Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lady Sachiko i lord Satori [Tendou Satori x OC]

Anime: Haikyuu!!
Główny ship: Tendou Satori x Sachiko Akayama

Choć słońce bardzo jasno oświetlało dziecięcy plac zabaw, zdecydowanie nie świeciło w sercu Tendou Satoriego. Chłopiec był niepocieszony, ponieważ dopiero co udało mu się wykopać wspaniały skarb archeologiczny (co prawda był to zwykły kamień, ale dla niego był to skarb), a zaraz potem jakiś wredny dzieciak z premedytacją zasypał jego stanowisko archelogiczne. Dodatkowo dorzucił, że nigdy nie widział, by potwory bawiły się w archeologów, co tym bardziej zepsuło Satoriemu humor. Dlaczego te wszystkie dzieci muszą być takie okropne? Tego nie był w stanie pojąć.

Dużo dalej od niego, na drugim końcu placu zabaw, drobna dziewczynka huśtała się na huśtawce, jednocześnie ze smutkiem patrząc, jak Tendou jest odrzucany przez innych. Najchętniej podeszłaby do niego i powiedziała, że nie wszyscy są tacy okropni oraz zapewniła go, by się tym wszystkim nie przejmował, ale... Nie miała odwagi. Zwykle trzymała się na uboczu z jedną koleżanką, a Satori wyglądał teraz na zirytowanego. Choć mogło jej się tylko tak wydawać.

Nie zrobiła tego aż do następnej wizyty na placu zabaw. Tendou znów wykopywał skarby z piaskownicy, ciesząc się, że tym razem na placu jest niewiele osób. W pewnym momencie padł na niego jakiś drobny cień, a kiedy uniósł wzrok, spodziewając się kolejnego łobuza, jego oczy spotkały się z błyszczącymi oczami w ciepłym kolorze brązu, bez wątpienia nie należącymi do jakichś wariackich dzieciaków.

Podpięte spinką z fioletowym kwiatkiem jasne loczki dziewczynki odsłaniały jej okrągłą i lekko zaróżowioną buzię. Tendou zastanawiał się, czego powinien się po niej spodziewać. Nakazu opuszczenia piaskownicy, bo takie istoty jak on nie są warte przywileju spokojnej zabawy?

— Niech zgadnę. Chcesz, żebym sobie stąd poszedł, bo zakłócam harmonię placu zabaw? — zapytał, na co dziewczynka nieco się wystraszyła, słysząc niezbyt miły ton głosu. Nie zamierzała jednak uciec z popłochem, tylko przyklękła na piasku, nie martwiąc się możliwością ubrudzenia ubrań.

— Wcale nie — odpowiedziała powoli. — Chcę pobawić się z tobą.

Oczy Satoriego natychmiast rozbłysły.

Od tamtego czasu Tendou czuł się mniej samotny, gdyż kiedy Sachiko zauważała go na placu zabaw, od razu do niego dołączała. Jego umiejętności archeologiczne najwyraźniej wskoczyły na wyższy poziom, bo wykopywał coraz ciekawsze znaleziska. Wciąż były to jedynie kamienie, ale każdy miał odmienny kształt i kolor, co sprawiało, że każde wykopalisko Satoriego było wyjątkowe.

— Ten jest dla ciebie — powiedział, kładąc na dłoni Sachiko niewielki kamyk w kolorze jasnoróżowym.

Dziewczynka uśmiechnęła się do kolegi.

— Dziękuję. Jest prześliczny.

— I nie tylko! — zawołał z ożywieniem Tendou. — Powinien ci przynosić szczęście!

Sachiko przez chwilę nie rozumiała, dlaczego jakiś kamyk miałby przynieść jej szczęście. Tendou od razu jej to wyjaśnił.

— No, to ty go znalazłaś! — zauważył z uśmiechem. — A twoje imię pochodzi od słowa szczęście, dlatego ten kamyk musi przynosić szczęście!

Sachiko przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć, bo nie spodziewała się, że ktoś kiedyś wykorzysta znaczenie jej imienia. Koniec końców uśmiechnęła się i zacisnęła palce na różowym kamieniu, ponownie dziękując Tendou za prezent.

Czasy przedszkolne zdążyły minąć, dlatego Satori i Sachiko nie mieli innego wyboru, niż rozpoczęcie nauki w szkole podstawowej. Tendou nie martwił się niczym - co miałoby być źle, kiedy ma przy sobie swoją przyjaciółkę?

Odpowiedź brzmiała: nic. Wszystko było tak, jak być powinno. No, prawie wszystko, bo trochę energiczny Satori niezbyt miał głowę do nauki pisania i czytania. Z tego względu przy każdym spotkaniu z nim poza szkołą Sachiko starała się nauczyć go płynniejszego czytania. Po kolei czytali teksty z podręcznika - najpierw ona, następnie on.

— Dziwne to jest — stwierdził, kiedy udało mu się przeczytać niezwykle trudny wyraz z czytanki.

— To prawda — przytaknęła Sachiko — ale jeśli się tego nie nauczysz, to zostawią cię na drugi rok w tej samej klasie, byś mógł to odpracować...

— A wtedy już nie będę z tobą w klasie... — mruknął Tendou, łącząc fakty. — No nie, na to się nie zgadzam.

Z taką motywacją Satoriemu udało się przyswoić sztukę płynnego czytania.

Będąc jeszcze w podstawówce, Satori i Sachiko brali udział w wycieczce nad morze. Satoriemu jeszcze z dzieciństwa zostało zamiłowanie do archeologii i wynajdywania coraz to ciekawszych zdobyczy, jednak tym razem szukali muszelek.

— Satori, zobacz! — zawołała Sachiko, pochylając się, by podnieść z ziemi jakąś muszelkę. Była jasnoniebieska, gdzieniegdzie z ciemniejszymi plamkami. — Jest śliczna!

Tendou obejrzał muszelkę. Rzeczywiście, była bardzo ładna.

— Weź ją, Satori — Sachi wcisnęła muszelkę w dłoń przyjaciela. — Teraz ty też będziesz miał szczęście.

Rudowłosy przyjął prezencik, postanawiając, że będzie go strzegł nawet bardziej niż oka w głowie.

Szczęścia w życiu może mieć wiele, ale bez Sachi jego szczęście może być ulotne jak balonik z helem.

Czas ma to do siebie, że uwielbia mijać szybciej, w miarę jak robimy się coraz starsi. Nie było mowy, by w przypadku Satoriego i Sachiko było jakieś odstępstwo od tej zasady. Dodatkowo czas nieco zmienił charakter dziewczyny - już nie bała się wykrzyczeć komuś prosto w twarz, by zostawił jej przyjaciela w spokoju. I to właśnie usłyszała od niej jej przyjaciółka, a raczej osoba, którą za nią uważała.

— Nie dość, że wygląda jak potwór, to jeszcze się tak zachowuje — stwierdziła Yuina, co spotkało się z krzykiem Sachiko.

— Jeśli już ktoś zachowuje się jak potwór, to tylko ty! — zawołała, zwracając na siebie uwagę kilku uczniów, przez co jej policzki oblały się rumieńcem. Jednak to nie spowodowało, że schowała się w cień. — Myślałam, że nie jesteś tak okropna, ale chyba wielu rzeczy mi o sobie nie powiedziałaś!

— Więc idź sobie do swojego potwora, droga wolna — prychnęła Yuina.

— A żebyś wiedziała, że to zrobię.

Satori sam nie wiedział, co myśleć o tym, że Sachiko z jego powodu pokłóciła się z przyjaciółką. Blondynka uznała, że nie zamierza przyjaźnić się z kimś, kto nie akceptuje jej przyjaciela. Powiedziała to lekko nieśmiałym głosem, co tylko przypomniało chłopakowi o tym, jak nieśmiała i wrażliwa była Sachiko, kiedy się poznali.

Najwyraźniej pewne cechy gdzieś tam pozostają, pomyślał z uśmiechem.

Pod koniec gimnazjum u Satoriego wykształciła się pewna nie zawsze użyteczna cecha - często zadawał ludziom pytania, które ich krępowały. Dla Sachiko było to śmieszne do pewnego czasu - mianowicie, kiedy te pytania zostały skierowane do niej. Głównie dlatego, że dziewczyna nagle stała się nieco rozkojarzona, a Tendou uznał, że jego przyjaciółka na sto procent się w kimś zadurzyła.

— Kim jest ten szczęściarz?

— Satori!

— Czy może szczęściara?

— Zaraz dostaniesz piłką do siatkówki w twarz!

— Śnisz o nim lub o niej po nocach?

— Bądź już cicho!

— Już wiem wszystko — Tendou zmrużył oczy.

— Nie wiesz nic, wariacie — odparła Sachiko i w akcie zemsty rozczochrała mu jego włosy w kolorze czerwieni. Często żartowała, że jego włosy mają kolor ognia, dlatego nazywała go Ognistym Satorim albo Satorim igrającym z ogniem niczym Katniss Everdeen.

Igrający z ogniem Satori jeszcze długo męczył Sachiko pytaniami, aż w końcu ta wymiękła i zdradziła mu swój sekret. Teraz chłopak wiedział, że jego przyjaciółka może lubić w sensie romantycznym zarówno chłopaków, jak i dziewczyny.

— I po co było się tak kryć, Sachi? — zapytał, czochrając jej loczki. — Przecież jestem twoim najwspanialszym przyjacielem pod samym słońcem...

— Ta, a do tego jeszcze najskromniejszym — odparła ze śmiechem.

— Faktycznie, najskromniejszy też jestem, miło, że tak uważasz — zgodził się Tendou. — Chcesz poćwiczyć przyjęcie piłki?

— Zawsze jakaś rozrywka.

— No jasne, a przy okazji znajdziemy sposób, w jaki możesz wyrwać tą Mai — odparł, mrugając okiem do przyjaciółki. Sachiko nie była pewna, czy z radami Tendou jej się to uda, ale nie protestowała.

I tak, pewnego dnia, dzięki poradom i wsparciu przyjaciela, udało jej się wyznać uczucia Mai, a Satori cieszył się, że jego przyjaciółka jest szczęśliwa w swoim związku. Nie miał pojęcia, że dziewczyna miała wtedy przy sobie różowy kamyk od niego, który rzeczywiście przyniósł jej szczęście.

Mai była wspaniałą dziewczyną dla Sachiko - to Tendou musiał przyznać. Widać było, że dziewczyny się kochają i są ze sobą szczęśliwe. Na całe szczęście Satori nie został odsunięty na drugi plan, jak początkowo się obawiał. Mai nie miała nic przeciwko jego towarzystwu (no, chyba że ona i Sachiko szły na randkę, wtedy chłopak naturalnie nie zaszczycał ich swoją obecnością) ani graniu z nimi w siatkówkę - w trzy osoby o wiele prościej było uczyć się bloku.

Zanim poszli do liceum, Satori uznał, że jest niezwykle spostrzegawczy. Dlaczego? A to dlatego, że zauważył, jak bardzo Sachiko zmieniła się od czasów przedszkola. Praktycznie dorastali razem, dlatego doskonale pamiętał, jak wyglądała kiedyś - poznał ją jako uroczą, nieśmiałą dziewczynkę z równie uroczymi loczkami i zaróżowionymi policzkami. Teraz widział Sachi z, jak uważał, dosyć nieprzeciętną urodą.

Zaraz, zaraz... Czy właśnie uznał, że Sachiko jest ładna? Musiał się aż pacnąć w czoło, bo przecież dopiero co wyswatał ją z Mai.

Tylko że miłość miała wszystko gdzieś i postanowiła obdarzyć Tendou uczuciem do dziewczyny, którą znał od czasów piaskownicy.

Satori cieszył się, że Sachiko postanowiła złożyć papiery do tej samej szkoły, co on - mianowicie do Akademii Shiratorizawa. Miała dobre oceny, więc nic nie stało na przeszkodzie, by ją tam przyjęli. On również nie radził sobie najgorzej z ocenami, choć i tak bardziej miał nadzieję na dostanie się do drużyny siatkówki.

Mai miała nadzieję być w tej samej szkole, co Sachiko, jednak tu spotkał ją pech - nie została przyjęta. Przyjęli ją jednak do liceum Nekoma, co znaczyło, że nie będą się widywać codziennie jak dotychczas.

W dniu, kiedy Satori został przyjęty do drużyny siatkarskiej Shiratorizawy, biegł jak wariat korytarzami szkoły w poszukiwaniu Sachiko, nie przejmując się, że łamie milion zasad o poruszaniu się po korytarzu szkolnym.

— Sachiii! — wykrzyczał, przeciągając ostatnią sylabę.

Sachiko, która ledwo zdążyła wydostać sok pomarańczowy z automatu, spojrzała na niego ze strachem w swoich brązowych oczach.

— W porządku, Satori?

– Nawet nie wiesz, jak bardzo! — zawołał i porwał przyjaciółkę w objęcia, mocno ją przytulając. Blondynka upuściła butelkę z sokiem, by objąć chłopaka.

— Cieszę się twoim szczęściem, Satori — powiedziała z uśmiechem — ale chciałabym wiedzieć, z czego się tak cieszymy.

— DOSTAŁEM SIĘ DO DRUŻYNY! — nie przestał krzyczeć radośnie.

— To wspaniale, Satori! — twarz dziewczyny rozjaśnił jeszcze szerszy uśmiech, przyprawiając Tendou o jakieś palpitacje serca.

Kiedy wtuliła się w niego jeszcze mocniej, chłopak myślał, że serce wyskoczy mu z piersi.

Nie wszystkie związki miały szansę trwać wiecznie. Sachiko przekonała się o tym doskonale. Przez odległość dzielącą ją i Mai ich związek nieszczęśliwie się rozsypał, przez co blondynka była nieco przygnębiona.

— Sachi, natychmiast mów, kogo mam postawić do pionu — powiedział stanowczo Tendou.

— Najlepiej siebie — odburknęła Sachi, zmęczona ciągłymi pytaniami przyjaciela.

— Wypraszam sobie. Ja czuję się bardzo postawiony do pionu.

Sachiko roześmiała się nerwowo, na co Satori zmrużył oczy i przekrzwił głowę.

— Mówię poważnie. Jedno słowo i ktoś dowie się, że z lady Sachi nie wolno sobie żartować.

— Wszystko jest w porządku, dobra? — odparła wymijająco Sachiko. Kiedy zrozumiała, że zabrzmiało to nieco za ostro, westchnęła. — Przepraszam. Może rzeczywiście coś jest nie w porządku, ale... Teraz nie chcę o tym rozmawiać.

— Ale będziesz pamiętać, że możesz na mnie liczyć, prawda, milady?

Blondynka roześmiała się, słysząc, jak nazwał ją Igrający z ogniem Tendou.

— Będę pamiętać, milordzie.

Zaraz potem zabrała swoją szkolną torbę i skierowała swoje kroki do domu, bo zdążyli już zakończyć lekcje na dzisiaj. Satori lubił, kiedy Sachi dotrzymywała mu towarzystwa na treningach, ale najwyraźniej teraz musiało zdarzyć się coś rzeczywiście poważnego, skoro nie miała na to ochoty.

— Tendou, skupże się wreszcie! — skarcił go trener, kiedy po raz kolejny tego dnia nie udało mu się zablokować ataku. — Masz zablokować piłkę, a nie zajmować się rozmyślaniem o panienkach!

Satori przewrócił oczami. Skąd niby trener miał pewność, że myślami jest przy przygnębionej Sachiko?

No dobra, to akurat udało mu się zgadnąć.

Ushijima kątem oka widział, jak bardzo rozkojarzony musi być Tendou. Podczas przerwy w treningu zapytał go o powód.

— Sachiko-chan jest dzisiaj jakaś przygnębiona — wyjaśnił, na co Ushijima uniósł brwi.

— I to cię tak martwi?

— Ciebie też by zmartwiło, Wakatoshi — Tendou przewrócił oczami. — Co według ciebie powinienem zrobić?

— Pogadać z nią, zagrać w siatkówkę i wreszcie się z nią gdzieś umówić — odparł mu przyjaciel śmiertelnie poważnym tonem.

— Pierwsze załatwione, tylko ona nie chce o tym rozmawiać — Satori zaczął wyliczać na palcach. — Drugiego jeszcze nie próbowałem, a trzecie jest niemożliwe, bo Sachiko-chan... Jest zajęta.

— Może właśnie o to chodzi? — rzucił Ushijima, pijąc swoją wodę.

Satoriemu nie przyszło do głowy, że coś mogło być nie tak pomiędzy Mai a Sachiko. Miał je raczej za szczęśliwą parę, jakiej tylko mógł im skrycie zazdrościć.

Widocznie Ushijima czasami potrafił rzucić jakąś mądrą poradą.

— Będę musiał z nią o tym pogadać.

— Przecież nie chciała z tobą o tym rozmawiać — zauważył Wakatoshi.

— Dlatego skorzystam z twojej porady — odparł tajemniczo Tendou.

— Doprawdy? Umówisz się z nią?

Satori przewrócił oczami.

— Nie, Wakatoshi. Zagram z nią w siatkówkę.

Ushijima mógł się spodziewać, że słowa Tendou były swego rodzaju sarkazmem - nic bardziej mylnego. Następnego dnia Satori zaprosił swoją przyjaciółkę na wspólne granie w siatkówkę. Choć ta początkowo nie była do tego chętna, koniec końców zgodziła się.

Chłopak nie zamierzał zmuszać jej do mówienia o swoich problemach - głównie zamierzał jej pomóc w poradzeniu sobie z trudną i przygnębiającą sytuacją.

Co innego może pomóc, jak nie wspólna gra w siatkówkę?

— Punkt dla ciebie, milady — powiedział, udając niezadowolenie, kiedy zupełnie przypadkiem nie odbił piłki, która uderzyła z impetem o ziemię.

W sumie to był gotowy nie odbić wszystkich piłek, jeśli po tej miażdżącej dla niego przegranej Sachiko miałaby uśmiech na twarzy.

— Chyba staczasz się na dno ze swoimi umiejętnościami, milordzie — zaśmiała się, jednak jej piękny śmiech szybko przygasł. — Prawie jak ja — dodała nieco ciszej.

Tendou jednak miał jeszcze całkiem dobry słuch.

— Dlaczego uważasz, że się staczasz, Sachi?

Sachiko złapała odbitą przez Tendou piłkę w locie.

— To... Trudne, Satori — odparła niechętnie, obracając piłkę w palcach.

— A ja nie jestem tak głupi, jak mnie malują — uciął Tendou, bawiąc się palcami.

— Za to jesteś bardzo uparty.

— Dziękuję — rudowłosy ukłonił się lekko. — A teraz wysłucham, co takiego trapi moją wspaniałą przyjaciółkę.

Sachiko wiedziała, że młody siatkarz nie ustąpi, dlatego wszystko mu wyjaśniła. Jak spotkała się z Mai, jak jej dziewczyna stwierdziła, że dzieląca je odległość rujnuje ich związek, dlatego lepiej zakończyć go wcześniej, by później uniknąć przykrości. Choć była to ich wspólna decyzja, nie zmieniało to faktu, że Sachiko czuła się porzucona i po jej policzkach powoli spływały słone łzy.

Niewiele myśląc Tendou przygarnął przyjaciółkę do siebie, nie patrząc na to, że jej łzy moczą mu koszulkę. Blondynka przytuliła się do niego jak najmocniej, przez co nikt nie byłby w stanie jej od niego odkleić.

Po dłuższej chwili milczenia, którą przerywało tylko pochlipywanie Sachiko, dziewczyna lekko podniosła głowę i otarła łzy z policzków.

— Wybacz — powiedziała cicho. — Chyba rzeczywiście się staczam, skoro nie potrafię się nad sobą nie użalać...

— Sachi-chan — powiedział do niej, po czym podniósł dłoń i położył ją na policzku przyjaciółki. — Nikt nie ma prawa ci wmówić, że jesteś słaba, bo się nad sobą użalasz.

Ostatnia łza spłynęła po policzku Sachi prosto na palce Satoriego, a kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu.

— Mam wrażenie, że sytuacja z Akayamą się poprawiła — zauważył Ushijima, kiedy podczas kolejnego treningu Tendou blokował wszystkie możliwe piłki, nie dając kolegom z drużyny szansy na atak zakończony sukcesem.

— To dzięki twoim radom, Wakatoshi — odpowiedział radośnie Satori, obracając piłkę w dłoniach.

— Czyli jednak się z nią umówiłeś? — zapytał jego przyjaciel zupełnie od nichcenia.

— A to ci heca, jednak znasz się na żartach, Wakatoshi — zaśmiał się Tendou.

As Shiratorizawy jednak nie wyglądał na rozbawionego. Jak zauważył Tendou, Ushijima traktował żarty dosłownie, przez co ich nie rozumiał. Stanowił totalne przeciwieństwo swojego przyjaciela z drużyny, którego było słychać zapewne nawet na drugim końcu świata.

— Więc umówiłeś się z Akayamą, tak? — Wakatoshi zignorował uwagę o żartach.

— Przecież ci mówiłem, że zagram z nią w siatkówkę! Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Wakatoshi?

— Słucham, ale nie spodziewałem się, że poważnie zdziałasz coś grą w siatkówkę.

Satori wycelował palec wskazujący w Ushijimę.

— Nigdy nie przeceniaj Tendou, Wakatoshi.

Rudowłosy rzucił piłkę na drugi koniec boiska i stanął do bloku przy siatce, a Ushijima patrzył na przyjaciela z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Tendou nigdy nie był w jakimkolwiek związku, dlatego nie wiedział, ile czasu potrzebuje Sachiko, aby otrząsnąć się z nieudanego związku, jednak obserwując przyjaciółkę od dłuższego czasu pomyślał, że jest coraz lepiej - blondynka uśmiechała się coraz częściej, co go bardzo cieszyło.

A czym innym jest miłość, jak nie szczęściem, którym można się dzielić?

Słońce postanowiło dopisywać i świecić nie tylko na niebie, ale i w sercu Satoriego, kiedy z Sachiko u boku i z muszelką w kieszeni siedział pod drzewem w okolicy plaży. Większość ludzi preferowała siedzieć tuż przy morzu, ale im lepiej było patrzeć na morze z daleka.

— Może to i lepiej, że się rozstałyśmy z Mai — mówiła, zapytana o to, jak sobie radzi z rozstaniem. — Może Mai inaczej to wszystko widzi...

— Może — Tendou wzruszył ramionami, po czym przybrał pozę wielkiego myśliciela.

— Nad czym tak rozmyślasz?

— Wzięło mnie na refleksję na temat miłości.

— Opowiadaj — zachęciła go Sachi. — Pomyślimy razem.

I właśnie na to Tendou tak czekał.

— Skoro nalegasz — westchnął. — Czy według ciebie miłość to szczęście, którym można się dzielić z tą drugą osobą?

Sachiko zastanowiła się chwilę. Jego słowa zabrzmiały bardzo... Mądrze.

— Cóż, trudno się nie zgodzić, Satori...

Rudowłosy prawie zachłysnął się powietrzem, które właśnie wciągnął do płuc. To również był moment, na który czekał, dlatego sięgnął do kieszeni, by następnie wziąć Sachi za rękę i ułożyć jej niebieską muszelkę na dłoni. Tę samą, którą kiedyś dostał od niej. Tę samą, która miała przynosić mu szczęście.

— W takim razie dzielę się z tobą moim szczęściem, miłości moja.

Sachiko przez chwilę nie wiedziała, jak na to zareagować. Patrzyła ze zdumieniem na Tendou, nie dowierzając we własne szczęście, które otrzymała do rąk własnych.

— Ty... Mnie...

— Nie mam pojęcia, jak kiedyś lordowie oświadczali się swoim ladies, milady — Satori wzruszył ramionami — ale może zacznę od tego, że zakochałem się w dziewczynie, z którą praktycznie dorastałem i teraz ofiarowuję jej swoją miłość.

Sachiko posłała chłopakowi swój najpiękniejszy uśmiech.

— Przyjmuję twoją miłość, milordzie.

Oikawa Tooru miał dosyć mocny serw - to Sachiko musiała niechętnie przyznać. Robił to jeszcze w taki sposób, że widząc, jak gracze Shiratorizawy odbierają te zabójcze serwy, Sachiko od razu czuła, jakby to jej kości były łamane. Całe szczęście, że Tendou i jego przyjaciele z drużyny byli odporni na taki ból.

Wolnym czasem Satori zerkał w kierunku Sachi. Rzecz jasna, nie mógł przedobrzyć z patrzeniem na swoją dziewczynę, bo drużyna nie mogła przegrać, jednak fakt, że blondynka jest na trybunach, był pocieszający. Tendou był pewny, że wygrają z Aoba Johsai. Według jego drużyny nie było innej opcji, bo gracze Shiratorizawy mieli przecież wybitne umiejętności.

No, sytuację poprawiał fakt, że w kieszeni swoich spodenek Tendou trzymał różowy kamyk, który przed meczem dała mu Sachi na szczęście.

Jak się okazało, umiejętności Shiratorizawy oraz szczęśliwy kamyk Sachiko nie zawiodły - Ushijima bez trudu przedarł się przez potrójny blok, co dało zwycięstwo Shiratorizawie.

Blondynka szybciej niż burza znalazła się na dole, by następnie paść w ramiona swojego chłopaka i pocałować go w usta, kończąc całe wydarzenie lepiej, niż by się spodziewał.

Tuż przed meczem z Karasuno Sachiko z najwyższą starannością obwiązywała Satoriemu palce bandażem. Nie zauważała, że jacyś dwaj chłopcy z przeciwnej drużyny trochę za długo zawiesili na niej wzrok, co oczywiście zauważył Tendou. Przerwał jej aktualne zajęcie i ujął jej dłonie, by następnie je ucałować.

— Poważnie? — westchnęła ze zrezygnowaniem. — Będę musiała ci to bandażować od początku...

— Im podziękuj — odparł, ledwo wskazując głową na chłopaków z przeciwnej drużyny.

Sachiko zerknęła na nich, po czym z powrotem wróciła spojrzeniem do Tendou, prawie umierając ze śmiechu. Podniosła dłoń do jego policzka i potarła go kciukiem.

— Wiesz, jaki jesteś uroczy, kiedy jesteś zazdrosny?

Fakt, tego Tendou nie wiedział. Dopiero Sachiko mu to uświadomiła.

— Nie mam... — zaczął, jednak Sachiko przerwała mu buziakiem w policzek na szczęście.

— Tylko pamiętaj, że nawet jeśli przegracie, to dla mnie wrócisz jako zwycięzca — powiedziała szeptem, a Satori zacisnął palce na szczęśliwym, różowym kamyku.

— Będę pamiętał, milady.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro