|52| MJ (Astro) +18
- Junnie, zrobisz mi masaż? - jęknęłam, próbując się przewrócić na plecy, co nie doszło do skutku przez okropny ból tej części ciała.
- Plecy cię bolą? Przynajmniej nie będziesz latała wokół mnie, jak przedszkolak. - zaśmiał się mój chłopak, prawdopodobnie wciąż patrząc w ekran swojego telefonu.
- Ale jutro są mistrzostwa! Jak ja pobiegnę?
Od dzieciństwa bieganie było moją pasją i marzeniem, które teraz się spełniło. Jestem w kadrze narodowej, a jutro są Mistrzostwa Azji w lekkoatletyce. Mój chłopak, Myungjun jest fizjoterapeutą i odpowiada za kontuzje wśród naszych zawodniczek. Usłyszałam, jak odkłada urządzenie i wzdycha. W końcu się pozbędę tego koszmaru!
- Idę po ręczniki i olejek.
Z wielką trudnością się podniosłam, zdjęłam stanik, by nie zamoczyć go w tłustym płynie i klapnęłam z powrotem na łóżko. Zamknęłam oczy, próbując myśleć o czymkolwiek miłym, by zapomnieć o towarzyszącym bólu. Po chwili usłyszałam kroki i dźwięk odkładanych przedmiotów. Sycząc znowu się podniosłam, by można było pode mną położyć ręczniki. Złapałam jego pożądliwy wzrok, spoczywający na moich piersiach. Całe szczęście, że za masaże w naszej drużynie nie odpowiada on, tylko inna masażystka. Nie mogłabym chyba znieść myśli, że mój chłopak przebywa sam w towarzystwie innych nagich kobiet. Już i tak czasem odczuwam ukłucie zazdrości, gdy je dotyka, ale staram się to kontrolować, to jego zawód. Położyłam się z powrotem, opierając podbróbek o zwinięty ręcznik. Poczułam na plecach coś przyjemnie ciepłego i wilgotnego, po czym jego ręce rozsmarowały owy płyn. Napięte mięśnie bolały pod mocniejszymi uciskami i wbijanymi palcami, ale czułam, jak się rozluźniam. Tego mi było trzeba, relaks, przyjemny masaż i obecność mojego ukochanego.
- Jeszcze tu. - wskazałam na dolny odcinek pleców, gdzie masaż nie działał tak jak na ich górną część. Po kilku minutach czułam się jak nowonarodzona. Ostrożnie wstałam, zabierając ręcznik, zakrywając się nim, by nie kusić chłopaka, jednak chyba już za późno.
- Co powiesz na wspólny prysznic? - wyszeptał uwodzicielsko, muskając wargami moje ucho. Moje podniecenie brało górę, ale starałam się je zignorować.
- Myungjun, ja jutro mam zawody. - odpowiedziałam, odchylając głowę do tyłu, by miał większy dostęp. Mówię co innego, a robię co innego.
- Postaram się być delikatny, by cię jutro nic nie bolało. - zaśmiał się, przejeżdżając ustami po moim policzku. Nie oprę się mu. Cmoknęłam go w usta i skierowałam się w stronę łazienki. Rzuciłam ręcznik i zaczęłam się rozbierać z pozostałej bielizny, Jun wszedł już bez ubrań, w samych bokserkach. Włączyłam wodę w kabinie przysznicowej i weszłam tam, po mnie mój chłopak całkiem nagi. Zagryzłam wargę, patrząc na jego idealne ciało. Jednak najpierw musiałam zmyć olejek ze swoich pleców. Kim wziął żel, nałożył trochę na rękę i rozsmarował na moim ciele. Czułam, jak jego twardniejący członek ociera się o moje pośladki, jęknęłam cicho, czując narastające przyjemne uczucie w podbrzuszu. Zmyłam pianę pod gorącym strumieniem, gdy chłopak przyparł mnie do zimnych kafelek. Objęłam jego szyję rękami, patrząc intensywnie w jego ciemne oczy, prawą nogę objęłam go w pasie. Złączyliśmy nasze wargi w gorącym pocałunku, zbliżył swoje ciało do mojego i powoli wszedł we mnie. Jęknęłam w jego usta, próbując wypchnąć jego język. Zaczął się poruszać, złapał mnie mocniej, byśmy stali stabilnie, oparłam głowę o kafelki, gdy zaczął schodzić wargami niżej. Intensywne otarcia i uderzenia jego członka we mnie przyprawiały mnie o dreszcze i niekontrolowane dźwięki, wydostające się z moich ust. Chłopak przejechał językiem po moich stwiardniałych, wyraźnie odznaczających się sutkach, jęknął razem ze mną, uderzając mocniej. Kurczowo chwytałam go za włosy, plecy, wbijałam paznokcie w jego skórę, zostawiając czerwone ślady. Moją skórę znaczyła gęsia skórka, dotyk zimnych płytek o rozpalone ciało. Przyspieszał i zwalniał, nie odrywając ode mnie ust, całując każdy milimetr mojej twarzy i górnej części ciała. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej swojego ciała, zachłannie całując i głośno jęcząc, co powoli przeradzało się w okrzyk rozkoszy.
- Opp-pa! - wyjęczałam, znów łącząc nasze wargi, jego sapanie i szeptanie mojego imienia szybciej doprowadzało mnie do tego stanu. Jeszcze trochę, jeszcze kilka pchnięć... Przyjemne ciepło rozlało się we mnie, doprowadzając mnie do obłędu. Krzyknęłam, gwałtownie wciągając powietrze, wyginając plecy w łuk, które na szczęście już nie bolały. Chłopak dodał jeszcze kilka pchnięć i wyszedł ze mnie, tryskając białą mazią na mój brzuch. Próbowałam uspokoić oddech, delikatnie muskając jego usta, całując jego policzki, nos, czoło.
- Kocham cię, jagiya. - wyszeptał, całując moje czoło i patrząc w moje oczy. Cmoknęłam go jeszcze raz, odpowiadając:
- Ja też cię kocham, skarbie.
Umyliśmy się do końca i naszykowaliśmy do spania. Jutro jest wielki dzień.
***
- Miało nie boleć. - warknęłam cicho, rozmawiając z moim chłopakiem przez trybuny.
- Przeżyjesz. A teraz leć, dasz radę! - powiedział i cmoknął mnie w nos. Posłałam mu uśmiech i pobiegłam do szatni. Ostatnie ćwiczenia na rozgrzewkę i byłam gotowa. Została ostatnia konkurencja: sztafeta 4x400m. Spojrzałam na moje koleżanki z drużyny. Wszystkie były skupione, ale rozluźnione. Skierowałam wzrok przed siebie. W biegu na 800 metrów niestety mi nie poszło, zajęłam 4 miejsce, ale jest tu szansa. Wszystkie drużyny wyszły przed światło reflektorów, przed oczy tysięcy kibiców. Uśmiechnęłam się, widząc tyle radosnych twarzy, mnóstwo koreańskich flag, wzniesionych do góry. Ustawiłam się z boku na trawie, biegłam jako ostatnia. Na tor już weszły pierwsze zawodniczki. Pokazałam Sunyeon uniesione kciuki. Wierzyłam w nie i wierzyłam w siebie. Głos z głośnika nakazał zająć wszystkim pozycję. Spojrzałam na skupiony profil dziewczyny. Musi wyprowadzić przewagę, albo chociaż trzymać się blisko pierwszej.
- Ready? - wydał komendę niski Japończyk po boku.
- Set! - wszystkie zawodniczki uniosły biodra w górę. Serce zaczęło mi bić szybciej. Zwątpienie próbowało dostać się do mojego umysłu, ale starałam się je odepchnąć.
- Go!
Wszystkie dziewięć zawodniczek ruszyło pędem, ku zwycięstwu. Na prowadzenie wyszła Suyeon, utrzymywała je przez prawie cały dystans, jednak straciła ułamki sekundy pod koniec. Kolejna ruszyła Jisoo, z niewielką stratą do pierwszej Hinduski. Nie udało jej się wyprzedzić pierwszej zawodniczki, ale nie zaliczyła strat. Jiseol próbowała nadrobić przewagę, ale się jej nie udawało, stanęłam na początku strefy zmian, podskakując i klepiąc mięśnie nóg, by być w gotowości. Gdy zza zakrętu wyłoniła się koleżanka z drużyny, powoli ruszyłam do przodu, wyciągając przeciwną rękę do tej, w której ona trzymała pałeczkę. Już miałam ją złapać, gdy ta się wyślizgnęła. Udało mi się ją złapać, ale straciłam na tym, wyprzedzona przez dwie kolejne zawodniczki. Głodna zwycięstwa, z adrenaliną buzującą w całym ciele, ruszyłam jak zaprogramowana maszyna, bestia, która goni ofiarę. Wcześniej przegrałam, ale teraz nie mogę. Chinka wyprzedzona, Tajka wyprzedzona, została tylko ta Hinduska. Dystans do mety coraz mniejszy, zmusiłam siebie do jeszcze większego wysiłku, chociaż ciało już krzyczało wszystkimi mięśniami, że koniec. Ale się nie poddawałam. Ostatni zakręt, niecałe 100 metrów, 90, 80... Już nie czułam zmęczenia, smak tak bliskiego zwycięstwa zagłuszał wszelki ból. Na ostatnich 10 metrach wyprzedziłam liderkę biegu i ruszyłam do mety, nie dając sobie wydrzeć tego. Padłam jak długa po przekroczeniu linii mety. Byłam spokojna. Udało się. Poczułam jakiś ciężar na moim ciele, wysiłek dał się we znaki, traciłam świadomość, co się dzieje. Trybuny trzęsły się z radości kibiców.
- Yoona, jesteś wielka! - usłyszałam krzyk... Jisoo. To one rzuciły się na mnie, z radości. Zwyciężyłam. Zwyciężyłyśmy. Wstałam z trudem, zostałam otoczona przez moje koleżanki, trenera, kadrę z innych dyscyplin, "szare korzenie bujnych kwiatów", czyli statystyków, lekarzy, asystentów. Ktoś przyciągnął mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku.
- Wiedziałem, że dasz radę. - usłyszałam szept, to był Myungjun. Gardło mnie paliło, nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu, ale byłam szczęśliwa. Przyniesiono nam nasze flagi, założyłam ją na plecy i ruszyłam w triumfalnym pochodzie po bieżni. W moich oczach zabłysły łzy szczęścia, tyle wspierających kibiców, ludzi, a ja, wraz z dziewczynami mogę wszystkich zadowolić. To było piąte złoto w dzisiejszym dniu, dziewiąty medal dla Korei.
***
- Igisanggwa imameuro chungseongeul dahayeo
Goerouna jeulgeouna nara saranghase!*
Z dumą i radością odśpiewałyśmy nasz hymn. Dzisiaj my triumfujemy, zaklaskałam z całym stadionem kibiców, dziękowali nam za tyle emocji. Zeszłam z podium, czując cudowny ciężar zwycięstwa. Jun podszedł do mnie i znów przytulił.
- Jesteś najlepsza, jagiya. - wyszeptał, smakując naszą bliskość i wspólną radość.
*Z takim duchem i takim sercem w pełni się oddajmy,
czy w troskach, czy w radości, kochaniu naszego kraju! ~hymn Korei Południowej
Dla TaCoLubiKpop
Idk ja się kilka dni męczyłam nad sceną seksu, a jak doszło do mistrzostw i ledwo się zahamowałam, bo 500 słów poszło na nie XD
Ja już nie umjem pisać, sceny +18 to nie to samo co kiedyś
Muszę odpocząć
Może coś się z shotów pojawi, ale nie obiecuję, musze się zregenerować do pisania ich
Przepraszam, jeśli czekacie na swoje zamówienie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro