^OC x Tsukishima^
*One-shot dla _Dandere_Girl_*
~~~~~~~~~~
Walentynki koloru blond
~~~~~~~~~~
Dzisiaj nadszedł ten dzień. Dla innych jest to święto, które powinno raz na zawsze zniknąć z kalendarza, a osoby je obchodzące powinny zostać poddane egzorcyzmom lub spalone na stosie. Dla drugich wprost przeciwnie. Biegają z czekoladkami uśmiechnięte i rozpromienione, mając nadzieję, że chłopak, w którym jest dana dziewczyna zakochana, w końcu na nią spojrzy i odwzajemni uczucia.
Walentynki.
Niby taki niepozorny wyraz, a mi na jego widok robi się niedobrze. Nawet nie może on mi przejść przez gardło. Od razu kojarzy mi się ze wszechobecną słodyczą i kilogramami lukru lub czekolady.
Nadal mam takie o tym święcie zdanie i nic go nie zmieni, ale... Właśnie, zawsze musi być jakieś ale. Sama nie wiem co mi strzeliło do głowy, ale w tym roku postanowiłam zmienić moją tradycję olewania tego święta. A wszystko przez wysokiego i przystojnego blondyna w okularach.
Stałam na korytarzu niedaleko jego klasy, a w dłoni ciążyło mi niewielkie czerwone pudełeczko, w których znajdowało się kilka własnoręcznie zrobionych czekoladek. Nie było ono specjalnie ciężkie, ale kiedy pomyślę, że wczoraj wpadłam na genialny pomysł zrobienia ich a potem podarowania, to aż mam ochotę wyrzucić je do kosza i pozbyć się wszystkich dowodów mojego chwilowego zaćmienia umysłu.
Co ja sobie myślałam? Że podejdę do niego i powiem: "Hej Tsukki! Od jakiegoś czasu mi się podobasz i pomyślałam, że zrobię dla ciebie czekoladki z okazji Walentynek. Może pójdziemy po szkole na randkę?"
Tak, akurat! To prawie jak samobójstwo. Przecież on mnie wyśmieje przy wszystkich. Wiem, że on potrafi być szczery i to do bólu. W sumie to ja też, jeśli się postaram, ale jeśli zaczniemy się kłócić przy całej szkole to tym bardziej nic z tego nie wyjdzie.
Schowałam pudełeczko za plecami tak na wszelki wypadek, jakby się niepodziewanie pojawił. Jak nic stchórzę. Przecież on nawet mnie nie zna. Chodzimy do innych klas, choć oboje jesteśmy pierwszakami. Zresztą, on na mnie nie spojrzy. Uwielbiam nosić leginsy oraz za duże bluzy i trampki, a Tsukishima na pewno lubi dziewczyny, które chodzą w sukienkach czy spódniczkach.
Westchnęłam ciężko, kiedy pojęłam tą okrutną prawdę. I tak nie mam u niego szans. Odwróciłam się i już miałam odejść, kiedy z klasy wyszedł okularnik.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie podejdę, bo nogi jakby wrosły mi w podłogę. Pozostało mi tylko stać i patrzeć jak będzie obok mnie przechodził.
Nagle podeszłą do niego jakaś dziewczyna. Nie znam jej, może jest z jego klasy. Lśniące brązowe włosy, śliczna twarz na której gościł uśmiech. To na pewno takie dziewczyny się jemu podobają.
Nadal się nie poruszyłam, tylko ukradkiem przyglądałam się scenie, która rozgrywała się kilka kroków ode mnie.
- Witaj Kei - przywitała go radośnie. On na te słowa nie zareagował jakoś entuzjastycznie.
- Hej. My się w ogóle znamy?
Po części kamień spadł mi z serca. Czyli on jej wcale nie kojarzy.
- Nie, ale bardzo chciałabym cię poznać. Pomyślałam, że Walentynki to wspaniała okazja. - Wyciągnęła przed siebie szczupłe dłonie, w których trzymała różowe pudełeczko obwiązane kokardą tego samego koloru. - To dla ciebie.
Tsukishima patrzył raz na nią, a raz na przedmiot w jej dłoniach.
- Nie dzięki, ale nie skorzystam. Daj to lepiej komuś, kto bardziej by się z tego ucieszył.
Po czym bez słowa odszedł z rękoma w kieszeniach, wymijając mnie i idąc przed siebie nawet się nie oglądając.
Popatrzyłam na tamtą dziewczynę. Spuściła ze smutkiem głowę cały czas stojąc w tym samym miejscu. Po chwili również sobie poszła. Muszę przyznać, że trochę było mi jej szkoda, ale to była dla mnie przestroga.
Wyjęłam swoją paczuszkę zza pleców. Te czekoladki nie dostaną się w ręce blondyna. Nigdy. Już wolę, aby on nigdy nie dowiedział się o moich uczuciach, niż żebym miała złamane serce jak ta ładna dziewczyna. Jeśli on tak postąpił z nią, to już boję się pomyśleć co powiedziałby mi.
Czyli od początku miałam rację - Walentynki są beznadziejne.
***
Jeszcze podczas tej samej przerwy postanowiłam ukryć dowód mojej bezmyślności, więc ruszyłam w stronę szafki, w której trzymam książki na lekcję. Nigdy jej nie zamykałam, bo nie sądzę, aby ktoś chciał mi zwinąć podręcznik do matmy czy chemii. Chyba, że jakiś zdesperowany kujon. Uśmiechnęłam się pod nosem na tą myśl.
Będąc już na miejscu, otworzyłam drzwiczki. Miałam zamiar tylko wrzucić do środka niechciane opakowanie i szybko ją zamknąć, aby nikt go nie widział.
Niestety, coś mnie powstrzymało, a tym czymś było średniej wielkości pudełeczko koloru białego. Położyłam swoje czerwone do środka, a wyjęłam to niespodziewane.
Było prześliczne, bo takie inne od tych wszystkich różowych i czerwonych. Kiedy bliżej się mu przyjrzałam, okazało się, że były na nim minimalnie widoczne wzorki w kształcie serduszek.
Rozejrzałam się, aby sprawdzić czy dojrzę coś podejrzanego. Korytarz był prawie pusty, bo niedaleko mnie stała tylko jakaś para, która składała sobie życzenia z okazji dnia zakochanych. Hmm... ktoś to musiał zostawić u mnie przez przypadek.
Obróciłam opakowanie kilka razy w dłoni. Przecież nie będę biegała po całej szkole i pytała się, do kogo może należeć. Niech na razie poleży tutaj.
Wpadłam na pewien pomysł. Może wewnątrz niego jest jakaś wskazówka - krótka wiadomość lub list.
Ostrożnie uchyliłam wieczko. W środku znajdowało się kilkadziesiąt czekoladek, jak nic własnoręcznej roboty. Ja sama namęczyłam się cały wieczór, aby zrobić swoje to wiem. Ktoś tu kogoś naprawdę kocha, jeśli aż tak się dla tej drugiej osoby stara. Zamknęłam opakowanie wiedząc już, że wewnątrz oprócz słodkości nic nie ma, chociaż to dziwne, że nikt się nie podpisał. Poza tym, dzisiaj to dziewczyny dają prezenty chłopakom, a nie odwrotnie.
Wzruszyłam ramionami, po czym schowałam paczuszkę z powrotem do szafki. Niektórzy to mają życie towarzyskie, nie to co ja.
Spojrzałam na wyświetlacz komórki, aby sprawdzić, która jest godzina. Do końca przerwy zostało mi jeszcze mniej więcej dwadzieścia minut. Myślałam, że ten czas spędzę na przełamaniu się i podejście do okularnika, ale skoro zrezygnowałam, pójdę na zewnątrz i w spokoju posłucham muzyki.
I to jest prawidłowy sposób na spędzenie tego święta.
***
Na zewnątrz jednak nie wyjdę, bo jak na złość zaczął sypać strasznie gęsty śnieg. Mogę nawet przyznać, że podchodzi to zjawisko pod śnieżycę. W sumie może padać dopóki jestem w szkole, ale ucieszyłabym się, gdyby za około trzy godziny przestało, bo wtedy kończę lekcję i chciałabym jakoś do domu wrócić.
Ale nie ma tego złego. Usiadłam na wolnej ławce znajdującej się przy wyjściu. Nikt na zewnątrz się nie wybierał, więc wokół mnie było cicho i spokojnie.
Założyłam swoje białe słuchawki na uszy, po czym włączyłam ulubiona piosenkę. W końcu mogę się wyluzować i przestać myśleć o tym święcie zakochanych. Zamknęłam oczy wsłuchując się melodię.
Piosenka już prawie się kończyć, kiedy poczułam coś na prawym ramieniu. Otworzyłam oczy i od razu odskoczyłam odrobinę na lewo. Obok mnie siedział Tsukishima.
Zrzuciłam słuchawki, po czym zawiesiłam je na szyi.
- Coś ty taka nerwowa? - zapytał.
- Ja... Skradasz się jak jakiś zboczeniec - powiedziałam pierwsze co przyszło mi do głowy.
On ku mojemu zdziwieniu przytaknął.
- W porządku. Obiecuję, że już cię więcej straszyć nie będę. Chciałem tylko powiedzieć, że niezłe masz słuchawki - odparł wskazując je.
Trochę mnie zatkało, bo on chwalący coś bez żadnego konkretnego powodu, to prawie jak oświadczyny.
- Dzięki, choć w sumie ty masz takie same - odpowiedziałam patrząc na jego, które tak jak ja miał na szyi. Myślałam, że teraz rozmowa się urwie i sobie pójdzie, ale tak się nie stało.
- To może znaczyć tylko tyle, że mamy dobry gust. Tylko tak je nosisz, Myumi, czy słuchałaś czegoś konkretnego?
Przewróciłam oczami.
- Kto normalny nosi je dla ozdoby? Słuchałam... - Niespodziewanie uświadomiłam sobie ważną rzecz. Czy on przed chwilą powiedział moje imię? - Skąd ty wiesz jak się nazywam? - naskoczyłam na niego, jakby był stalkerem.
- Jakoś tak obiło mi się o uszy. - Kiedy nadal wpatrywałam się w niego dziwnym wzrokiem, westchnął: - No dobra, pamiętasz takie zdarzenie miesiąc temu. Weszłaś do mojej klasy podczas lekcji. Przyniosłaś jakieś dokumenty nauczycielowi, a wtedy od powiedział do ciebie "Dziękuję Myumi" i coś tam jeszcze.
Tak, była taka sytuacja. Nauczycielka historii kazała mi dostarczyć kartki na sprawdzian nauczycielowi literatury. Nie spodziewałam się, że to była klasa Tsukkiego. Nie patrzyłam po twarzach uczniów, czy jest tam ktoś znajomy.
- Czyli twierdzisz, że zapamiętujesz imiona wszystkich dziewczyn, które tylko usłyszysz.
On pokręcił głowa.
- Bez przesady. Tylko tych, które zwracają moją uwagę.
Znowu nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy z nim nie rozmawiałam i nie wiem, czy to jego ironia czy już nie.
Nagle moja uwagę zwróciły plastry na jego dłoniach. Jak ja mogłam ich wcześniej nie zobaczyć.
- Co ci się stało? - zapytałam cicho, nie mając odwagi po jego wyznaniu dodać coś więcej. Miałam ochotę dotknąć jego palców, ale aż taka śmiała nie jestem. Cieszyłam się wystarczająco z tego, że siedzi obok mnie i nie ucieka.
- A, to - rzekł takim głosem, jakby początkowo nie wiedział, o co chodzi. Przyjrzał się swoim poranionym dłoniom. - Tak to jest, gdy nie ma się doświadczenia w gotowaniu. Mam radę dla ciebie, staraj się nie wylewać sobie gorącej czekolady na skórę. Strasznie piecze. Nie żebym ja sobie to zrobił specjalnie.
Najpierw nie wiedziałam, po co on mi to mówi. Gotowanie? Czekolada? Po chwili jakby wszystko włożyło mi się w prawdopodobną, ale nielogiczną całość. Czyżby on wczoraj robił czekoladki? Ciekawe dla kogo.
Naszła mnie kolejna fala ekscytacji. Przyszło mi na myśl to białe pudełeczko z mojej szafki. Czy on...
Nie, to niemożliwe. Przecież według tego, co przed chwila powiedział, widział mnie tylko raz. Dlaczego miałby je robić akurat dla mnie? W mojej głowie usłyszałam słowa okularnika: "... które zwracają moją uwagę".
Popatrzyłam na niego zaskoczona.
- Widząc po twojej minie, chyba zaczynasz się domyślać wszystkiego. Odkąd cię wtedy zobaczyłem... Eh, trudno mi o tym mówić, ale zrozum że się starałem i mam nadzieję, że czekoladki będą smakowały.
Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale on już wstał.
- Kończymy dzisiaj o tej samej godzinie. Będę czekał na ciebie przed szkołą. Odmowy nie uznaję. - Po czym bez słowa odszedł parę kroków.
Próbowałam coś za nim krzyknąć, kiedy zatrzymał się i odwrócił. Delikatnie się uśmiechną patrząc mi w oczy.
- Do twarzy ci w okularach. Pasują do twoich ślicznych, błękitnych oczu.
Nie powiedział nic więcej. Włożył dłonie do kieszeni spodni, by następnie ruszyć przed siebie, a po chwili zniknąć za rogiem.
Roześmiałam się. Może Walentynki nie są takie złe.
~~~~~~
Nie ma nic lepszego niż dla relaksu pisać one-shota o swoim ukochanym Tsukkim <3
Rozdział mógł pojawić się szybciej, ale z okazji święta zakochanych chciałam dodać coś specjalnego, a moja pierwsza myśl: "To opowiadanie musi być o Tsukishimie", więc dzisiaj świeżo po napisaniu, udostępniam.
Mam nadzieję, że spodobał wam się tak samo, ja mi :-) Napiszcie szczerze, co o nim sądzicie ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro