.

- Czasami mam ochotę cie zabić - warknąłem trzepiąc go w potylice - masz tam mózg?!

- Teoretycznie - pokazał swoje bialutkie ząbki, ozdobione aparatem - nie oszukujmy się, moja średnia jest lepsza od twojej.

- Chwalipięta - pokazałem swój język, spoglądając na uciekające obrazy za oknem.

Nawet niezauważyłem kiedy ruszyliśmy. Zielone barwy pędziły jak szalone. Uciekające drzewa, były czymś wyjątkowym. Uwielbiałem się wpatrywać i uciekać myślami gdzieś daleko. Ja sam należe do samotników. Trzymaj się z kimś, a zabije cię od środka. Moje przyjaźnie zawsze się tak kończyły. Tylko cierpienie, łzy, ból. Nikt nie lubił mnie od zawsze. Wyśmiewano się z mojej narodowości, włosów, ubioru. Hiszpania była moim domem. Była. Wojna ogarnęła cały kraj. Uciekłem z tatą, oraz siostrzyczką daleko jak tylko nogi poniosły. Niewiadomo jak znaleźliśmy się w Japoni. To zupełnie inna bajka. Lasów prawie wogóle nie ma w Tokio. Uciekaliśmy dalej, aż znaleźliśmy wyspe Ninjago. Tereny idealne dla nas. Ponad to, tutaj mieszkają sami obcokrajowcy. Jay jest jednym z nich. Przyjechał tu ze względu na swoją inność. Niebieskie oczy mają złoty promień przechodzący pod źrenicą. Wygląda to jak błyskawica. Od razu zobaczył w nim siebie, gdy przybył do naszej szkoły. Mały, przestraszony chłopczyk. Los chciał, abyśmy usiedli obok siebie. Połączyły nas problemy w szkole. Rudzielec to totalny ścisłowiec. Chemia, fizyka, matematyka, nie sprawiają mu żadnych problemów, a ja jego przeciwieństwo nie umiałem nic załapać. Błękitek(uwielbia niebieski, dlatego go tak nazywam) ma ładny głos, ale sobie nie radzi z rytmem. Muzyka, płynąc w mojej krwi jest idealna, aby być najlepszym muzykiem w szkole. Plastyka też nie stanowi problemu. Wychowanie fizyczne - powiem w prost, jestem jej bogiem. Podnoszenie cięzarów, stanie na rękach, salta w powietrzu to pikuś. Wszystko zawdzięczam treningom tanecznym. Mięśnie jak u byka.

- Cole'uś, wstawaj - usłyszałem nagle głos przy uchu - Cooooole'uś

- Czego? - mruknąłem.

- Stary, jesteśmy na miejscu - poczułem dziwne szarpanie.

- Już? -ziewnąłem, otwierając oczy.

- Tak, czy mógłbyś mnie puścić? - rozbawienie malowało się na jego twarzy, która była niebezpiecznie blisko.

Zjechałem w dół wzrokiem. Natychmiastowo strzeliłem buraka widząc jak moje umięśnione ręce owinęły się wokòł chudej rączki niziołka. Odskoczyłem w stronę okna jak poparzony, a on parsknął śmiechem.

Nareszcie w pokoju. Rzuciłem się na łóżko mając w dupie rzuconą sam nie wiem gdzie walizkę.

- Spałeś w autobusie i jeszcze ci mało? - materac nieznacznie się ugiął pod wpływem jego ciężaru, obok mojego biodra.

- Zamknij twarz - dźgnąłem go palcem w jakąś miękką cześć ciała.

- Co mnie po tyłku smyrasz!? - wybuchł śmiechem, a ja znowu spalałem się ze wstydu.

Te wtopy zdarzają mi się coraz częściej. Czemu?!

- Sorki - przewróciłem się na plecy, a ten pajac położył się na moim brzuchu - c-co ty robisz?

- Zastanawiam się - kręcił kółka na mojej klatce piersiowej - często się ślinisz jak śpisz?

- Co!? - krzyknąłem - powiedz, że nie!!!

- Tak, śliniłeś się. Chłopaki cisnęli bekę, a ja wytarłem ci buzie chusteczką - zachichotał - całkiem uroczo to wyglądało.

- C-co? - pokryłem się jeszcze gęstszą czerwienią.

- To seksiaku - uśmiechnął się chyrze, a oczy wypełnił się porządaniem.

Sam nie wiem kiedy moje spodnie się uniosły. Jay najwyraźniej to wyczuł, bo pociągnął mnie za kołnierz i usiadł na moim wypukłym kroczu okrakiem. Skołowany, oraz zaskoczony kompletnie nie potrafiłem noc zrobić. Oblizał górną wargę podnosząc dziwnie rękę. Jego oko wypełniło się błękitną osłoną, a klucz sam przekręcił się w drzwiach.

- Aj Cole'uś - przygryzł wargę ruszając swoim tyłeczkiem w tył i przód.

Zacząłem niekontrolowanie mruczeć, a napalony Jay przyśpieszył, całując nagle moje usta. Te małe wargi rudzielca,smakują tak cholernie dobrze. Nigdy, ale to przenigdy bym się nie spodziewał gejostwa po nim!!! Ja będąc sam nietenteges z orientacją nie zamierzam narzekać. O dziwo, jego pośladki było podniecająci miękkie. Już wiem co miał na myśli mówiąc inny. Gej z jakimiś nadprzyrodzonymi mocami brzmi tak seksownie.

Nagle przez moje ciało przeszedł dreszcz. On. Miał. Rękę. W moich. Bokserkach. Jęczałem między pocałunkami czując rozgrzane palce na moim ciepłym przyrodzeniu.

- Czekałem tylko, aby móc wreszcie to zrobić - zdjął ze mnie koszulę,mając prawą dłoń dalej na mojej męskości. Teraz jemu stanął - Ta klata zawsze będzie mnie podniecać.

- Halo? Chłopcy? Co wy tam robicie? - pukanie nauczycielki rozległo się w naszym pokoju - Czemu u was słychać dziwne dzwięki?

- Nic! Próbowałem z Jay'em otworzyć jego walizke!!! - próbowałem nie jęczeć gdy przestaszony chłopak zacisnął dłoń.

- Prosze! Róbcie to ciszej! - stukot obcasów coraz bardziej oddalał się od naszych drzwi, a my wróciliśmy już do cichego i namiętnego spędzania czasu.

》》》》》》》》》》》》》》》》

Jay

Targ niewolników, znowu się zaczyna. Co udało mi się uciec, to ponownie mnie tutaj przewieziono. Czyją tym razem będę seks zabawką?

Drzwi klatki ze skrzypnięciem otworzyły się. Nagi, skrępowany sznurem byłem ciągnięty przez aukcjonera. Ręce związane razem z nogami, a kawał liny wbijał się w mój rozepchany tyłek. Moja męskość wystawał z wiadomych względów. Zawsze starałem się ją ukryć, ale i tak przywiązywali mnie do specjalnego stojaka. Na kartce długość wcześniej wymienionej części ciała, waga, obwód czyli wszystkie dane, aby zgwałcić bez niespodzianek.

Ze łzami w oczach patrzyłem na tych ludzi. U niektórych wywołałem podniecenie, a u reszty raczej wstręt. Mike wziął młotek uderzając w pośladek. Pisnąłem cichutko z bólu, a spora ilość tkanki tłuszczowej zadrgała. Kwoty padały jak oszalałe. Z dwustu centów do dwustu tysięcy euro.
Przysłuchiwałem się temu pogodzony z własnym, żałosnym losem.

Pierwszy raz zaliczyłem mając dwanaście lat, a facet był po pięćdziesiątce. Płakałem z bólu, a jego wielki penis porozrywał mi tam coś w środku. Krwawiłem kilka godzin. A co zrobił on? Wyrzucił za drzwi, bo mu dobrze nie zrobiłem!

Teraz mam skończone siedemnaście. Nie wiem jaki jest dzień, godzina. Przestało to mieć wartość jakąkolwiek. Nagle padłe pieniądze o których nawet nie myślałem.

Milon, ktoś dał za mnie milion. Osłupiały spojrzałem w stronę kasiastego mężczyzny. Odprowadzałem go wzrokiem. Rzucił pieniądze, odwiązał i przerzucił przez ramię. Normalnie miotał bym się na wszystkie strony, ale tym razem nic nie zrobiłem. Nadal byłem w szoku, że z dwustu pięćdziesięciu tysięcy, nagle stało się milion.

Zimne, nocne powietrze przepłyneło przez moje ciało. Zatrząsłem się z chłodu, a wysoki, zakapturzony mężczyzna w czarnej pelerynie wrzucił mnie do auta. W dłoniach rozerwał grubę włókna, jak nitke. Zakryłem szybko krocze dłońmi, ale chyba nie na tym mu zależało. Obrócił mnie na brzuch i gładził mój tyłek szorstkimi, ale ciepłymi dłońmi. Cichutko zamruczałem. Naciesze się chwilą delikatności.

Po chwili chwycił mnie, usiadł na miejscu kierowcy, a mnie posadził na swoich kolanach. Terenowe auto, było dość przestronne, a ja mały, nawet mu nie zasłaniałem zbytnio widoku. Odpalił samochód, a mi zawiązał oczy, prawdopodobnie po to, aby nie znał drogi.

Po kilkunastu minutach byliśmy chyba na miejscu. Moje nagie ciało zostało okryte przez ciepły materiał. Mięśniak wziął mnie znów na ręce. Dziwne pikanie najwyraźniej było odgłosem otwieranego mieszkania. Mężczyzna skrępował moje ręce na wysokości nadgarstków. Dziwny materiał dotykał mojej skóry. Sądze, że mam ubranko gospodyni domowej. Naturalnie bez stringów nie mogło się obyć.

- Nareszcię zakryłem twoje, piękne, męsko-kobiece wdzięki - zdjął opaskę, oraz sznuek.

Mogłem obejrzeć wreszcie gdzie jestem. Rozmasowując nadgarstki zrobiłem kilka kroków, aż uścisk na moim torsie się nie wzmocnił. Poleciałem na ściane, a te same dłonie dotykały zachłannie mojej skóry na pośladkach.

- Kochanieńki! Tutaj panują określonę zasady - ciepłe powierze Hiszpana ogrzewało moje ucho.

Skąd znam jego narodowość? Rzecz prosta - akcent.

- Po pierwsze gdy mnie nie będzie siedzisz w domku, gotujesz, sprzątasz, a fartuszek, masz całyczas na sobie, chyba, że pozwole zdjąć. Po drugie grzecznie udostępniasz mi swoją dupcie. Po pracy jestem czasem niesamowicie zły. Widząc to sam się rozbierasz i kładziesz na brzuchu. Jezeli bd sie stosował to będzie wszystko w miare delikatnie przebiegało. Po trzecie zawsze mam prawo do wymacania cię. W skrócie, nie stawiaj oporu to będzie dobrze.

Właśnie minęło kilka tygodni. Cole, bo tak nazywa się mój pan jest całkiem fajny. Jeszcze ani razu mi nie zgwałcił. Tylko maca. Obiadki, sprzątanie i czas wolny, ale chyba nie dziś. Drzwi z hukiem się otworzyły, a równie głośnie się zamknęły. O nie! Dzisiaj mam najwyrażnien egzamin. Wściekły chodził po domu.

Pobiegłem szybko do sypalni. Spojrzałem ukradkiem na lustro. Tyłek zrobił się jeszcze większy,aż z za spódnicy wystaje. Rozebrałem się na szybko słysząc kroki. Rzuciłem sie na łóżko. Tak jak mówił. Dupcią bardziej do góry.

Wpadł niczym huragan. Zaczął coś rozwalać, a po chwili spojrzał na mnie.

- Chodziaż ty wykonujesz co każe! - zdjął swoje spodnie, razem z bokserkami klękając zbyt blisko mojej dziurki. Kazano mi otrzeć się męskość właściciela. Zrobiłem to czując jak mu staje. Roztrzęsiony Zacisnąłem pięści, a wielkie przyrodzenie we mnie się z trudem wepchnęło. Czułem jak mnie rozrywało.

Jego ruchy były gwałtowne, ale nie bolesne. Moim zadaniem było leżnie i jęczenie. To nic trudnego. Rozładowywał dość spokojnie swoją złość, aż do tej chwili. Złapał moje pośladki, położył się a mnie zostawił w powietrzu tyłem do niego. On ma jakiś wetysz do mojego tyłeczka.... to złe określenie. Dupe to mam niezłą przez niego.

- Skacz! - rozkazał, a ja grzecznie ale jęcząc głośno podskakiwałem czując coraz głębiej jego penisa.

Wszystko odbywało się bez krzyków, poganiamia, bicia. Poprostu leżał rozwalony patrząc z zachwytem. Musiał mieć genialne widoki, bo dość szybko doszedł.

- Jaaaay - dyszał - było cię wcześniej kupić. Jesteś w tym bezbłędny! - złapał mnie pod dupcią, a obracając położył jednym ruchem na sobie.

Pierwszy raz zostałem pochwalony, pogłaskany... a co najważniejsze zobaczyłem twarz mojego właściciela. Ciemne kudły, głupi uśmiech zadowolenia, zielone duże oczy.Nie wierze. Czy to...

- Cole Brookstone?! - zacząłem się śmiać jak psychicznie chory.

- Jay?! - obejrzał moją rozciętą brew, trzymając mocno mój podbródek - Ale się zmieniłeś ty mała mendo!!! Nie poznałem cię! - rechotał razem ze mną - spodziewałem się ciebie kiedyś w każdym innym miejscu, ale nie w moim łòżku!!!

》》》》》》》》》》》》》》》

Hejcia. Ktoś tęsknił?
Wracam do pisania moje zboczuszki :3. Zaraz rusze swoją ciężką dupcie i zabiore się za pisanko ,,Bruiseshipping - Pomóż mi".  Ale narazie skupie sie na zaczętym Skylor x Lloyd

Podobało się? Które najbardziej? A może was zawiodłam? :') prawie 3.000 słów to nie takie nic co? Ktoś ma ochotę na Syn x Ojciec w formie Cole x Wu? Ja jestem za *-*. Podziękujcie Alluum. Ta mała wredota tak bardzo pomaga w pisaniu bruise :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro