|49| Jongtae (Jonghyun x Taemin) (SHINee)
Siedziałem na fotelu w garderobie, patrząc tępo w ziemię. Czekaliśmy na nasz pierwszy koncert po ostatnim comebacku. W mniejszym składzie. Ile to już minęło? Sześć miesięcy? Sześć miesięcy bez najlepszego przyjaciela. Bez wspaniałego wokalisty. Bez anioła. Wierzę, że hyungowi jest tam u góry lepiej, że jest wśród nas i nas wspiera. Ale dalej nie umiem się pogodzić z tą stratą. Czuję się źle, że nic nie zauważyłem. Po kilku miesiącu zdecydowaliśmy kontynuować karierę, ponieważ nic nam nie da rozpaczanie. Płacz nie przywróci mu życia, a on na pewno by nie chciał, byśmy my, jak i Shawole płakali za nim, tylko go miło wspominali i żyli dalej.
-Za pięć minut zaczynamy. Chodźcie już na backstage. -zza drzwi wychylił się nasz manager i ciepło uśmiechnął. Westchnąłem. Udawałem cały czas, że wszystko jest w porządku, że mogę kontynuować działalność z SHINee. Tak naprawdę płakałem po nocach, tęskniłem za nim. Chciałbym go teraz przytulić. Poczuć jego zapach. Usłyszeć jego ciepły głos. Jednak nie chciałem zawieść zespołu i fanów, więc się zgodziłem. Usłyszeliśmy gwar, cały stadion już jest pewnie zapełniony.
-Wszystko ok? -spytał ze zmartwioną miną Minho. Kiwnąłem głową i się uśmiechnąłem. Czas spotkać Shawols.
***
Z głośników zaczęła lecieć nasza debiutancka piosenka. Mimowolnie się uśmiechnąłem, przypominając sobie nasz debiut. Jednak do oczu zaczęły się też cisnąć łzy. Zamrugałem kilka razy i zacząłem śpiewać. Nie tańczyliśmy, chcieliśmy to zagrać na spokojnie. Moje serce się radowało, gdy widziałem tyle fanów, machających lightstickami i banerami. Ale czułem też pustkę. Brakowało jednej osoby. Jonghyuna. Nadchodziła jego partia, którą ja miałem śpiewać, w gardle zaczęła mi rosnąć gula. Nie mogę się rozkleić. Muszę być silny. Jonghyun tego chce. Zamknąłem oczy i zacząłem śpiewać. Nagle poczułem ucisk na szyi. Jakby ktoś mnie obejmował i mnie przytulał. Zawiał wiatr, wyłapałem zapach perfum. Jego perfum. Czułem się bezpieczny. Jednak coś we mnie pękło. Mój się załamał, łzy zaczęły spływać po policzkach. Już nie mogłem tego dłużej dusić w sobie. Minho, Key i Onew podeszli i mnie przytulili. Też płakali. Widownia śpiewała refren. Wciąż czułem także jego dotyk. Jego obecność. Było mi dobrze. Był Jinki, Kibum, Minho. Był Jonghyun. Byli Shawole. Otarłem łzy i dołączyłem do fanów. Reszta zespołu także to zrobiła. Wszyscy razem śpiewaliśmy tak ważną dla nas wszystkich piosenkę. Spojrzałem w niebo. Przez światła na scenie oraz światła miasta nie było zbytnio widać gwiazd. Ale jedna święciła jasno. Mrugała radośnie, tak jakby się razem z nami bawiła.
-Dziękuje za wszystko, hyung. -wyszeptałem.
Dla dibidibisland
Pewnie nie o to ci chodziło, ale nie wiedziałam, jak to inaczej zrobić.
Cały czas płakałam, gdy pisałam, dalej nie umiem się z tym pogodzić
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro