Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Dochodziła osiemnasta, kiedy Sylwia i Eryk weszli do domu. Ku zaskoczeniu Sylwii w kuchni krzątała się Stefania i gotowała jakieś pyszności, bo po całym parterze rozchodził się apetyczny zapach pieczonego mięsa i smażonej cebulki.

– Dzień dobry, Stefciu. Dawno się nie widziałyśmy – przywitała się, przechodząc do aneksu.

– Dzień dobry, kochana. – Stefania objęła ją ramionami i przytuliła do swojego pulchnego ciała.

– Dzisiaj zostajesz dłużej?

– Przyjechałam chwilę przed tym, jak Eryk pojechał po ciebie. Trochę sobie zmieniłam godziny pracy w tym tygodniu i dzisiaj tutaj przenocuję.

Stefania miała u Bednarków swój mały pokoik, bo już wcześniej zdarzało jej się tu nocować.

– Jak już jesteście to siadajcie do stołu, bo zaraz nakładam obiad – oznajmiła, wyciągając blachę z piekarnika.

Nie musiała dwa razy powtarzać, bo pomimo burzy myśli i wątpliwości targającymi Sylwią przez cały dzień i niedającymi normalnie funkcjonować, odczuwała już porządny głód.

***

Sylwia wyłączyła telewizor, zgasiła lampkę nocną i naciągnęła na siebie cienką kołdrę. Westchnęła głęboko i zamknęła oczy, starając się zasnąć. Nie potrafiła oczyścić głowy z natrętnych myśli i miotała się z boku na bok. W końcu zniecierpliwiona zerknęła na telefon z zaskoczeniem odkrywając, że minęła już godzina. Znów opadła sfrustrowana na poduszkę, jednak moment później odrzuciła kołdrę i wstała.

Zapaliła światło w sypialni i podeszła do szafy, po drodze zrzucając z siebie piżamę. Wyjęła z szuflady swoje ulubione różowe bikini, szybko w nie wskoczyła, złapała pierwszy lepszy ręcznik i postanowiła zejść na basen. Miała nadzieję, że jak trochę się zmęczy, to szybciej zaśnie.

Jak tylko dotarła do podpiwniczenia już z daleka dostrzegła, że w pomieszczeniu palą się światła, a plusk wody dowodził temu, że ktoś korzysta z basenu.

– Hej – rzuciła, następując na białe płytki.

Zawiesiła swój ręcznik na leżaku i podeszła do krawędzi basenu.

– Nie możesz spać? – zapytał Eryk, podpływając bliżej.

– No, jakoś nie bardzo – westchnęła.

Zdjęła klapki i przeszła na krótszy bok zbiornika. Eryk przypatrywał się jej uważnie i przez chwilę zdawało mu się, jakby szykowała się do skoku. Ona jednak, nie odrywając wzroku od jego twarzy uśmiechnęła się zadziornie i sięgnęła ręką za plecy. Pociągnęła za sznurki od góry bikini i pozwoliła materiałowi opaść na kafelki. Eryk nie spuszczał z niej wzroku, a kiedy jej dłonie złapały za sznureczki od majtek, na jego twarz wypłynął delikatny uśmiech. Rozwiązała zaplecione po obu stronach bioder kokardki i dół bikini dołączył do leżącej na podłodze góry, a Sylwia wskoczyła do wody.

Nie wynurzając się podpłynęła do chłopaka, złapała jego kąpielówki i pociągnęła w dół, po czym natychmiast wypłynęła na powierzchnię.

– Co tu się dzieje? – zapytał rozbawiony.

– Nic – odpowiedziała tonem niewiniątka. – Popływamy trochę, co?

Złapała dryfujące po powierzchni kąpielówki i wyrzuciła je z basenu. Zarzuciła ramiona na barki chłopaka i objęła go nogami, przy okazji mocno się o niego ocierając, po czym puściła go, położyła się plecami na wodzie i odpłynęła kawałek.

– Co to miało znaczyć? – zapytał, wpatrując się w nią zmrużonymi oczami.

– Niby co? – droczyła się.

Podpłynął do niej i próbował ją złapać, ale zdołała umknąć, śmiejąc się przy tym głośno. Była jednak na straconej pozycji, bo Eryk pływał znacznie szybciej i moment później złapał ją w pasie, na co pisnęła dość donośnie. Podniósł ją ponad taflę wody i przerzucił ponad swoim ramieniem tak, że zanurkowała za jego plecami, piszcząc przerażająco jeszcze przed kontaktem z wodą. Wynurzyła się natychmiast, a Eryk rozbawiony podpłynął do krawędzi basenu i oparł się o nią plecami. Sylwia natychmiast znalazła się naprzeciwko niego.

– Ostatni raz tak mną rzuciłeś – oświadczyła z udawanym oburzeniem.

– Tak, w basenie. Następny rzut będzie na łóżko.

– To się jeszcze okaże.

Nagle zamilkła i obróciła głowę, jakby nasłuchiwała czegoś. Z oddali dobiegło do nich głośne człapanie rozchodzonych klapek.

– Chyba Stefania tu idzie – szepnęła Sylwia w lekkim popłochu.

– I co teraz? Rozebrałaś się, a potem rozebrałaś mnie. Jak się jej wytłumaczysz? – Eryk zdawał się bardzo rozbawiony zaistniałą sytuacją.

– Ona nie może nas tu razem zobaczyć. Na ile umiesz wstrzymać oddech?

– Co?

– Weź głęboki wdech, szybko!

Sylwia załapała go za ramiona, a kroki Stefanii było słuchać tuż za ścianą.

– No dalej! – ponagliła i naparła na ramiona chłopaka.

Wziął głęboki wdech i zniknął pod wodą pomiędzy ścianą basenu a ciałem Sylwii. Objął ją za biodra i przywarł twarzą do jej brzucha. Przysunęła się jeszcze bliżej ściany, niemal dociskając go do niej. Miała tylko nadzieję, że Stefania nic nie dostrzeże.

– Och, to ty, kochana – powiedziała, jak tylko weszła do pomieszczenia.

Miała na sobie długi szlafrok, wysłużone laczki i wałki na głowie okryte czepkiem.

– Nie mogę spać i chciałam trochę popływać, żeby się zmęczyć – wyjaśniła Sylwia.

– Rozumiem. Usłyszałam jakieś hałasy i zobaczyłam, że światło się tu pali, więc wolałam się upewnić, że to nie żaden włamywacz. To nie będę ci przeszkadzać, tylko pogaś potem światła.

– Jasne, wszystko pogaszę. Jeszcze z pół godzinki.

Wtem wzrok Stefanii powędrował na krótszą krawędź basenu, gdzie na posadzce leżało bikini Sylwii. Gosposia uniosła brwi w zdziwieniu, ale nic nie powiedziała, a Sylwia poczuła jak serce zaczyna jej szybciej bić i natychmiast zlokalizowała miejsce, w które rzuciła kąpielówki Eryka. Na szczęście znajdowały się pod leżakiem i niemożliwym było, żeby Stefania mogła je dostrzec stamtąd gdzie stała.

– W takim razie dobranoc – uśmiechnęła się starsza kobieta.

– Dobranoc – odparła Sylwia, czując jak Eryk coraz mocniej wbija palce w jej biodra. Najwyraźniej zaczynało brakować mu powietrza.

Jak tylko kroki Stefanii ucichły Sylwia złapała chłopaka za ramiona i pociągnęła w górę, dając tym samym znać, że może się już wynurzyć. Natychmiast wypłynął, łapiąc łapczywie powietrze.

– Kurwa... – wysapał. – Jeszcze moment i musiałabyś mnie reanimować.

– Daj spokój, wcale nie było tak długo.

– Ciekawe czy to samo byś powiedziała, jakbyś była na moim miejscu.

Sylwia znów położyła się na plecach i odpłynęła kawałek.

– To co teraz robimy? – zapytał Eryk, podpływając do niej.

– Jak to co? Pływamy.

– No dobra, a potem?

– Potem idziemy spać.

– A pomiędzy pływaniem a spaniem znajdzie się minutka na ruchanie?

Sylwia dopłynęła do końca basenu, złapała za krawędź, odgarnęła do tyłu mokre włosy i spojrzała na Eryka.

– Przepraszam, na co? – zapytała, jakby nie dosłyszała.

Podpłynął do niej i tym razem to on docisnął ją do ściany basenu, złapał za uda, oplatając jej nogi wokół siebie i przyciągnął mocno do swojego ciała. Sylwia zarzuciła ramiona na jego barki i wsunęła palce w jego mokre włosy. Wpatrywała się w jego oczy, a na jej usta powoli wypełzał uśmiech.

– Wiesz... Chyba już mi się nie chce pływać – wyszeptała.

***

Reszta tygodnia upłynęła w miarę zwyczajnie i spokojnie. Chociaż zwyczajnie chyba nie było najlepszym określeniem.

Rano Eryk zawoził Sylwię do pracy i odbierał ją po południu, bo okazało się, że problem z samochodem jest poważniejszy i do soboty miał się nim zaopiekować mechanik.

Sylwia raz minęła się ze Stefanią, a potem już jej nie widziała. Popołudnia po pracy spędzała sama, dokańczając pracę, której nie skończyła na czas, oglądając filmy lub czytając książkę. Lubiła przesiadywać w ogrodzie, do czego zachęcały długie, ciepłe, lipcowe dni. Wymieniła kilka zdawkowych wiadomości z Romanem, ale nie rozmawiali przez telefon do weekendu. Zadzwonił dopiero w piątek wieczorem.

– Halo? – odezwała się radośnie Sylwia, odbierając telefon.

– Cześć, kotek – przywitał się Roman ciepłym tonem.

– Hej, kochanie. Co słychać?

– W końcu trochę spokoju. Jak ci pisałem, otwarcie było huczne, a potem miałem mnóstwo różnych spotkań. W weekend trochę odpocznę.

– Rozumiem, że wracasz jutro? – zapytała z nadzieją.

– No właśnie w tej sprawie dzwonię... Zostanę tu jeszcze tydzień. Jest parę rzeczy, które chcę dopiąć i lepiej zostać tu jeszcze tydzień, niż wracać do domu i po kilku dniach znowu przylatywać. Wrócę w następną sobotę.

Sylwia westchnęła głośno do telefonu.

– No dobrze... Jak trzeba, to trzeba – odparła pokonana.

– A co u ciebie? Jak w domu?

Poczuła, że robi jej się nieprzyjemnie gorąco.

– W domu w porządku. Trochę mijam się ze Stefanią, więc nie miałyśmy za dużo okazji porozmawiać, ale chyba nie zmieniała swojego harmonogramu na przyszły tydzień, więc będzie tutaj standardowo. Wspominała tylko, że chciałaby wziąć parę dni wolnego w sierpniu, ale powiedziała, że jeszcze z tobą to ustali. A w pracy dość intensywnie. Przyjeżdża dużo gości, więc mamy trochę więcej zamówień i dostawy są codziennie. A z większych wydarzeń to dopiero na wrzesień ta impreza integracyjna dla Setpolu.

– Aha, dobrze... A co u Eryka? Widujesz go czasami?

Sylwia przełknęła ciężko ślinę.

– Hm... Taaak... To znaczy, nie wiem co robi w ciągu dnia, ale wieczory spędza w domu. Czasem obejrzymy razem jakiś film i tyle.

Poczuła, jakby żołądek podchodził jej do gardła.

– Aha, no to dobrze. Właściwie to myślałem, żeby do niego zadzwonić, ale skoro wszystko w porządku i nic ciekawego się nie dzieje, to dam mu spokój.

Wtem Sylwia usłyszała krzątanie się w kuchni i spojrzała w tamtą stronę, choć ściana oddzielająca aneks od salonu trochę jej zasłaniała.

– Em... No nie wiem... Jak chcesz, to zadzwoń.

– Może jutro albo w niedzielę. Dobra, kotek, to kończę. Za pół godziny mam zabiegi SPA w części rekreacyjnej Kronosa, trochę się odprężę i zobaczę jak się sprawdzają czeskie masażystki – w tonie Romana dało się słyszeć rozbawienie.

– Baw się dobrze – rzuciła Sylwia.

Pożegnali się i zakończyła połączenie, kiedy do salonu wszedł Eryk z tacką, na której miał miskę orzeszków, puszkę coli i dwie szklanki wypełnione lodem.

– Tata dzwonił? – zapytał, stawiając wszystko na stole.

– Tak. Zostaje jeszcze tydzień w Pradze.

– Chcesz drinka? – Eryk podszedł do ozdobnego barku przy kominku elektrycznym.

– Tak, poproszę.

– Czyli mamy jeszcze tydzień – uśmiechnął się, zerkając na Sylwię i wydobył z barku butelkę whisky.

Nic nie odpowiedziała na to, tylko zamyślonym wzrokiem wpatrywała się w szklanki.

– A co potem? – zapytał chłopak, siadając na kanapie obok.

Sylwia z trudem odwróciła wzrok od szklanki i spojrzała na niego.

– Wszystko wróci do normy – odparła powoli, ale czuć było w jej tonie niepewność.

– Chyba żartujesz – szepnął Eryk z oburzeniem.

– A co mam ci teraz powiedzieć? Czego oczekujesz? – rzuciła trochę wojowniczo.

– Powiedz mu o nas.

– Oszalałeś?!

– To ja mu powiem.

– Nie możesz! Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak mocno to może w niego uderzyć!

– I tak się o tym dowie, prędzej czy później.

– Eryk, nie każ mi o tym teraz myśleć, dobra?

– Okej... Ale zastanów się, czego tak naprawdę chcesz.

– A ty czego chcesz? – odbiła piłeczkę.

– Już ci mówiłem... Chcę, żebyś była moja. Na wyłączność – powiedział poważnie.

Patrzyła na niego dłuższą chwilę, jednak w końcu odwróciła wzrok i sięgnęła do miski z orzeszkami.

– Polejesz? – zapytała, ruchem głowy wskazując na szklanki.

Rozsiadła się wygodniej na kanapie i zaczęła przerzucać kanały w telewizji. Zatrzymała na jakimś teleturnieju i wpatrując się w ekran udawała niezwykle zainteresowaną toczącą się rozgrywką, ale w jej głowie w tym czasie szalała męcząca burza. Eryk podał jej szklankę z drinkiem, więc odruchowo ją złapała, nawet nie odrywając wzroku od ekranu. Czuła się jednak obserwowana, więc w końcu zerknęła w jego stronę i zobaczyła, że wpatruje się w nią z jakimś nieodgadnionym zastanowieniem wymalowanym na twarzy.

– Co? – zapytała.

– Wiesz... Zastanawia mnie jedna rzecz...

– No? Jaka? – ponagliła, bo nie raczył dokończyć.

Upił trochę alkoholu ze swojej szklanki, zanim zapytał.

– Ile ty właściwie masz lat?

Sylwia uśmiechnęła się delikatnie.

– Zgadnij.

Milczał chwilę, przygryzając wargę, jakby trochę obawiał się, że swoim strzałem, może tak naprawdę strzelić niezłą gafę. Postanowił jednak, że strzeli w opcję, która już od pewnego czasu siedziała mu w głowie.

– Dwadzieścia dziewięć?

– Nie – odparła lekko.

Nie był pewien, czy teraz powinien celować niżej czy wyżej, ale był przekonany, że dużo się nie pomylił.

– Dwadzieścia osiem?

Sylwia uniosła brwi w lekkim zdziwieniu i uśmiechnęła się.

– Nie, więcej – powiedziała takim tonem, jakby ta opcja była co najmniej absurdalna.

– Trzydzieści?

– Nie.

– Trzydzieści jeden. – Tym razem jego ton zabrzmiał tak, jakby był tego całkiem pewien.

Sylwia westchnęła głośno i zaczesała włosy za ucho. Już się nie uśmiechała.

– W grudniu skończę trzydzieści sześć.

Twarz Eryka przez moment nie wyrażała żadnych emocji, jednak zaraz zmarszczył czoło i zmrużył oczy, a minę miał taką, jakby w jego głowie odbywały się właśnie jakieś skomplikowane operacje matematyczne.

– O... – powiedział tylko.

Był przekonany i dałby sobie za to uciąć obie ręce i głowę, że większa różnica wieku jest między Sylwią a Romanem, a nie Sylwią a nim.

– Zaskoczony? – zapytała.

– Noo... Trochę... Nie wyglądasz na tyle.

– Chyba powinnam potraktować to jako komplement – mruknęła. – I co? Wciąż jesteś pewien, czego chcesz? – zapytała głośniej, wpatrując się w chłopaka.

– To nic nie zmienia – zapewnił.

– Hm... Zobaczymy kiedy zmienisz zdanie – uśmiechnęła się.

– Nie zmienię.

– Tak, tak... – lekceważąco machnęła ręką i upiła ze szklanki.

Eryk odłożył swoją szklankę na stół i przysunął się bliżej Sylwii. Wyciągnął z jej dłoni drinka i również odstawił, po czym złapał ją w pasie i wciągnął na swoje kolana.

– Co robisz? – rzuciła na wpół rozbawiona, na wpół zaskoczona.

– W sumie... To nawet mnie to trochę kręci – szepnął, wsuwając ręce pod jej bluzkę.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro