Nauczyciel
One-Shot dla @Neko_Osamu
Moi Drodzy!
Nie było mnie tutaj przez kilka lat.
Mam nadzieję, że mój mały powrót ucieszy zarówno starszych, jak i nowych czytelników moich dzieł.
Dziękuję za wsparcie i do zobaczenia w kolejnych wpisach!
******
Bakugo to wiecznie wplątujący się w bójki uczeń liceum. Był zwykłym nastolatkiem, który często wpakowywał się w kłopoty. Najczęściej nimi były jednak bójki. Z tego powodu ciągle trafiał na tak zwany dywanik u dyrektora albo do kozy gdzie spędzał popołudnie na robieniu niczego tak naprawdę. Czasem towarzyszył mu jego przyjaciel, który o zgrozo nie uczestniczył w bójkach! A próbował tylko odsunąć przyjaciela od drugiej osoby. Niestety dla przyjaźni z tym wybuchowym siedemnastolatkiem musiał cierpieć.
Dzisiejszy dzień skończył się również na tym, że blondyn na kogoś się rzucił.
Jak zwykle było to tak powszechne, że już nie wzywali jego matki. Chłopak tym razem był sam. Siedział w klasie, bujając się, a na stole trzymał nogi.
Jaka była jego motywacją, by tu być prawie codziennie?
Przecież to nie możliwe by codziennie bez interesownie przychodził tu...
Do klasy wszedł niski i piegowaty nauczyciel. Na nosie miał czarne oprawki zakrywające jego duże zielone oczy.
Mężczyzna od niedawna robił nadgodziny, siedząc w kozie z niedobrymi uczniami.
Midoriya poprawił w rękach stertę teczek i papierów i popatrzył na nastolatka.
-.... Bakugo? -powiedział, po nazwisku patrząc na chłopaka -byłeś tu przecież wczoraj -odetchnął ciężko, idąc do biurka. Po drodze ręką klepnął jego nogi, by ten je zdjął z ławki. -może pochwalisz się co tym razem zrobiłeś? -zapytał siadając na swoim biurku
-nie interere, bo kociej mordy dostaniesz okularniku -prychnął z pewnością siebie. Nauczyciel odkrząknął i z oponowaniem popatrzył na niego
-Może to i nie lekcje, ale do mnie z szacunkiem ciągle powinieneś mówić -odparł krzyżując ręce na piersi -będziemy tu siedzieć z godzinę lepiej byśmy sobie nie skakali do gardeł, tylko kulturalnie spędzili ten czas -odparł nauczyciel -poza tym jestem twoim nauczycielem -odparł, a blondyn głośno prychnął zdejmując nogi z ławki.-a więc? Co tym razem?-uśmiechnął się spokojnie
-miałem ochotę na wieprzowinę -przyznał
-...ale co? Ukradłeś komuś kanapki z szynką?-uniósł brew, a blondyn prychnął
-Ukradłem prosiaka, szkolną maskotkę sąsiadującej z nami szkoły i postanowiłem zrobić za szkołą ognisko -uśmiechnął się szatańsko, a nauczyciel się wzdrygnął patrząc na niego z lekkim przerażeniem. Wtedy Bakugo się zaśmiał z jego miny. -nie no serio myślał pan, że chciałem upiec kogoś świnię? Zatruł bym się. Pewnie takim syfem ją karmią. -odparł -Po prostu ją zabrałem od nich i ubrałem jak nasz dyro i posadziłem go w jego gabinecie.-przyznał- Gdy dyro wrócił świnia zjadła ważne dokumenty i dlatego tu teraz jestem -powiedział bujając się dalej
Midoriya westchnął ciężko, opierając łokcie na biurku i masując skronie, jakby próbował się pozbierać po tym, co właśnie usłyszał.
-Oczywiście... - mruknął pod nosem, po czym uniósł wzrok na Bakugo. - Dlaczego mnie to w ogóle nie dziwi? - zapytał retorycznie, kręcąc głową.
-Bo pewnie skrycie mnie podziwiasz. - Bakugo rzucił z szerokim, kpiącym uśmiechem. - Jakby nie patrzeć, mam więcej kreatywności w jednym palcu niż cała ta banda nudziarzy, z którą musisz siedzieć na lekcjach.-Midoriya przewrócił oczami, odkładając stertę papierów na bok.
-Wiesz co? - zaczął, wciąż z nutą irytacji, ale z domieszką zmęczonego rozbawienia. - Może i kreatywny jesteś, ale nie wiem, czy to dobrze, czy tragicznie. W każdym razie powiedz mi, jakim cudem jeszcze nie wyrzucili cię ze szkoły?-powiedział nauczyciel a Bakugo zatrzymał się w bujaniu na krześle, jakby na moment się zastanowił.
-Bo jestem najlepszy. - odpowiedział w końcu z przekonaniem. - A bez najlepszego szkoła by upadła. Proste.
-Proste... - powtórzył z ironią Midoriya, wzdychając po raz kolejny. - Szczerze mówiąc, Bakugo, chyba tylko twoja matka ma większą cierpliwość do twoich wybryków niż ja. A skoro już o niej mowa... - nauczyciel sięgnął po swój telefon.
-Ej, co robisz?! - blondyn nagle się ożywił, opierając dłonie o blat ławki. - Nawet nie próbuj do niej dzwonić!
-Dlaczego? - Midoriya uniósł brew, udając niewinną ciekawość. - Przecież na pewno będzie zachwycona, że jej syn w końcu staje się „gwiazdą" nie tylko w szkole, ale i w sąsiednich placówkach. Może nawet poprosi o nagrodę za twoją „kreatywność".
-Ty... -Bakugo zmrużył oczy, a jego głos przybrał groźny ton. - Lepiej schowaj ten telefon, bo zaraz wyląduje na dnie najbliższej toalety.- Zielono włosy zaśmiał się cicho, odkładając telefon na bok.
-Spokojnie, nie będę do niej dzwonić. - powiedział z lekkim uśmiechem. - Ale serio, Bakugo, może czas pomyśleć o tym, żeby zacząć używać swojej... hmm, „energii" w nieco bardziej produktywny sposób? -Blondyn skrzywił się, jakby właśnie zaproponowano mu najgorszy możliwy scenariusz.
-Produktywnie? To brzmi jak nudziarstwo. - odparł, opadając na krzesło. - Wiesz, co jest produktywne? Zastraszanie tej bandy tchórzy z drugiego roku, żeby przestali smarować głupoty na murach naszej szkoły. To się nazywa prawdziwa robota.
-Aha. Bo na pewno robisz to z altruizmu. - skomentował Midoriya, poprawiając okulary. - Przestań, Bakugo. Nawet ja wiem, że bardziej zależy ci na dominacji niż na jakimkolwiek dobru szkoły.
-A co w tym złego? - Bakugo wzruszył ramionami, jakby to było najoczywistsze na świecie. - Lider musi trzymać porządek. A ja jestem liderem. Więc porządek trzymam. Proste. - Nauczyciel spojrzał na niego z wyraźnym wyrazem zrezygnowania, jakby zastanawiał się, czy w ogóle jest sens kontynuować tę rozmowę.
-Wiesz co, Bakugo? - powiedział w końcu, kładąc ręce na stole. - Zawsze zastanawiam się, jak to jest, że mimo całej tej twojej... hm, trudnej osobowości, niektórzy ludzie wciąż chcą się z tobą zadawać. Jak chociażby ten biedny Kirishima. -Na te słowa Bakugo zaśmiał się pod nosem.
-Bo ja jestem Bakugo Katsuki. - odparł z pewnością siebie. - Ludzie albo mnie nienawidzą, albo mnie szanują. A Kirishima to po prostu jeden z tych, którzy wiedzą, jakim jestem kozakiem.
Nauczyciel westchnął cicho, ale potem zaśmiał się poprawiając okulary.
- Niech ci będzie -dodał
****
Następnego dnia Bakugo zjawił się w szkole wyjątkowo wcześnie, co było dość nietypowe, zważywszy na jego zwyczaj spóźniania się lub wkraczania na lekcje z miną, jakby robił wszystkim łaskę, że w ogóle raczył przyjść.
Kiedy lekcje się zaczęły, chłopaka chodził po szkole, trzymając ręce w kieszeniach. Było dwie minuty po dzwonku a blondyn, przemierzając korytarz, dostrzegł coś, co momentalnie zagotowało mu krew w żyłach.
Midoriya stał w kącie korytarza, uśmiechając się do... Todorokiego. I to nie był zwykły uśmiech! Piegowaty nauczyciel wyglądał na naprawdę rozbawionego, jakby rozmowa z Todorokim była najciekawszą rzeczą na świecie. Todoroki, spokojny jak zawsze, pochylił się bliżej, coś mówiąc, a Midoriya odpowiedział cichym śmiechem i lekkim rumieńcem na piegowatych policzkach
-Co do diabła... - Bakugo poczuł, jak jego pięści same zaciskają się na widok tej sceny.
Dlaczego ten lodowy nudziarz się tak do niego zbliża?! I czemu ten okularnik tak się cieszy?!
Zanim zdążył pomyśleć, już ruszył w ich stronę. Jego kroki były tak ciężkie, że Midoriya pierwszy go zauważył.
-Bakugo? - nauczyciel spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem. - Co tu robisz? Powinieneś być na naszej lekcji...
-To raczej ty powinieneś się tłumaczyć, okularniku. - warknął Bakugo, ignorując pytanie. - Zamiast się obijać, powinieneś robić coś pożytecznego. Ale widzę, że świetnie się bawisz, zamiast prowadzić, zająć się uczniami.-oskarżył nauczyciela
Midoriya zmarszczył brwi, zaskoczony wybuchem blondyna. Todoroki, stojący obok, przyglądał się sytuacji z uniesioną brwią.
-Rozmawiam z kolegą z pracy, Bakugo. - wyjaśnił spokojnie Midoriya. - To nie jest twoja sprawa...-mruknął nie wiedząc, że wywołał właśnie burze
-Kolega z pracy? - Bakugo zmrużył oczy, patrząc na Todorokiego. - A ty, co się tak gapisz, lodowy półgłówku? Nie masz gdzie indziej się pałętać? - Todoroki spojrzał na niego chłodno, ale w jego spojrzeniu było coś ostrego, co zmusiło Bakugo do wstrzymania oddechu.
-Po pierwsze, nie jestem twoim kolegą, Bakugo. - Todoroki odezwał się spokojnie, ale stanowczo. - Jestem nauczycielem. A po drugie, może spróbuj okazać trochę szacunku swojemu wychowawcy, zanim zaczniesz wchodzić w nasze prywatne sprawy.
-Szacunku?! - wybuchnął Bakugo, wskazując na Todorokiego palcem. - Ty mi nie mów o szacunku, bo to raczej tobie brakuje mózgu, żeby zrozumieć, gdzie twoje miejsce! - zielone włosy spojrzał na niego z poważnym wyrazem twarzy.
-Bakugo, uspokój się. Profesor Todoroki ma rację - powiedział surowo. - Nie możesz takich rzeczy mówić nauczycielom. Może lepiej skup się na lekcjach, zamiast szukać kłótni. -Bakugo zgrzytnął zębami, czując, jak jego złość narasta. Nie mógł znieść, że Midoriya broni Todorokiego. A już szczególnie nie mógł znieść tego, jak spokojny i pewny siebie był Todoroki w tej sytuacji.
-Tsh...jasne. - prychnął, odwracając wzrok. - Nie mam zamiaru tracić czasu na jakieś głupoty. Po prostu pamiętaj, okularniku, że masz teraz zajęcia, a nie czas randki z lodowym nudziarzem.- Midoriya zmarszczył brwi, zaskoczony jego słowami.
-Na... randce? - powtórzył, mrugając, jakby nie do końca rozumiał, o co chodzi. - Bakugo, to była zwykła rozmowa z profesorem Todorokim. Proszę, nie wymyślaj żadnych plotek -odparł patrząc na ucznia
-Ta, jasne. - Bakugo przewrócił oczami, ale nie patrzył już na Midoriyę. - W każdym razie, lepiej się pośpiesz, bo jak się spóźnisz na moją lekcję, to będziesz miał problem....- Izuku spojrzał za odchodzącym Bakugo, zastanawiając się nad jego dziwnym zachowaniem. Todoroki, stojący obok, również rzucił blondynowi krótkie spojrzenie, zanim zwrócił się do kolegi
-Czy ten chłopak zawsze jest taki... impulsywny? - zapytał spokojnie, na co drugi westchnął, masując skronie.
-przepraszam za całą sytuację....-odparł, zerkając na przyjaciela -na dużo mu pozwalam na prywatnych lekcjach...
-masz na myśli siedzenie w kozie ?-zapytał spokojnie
-dokładnie, pozwalam być mu sobą i chyba myśli, że teraz może wszystko -odetchnął
-lepiej to wyjaśnij z nim -położył rękę na jego ramieniu -zanim detektor się dowie albo uczniowie zaczną coś mówić
- Czasem mam wrażenie, że w tym całym jego gniewie kryje się coś więcej, ale... trudno to wyciągnąć na wierzch.
Todoroki spojrzał na niego uważnie, ale nic nie powiedział, po prostu skinął głową i odszedł, pozostawiając go z myślami.
****
Po lekcjach Midoriya siedział przy swoim biurku w pustej klasie, przeglądając papiery. Wiedział, że musi porozmawiać z Bakugo o jego zachowaniu, choć w głębi duszy czuł, że to nie będzie łatwa rozmowa. Drzwi do klasy otworzyły się gwałtownie, a blondyn wszedł z typowym dla siebie hukiem, rzucając torbę na pierwszą lepszą ławkę.
-No, okularniku, znów tu jestem - powiedział z nutą irytacji, krzyżując ręce na piersi.- dziś mam ciekawszą historię- nauczyciel spojrzał na niego spokojnie, choć widać było, że wewnętrznie jest zmęczony.
-Usiądź, Bakugo. - powiedział krótko, wskazując na ławkę. Blondyn prychnął, ale usiadł, zgrywając obojętność, choć jego noga nerwowo podskakiwała. Starszy westchnął, i usiadł na brzegu ławki, i spojrzał na niego poważnie.
-Nie wiem, co się z tobą dzieje ostatnio, ale twoje zachowanie zaczyna przekraczać granice, Bakugo. - zaczął, opierając się o swoje biurko. - Rozumiem, że masz silny charakter, ale to, co robisz, nie jest w porządku. Zwłaszcza dzisiaj na korytarzu.
-O co ci chodzi? - zapytał blondyn, odwracając wzrok. - Tylko powiedziałem, co myślę.
-Naprawdę? - Midoriya uniósł brew. - Właśnie dlatego powinieneś pomyśleć dwa razy, zanim coś powiesz. Nie tylko byłeś niegrzeczny wobec profesora Todorokiego, ale zachowałeś się tak, jakbyś miał prawo decydować, z kim mogę rozmawiać. -Bakugo zacisnął pięści, a jego twarz zrobiła się czerwona, choć nie do końca było jasne, czy ze złości, czy z zawstydzenia.
-Tsh... to nie tak... - burknął, patrząc gdzieś na bok. - Po prostu... wyglądało to dziwnie, dobra?!-uniósł głos
-Co wyglądało dziwnie? - zapytał spokojnie, choć jego ton zdradzał lekką irytację. - Bakugo, musisz zrozumieć, że twoje wybuchy są problemem. Nie możesz tak się zachowywać. Jesteś moim uczniem, a ja jestem twoim nauczycielem. Nie możesz wchodzić w moje prywatne sprawy.
Blondyn poderwał się z ławki, patrząc na niego wściekle.
-Właśnie w tym problem, okularniku! - wybuchł, choć jego głos brzmiał bardziej zdesperowanie niż agresywnie. - Ty ciągle mówisz, że jestem twoim uczniem, ale nie rozumiesz... że dla mnie to nie jest takie proste! -izuku zamarł, nie do końca rozumiejąc, o co chodzi.
-Co masz na myśli? - zapytał ostrożnie.
Bakugo odwrócił się plecami, zaciskając pięści. Jego ramiona drżały lekko, a w klasie zapanowała cisza. W końcu, po kilku sekundach, odwrócił się do niego z twarzą pełną determinacji i gniewu, który wydawał się wymierzony bardziej w siebie niż w nauczyciela.
-Mam na myśli to, że jesteś idiotą, jeśli nie widzisz, co się dzieje! - wyrzucił z siebie, a jego głos zadrżał. - Ja... ja nie jestem w stanie traktować cię jak zwykłego nauczyciela, rozumiesz?! -
Mężczyzna otworzył usta, ale żadne słowa nie przyszły mu do głowy. Jego oczy rozszerzyły się, a serce przyspieszyło, gdy Bakugo podszedł bliżej, aż stanął tuż przed nim.- ty... ty ciągle gadasz o szacunku, o tym, jak powinienem się zachowywać. Ale nie masz pojęcia, jak trudno mi być w twoim towarzystwie. - powiedział cicho, jego głos pełen frustracji. Zanim Midoriya zdążył zareagować, Bakugo nachylił się, tak blisko, że ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. Midoriya poczuł, jak jego serce bije jeszcze szybciej, a oddech przyspiesza. Przez chwilę miał wrażenie, że Bakugo go pocałuje.
Blondyn zatrzymał się, wpatrując się w niego z taką intensywnością, że Izuku poczuł, jak jego policzki robią się gorące
Całą sytuację przerwał hałas. Ktoś będący pod budynkiem kopnął piłką, która uderzyła w szybę od sali. Chodź klasa była na drugim piętrze. Nauczyciel, czując palące policzki odsunął się do tyłu.
-bakugo..-wyszeptał, patrząc na ucznia. -potrzebuje iść do toalety... zostań w klasie -odparł od razu się wycofując z pomieszczenia. A chłopaka został sam.
Bakugo wpatrywał się w drzwi, które zamknęły się za Midoriyą, a na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech. Widział to. Ten ułamek sekundy, gdy nauczyciel odwrócił wzrok i zarumienił się. Blondyn nie był głupi wiedział, że coś w nim poruszył, nawet jeśli Midoriya uciekał, próbując to ukryć.
-tsh... tchórz - mruknął pod nosem, poprawiając plecak, który zarzucił sobie na ramię. Zamiast jednak zostać w klasie, jak mu kazano, Bakugo podjął decyzję. -Nic tu po mnie-. Bez zbędnego pośpiechu otworzył drzwi i wyszedł na korytarz, kierując się w stronę wyjścia ze szkoły. Gdy znalazł się na zewnątrz, czuł na twarzy chłodny podmuch wiatru, który nieco go uspokoił. Jego myśli wciąż krążyły wokół tej krótkiej chwili w klasie.
Na schodach przed szkołą zauważył znajomą sylwetkę. Kirishima, z rękami w kieszeniach a pod pachą miał piłkę. Gdy tylko go zobaczył, jego oczy rozszerzyły się w zdumieniu.
-Bakugo? - wykrzyknął, podbiegając do niego. - Ty... ty już skończyłeś? Nie zostałeś w kozie? -Blondyn wzruszył ramionami, próbując udawać, że to nic takiego, choć duma i zadowolenie były widoczne w jego postawie.
-tssh, co to, zaskoczony, że mogę raz nie wpakować się w kłopoty? - zapytał zgryźliwie, choć w jego tonie nie było prawdziwej złości. Kirishima zmarszczył brwi, patrząc na niego podejrzliwie.
-No nie wiem, stary. Ty bez kary? To podejrzane. Coś musiało się stać... - powiedział, przypatrując mu się uważnie. - Wyglądasz... zadowolony? -Bakugo przewrócił oczami, choć kąciki jego ust lekko drgnęły, jakby chciał się uśmiechnąć.
-Po prostu dobry dzień, kudłaczu. Nie każdy musi być katastrofą - rzucił, mijając go i kierując się w stronę bramy szkoły. Kirishima ruszył za nim, wciąż nie mogąc pozbyć się wrażenia, że coś tu jest na rzeczy.
-Dobra, dobra. Ale jak coś się stało, to wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda? - zapytał z typowym dla siebie uśmiechem. Bakugo zatrzymał się na chwilę i spojrzał na niego z półuśmiechem.
-Dzięki, ale tym razem to coś, z czym muszę się uporać sam. - odpowiedział krótko, zanim odszedł, pozostawiając Kirishimę jeszcze bardziej zaintrygowanego niż wcześniej
przez chwilę patrzył za odchodzącym Bakugo, marszcząc brwi.
-Coś tu jest nie tak... - mruknął pod nosem, ale ostatecznie wzruszył ramionami. - Jak zwykle uparty jak osioł.
Bakugo, oddalając się, zacisnął ręce w kieszeniach, czując, jak na jego twarzy pojawia się niekontrolowany uśmiech.
-izuku... - wyszeptał do siebie, ignorując wszystko wokół. - Zobaczymy, jak długo będziesz w stanie udawać, że nic nie czujesz..- Zadowolony ze swojej małej "wygranej", ruszył w stronę domu, już planując swój następny ruch.
****
Następnego dnia
Poranek w szkole zapowiadał się spokojnie, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Uczniowie gromadzili się w korytarzach, rozmawiając i śmiejąc się, a nauczyciele zajmowali swoje miejsca na lekcjach. Jednak Bakugo, jak zwykle, wkroczył do budynku z energią, która wyraźnie odcinała go od reszty. W jego oczach czaił się błysk determinacji, a na twarzy błąkał się pewny siebie uśmieszek. Czuł, że to on ma dziś kontrolę.
Ruszył do klasy gdzie miał koleją lekcje ze swoim ulubionym nauczycielem, on już tam był. Stał przy tablicy, przygotowując notatki do lekcji. Wyglądał na skoncentrowanego, ale Bakugo zauważył, że gdy tylko wszedł, nauczyciel zerknął na niego kątem oka. Zauważył to spojrzenie krótkie, ale pełne napięcia. Blondyn usiadł na swoim miejscu, nonszalancko rozkładając się na krześle. Postanowił nie odzywać się od razu, zamiast tego obserwował, jak starszy unika patrzenia w jego stronę.
Kiedy lekcja się rozpoczęła, wszystko wydawało się normalne. Mężczyzna prowadził zajęcia z typowym dla siebie zaangażowaniem, a Bakugo od czasu do czasu rzucał złośliwe uwagi, które jednak były bardziej żartobliwe niż złośliwe.
Jednak to na przerwie sprawy nabrały tempa. Deku siedział przy biurku, przeglądając komputer gdy Bakugo niespodziewanie podszedł do niego gdy tylko zostali sami w klasie.
-Hej, okularniku - rzucił z lekkim uśmiechem, opierając się o biurko. Midoriya uniósł na niego wzrok, zaskoczony, ale starał się zachować neutralny wyraz twarzy.
-Bakugo? Coś się stało? - zapytał, próbując zabrzmieć spokojnie. Blondyn skrzyżował ręce na piersi, nachylając się nieco bliżej.
-Nic wielkiego. Po prostu myślałem, że wczoraj zostawiłem ci coś do przemyślenia - powiedział z zadziornym uśmiechem. Nauczyciel poczuł, jak jego serce przyspiesza. Szybko odwrócił wzrok, udając, że skupia się na dokumentach.
-Nie wiem, o czym mówisz - odparł, starając się brzmieć stanowczo.
-Jasne, jasne. - Bakugo wyprostował się, ale wciąż patrzył na niego intensywnie. - Ale widziałem twoją reakcję. Może nie jesteś tak dobry w ukrywaniu emocji, jak myślisz, co?- od razu zamknął laptop i wstał, patrząc na niego poważnie.
-Bakugo, musimy to zakończyć. - Jego głos był cichy, ale stanowczy. - Jesteś moim uczniem. To, co mówisz, nie ma prawa mieć miejsca. Blondyn uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się lekki cień irytacji.
-Dlaczego zawsze to powtarzasz? „Uczeń", „nauczyciel"... jakby to było jedyne, co ma znaczenie. - Skrzyżował ręce. - A może boisz się przyznać, że to nie jest takie proste? - Drugi chciał coś odpowiedzieć, ale przerwał im dzwonek na lekcję. Uczniowie zaczęli wchodzić do klasy, a Bakugo odszedł, rzucając mu tylko krótkie spojrzenie. -To jeszcze nie koniec, okularniku - mruknął cicho, wychodząc z klasy na następną lekcję
Midoriya odetchnął głęboko, próbując uspokoić bijące serce. Wiedział, że sytuacja z Bakugo wymyka się spod kontroli, ale nie miał pojęcia, jak ją zatrzymać ani czy w ogóle chciał to zrobić....
****
Jak zwykle dzień szybko się skończył jednak tym razem blondyn nie miał zostać w kozie, gdyż jego zachowanie było dziś akceptowalne przez status szkoły.
Izuku był zadowolony ze tym razem uda mu się szybciej wrócić do domu gdzie czekał na niego kotek.
Pakując ostatnie książki do torby, Midoriya usłyszał dźwięk otwierających się drzwi. Uniósł głowę, spodziewając się zobaczyć jednego z kolegów nauczycieli lub może jakiegoś ucznia, który zapomniał czegoś w klasie. Zamiast tego, w drzwiach stał Bakugo, opierając się nonszalancko o framugę z typowym dla siebie pewnym siebie uśmieszkiem.
-Bakugo? - zapytał Izuku, zaskoczony. - Przecież dziś nie masz kozy. Co tu robisz? -Blondyn wzruszył ramionami, podchodząc bliżej.
-Po prostu chciałem pogadać, zanim uciekniesz do domu - rzucił, jakby od niechcenia, ale w jego głosie dało się wyczuć coś więcej.
Midoriya zmarszczył brwi, starając się zrozumieć jego intencje.
-Bakugo, jeśli to jakaś twoja kolejna gra, to nie mam teraz na to czasu - odparł, choć w głębi duszy czuł, że coś jest nie tak. Blondyn podszedł bliżej, aż stanął tuż przed nim. Izuku cofnął się o krok, czując narastające napięcie w powietrzu.
-Żadnych gier - powiedział Bakugo cicho, patrząc mu prosto w oczy. - Po prostu chciałem ci coś powiedzieć.
- Słucham?- westchnął, złożył ręce na piersi i spojrzał na niego uważnie.
Bakugo przez chwilę milczał, jakby walczył ze sobą, próbując dobrać odpowiednie słowa. W końcu odetchnął głęboko i powiedział:
-Wczoraj to nie był przypadek. To, co ci powiedziałem... co zrobiłem. Nie udawaj, że tego nie rozumiesz, bo widzę, że doskonale wiesz, o co mi chodzi.
Izuku zamarł, serce znowu zaczęło mu bić szybciej. Próbował zareagować, ale słowa ugrzęzły mu w gardle.
-Ty... - zaczął, ale Bakugo uniósł rękę, przerywając mu.
-Nie musisz nic mówić. - Blondyn spojrzał w bok, jakby nagle zaczął czuć się niezręcznie. - Po prostu chciałem, żebyś wiedział, co myślę.
Przez chwilę trwała cisza. Midoriya czuł, że musi coś powiedzieć, zrobić coś, co rozładuje napięcie, ale zanim zdążył otworzyć usta, Bakugo pochylił się do niego i pocałował go w usta.
Korzystając z tego, że byli sami w szkole i stali obok biurka posadził na nim starszego, stając między jego nogami.
Izuku poczuł, jak serce bije mu w piersi coraz szybciej, gdy Bakugo ponownie zbliżył swoje usta do jego. Tym razem nie było żadnych wątpliwości, żadnych przeszkód. Blondyn zaciągnął go w głąb pocałunku, a Midoriya, choć zaskoczony, zamknął oczy i dał się ponieść chwili.
Ręce Bakugo powędrowały do jego karku, przyciągając go jeszcze bliżej, jakby chciał sprawić, by ten pocałunek trwał wiecznie. Izuku odpowiedział na to, przesuwając swoje ręce po jego klatce piersiowej, czując napięcie w jego mięśniach. Każdy ich ruch był jak obietnica czegoś więcej, jak odkrywanie nowego, nieznanego terytorium
-kacchan...-szepnął w wargi chłopaka opierając ręce na ławce
-kacchan?-odsunął się od niego z lekkim uśmiechem zwycięstwa -co to ma być ?
-takie zdrobnienie -szepnął cicho, kładąc rękę na jego karku i przyciągając do siebie.
-podoba mi się to...~-szepnął mu w usta zatracając się w pocałunku ich miłości
///
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro