Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[Eren x Reader] Jemioła

Pierwszy raz świętowałaś Boże Narodzenie.

Kilka dni temu ustaliliście głosowaniem, że w związku z długą przerwą w wyprawach za mury w waszym oddziale będziecie obchodzić Święta. Pomysłodawcą był oczywiście Armin, który wyczytał o całym zdarzeniu w starych książkach i opowiedział wam, jak kiedyś wyglądały. Przedstawił wam wszystkie świąteczne tradycje, przesądy, potrawy i każdą inną związaną z nimi rzecz pewnego dnia na kolacji, a wy prawie jednogłośnie się zgodziliście. Każdy potrzebował chwili odpoczynku po nieustannej, wyczerpującej fizycznie i psychicznie walce, stresie i godzinach spędzonych na koniu, więc wszyscy z chęcią przyjęli ten pomysł. Nawet kapral Levi, któremu szczególnie spodobała się idea świątecznych porządków.

Tak więc cały oddział zabrał się za przygotowania do Bożego Narodzenia. Było to dla was nowe i ekscytujące, odkopanie z gruzów przeszłości dawnych wierzeń i tradycji, przyprawiało o dreszcz ekscytacji, a jednocześnie wypełniało każdy kąt niepowtarzalną, choinkową magią. Mimo że nikt nigdy wcześniej nie słyszał o Wigilii i Bożym Narodzeniu, po ubraniu choinki, zjedzeniu wspólnej, wigilijnej kolacji i obdarowaniu się prezentami, chyba każdy czuł, że to święto powinno od zawsze być w jego życiu, i to właśnie tego wcześniej w nim brakowało.

Ale wróćmy do samych przygotowań...

Przerzucałaś kartonowe pudła w zapomnianej piwnicy, szukając ozdób nadających się na choinkę. Razem z Erenem dostaliście to zadanie od kaprala, i teraz musieliście po kolei otwierać każde pudełko, w których znajdowaliście głównie prehistoryczne konserwy i książki nadgryzione zębem czasu. Niektóre praktycznie sypały wam się w rękach, jakby w wilgotnym pomieszczeniu nie mogło leżeć więcej piasku. Przy każdym ruchu pudełkiem w powietrze wzbijały się chmury kurzu, sprawiając, że oboje co chwilę kichaliście.

Levi wysłał was akurat do tej nieodwiedzanej od kilkuset lat piwnicy, bo to właśnie tu mogły leżeć wszystkie skarby przeszłości. Kilkanaście dni temu zatrzymaliście się w tym starym, opuszczonym dworze tuż przy murach, ze względu na jego położenie i brak innego miejsca w promieniu wielu mil, w którym moglibyście odpocząć. Po powrocie zza murów już nikt nie miał siły na dalszą jazdę, a tu warunki były idealne- stajnie, kilkanaście pokoi i mnóstwo otwartej przestrzeni do ćwiczeń. Mieliście tu spędzić tylko jedną noc, ale jakoś się to przeciągnęło.

-Apsik!-Kichnął Eren, zdmuchując w wierzchu pudła grubą warstwę kurzu. Chłopak właśnie przesuwał je w swoją stronę, a stało głęboko za innymi. Wszystkie były przesiąknięte wilgocią, przez co w powietrzu unosiła się woń stęchlizny.

-Na zdrowie.- Powiedziałaś dziś po raz setny, odnosząc na bok nieważne pudło.- Masz coś?

Eren przecząco pokręcił głową, ocierając zakatarzony nos.

-Tylko kolejne słoiki i książki. Rany, że też musimy tu siedzieć! Mogę się założyć, że nic tu nie ma.

-Trochę więcej wiary.-Pocieszyłaś go, zaraz po tym jak odstawiłaś na ziemię ciężki karton.

-Ale to bez sensu. Nic tu nie znajdziemy.- Nadął policzki, otwierając kolejne pudełko.

Podeszłaś do niego i żartobliwie poklepałaś go po głowie. Chłopak uroczo przymknął jedno oko.

- I tak odwaliłeś już kawał dobrej roboty. Możemy zrobić przerwę, jak chcesz. Chyba kapral się nie obrazi.

-Dobra, jeszcze kilka i kończymy.- Powiedział, po czym wrócił do przetrząsania piwnicy.

Usiadłaś na kolanach przed wyjątkowo dużym stosem i zaczęłaś rozpakowywać każde po kolei. Pierwsze trzy dołączyły do grupy ustawionej pod ścianą o nazwie "Nic wartego uwagi", ale czwarte okazało się strzałem w dziesiątkę.

Rozchyliłaś kartonowe skrzydełka przy otwarciu, i przed oczami błysnęło ci srebrne światełko. Z zaskoczeniem sięgnęłaś po świecę i przyłożyłaś ją nad szarobrązowe pudło, którego zawartość nagle zaczęła mienić się wszystkimi odcieniami srebra, złota i czerwieni, rzucając na ściany kolorowe cienie. Westchnęłaś z zachwytu.

Przed tobą leżały dziwne, okrągłe przedmioty, odbijające świat jak kuliste tafle luster. Na wierzchu miały doczepione śmieszne, metalowe nakrętki, do których przywiązano kawałki sznurka, tworząc pętle. Połowa pudełka była nimi zapełniona, a drugą zajmowały ususzone, iglaste gałązki i jedna różniąca się od wszystkich, z drobnymi okrągłymi listkami i białymi kulkami. Przypominała ci coś, co już kiedyś widziałaś, ale po wyschniętym kształcie nie mogłaś się domyślić, co.

-Eren, chyba coś mam.- Powiedziałaś cicho, z przejęciem. Chłopak jak poparzony oderwał się od swojej żmudnej pracy i podszedł do ciebie, a gdy zobaczył co znalazłaś, też wstrzymał oddech z zachwytu. 

Małe, lustrzane kule krzywo odbijały wasze zaciekawione twarze i piwnicę, naginając srebrny obraz pomieszczenia.

-Co to jest?-Zapytał.

-Nie wiem.- Wyszeptałaś.- Ale jest piękne.

Ostrożnie sięgnęłaś po jedną z nich i obracałaś ją w rękach, czując pod palcami cienkie szkło, gotowe w każdej chwili się pokruszyć. Przyglądałaś się jej z każdej strony, kiedy nagle chłopak przerwał tą chwilę zachwytu, delikatnie kładąc ci rękę na ramieniu. Nie spodziewałaś się tego, i byłaś tak pochłonięta tym drugim, zakrzywionym światem, że aż podskoczyłaś ze strachu, wypuszczając kulę, która z piskliwym trzaskiem rozbiła się o ziemię. Na kamieniach rozsypały się rozbite, ostre kawałki.

-Eren, gamoniu! Przez ciebie stłukłam to... Coś!- Wydarłaś się na niego.

-To nie moja wina że płoszysz się jak jakaś sarna jak tylko cię dotknę.- Uniósł w błagalnym geście ręce do góry.

-Pff. Dobra, po prostu pokażmy to Arminowi i spadajmy stąd.- Zdecydowałaś, podnosząc pudło.- Nie mam zamiaru dalej wdychać tego kurzu. To cud że jeszcze nie mam kataru.

Jakby w odpowiedzi chłopak głośno kichnął i popatrzył na ciebie wkurzonym wzrokiem. Zaśmiałaś się. Jemu dokuczało okropne uczulenie, a ty znosiłaś tą niesprzątaną od setek lat piwnicę nawet dobrze. Pomyślałaś, że to miejsce będzie prawdziwym rajem dla Levi'a, będzie mógł tu sprzątać do końca życia.

Zielonooki wyjął ci pudełko z rąk i zaniósł je na górę, mimo że nie było specjalnie ciężkie i sama mogłaś to zrobić. Mimo wszystko to było słodkie. Na twoje policzki wpłynął delikatny rumieniec.

Eren ostatnio coraz częściej się tak przy tobie zachowywał. Na początku tego nie zauważałaś- drobne gesty i nieśmiałe komplementy, które traktowałaś po prostu jak zwyczajną rozmowę. Dopiero dzięki uwagom koleżanek (i zazdrości Mikasy) zwróciłaś na to uwagę. Wszyscy twierdzili, że coś do ciebie czuje, ale ty nigdy nie byłaś pewna. Często plotki okazywały się jedynie pustymi słowami bez zaczepienia, i tak mogło być też w waszym przypadku.

Pewne było jedynie "Z wzajemnością".

Nie zdecydowałaś jeszcze, czy go kochasz, ale czułaś już coś. Nieokreślone emocje, które towarzyszyły ci tylko przy nim, minimalnie szybsze bicie serca, ale nie aż na tyle, żeby móc go nie zauważyć. Przy nim jednocześnie czułaś się spięta i swobodna. Zawsze znajdowaliście wspólny język, jakby pisana wam była co najmniej przyjaźń.

Tylko że ty, ze strachu przed odrzuceniem wolałaś zostać na tym etapie. Przyjaźń nie potrzebowała tej iskry, którą los wznieca między wyjątkowymi dla siebie ludźmi, a jeśli już, to tylko delikatnej, takiej która nie zgaśnie. Miłość była jak samotny płomień na wietrze- tych iskier musiało być dużo, żeby uczucie między wami nie zgasło. A ty nie byłaś pewna czy w ogóle potrafisz wzniecić w nim ogień.

Weszliście na parter, czując przyjemne ciepło od grzejącego kominka. W całym pokoju pachniało świeżo ściętą choinką, a na ziemi leżały pojedyncze, zielone igły, których ślad prowadził do samego drzewka. Spojrzałaś na ogromny świerk przed tobą z podziwem, mimo że drzewo w domu wyglądało dosyć śmiesznie, nietypowo. Przed nią stali zdyszani Reiner i Berthold, którzy ją tu przytaszczyli i przed chwilą postawili do pionu, rozsypując wszędzie igły. Uniosłaś kciuk w górę i posłałaś im promienny uśmiech, drepcząc za Erenem. Mężczyźni odmachali ci ze zmęczonymi minami

Armin stał na drugim końcu pokoju, nadzorując dekorowanie pokoju przez Christę, która wycinała z papieru różne ozdoby i Ymir wieszającą je wszędzie dookoła. Na początku brunetka miała pomagać Sashy i Conniemu w kuchni, ale uparła się na pracę z Christą, i Armin żadnym sposobem nie mógł jej tam zagonić. Podeszliście do niego, dumni ze znaleziska. 

Kiedy chłopak was zobaczył, oderwał się od swojej pracy i z zapałem rzucił się na pudełko, wyjmując wszystko co w nim było.

-Woa! Nawet się nie spodziewałem, że w tych piwnicach mogą być takie rzeczy!- prawie wykrzyczał z błyskiem w oku.

-Armin, właściwie co to jest?- Zapytał Eren.

-Nie jestem pewien, ale to chyba bombki, o których pisali w tej książce. Wiesza się je na choince, jako dekorację. Teraz już mamy czym ją ozdobić! 

-Hej, a co z moimi gwiazdkami?- Upomniała się Christa zawiedzionym głosem, wtrącając się do rozmowy.

-Też je powiesimy, nie martw się. Przecież ta choinka jest ogromna!- Uśmiechnął się Armin.

-No mam nadzieję. Moja Christa chyba nie pracuje na darmo.- Zagroziła wam Ymir, podchodząc do dziewczyny i przyciskając ją sobie czule do piersi. Młoda Ressis tylko się zaśmiała i próbowała delikatnie zdjąć z siebie ręce Ymir, które przeszkadzały jej w pracy.

-Ymir, nie jestem mała. Nie musisz mnie bronić.

-Oczywiście że muszę, głuptasie. Przecież beze mnie zginiesz w tym korpusie.

Odpowiedział jej śmiech dziewczyny i jeszcze ciaśniejszy przytulas.

-Wracając, te kulki to bombki, a zasuszone są gałązki świerku i... Jemioła.- Przy ostatnim słowie się zaczerwienił. Spojrzeliście na niego pytająco.- B-bo wiecie... Jest jeden taki zwyczaj... Nie jestem pewny, bo było o tym mało napisane, ale j-jeśli dwie osoby stoją pod jemiołą, powinny się pocałować... Jakoś tak.

Mimowolnie pomyślałaś o takiej scenie z Erenem i sama też spaliłaś buraka, tak samo jak obiekt twoich myśli. Miałaś nadzieję, że chociaż pomyśleliście o tym samym, ale chyba za dużo oczekiwałaś. On traktuje cię jak przyjaciółkę, nikogo więcej, [Twoje Imię]. Ogarnij się. Już od jakiegoś czasu to sobie wmawiałaś, ze strachu przed odrzuceniem.

Ale chyba jednak gdzieś w głębi duszy okropnie tego chciałaś, bo kiedy Eren poszedł pomóc Mikasie przy wieszaniu ozdób na wyższych częściach pokoju, niepostrzeżenie urwałaś gałązkę jemioły. Tak na wszelki wypadek.

Przygotowania upływały w bardzo "świątecznej" atmosferze, czyli wesołej, ciepłej, domowej. Połowa kadetów rozwieszała papierowe dzieła Christy, niektórzy nawet użyli do tego sprzętu do trójwymiarowego manewru. Później zajęli się też ubraniem choinki, ale tego już nie widziałaś, bo zaraz po odejściu Erena, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić poszłaś przejść się po wszystkich pokojach. Brakowało ci zajęcia, a głupio było tylko stać i przyglądać się, jak inni pracują, więc pomyślałaś, że może się na coś przydasz w kuchni. Tam się udałaś.

-Huuuuia! Cios morderczego śledzia!- Usłyszałaś już przed wejściem niepokojące odgłosy dochodzące z kuchni. Stanęłaś jak wryta przed drzwiami, zastanawiając się, czy praca z tą dwójką to na pewno taki dobry pomysł.

-Myślisz, że twoje ataki coś mi zrobią? Ha ha! Posiadłem moc wieprzowiny, a ty dalej masz tylko jakąś rybę!- Oczyma wyobraźni już widziałaś dziwaczną bijatykę Sashy i Conniego na jedzenie. Westchnęłaś i otworzyłaś drzwi. Widok nie różnił się aż tak bardzo od tego, co się spodziewałaś, ale jednak uderzyła w ciebie absurdalność tej sceny. 

Ukryta za blatem Sasha trzymała w rękach po dwie nieupieczone ryby, co jakiś czas się wychylając i rzucając nimi w Conniego, który dzielnie bronił się kawałkiem surowego mięsa, wykorzystując je jako tarczę. Stał w pozycji przygotowującego się do walki karateki. Po całym pomieszczeniu walały się surowe ryby, ziemniaki i kawałki mięsa, a w powietrzu unosiły się rozsypane przyprawy.

Kiedy usłyszeli, że ktoś otwiera drzwi, w sekundę upuścili wszystkie narzędzia zbrodni i w panice stanęli na baczność, jakbyś przyłapała ich na przestępstwie.

-[Twoje Imię], my tylko... No bo Connie obrażał jedzenie! Twierdził że kawałek chleba nikogo nie pokona, a ja tylko chciałam mu pokazać, że się myli!- Wyjaśniała roztrzęsiona Sasha, przesadnie się emocjonując.

-Bo to prawda, ziemniaczany łbie!- Powiedział chłopak.

-Wcale nie! Znam ludzi, którzy zginęli dla kawałka chleba! Ja sama też bym to zrobiła!

-Ale mówimy o zabiciu chlebem, a nie dla chleba.-Krzyknął zdenerwowany Connie.

-Za, dla, żadna różnica! Obraziłeś honor jedzenia i spotka cię za to kara, głupcze!- Skończyła temat.- [Twoje Imię], błagam, nie mów kapralowi! Zabije nas, jak zobaczy jak wygląda kuchnia! Proszę!

Dziewczyna błagalnie upadła na kolana, zalewając się łzami. Zaśmiałaś się i kazałaś jej wstać.

-Spokojnie, nikomu nie powiem. Tylko tu posprzątajcie.- Mimo że miałaś im pomóc, zdecydowałaś że nie będziesz im przeszkadzać, bo tak dobrze się bawią w swoim towarzystwie. Dwójka przytaknęła trochę zbyt entuzjastycznie i zabrała się za zamiatanie, a ty ruszyłaś do stajni, w której pracował teraz Jean. Może on będzie potrzebował pomocy.

-Jean! Jean!- Przekrzykiwałaś harmider, jaki panował w stajni. Do dworu przyjechała Hanji z kilkoma osobami, przywożąc wam jedzenie na "Wigilię". Kucharzom (czytaj: dzielnym wojownikom produktów spożywczych) brakowało kilku składników i potraw, więc okularnica zaoferowała się im je przywieźć. Teraz krzątała się między stogami siana, taszcząc torby z chlebem, mięsem, przyprawami, grzybami i innymi dobrymi rzeczami. Jean zajmował się końmi oddziału, zmęczonymi po całodziennej jeździe. Pomyślałaś, że chłopak trafił między swoich (hehe, te żarciki o końskiej twarzy Jeana ( ͡° ͜ʖ ͡° )).

Nie zdążyłaś dojść do niego, bo drogę zatarasowała ci Hanji, wciągając cię w rozmowę.

-O, [Twoje Imię], hej! Pomogłabyś?- Wskazała na torby, a ty w myślach podziękowałaś Bogu, że wreszcie przestaniesz się snuć po dworku bez celu. Przytaknęłaś ochoczo i zabrałaś brunetce kilka pakunków. Musiała dużo ci przywieźć, bo były cholernie ciężkie.

-Więcej się nie zmieściło?- Zaśmiałaś się, wysilając ręce do podniesienia jedzenia. 

-Nie. Próbowałam tam jeszcze upchnąć kilka podręczników o tytanach, ale wypadłyby po drodze.- teatralnie się zasmuciła, po czym widząc że wzięłaś to na poważnie, wybuchła śmiechem.- Naprawdę uważasz mnie za taką tytanową wariatkę?

-Nie! Znaczy, może trochę...

-Przestań, [Twoje Imię], zasmucasz mnie! A, właśnie, gdzie ten ponury krasnal? Nawet nie przyjdzie się przywitać ze starą znajomą!

-Chyba jest w swoim gabinecie, ale nie wiem. Wydaje mi się że w ogóle go dzisiaj nie widziałam.- Uświadomiłaś sobie, że Levi cały dzień nie wyszedł z gabinetu. Albo był na nas szczególnie wkurzony, albo coś musiało się się stać. Ta pierwsza opcja była całkiem normalna, w końcu odkąd przydzielili mu 104., bandę żółtodziobów, często się na was denerwował.

-Leniwy dupek. Dobra, nie stójmy tak, bo zaraz mi ręce odpadną. Mamy to zanieść do kuchni, nie?

-Tak, teraz siedzą tam Sasha i Connie. -Ruszyłyście w stronę pomieszczenia.- Właśnie, Hanji, zostajesz z nami na Wigilię?

Dziewczyna wydawała się zaskoczona. 

-Wigilię? Gdybym wiedziała co to, może bym została, ale boję się że to jakieś szalone święto murzystów.

-To akurat nie ma nic wspólnego z murami, tytanami i tym wszystkim, z czym mamy codziennie problem. Armin czytał o tym w jednej książce, to taka kolacja przed dniem urodzenia dawnego Boga, czy coś takiego. W każdym razie jemy i dajemy sobie prezenty.- Wyjaśniłaś ze śmiechem.

-Ooo, to pewnie że zostanę. Ktoś przypilnuje tego gbura, żeby się zachowywał jak należy!- Rozweseliła się.

Rozmawiałyście na temat dzisiejszej kolacji, która miała być takim szczególnym wydarzeniem dla was wszystkich, aż doszłyście do drzwi do magazynu.

Weszłaś do holu i aż westchnęłaś z zachwytu. Choinka, która jeszcze przed kilkoma godzinami była tylko gołym drzewem, teraz mieniła się złoto-srebrnym światłem. Z prawie każdej gałązki zwisały drobne gwiazdki i papieru w odcieniu kawy i bombki, a na samym szczycie ktoś postawił szklaną gwiazdę. Nie miałaś pojęcia, skąd ją wytrzasnęli, ale wyglądała pięknie, aż zapierało dech w piersiach. Wszędzie czuć było świerkowy zapach, pomieszany z wonią pierniczków i cynamonu, a świece płonące w pomieszczeniu dodawały ciepłego, przyjemnego klimatu.

-[Twoje Imię], pośpiesz się, zaraz jemy!- Zawołała do ciebie zniecierpliwiona Sasha. Prawie wszyscy siedzieli już przy stole, gdzie stały tylko trzy puste miejsca. Jedno, jak powiedział ci Armin, było zarezerwowane dla zabłąkanego wędrowca, co było dość śmieszną tradycją. Chyba nikt nie gubi się w Wigilię.

Skakałaś wzrokiem po siedzących przy stole, próbując ustalić, kogo brakuje, i ze zdziwieniem stwierdziłaś, że nie ma Erena. Siedział tam nawet kapral Levi, rozmawiając o czymś z Hanji, która wcześniej siłą wyciągnęła go z pokoju. Wyglądał na zadowolonego, co rzadko się zdarzało. Nawet jeśli cały dzień coś go dręczyło, wesoła natura przyjaciółki potrafiła wypędzić go ze złego nastroju.

Gdzie był Eren? Przecież to on najbardziej cieszył się na te święta. Dostrzegłaś zaniepokojone spojrzenie Mikasy, i poczułaś że w tej chwili się rozumiecie. Obie martwiłyście się o chłopaka.

-A co z Erenem?-Powiedziałaś głośno do oddziału. 

-Nie wiem, jeszcze go nie ma.-Powiedział Armin.

-Kurde, chcę już jeść!- Mruknęła Sasha. Rzeczywiście, nie tylko jej było trudno się oprzeć tym wszystkim smakołykom na stole, ale trzeba było zaczekać na wszystkich. 

-Pójdę go poszukać.- Poinformowałaś oddział. Sasha jęknęła zawiedziona, a Reiner rzucił "Pośpiesz się".

Ruszyłaś na poszukiwania.

-Eren!- Krzyczałaś, błądząc po korytarzach od dobrych kilku minut, kiedy nagle zobaczyłaś jego sylwetkę siedzącą w drzwiach na zewnątrz. Podbiegłaś do niego, z ulgą stwierdzając że nic mu nie jest. -Eren, czemu tu siedzisz? Wszyscy na ciebie czekają, chodź!

Złapałaś go za ramię i pociągnęłaś, ale chłopak nawet nie drgnął. Nie poddawałaś się i jeszcze raz szarpnęłaś, ale był od ciebie dużo silniejszy i twoje mocowanie się z nim nic nie dało. Czemu ten dupek tak się ze mną droczy?- Pomyślałaś, zdezorientowana.

Po chwili jednak zorientowałaś się, że to nie jest zabawa. Jakby lampka ostrzegawcza zapaliła się w twojej głowie. Ostrożnie się odsunęłaś i przed nim ukucnęłaś, kładąc mu dłonie na kolanach. Pochylał głowę, więc nie mogłaś zobaczyć jego twarzy. Był smutny. Ale dlaczego?

-Eren, co się stało?-Zapytałaś z troską w głosie, ale odpowiedziało ci milczenie. Jedyne co zrobił to jeszcze bardziej pochylił głowę. Teraz naprawdę zaczęłaś się martwić. Przysunęłaś się jeszcze bliżej i przeniosłaś ręce na jego ramiona.- Eren, odpowiedz, no proszę...

Cisza.

-Błagam, powiedz coś, martwię się.- Delikatnie uniosłaś jego głowę trzema palcami i spojrzałaś mu w oczy, w których wisiały łzy.

-Chyba te całe święta nie są dla mnie.- Powiedział cicho, ocierając rękawem oczy. Byłaś zdezorientowana. O co chodziło?

-Czemu? Przecież tak się cieszyłeś...

-Rozmawiałem z Arminem.-Przerwał ci.- Opowiedział mi trochę więcej, na przykład że jutro według dawnego kalendarza urodzi się syn tego Boga, o którym nam mówił, że z kolacją czeka się do pierwszej gwiazdy, i że ten dzień powinno się spędzać z rodziną...

Chłopak urwał na moment.

-Nie mam już rodziny, a przeze mnie tysiące ludzi ją straciło. Wszyscy ci, którzy zginęli, broniąc mnie jako tytana, już nigdy nie spotkają swoich bliskich... Wszystko przez ten mój cholerny dar! Gdyby nie ta klątwa, oni nadal by żyli!- Po jego policzku spłynęła łza. Z furią rzucił kamieniem w ciemność wieczoru, który odbił się od ziemi z cichym stuk.

-Eren, co ty pleciesz?- W przypływie emocji przybliżyłaś się do niego i otarłaś mu łzy kciukiem, cały czas patrząc w oczy, jakby to miało go uspokoić.- Przecież to dzięki tobie ci wszyscy ludzie z Trostu żyją, mają domy i własne miasto. Gdyby nie ty, zginęłoby o wiele, wiele więcej. Na wojnie zawsze są jakieś ofiary.- Urwałaś na chwilę.- A co do rodziny, przecież masz Mikasę i Armina. Może nie łączą was więzy krwi, ale jesteście prawdziwą rodziną. Nawet prawdziwszą niż niektóre, które znam. Właściwie masz cały oddział, kilkunastu ludzi gotowych wskoczyć za tobą w ogień. Jesteśmy w tym wszyscy razem. Strata każdej tej osoby bolałaby tak, jak śmierć kogoś bliskiego. Ta wojna łączy nas w przypadkowe grupy, zacieśnia więzy i zbliża do siebie. To jest teraz nasze życie, nasz nowy dom, a co za tym idzie, rodzina. 

Przy ostatnich słowach tobie też napłynęły łzy do oczu. Ta scena wzbudzała w tobie te emocje, które bałaś się okazać chłopakowi, ale teraz po prostu puściłaś je wolno i pozwoliłaś im ulecieć, wtulając się w Erena. Brązowowłosy przycisnął cię do siebie, jakby desperacko, że ciebie też straci. Chłonęłaś ciepło bijące z jego ciała i z zaskoczeniem stwierdziłaś, że to miejsce, w którym chciałabyś zostać. Już na zawsze.

Po chwili chłopak, roztrzęsiony odsunął cię od siebie i wyjaśnił:

-Ja... Za każdym razem, kiedy widzę tą choinkę, nakryty stół, myślę że przeze mnie ktoś inny nie może tego już nigdy oglądać. Nie potrafię przestać czuć się winny, że ich tu przeze mnie nie ma, że ich nie ochroniłem. "Święta" miały być spędzane z rodziną, a ja nawet nie potrafiłem mojej ocalić...

-Eren, spójrz.-wskazałaś palcem w górę, tchnięta nieznanym impulsem. Chłopak posłusznie spojrzał w tamtą stronę, a ty już po kilku sekundach zaczęłaś żałować, że to powiedziałaś.

-Jemioła... To o niej mówił Armin, że pod nią trzeba się po...-Nagle urwał, patrząc z zaskoczeniem na ciebie. Żeby ukryć nieznośnie piekące policzki, pochyliłaś głowę, ale chyba nawet przez spadające na twarz włosy było je widać.

-Święta nie kręcą się tylko wokół tej całej rodziny. Jest też część dla zakochanych.- Podniosłaś głowę i posłałaś mu promienny uśmiech, płonąc ze wstydu. Zielonooki patrzył na ciebie w szoku, siedząc z otwartymi ustami. -Przestań się już smucić, i wracajmy na wigilię, dob-...

Nie zdążyłaś nawet dokończyć, bo niespodziewanie Eren przyciągnął cię do siebie i zatopił wasze usta w pocałunku. Z zaskoczeniem otworzyłaś oczy, ale po chwili je zamknęłaś, wyrażając na to zgodę bez słów. Tego od dawna pragnęłaś. Było w nim wszystko: smutek, desperacja, radość i płonąca żywym ogniem miłość, której odrzucenia tak bardzo się bałaś. Twoje wątpliwości rozwiały się w ułamku sekundy. Już wiedziałaś czego chcesz. Jego. Każdej jego najdrobniejszej części.

Z błogością oddałaś pocałunek, czując jego silne dłonie na swojej talii, błądzące po materiale. Zapamiętałaś każdy szczegół- gorący oddech, para unosząca się w toń chłodnego, nocnego nieba, rozwiane włosy chłopaka, miękkie usta, splatające się języki, jemioła zwisająca znad waszych głów i wszechogarniające uczucie, którego nawet nie potrafiłaś nazwać. Wiedziałaś tylko, że chcesz czuć je zawsze.

W końcu dysząc oderwaliście się od siebie i pociągnęłaś chłopaka za rękę do środka, na kolację Wigilijną. Przez otwarte drzwi, o których zapomnieliście, do środka wpadły pierwsze od kilkunastu lat płatki śniegu, które wkrótce pokryły całe tereny murów.

Drodzy Czytelnicy!

Jak każdy w tym magicznym, chwalebnie czerwono-zielonym czasie, chciałabym wam życzyć wesołych, udanych świąt, chwili odpoczynku od tej ciężkiej, całorocznej pracy, waszych ukochanych OTP jako canony, wymarzonych prezentów, pocałunków pod jemiołą i rodzinnej atmosfery przy stole. Żebyście znaleźli chwilę dla rzeczy, które kochacie, i spędzili ten czas tak, jak zawsze chcieliście to zrobić. Poczujcie tą prawdziwą magię świąt, nie tą wciskaną przez media xD

Wesołych Świąt kochani!

Ten one shot jest jednocześnie prezentem na święta, takim specialem, i zamówieniem dla Pochi_Chaaan (jejku przepraszam że tak długo, nie gniewaj się ;-;) i sosenkowa_julcia, i tego prawdopodobnie będzie druga część, więc się nie martwcie ;3

Wiem że słabe, nie bić :/

Przepraszam że taki mało Eren x Reader'owy, ale chciałam pokazać cały oddział, jak spędzają święta i w ogóle, żeby nie ograniczać tego tylko do lizania się pod jemiołą i te sprawy.

Podczas pisania tego, tak zdupy usuneło mi 1500 słów, i wpadłam w histerię, no ale wattpad jest taki cudowny że ma historię zmian. KC wattpad ♥

Dziękuję każdej osobie, która dobrnęła aż tu. Jesteście wspaniali!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro