Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kochanowski×Fornal


Pobudka o piątej i na siódmą do szkoły shot na otarcie łez tym którym się też nie chce tam iść

———
Niech będzie że oboje mają 17 lat a dat urodzin im nie zmieniam

Nie ma tu również żadnych powiązań do samego sportu (siatkówki w sensie)

Miłego czytania
———

— Kuba, ale ten związek nie ma sensu — wykrzyczałem. Ostatnio nam się nie układało — nie masz dla mnie w ogóle czasu

— prze-przepraszam, sprawy prywatne nie-

— i tu jest kolejna rzecz! — miałem dość jego beznadziejnych tłumaczeń — my w ogóle nie rozmawiamy, nie mówimy sobie o niczym, przecież wiesz że mogłeś na mnie liczyć — widziałem że blondyn jest bliski płaczu ale miałem już to wszystko kompletnie w dupie, chociaż nadal go kochałem.

— mogłeś? — spojrzał na mnie smutno — zrywasz ze mną?

— a widzisz inną drogę? Z każdym dniem się od siebie oddalamy! Chciałem to ratować naprawdę ale ty się w ogóle nie starasz! Tak się nie da!! — uniosłem dłoń w geście irytacji.

I wtedy Kuba cofną się o krok a jego oczy się zaszkliły. Przestraszył się.

— wszystko tylko mnie nie bij — po jego prawym policzku spłynęła łza.

— przecież nie zamierzałem cię uderzyć — lekko zdezorientowany spojrzałem na swoją uniesioną dłoń i szybko ją opuściłem.

Blondyn schował twarz w trzęsące się dłonie i usiadł na moim łóżku znajdującym się za nim.

Jego oddech stał się płytszy, szybszy i głośniejszy oraz zaczął się trząść, a ja połączyłem kropki.

— Hej Kuba — podszedłem bliżej i uklęknąłem przed nim. Złapałem go za dłonie odsłaniając jego twarz — spójrz na mnie — średnio wiedziałem co robić przy ataku paniki.

— nie zostawiaj mnie proszę

— jestem tu i nigdzie nie idę — trochę jak z małym dzieckiem które miało zły sen — powiedz mi tylko co się dzieje.

— jesteś jedyną bliską mi osobą, ja... j...ja prze...prze...przepra...przepraszam z..z...za to wszytko — położyłem mu palec na ustach.

— najpierw się uspokój, wdech wydech — sam zrobiłem to co powiedziałem — nie panikuj — kiedy to nie zadziałało po prostu go pocałowałem.

Fakt że miał rozciętą wargę, czego nie było widać na pierwszy rzut oka, był niepokojący.

Blondyn położył mi rękę na karku, a gdy się odsunąłem jego oddech był spokojniejszy.

— jedyną bliską osobą? — wypaliłem nagle gdy się uspokoił — a Kołodziejczyk?
po nazwisku to po pysku - skarciłem się w myślach. Ale co ja miałem poradzić skoro nie przepadałem za Olą.

Prawdopodobnie wynikało to z zazdrości a nie z samej niechęci do dziewczyny ale cóż. Życie.

Usiadłem obok niego i dałem mu się oprzeć o swoje ramię.

— obraziła się na mnie i się pokłóciliśmy — podciągnął nosem — poszło o to samo co z tobą.

— ale ja jeszcze jestem — pocałowałem go w czoło — i teraz masz być ze mną szczery chyba że naprawdę chcesz żeby wszystko między nami się spierdoliło — stwierdziłem — mów co się dzieje — blondyn westchnął.

— Nie wiem jak powiedzieć, ja...

— ktoś ci coś zrobił? — wypaliłem nagle — w sensie że uderzył albo coś w tym stylu — po jego reakcji na moje nagłe podniesienie ręki zdecydowanie miałem prawo to podejrzewać.

Kuba speszył się lekko po moim pytaniu i mocniej wtulił się w moje ramię.

— zabije skurwysyna

— chcesz zrobić ze mnie sierotę? — parskną śmiechem, ale był to zdecydowanie smutny śmiech.

— przecież ojca ci nie zabije — najpierw powiedziałem a potem pomyślałem. Shit.

— przed chwilą powiedziałeś co innego — zaśmiał się gorzko — i wyprzedzając pytania, tak o niego mi chodzi — widziałem że nie było łatwo mu tego mówić — robi to regularnie odkąd wie o mojej orientacji. I.... I odkąd mama nie żyje.

Pamiętam jakim ciosem dla Kuby była niespodziewana śmierć pani Iwony. Dostała ataku serca i nie udało jej się uratować.

Matka blondyna była naprawdę wspaniałą osobą.

— skurwysyn — warknąłem niekontrolowanie — nie ma prawa podnosić na ciebie ręki

— jemu to powiedz — położył się, tym samym kładąc głowę na moich kolanach — myślę że będzie miał gdzieś twoje "nie ma prawa"

— Kuba ale coś trzeba z tym zrobić — naprawdę byłem wściekły — to nie może być tak że twój ojciec cię bije potem ty zamykasz się w sobie i wszystkie relacje ci się pierdolą — z nerwów zacząłem przeczesywać dłonią włosy chłopaka.

— i co zamierzasz?

— zabije śmiecia

— nie możesz mówić poważnie, przestań

— zapierdole go

— przestań, to nadal mój ojciec

— w życiu nie nazwałbym ojcem osoby która robi mi krzywdę — chyba powiedziałem to za ostro bo blondyn odwrócił wzrok — jestem w szoku że nie widać żadnych śladów na twojej twarzy.

—  po twarzy jeszcze nie dostałem — spowrotem na mnie spojrzał.

— nie kłam, skąd rozcięta warga w takim razie?

— to widać? — jego pusty wzrok powędrował na sufit.

— nie, ale przy całowaniu czuć

— dostałem tylko z liścia — przyznał ciężko — rozbił butelkę o ścianę obok mojej twarzy — zrobił pauzę by wziąć niespokojny oddech — szkło zahaczyło o mój policzek — napluł na dłoń i starł coś z twarzy, prawdopodobnie tusz, korektor czy inne gówno, nie znam się, a zaraz po tym dało się ujrzeć sporą bliznę na jego policzku. Policzek wytarł o rękaw a dłoń o spodnie.

— ale to musiało być jakiś czas temu skoro już ci się zabliźniło — przejechałem kciukiem po bliźnie na policzku blondyna jakbym mógł sprawić że zniknie — czemu nic nie mówiłeś?

— po co? Co by to dało?

— na pewno nie krzyczał bym na ciebie — zacząłem wymieniać — wiedziałbym o co ci chodzi, kurwa mógłbym cię jakoś wesprzeć, pomóc, chronić przed tym zjebem, a na dodatek może nie zamknął byś się na mnie i na Olę.

— może... Może tak miało być? Może nie nadaje się do niczego innego. Może w ogóle nie powinno mnie być? — z jego oczu znowu zaczęły spływać łzy. Naprawdę nie lubiłem gdy płakał.

— co ty pierdolisz, ty po prostu nie chcesz dać sobie pomóc

— po prostu — zrobił cudzysłów palcami — to ja mogłem skończyć że sobą przy pierwszej lepszej oka... — pocałowałem go. Nie byłem wstanie słuchać o tym że mój chłopak ma myśli samobójcze przez własnego ojca.

— Przestań. Gadać. Takie. Rzeczy. Proszę. — przetarłem dłonią załzawione oko — rozumiesz?

— Nawet ciebie doprowadzam do łez — podniósł się do siadu — mogłeś nie zauważyć mojej reakcji, zerwać ze mną i wywalić z domu wtedy nikomu nie robiłbym problemu.

— idealny moment żeby odebrać sobie życie co? — zaśmiałem się gorzko — nigdy bym ci na to pozwolił, rozumiesz?

Chłopak położył się za mną chowając głowę w poduszkę jednocześnie ją przytulając.

— Czemu ty tak o mnie walczysz co? — jego zapłakany głos tłumiła poduszka, a ja odwróciłem się w jego stronę.

— Bo cię kocham cholera jasna i nie wybaczył bym sobie gdybyś coś sobie zrobił — głaskałem go po plecach — chcę ci pomóc chociaż nie wiem jeszcze jak.

— każdy by mnie zostawił na twoim miejscu

— ale ja nie jestem każdy, kocham cię po prostu i będę ci to powtarzać dopóki nie wbijesz sobie tego do głowy.

Nie odezwał się więc kontynuowałem.

— tak działa to uczucie, nie zostawię cię ot tak kiedy sobie nie radzisz — położyłem się i przytuliłem do jego pleców przez co blondyn położył się na boku jednakże tyłem do mnie — kocham cię i to się nie zmieni. 

— a to nie tak że jeszcze kilka minut temu chciałeś że mną zerwać? Równocześnie może to znaczyć że już nie nie kochasz — mówił zbyt obojętnie.

— nie, miałem po prostu dość twojego zachowania i braku sensu w naszym związku gdy niczego mi nie mówisz

— myślisz że to takie proste powiedzieć komukolwiek o... — zawiesił się jakby nie wiedząc co dalej powiedzieć — no wiesz o czym

— nie powiedziałem że to proste — zaprzeczyłem a on odwrócił się w moją stronę — jednak nie można się bać prosić o pomoc — spojrzał mi w oczy — a ode mnie zawsze ją dostaniesz, zrozumiano?

Pocałowałem go krótko po czym blondyn wtulił się we mnie.

— dziękuję — powiedział cicho.

— zrobię wszystko by ten śmieć za to zapłacił — przytuliłem go do siebie mocniej

— czy możemy teraz już o tym nie rozmawiać? Proszę. I czy mogę zostać na noc?

— Pewnie — złożyłem pocałunek na jego głowie — pewnie...

————

1218 słów bez notatek

Tak więc moi drodzy. Trochę mnie nie było, ale jestem i miło mi znowu tu być.

Shot po długim czasie oczekiwania ale jest, jak wam się podoba?

Mam jeszcze dwa w zapasie ale muszę je skończyć tylko weny brak.

Piszcie jak są jakieś błędy

I mam teraz takie pytanko, prosiłabym o odpowiedź.
Czytali byście czat skoczków narciarskich? Bo z siostrą dla beki pisałyśmy i wpadłam na to by go tu wrzucić ale nie wiem czy ktoś by czytał.

Ogólnie pozdrawiam, powodzenia w szkole i widzimy się mam nadzieję że niedługo jak wena wróci.

Kocham was❤️❤️

~Maja~
~06.11.2023~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro