Rozdział 25
Sylwia stała przy pracującym ekspresie do kawy i czekała na cappuccino. Wstała dziś wcześnie, zjadła śniadanie i po porannej kawce miała zamiar udać się na spacer po okolicy, a następnie, jeszcze przed obiadem, planowała powylegiwać się w ogrodzie.
Złapała filiżankę z gotową kawą i usiadła przy kuchennej wyspie. Wczoraj gdy poszła już do sypialni długo rozmyślała o tym, co wydarzyło się między nią a Erykiem. Czuła się skrajnie rozdarta i miała wrażenie, że oszukuje samą siebie. To nie prawda, że próbował jej wmówić coś czego nie było, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest między nimi postępująca chemia i napięcie. Analizowała całą ich znajomość od początku i próbowała wyłapać ten moment, kiedy ich relacja zaczęła przybierać tą niebezpieczną formę.
Zdecydowanie za dużo myślała o tym chłopaku, a niekiedy zapędzała się tak daleko, że te rozmyślania przybierały formę fantazji. I czuła, że gdyby chciała, wystarczyłoby jedno słowo, żeby Eryk spełnił te fantazje. I z jednej strony upajała się takim scenariuszem, a z drugiej czuła obrzydzenie do siebie, że zdradza Romana we własnej głowie i to w dodatku krótko przed ślubem, a co najgorsze z jego własnym synem. Może nie powinna za niego wychodzić? Może powinna dać sobie czas? Może dobrze by to zrobiło, gdyby wyprowadziła się stąd na trochę? Wynajęłaby sobie kawalerkę w Warszawie i pomieszkała sama przez kilka miesięcy.
Z drugiej strony jakby miała racjonalnie wytłumaczyć swoją decyzję? Co miałaby powiedzieć Romanowi? Prawdę? „Kochanie, wyprowadzam się na kilka miesięcy, bo tak się składa, że twój syn mnie kręci i moje fantazje erotyczne krążą wokół niego i czuję, że jak tu zostanę, to wyląduję z nim w łóżku. Poza tym ty ciągle pracujesz, wiecznie nie ma cię w domu, więc póki co średnio widzę sens we wspólnym mieszkaniu". Absolutnie nie mogła powiedzieć mu czegoś takiego.
– Cześć, blondi – usłyszała tuż obok i z trudem wyrwała się z frapującego zamyślenia.
Eryk usiadł przy wyspie tuż obok, przodem do Sylwii, oparł łokieć o blat, a głowę na dłoni i wpatrywał się w kobietę z delikatnym uśmiechem.
– Cześć – odpowiedziała bez entuzjazmu.
– Jak ci się spało?
– Dobrze. – Wzruszyła ramionami.
Nie była to do końca prawda, bo w nocy budziła się kilka razy i miała wrażenie, że nawiedził ją jakiś dziwny sen, choć nie była do końca pewna co jej się śniło.
– Jakie masz plany na dzisiaj? – pytał dalej Eryk.
Wstał z krzesełka i podszedł do ekspresu.
– Nie mam. Chcę odpocząć. A ty?
Liczyła na to, że odpowie, że wychodzi na cały dzień, wieczorem imprezuje i wróci rano.
– Ja też nie mam. Możemy razem poodpoczywać – uśmiechnął się, spoglądając na nią.
– Wolę posiedzieć w samotności – mruknęła.
– Musisz przemyśleć parę rzeczy? – zapytał, złapawszy za kubek i z powrotem usiadł obok.
– Czasami mam ochotę wyłączyć myślenie całkowicie. Za dużo kłębi się w mojej głowie.
– A ja pewnie jestem w centrum tego wszystkiego?
Eryk uniósł kubek do ust i upił odrobinę kawy. Sylwia zmierzyła go spojrzeniem.
– Tak. I jesteś przyczyną tego wszystkiego – odparła po chwili.
Szeroko uśmiechnął się na te słowa.
– Eryk... To nie jest śmieszne – westchnęła.
– Wiem, to jest ekscytujące – szepnął gorączkowo.
Sylwia przeniosła spojrzenie z jego oczu na usta. Dostrzegł to.
– Nie krępuj się.
Znów spojrzała w jego oczy.
– Wychodzę – oznajmiła krótko i wstała od wyspy.
Odłożyła filiżankę do zmywarki i skierowała się na schody.
– Dokąd? Mogę iść z tobą?
– Nie wiem i nie.
– Może ugotujemy potem razem jakiś obiad? – zaproponował Eryk.
– Zostały resztki z wczoraj, trzeba to zjeść – rzekła, idąc już po schodach.
– A zrobisz lody na deser?
– Podjedź do sklepu i kup coś – krzyknęła już z góry, a po chwili trzasnęły drzwi od sypialni.
***
Sylwia wróciła z oczyszczającego spaceru po okolicy chwilę po trzeciej, zjadła obiad w samotności, a następnie przebrała się w bikini, wzięła koc plażowy, książkę i zeszła do ogrodu. Rozłożyła koc w półcieniu pod orzechem, ułożyła się wygodnie i starała się skupić na czytaniu, chociaż była lekko zdekoncentrowana. Czytała powoli, skupiając swoją uwagę na każdym słowie w zdaniu, kiedy nagle trzasnęły tylne drzwi wyjściowe od kuchni, prowadzące prosto do ogrodu.
Wzrok Sylwii zastygł w bezruchu na jednym słowie, a uszy nasłuchiwały co się wydarzy. Była prawie pewna, że Eryk nie wyszedł do ogrodu tak sobie i że nie przejdzie obok niej obojętnie, nie odzywając się ani słowem.
Nie pomyliła się.
Chłopak, jak gdyby nigdy nic rozłożył się na kocu tuż obok niej i dotykając jej ramienia swoim zajrzał w czytaną przez nią lekturę.
– Co czytasz? – zapytał, chcąc jakoś nawiązać kontakt.
– Książkę – mruknęła.
– O, serio? A myślałem, że garnek.
Sylwia westchnęła i wywróciła oczami.
– Jaka książkę? – drążył Eryk.
– „Wichrowe wzgórza".
– Co to? Jakieś romansidło?
– No... Powiedzmy. Chociaż nazwałabym to raczej klasyką literatury, niż jakimś banalnym romansidłem.
– Lubisz klasykę?
Sylwia wzruszyła ramieniem.
– Mało czytam, a jak już po coś sięgam, to właśnie w tym klimacie.
– Nuda – skwitował Eryk i obrócił się na bok.
Głowę podparł na łokciu i intensywnie wpatrywał się w Sylwię. Ona za wszelką cenę starała się ignorować to przeszywające ją spojrzenie, chociaż czuła się jakby laserem wypalał w niej dziurę. Złapała się na tym, że po raz trzeci czyta to samo zdanie.
Nagle zamarła, kiedy poczuła jego palce na swoich plecach. Delikatnie przesuwał nimi wzdłuż jej kręgosłupa. Najpierw robił to jedynie muskając jej skórę opuszkami, ale już po chwili dotykał ją całą powierzchnią swojej dłoni, przesuwając ją od karku, aż do miejsca, gdzie zaczynał się dół od bikini.
Sylwia przełknęła ciężko ślinę. Wiedziała, że natychmiast powinna mu kazać przestać, a z drugiej strony, to było tak przyjemne, że mogłaby tu tak leżeć, dopóki jemu by się nie znudziło. Zwróciła twarz w jego stronę.
– Co robisz?
– Nic, głaskam – odparł luźnym tonem.
Patrzyła na niego uważnie, a on nie odrywając wzroku od jej twarzy przesunął rękę na jej pośladek. Odruchowo go napięła, a on mocniej zacisnął palce. Wpatrywali się w siebie w napięciu, a Sylwia czuła, że powinna coś powiedzieć, ale nie do końca wiedziała, co w tym przypadku byłoby najrozsądniejsze. Pewnie odepchnięcie go, wrzaśnięcie, żeby zabierał łapy, pogrożenie, że powie o wszystkim Romanowi i stanowcza prośba, żeby w końcu się stąd wyprowadził. Ale czy tego chciała?
Zamiast tego wszystkiego obróciła się na bok, przodem do niego, odłożyła na trawę książkę stronami do dołu i przesunęła się do tyłu na tyle, żeby znaleźć się poza zasięgiem Eryka. Jego ręka zsunęła się z jej ciała.
– Do czego ty zmierzasz? – zapytała.
Na chwilę spuścił wzrok i przygryzł wargę w zamyśleniu. Znów spojrzał na Sylwię i położył rękę na jej talii.
– Przecież wiesz – szepnął. – Przecież ty też tego chcesz – dodał po chwili, bo nie zareagowała w żaden sposób.
Przysunął się do niej bliżej, na tyle blisko, że wyraźnie czuła jego przyjemny zapach i ciepło bijące od jego ciała. Miał lekko zaróżowione policzki i błyszczące oczy i wyglądał tak słodko, że miała ochotę się do niego przytulić, ale mimo to trwała nieruchomo, w napięciu, jak gazela, która usłyszała szelest w krzakach i gotowa jest do ucieczki w każdej sekundzie.
– To nie powinno tak wyglądać – powiedziała cicho.
– Nic na to nie poradzisz.
– Powinieneś się wyprowadzić. To jedyne rozwiązanie.
– Nie ma takiej opcji. Już ci mówiłem. Nie zostawię cię. Nie odpuszczę. A wiesz dlaczego? Bo nie jestem ci obojętny, bo mnie lubisz i to widać. Bo mnie pragniesz i to też widać.
Sylwia zamknęła oczy i skrzywiła się, jakby ją coś zabolało. Eryk skorzystał z okazji, że była rozkojarzona i pchnął ją lekko, przez co położyła się na plecach, a wtedy zachłannie wpił się w jej usta.
Nie zaprotestowała, a wręcz objęła go ramionami i oddawała pocałunki, bo właśnie uświadomiła sobie, że czekała na to z niecierpliwością. W tym momencie wyłączyła wszelkie myślenie o konsekwencjach tych działań, bo liczyła się tylko ta bieżąca chwila, z której chciała zaczerpnąć jak najwięcej, zanim minie. I trwałaby oszołomiona w tej cudowności, gdyby nie to, co stało się moment później.
Nie przestając jej całować Eryk kolanem rozsunął jej nogi i ulokował się między nimi. Docisnął swoje biodra do jej, przez co wyraźnie czuła jego podniecenie, a jego prawa ręka zawędrowała do jej piersi. To otrzeźwiło ją w sekundę. Obróciła głowę, żeby przerwać pocałunek i złapała chłopaka za ramiona, wyraźnie go odpychając.
– Przestań – powiedziała cicho. – Eryk, przestań – dodała głośniej, bo w ogóle nie zareagował.
Zatrzymał się i odsunął nieco, chcąc widzieć jej twarz. Posłał jej pytające spojrzenie.
– Zejdź ze mnie. To zaszło stanowczo za daleko.
Odsunął się od niej, a ona podciągnęła się do siadu. Przeczesała ręką włosy i próbowała wstać, ale nogi miała jak z waty i całe jej ciało drżało, naładowane emocjami i pragnieniem kontynuowania tych pieszczot. Tym razem jednak zdrowy rozsadek wygrał tę bitwę. Póki co.
Złapała książkę i ruszyła w kierunku drzwi do kuchni.
– Sylwia! W porządku? – zawołał za nią Eryk.
– Nie – odpowiedziała, nawet się nie odwracając, i weszła do domu.
***
Całe popołudnie aż do wieczora Sylwia przesiedziała zamknięta w sypialni. Obejrzała dwa filmy, wysłała kilka wiadomości do Romana z pytaniem co słychać i wzięła prysznic. Kiedy wyszła z łazienki zerknęła w telefon, ale była tam tylko jedna lakoniczna odpowiedź od jej narzeczonego.
ROMAN: Dużo roboty, kotek. Zaraz idę na kolację z inwestorem. Odezwę się jutro.
Westchnęła, wysłała serduszko i narzuciwszy na siebie cieniutki szlafrok wyszła z pokoju. Cichutko zamknęła drzwi, starając się nie wywoływać żadnych dźwięków i na palcach zrobiła trzy kroki korytarzem, kiedy drzwi od pokoju Eryka otworzyły się. Serce podeszło jej do gardła i miała ochotę rzucić się w panice do swojej sypialni, ale zamiast tego zastygła w bezruchu w półkroku.
Eryk wyszedł z pokoju i również zamarł, zobaczywszy Sylwię na korytarzu. Wyglądało to trochę dziwnie, bo stała blisko jego drzwi i sprawiała wrażenie, jakby moment wcześniej podsłuchiwała pod drzwiami albo miała zamiar wejść do pokoju. On sam miał właśnie w planach wybrać się pod prysznic, więc ubrany był tylko w krótkie spodenki, a przez ramię przewiesił sobie ręcznik.
– Cześć – powiedział do Sylwii.
– No cześć – mruknęła, patrząc gdzieś w bok.
– Szłaś do mnie?
Prychnęła krótko.
– Nie. Szłam na dół, po herbatę.
– Aha, bo jakbyś chciała potem wpaść do mnie, to spoko. Wezmę prysznic i za piętnaście minut jestem wolny.
– Co? – Sylwia spojrzała na niego i zamrugała kilka razy.
– Możesz przyjść do mnie później.
– Po co?
– No nie wiem... Możemy pograć na konsoli. – W jego tonie dało się usłyszeć delikatną nutę ironii.
– Co? – Sylwia sprawiała wrażenie skołowanej i zniecierpliwionej.
Chłopak zrobił krok w jej stronę. Uniósł rękę do jej twarzy i dotknął policzka, żeby po chwili kciukiem przesunąć po jej ustach. Zmrużyła lekko oczy, złapała jego dłoń i ściskając ją dość mocno przesunęła ze swojej twarzy po szyi w kierunku piersi. Gdy jednak poczuła na sobie zaciskające się palce, odepchnęła jego rękę, jakby poraził ją prąd.
– Nie – powiedziała stanowczo i wyminęła go.
– Dlaczego nie? – zapytał szybko i zdążył złapać ją za ramię, zatrzymując w miejscu.
– Oszalałeś? Zapominasz chyba kim dla ciebie jestem i kim niedługo będę.
– Daj spokój... – westchnął.
Wyszarpnęła ramię z jego uścisku.
– Zostaw mnie w spokoju, Eryk.
Odwróciła się i zeszła po schodach.
– Czekaj, Sylwia... – chłopak zrobił dwa kroki, ale zatrzymał się i jedynie wychylił przez balustradę. – Jakbyś zmieniła zdanie, to będę czekał! – zawołał.
Stał chwilę na korytarzu, ale nie doczekał się żadnej odpowiedzi, więc poszedł do łazienki.
***
Sylwia leżała w łóżku i co chwilę obracała się z boku na bok, a sen uparcie nie przychodził. Ułożyła się na plecach i westchnęła zniecierpliwiona, patrząc w sufit. Nie mogła wyrzucić z głowy tego, co powiedział jej Eryk, a co zabrzmiało jak zaproszenie. Próbowała przekonać się, że on z pewnością żartował, ale sama w to nie wierzyła. Nie po tym, co się ostatnio między nimi działo.
Odrzuciła kołdrę zamaszystym ruchem, wstała z łóżka i zaczęła niespokojnie spacerować po sypialni. Zaplotła ręce na piersi i mocno wbijała paznokcie w ramię. Spojrzała na drzwi.
– Nie ma mowy... Nie pójdę do niego – powiedziała do siebie szeptem.
Zatrzymała się na środku pokoju i nie spuszczała wzroku z drzwi. Zrobiła drobny kroczek w ich kierunku jednocześnie przygryzając wargę i mocniej wbijając paznokcie w ramię. Westchnęła głęboko i zamknęła oczy, a pod powiekami natychmiast ujrzała twarz chłopaka. Od razu otworzyła oczy i bez zastanowienia wskoczyła z powrotem do łóżka i przykryła się kołdrą.
Leżała na boku i nerwowo obgryzała skórkę przy paznokciu kciuka. Jednocześnie próbowała odganiać męczące ją myśli, które jednak były silniejsze.
„Tylko jeden raz".
„Jeden, jedyny i to się więcej nie powtórzy".
„Przecież Roman się nie dowie".
Sylwia miała ochotę wyć z frustracji. To, co powinna teraz zrobić to zamknąć się w tej cholernej sypialni od środka na klucz i wyrzucić go przez okno.
Znów wstała z łóżka i kilka razy okrążyła pokój, a jej wzrok mimowolnie wędrował na drzwi. W końcu podeszła do nich i położyła dłoń na klamce. Trzymała ją tak kilka sekund, po czym cofnęła gwałtownie, jakby klamka nagle zaczęła parzyć. Przeczesała ręką włosy, odwróciła się tyłem do drzwi i oparła o nie plecami. Trwała tak dłuższą chwilę.
– Szlag... – syknęła, odwróciła się, nacisnęła klamkę i wyszła z sypialni.
***
Eryk jeszcze nie spał. Leżał na boku wpatrując się w odsłonięte okno, przez które w oddali na niebie widać było połówkę Księżyca. Drzwi balkonowe były uchylone, przez co do środka wpadały bardzo ciche dźwięki wydawane przez nocną faunę. Wtem usłyszał, że ktoś naciska klamkę od drzwi i uchyla je z lekkim skrzypnięciem. Nie ktoś. Tylko Sylwia była w domu oprócz niego.
Nie poruszył się, ale otworzył szerzej oczy, a krew z żyłach zaczęła przepływać w zdwojonym tempie, pobudzona szybszym biciem serca i wystrzałem adrenaliny. Poczuł jak materac łóżka za jego plecami delikatnie się ugina.
– Eryk... Śpisz? – szepnęła Sylwia i położyła dłoń na jego ramieniu.
Dopiero wtedy się odwrócił.
– Nie – odszepnął.
Nie bardzo widział jej twarz w spowijającym wszystko mroku, więc ciężko było mu określić jej wyraz. Podparł się na łokciu, żeby się trochę podnieść, ale ten ruch sprawił, że Sylwia też się poruszyła i odsunęła nieco.
– Przepraszam, niepotrzebnie tu przychodziłam.
Już chciała wstawać, ale Eryk złapał ją za rękę.
– Zaczekaj, proszę...
Znów przysiadła na łóżku i wpatrywała się w niego w napięciu.
Na moment odwrócił się do szafki nocnej, na której stała lampka i szybko ją włączył, a pokój rozświetliło delikatne niebieskie światło. Ponownie spojrzał na kobietę, a jej piękna twarz i malująca się na niej niepewność sprawiły, że serce podjechało mu do gardła i tam tłukło się jak oszalałe.
– Zostań, proszę...
Sylwia wzięła wdech, jakby chciała coś powiedzieć, ale po chwili tylko wypuściła powietrze bez słów i wyciągnęła dłoń do Eryka, żeby dotknąć jego policzka. Nie odwracając wzroku od jej oczu, złapał jej dłoń i zaczął całować jej palce, przesuwając powoli usta przez grzbiet dłoni, wewnętrzną część nadgarstka, przedramię, ramię, aż po chwili jego usta znalazły się na jej szyi. Sylwia odchyliła głowę, oddychając coraz głośniej i wsunęła dłoń we włosy Eryka. Przyciągnął ją bliżej do siebie, na co objęła go ramionami, a moment później ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Całowali się długo i zachłannie, jakby byli parą kochanków spotykającą się po długiej rozłące.
W pewnym momencie Eryk położył się z powrotem na poduszce, ciągnąc za sobą Sylwię. Oderwali się od siebie i leżeli teraz, wpatrując się w siebie w napięciu i z malującym się na ich twarzach narastającym pożądaniem. Sylwia palcami dotknęła szyi chłopaka, po czym zaraz powoli przesunęła rękę po jego klatce piersiowej, aż dotarła do brzucha i na chwilę zatrzymała się tuż nad gumką od bokserek. Zmrużyła oczy i wsunęła pod materiał dłoń, którą natychmiast zacisnęła na twardym członku, po czym wydała cichy pomruk wyrażający zadowolenie.
– Zdejmij to – powiedziała, na co Eryk w moment pozbył się bielizny.
Złapał Sylwię za udo i zarzucił sobie na biodro jej nogę. Jego dłoń od razu powędrowała do jej pośladka, który zaczął gładzić, stopniowo zwiększając nacisk. Po chwili złapał za cieniutki materiał stringów i próbował zdjąć je z Sylwii, co ułatwiła mu, odsuwając się nieco i unosząc biodra.
Z powrotem zarzuciła na niego nogę i przywarła do niego ciasno.
– Chciałbym, żebyś była moja – wyszeptał.
Uśmiechnęła się subtelnie i zamknęła mu usta pocałunkiem. Pchnęła go, żeby położył się na plecach, a sama usiadła na nim okrakiem. Pochyliła się nisko do jego ucha.
– To wyobraź sobie, że na chwilę jestem – odpowiedziała szeptem.
Znów wyprostowała się, ułożyła dłonie na jego klatce piersiowej i bardzo powoli ocierała się o niego, a on gładził ją po udach. Złapała za dół swojej kusej koszulki nocnej, zdjęła ją przez głowę i rzuciła gdzieś na podłogę. Eryk westchnął z zachwytem i natychmiast jego dłonie wylądowały na jej piersiach.
– Sylwia... Tylko ja... – zaczął, ale nagle urwał.
Znieruchomiała i wpatrywała się w niego z delikatnym przejęciem.
– Co się stało? – zapytała w końcu.
– Nie mam gumek.
Miał dziwne wrażenie, że napięcie które na moment pojawiło się na jej twarzy, nagle zupełnie uleciało. Tak jakby spodziewała się, że powie jej coś innego.
Sylwia uśmiechnęła się z poczuciem ulgi i pochyliła nisko, że prawie zetknęli się nosami.
– Nie szkodzi. Nie będą nam potrzebne.
– Bierzesz pigułki?
– Mhm.
Znów się wyprostowała i odrzuciwszy głowę do tyłu zaczęła ocierać się o niego z większym naciskiem i szybciej. Po chwili spojrzała na chłopaka, a gdy dostrzegła ewidentną fascynację wymalowaną na jego twarzy, przeczesała ręką swoje długie włosy, po czym obiema dłońmi złapała swoje piersi i ścisnęła je, mrucząc przy tym rozkosznie, jak kotek.
Eryk złapał ją za biodra i próbował nakierować tak, żeby móc w nią wejść, ale widząc co zamierza uśmiechnęła się i umknęła mu.
– Nie spiesz się – szepnęła mu do ucha.
– Proszę, pozwól mi...
– Cierpliwości.
Leżała na nim i poruszała biodrami, dążąc do własnego spełnienia, a jej głośny oddech tuż przy uchu Eryka powoli doprowadzał go do szaleństwa. Całował ją po szyi i żuchwie, dłońmi błądząc po jej plecach. Jego cierpliwość i opanowanie wyczerpywały się w zastraszającym tempie i jedyne o czym mógł w tej chwili myśleć, to jak bardzo chce się znaleźć w jej gorącym i mokrym wnętrzu, tym bardziej, że czuł na sobie jej wilgoć.
Sylwia ocierała się o niego coraz szybciej i pojękiwała coraz głośniej, co świadczyło o tym, że sama jest już bliska orgazmu. Docisnęła swoje czoło do jego i wplotła palce w jego włosy, zaciskając mocno, po czym wydała z siebie długi i głośny jęk, a całe jej ciało drżało zalane falą obezwładniającej przyjemności.
Eryk, działając instynktownie, obrócił się z nią, tak, że teraz to ona znalazła się pod nim i wszedł w nią szybkim i płynnym ruchem, co wywołało kolejną serię jej głośnych jęków. Wystarczyło mu kilka pchnięć, żeby też osiągnąć spełnienie.
Po chwili znieruchomieli oboje, a jedynym dźwiękiem słyszanym w pokoju były ich głośne oddechy. Eryk zsunął się z Sylwii i położył na plecach. Oboje leżeli z zamkniętymi oczami i powoli uspokajali swoje ciała po potężnej dawce rozkoszy.
Eryk na oślep wyciągnął rękę i położył ją na udzie Sylwii, a ona od razu złapała jego dłoń i ścisnęła. Odwrócił się na bok i wpatrywał się w jej profil. Moment później otworzyła oczy i też spojrzała w jego stronę. Przez chwilę patrzyła na niego z uśmiechem, ale nagle zniknął z jej twarzy. Przygryzła wargę i spuściła wzrok, jakby nagle uświadomiła sobie, że zrobiła coś złego i dopadły ją wyrzuty sumienia. Puściła rękę Eryka i usiadła. On też natychmiast usiadł.
– Pójdę już – powiedziała, nie patrząc na niego i chciała wstać, ale ją przytrzymał.
– Możesz spać tutaj.
– Nie mogę – odparła, tym razem zerkając na chłopaka.
Nic na to nie odpowiedział, ale puścił ją. Wstała z łóżka i zebrała z podłogi swoją koszulkę i bieliznę, po czym podeszła do drzwi. Położyła dłoń na klamce.
– Dobranoc, Eryk – powiedziała, nie odwracając się.
– Dobranoc, Sylwia.
Otworzyła drzwi i wyszła na korytarz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro