Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Eryk bezmyślnie wpatrywał się w zapisaną kartkę papieru. Próbował skupić się na zagadnieniu, które tłumaczyła mu Zuza, ale tekst wyglądał jak jakieś fikuśne szlaczki, a głos dziewczyny zlewał się w jeden niezrozumiały bełkot.

– Eryk, no skup się – zwróciła mu uwagę.

– Jest długi weekend. Czemu się uczymy? – jęknął.

Siedzieli na jego łóżku, oparci plecami o ścianę, a Zuza trzymała w rękach duży zeszyt pełen notatek i wskazywała coś długopisem.

– Bo niedługo sesja, a egzamin u Rotkiewicza będzie trudny.

– Sesja jest za miesiąc.

– Ale to wcale nie oznacza, że nie możesz zacząć się uczyć już teraz.

– Mam dość – mruknął Eryk i przesunął się, kładąc się na całej długości łóżka.

Zakrył dłońmi twarz i wydał z siebie przeciągłe mruknięcie.

– No weź... Nie rób scen jak dziecko – prychnęła Zuza.

Złapała jego ręce i próbowała odsunąć od twarzy. Trzymał mocno, więc chwilę go szarpała, po czym niespodziewanie złapał ją w pasie, przyciągnął do siebie i obrócił tak, że znalazła się pod nim, a zeszyt wyleciał jej z ręki i upadł na podłogę.

– Co ty robisz? – rzuciła z rozbawieniem.

– Powstrzymuję cię przed zmuszaniem mnie do nauki – rzekł, unieruchamiając jej nadgarstki po obu stronach głowy.

Przez chwilę wpatrywali się w siebie bez słowa.

– Eryk... – szepnęła dziewczyna, a uśmiech zniknął z jej twarzy, na którą wpłynął teraz absolutnie poważny wyraz.

– Hm?

– Pocałuj mnie.

Sens słów dotarł do niego jakby z opóźnieniem. Zuza patrzyła na niego z wyczekiwaniem, więc nachylił się do niej i musnął wargami jej usta.

– Nie całuj mnie jak jakąś starą ciotkę – powiedziała z uśmiechem.

– Nie całuję w usta starej ciotki, fuj – odparł rozbawiony.

– Pocałuj mnie jak kobietę – szepnęła. – Namiętnie – dodała, ledwo słyszalnie.

Puścił jej nadgarstki, a ona położyła dłonie na jego policzkach i zdawało mu się, że przyciąga go do siebie. Eryk znów zbliżył swoje usta do jej, chociaż czuł, że nie powinien tego robić. Ten niewinny buziak miał być tylko żartem, śmiesznym wygłupem. Nie sądził, że Zuza potraktuje to poważnie.

Gdy ponownie zetknęli się w pocałunku, tym razem zdecydowaniem bardziej namiętnym i dłuższym, jedyne co czuł, to dyskomfort. Nie dał jednak Zuzie odczuć w żaden sposób tego, że taka bliskość mu nie leży. Kiedy jednak odsunęli się od siebie i zobaczył jej rozmarzoną minę, poczuł jakiś dziwny, wewnętrzny niepokój.

Usiadł i przeczesał ręką włosy, głośno wypuszczając powietrze z ust. Już chciał wstać z łóżka, ale dziewczyna też usiadła i objęła go w pasie, przytulając się do niego. Objął ją delikatnie i niepewnie, zdając sobie sprawę z tego, że brnie w coś, z czego wyplątanie się będzie problemem. Powinien teraz jasno powiedzieć Zuzie, że jest dla niego przyjaciółką, że jest jak siostra, a ten pocałunek wcale nie był fajny, że nie powinni więcej tego robić, że on nic nie czuje, ale miał dziwne wrażenie, że może ją tym urazić, a tego też nie chciał.

– Może zostawimy już tę naukę, co? – powiedział, zamiast tego.

Odsunęła się od jego ramienia, żeby spojrzeć mu w twarz.

– No dobra – odparła z zadowoleniem.

Rześko wstała z łóżka, sięgnęła zeszyt z podłogi i radosnym krokiem podeszła do biurka, gdzie na krześle leżał jej plecak.

– Zuzka... – odezwał się niepewnie Eryk.

Spojrzała na niego z uśmiechem, pytająco unosząc brwi i schowała zeszyt do plecaka.

– No? Co tam? – zapytała, bo zamilkł.

– Nie, nic. Nic...

***

Krótki urlop we Włoszech sprawił, że Sylwia odrobinę podładowała baterie i w końcu spędziła nieco więcej czasu z Romanem. Jednak początek maja nie był dla niej łaskawy. Do hotelu zawitało mnóstwo gości, a tym samym ona miała mnóstwo pracy. W dodatku plan na maj był dość napięty. Kilka bankietów, mnóstwo spotkań, nowi inwestorzy. W kilku ważniejszych spotkaniach miał też uczestniczyć Roman, dzięki czemu Sylwia czuła się nieco pewniej.

W niedzielny wieczór postanowiła pierwszy raz skorzystać z sauny i basenu znajdujących się w willi Romana na poziomie minus jeden. W tym domu nie było typowej piwnicy, a jej miejsce zajęła strefa SPA po jednej i piwniczka z winem po drugiej stronie.

Sylwia, ubrana w kostium kąpielowy i wyposażona w ręcznik, zeszła do podpiwniczenia i skierowała swoje kroki do sauny. Zdecydowała, że najpierw posiedzi tam kilka minut, a następnie przepłynie kilka długości basenu.

Weszła do upiornie gorącego pomieszczenia, rozłożyła na ławce swój ręcznik i przysiadła. Już od lat nie korzystała z sauny, więc postanowiła nie przesadzać z długością przesiadywania w niej i po kilku minutach wstała, chcąc wyjść.

– Oj... – mruknęła słabo, bo zakręciło jej się w głowie i lekko się zachwiała.

Usiadła ponownie, wzięła kilka wolnych wdechów i znów wstała. Tym razem było lepiej, choć miała wrażenie, że brakuje jej powietrza. Złapała ręcznik i szybko, ale ostrożnie wyszła z sauny.

Uderzył w nią przyjemny chłód. Przeszła kilka kroków w kierunku basenu, jednak kiedy znalazła się tuż przy jego brzegu poczuła jak nogi jej miękną, a przed oczami zaczyna robić się ciemno. Czuła, że odpływa i rozpaczliwie wyciągnęła ręce, jakby chciała się czegoś złapać, ale nagle straciła równowagę i przytomność.

***

Uporczywe klepanie po policzku, z sekundy na sekundę zaczynało ją coraz bardziej irytować. Zaczęła kaszleć i było jej okropnie zimno. Mokry kostium kąpielowy oblepiał jej ciało, a na powierzchni skóry zgromadziły się kropelki wody.

– Sylwia! – usłyszała swoje imię wypowiedziane surowym tonem i czuła, że ktoś boleśnie wbija palce w jej ramiona i potrząsa nią.

Otworzyła oczy i przez trzy długie sekundy nie mogła ogarnąć co się tu tak naprawdę dzieje. Siedziała na podłodze przy basenie, kompletnie mokra, a Eryk, również cały mokry, wpatrywał się w nią z dziwnym napięciem oraz niepokojem wymalowanym na twarzy i ściskał jej ramiona.

– Nic ci nie jest? – zapytał tonem podszytym nutką strachu.

W pierwszej chwili mózg podsunął jej myśl, że może chłopak wepchnął ją do basenu, ale tak niefortunnie, że uderzyła głową o krawędź, stąd jego niepokój. Po sekundzie jednak uświadomiła sobie, że przecież była tu sama, wyszła z sauny, zakręciło jej się w głowie, straciła równowagę i chyba sama wpadła do wody.

– Mmm... – mruknęła i poruszyła się, starając wyswobodzić się z jego uścisku, bo zaczynało to boleć. – Nie, w porządku – dodała i uniosła ręce do głowy, po czym potarła obie skronie.

– Co się stało? – zapytał Eryk.

Złapał w dłonie twarz Sylwii i uważnie jej się przypatrywał, jakby doszukiwał się jakichś niepokojących objawów. Patrzyła na niego zaskoczona takim przejawem troski. Wyglądało na to, że nie dosyć, że wyciągnął ją topiącą się z basenu, to jeszcze zainteresował się czy wszystko w porządku. Po nim spodziewałaby się raczej, że zostawi ją w wodzie i z satysfakcją będzie przypatrywał się jak tonie.

– Po prostu... Byłam w saunie o minutę za długo i zrobiło mi się słabo. Zdążyłam wyjść, ale odcięło mnie i przypadkiem wpadłam do basenu – wyjaśniła.

Eryk zmarszczył czoło.

– Jak nie umiesz korzystać z sauny, to do niej nie wchodź.

– Nie sądziłam, że mój organizm tak zareaguje. Dawno nie chodziłam na saunę, ale nigdy nic takiego mi się nie przytrafiło.

– Masz szczęście, że akurat tu przyszedłem. Inaczej mogłabyś już nie żyć – odparł z wyczuwalnym gniewem i wstał z podłogi.

Sylwia, wciąż siedząc, uniosła głowę i przyglądała mu się z uniesionymi brwiami.

– Już nie masz ochoty mnie zabić?

Eryk prychnął.

– Nigdy nie miałem ochoty cię zabić. Za kogo ty mnie masz?

Wyciągnął do niej rękę, którą złapała i wstała z podłogi.

– To, że cię nie lubię, nie znaczy od razu, że życzę ci śmierci.

Milczała chwilę, wpatrując się w niego podejrzliwie.

– Hmm... Okej... – mruknęła. – To znaczy, że... następuje... zawieszenie broni? – zapytała, mrużąc oczy.

– Szkoda mi czasu, żeby go tracić na dokuczanie tobie.

– No proszę, ktoś tu w końcu zaczyna myśleć jak dorosły – odparła ironicznie.

– Nie wchodź więcej do sauny, bo nie będę cię ciągle pilnował – rzekł, ignorując jej uwagę.

Sięgnął po wiszący na leżaku ręcznik, zarzucił sobie na ramię i wyminął Sylwię.

Starała się zdusić w sobie kiełkującą irytację.

– Eryk! – zawołała, odwracając się.

Zatrzymał się i spojrzał na nią.

– Dziękuję – powiedziała poważnym tonem.

Wzruszył ramionami i zniknął na schodach prowadzących na górę.

***

Sylwia spokojnie płynęła żabką kolejną długość niewielkiego basenu. Zanim weszła do wody posiedziała trochę na leżaku, chociaż czuła się już całkiem dobrze. Wolała jednak dmuchać na zimne.

Po trzeciej długości przestała liczyć i zatopiła się we własnych myślach. Zastanawiała się czy Roman rozmawiał o niej z Erykiem i czy próbował go zmusić, żeby był dla niej miły albo przynajmniej starał się taki być. Miała nadzieję, że nie, bo ostatnie czego chciała, to wywoływać zgrzyty i napięcia między nimi. Zdążyła już zauważyć, że i tak nie mają najlepszych relacji, a dokładanie problemów na pewno ich nie naprawi.

Nie była pewna czy może ufać Erykowi. Być może jego odmienione zachowanie miało jedynie zmniejszyć jej czujność i była to dopiero cisza przed prawdziwą burzą, jaka miała nastąpić. Z drugiej strony może to tak naprawdę nic nie znaczyło? Był to po prostu z jego strony normalny, ludzki odruch. Widział, że znalazła się pod wodą nieprzytomna, więc naturalnym było to, że ją wyciągnął, żeby się nie utopiła.

Dopłynęła do drabinki i nieco zdyszana wyszła z basenu.

***

Dochodziła północ. Eryk leżał na boku w swoim łóżku i patrzył w niezasłonięte drzwi balkonowe, przez które do pokoju wlewała się delikatna poświata księżyca. Przez ostatnie dni Zuza zachowywała się trochę inaczej. Wyraźna zmiana nastąpiła po tym nieszczęsnym pocałunku, który zapoczątkował serię pod tytułem „od teraz jesteśmy parą". Eryk wiedział, że powinien jej powiedzieć, że źle to wszystko odebrała i między nimi nic się nie zmieniło. Nie z jego strony.

Z drugiej strony nie chciał jej ranić, prostując to wszystko. Pozostawało mu albo brnąć dalej w tę ułudę związku i czekać aż będzie gorzej, albo załatwić to szybko i równie boleśnie, poprzez wyjaśnienie sprawy.

Obrócił się na plecy i zamknął oczy, starając się odgonić ten problem, bo nie pozwalał mu zasnąć. Już prawie się udało, kiedy jego miejsce zajął inny, w postaci Sylwii.

Kiedy przyszedł na basen i zobaczył ją zanurzoną bez ruchu w błękitnej toni nie zastanawiał się nawet sekundy, tylko od razu wskoczył do wody. Próbował się przekonać, że kierował nim czysto ludzki odruch, obowiązek uratowania życia innemu człowiekowi w momencie gdy jest świadkiem jego zagrożenia i może pomóc. Jednak coś w jego głowie szeptało, że nie zrobił tego tylko z obowiązku.

Nie wiedział co się z nim działo, ale wiedział jedno – było to, delikatnie mówiąc, niepokojące. Sylwia wzbudzała w nim skrajne emocje. Irytowała go na każdym kroku, każdy jej ruch, każdy krok, gest, nawet to jak oblizywała usta, czy trzymała łyżkę drażnił go i jednocześnie fascynował.

Gdyby miał odpowiedzieć na pytanie czy Sylwia jest ładna odrzekłby, że bardzo. I to właśnie niepokoiło go najbardziej. Podobała mu się, ale była narzeczoną jego ojca i nie powinna mu się podobać. Była naprawdę śliczna i łapał się na tym, że gdy na nią spoglądał, ciężko było mu oderwać od niej wzrok. Unikał jej jak mógł, żeby jeszcze bardziej nie pogrążać się w tym co odczuwał w jej obecności, a z drugiej strony chciał ją widzieć. Kontrola nad sobą była niesamowicie trudna. Że też Roman nie mógł znaleźć sobie kobiety w swoim wieku! Czemu musiała być taka piękna i młoda?!

Eryk zaczął zastanawiać się ile Sylwia może mieć lat. To, że była od niego starsza nie ulegało wątpliwościom. Z drugiej strony nie wydawało mu się, żeby była dużo starsza. Nie sądził aby miała więcej niż trzydzieści lat, a może nawet i trzydziestu nie miała. Swoją drogą uznał, że to trochę niesmaczne, że Roman chce ożenić się z kobietą młodszą od niego o prawie dwadzieścia lat. Właściwie mogłaby być jego córką...

Westchnął głęboko i starał się zasnąć, ale natłok myśli wcale mu tego nie ułatwiał.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro