Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Oikawa X Reader

Shot z zamowienia: Mei_208 :D
****
Biegła właśnie przez miasto, nie patrząc przed siebie. Musiała dostarczyć te wiadomości jak najszybciej do swojej siedziby. Były to ważne informacje na temat zamachu na arcykapłana pobliskiej świątyni. Była członkinią specjalnej grupy zajmującej się wykrywaniem planowanych zamachów na ważne osobistości. Nadawała się się do tego idealnie. Była cicha i wyjątkowo sprawna fizycznie. Tylko teraz biegła jak głupia przez środek miasta, zwracając uwagę przechodniów. Miała ważny powód - pracowali nad tą sprawą już kilka miesięcy. Układała w głowie zdania, które powie swojemu szefowi, zbliżając się do głównej drogi.

-UWAŻAJ!!! - Do uszu dziewczyny dobiegł krzyk, a tuż przed nią pojawiły się konie. [K/W]włosa zamknęła oczy, by choć trochę uśmierzyć ból, który w takim wypadku był nieunikniony.
W pewnym momencie poczuła na sobie czyjeś dłonie i mocne szarpnięcie w drugą stronę.
Uniosła szybko wzrok, dziękując w duchu osobie która ją uratowała. Przed nią stał wysoki szatyn ubrany w

(przepraszam, ale nie umiałam tego opisać)

Patrzyła chwilę w jego piękne brązowe oczy, lecz gdy uświadomiła sobie co robi szybko się od niego oderwała.
- Dzięki... - rzuciła szybkie i niewyraźnie podziękowania, aby nie wyjść na niewdzięczną i pobiegła dalej.

Będąc już w kwaterze, powiedziała o spisku swojemu szefowi oraz udała się do swojego pokoju. Połóżyła się na łóżku i zamknęła oczy, które natychmiast otworzyła gdy ujrzała tajemniczego szatyna. Podniosła się do siadu "Co się ze mną dzieje?!" krzyczała w myślach. Próbowała położyć się spać jeszcze kilka razy, ale za każdym razem nękał ją nieznajomy. [K/W]włosa wstała, wiedząc że i tak dzisiaj nie zaśnie. Postanowiła zejść na parter z zamiarem wyjścia na zewnątrz. Będąc już na końcu schodów, stanęła jak wryta. "To są jakieś jaja... No powiedzcie że to jest jakiś żart..."

Przy stole wspólnie z jej szefem siedział szatyn. Rozmawiał o czymś bardzo zawzięcie. Po chwili obaj wstali i uścisnęli sobie dłonie. Dziewczyna już miała się schować za ścianą, lecz zauważył ją jej szef (załużmy że twój szef to Ushijima, ok?). Zawołał ją i nakazał aby odprowadziła brązowookiego do jego nowego pokoju, informując przy tym, że od dziś razem pracują. Szatyn przyglądał się jej uważnie, ale ona tylko na chwilę na niego spojrzała. Chłopak wystawił w jej kierunku rękę, a ona trochę z nieufnością podała mu swoją. Ten nachylił się i pocałował ją w dłoń
- Toru Oikawa, jednak możesz mi mówć Toru. - chłopak uśmiechnął się szarmancko.
- [twój pseudonim].- odpowiedziała zabierając dłoń. Chłopak spojrzał na nią że zdziwieniem w oczach. - Nie gap się. Chyba nie liczysz na to że od razu zdradzę ci swoje imię... - Toru przytaknął, choć nie do końca rozumiał zachowanie dziewczyny. - Numer pokoju?
- Podobno 6 - odpowiedział uśmiechając się. Dziewczyna przygryzła wargę. No świetnie. Teraz każdego ranka będzie miała jego twarz przed sobą. Złapała go dosyć mocno za nadgarstek i pociągnęła w stronę pokoju.
- To tutaj. Jakbyś czegoś szukał, jestem na przeciwko. - powiedziała.
- Dałabyś się wyciągnąć na kolacje? - spytał prosto z mostu Toru. Dziewczyna stanęła w bezruchu. "Że co? Ja?! Z.. Z NIM?!!?"
- Skoro mamy być partnerami, to chyba jasne że powinniśmy się lepiej poznać. - dokończył szatyn. "Boże... O czym ja myślałam!?" [K/W]włosa skarciła się w myślach i przybrała kamienny wyraz twarzy.

- Skoro tak bardzo chcesz się poznać to dobrze... Masz być gotowy na dwudziestą pierwszą idioto. - posłała mu zimne spojrzenie i weszła do swojego pokoju. Oikawa chwilę stał w miejscu, po czym wyciągnął klucz, otworzył drzwi i wszedł do swojego pokoju.

Miała dwie godziny. Dwie godziny aby umyć się, wyczesać, przebrać i doprowadzić do względnego ładu. Zastanawiała się gdzie mogą razem pójść. Może spacer? Albo karczma? Zapewne zda się na Oikawę. W końcu sam to zaproponował. Stanęła umyta przed szafą i próbowała wybrać ubranie. Zdecydowała się na brązowe spodnie i bordową włókienną bluzkę z rękawami za łokieć. W pasie przepasała się brązowym sznurem, do którego przypięła swoją czarną sakwę. Na nogi załóżyła ciemnobrązowe kozaki do kolan, a jej dłonie jak zwykle zdobiły czarne jak smoła rękawiczki. Swoje [K/W] włosy zostawiła rozpuszczone. Spojrzała w lustro i już miała się poprawić, ale nagle coś sobie uświadomiła. "Dlaczego zachowuje się jak jakaś zakochana nastolatka?!". Uderzyła się dwiema dłońmi w policzki i opuściła ręce wzdłuż ciała. Postanowiła nie zaprzątać sobie tym głowy, choć i tak wychodząc poprawiła nieznacznie włosy.

Czekał na nią w pokoju wspólnym oparty o ścianę z rękami założonymi na piersi rękami. Gdy ją zobaczył natychmiast się rozpromienił.
- To gdzie chcesz iść? - rzuciła dziewczyna, idąc w kierunku drzwi i nie patrząc czy szatyn idzie za nią.
- Mam pewien pomysł. - Oikawa wyprzedził ją i otworzył drzwi, przpuszczając dziewczynę przodem. Wyszli z kwatery i ruszyli w stronę miasta, które nocą było wyjątkowo piękne. Mieniło się wieloma kolorami od lamp i świec powystawianych w oknach i wywieszonych na sznurach lampiomów. Mrok w zaułkuiach dodawał magii i tajemniczości całemu otoczeniu.

Po kilku minutach doszli do karczmy "Złota gęś". W środku panował gwar rozmów i śmiechów ludzi, którzy dopiero skończyli swoje prace i przyszli zanurzyć swoje problemy życia codziennego w kuflu piwa. Znaleźli sobie miejsce w cichym kącie sali. Po kilku minutach czekania podeszła do nich skąpo ubrana kelnerka. Miała sukienkę, ledwie zakrywającą jej pośladki i duży dekolt, który eksponował jej ogromny biust. Blond włosy miała zaplecione w dwa warkocze po bokach głowy. Niebieskie oczy niemal nieustannie wpatrzone były w Oikawę. Szatyn natomiast nie zwracając uwagi na dziewczynę, uważnie studiował kartę dań.

- Dwa razy to poproszę. - powiedział po chwili namysłu szatyn, wskazując kelnerce numer dania. - I wino. - dodał nadal nie spoglądając na atuty dziewczyny, która pochyliła się nad nim.
- Możesz przestać się tak nad nim pochylać? Przecież widzisz że nie jest tobą zainteresowany... - Powiedziała [K/W]włosa, patrząc wyzywająco w oczy blondynki, na co ta tylko fuknęła i odeszła do kuchni.

- Dzięki! - Uśmiechnął się szeroko szatyn. - Nigdy nie zrozumią, że nie podoba mi się każda napotkana dziewczyna. Myślą że skoro jestem taki piękny to odrazu chcę je przelecieć... Powiedział ze smutną miną.
- Taa... Piękny i do tego skromny... O czym chciałeś porozmawiać? - spytała lekko poddenerwowana zachowaniem Oikawy [T/I]. I w taki sposób przesiedzieli cały wieczór, aż do północy.

Dziewczyna dowiedziała się o nim kilku ciekawych rzeczy na przykład to, że podróżował po ich kontynencie. Zwiedził królestwo Iriss, transportował towary z Dretu do Aionu i przepłynął na statku pirackim z Królestwa Zjednoczonej Broni Trimu do Remund Morze Filizejskie. Dowiedziała się również że umie on władać wszystkimi czterema żywiołami - co jest rzadkością. Usiągnąć taki poziom mogą tylko geniusze lub jak w przypadku Toru, osoby które ciężko trenowały swoje moce.

Widząc, jak późno zrobiło się na zewnątrz, postanowili wracać do kwatery. Szli mniej oświetlonymi uliczkami, bo miały jeszcze więcej uroku od głównej ulicy. Po kilku minutach marszu i rozmowy doszli do mostu nad rzeką. Stanęli przy barierce i unieśli głowy by móc wpatrywać się w nieskazitelną pełnię księżyca. Oczy dziewczyny błyszczały radosnymi iskierkami, lecz twarz nadal pozostawała niezmienna. Musiała trzymać pozory, nie mogła pokazać, że jest miękka i że bardzo spodobał jej się ten widok.

- Wiesz, że gdzieś tam daleko, żyją istoty podobne do nas? Pewnie też teraz patrzą w niebo i zachwycają się jego pięknem. - Dziewczyn po usłyszeniu tych słów, spojrzała na chłopaka niezbyt przekonana. - Mówię na serio! Sam ich widziałem! - zaczął tłumaczyć się brązowooki, widząc minę partnerki. - Przelecieli tuż nad moją głową swoim statkiem!! - Jesteś pewny, że nie widziałeś wtedy komety idioto? Mój tata mówił że przynoszą szczęście. Gdy suną po niebie, możesz pomyśleć życzenie, albo poprosić o szczęście w miłości. - pomiedziała zamyślona [K/O]oka, schodząc z mostu. - A i jeszcze raz dzięki za to co dziś zrobiłeś... Ale nie myśl sobie że od razu Ci zaufam!!

- Nie masz za co dziękować! Teraz gdy jesteśmy partnerami, będziemy musieli sobie pomagać! Nie martw się, będę twoim osobistym bohaterem! - Rzekł szatyn, uśmiechając się promienie w stronę dziewczyny. Po tych słowach w ciszy wrócili do kwatery.

Przez rok, razem współpracowali. Udało im się wspólnie, rozwikłać zadziwiająco wiele trudnych, oraz skomplikowanych spraw. Chłopak bardzo często pomagał dziewczynie przez co, ta czuła się pewniej w jego towarzystwie.

Właśnie wracali razem do kwatery. Była noc. Chłopak musiał coś załatwić w karczmie po drodze, więc [K/W] włosa została sama. Szła powolnym krokiem, aby szatyn mógł ją z łatwością dogonić. Zaczęła pocierać swoje ramiona dłońmi bo na dworze było bardzo zimno. Dziewczyna zauważyła, że w okolicy zrobiło się bardzo cicho. Za cicho. Przyśpieszyła. Niepokoiła ją atmosfera i to że musi jeszcze, skręcić w boczną uliczkę, żeby dojść do celu. Gdy była na rogu ulicy, poczuła mocne szarpnięcie za ramię. Oprawca zakrył jej usta wielką ręką i zaciągnął do zaułka obok. [K/O]oka próbowała się wyszarpać, lecz to sprawiło, że nieznajomy tylko wzmocnił uścisk.

- Co taka piękna dziewczyna robi tu o tak późnej godzinie. - wymruczał do jej ucha zachrypniętym głosem. - To bardzo niebezpieczne. - Dodał. - Erick choć tu trzeba mi pomóc. - powiedział gdzieś w bok. Po chwili do zaułka wszedł drugi facet muskularnej postury. Źrenice dziewczyny rozszerzyły się w szoku. Znała kilka chwytów do samoobrony, ale gościu za nią bardzo dobrze ją unieruchomił. Zresztą... I tak nie poradziła by sobie z dwoma osiłkami. Magii też nie mogła użyć bo miała na sobie rękawice.

- Kogo my tu mamy? - spytał Erick, łapiąc bardzo mocno dziewczynę za żuchwę i przekręcając jej głowę w swoją stronę. - Wiedźma... West, pilnuj żeby nie zdjęła rękawic. - Powiedział do drugiego napastnika. Obydwaj wyciągnęli dziewczynę na środek zaułka, który był oświetlony przez jasne światło księżyca w pełni. Dopiero teraz [K/O]oka spostrzegła u obu napastników wilcze uszy koloru ich włosów. Świetnie. Wilkołaki. Teraz siłą napewno się nie uwolni... Może liczyć tylko na okazję do zdjęcia rękawic, lub ewentualnie na tego ciołka Oikawę, który mimo swojego charakteru jest całkiem silny. Starała się szarpać, by uwolnić ręce i dać Toru czas na przybycie.

Po pewnym czasie szamotania się, musiała na chwilę zastopować, gdyż nawet jeśli uwolniła by się, nie miałaby siły walczyć. Czas płynął nieubłaganie, a chłopaka dalej nie było. Napastnicy też nie ustawali. Do serca dziewczyny powoli, malutkimi kroczkami zaczął wkradać się strach. Ten strach, który paraliżuje mięśnie. Ten strach, który nie pozwala racjonalnie myśleć. Ten strach, przez który ludzie przestają walczyć... Gdy myślała, że ostatni promyk słońca, a zarazem nadziei zniknął za horyzontem, pojawił się odbłysk ostatnich światełek, które znikały za widnokręgiem. Był na tyle mocny, aby wbić czarnowłosego, trzymającego dziewczynę wilkołaka, w ścianę.

[T/I] korzystając z okazji odskoczyła do tyłu i z prędkością światła zdjęła rękawice ukazując dłonie o niebieskiej barwie, tak jakby cała ręka pod skórą była pokryta żyłami. Najintensywniejszy kolor był na opószkach palców zaś nadgarstki były już koloru skóry. Końce palców zaczęły wytwarzać dookoła jasno niebieskie gazy które wyglądały jak mgła. Z czasem jednak zaczęły przybierać na kolorze. Barwy mieszkały się przechodząc z niebieskiego w fiolet, bądź z różowego w zieleń. Wyglądało to magicznie w dosłownym tego słowa znaczeniu...

Oikawa odrazu po uderzeniu zaatakował drugiego napastnika. Czerwono-pomarańczowe płomienie pognały w stronę blondyna, który próbował uskoczyć z marnym skutkiem. Kula ognia dosięgneła jego koszulki parząc kawałek ramienia i łopatki, wywołując przy tym ostry ból.
Z ust wilkołaka wydobył się skowyt, a Oikawa zaczął zadawać ciosy.

W tym czasie czarnowłosy zdołał się podnieść i przyszykować do ataku na Toru od strony pleców. [T/Pseudonim] jednak udaremniła jego atak, powalając go na ziemię ogromnym strumieniem wody o wielkiej sile. Nie mogła dopuścić by po tym jak ją uratował, coś mu się stało. Mimo, że raczej nie okazywała tego szatynowi zacznęła traktować go poniekąd jak przyjaciela. Wiedziała, że ten wyruszy jej z pomocą w razie potrzeby, bo miała już okazję się o tym przekonać. Był też dla niej jak starszy brat. Zawsze starał się ją rozpieszczać, na przykład chodził za nią cały dzień i opłacał jej wydatki związane z ubraniami albo kupywał jej najrozmaitsze przysmaki przywożone przez kupców z całego świata. Dziewczyna oczywiście była temu przeciwna, tłumacząc się tym, że jest samowystarczalna i nie potrzebuje pomocy. On oczywiście to olewał uśmiechając się i płacąc za towar.

Po chwili napastnicy leżeli na ziemi przygnieceni ciężarem białego lwa, który powstał z białych płomieni unoszących się na końcu płaszcza Oikawy. Po chwili materiał przestał się żarzyć i wrócił do normalności.
Chłopak chwilę stał w miejscu, po czym powoli obrócił się w stronę dziewczyny. Zrobił jeden mały krok, taki jakie robią dzieci dopiero uczące się chodzić, a następnie rzucił się w kierunku [K/W]włosej szybkim biegiem.

Zamknął ją w szczelnym, choć delikatnym uścisku i zaczął powtarzać w kółko przeprosiny.         [K/O]oka przyznała w duszy, że nieco rozczuliło ją zachowanie szatyna, lecz oczywiście nie dała tego po sobie poznać.
- Przepraszam, przepraszam... To moja wina... Przepraszam... - powtarzał jak mantrę chłopak - Gdybym z tobą został... Nie doszło by do tego... Miałem cię chronić. Nie dotrzymałem obietnicy... - Dziewczyna odniosła wrażenie, że brązowooki przeżywa tą sytuację bardziej od niej samej. To prawda ją też napadł moment zwątpienia, ale on ją uratował.

- Oikawa! - chłopak odsunął się od niej na małą odległość tak, że ich twarze dzieliły centymetry, lecz nie przejęli się tym zbytnio. - Wszystko gra, to ty mnie uratowałeś, więc nie zadreczaj się... Głąbie...
- Już nigdy nie zostawię Cię samej... - rzekł szatyn przytulajac [K/W]włosą do siebie. Dziewczyna oczywiście że względu na swój charakter zaczęła się wyrywać, ale gdy brązowooki nie poluźnił uścisku, a wręcz go wzmocnił, przestała się szamotać. Dopiero zaczęła odzyskiwać czystość umysłu i dotarło do niej to, że gdyby nie Oikawa to padła by ofiarą... Gdy uświadomiła to sobie, to z lekka się przeraźła, bo nawet ona - dziewczyna samowystarczalna i nie potrzebująca pomocy nie odda swojego ciała byle komu. Jej ramiona zaczęły delikatnie drgać, a ją napadały przerażające wizje tego, co mogłoby się tu wydażyć, gdyby nie Toru. No właśnie Toru, który teraz zaciskał swoje ramiona na talii dziewczyny i chował głowę w zagłębienie w jej szyi. Nagle cały stres uleciał z [K/O]okiej i został zastąpiony przyjemnym ciepłem rozchodzącym się po całym jej ciele.

Czuła się wyjątkowo dobrze. Ciepło jego ciała w jakiś sposób ją uspokajało. Nie chciała, aby chłopak pomyślał, że jest słaba, ale patrząc na to co się niedawno wydarzyło, mogła sobie trochę odpuścić w byciu niezwyciężoną. Uniosła delikatnie dłonie i dotknęła łopatek chłopaka, wtulając się w jego tors.
- Tylko, krótką chwilę. - szepnęła ledwo słyszalnym głosem [K/O]oka.
Stali tak w tuleni w siebie, słuchając bicia serca drugiej osoby. Upłynęło chwilę czasu, a ciszę postanowiła przerwać dziewczyna, która przez ostatnie kilka minut intensywnie nad czymś myślała.

- Wiesz... Dzięki za ratunek... Jesteś nawet spoko. Idioto... - powiedziała.
- [T/Pseudo]--.
- [T/N] [T/I]... To moje dane... - powiedziała wzdychając. - Chyba udowodniłeś mi swoją lojalność... - Spojrzała na twarz chłopaka, na której widniał szczery uśmiech. Nie ten fałszywy, sztuczny, wyćwiczony, który pokazywał innym kobietom, bądź handlarzom, u których chciał wynegocjować dobrą cenę, lecz ten prawdziwy, trochę dziecięcy uśmiech, który nie często odwiedzał jego twarz.
- Cieszę się, że mi zaufałaś... [T/I]... - Rzekł chłopak i chwycił nadgarstek dziewczyny. - Chodźmy już.

Szli obok siebie, ramię przy ramieniu, prawie stykając się palcami rąk. Oboje czuli się dziwnie szczęśliwie, lecz dziewczyna nie potrafiła nazwać tego uczucia. W głowie odtwarzała jeszcze raz tą sytuacje, to co chłopak mówił...
Już nigdy nie zostawi jej samej... W końcu obiecał być jej bohaterem prawda? Nawet jeżeli dziewczyna uważała to za głupotę, dzisiaj spisał się na medal!

Po paru minutach doszli do kwatery. Weszli do środka i od razu skierowali się do swoich pokoi. Dziewczyna idąc korytarzem wyjęła kluczyk, a następnie przekreciła go w zamku. Spojrzała na Oikawę kątem oka i zauważyła, że ten się jej przygląda.
-Dobranoc - szepnął. - [T/I]... - dodał i zniknął za drzwiami. [O/K]oka wpatrywała się w drewniane deski, z których były zbudowane drzwi do pokoju Toru, a po chwili zniknęła w swoim własnym zaciszu. Podeszła do szafy, wzięła ubrania i cichym krokiem przeszła do toalety. Wypucowana i wysuszona leżała już w ciepłym łóżku, odpoczywając od problemów dnia. Rozmyślała o tym co się wydarzyło.

W pewnym momencie doszła do wniosku, że gdyby nie Oikawa to wszystko mogłoby się stać. Gdy uświadomiła sobie to już drugi raz w tym dniu, zaczęła delikatnie, lekko zauważalnie drżeć. Przypomniała jej się sytuacja z zaułka i ręce napastnika zaciskające się na jej skórze. Czuła w miejscach gdzie jej dotykali ogromny ból. W jej głowie zrodziła się myśl, aby wstać i pójść spać do pokoju Oikawy, lecz szybko wygoniła ją z głowy. "Dziewczyno! Ogarnij się! Nie zamierzasz przecież ukazywać przed nim strachu! Wytrzymasz!" Opierniczyła się z góry do dołu w myślach. Próbowała zasnąć, lecz niestety nie wychodziło to jej. Przekręcała się z boku na bok nie mogąc znaleść odpowiedniej pozycji. Było jej zimno i z chęcią wtuliła by się w coś ciepłego. Nawet za cenę tej pieprzonej dumy. Było jej po prostu za zimno. A mówił, że jej nie opuści...

W tym momencie do głowy przyszedł jej pewien pomysł. Kilka razy była już w pokoju Toru, więc wiedziała, że jego łóżko pomieści dwie osóby, a wizja ciepłej kołdry i chłopaka, który również emanuje ciepłem od swojej wyrzeźbionej klat--. "Dobra pomysł pomysłem, ale z tymi barwnymi opisami to ty przystopuj".  Dziewczyna biła się w myślach czy nie podnieść się i nie czmychnąć do pokoju chłopaka, który kusił swoim ciepłym wnętrzem. Wreszcie gdy w jej stopę uderzyło zimnne powietrze, wstała i podeszła do drzwi. Na palcach przeszła pod pokój Oikawy, a wszystko przez te zdradzieckie deski podłogowe. Zapukała.

Drzwi otworzył jej Toru z potarganymi włosami i zaspaną miną. Pewnie go obudziła. Dziewczyna spojrzała w dół i na jej policzki małymi kroczkami zaczął wkradać się soczysty rumieniec. Oikawa bowiem stał przed nią w samych spodniach od piżamy, opierając się o framugę drzwi, napinając przy tym swoje mięśnie. Mięśnie, którymi grzech było się nie pochwalić. Chłopak miał idealnie wyrzeźbiony brzuch pokryty, w niektórych miejscach bliznami po walkach, bądź traningach, które musiał przeprowadzić, aby osiągnąć poziom, jaki ma teraz. [K/O]oka dziękowała Bogu za to, że na korytarzu było ciemno i chłopak nie mógł dostrzec jej zaaferowania jego wyglądem.
- Hmm.. Huh? [T/I]? - spytał chłopak. Imię dziewczyny powiedział jakby energiczniej i weselej. - Co się stało?
- Umm.. Nic się nie stało! To chyba oczywiste... Po prostu u mnie w pokoju jest za zimno, a  ja muszę się na jutro wyspać. - Powiedziała 
[K/W]włosa patrząc w oczy chłopaka i opanowujac swoje rumieńce.

- Too... Chcesz się ze mną położyć? - spytał chłopak drabiąc się z tyłu głowy. Dziewczyna dopiero zrozumiała, że będzie musiała spać z nim w bardzo małej odległości na nie za dużym łóżku. "No a jak inaczej to sobie wyobrażałaś?!" wrzasnęła na siebie w myślach. Lekko kiwnęła głową na co chłopak odsunął się, aby mogła wejść do pokoju. Toru zamknął drzwi i podszedł do łóżka, ciągnac za sobą dziewczynę. Położył się pod kołdrę i przesunął, robiąc miejsce dla [K/W]włosej, która nadal tylko stała nad łóżkiem. Oikawa widząc jej zachowanie leniwie podniósł się na ręce i pociągnął dziewczynę za nadgarstek, tak że wylądowała tuż obok niego. Przykrył ją kołdrą i objął ramieniem przyciągając do swojego torsu.

Tak. Zdecydowanie... TU było jej ciepło. Ciepło jak nie nawet gorąco! Leżała tak blisko niego, słysząc jak bije mu serce w trochę niespokojnym przyśpieszonym tępie. Czuła jak ich klatki piersiowej dotykają się, a jego oddech owiewa jej kark. Dziewczyna czuła dziwne motyle w brzuchu, lecz nie wiedziała czemu przepisać to uczucie. Odwróciła się do niego plecami, aby trochę ochłonąć. Jej samej serce biło w niespokojnym rytmie, kiedy czuła rękę chłopaka w talii. Zasneła chwilę po tym, rozkoszując się ciepłem chłopaka.

Otworzyła oczy, a promienie słoneczne odrazu zaatakowały jej źrenice. Jeżeli chłopak miał tak codziennie, to dziewczyna mu wspołczuła, bo sama nie mogła by tego wytrzymać. Drugą rzeczą, którą ujrzała był Toru, robiący pompki na podłodze. Wszystko było by w porządku, ale tym razem również postanowił dać nacieszyć oko [T/I]. Gdy skończył i podskokiem wrócił do pozycji stojącej, obrócił się w stronę dziewczyny.
- O! Dzień dobry [T/I]! Jak się spało? - spytał pogodnie uśmiechając się i opierając ręce na biodrach. Dziewczyna chwilę siedziała cicho, przelatując wzrokiem po jego torsie. Zaraz jednak opanowała się. "Co mi jest?" pytała się w myślach.
- Umm... Spało się w miarę dobrze. - "Z tobą przy boku nie może być inaczej" odpowiedziała, ale już nie na głos.
- Cieszę się! - rzekł chłopak przyglądając się rumieńcom dziewczyny, z których ona sama nie zdawała sobie sprawy i na chwilę zamilkł.
- Co się tak na mnie gapisz? Mam coś na twarzy?! - krzyknęła dziewczyna.
-Nie, nie... Już nic... Tu masz herbatę. Nie wiedziałem co lubisz, więc wzięłem najzwyklejszą. - Powiedział szatyn wskazując ręką na dwa kubki, na stoliku nocnym.
- [T/ulubiona/herbata]... Tak na przyszłość. - rzekła upijajac łyk parującej cieczy, która była wybawieniem dla zmarznietej [T/I]. W końcu każdy zmarznąłby nie mając przy sobie swojego kaloryfera

- Idź się ogarnąć, a ja w tym czasie zrobię śniadanie. - powiedział szatyn, zakładając bluzkę z długim rękawem i wyszedł z pokoju. Dziewczyna wzięła w dwie ręce kubek, nogami wygrzebujac się spod kołdry. Szybko przeszła do swojego pokoju i ubrała się w ciepłe ubrania, które będą chronić ją przed zimnem. Chwyciła w swoją dłoń szczotkę i zaczęła rozczesywać włosy, siadając przy lustrze. Jakie było jej ździwienie gdy w odbiciu ujrzała zarumienioną na policzkach krwistym różem dziewczynę. "Ha?! Dlaczego? Przecież... Ale.. Nie, nie, nie... To nie może być wina... Ale dlaczego? Dlaczego tak reaguje? Przecież to tylko przyjaciel!". Po usłyszeniu tych myśli w swojej głowie, dziewczyna spojrzała całkowicie poważnie w lustro. Przyjaciel...? Nie, to przecież tylko zwykły idiota, który ciągle się wygłupia... Idiota, który ją uratował... [K/W]włosa była w nowej sytuacji i nie za bardzo wiedziała jak powinna się zachować. Po prostu przyjęła do wiadomości, że chłopak jest jej przyjacielem... Przyjacielem i tylko i wyłącznie przyjacielem! Bo to wcale nie tak, że ona chciałaby... Że on...

[K/O]oka postanowiła przestać się tym zadręczać. Przeczesała włosy i wyszła, kierując się w stronę kuchni, zachodząc przy okazji do łazienki, by przemyć twarz i zmyć rumieńce, które po kontakcie z zimną wodą znacząco zmalały. Już na korytarzu było czuć, że Toru coś gotuję, bo tylko jego potrawy miały taki nieziemski zapach. Weszła do kuchni i zastała chłopaka odwróconego tyłem do niej, krojącego składniki na omleta z warzywami. Dziewczyna podeszła do pieca i dodała dwa kawałki drewna. Złapała za czajnik i nalała do niego wody, stawiając go na piecu. Podeszła do szafki, wyjeła dwa kubki i wsypała do nich herbaty, którą Oikawa przywiózł z Risembook - daleko oddalonego na wschód miasta.

- Ach! - Krzyknął chłopak podskakujac i łapiąc się za rękę. - Boli! - Dziewczyna spojrzała na niego unosząc jedną brew.
- Zacięłeś się? - spytała mimo iż wiedziała jaka będzie odpowiedź. Chłopak spojrzał na nią z bólem w oczach. - Och... Oikawa, oikawa... Powiedz mi jak to jest, - mówiła wyciągając z apteczki leżącej przy blacie bandaż i waciki. - że jeżeli ktoś zada ci poważne obrażenia znosisz to bez mrugnięcia okiem,a ze skaleczenia musisz robić taki problem? - oczyściła i owinęła zacięcie. - Już gotowe idioto. - wstała, a szatyn zamierzał zrobić to samo. - Siedź! Jeszcze sobie rękę utniesz i co ja wtedy zrobię? Chociaż... Może nie było by to takie złe. - Zażartowała sobie z chłopaka dziewczyna i dokończyła to co zaczął brązowooki.

Gdy skończyli posiłek, do jadalni wszedł ich szef i ogłosił, że mają udać się do ratusza i przejąć akta dotyczące nowej sprawy. Partnerzy niezwłocznie poszli się ubrać w ciepłe ubrania. Oikawa czekał na [T/I] przy drzwiach, które również otworzył przepuszczając ją w drzwiach. Na dworze czekało a nich miłe zaskoczenie, które co prawda trochę utrudniało poruszanie się, ale dawało mnóstwo zabawy. Oikawa nie czekając ani chwili, zgarnął trochę śniegu ręką, ulepił śnieżkę i rzucił w [T/I]. Ta nie omieszkała mu oddać. Oddać ze zdwojoną siłą. I takim sposobem cali byli zmarznięci i mokrzy.

-To Twoja wina! - krzyknęła dziewczyna. Była zdenerwowana, ale na jej twarzy widniał lekki uśmiech.
- Nie martw się! Jak zachorujesz, będę się Tobą opiekować! - zaśmiał się szatyn, zarzucając się na dziewczynę z zamiarem zamknięcia w swoich ramionach, lecz ta przyzwyczajona do takich akcji zwinnie odskoczyła, powodując upadek chłopaka.
- Nawet tak nie gadaj! Nie potrzebna mi twoja pomoc! Dobrze wiesz, że zawsze radzę sobie sa--. - Dziewczyna przerwała ten potok słów, przypominając sobie wczorajszą sytuację. - Zresztą! Nieważne! - krzyknęła i zaczęła iść w stronę kwatery. Brązowooki prędko podniósł się z ziemi i zaczął biec za dziewczyną, która szybkim krokiem zdążyła się już znacząco oddalić. Minęła budynek, a za nią pobiegł szatyn. Dziewczyna przyspieszyła, słysząc Oikawę za sobą, ponieważ nie chciała ukazać mu chwili słabości, która za chwilę nieubłaganie miała nadejść. Zaczęła zabiegać po schodach, kiedy nagle straciła grunt pod nogami. W biegu nie przejmowała się lodem porywającym schody, lecz lód przejmował się nią. Już wiedziała, że upadnie.

Ból i upadek jednak nie nastał, a wszystko dzięki Toru, który ją złapał. Szybko odwrócił dziewczynę w swoją stronę i przytulił.
- Nic się nie stało? - spytał z troską, patrząc na lekko zarumienioną z powodu bliskości twarz dziewczyny.
- Nie... - Szepnęła, patrząc w jego oczy. To był jeden moment... Ten w ktorym wszelkie hamulce puszczają. Kiedy serca zaczynają bić tym samym, przyśpieszonym rytmem. Kiedy oddech przyspiesza. Ich twarze powoli zaczęły się do siebie zbliżać, aby na końcu załączyć usta w delikatnym pocałunku. Pocałunek był wolny, wyrażający czystą miłość. Na chwilę odsunęli się od siebie.
- Co to było? - Spytała delikatnym jak na siebie głosem dziewczyna.
- Nie wiem, ale było niesamowite. - odpowiedział szatyn pochylajac się nad dziewczyną i składając na jej ustach kolejny pocałunek. - Chociaż... To chyba tak zwana miłość.. - powiedział uśmiechając się ciepło.
- Miłość? Miłość... - Powtórzyła jakby niedowierzając [T/I]. - No tak... Miłość! - Powiedziała że śmiechem i szczęściem wymalowanym na twarzy, składając pocałunek na ustach Oikawy.

***

Ohayo!

Wyrobiłam się w 2018! Dosłownie przed chwilą kończyłam to pisać, więc na końcu mogą pojawić się błędy... Przepraszam również za długi czas oczekiwania, ale mam nadzieję, że się spodoba!

Do napisania! <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro