Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Tajemniczy świadek


Polskie media nieustannie nagłaśniały sprawę śmierci pewnego studenta, uważanej za akt samobójczy. Sekcja zwłok wykazała bowiem, iż nastolatek miał podcięte żyły. Historia taka jak zwykle, nic nadzwyczajnego. Ludzie kończą swoje życie, bo nie potrafią poradzić sobie z realiami rzeczywistości, która ich otacza. Jednak historia ta była dla mnie o tyle przytłaczająca, iż studiowałam razem z tamtym chłopakiem na jednym wydziale i szczerze uważam, że nie wyglądał jakby miał jakieś problemy. Zawsze osiągał największe sukcesy na uczelni, pracował dorywczo, prowadził własny biznes, był szanowany zarówno wśród uczniów, jak i profesorów. Widocznie pozory mylą ale czy na pewno? Moja wrodzona ciekawość podpowiadała mi, aby zbadać w jakiś sposób tą sprawę, ale nie wiedziałam jak. Przecież nawet dobrze go nie znałam... Sytuacja nabrała tempa kiedy pewnego dnia polecono nam się dobrać w pary. Jako, iż mojej przyjaciółki nie było wtedy na uniwersytecie, a wszyscy mieli już parę, podeszłam do samotnie stojącego chłopaka, który przyglądał mi się od jakiegoś czasu i powiedziałam:

- Chyba tylko my zostaliśmy bez pary, ale bez obaw, jakoś sobie poradzimy.

- Na pewno będzie nam się dobrze razem pracowało. - Odpowiedział z tajemniczym uśmiechem.

Nasz projekt polegał na opracowaniu akcji mającej zapobiegać samobójstwom u młodych ludzi. Niby oczywiste i banalne ale jednak trzeba było na to spojrzeć pod kątem psychologicznym.

- Szkoda mi tamtego chłopaka, wyglądał na naprawdę miłego, miał całe życie przed sobą. - Powiedziałam do mojego współpracownika.

- To nie było samobójstwo. Oni kłamią.

- Jak to?! Przecież miał podcięte żyły! - Powiedziałam zaintrygowana i zdenerwowana jednocześnie.

- Byłem jego przyjacielem. Nie byłby zdolny do czegoś takiego. Zresztą, mam dowody potwierdzające, że było inaczej. - Wyszeptał.

- I nie powiedziałeś o tym policji?!

- Przecież i tak by mi nie uwierzyli. Każdy w tym pierdolonym kraju zakłada, że się zabił więc niech tak zostanie. Nawet jeśli chciałbym dowieść, że jest inaczej potrzebuję czyjejś pomocy. Sam nie dam rady.

- Sugerujesz, że to ja mam Ci pomóc? - Powiedziałam z dozą niepewności w głosie.

- Czemu nie? Przecież jesteś jedną z najzdolniejszych studentek na naszym kierunku. Na pewno razem coś wymyślimy.

- Okej, ale wytłumacz mi jedną rzecz. Skąd masz te dowody?! - Zapytałam zaniepokojona.

- Mój kolega studiuje kryminologię i potwierdza, że to nie mogło być samobójstwo. Ktoś go zamordował. Znalazł w jego mieszkaniu narzędzie zbrodni.

Dreszcz przeszedł po moich plecach. Nie wiedziałam co powiedzieć więc milczałam. W głębi duszy byłam naprawdę przerażona. Zastanawiało mnie co tamten koleś robił w mieszkaniu nieboszczyka. Przecież równie dobrze to on mógł go zamordować i zamaskować ślady.

- Nie uważasz że to trochę podejrzane, że po śmierci twojego przyjaciela twój znajomy z kryminalistyki znalazł się w jego mieszkaniu? - Zapytałam zaintrygowana tym obrotem spraw.

- Też się nad tym zastanawiałem, gdyby nie fakt, że przeszukiwanie jego mieszkania było częścią szkoleń przygotowywanych przez uczelnię.

Wszystko stało się jasne. Jak zwykle wszystko wyolbrzymiałam, a przyjaciel mojego towarzysza był niewinny. Po prostu pomagał w śledztwie.

- Jeśli chcesz zobaczyć dowody, jakie udało nam się zebrać przyjdź na Ulicę Kupidynów 13, mieszkanie 34 na drugim piętrze. Dzielę je z moim znajomym z kryminalistyki. On Ci wszystko dokładnie wytłumaczy, chociaż może się spóźnić, bo ma jakieś wykłady do późna.

- No dobra, a o której mam przyjść?

- Może gdzieś około dwudziestej?

- W porządku. Pasuje mi.

- W takim razie jesteśmy umówieni.  Gdybyś chciała o coś zapytać dzwoń pod ten numer. - Odrzekł, po czym wręczył mi karteczkę, na której naskrobał długopisem swój numer telefonu.

Resztę czasu poświęciliśmy na robienie projektu. Pokazaliśmy z jakimi problemami boryka się współczesna młodzież - nacisk edukacji, oczekiwań rodziny oraz samego siebie, a także liczne uzależnienia. Profesor pochwalił naszą prezentację i uzyskaliśmy za nią całkiem przyzwoity wynik. Następnie pożegnałam się z nowym znajomym i poszliśmy w swoją stronę. Po powrocie do domu wzięłam odprężającą kąpiel, poświęciłam dwie godziny na naukę do kolokwium i zjadłam kolację w postaci naleśników z dżemem brzoskwiniowym. Nadszedł czas, aby zbierać się na spotkanie w celu zbadania sprawy śmierci studenta. Założyłam na siebie ciepłą kurtkę, plecak i pośpiesznie wyszłam z domu zamykając przy tym drzwi na dwa spusty. Kiedy dotarłam na miejsce, weszłam po starych schodach aż do wskazanego wcześniej mieszkania i zadzwoniłam do drzwi. Moim oczom ukazał się poznany wcześniej chłopak, ale miał jakiś dziwny wyraz twarzy. Jak gdyby nad czymś myślał. Być może powtarzał w głowie materiał albo analizował fakty. Mimo to uśmiechnął się i zaprowadził mnie do wąskiego korytarza, gdzie mogłam ściągnąć buty. Następnie przeszliśmy do kuchni. Mieszkanie było małe - znajdował się tam niewielki aneks kuchenny, mały stolik, kanapa i nieduży telewizor oraz drzwi prowadzące do jakiegoś pokoju.

- Sorki, że tak od razu ale czy mogłabym skorzystać z łazienki? - Spytałam nieśmiało.

- Jasne, coś się stało? Źle się czujesz? - Zapytał towarzysz.

- Nie, po prostu zmarzłam i potrzebuję się załatwić.

- Okej, rozumiem. Drzwi po prawej w korytarzu. - Odparł po czym wskazał na drewniane drzwi.

Weszłam do łazienki i kiedy akurat załatwiałam potrzebę moim oczom ukazał się naszyjnik z zawieszką krzyża, który nosił na sobie rzekomo zamordowany chłopak. Pomyślałam, że to nic dziwnego zważając na fakt, iż się przyjaźnili. Umyłam więc ręce i wyszłam z pomieszczenia. Schyliłam się jeszcze do kosza, aby wyrzucić zużytą chusteczkę, kiedy za moimi plecami ujrzałam męską sylwetkę trzymającą coś w ręku. Obróciłam się zamaszyście, ale nie zdążyłam uniknąć ataku napastnika i ostre narzędzie wbiło mi się w ramię. Niemal nie przebiło mi tętnicy. Szybko rzuciłam się w stronę kuchni gdzie leżał nóż i wbiłam go w brzuch chłopaka. Ten opadł bezwładnie na ziemię zwijając się jeszcze przez chwilę z bólu i sycząc przez zęby. Tym chłopakiem był mój współpracownik, z którym miałam okazję robić projekt. Ciężko wzdychając powiedział:

- Tylko Tobie ujawniłem moją tajemnicę. To JA BYŁEM MORDERCĄ! - W tym momencie zamarłam, choć podświadomie doskonale o tym wiedziałam, zważając na okoliczności w jakich zostałam postawiona.

- A znajomy z kryminalistyki?! Współpracował z Tobą?!

- Żadnego znajomego nie było. To podpucha. Wszystko zrobiłem sam. Nienawidziłem tego skurwysyna, był taki idealny - dlatego go zabiłem. Pozbyłem się konkurencji.

- A ja?! Też byłam dla Ciebie konkurencją?!

- Nie, za dużo wiedziałaś. Jesteś mądra, szybko byś się domyśliła co jest na rzeczy. Widziałaś jego łańcuszek w łazience.

- Skąd ty ...

- Nie pytaj. Domyśliłem się po Twoim zachowaniu i musiałem Cię sprzątnąć. Inaczej byśmy się dogadali. Teraz musisz skończyć co zaczęłaś. DALEJ, ZABIJ MNIE! ZABIJ MORDERCĘ, PRZECIEŻ PO TO TU PRZYSZŁAŚ!

- Nie jestem taka jak Ty. Zrobi to za mnie policja a ty posiedzisz w pace dobre kilka lat.

- Nie boisz się, że jak wyjdę to zrobię krzywdę Tobie i Twojej rodzinie?

- Grozisz mi?!

- A jak myślisz? - Powiedział z nonszalanckim uśmieszkiem, po czym wyciągnął nóż i próbował ponownie zaatakować, ale w porę się zorientowałam i próbowałam odeprzeć jego atak. W wyniku całej szarpaniny dźgnęłam chłopaka prosto w serce. Umarł na miejscu. Wezwałam karetkę i policję, która zawiozła mnie na komisariat a następnie do domu. Ostatecznie potwierdzono moją wersję wydarzeń, a właściwie wersję wydarzeń mordercy i zostałam uniewinniona, choć na zawsze, niezależnie jak wiele czasu minęło, w mojej głowie zarysowywał się widok chłopaka stojącego za mną i trzymającego ostre narzędzie w ręku w celu zaatakowania mnie. Obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie będę bawić się w detektywa i gościć w mieszkaniach świeżo poznanych ludzi, szczególnie tych z otoczenia osób zmarłych. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: