Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|31| The8 (Seventeen) +18

Klapnęłam na ławkę w hallu i się leniwie schyliłam, by zdjąć buty. Czułam zmęczenie, ale takie pozytywne.
-Ale żeśmy dziś pociągnęli. Godzinę biegaliśmy! -powiedział Minghao i usiadł obok mnie. Ściągnął buty szybciej niż ja, cmoknął mnie w policzek i skierował się do kuchni. Stwierdziłam, że drugiego buta nie będę rozwiązywać, więc zsunęłam go drugą stopą i poszłam za moim chłopakiem. On stał przy blacie, pijąc zimną lemoniadę, a obok niego stała druga szklanka. Wzięłam ją i upiłam łyk. Suchość w gardle minęła. Wypił swój napój do końca i mnie przytulił. Najwyraźniej mu nie przeszkadzało, że jesteśmy spoceni i śmierdzący.
-Wiesz co?
-Hm? -mruknęłam, bo wciąż odczuwałam zmęczenie.
-Kocham cię.
Przybliżył swoje wargi do moich i mnie czule pocałował. Bez wahania odwzajemniłam ten gest. Wplotłam palce w jego blond włosy, drugą rękę włożyłam mu pod koszulkę. On podsadził mnie na blat i się przybliżył. Oplotłam jego biodra nogami i cicho jęknęłam, co wykorzystał i włożył język w moje usta. Na chwilę się od niego odsunęłam.
-Musimy się umyć, jesteśmy spoceni.
-Możemy się umyć razem. I dokończyć to.
Musnął znowu moje wargi, a potem zjechał na moją szyję.
-Chyba, że nie chcesz. To zależy od ciebie. -wymruczał w moją szyję i znów zaczął ją całować. Szczerze? Chciałam bardzo, ale się bałam, byłby to mój pierwszy raz. Ale bałam się też mu powiedzieć. Wiedziałam, że mogę mu zaufać, ale co by sobie pomyślał.
-Mmm, chcę, ale się trochę boję... -wyszeptałam.
-Spokojnie, nie bój się, postaram się, by nie bolało.
To mnie przekonało. Schyliłam głowę, odnalazłam jego usta i się wpiłam w jego wargi. Nasz pocałunek był teraz bardziej zachłanny. Czułam, jak mnie unosi. Wystraszyłam się, czy da radę mnie zanieść, ma przecież problemy z plecami. Ale mu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Wszedł do łazienki, zamknął drzwi i mnie postawił, przygwożdżając mnie do ściany i wciąż całując. Włożył mi ręce pod bluzkę i zaczął ją unosić.
-Ale rozebrać to się chcę sama.
On uniósł ręce w obronnym geście i się uśmiechnął. Odwrócił się i sam się zaczął rozbierać. Zdjęłam wszystkie części garderoby i bieliznę, i rzuciłam wszystko do kosza na brudy. Stanęłam przy lustrze i zaczęłam zmazywać makijaż, by się nie rozmazał pod prysznicem. Gdy Hao się odwrócił, skuliłam się. Właściwie nikt, oprócz rodziców w bardzo wczesnym dzieciństwie, nie widział mnie nagiej.
-Nie chowaj się, jesteś piękna. -powiedział i mnie objął od tyłu, patrząc na moje odbicie w lustrze. Wyrzuciłam wacik, odwróciłam się i znów wpiłam w usta. Teraz chciałam tego bardzo. Moje pragnienia fizyczne zmieszały się z uczuciami i oddawałam wszystko przez pocałunki. Weszliśmy pod prysznic i odkręciłam wodę. Po chwili byliśmy cali mokrzy. Ciepła woda rozluźniła moje napięte po wysiłku fizycznym mięśnie. Hao jeździł rękami po całym moim ciele, składał delikatne pocałunki na mojej twarzy, szyi i biuście. Odchyliłam głowę, by miał większą powierzchnię do całowania. Zszedł trochę niżej i zaczął drażnić językiem moje sutki. Ja cicho jęczałam i przeczesywałam jego włosy. Po chwili wrócił do moich ust, całując każdy ich milimetr. Złapałam w rękę jego członka, na co wydał z siebie pomruk. Zaczęłam poruszać ręką, a on mruczał i wciąż mnie całował. Wtedy się odsunął ode mnie i uklękłam przed nim. Językiem przejechałam po całej jego długości i każdej strony i włożyłam go do ust. Poruszałam głową, językiem robiłam kółka wokół czubka, przyspieszałam, ugniatałam jego jądra. Wydawał z siebie jęki przyjemności i ciężko oddychał. Po jeszcze kilku ruchach doszedł i lepka maź wypełniła moje usta. Wstałam, a on naparł na mnie, dotykając męskością mojego brzucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Lecz teraz znowu mnie naszła niepewność. Jak to będzie wyglądało? Znowu zaczął mnie całować, kładąc dłonie moje pośladki. Objęłam jego szyję rękami, a on mnie uniósł, przytwierdzając do ściany, by było stabilnie.
-Postaram się, by nie bolało, ale nie obiecuję. -powiedział i natrafił członkiem na moje wejście. Zacisnęłam zęby i poczułam jak we mnie wchodzi. Jęknęłam głośniej, do moich oczu napłynęły łzy. Bolało, ale jednocześnie czułam podniecenie.
-Ćśśś, nie będzie źle, obiecuję. -przyssał się do mojej szyi i zostawił na niej czerwony ślad.
-Jestem gotowa. -powiedziałam, gdy już przestawał odczuwać ból. Wtedy zaczął się poruszać. Znów poczułam ból, ale tym razem przyjemny. Całował moją twarz i usta, z każdym ruchem przyspieszając. Jęczałam coraz głośniej, mój oddech był nierówny. On również sapał i stękał, powodując u mnie większe podniecenie. Poczułam dziwne uczucie w podbrzuszu, które zaczęło narastać.
-Minghao... -jęczałam i oparłam głowę o kafelkową ścianę za mną. Zaczął mocniej uderzać w mój czuły punkt, więc jęczałam jeszcze głośniej. Wtedy poczułam, że doszedł, razem ze mną. Przyjemne ciepło rozlało się po moim brzuchu, krzyknęłam i gwałtownie wciągnęłam powietrze. Wyszedł ze mnie i postawił mnie na ziemię. Z tego wszystkiego zrobiło mi się biało przed oczami, więc wtuliłam się w gorące ciało chłopaka. Objął mnie szczelnie i po prostu tak staliśmy. Woda spływała po moich plecach.
-I co, było tak strasznie? -spytał się i pocałował w czoło. Pokiwałam przecząco głową i położyłam ją w zgłebieniu jego szyi. Niczego nie żałuję.

***

-Pójdź przodem, bo inaczej się nie zmieścimy.
Dziś główna ulica Hong Kongu było zatłoczona, jak zawsze. Przepychałam się przez ludzi, gdy zaczęło mi się robić słabo. Świat się kręcił przed moimi oczami i w końcu straciłam grunt po nogami. Gdyby nid Hao, idący za mną, to bym upadła na ziemię.
-Xiao, co się dzieje?! -spytał przerażony i pomógł mi stanąć na nogi.
-Słabo mi...
Wziął mnie pod ramię i sam się zaczął przepychać przez ten tłum. Ludzie nie chcieli się przesuwać, ale gdy zobaczyli, jak się czuję, to ustępowali nam przejścia.
-Hao, niedobrze mi... -powiedziałam słabo, gdy pojawiły się nudności.
-Już, wytrzymaj.
Zabrał na jakiś zaułek i zaprowadził na ślepą uliczkę, daleko od ludzi. Upadłam na kolana i zwymiotowałam. Czułam się okropnie. Chłopak podał mi chusteczkę, bym wytarła sobie usta i pomógł mi wstać.
-Xiao, co jest? Zatrułaś się czymś? Albo... -tu zatrzymał głos.
-Ja mogę być w ciąży. -wyszeptałam. Spojrzałam wczoraj do kalendarzyka menstruacyjnego. Owulacja. Bałam się jego reakcji. Mogliśmy poczekać i kupić na tę okazję prezerwatywy. Ale nie, Lee Xiaotong, ty chcesz już teraz uprawiać seks.
-Czyli... Zostanę ojcem?
Pokiwałam głową i spuściłam wzrok.
-Nie wierzę. Zostaniemy rodzicami! -uradował się i mnie przytulił. On tego chce?
-Wiesz, jest jeszcze aborcja, jak ludzie będą na nas patrzeć, mamy dopiero 20 lat, matura zdana rok temu, a już się dorabiamy dziecka? Co ze studiami? Pracą?
-Ani mi się waż dokonywać aborcji! Co nas obchodzą inni ludzie? Ważna jesteś teraz ty i dziecko, jak co, moi rodzice mogą nam pomóc.
-Cieszę się na dziecko, ale w sumie to moje przypuszczenia, nie zrobiłam jeszcze testu ciążowego.
Oparłam się o niego i zaczęliśmy iść w stronę ulicy.
-Za rogiem jest apteka, możemy tam kupić. I lepiej jak wrócimy już do domu, jesteś strasznie blada, musisz odpocząć.
-Dzięki. -powiedziałam ironicznie i go pocałowałam w policzek. Nie chciałam by czuł smak moich wymiocin, ale on i tak zrobił swoje i wpił się w moje usta.

Na zamówienie TaCoLubiKpop

Można składać zamówienia na wszelkie one shoty, mam jeszcze 2 zamówienia (spokojnie, pamiętam o nich)

Wena z kościoła, polecam 👌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro