Prusy x NyoPol x Litwa
~XXX lat temu~
- Fela! hah hah Fela! - W oddali słychać było krzyk małego albinosa, który z ekscytacją biegł do swojej trochę starszej przyjaciółki.
- Hmm?
- Patrz co dostałem! - Ze swojego pasa, przeznaczonego do mieczy, wyciągnął z pochwy, na której było wyszywane godło jego kraju, mały sztylecik.
- Zobacz jakie cudo!
- Heh widzę, że w końcu kowal skończył, tak więc.. - Wstała i uśmiechając się...
- Wszystkiego najlepszego! - rzekła zarzucają wianek na główkę chłopca, po czym lekko pogłaskała go po policzku.
- Ale ja nie mam urodzin! Znaczy...nie wiem kiedy mam.
- Dlatego na mocy Polskiego prawa, zarządzam iż twe urodziny od dnia dzisiejszego po wsze dzieje, będą przypadać dziś.
Uradowany albinosek szybko objął dziewczynę. Można by rzec że jej nogi bo dosięgał wzrostem w tym czasie jej pasa.
- Trzeba ci ściąć te twoje kłaczki, totalnie lepiej byś wyglądał w krótkich. - rzekła lekko przeczesując kołtuny w pżydługawych, białych włoskach chłopca.
Powiedziawszy to chłopiec wziął ją za rękę i razem skierowali się w stronę zamku gdzie-
*Jestem zwycięscom~ Jestem zwycięzcom~ Tutututu~ Je*-
Po pokoju rozległ się budzik. Nieszczęsny budzik. Jaki "geniusz" je wymyślił? Kto je w ogóle lubi?
Na pewno nie pewien białowłosy, można by teraz rzec biedaczyna, który obecnie umierał przez kaca.
- Ughhhh kurwa zamilcz...
Leniwie wyłączył nieznośny budzik, który doprowadzał go do jeszcze większego bólu głowy. Po czym po paru minutach - walczenia ze sobą w znalezieniu jakichkolwiek sił do podniesienia się - udało mu się usiąść na krawędzi łóżka.
Rękami przeczesał swoje włosy, po czym rozglądnął się po pokoju by przeanalizować sytuację.
- Ughh co do kurwy nędzy ja wczoraj robiłem? - Powiedział ochrypłym głosem, sięgając po wodę.
"Wyszedłem wczoraj z blondii i pomidorem na drinka. Wypiliśmy kilka głębszych ale później co? Ech, któryś z nich mi opowie. Za bardzo głowa mnie boli żeby nad tym rozmyślać."
Bezwładnie wstał i ruszył do toalety. Musiał się w końcu ogarnąć bo za 3 godziny miał lot do Wilna na kolejną Konferencję. Tak cholernie mu się nie chciało. W dodatku jeszcze do tego mięczaka Litwy jechać.
"Ech no ale mus to mus, jedyny plus tego wszystkiego to taki, że będzie mógł go powkurwiać hehe."
Uśmiechnął się szydercze, po czym przemył twarz i na krótką chwilę zaczął wpatrywać się w swoje odbicie w lustrze. Myślami powrócił do snu. Już nie pamiętał kiedy ostatnio w ogóle obudził się i pamiętał co mu się śniło, ale że akurat musiało paść na sen z NIĄ? Wzrokiem spojrzał na swoje włosy a wspomnienia z tamtych dni powróciły...
- Ej perełko nie ruszaj się!
- Ale mi się nudzi! I nie nazywaj mnie tak! Kto tak mówi do tak zaglibistego mężczyzny jak ja! - wskazał na siebie dumnie.
- Pff powtórz to kiedy będziesz przynajmniej 10 centymetrów wyższy niż ja to może wtedy pogadamy. - Odgryzła mu się, ucinając ostatni kosmyk włosów.
- No gotowe, hah wiedziałam, że w krótkich włosach będzie ci lepiej. Bosz ja to jednak genialna jestem.
- Hmp jeszcze zobaczymy... - mruknął pod nosem, po czym wstał z krzesła i poszedł oglądnąć się w lustrze.
- Mein Gott wyglądałem dobrze już z tamtymi ale teraz to nikt nie może się ze mną równać!
- Hah! A nie mówiłam? Słuchaj się mnie a nie zginiesz - Uśmiechnęła się zadziornie siadając na krawędź łóżka.
Mały Albinosek energicznie się odwrócił i rzucił się na łóżko, gdzie teraz leżał na brzuszku. Felicja wnet poszła w jego ślady. Tak śmiali się i rozmawiali. To był też czas kiedy Gilbert czuł się chyba najbardziej bezpieczny i kochany. Nic nie mogło zastąpić nocy spędzonych na czytaniu przez Polskę bajek, legend i poematów. Zasypianie w jej drobnych ramionach, słuchając jak lekko nuci specjalnie wymyśloną dla niego kołysankę.
Tam na górze,
Za polaną,
Mój mały rycerz,
W włoskach białych jak śnieg,
Na rumaku pędzi,
W biały płaszcz odziany,
Do mych stóp klęka,
Bratki mi w włosy wplata,
Lica całuje,
I kocha po wsze czasy.
Tak to były bez wątpienia najszczęśliwsze lata jego życia. Tylko dlaczego akurat teraz musi się mu to wszystko przypominać?
"Chrzanić to"
Stwierdził i zaczął pakować się bo w końcu trzeba się stawić na tą zasraną konferencję.
Tymczasem w domu Litwy w ostatnich dniach panował jednym słowem zapiernicz. A dla czego? Oczywiście przez konferencję światową, która akurat musiała przypadać w jego kraju. Po za codziennymi obowiązkami, których i tak miał dużo. Przypadło mu jeszcze ogarnięcie wszystkiego na tą nieszczęsną konferencję.
W obecnym momencie wszystko było już gotowe, nie mniej jednak Litwa był na skraju wyczerpania. Siedział z ręką na skroni zmęczony.
"Przynajmniej już wszystko gotowe"
Pomyślał i odetchnął z ulgą. Dziś postanowił nic nie robić. I tak zadbał już o to by kraje bez problemu trafiły do hotelu więc do końca dnia miał wolne. Wstał z fotela i powędrował do kuchni gdzie wstawił wodę na herbatę. Od tygodnia pił tylko kawę. Czekając na to aż woda się zagotuje, przypomniały mu się wszystkie rzeczy jakie robił przez cały tydzień i jedna mała osóbka. Mianowicie Felicja, która zaoferowała mu pomoc.
Na początku oczywiście odmówił ale gdy już nadchodził czas konferencji a on nie miał gotowego wszystkiego, lekko podłamany zebrał się na odwagę i zadzwonił do swojej dawnej najlepszej przyjaciółki.
- Tak słucham? - W słuchawce rozległ się energiczny głos Polki.
- Części tu Litwa z tej strony, słuchaj mam prośbę...
- Nie musisz nic mówić, będę w maksymalnie 3 godziny. Do zobaczyska.~ - Rozłączyła się.
Musiała wyczuć, że to dość niecodzienne że do niej dzwonił. Za dobrze go znała, za to on mimo tylu lat spędzonych razem, nadal nie wiedział co myśli. Strasznie go to irytowało. Niby wiedział o niej więcej niż reszta krajów nie wliczając pewnych wtajemniczonych, ale jednak.
Z zamyśleń wyrwał go dźwięk gotującej się wody. Szybko ją zgasił i zalał herbatę. Skierował się do pułki z książkami, wybrał jeden rozpoczęty kryminał i ponownie zasiadł na swoim fotelu. Wziął okulary, które zawsze siedziały na komodzie obok fotela, założył je i zaczął czytać. A przynajmniej taki miał plan. Po kilkunastu minutach zasnął.
- Czy to konieczne? - Spytał się młody Litwa.
- Ależ oczywiście! Nie tylko ja mam stwarzać więzi z Jadwigą ale i ty z personifikacją Królestwa Polskiego hahaha. - W karocy rozległ się donośny śmiech Władysława.
Tolys miał mieszane uczucia co do tego, już kiedyś Królestwo Polskie proponowało im sojusze jednak ich nie przyjęli. To dlaczego akurat teraz mieli by to robić? Gdyby tylko nie niebezpieczeństwo że strony Rosji, to wcale by na tą propozycję nie przystali.
Znudzony jazdą w karecie, wyjrzał przez okno karocy. W pewnym momencie dostrzegł konia, a konkretnie pięknego białego angloarabskiego rumaka, na którym ktoś siedział. Co było czymś niesamowitym bo tej rasy konie szczyciły się swoją dzikością ale i inteligencją. Ciężko było zdobyć ich zaufanie.
Laurinaitis wytężył wzrok by wyraźniej dostrzec twarz jeźdzca, jednak jedyne co udało mu się zobaczyć to drobną budowę i złote jak zboże krótkie włosy, zanim tajemniczy jeździec jak szybko się pojawił tak szybko zniknął.
"Hmm? Czyżby kobieta? Hah Nie możliwe."
Pomyślał, jednak do końca drogi jego myśli krążyły wokół nieznajomego jeźdźca.
W momencie, kiedy dojechali do pałacu od razu mieli się stawić na audiencji u Jadwigi. Litwin idąc nadwornym korytarzem w pewnym momencie na dziedzińcu dostrzegł te złote włosy i w momencie, którym ta tajemnicza osoba się odwróciła, zobaczył tę zieleń w oczach a czas jakby na chwilę się zatrzymał - serce zaczęło bić szybciej a policzki pokrył delikatny rumieniec - w momencie kiedy w końcu ich oczy się spotkały a jego pokryła zieleń, poczuł jak ktoś łapie go za ramię-
- Litek ej! Jak masz spać to w łóżku a nie.
Otworzył oczy i znów napotkał tą zieleń, jeszcze nie całkiem świadomy co się dzieje, przez moment wpatrywał się w jej oczy po czym delikatnie położył rękę na jej policzku.
- Yyy Tori halo~ wake up~ - zdezorientowana Fela, poszła w ślady litwia i też złapała go za policzek ale z mniejszą delikatnością, mianowicie uszczypnęła go.
- Nie rób czegoś, czego będziesz później żałować. - Uśmiechnęła się, jednak nie był to uśmiech zaliczany do tych radosnych, a zduszony skrywający jakiegoś rodzaju ból.
Tolys od razu się ocknął i w trymiga puścił policzek polki.
- Eee jaa-
- No! Ja będę się zbierać, wszystkie papiery masz na biurku, jednak no wszystko na dziś jest gotowe więc jedyne co ci pozostaje to relaks. - Mówiła pewnie ubierając płaszcz.
- Tak, jeszcze raz ci bardzo dziękuję ale nie...nie wolałabyś tu przenocować?
- Aww to miłe ale już odesłałam wszystkie moje walizki do hotelu więc trochę lipnie.
- Rozumiem, to do jutra?
- Do jutra! - Powiedziała i wyszła.
Litwin stał tak jeszcze chwilę po czym stwierdził, że weźmie krótki prysznic.
W momencie kiedy poczuł ciepłą wodą spływającą po ciele od razu cały się rozluźnił. W pewnym momencie jego wzrok skierował się na rękę.
"Co ja do cholery chciałem zrobić?!"
Spytał siebie w myślach. Jeszcze do tego ten sen. Wszystko wydawało się mu dziwne. Przecież między nimi wszystko skończone a Fela to tylko jego przyjaciółka. Prawda?
Po długim prysznicu, Laurinaitis czuł się jeszcze bardziej zmęczony, więc od razu położył się do łóżka. Jak zazwyczaj ciężko było mu zasnąć to teraz zasnął od razu.
Na audiencji pierwszy raz zobaczył królową Królestwa Polskiego. Nie sądził iż kobieta ta będzie tak niesamowicie młoda. Jednak po rozmowie z nią wywarła na nim duże wrażenie. Wszystko zapowiadało się dobrze tylko był jeden problem. Nie poznał jeszcze samego Królestwa Polskiego. Fakt ten nieco go wzburzył, w końcu jako personifikacja, miał obowiązek stawić się i go przywitać jak kultura przykazuje.
- Panie Laurinaitis proszę wybaczyć, Łukasiewicz jest dość nieśmiałym typem osoby. - Zwróciła uwagę Jadwiga.
Jednak w tym samym momencie drzwi do sali otworzyły się a w nich stanął nie kto inny a jeździec o złotych włosach i zielonych oczach. Tylko tym razem litwin mógł się przyjrzeć bliżej. Nie minęło już uwadze to że ów jeździec był kobietą. Piękną kobietą.
- Ach no w końcu. - Powiedziała Jadwiga wstając od stołu.
- Wybacz Jadwigo miałam małe....komplikacje.
- To już nie ważne, panowie pragnę przedstawić Felicję Łókasiewicz, znaną jako Królestwo Polskie.
Był w - nie małym to mało powiedziane - dużym szoku. Przed nim stała drobna, niewinnie wyglądająca kobieta, z którą miał zawrzeć Unię.
"Wolne żarty."
Pomyślał. Bo co taka kobieta może zrobić?
Już nie długo miał się przekonać jak źle ocenił tą "małą niewinnie wyglądająca kobietkę."
Dzień zebrania jak każdy, był dla wszystkich zajętym dniem. Każdy musiał przygotować papiery, wymowę i inne duperele. Felicja zaś nie zbyt się takimi rzeczami przejmowała. I tak do niczego nie dojdą a będą się tylko kłócić, a jak będzie musiała się wypowiadać to powie co myśli. Pełen spontan.
"No, izi jak zawsze"
Pomyślała i wszyszła ze swojego apartamentu kierując się do windy by stawić się do sali obrad. Wszystko byłoby wspaniale gdyby nie to, że wpadła na pewną pruską mendę.
- No no no, a kogoż my tu mamy, panna Łukasiewiczówna we własnej osobie.
- Ano wiem, że niezmiernie cieszy cię moja obecność. No bo w sumie heloł, kto by się nie cieszył widząc mnie, a teraz żegnam. - Mówiąc to przyspieszyła kroku i weszła do windy szybko naciskając guzik, licząc iż winda zamknie się akurat przed wejściem Prusaka. Niestety nadzieja matką głupich.
- A cóż to się panna tak śpieszy, równie dobrze mogę potowarzyszyć. Kto wie, jakie zboki chowają się po kontach. - Powiedział i widząc plan Polki, uśmiechął się zadziornie i ręką zatrzymał zamykające się drzwi windy.
- Jedyne zagrożenie w postaci zboka widzę przede mną.
- Hah te komplementy.
- Nie musisz dziękować.
I tak nastała cisza. Prusak kątem oka zerkał na dużo mniejszą postać kobiety. Przypomniał mu się w tym momencie jego sen.
- Heh a jednak nie 10 tylko 20.
- Co ty tam mróczysz pod nosem?
- Mówię że- - Nie zdążył bo tym momencie drzwi windy się otworzyły.
Razem udali się do sali konferencyjnej, w pewnym momencie Felicja dostrzegła Litwina, który kierował się w jej stronę.
- Hejoo Litek
- Dzień dobry Fela
W tym momencie Tolys dostrzegł Prusaka a iskierki nienawiści dało się zobaczyć na kilometr.
- Witaj Liciu, widzę że jeszcze nie naprawiłeś tej swojej faciaty. - powiedział zadziornie Gilbert.
- A ty jeszcze nie umarłeś co. - dogryzł mu Tolys.
Patrzyli na siebie i co chwila przekomarzali.
- Jezu dzieci przestańcie. - wtrąciła się Felicja.
Zadziałało.
- Przepraszam Fela, masz rację chodźmy siąść na swoje miejsce. - rzekł i złapał Polkę delikatnie za rękę.
- A ty gdzie ją bierzesz? - wtrącił Prusak i tak samo złapał ją za rękę.
- Na miejsce? - powiedział ironicznie.
- No i jeszcze mi powiedz, że koło ciebie.
- A żebyś wiedział.
- No chyba cię pojebało, ona siedzi obok zaglibistego mnie.
- W twoich snach.
I tak znowu zaczęli się kłócić, gdzie tym czasem cierpliwość Felicja sięgała minimum, a jak wiemy zła kobieta to wredna kobieta.
No siema moje fistacje kochane, powiem wam że to jest mój rekord 2046 słów. Hej ale jestem z niego zadowolona. Przedstawiłam tu też sytuację z młodości i jak się mogli poznać z Felką według mnie xD
Jak macie jakieś pomysły z miłości Feliki i innych personifikacji piszecie śmiało.
Rozdział dedykowany:
MartYniuczka przepraszam, że tak długo =_=
-Sheenaz-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro