^OC x Oikawa^
*One-shot dla Iva_Chan_Avi*
~~~~~~~~~~
Zgubiona miłość
~~~~~~~~~~
To był chyba z głupszych pomysłów na jakie wpadłam i nawet nie chodzi o całokształt, bo to akurat wyjdzie im na dobre, ale ta sytuacja, w której się znalazłam staje się nie do wytrzymania.
Oparłam głowę o szybę autobusu, w którym obecnie jechałam i to bynajmniej nie sama. Właśnie zmierzałam razem z chłopakami z Aoba johsai na obóz treningowy, który sama z własnej woli im załatwiłam. I to akurat wydaje się dobrym pomysłem. Podszkolą się, pobiegają po lesie - obóz znajduje się w środku jakiegoś boru - pograją w siatkówkę, a przede wszystkim poćwiczą swoją obronę, bo ostatnio nawet pięcioletnie dziecko mogło przedrzeć się przez ich blok.
Byłam tam już wcześniej, aby zobaczyć co takiego nas czeka. Kilka niewielkich domków, w którym będziemy mieszkać po dwie osoby oraz średniej wielkości hala. Wszystko to wydaje się być odpowiednie dla tych kilku chłopaków. Same plusy.
Oprócz jednego minusa, na który trafiłam obecnie siedząc nieruchomo i patrząc przez okno na drzewa, które wydają się rosnąć coraz gęściej.
- Daleko jeszcze? - zapytał Oikawa siedząc obok mnie.
- Taa - odpowiedziałam tak samo jak za każdym razem. Tak na serio byliśmy już blisko, ale on nie musiał o tym wiedzieć.
- Lilia, dokąd ty nas wywozisz, co?
Spojrzałam na niego zniesmaczona. Siedział z założoną nogą na nogę, a w ręce trzymał komórkę i przeglądał Instagram. To znaczy obecnie przyglądał mi się z zaciekawieniem, ale urządzenie nadal było włączone, więc widziałam co ogląda.
Na szczęście dojechaliśmy już do celu, więc z asfaltowej szosy wjechaliśmy na pokryty żwirem podjazd, który poprowadził nas wprost do hali otoczonej małymi domkami. Kiedy tylko pojazd się zatrzymał i automatyczne drzwi otworzyły się, a wszyscy zaczęli wysiadać.
Oprócz nas oczywiście, bo Oikawa tarasował mi przejście swoimi długimi nogami.
- Przepuść mnie - powiedziałam obojętnie nie dając po sobie poznać, że trochę mi się śpieszy.
- Nadal się na mnie gniewasz, Lilia? - wypowiedział te słowa takim uroczym i słodkim tonem, że dziewczyną miękły kolana, ale nie mi, bo, po pierwsze - już go trochę znam, po drugie - siedzę. Nadal.
- Nie. - Naprawdę nie chciało mi się z nim dyskutować. Wystarczy, że siedziałam z nim przez jakąś godzinę.
- To była tylko koleżanka - zaczął dyskusję, na którą w ogóle nie miałam ochoty.
Tylko, że na własne oczy widziałam jak się do niem przymilał i robił słodkie oczy. Niestety los pokarał mnie tym, że jestem jego dziewczyną oraz odgrywam funkcję menadżerki Aoba johsai. Gorzej chyba być nie może. Jesteśmy w innych klasach, a i tak musimy siebie codziennie oglądać.
- Rusz dupę. Muszę iść - odparłam niezbyt delikatnie, ale chyba skutecznie, bo wstał, po czym chowając komórkę do biało turkusowej bluzy, wyszedł z autobusu.
Po kilku sekundach ruszyłam w jego ślady.
Przed autobusem znajdowali się już wszyscy zawodnicy z drużyny. Każdy z nich miał przewieszoną przez ramię dużą torbę sportową, w której trzymał najpotrzebniejsze rzeczy. Patrzyli się na mnie, bo obecnie to ja jestem tu najważniejsza. Nie chwalę się tym, ale taka jest prawda. Kapitanem to on sobie może być na boisku, ale nie na treningach.
- Na samym początku chciałabym wam podziękować, że zgodziliście się wszyscy przyjechać. Z racji tego, że będziemy mieszkać po dwie osoby, niech teraz każdy z was dobierze się w parę z osobą, z którą chciałby dzielić domek. To na razie wszystko. Do końca dnia macie wolne. - Powiedziałam to wszystko prawie na jednym wdechu. Nie lubię jakiś dłuższych przemówień, a poza tym jestem trochę zmęczona podróżą.
Kiedy tylko wszyscy się rozeszli, rozmawiając między sobą, odwróciłam się i poszłam po swój bagaż, który wyglądał identycznie jak torby chłopaków. Dobrze, że każda była podpisana. Zarzuciłam ją na ramię, po czym ruszyłam w stronę domku z numerem jeden.
Marzę tylko, aby rzucić bagaż gdzieś w kąt, wziąć prysznic i pójść zwiedzić okolicę. Z taka myślą otworzyłam drzwi do swojego nowego lokum. Nie wiem dlaczego, ale widok Oikawy wewnątrz nie zrobił na mnie wrażenia.
- Tylko mi nie mów, że mam mieszkać z tobą - powiedziałam od progu.
On siedząc przy stole w niewielkiej kuchni połączonej z mini salonem patrzył na mnie jakby był małym kotkiem.
- Pewnie myślałaś, że będę z Iwa-chanem, ale pomyślałem, że przyda się odmiana.
Położyłam torbę na sofie.
- Nie, od początku się tego spodziewałam. - Rozmawiałam z Hajime. On nie był zachwycony dzieleniem dachu z Tooru, więc wiedziałam, że nie wpuści go swojego domku. - W sumie i tak będę tutaj rzadko, więc możesz ze mną mieszkać. - Wzruszyłam ramionami. - Teraz idę się przejść, jakby ktoś o mnie pytał. Wrócę niedługo.
Od razu skierowałam się w stronę drzwi, aby nie mógł zacząć dłuższej rozmowy, której nie chciałam. Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam wydeptaną ścieżką w głąb lasu. Natura bardzo mnie uspokajała, a teraz to było mi bardzo potrzebna.
Szłam przed siebie nawet nie patrząc dokąd zmierzam. Raz skręciłam w lewo, raz w prawo, a potem krótki odcinek prosto. Nie zapamiętywałam drogi powrotnej, bo tylko jedna osoba zaprzątała moje myśli.
Oikawa według mnie jest osobą pełną sprzeczności i dlatego tak trudno go rozgryźć. Niby udaje jakiegoś kretyna, ale tak naprawdę jest jednym z najlepszych uczniów w Aoba johsai. Jest przystojny, zabawny, dogaduje się ze wszystkimi, choć niektórzy go wyśmiewają.
Ale jeszcze jedno nie dawało mi spokoju. Dlaczego ktoś taki chciał, abym to akurat ja z nim chodziła? Mam zwyczajne czarne włosy do ramion i ciemnego koloru oczy. W szkole mógłby chodzić z dosłownie każdą jaka tylko mu się napatoczy.
Po raz pierwszy odkąd weszłam do lasu, rozejrzałam się. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie jestem. Westchnęłam, po czym usiadłam na przewróconym pniu drzewa, które leżało nieopodal.
- Dlaczego chcesz akurat mnie? - zapytałam cicho patrząc na drzewa oraz krzewy, które zewsząd mnie otaczały.
- Bo cię kocham - usłyszałam za sobą.
Szybko się odwróciłam, bo kompletnie się jego nie spodziewałam.
- Co ty tu robisz? - zapytałam zaskoczona. - Myślałam, że pobiegniesz do Iwaizumiego tak jak zawsze. - Oikawa wyminął konar i usiadł obok mnie. - Poza tym, skąd wiedziałeś gdzie jestem?
Za dużo pytań jak naraz, ale Tooru nie przejął się tym. Nawet nie skomentował tego, że jego słowa puściłam mimo uszu.
- Moja miłość poprowadziła mnie do ciebie. - Spojrzał na mnie spod długich rzęs. Zawsze, kiedy jesteśmy sami on musi powiedzieć coś głupiego, ale wszystkie dziewczyny w Aoba johsai wiedziały, że ma gadane. I to było najidiotyczniejsze. Nie wiedziałam, czy on mówi to serio czy to tylko kolejna technika jego podrywu.
- Przestań już, bo to zaczyna się robić nudne. - Założyłam ręce na piersi i odwróciłam od niego wzrok.
Usłyszałam jego śmiech.
- W porządku. Tak na serio nie było trudno iść za tobą skoro kopałaś każdy kamyk i łamałaś każdą gałązkę, która była na twojej drodze. Z daleka było cię słychać.
- Ale dlaczego w ogóle wylazłeś z tego domku?
- Nie chciałem, żebyś szła sama. Jeszcze byś się zgubiła, albo coś. W końcu jestem twoich chłopakiem, co nie?
Znowu na niego spojrzałam. Po raz kolejny się do mnie uśmiechnął.
- Mam nadzieję, że chociaż zapamiętałeś drogę którą szedłeś. Ja całkowicie straciłam orientację w terenie. - Jak tak nad tym pomyślałam to nawet cieszę się, że za mną przyszedł. Przynajmniej jakoś wrócimy.
- Tak właściwie to niekoniecznie. - Położył dłoń na karku i zaśmiał się ze zdenerwowaniem. - Ale nie martw się, wpadłem na pewien pomysł. Po to ma się komórkę, aby z niej skorzystać. - Niepokój zniknął z jego twarzy, a i ja lekko odetchnęłam. - Zaraz włączę GPS i po problemie.
Oikawa zaczął przetrząsać kieszenie bluzy i spodni. Czym dłużej to czynił, tym bardziej stawał się zaniepokojony.
Po chwili odparł:
- Mamy mały kłopot. Zapomniałem komórki z domku.
Przewróciłam oczami. No jasne, czego ja się spodziewałam.
- I jak zawsze wszystko muszę robić sama. Dobrze, że ja wzięłam swoją. - Wyjęłam urządzenie z kieszeni bluzy, po czym nacisnęłam przycisk, aby włączyć wyświetlacz.
Nic.
Próbowałam powtórzyć czynność parę razy, ale efekt był taki sam. Po pewnym czasie musiałam skapitulować.
- Bateria mi padła - powiedziałam zrezygnowana.
- Aha, to fajnie. - Tooru miał teraz taka samą minę jak ja - niby smutny, ale nieco zaniepokojony. Za jakiś czas zacznie się ściemniać. Świetnie, nawet nie wiemy, która jest godzina. - Jesteśmy skazani na siebie, ale to lepsze niż żebyś miała siedzieć tutaj sama.
W myślach przyznałam mu rację. Po raz kolejny ucieszyłam się, że jednak coś ze sobą zrobił i mnie śledził, zboczeniec jeden. Sama i bez komórki chyba bym się załamała.
- Mam nadzieję, że Iwa-chan szybko zauważy, że mnie nie ma i zacznie mnie szukać - odrzekł z determinacją w głosie Oikawa.
- Już szybciej zacznie szukać mnie, bo miałam mu dać plan jutrzejszego dnia. Jeśli zobaczy, że nie ma ciebie to rozweseli się, bo pomyśli, że wróciłeś do domu.
Zapadła cisza, która wcale nie była krępująca. Ja myślałam o tym, jaką drogą trafiłam to tego miejsca i jak wrócić, a on pewnie o tym, ile osób polubiło mu zdjęcia na Instagramie. Choć w sumie, nie mam pojęcia co siedzi mu w głowie.
- Lilia?
- Co?
- Gniewasz się jeszcze?
- Nie.
On uśmiechną się na te słowa.
- To dobrze, bo wiesz... - Popatrzyliśmy sobie w oczy. - Może i się zgubiłem, ale za to znalazłem miłość swojego życia.
Zarumieniłam się, ale po chwili opamiętałam się i uderzyłam go w ramię, nic nie mówiąc.
- Mogę ci zadać jedno pytanie? - Jego głos był bardzo poważny i widać było, że się denerwuje. Przytaknęłam. - Trochę się boję o to cię zapytać, ale... Pożyczysz trochę gotówki, bo portfela z domu zapomniałem.
Nawet nie zauważyłam, kiedy moja ręka znowu powędrowała w jego kierunku. Tym razem uderzenie było mocniejsze, przez co popchnęłam go, a on spadł z pnia prosto na ziemię.
- To chyba znaczy nie - powiedział dotykając swojego obolałego tyłka.
Ja na ten widok zrobiłam ostatnią rzecz, jakiej się po sobie spodziewałam. Głośno się roześmiałam, bo jego mina w tym momencie była bezcenna.
- Głupek - odparłam targając jego włosy. - Zabawny nawet jesteś. - On spojrzał na mnie z bólem w oczach. - Ale pieniędzy ci nie pożyczę.
~~~~~~
Moje one-shoty robią się coraz dłuższe :-D Jak wam się ten podobał? Pisałam go chyba trzy dni, bo nie mogłam się do niego porządnie zabrać ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro