Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Frozen seconds ☆ kaisoo

Jego sekundy uciekały w zastraszającym tempie. Moje natomiast były doszczętnie zamrożone.

/ kaisoo / angst, dramat, romans /

☆★☆

13 grudnia 2015

Była zima.

Patrzyłem na niego, co jakiś czas poprawiając kołdrę zsuwającą się z jego coraz chudszych łopatek. Oddychał spokojnie, a klatka piersiowa unosiła się miarowo, stwarzając pozory normalności tej sytuacji. Wyglądał całkiem zdrowo i nawet dość mocno rzucające się w oczy wychudzenie nie było przez to aż tak martwiące. Leżał wtulony we mnie, a ja widziałem tylko jego, bo był kimś, dla kogo oddałem całe swoje życie, a teraz patrzyłem jak uchodzi ono z mężczyzny, którego kochałem.

Miałem świadomość, że każdy kolejny dzień może rozpocząć się dla niego wschodem, ale pozbawiony będzie zachodu. Zamiast niego nastanie koniec, bo Do Kyungsoo umierał.

15 grudnia 2015

Chciałbym móc powiedzieć, że szczęśliwe chwile u boku Kyungsoo trwały wiecznie.

Chciałbym mieć świadomość, że nie zakończą się one nigdy, a my będziemy cieszyć się szczęściem aż do końca życia, które miałoby trwać dla nas bardzo długo. Chciałbym też zobaczyć, jak mój ukochany się starzeje. Usłyszeć, jak mówi, że miał dobre życie. Że niczego nie żałuje, a moja miłość była dla niego wszystkim, czego potrzebował. Marzę o tym, by istnieć w świecie, w którym słowa „kocham cię" wystarczą. Jednak tak nie jest.

Świadomości nie posiadam żadnej; odeszła ona wraz z wynikami testu, który zrzucił na mnie piętno mordercy. Szczęście już dawno nas opuściło, a jedynym co posiadaliśmy była pustka w portfelu. Nie będę też miał możliwości ujrzenia zmarszczek i uśmiechu na twarzy Soo, bo nie jest mi to dane. Nie powiem, że nadal kocham go tak samo jak kilkanaście lat temu, a on nie oznajmi, że jego życie było dobre. Będzie żałował. Wszystkiego czego tylko mógłby żałować, być może nawet mojej miłości, która nigdy nie będzie w zupełności wystarczała, tak samo, jak wyznania miłości.

Bo kiedy świat, o którym marzę zacznie istnieć, my już dawno pozostaniemy zapomniani.

16 grudnia 2015

Moje marzenia umierały. Było ich coraz mniej, niemal tak jak Kyungsoo. Chudł w oczach, a jedynym co było kurewsko zauważalne, były jego wystające obojczyki, biodra, żebra i każda cholerna kość, która powinna być skryta pod zdrową skórą i warstwą tłuszczu, która u niego nie istniała.

Uśmiechał się i wmawiał mi, że wszystko jest w porządku.

- Nic mi nie jest, Jonginnie - powiedział, kiedy w końcu kaszel przestał zabierać mu dech w płucach.

Nie odpowiedziałem nic. Łzy natomiast zebrały się w moich oczach w momencie, w którym przytuliłem go do siebie, a jego kości niemal wbiły się w moje ciało. Chciałem płakać. Krzyczeć. Błagać, aby ktoś zwrócił mu życie, bo ja nie potrafiłem i to bolało najbardziej. Zdradziłem, zaraziłem, a on wybaczył.

Ja zabiłem.

20 grudnia 2015

Lekarze mówią, że choroba rozwija się w zaskakującym tempie. Jak to określili „etap początkowy" już się zakończył, a stale podwyższona temperatura, wzmożona potliwość, czy zaczerwienienia na skórze potwierdziły tylko obecność choroby. Ilość limfocytów ulegała drastycznemu spadkowi. Odporność Kyungsoo była równa niemal zeru.

Widziałem jak zniósł zwykłe przeziębienie. Cierpiał niewyobrażalnie, a ja nie mogłem mu pomóc. Patrzyłem na ból widoczny na jego twarzy ze świadomością, że to moja wina.

Płakałem przez całą noc, bo nie byłem w stanie znieść mojej bezradności.

26 grudnia 2015

Święta spędziliśmy w szpitalu.

Okazało się, że Kyungsoo musi zostać pod obserwacją i stałą kontrolą, bo zwykła choroba mogłaby go zabić. Siedziałem przy nim tak długo jak mogłem, nie chcąc opuszczać jego boku, bo wiedziałem, że następnego dnia może już nie otworzyć oczu. Wiedziałem, że każda sekunda może być tą ostatnią, a ja nigdy więcej nie będę w stanie spojrzeć w jego piękne, czekoladowe tęczówki, niegdyś niosące szczęście. Dzisiaj ukazywały jedynie marnotę pod każdym względem. Mimo to, kochałem je bardziej niż cokolwiek innego.

Bo on nadal był moim Kyungsoo. Z tym, że ja byłem teraz jego zabójcą.

1 stycznia 2016

Nowy rok powitaliśmy czułym pocałunkiem na szpitalnym łóżku. Kyungsoo odsunął się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy. Wiedziałem, że on wiedział. Czuł to dokładnie, całym sobą, a ja zacisnąłem dłonie w pięści, próbując nie ukazać po sobie tego, jak wielki był mój smutek.

- Jonginnie, nie zostało nam zbyt wiele czasu - wyszeptał, gładząc dłonią mój policzek. - Chcę, żebyś wiedział jak bardzo cię kocham. Nie możesz o tym zapomnieć, dobrze?

Kiwnąłem głową i pocałowałem go w czoło. Chwilę później kaszel ponownie próbował zabrać mojemu ukochanemu dostęp do tlenu. Siedziałem przy nim, obejmując chude ciało w pasie i gładząc lekko jego bok.

Znowu tylko patrzyłem.

8 stycznia 2016

Wróciliśmy do domu.

Kyungsoo tego chciał. Nie słuchał mojego namawiania. Pragnął uciec z daleka od szpitala, ale chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że przebywanie w nim, jako jedyne może pomóc mu uniknąć chorób; przynajmniej w minimalnym stopniu. Mówił, że chce spędzić prawdopodobnie swoje ostatnie godziny w naszym mieszkaniu i żyć tak, jakby wszystko było w idealnym porządku. Jakby nie był chory. Jakbyśmy oboje nie byli pozytywni. Jakby on nie umierał.

Jednak nie było tak jak Soo tego chciał! Nic nie było tak jak powinno, a bagatelizowanie powagi sytuacji nigdy nie przynosiło oczekiwanych skutków. Powiedziałem mu to.

- Przepraszam - było jedynym co wyszeptał łamiącym się głosem.

12 stycznia 2016

Jego urodziny.

Dzień ten powinien być radosny, prawda? Dlatego wstałem wcześniej niż zawsze. Tego jedynego, szczególnego dnia nie leżałem i nie obserwowałem ruchów klatki piersiowej Kyungsoo. Nie liczyłem jego oddechów i nie czekałem aż się obudzi. Wiedziałem, że w swoje urodziny mnie nie zostawi. Nie mógłby, a ja mu w to wierzyłem.

Przygotowałem jego ulubione danie i spakowałem prezent, którego nie pozwolił mu kupować. Zrobiłem to po kryjomu z nadzieją, że gdy już go dostanie, spodoba mu się. Później wróciłem do sypialni i niemal machinalnie zacząłem obserwować klatkę piersiową Kyungsoo. Przypominając sobie, o jego zapewnieniach, wyszedłem z sypialni i posprzątałem naszą kawalerkę. Wkrótce Soo obudził się. Wyszedł z sypialni, a ja zaśpiewałem mu urodzinową piosenkę, następnie podałem zapakowaną płytę jego ulubionego wykonawcy.

- Miałeś nic nie kupować, Jonginnie. Prosiłem cię o to - oznajmił, nie ukrywając swojego niezadowolenia.

Później pocałował mnie. Prezent odłożył delikatnie na biurko, stojące obok, następnie owinął ręce wokół mojej szyi i przylgnął do mnie. Nie przerywałem tego zbliżenia, pozwalałem mu badać językiem wnętrze moich ust, doskonale wiedząc, że przez ślinę nie jest w stanie mnie zarazić. Nigdy nie był, bo to ode mnie się zaczęło. Mimo to, chciał, abym wieczorem się z nim kochał.

Nie chował do mnie urazy, a ja chciałem pokazać mu, jak bardzo go kochałem. Kyungsoo jednak ciągle kłamał, chowając swoje samopoczucie pod sztucznym uśmiechem.

13 stycznia 2016

Rankiem stan Kyungsoo pogorszył się.

Kasłał praktycznie bez przerwy, miał wysoką gorączkę, a żadne z leków nie wykazywały działania. Patrzył na mnie zmęczonymi oczyma, jakby nieświadomie błagał o pomoc, mimo to, odmawiał jej na każdym kroku. Chciał tylko, abym nawet na chwilę od niego nie odchodził, cały czas, trzymając mnie dość mocno za rękę. Gładziłem go po szczupłej dłoni, chcąc w jakiś sposób dodać mu otuchy, kiedy kaszel znowu się pojawił.

Nie byłem w stanie patrzeć na jego cierpienie. Nienawidziłem samego siebie i doskonale wiedziałem, że to ja powinienem być na jego miejscu. To ode mnie się zaczęło i na mnie powinno się zakończyć. Jednakże to Kyungsoo był bliski śmierci. Jego sekundy ulatywały w niemal zastraszającym tempie, podczas gdy moje wydawały się być zamrożonymi w czasie.

- Włączysz płytę? - zapytał, a jego słaby głos wbił mi nóż w serce.

Niepewnie wstałem z łóżka, które zajmował i podszedłem do wspólnie kupionego odtwarzacza płyt, po czym uruchomiłem go. Z głośników popłynęła muzyka, a Soo zamknął oczy tak, jak zwykł to robić za każdym razem, kiedy wspólnie słuchaliśmy innych utworów.

Ponownie usiadłem obok niego i złapałem za chudą dłoń, splatając nasze palce razem. Kyungsoo zacisnął je na mojej ręce.

- Podoba mi się - wyszeptał, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.

Kilka sekund później ponownie wstrząsnął nim kaszel, brzmiący tak, jakby chciał wyrwać płuca z jego klatki piersiowej. Potem nastąpiła cisza. Inna od tej, towarzyszącej mi, gdy patrzyłem na niego podczas snu. Ta była pusta, a mimo to, przenikliwa.

To podczas niej uścisk na mojej dłoni zelżał w zupełności.

♥ Mam nadzieję, że opowiadanie spodobało Wam się ^^ Dopiero tutaj zaczynam dlatego też byłabym wdzięczna za szczerą ocenę, komentarze również są jak najbardziej mile widziane. Do następnego ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro