Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

^Akaashi x Reader^

/One-shot dla -Yuno---/

Postać: Keiji Akaashi

Relacja: przyjaźń

~~~~~~~~~~

Sowia przyjaźń na zawsze

~~~~~~~~~~

Nie przyjaźniliśmy się od zawsze. Nie byliśmy wrogami, by dopiero potem zacząć się lubić. Nasza przyjaźń wyszła jakoś naturalnie i nawet nie wiem, od czego to się zaczęło.

Chociaż nie. Wszystko zaczęło się, kiedy zaczęłam swoją naukę w akademii Fukurodani.

Był słoneczny dzień, taki jak każdy inny nie licząc tego, że był pierwszy kwietnia i od dzisiaj miałam pójść do pierwszej klasy nowej szkoły. Nienawidzę takich dni, bo wszyscy wyglądają na wystraszonych i zestresowanych. Postanowiłam więc rozpocząć nowy rok szkolny z uśmiechem.

Weszłam do klasy. Przekroczyłam próg równo z dzwonkiem, ale na szczęście wychowawcy jeszcze nie było. 

Jednak się myliłam. Od razu zauważyłam, że większość osób zdążyło się już poznać, bo rozmawiali żywo i głośno się śmiali.

Oprócz niego.

Siedział w ostatniej ławce przy oknie i przez nie wyglądał, podtrzymując głowę na dłoni opartą o ławkę. Sprawiał wrażenie jakby chciał to całe spotkanie z nauczycielem jak najszybciej załatwić i stąd wyjść. Był szczupły, miał czarne, potargane włosy oraz starannie wyprasowany i dopięty na ostatni guzik mundurek, który nie pasował do jego nieułożonej fryzury.

Nie zastanawiając się długo, szybko do niego podeszłam. Na szczęście ławka przed nim była wolna, więc ją zajęłam i miałam pretekst, aby zacząć rozmowę.

- Cześć - odparłam wesoło, rzucając torbę na swoją ławkę. Następnie odsunęłam krzesło, opadłam na nie siadając bokiem, aby dobrze widzieć twarz nowego znajomego. - Będziemy od dzisiaj sąsiadami.

Na początku nie zrozumiał, że te słowa były skierowane do niego. Dopiero po chwili, kiedy patrzyłam na niego z oczekiwaniem, spojrzał na mnie.

- Hmm... Chyba tak. - Po czym znowu odwrócił wzrok.

Zacisnęłam usta. Nie dam się tak łatwo zbyć.

- Jestem [__][__]. A ty?

Tym razem zauważył mnie szybciej. Oparł się plecami o krzesło, po czym położył dłonie na ławce mając zamiar bawić się długopisem. Wyglądał na lekko zdenerwowanego. Chyba jednak jest tu jedna osoba, która tak samo jak ja stresuje się tym pierwszym dniem. Tylko, że po nim bardziej to widać.

- Akaashi Keiji. Miło mi cię poznać.

Uśmiechnęłam się.

- Mogę do ciebie mówić Akaashi - kun?

Przytaknął i tak zaczęła się nasza pierwsza rozmowa dopóki nie przyszedł nauczyciel. Rozmawialiśmy na luźne tematy - o lekcjach, z których jesteśmy dobrzy, a niektórych niekoniecznie, o nauczycielu matematyki, który pewnie będzie straszny oraz o sporcie. Dowiedziałam się na przykład, że chce dołączyć do drużyny siatkarskiej. Lubiłam ten sport, więc przyrzekłam mu, że będę trzymała za niego kciuki, aby się dostał, a jeśli go przyjmą, to będę przychodzić na każdy jego trening.

***

Od tego wydarzenia minął rok i tak oto trafiliśmy wspólnie do klasy 2-6. Spełniło się jego marzenie i zaczął treningi w drużynie siatkarskiej. Oczywiście, tak jak obiecałam, byłam na każdych ćwiczeniach z jego nowymi znajomymi.

Zaprzyjaźniliśmy się, bo okazało się, że dosyć dużo nas łączy. Oboje lubimy kwiaty oraz jesteśmy zorganizowani. Trafiliśmy do tej zaawansowanej klasy, dzięki naszemu wysiłkowi i pracy.

Poza tym uwielbiam, kiedy jakiś mój mały gest kończy się uśmiechem mojego przyjaciela.

- Akaashi - kun! - krzyknęłam wbiegając do klasy. Nikt jednak mną się specjalnie nie przejął, bo często wykrzykiwałam jego imię. Byłam niczym jego drugi przyjaciel Bokuto. Pomagaliśmy mu czasami w lekcjach, to go poznałam.

- Stało się coś, [__]? - odparł opanowanym tonem, jak miał to w zwyczaju. Jego spokój bardzo często mi pomagał i uspokajał.

Przystanęłam obok krzesła, na którym siedział.

- Proszę. - Wyciągnęłam w jego stronę papierową torebkę. Początkowo nie chciał jej przyjąć, ale ciekawość zwyciężyła.

Byłam zasapana, bo całą drogę biegłam, aby się nie spóźnić, więc byłam dumna, że jeszcze, że wyrobiłam się na lekcje to dodatkowo nie zdążyły wystygnąć.

Akaashi wziął ciepłą torebkę, po czym ją otworzył. Patrzył raz na jej zawartość, a raz na mnie.

- Jak ty to...

- Przeszukałam chyba połowę Tokio, aby je zdobyć - odpowiedziałam dumnie wypinając pierś do przodu.

Wewnątrz znajdowały się smażone kwiaty rzepaku, które on tak bardzo uwielbia jeść. Problem jest tylko taki, że trudno je gdziekolwiek znaleźć.

On odstawił torebkę na swój stolik, po czym delikatnie się uśmiechnął.

- Dziękuję. Jesteś najlepszą osobą na świecie.

Kilka dni później Keiji dał mi małe pudełeczko.

- Akaashi - kun, czy to nie za wcześnie na oświadczyny? - odrzekłam roześmiana żartując sobie z niego.

Nie czekając, aż coś powie otworzyłam je. Wewnątrz znajdował się wisiorek w kształcie sowy. Był cały srebrny oprócz oczu, które były zrobione z zielonych kryształków.

- O jejku, ale śliczny - zachwyciłam się. - To chyba nie za tą przekąskę, która ci wtedy kupiłam?

On pokręcił głową.

- Jasne, że nie, [__]. To wcześniejszy prezent na urodziny. - Miałam je we wrześniu, więc pośpieszył się parę miesięcy, lecz i tak byłam szczęśliwa.

Przytuliłam go z wdzięcznością. Kiedy go puściłam on powiedział:

- Sowy powinny trzymać się razem. - Wtedy po raz kolejny się uśmiechnął.

***

Mijały tygodnie, aż zrobiło się bardzo ciepło. Zbliżało się lato, więc przyszedł czas na naszą nową tradycję, którą zapoczątkowaliśmy w tamtym roku.

- Jesteś już spakowany? - zapytałam przyjaciela, kiedy wychodziliśmy ze szkoły. Nie miał dziś treningu, więc wracaliśmy wcześniej do domu. Nawet słońce było jeszcze na niebie.

- Już prawie. Mam przygotowaną listę co muszę zabrać.

Tak jak w tamtym roku pojedziemy razem z moimi rodzicami na weekend nad morze. Jeszcze semestr się nie skończył, ale jest taka śliczna pogoda, że rodzice nie mieli nic przeciwko. Poza tym mamy dobre oceny, a nawet pomogliśmy Bokuto w poprawie jego stopni.

- To będzie najlepszy weekend. - Przeciągnęłam się, po czym spojrzałam na przyjaciela. - Tak się cieszę, że twoi rodzice się zgodzili.

- To nie było trudne ich przekonać. Lubią cię. - Nastała chwilowa cisza, po czym Akaashi ponownie się odezwał. - Chodźmy na lody. Ja płacę.

Roześmiałam się. Nawet jeśli mam dobry humor, to on dodatkowo potrafi go poprawić, nawet jeśli sądzę, że jest to niemożliwe.

Dwa dni później byliśmy już nad morzem. Moja mama i tata zazwyczaj spędzali czas na zwiedzaniu oraz leżeniu na plaży. My zaś bardzo często graliśmy w siatkówkę. Plażową, ale zawsze coś. Rzadko w nią grałam, więc poprosiłam Keijiego, aby mnie podszkolił.

- Myślałem, że odpocznę sobie od siatkówki, a ty wyskakujesz mi z czymś takim - podsumował, ale i tak zgodził się grać. Z racji, że trudno mi było jakkolwiek się ruszyć w samym stroju kąpielowym, postanowiłam założyć krótkie spodenki. On miał kąpielówki, bo tak było mu wygodniej.

- Jeśli zaczną ci się zsuwać z tyłka to ci powiem - rzekłam z uśmiechem, na co on się zarumienił, ale i tak tego nie skomentował.

Z racji, że jest rozgrywającym wystawiał mi piłkę, a ja miałam nią zaatakować najmocniej , jak tylko mogłam. Kiedy do wieczora nie widzieliśmy żadnych rezultatów postanowiliśmy odpuścić. Zaczęliśmy po prostu ją odbijać między sobą, dopóki nie zaczęły boleć go ręce. Moje bolały już od początku, a nie chciałam się skarżyć.

Usiedliśmy na piasku zmęczeni. Napiliśmy się wody, po czym oglądaliśmy zachód słońca. Ludzi na plaży już prawie nie było, więc mieliśmy ciszę i spokój. Nawet nie zauważyliśmy, kiedy nastał wieczór. Słuchaliśmy w zadumie szumu fal, dopóki nie usłyszałam dźwięku komórki. To moja mama zadzwoniła, abyśmy przyszli na kolację do hotelu.

Wstaliśmy, otrzepaliśmy tyłki z piasku i już mieliśmy ruszyć, kiedy zauważyłam, że coś jest nie tak.

- Akaashi-kun, nie ma mojego wisiorka - odparłam zdenerwowana, nerwowo rozglądają się po piasku.

- Jakiego wisiorka? - zapytał zaskoczony.

- No przecież tego, którego od ciebie dostałam. Tą sówkę z zielonymi oczami. - Kucnęłam, wkładając dłonie w piasek, po czym zaczęłam przesiewać go przez palce. - Nie mam go na szyi - powiedziałam ze łzami w oczach. Starałam się nie płakać przy innych osobach, ale teraz trudno było to powstrzymać. Serce mocniej mi biło, a dłonie drżały.

- Może go zdjęłaś i teraz leży w hotelu, [__]? - zapytał, kucając obok mnie, po czym wyjął moje dłonie z piasku i delikatnie je otrzepał.

- Ja go nigdy nie zdejmuję, nawet do kąpieli. Ja mam go zawsze ma szyi.

- Wracajmy już, zaraz zrobi się ciemno i chłodno. Nawet jeśli go tutaj zgubiłaś, nie znajdziesz go po ciemku. Wrócimy tu jutro i poszukamy wspólnie. - Pomógł mi wstać, po czym objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić w stronę budynku, w którym nocowaliśmy.

- A jeśli go nie znajdziemy albo ktoś zabierze go przed nami? - odrzekłam roztrzęsiona. Nawet nie sądziłam, że brak takiej niepozornej rzeczy może doprowadzić mnie do takiego stanu.

- Kupię ci nowy, przecież nic się nie stało.

- Ale dostałam go od ciebie i nie chcę nowego. - Byłam smutna, ale powoli się uspokajałam.

Kiedy dotarliśmy do hotelu, poszliśmy coś zjeść, lecz nie mogłam niczego przełknąć.

- Jedz. Nie martw się, jutro na pewno się znajdzie - pocieszył mnie Keiji dokładając mi sałatki na talerz.

Po kolacji poszliśmy do wspólnego pokoju. Mieliśmy osobne łóżka, aby rodzice dziwnie na nas nie patrzyli . Położyłam się na swoim posłaniu. Leżałam tak chwilę z zamkniętymi oczami i nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam nawet się nie przebierając.

Obudziłam się rano, kiedy promienie słońca świeciły mi w oczy. Przetarłam powieki, po czym spojrzałam na łóżko mojego przyjaciela. Było puste, więc musiał już wyjść i szukać wisiorka. A obiecał, że na mnie poczeka.

Zerwałam się z pościeli, po czym wzięłam z szafy nowe ubrania i poszłam szybko do łazienki ogarnąć się po wczorajszym wieczorze. Po kilku minutach byłam gotowa.

Skierowałam się w stronę plaży, aby dołączyć do Akaashiego. Była ona niedaleko hotelu, więc po chwili już na niej byłam.

Od razu zauważyłam, że coś było nie tak. Ogromny tłum ludzi był skupiony w jednym miejscu na plaży. Kierowana ciekawością, podeszłam. Czym bardziej się zbliżałam, tym bardziej to zamieszanie wydawało mi się dziwne. Pierwszą tego oznaką były taśmy policyjne, aby zbytnio się nie zbliżać do jakiegoś obiektu. Poza tym sama policja, straż przybrzeżna i... pogotowie?

Słyszałam szepty ludzi, które mieszały mi się w jeden głos. Zaczęłam szybko oddychać nerwowo się rozglądając. Może gdzieś w tym tłumie jest Keiji? Szybciej zauważyłam moich rodziców, którzy stali przy samej taśmie i rozmawiali z policjantką.

Podbiegłam, choć stopy grzęzły mi w piasku, przez co prawie się przewróciłam.

- Mamo, tato, co tu się dzieje? - zapytałam roztrzęsiona stając obok nich. Gula w gardle zaczęła mi rosnąć, kiedy zobaczyłam smutną minę ojca i zapłakane oczy rodzicielki.

- Czy to ty jesteś [__] [__]? - zapytała kobieta w mundurze. Wyglądała na surową, ale teraz jej oczy wyrażały współczucie.

- Tak, ale co się tu wyrabia? - prawie krzyknęłam, znowu się rozglądając. Gdzie w takiej sytuacji jest mój przyjaciel? - I gdzie jest Akaahi, bo nie mogę go znaleźć.

Moja mama wybuchnęła płaczem, a tata ją przytulił.

- Akaashi Keiji to był twój przyjaciel, zgadza się? - zadała kolejne pytanie policjantka.

- Jak to był? - oburzyłam się. - On cały czas jest moim przyjacielem.

Policjantka odsunęła się, aby mi coś pokazać. Po tym zwiesiła głowę ze smutkiem nic nie mówiąc i nie tłumacząc. To co zobaczyłam mówiło samo za siebie.

Czarny, duży worek lezący na piasku kilka metrów dalej, a przy nim ratownicy medyczni kręcący głowami.

Otworzyłam szeroko oczy, a w głowie mi się zakręciło. Kobieta musiała mnie przytrzymać za ramię, abym nie upadła.

- A...Akaashi - kun? - powiedziałam cicho. - Ale co...

Nie słyszałam już żadnych głosów z tłumu. Czułam, że jestem tu tylko ja, policjantka i czarny worek.

- Przykro mi - odrzekła. - Nie wiem, czy chcesz teraz to wiedzieć. Jesteś w szoku...

- Mów! - krzyknęłam nie zwracając uwagi, że to osoba z wyższej władzy. - Co się stało!?

Odsunęłam się od niej, aby już mnie nie dotykała. Byłam zła na cały świat, a najbardziej na siebie.

- Jego ciało zostało wyłowione z morza, godzinę temu. Musiał utonąć jakieś trzy godziny temu.

Czyli wcale nie kładł się spać. Szukał wisiorka po ciemku. Obiecał przecież, że poszukamy go rano razem. Dlaczego on mi to zrobił?

- Dodatkowo coś przy nim znaleźliśmy. - Spojrzałam na dłoń kobiety wyciągniętą w moim kierunku.

Wisiorek z sową z zielonymi oczami. Takie oczy miał Akaashi.

Wzięłam go od niej, przetarłam kciukiem szmaragdowe kryształki, po czym opadłam na piasek. Na początku łkałam cicho, lecz po chwili zamieniło się to w głośny płacz, który słychać było na całej plaży pomimo tłumu. Głowa oraz oczy bolały mnie od wylanych łez, lecz one wcale nie przestawały płynąć po policzkach, które następnie opadały na piasek.

Policjantka kucnęła obok mnie, tak jak wczoraj Keiji. Jeszcze wczoraj był ze mną.

- Kiedy go znaleźli, miał ten wisiorek w zaciśniętej dłoni. Pomimo tego, że zginął, nie wypuścił go. To był naprawdę wspaniały przyjaciel.

Płakałam, ale i tak nie czułam się lepiej. Bez przerwy w głowie tylko siebie obwiniałam. Gdybym zostawiła naszyjnik w domu, nie zgubiłabym go, a Akaashi nie poszedłby go szukać i nadal by żył.

Lecz nie mogłam już cofnąć czasu.

***

Od tego momentu minął miesiąc. Chodzę na lekcje i nadal przychodzę na treningi siatkarzy. Zastanawiam się, czy nie zapisać się, że żeńskiego klubu. Codziennie przychodzę na twój grób i przynoszę ci świeże kwiaty. Przecież kochasz rośliny.

Na pewno w niebie posiadasz swój własny ogródek i masz tam pełno róż. A może nawet uczysz anioły grać w siatkówkę? Przecież jesteś świetnym nauczycielem, choć ja byłam kiepską uczennicą.

Ostatnio spotkałam Bokuto, który mi powiedział, że mogę na początek trenować razem z nimi dopóki nie będę grała lepiej. Uśmiechnął się i wypowiedział twoje słowa, które dźwięczą mi w uszach:

- Sowy powinny trzymać się razem.

~~~~~~

Mam nadzieję, że one-shot się podobał. Napisałam go w jeden dzień, więc dosyć szybko. Lubię Akaashiego, więc trochę ból w sercu za takie potraktowanie go, ale zamówienie to zamówienie (╥_╥)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro