Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sugar and Spice ☆ baeklu

Pożądaliśmy siebie, swoich ciał i nieziemskich przyjemności, których doświadczaliśmy podczas każdego naszego spotkania. Tylko to się liczyło; tylko my.

/ baeklu / romans, smut /

☆★☆

5.

Wtedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Siedział naprzeciwko jakiegoś przystojnego faceta, podczas kiedy ja dopiero wchodziłem do pomieszczenia, jednocześnie próbując obeznać się w sytuacji. On natomiast sprawiał wrażenie całkiem doświadczonego w całej tej szopce. Nie był skulony, onieśmielony czy zawstydzony. Właściwie dopiero później miałem przekonać się, że on nigdy nie przyjmował żadnej z tych postaw. Zawsze był pewien siebie i swojej wartości, a także nie bał się być tym, który jako pierwszy zacznie rozmowę z całkiem nieznajomą mu osobą. Należał raczej do tych, którzy przejmowali inicjatywę. Tamtego dnia miałem przekonać się o tym po raz pierwszy.

Kierując się w stronę kobiety, która zarządzała tym wszystkim, czułem na sobie jego wzrok zupełnie tak, jakby obserwował mnie już od samego początku. Jakby próbował dać mi do zrozumienia, że był mną zainteresowany. Przyciągał mnie do siebie, a ja nie pozostawałem obojętny.

Po zajęciu miejsca naprzeciw pierwszego — jak nazwałem wszystkich tych ludzi — kandydata, zerknąłem w jego stronę. Wówczas nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę. Było to dość specyficzne doznanie; obserwowanie całkiem obcej ci osoby z zainteresowaniem, o które wcześniej być siebie nigdy nie podejrzewał, jednak zdecydowanie należało ono do tych cholernie intrygujących. Jego ciemne oczy wodziły po mojej sylwetce, zatrzymując się dłużej na twarzy, aż w końcu przeniosły się na jego rozmówcę, pozostawiając mi jedynie pewnego rodzaju niedosyt.

Pięć minut. Dokładnie tyle czasu mieliśmy na rozmowę z osobą siedzącą naprzeciwko. Właśnie po upływie tych trzystu sekund decydowało się czy chcieliśmy ponownie się z nią skontaktować, czy raczej od razu woleliśmy o niej zapomnieć. W moim przypadku tylko jedna konwersacja z pewnością zasługiwała na miejsce w moich wspomnieniach, reszta stała się równie nieważna, jak na samym początku, bo tylko przy tej jednej specjalnej poczułem coś, czego nie doświadczyłem jeszcze nigdy.

— W końcu na siebie trafiliśmy — powiedział, uśmiechając się szeroko, kiedy już usiadłem naprzeciw niego. Od razu rzuciły mi się w oczy jego równe, białe zęby i nieco komiczny, kwadratowy uśmiech, który mimo wszystko urzekł mnie najbardziej. — Jak masz na imię?

Odpowiedziałem mu nieustannie utrzymując kontakt wzrokowy. Było w tym coś ekscytującego i podniecającego. Niby zwykłe patrzenie sobie w oczy, a jednak czułem się jakbym pozostawał w jakimś transie, w wyniku którego tylko jego osoba się dla mnie liczyła. Jednakże była jeszcze rzecz, jaka nieustannie mnie zadziwiała. Chłopak siedział. Oznaczało to, że potencjalnie — jak to się potocznie mówi — robił za kobietę, gdy jednak zacząłem z nim rozmawiać albo nawet gdy tylko posyłał mi spojrzenia, jeszcze przed pierwszą wymianą zdań, miałem wrażenie, iż bije od niego aura pewnego rodzaju władczości. I nie chodzi tutaj o to, że jest to coś, co kompletnie nie przypadło mi do gustu. Raczej cały sęk w tym, iż jego tajemniczość pociągała mnie najbardziej. Był kimś kogo chciałem odkryć i poznać. Na każdej płaszczyźnie.

Jak się później dowiedziałem, miał na imię Baekhyun i był studentem na jednej z seulskich uczelni, a ja okazałem się być tym starszym. O całe dwa lata. Jednak, według tego, czego zdążyłem się od niego dowiedzieć przez pięć minut, to on zdawał się być tym bardziej doświadczonym, a przynajmniej jeśli chodzi o flirt. Wówczas wydawało mi się, że Baekhyun nie miał sobie równych. Po jakimś czasie znajomości nadal tak myślę. Od zawsze robił to w dość oczywisty sposób, lecz nie można było zaliczyć tego do pruderyjnych tekstów na podryw. Tamtego dnia zainteresował mnie swoją osobą; sprzecznościami, które były widoczne już z daleka, a także całkowitą odmiennością w porównaniu do mojego charakteru.

Byliśmy przeciwieństwami, które zdecydowanie należało uznać za potwierdzenie teorii o ich przyciąganiu.

Po upływie trzystu sekund uśmiechnąłem się i podziękowałem mu za rozmowę. Następnie zaznaczyłem odpowiedni kwadracik z nadzieją, że Baekhyun wybierze dokładnie ten sam. Chciałem by podzielał moją ciekawość, chciałem go jeszcze zobaczyć i naprawdę pragnąłem, by on myślał dokładnie tak samo. W przeciwnym razie musiałbym pogodzić się z pewnego rodzaju porażką, moja fascynacja natomiast nie odeszłaby zbyt prędko.

W każdym razie, kiedy już zamierzałem opuścić to miejsce i wrócić do domu, by tam oczekiwać na numer Baekhyuna, zobaczyłem, jak ten ponownie na mnie patrzy. Był już trochę dalej, jednak zwolnił nieco i przez prawie pełną minutę patrzyliśmy na siebie. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Ostatecznie pomachał mi i odwrócił się, podążając w bliżej nieznanym mi kierunku, ja z kolei wróciłem do domu.

Następnego dnia wstałem tak jak zwykle o dość wczesnej porze. Przygotowałem sobie skromne śniadanie, a po jego zjedzeniu zacząłem ubierać się do pracy. Niestety poranne wybieranie tego, co powinienem założyć nigdy nie było dla mnie łatwą czynnością. Może przez to, że nie miałem zbyt wielu modnych ubrań. Raczej posiadałem tylko niezbędną ich ilość, w dodatku niektóre odstawały od aktualnych trendów, ale jednocześnie były moimi ulubionymi. Czułem się w nich najlepiej, dlatego też nic innego nie miało znaczenia. Najwyżej ktoś nazwie mnie niemodnym. Z drugiej strony jednak mój problem w doborze stroju na cały dzień mógł mieć podłoże w tym, iż nie do końca podobałem się sobie. Właśnie przez to w pewne dni przebierałem się po kilka razy, bo zwyczajnie nie potrafiłem zaakceptować tego, jak obecnie wyglądałem, chociaż większość osób mówiła mi, iż byłem śliczny. Ja jednak wolałem być przystojnym.

Właściwie do tej pory czasami mam wrażenie, że Luhan z przeszłości nie jest tym Luhanem, którym jestem obecnie. Zmieniłem się i nie do końca wiem, czy na dobre. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiem. Jednakże jest jedyna rzecz, która mnie pociesza. Gdybym dalej był tą samą osobą, co kilka lat temu, nigdy nie poznałbym Baekhyuna, a tego akurat nie żałowałem i żałować nie będę. Chociaż nasza relacja nigdy nie zacznie należeć do tych normalnych. Właściwie, może to i dobrze? Stworzyliśmy coś, czego nie doświadczyłbym z nikim innym. Zadowalaliśmy siebie nawzajem, aż w końcu stała się to jedyna rzecz, której potrzebowaliśmy do szczęścia.

Tamtego dnia, zanim jeszcze to wszystko się zaczęło, dostałem krótką wiadomość, w której zapisany był jego numer telefonu. Od razu moja twarz stała się nieco bardziej pogodna, dodatkowo można powiedzieć, że aż do końca zmiany na moje usta został permanentnie przyklejony uśmiech, co dziwiło osoby, z którymi współpracowałem. Cóż, zazwyczaj nie byłem zbytnio rozbawiony, zachowywałem raczej powagę, dlatego też w tamtej chwili zmuszony byłem do odpowiadania na dość niewygodne pytania.

— Lu, co ty taki zadowolony dzisiaj jesteś? — zapytał Sehun, chyba mój najlepszy znajomy spośród wszystkich ludzi pracujących tutaj.

— Jak to co — wtrącił się Jongin. — Zakochał się. Nie widzisz? — oznajmił zupełnie tak, jakby to była cholernie oczywista rzecz. Niestety mylił się, a ja nie do końca wiedziałem czy chciałem sprowadzać jego myślenie na dobrą drogę. W końcu jednak stwierdziłem, że podejmę to ryzyko.

— Nie zakochałem się. Ja tylko...

— Z-A-K-O-C-H-A-Ł-E-Ś S-I-Ę — powtórzył raz jeszcze, przerywając mi. Tym razem jednak zrobił to dużo dobitniej. — Widać to na kilometr, stary.

— Nie, Jongin. Po prostu mam dobry dzień, okej? — stwierdziłem, po czym odszedłem od nich, tym samym pokazując, że nie miałem zamiaru kontynuować tej dziwnej wymiany zdań.

Co to miało do rzeczy? Nawet jeśli bym się zakochał to raczej współpracownicy nie mieli zbytniego pozwolenia na dociekanie szczegółów mojego życia prywatnego. Bynajmniej nie do stali go ode mnie, a jeśli sami je sobie przysądzili to tak szybko, jak to zrobili, tak szybko powinni o tym zapomnieć. Nie miałem i nie mam zamiaru mówić o sobie i intymnych sprawach w pracy. W końcu nie spędzam w niej całego życia, prawda? Dlatego też nie musi być ono każdemu wszem i wobec znane. Widziałem jednak, że musiałem przetrwać do końca mojej zmiany, więc zająłem się czymś, co już dawno powinno zostać wykonane, a takich rzeczy było naprawdę wiele w naszej redakcji. Dlatego zabrałem się za nie jak najszybciej. Przy okazji wykonywania tych kilku czynności, które nie do końca do mnie należały, pomyślałem sobie, iż miło by było, gdybym dostał podwyżkę. To zawsze kilka groszy więcej na jakieś dodatkowe przyjemności. Z drugiej strony, nie liczyłem na zbyt wiele, bo nasz szef był niezłym skąpcem.

Około piętnastej wyszedłem z dość sporego budynku zajmowanego przez naszą redakcję i skierowałem się w stronę parkingu, na którym zaparkowałem mój powoli rozwalający się samochód. Tak, jeździłem rzęchem, do którego jednak miałem spory sentyment. Sam w sumie nie wiem dlaczego, jednakże już prawie każdy spośród moich znajomych modlił się za mnie kiedy do niego wsiadałem. Wszyscy uważali, że w tym przypadku podróż autobusem byłaby dla mnie znacznie bezpieczniejsza. Ja byłem jedynym, który nie zgadzał się z ich zdaniem. Przecież to nie tak, że moje autko rozwali się na środku ulicy. Nie zrobiłoby mi tego. Raczej.

Kiedy już miałem otwierać drzwi i zapakować się do samochodu, usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Gdy wyjąłem go z kieszeni chyba trochę przyciasnych spodni zobaczyłem ciąg cyferek, które nie były w żaden sposób zapisane. Zazwyczaj tego nie robiłem, lecz teraz coś podpowiadało mi, że powinienem odebrać. Dlatego też tak właśnie zrobiłem.

— Cieszę się, że dobrze wybrałeś, Luhan hyung. — W słuchawce rozległ się głos, który już na początku zapadł mi w pamięć. Nie pomyliłbym go z żadnym innym, bo tylko ten wywoływał na moich ustach tak szczery uśmiech. Tylko Baekhyun potrafił tego dokonać.

— To samo mógłbym powiedzieć tobie, Baekhyun — oznajmiłem, jednocześnie otwierając pojazd i wsiadając do niego. Drzwi pozostawiłem otwarte, żeby nie robić niepotrzebnego hałasu i nie zagłuszać jego głosu. Był zbyt pociągający.

— W takim razie co powiesz na spotkanie i uczczenie naszych dobrych wyborów, hm?

Prawie natychmiastowo chciałem wykrzyczeć i oznajmić mu moją zgodę, bo jak mógłbym odmówić? Ale nie zrobiłem tego. Postanowiłem podroczyć się, chociaż byłem niemal pewien, że Baekhyun od razu wiedział co powiem. Było to aż nadto oczywiste. Ja byłem oczywisty. Każde moje zachowanie również. Odczekałem więc nieco krócej, niż planowałem, dosłownie po chwili wypowiadając słowa, jakie prędzej czy później ujrzałyby światło dzienne.

— Z wielką przyjemnością, Baekhyunnah.

Pierwszym krokiem było spotkanie w kinie. Właśnie podczas tej randki miałem odkryć to, jak bardzo pożądałem Baekhyuna, chociaż był to dopiero początek.

4.

Następnego dnia Baekhyun przyjechał po mnie punktualnie o szesnastej. Widząc uśmiech goszczący na jego twarzy i odczuwając niezaprzeczalną pewność siebie, speszyłem się trochę. Nadal nie do końca wiedziałem, czy dobrze robiłem. Tak naprawdę nie znaliśmy się w ogóle, a ja bez chwili zastanowienia zgodziłem się jechać z nim na film, który sam wybrał. Co prawda nie sprawiał wrażenia jakiegoś psychopaty, ale mimo to nie czułem się pewnie wsiadając do jego samochodu. Po chwili jednak, kiedy położył dłoń na moim udzie i uśmiechnął się jeszcze radośniej, stwierdziłem, że naoglądałem się zdecydowanie zbyt wielu horrorów. Przecież Baekhyun taki nie był. Czułem, że będę mógł mu zaufać. W gruncie rzeczy, nie myliłem się. Przez całą naszą znajomość nigdy mnie nie zawiedzie, w prawdzie nie miał nawet czym, jednak nie grał to zbyt wielkiej roli.

Podróż do kina minęła nam głównie na rozmowie. Byun opowiadał mi o sobie, wspominał też o kocie, którego niedawno wziął ze schroniska. Widziałem wtedy, jak jego oczy zaczynały błyszczeć; pojawiały się w nich iskierki, nakazujące mi sądzić, że on naprawdę kochał swojego pupila. Wtedy wydał mi się być jeszcze lepszym człowiekiem. Fascynował mnie z chwili na chwilę coraz bardziej, a ja pochłonięty jego opowieściami, słuchałem, nie zwracając uwagi na nic innego. Liczył się tylko Baekhyun, jego zadbane dłonie zaciskające się na kierownicy, przyjemny głos i uśmiech, nigdy nie znikający z jego twarzy. Chciałem go poznawać coraz bardziej. Każdy szczegół z jego — jak twierdził — przeciętnego życia. Chciałem, by znalazło się w nim również miejsce i dla mnie. Chciałem być powodem, przez który w przyszłości nazwie je mianem najlepszego.

Film rozpoczął się o piątej po południu. Z popcornem, colą i naprawdę dobrymi humorami siedzieliśmy zapatrzeni na dość zabawną komedię. Baekhyun czasami śmiał się cicho, ja wówczas pragnąłem by zrobił to głośniej. By śmiał się tylko dla mnie, bo nie byłem w stanie pogodzić się z myślą o tym, że ktokolwiek inny mógłby usłyszeć tak piękny dźwięk. Sądziłem, iż powinien on być przeznaczony tylko dla mnie. To właśnie w tamtym momencie pragnąłem mieć Baekhyuna tylko dla siebie, a moja samolubność zaczęła wychodzić na pierwszy plan. Wkrótce jednak okazało się, że była to całkiem naturalna rzecz w obliczu chłopaka, ponieważ każdy, kto tylko znajdował się w jego obecności marzył o posiadaniu go na wyłączność. Zupełnie, jak rzecz myślałem czasami, jednak sam Baekhyun powiedział mi pewnego dnia, że to wcale nie tak. Ludzie pragnęli go, przywłaszczali sobie, sądząc, że on już dawno jest ich, a w rzeczywistości Byun oddalał się od nich coraz bardziej. W moim przypadku było podobnie, dlatego bałem się, że wkrótce go stracę.

Jakoś w połowie seansu poczułem dłoń sunącą po moim udzie. Był to naprawdę delikatny dotyk, sprawiający jednak niesamowitą przyjemność. Poddałem się temu odczuciu, przymykając delikatnie oczy i odchylając głowę do tyłu. Doskonale wiedziałem kto był sprawcą szybszego bicia mojego serca. Nie musiałem się nawet nad tym zastanawiać, dlatego nie przerywałem mu czekając na rozwój wydarzeń. Chwilę później poczułem, jak chwyta za suwak moich spodni i rozpina rozporek. Nie powstrzymałem go. Ponownie.

Łamałem tym samym wszystkie moje dotychczasowe zasady, a jednocześnie nie odczuwałem w związku z tym żadnych wyrzutów sumienia. Czułem się dobrze pozwalając Baekhyunowi na to, co chciał robić, bo tak naprawdę mnie samemu bardzo się to podobało. Wiedziałem też, że pakowałem się w pewnego rodzaju związek bez jakichkolwiek perspektyw, jednak znowu, nie miałem kompletnie nic przeciwko temu. Baekhyun pociągał mnie, ja zresztą jego chyba też. Pożądaliśmy siebie, więc dlaczego miałbym to psuć?

Następnym co pamiętam była dłoń zaciskająca się, przez materiał bokserek, na mojej męskości. Szybko zasłoniłem swoje usta ręką, jednak byłem pewien, że przynajmniej kilka osób usłyszało, jak szybko nabrałem powietrza w płuca, które w tamtej chwili odmawiały mi posłuszeństwa zupełnie tak, jak reszta ciała.

Zachowywałem się zdecydowanie zbyt głośno i byłem niemal stuprocentowo przekonany, że za chwilę ktoś zobaczy co robiliśmy. Jedynym, co dawało nam znikome szanse na uniknięcie złapania na gorącym uczynku był fakt, iż zajmowaliśmy miejsca w ostatnim rzędzie, w rogu sali. Dopiero kiedy to zauważyłem, zorientowałem się też, że Baekhyun prawdopodobnie zaplanował to, co teraz robiliśmy. Specjalnie posadził mnie w samym rogu, żebym nie zwrócił uwagi zbyt wielu osób.

— Zaplanowałeś to — oznajmiłem niemal z wyrzutem, ale mimo to, nie odsunąłem od siebie jego ręki.

On natomiast wykorzystał moje zdezorientowanie i włożył ją pod bieliznę, uśmiechając się przebiegle. Gdy chwycił moje przyrodzenie i przesunął kciukiem po czubku, spojrzałem na niego, jednak nie do końca potrafiłem określić, co wyczytał z mojej miny. Kompletnie nie potrafiłem się skupić, o filmie już nie wspominając.

— Przecież ci się podoba, hyung. — Stwierdził poruszając dłonią i uważnie obserwując moją reakcję.

Tak naprawdę na jego poczynania istniała tylko jedna, a przynajmniej według mnie tak było, bo nie miałem pojęcia co innego mogłem zrobić. Dlatego też zacisnąłem dłoń na zajmowanym fotelu i ponownie zamknąłem oczy, pozwalając mu robić to, co chciał. Moim jedynym zadaniem pozostała próba bycia cicho, chociaż wydawało mi się, że właśnie to było najtrudniejsze. Baek natomiast po jakimś czasie przyśpieszył ruchy ręki, doprowadzając mnie na skraj wytrzymałości. Nie mogłem uwierzyć w to, co ten chłopak ze mną robił. W normalnych okolicznościach zdecydowanie nie pozwoliłbym na coś takiego, a przecież teraz siedziałem z rozsuniętymi nogami i nie robiłem zupełnie nic, by go powstrzymać. Tak właściwie to powiedziałbym, że zachęcałem go do dalszych poczynań. Luhan, ty cholernie uległy człowieku.

Hyung... — Drgnąłem, gdy poczułem jego oddech na mojej szyi. Był zbyt blisko. Zdecydowanie zbyt blisko.

— M-mhm?

— Dojdziesz dla mnie? — szepnął mi wprost do ucha, wywołując dreszcze, przebiegające po moich plecach. Wariowałem i doskonale wiedziałem, że mój koniec był bardzo blisko, a o powstrzymywaniu się nie było nawet mowy.

— Ale...

— Spokojnie, o wszystko zadbałem, hyung. Nie denerwuj się — oznajmił, wyciągając paczkę chusteczek. Nie wiem dlaczego, ale uznałem to za urocze. Baekhyun cały był uroczy. — No już, dojdź dla mnie — powtórzył, przeciągając nieco kluczowe słowo. Okej, był również serio pociągający.

W chwili, gdy o tym pomyślałem, niemal zachłysnąłem się powietrzem, kiedy znowu przesunął kciukiem po samym czubku, tym razem jednak naciskając nieco mocniej. Chwilę później zaczął poruszać dłonią szybciej niż wcześniej. Próbowałem być cicho, próbowałem nie zwracać na siebie uwagi, próbowałem też oddychać nieco spokojnej, jednakże żadna z tych rzeczy nie wychodziła mi tak, jak tego chciałem. To było zdecydowanie zbyt intensywne. Wszystkie te doznania i Baekhyun będący kołem napędowym całego zdarzenia działały na mnie zdecydowanie za bardzo. Nieustannie spychały mnie w stronę bezapelacyjnie kulminacyjnego momentu, a ja nie byłem w stanie tego powstrzymać. W końcu doszedłem, brudząc swoją bieliznę i rękę chłopaka. Następnie zsunąłem się lekko z fotela, na którym siedziałem i bezskutecznie dążyłem do uspokojenia swojego oddechu. Nie spodziewałem się żadnej z rzeczy, które Baekhyun zrobił, a był to jedynie pierwszy z przykładów tego, jak nieprzewidywalny mógł być.

— Dziękuję, hyung — powiedział z uśmiechem na ustach, w następnej chwili podając mi paczkę chusteczek.

3.

Kilka dni później to ja wyszedłem z inicjatywą. Zadzwoniłem do niego z propozycją spotkania, oczywiście jąkając się, bo przecież bez tego nie mogło się obyć. Mówiłem wtedy zbyt szybko, całkowicie niewyraźnie i chaotycznie. Przez co do tej pory uważam, że Baekhyun cudem mnie zrozumiał. Cóż, przynajmniej w jakimś stopniu.

— Jeśli chodzi ci o spotkanie, hyung, to tak. Zgadzam się — oznajmił, a ja byłem niemal stuprocentowo pewien, że w tamtej chwili ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. Cudownie.

W końcu jednak ustaliliśmy, że dobrym pomysłem będzie jeśli wybierzemy się biegać. Byun powiedział mi wcześniej, że lubił to robić, dlaczego więc mielibyśmy szukać czegoś innego? Poza tym, gdzieś w głębi serca, liczyłem, że może ubierze coś obcisłego, a ja będę miał na co popatrzeć. Nie wziąłem jednak pod uwagę tego, iż już pół godziny po rozpoczęciu naszych ćwiczeń, utracę wszystkie siły i jedynym o czym zacznę myśleć będzie szybki odpoczynek.

— Już się zmęczyłeś, hyung? — zapytał, uśmiechając się szeroko, przez co musiałem odwrócić wzrok, bo w przeciwnym razie, moja twarz spotkałaby się z chodnikiem, a tego nie chciałem.

Zauważałem, że tak naprawdę uwielbiałem w Baekhyunie dosłownie wszystko.

Jego gładkie dłonie, które przez tych kilka spotkań dotykały mojego ciała wiele razy. Słodki głos, sprawiający samą przyjemność podczas jego słuchania, a także prawie lśniący uśmiech, który mógłbym podziwiać całymi dniami. Jednakże, przede wszystkim, ubóstwiałem to, jak mnie nazywał i pomimo tego, że dla niektórych zwykłe „hyung" mogłoby nic nie znaczyć, na mnie wywierało ono naprawdę duży wpływ. Uwielbiałem, gdy tak mówił i chciałem, aby robił to zdecydowanie częściej.

— Myślałem, że masz lepszą kondycję — dodał, a po chwili zaśmiał się, uciekając mi.

Przez chwilę poczułem się dosłownie tak, jakbyśmy znajdowali się w jednym z najbardziej tandetnych romansów, w którym to główni bohaterowie gonią się z wielkimi uśmiechami na twarzach w akompaniamencie jakiejś wesołej melodii. Oczywiście, wszystko to musiałoby obowiązkowo zostać spowolnione, by jeszcze lepiej oddać magiczność tego konkretnego momentu, a ja nadal nie pozostałbym wzruszony, bo żadna z tych rzeczy kompletnie mnie nie interesowała. Tutaj właśnie, chociaż raczej dopiero w momencie, w którym ruszyłem za Baekhyunem, doskonale widać, jak bardzo sam sobie zaprzeczałem. Tak naprawdę nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego i aż do tamtego spotkania z Byunem byłem tego stuprocentowo pewien. Dopiero, kiedy w końcu go złapałem, a on w dalszym ciągu radośnie się śmiał zobaczyłem, że wszystko, co robiłem w jego obecności nabierało sensu nawet, jeśli wcześniej zupełnie go nie posiadało. Dlatego postanowiłem nie przejmować się tym, co nastanie później i żyć chwilą, bo w obecności Baekhyuna wreszcie było to możliwe.

Nie zwracając żadnej uwagi na ludzi przechodzących obok nas, na ich ciekawskie, a później prawdopodobnie zniesmaczone spojrzenia, przyciągnąłem Baekhyuna do siebie i pocałowałem go. Z początku była to raczej delikatna pieszczota, ledwo stykających się warg, jednak później przerodziła się ona w coś bardziej pasjonującego. Byun objął mnie za szyję i wplótł palce w moje włosy, oddając łapczywie pocałunek, mimo to nadal pozwalając mi kontrolować sytuację. Tym razem nie zaskoczył mnie nagłym przejęciem dominacji, ani czymś, czego bym kompletnie się po nim nie spodziewał.

Całowaliśmy się, dzieląc ze sobą ten niemal intymny moment, a kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie, jego uradowane spojrzenie było jedynym, co dla mnie istniało.

2.

Jakiś czas później, spotkaliśmy się na dość neutralnym gruncie. To znaczy takim, który w dość znaczny sposób uniemożliwiał nam dobranie się do siebie; mi do ust Baekhyuna, które od ostatniego czasu okupowałem bardzo często, a jemu do moich spodni, będących jego największym celem. Oboje zgodnie przyznaliśmy, że powinniśmy wybierać takie miejsca, w których zazwyczaj jest więcej osób, ponieważ w przeciwnym wypadku nie robimy niczego innego niż całowanie się, obmacywanie w każdym możliwym znaczeniu tego słowa lub po prostu sprawianie sobie przyjemności w różnych sposób, a przecież nie tylko o to chodzi. Czasami wystarczały nam zwykłe rozmowy, mogliśmy wówczas poznać siebie jeszcze lepiej, a zarazem spędzić czas w trochę inny sposób, niż robiliśmy to zazwyczaj. Chociaż miałem wrażenie, iż jakkolwiek bardzo byśmy nie próbowali, zawsze — być może nieco podświadomie — znajdziemy sposób, aby choć na kilka sekund móc się pocałować albo zwyczajnie przytulić.

Właściwie w dalszym ciągu nie byliśmy razem. Żaden z nas nie zaproponował rozpoczęcia prawdziwego związku, który wiązałby się z niepisanymi obowiązkami. Z drugiej strony to też nie działało jak zwykła znajomość, bo często robiliśmy rzeczy, których tylko znajomi robić nigdy nie powinni. Jednak bez względu na relację, która łudząco przypominała otwarty związek, my nie mieliśmy nikogo oprócz siebie. Ja nie sypiałem z innymi, Baekhyun też nie. Prawdę mówiąc, my również nie kochaliśmy się ze sobą, o ile w tym przypadku nazywanie tego w taki sposób było odpowiednie. W każdym razie robiliśmy różne rzeczy, ale do tego jeszcze nie doszliśmy.

Tutaj właśnie rodził się pewnego rodzaju problem, oczywiście tylko i wyłącznie w mojej głowie, bo nigdy otwarcie nie rozmawialiśmy o tym, w jaki sposób nasze zbliżenie miałoby wyglądać. Poza tym, swoje ciała znaliśmy prawdopodobnie lepiej niż niejedna para z dość długim stażem. Tak czy inaczej, często zastanawiałem się, kto będzie sprawował nad wszystkim kontrolę.

Baekhyun co prawda inicjował naprawdę wiele, jednak pomimo tego wszystkiego, jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić go w tej konkretnej roli typowego faceta. Jednakże sam siebie również nie stawiałem w roli „kobiety". Tak naprawdę, niezależnie od tego, ile razy rozważałem każde za i przeciw, nie byłem w stanie jednoznacznie przyporządkować każdemu z nas określonej roli. Może to i dobrze?

Hyung? — Słysząc głos Baekhyuna, przerwałem swoje wcześniejsze przemyślenia i spojrzałem na niego. — Chcesz jeszcze jednego? — zapytał, wskazując na moją pustą już szklankę, w której jakiś czas temu znajdował się naprawdę dobry drink.

— Poproszę — odpowiedziałem, uśmiechając się do niego, on zrobił to samo, po czym wstał od stolika, przy którym siedzieliśmy.

— Przyniosę nam.

Chłopak, tak, jak powiedział, poszedł do baru zamówić nam kolejne drinki, ja natomiast rozejrzałem się po pomieszczeniu. Był to niewielkich rozmiarów bar, urządzony w typowy dla takich miejsc sposób. Stoły były wykonane z drewna, zazwyczaj dla dwóch lub czterech osób. Większość z nich od dłuższego czasu była pozajmowana i nic nie wróżyło tego, by miały zostać zbyt szybko zwolnione. Z tego co mówił mi Baekyun, ludzie tutaj spędzali długie godziny, przy okazji grając w automaty ustawione niedaleko wejścia. Wbrew pozorom było to dość spokojne miejsce. Nikt raczej się nie awanturował, ani nie zachowywał zbyt głośno, pomimo procentów krążących w krwi każdego, a przynajmniej ja nic takiego nie zaobserwowałem. Co naprawdę mnie cieszyło, bo nie lubiłem jakichkolwiek sprzeczek czy bójek. Od zawsze należałem do ludzi wolących ciszę, za alkoholem też nie przepadałem, ale tutaj mieli trunki warte spróbowania. Poza tym nie planowaliśmy przecież się upić, prawda? Mieliśmy tylko spędzić czas w nieco innym miejscu niż zazwyczaj i robiąc nieco inne rzeczy. Taki był plan.

.....

— Baekhyunaah — chwyciłem chłopaka za rękę i chwiejnym krokiem próbowałem zaciągnąć go w stronę wyjścia z baru. — Musimy już iść.

— Jeszcze tylko jeden, hyuuung. Prooszę.

Byliśmy pijani. Wypiliśmy zdecydowanie zbyt wiele i chyba tylko ja resztkami świadomości zdawałem sobie z tego sprawę. Dla Baeka z kolei najlepiej by było, gdybym pozwolił mu tam zostać, a na dodatek umożliwił mu dobranie się do moich spodni. Pijany był jeszcze bardziej napalony, niż na trzeźwo, a to wcale dobrze dla mnie nie wróżyło.

Jakimś cudem jednak udało mi się dociągnąć go do taksówki czekającej na nas już od kilkunastu minut, a potem wepchnąć go do niej. Może niezbyt delikatnie, jednak byłem pewien, że i tak w razie czego nie będzie nic pamiętał, a co za tym idzie — mi się nie oberwie. Pijany Baekhyun traci rachubę czasu, pamięć z resztą też.

Kiedy wreszcie dość wkurzony kierowca z cholernie zmartwioną miną, ruszył w kierunku adresu, jaki mu podałem, Baekhyun wpakował mi się okrakiem na kolana i sugestywnie oblizał usta. Później położył dłoń na moim kroczu i zacisnął ją lekko, drugą natomiast objął mnie za szyję. Wiedziałem już, że znowu zostałem postawiony w sytuacji bez wyjścia. Poprzednim razem było chyba jednak nieco lepiej, bo ludzie byli zajęci czymś innym, a tutaj kierowca doskonale nas widział w lusterku. Mimo to przygryzłem swoje wargi, aby być możliwie najciszej. Baekhyun jednak zinterpretował to kompletnie inaczej. Albo po prostu uznał to za zachętę i pocałował mnie mocno.

Z początku próbowałem go jakoś zniechęcić, ale on praktycznie przykleił się do moich ust, przez co po chwili nie byłem w stanie się powstrzymać i zacząłem oddawać pocałunek, który z chwili na chwilę stawał się coraz bardziej namiętny. Ostatecznie wsunąłem dłoń pod bluzkę chłopaka i zacząłem przesuwać nią po jego plecach. Baekhyun wzdychał cicho, dalej miażdżąc w pocałunku moje usta, a ja mogłem przysiąc, że czułem na sobie wzrok trochę przerażającego taksówkarza, ale zignorowałem to i pogłębiłem naszą pieszczotę w chwili, gdy Baekhyun uchylił delikatnie usta.

Pijany, tracę panowanie nad sobą. Racjonalne myślenie zresztą też.

1.

Patrzyłem jak w ekstazie odchylał głowę do tyłu i pojękiwał cicho, nieustannie miarowo się unosząc. Sam poruszałem biodrami, trzymając dłonie na tych jego i zapewne zostawiałem tam ślady od zbyt mocnego zaciskania palców, jednak to w jakiś sposób sprawiało, że czułem się pewniej. Wiedziałem dzięki temu, iż Baekhyun mnie nie zostawi, ale też zdawałem sobie sprawę z tego, że w jakiś sposób pozostawiłem coś, co świadczyłoby o przynależności chłopaka do mnie i mojej do jego. Było to coś, co pozwalało mi po każdym spotkaniu w cierpliwości czekać na kolejne, bo wiedziałem, iż to właśnie do mnie wróci. Wiedziałem, że to ja daję mu spełnienie, a idealnym tego potwierdzeniem był moment, w którym przytulał się do mnie i dochodził z cichym jękiem, najczęściej zduszonym przez nasze wargi, pochłonięte namiętnym pocałunkiem.

Od naszego pierwszego spotkania minął już prawie rok, a ja nadal pamiętam jego spojrzenie i uśmiech, którym wtedy mnie obdarzył. Pamiętam nasz pierwszy pocałunek, pierwsze zbliżenie w kinie i spotkanie, które po raz pierwszy zakończyliśmy w łóżku. Dzieliliśmy ze sobą naprawdę wiele wspólnych wspomnień, a także doświadczeń, jakich nie zdobyłbym z nikim innym. Baekhyun był specjalną osobą w moim życiu, a zajmując w nim najważniejsze miejsce nigdy nie usłyszał ode mnie wyznania miłości. To nie było dla nas. To jeszcze nie był ten czas, ani odpowiednia chwila.

Tak naprawdę, czasami myślałem, że i my być może kiedyś mieliśmy dowiedzieć się czym ona była, i jak wyglądała. Może mieliśmy być kochani. Przez siebie nawzajem, bądź przez całkowicie kogoś innego. Teraz jednak w zupełności wystarczały nam nasze ciała. Dzięki nim osiągaliśmy spełnienie i euforię, o których nie marzyliśmy, a już na pewno nie podczas pierwszej randki. Wówczas zbliżyło nas pożądanie, rozłączyć może również tylko ono.

0.

Oto kolejny z oneshotów napisanych już jakiś czas temu. Mam nadzieję, że Sugar and Spice przypadnie Wam do gustu, a oprócz tego dziękuję za wszystkie gwiazdki i zapraszam do komentowania! Chciałabym poznać Wasze opinie na temat moich opowiadań ^^ ☆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro