Souji Okita x reader
Biegłam nieustannie od jakiś pięciu minut. Próbowałam uciec przez... właśnie, co to jest? Białe włosy, krwisto-czerwone oczy, w których widać rządze zabijania i złowieszczy śmiech, którym raczyli mnie za każdym razem, gdy znajdowałam się w trudniejszej sytuacji. To jedynie mordercy łaknący jak największego rozlewu krwi.
Nie miałam gdzie uciec. Z trzech stron byłam otoczona, wysokimi na trzy metry, ścianami. Wiedziałam, że tuż za zakrętem czekają trzy monstra. Przestraszona wyjęłam katanę z pochwy i trzęsącymi się rękoma trzymałam ją przed sobą. Nie ma już innego wyjścia. Trzeba walczyć.
Zza rogu wychyliła się szpetna, obłąkana twarz. Za nią jeszcze jedna i jeszcze jedna. Ledwo co mogłam utrzymać miecz w dłoniach. Pełna obawy wymierzyłam jedno cięcie. Udało mi się naciąć jego klatkę piersiową, jednakże rana jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Jedyne co upewniało mnie w powstaniu nacięcia, to krew, która przesiąknęła przez ich niebieskie kimona. Na twarzach pojawiły się szalone uśmieszki, a po zaułku rozniósł się złowieszczy śmiech przypominający bardziej warkot dzikiego zwierzęcia.
-Zostawcie mnie!- krzyknęłam w końcu gwałtownie wyrywając się do ucieczki. Osłaniając klingą miecza utknęłam pierwszym dwóm monstrom. Niestety trzeci czekał w gotowości i zamachnął się swoją kataną w moja stronę. Zamknęłam oczy, aby nie widzieć rozlewu mojej własnej krwi. Jednakże nic nie poczułam.
-Uważałabyś, takie zabawy nie są dobre dla takich dziewczynek jak ty... chwila, ten strój... pracujesz u cesarza?- wytrzeszczyłam oczy na nowoprzybyłego. Był to brunet o zielonych oczach, a ubrany był w czerwoną, luźną szatę, pod którą znajdowało się czarne kimono. Obie części ubioru były przewiązane białym materiałem służącym za pas.- Ej, odpowiedz... albo cię zabije.
-CO?!- krzyknęłam odskakując od chłopaka na, jak myślałam, bezpieczną odległość. Zdziwiona patrzyłam jak zielonooki chichocze pod nosem widząc moją reakcję.
-Żartowałem.- wysapał wyrównując oddech.- A teraz na serio, należysz do świty cesarza?
-Skąd wiedziałeś, że jestem dziewczyną?- zapytałam ignorując jego pytanie. Brunet westchnął.
-To widać na pierwszy rzut oka- podszedł do mnie i ostrzem trzymanej w ręce katany uciął gumkę spinającą moje [kolor] włosy.- Teraz wystarczy na ciebie zerknąć i wyglądasz najspokojniejszy laska.
-Ty za to mógłbyś sobie trochę kłaki ściąć.- uśmiechnęłam się zadziornie, co on odwzajemnił parsknięciem.
-Zdradzisz mi swoje imię?- zapytał puszczając mi oczko.
-Ty pierwszy.- odparłam szybko chowając miecz do pochwy. Zapomniałam, że wciąż go trzymam.
-Jestem Okita Souji! Należę do...- zamilkł na chwilę- Najpierw zapytam prosto z mostu: jak wiele wiesz na temat tych istot.- wskazał na leżących obok nas białowłosych. Jego twarz przybrała nieco poważniejszy wyraz.
-Patrolowałam ulice, gdy usłyszałam, że w pobliskiej uliczce panuje poruszenie. Zobaczyłam tę trójkę i odciągnęłam ich jak najdalej od przechodniów.- wytłumaczyłam.
-Więc wiesz niewiele... ale ta czy siak muszę cię zabrać do naszej siedziby. Odpowiesz nam na kilka pytań.- uśmiechnął się prowokująco.
-A-ale, że co?! Przecież powiedziałam wszystko co wiem! Poza tym, jacy "my"?- nie zdążyłam powiedzieć nic więcej bo usta zasłonił mi palec zielonookiego.
-Dla swojego własnego dobra, nie mów już nic. Bo jak nie to cię zabije.- zaśmiał się.
-Dobra, dobra, już to mówiłeś... ale co z mój służbą?! Przecież zauważą, że mnie nie ma.- wykluczałam się.
-Już my się tym zajmiemy.- odezwał się ściągając swój prowizoryczny pas i pokazując rękoma, że mam się odwrócić. Niepewnie zrobiłam to o co prosił, jednak moja ręka powędrowała do rękojeści katany, aby w każdej chwili być gotowym do ataku.- Spokojnie, nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy.- to powiedziawszy złapał moją rękę, która była zaledwie kilka centymetrów od miecza.
-D-dobra!- odparłam rumieniąc się nieco. Okita przewiązał biały materiał na wysokości moich oczu tak, że nie widziałam absolutnie nic.
-Ok, teraz idziemy.- pociągnął mnie za rękę w nieznanym mi kierunku. Co chwilę śmiał się z moich min kiedy potykałem się o nierówną drogę czy leżące na niej kamienie. W końcu jednak postanowił nie męczyć mnie tak i wziął mnie na barana, na co ja chętnie przystałam.
-Jak tam pogoda na dole?- zapytałam opierając dłonie na jego głowie.
-Ha ha, bardzo śmieszne. Ja chcesz to ty możesz zaraz znaleźć się na dole.- zachichotał.
-Nie dzięki. Tutaj są taaakie widoczki... znaczy byłyby, gdym nie miała opaski na oczach.- powiedziałam ironicznie.
-Spokojnie, już dochodzimy.- to powiedziawszy poczułam, że powierzchnia pod moimi stopami się zmienia.
-Kto to jest?- usłyszałam obcy, zimny głos.
-Widziała ICH.- odezwał się Okita.
-Dobra zabierz ją na przesłuchanie.
-Hai!- odkrzyknął Souji. Znów ruszył przed siebie.- Możesz już zdjąć opaskę.- to usłyszawszy na ślepo rozwiązałam supeł i ściągnęłam materiał. Oczom ukazał mi się przeciętny, nudny pokój o brązowych ścianach.
-No nie powiem, jaka moc barw!- powiedziałam ironicznie pod nosem.
-To twój pokój, dopóki cię nie przesłuchamy.- wskazał na drzwi- Jeśli wyjdziesz stąd choćby na metr dalej niż te drzwi, zabiję cię. A jak ja tego nie zrobię to zrobią to ci na zewnątrz.- uśmiechnął się zadziornie wychodząc na zewnątrz.
-Do odważnych świat należy!- krzyknęłam wybiegając ma dwór. Biegałam pomiędzy mężczyznami z rękoma w górze i krzycząc do każdego "i'm sexy and I know it!". Ci zaś oglądali się za mną robiąc rożnego rodzaju niezrozumiałe miny.
-Ej, Souji! Gdzie jesteś! Mieliście mnie chyba przesłuchać w sprawie...- nie dokończyłam zdania, gdyż usta zostały mi zasłonięte.
-Jeszcze jedno słowo, a cię zabiję.- powiedział poważnym tonem. Scenę grozy zepsuł cichy śmiech chłopaka zakrywającego mi usta.- Dobra, chodź. Już pora, abyś przedstawiła swoją historyjkę dowódcy.
-Hai!- to powiedziawszy ruszyłam za brunetem. Zapowiada się dłuuuga rozmowa.
Proszę! One shot dla IBabsiI. Mam nadzieje, że się podobał 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro