LEVI x READER Nienawiść łączy oddziały
Ten shot był w poprzedniej książce - tak jak pisalam na wstępie będę przeplatać stare z nowymi byście zawsze mieli co poczytać ^^
I zabijcie, ale nie wiem kto zamawiał wtedy tego shota xD
- Zejdź mi z drogi – powiedział do ciebie niski brunet o złowrogim spojrzeniu. Popatrzyłaś na niego gniewnie. Odkąd zostałaś zmuszona by dołączyć do Zwiadowców traktował cię gorzej niż podrzędnych kadetów.
- Wystarczy, że mnie ominiesz... - odburknęłaś.
- Kapralu – odparł
- ?? – zrobiłaś zaskoczoną minę. Nie wiedziałaś zupełnie o co mu chodzi
- Zapominasz dodać stopień. To potwierdza tylko moją tezę, że Żandarmeria to zbiór najbardziej leniwych pasożytów, którzy nawet nie respektują hierarchii – powiedział patrząc prosto w twoje (kolor) oczy. Nie mogłaś pozwolić się tak traktować. Szybko wypaliłaś:
- Rozumiem, że jesteś zakompleksiony z powodu wzrostu, ale to nie znaczy ze masz się wyżywać na mnie... Kapralu – dodałaś kąśliwie
- Nie jesteś wcale... - nie dokończył bo w tym momencie podszedł do was Generał Oddziału Zwiadowców, Erwin Smith.
- Levi daj jej spokój. Nie po to przydzieliłem ją do twojego oddziału byście się kłócili – powiedział spokojnie wysoki blondyn
- Coraz bardziej mam poczucie, że po to by zrobić mi na złość – westchnął zdegustowany Levi i odwróciwszy się odszedł.
- Nie masz się co przejmować. Dla wszystkich jest surowy – zwrócił się do ciebie Erwin
- Zdążyłam zauważyć... Generale... Czy mogę dołączyć do jutrzejszej akcji? – zapytałaś z nadzieją w głosie.
- Wszystko zależy od twojego dowódcy. Jeśli wyrazi zgodę nie będę oponował – powiedział i zostawił cię samą na środku dziedzińca. Momentalnie dopadło cię przygnębienie
Trafiłaś tutaj z rozkazu generała Żandarmerii do której należałaś już od 2 lat. Jako jedna z najlepszej 10 postanowiłaś wieść spokojne życie za najbezpieczniejszymi murami.
Nie zamierzałaś nigdy być przystawką dla tytanów, ale nauczyłaś się już, że los często płata ci figle. Władze Żandarmerii bardzo chciały poznać zamiary Erwina Smitha, który miał w posiadaniu jak to mówiono „ostateczną broń ludzkości". Chodziło tu o niepozornego chłopaka o imieniu Eren, który posiadał umiejętność przemiany w tytana.
Twój Generał, Nile Dok wyznaczył cię do misji poznania na jakiej zasadzie Eren zdobył tę moc i jak wykorzystują ją Zwiadowcy. Miałaś także mieć na oku Leviego Ackermana, który był idolem tej jednostki. Działałaś pod przykrywką już 2 miesiąc, a ten wredny człowiek nie dopuszczał cię do siebie ani do swoich ludzi, każąc ci trenować w samotności.
Musiałaś przyznać, że wykazywał się ponadprzeciętną inteligencją.
Od razu zwietrzył podstęp pomimo twoich starań wkupienia się w jego łaski. Niestety bezskutecznie. Kapral żywił do ciebie pierwszorzędną nienawiść. Z resztą z wzajemnością.
Wiedziałaś, że nie będzie łatwo, dlatego postanowiłaś użyć własnej ostatecznej broni... kobiecego uroku
...............................................
Było już grubo po kolacji i większość mieszkańców zamku kładło się spać. Wiedziałaś jednak, że Ackerman cierpi na bezsenność i postanowiłaś to wykorzystać. Rozpuściłaś swoje (kolor/długość) włosy i zdjęłaś kurkę z herbem skrzydeł wolności. Rozpięłaś cztery górne guziki swojej bluzki, odsłaniając widok na jędrne piersi.
Tak „Przygotowana" ruszyłaś na spotkanie z mężczyzną od którego zależała twoja przyszłość. Zapukałaś do jego komnaty, a po chwili usłyszałaś oschłe „Wejść".
Siedział na skraju łóżka czyszcząc swój sprzęt do trójwymiarowego manewru. Już sam fakt tego, że facet miał manię sprzątania i czyszczenia doprowadzał cię do szału. Tego wieczoru jednak musiałaś odłożyć wszystkie uprzedzenia na bok. Chciałaś już wrócić do swojego korpusu, a bez wypełnienia zadania mogłaś o tym tylko pomarzyć.
Stanęłaś naprzeciwko niego. Odchrząknęłaś, lecz nie poświęcił ci nawet odrobiny uwagi dalej czyszcząc swoje ostrza. Nie zamierzałaś stać tam pół nocy dlatego się odezwałaś z wdziękiem
- Proszę wybaczyć, że niepokoję o tej porze, ale chciałam prosić o pozwolenie na wyruszenie na jutrzejszą misję Kapralu.
- Wyjdź i daj mi spokój – powiedział czyszcząc metalowe haki
Twój plan nie obejmował niepowodzenia. Musiałaś za wszelką cenę uzyskać to cholerne pozwolenie. Jak miałaś to jednak zrobić, gdy ten człowiek niewzruszenie nawet nie zwracał na ciebie uwagi
- Aale- zaczęłaś niepewnie, jednak wciął ci się w zdanie
-Robi mi się niedobrze na twój widok... - dopiero teraz podniósł na ciebie wzrok. Miałaś wrażenie, że przez chwile na jego twarzy malowało się zaskoczenie, ale szybko znów przybrał maskę swojej „gburowatości".
Tego było za wiele. Choćbyś się dwoiła i troiła ten koleś nie miał uczuć i nie szło nim manipulować. Odezwałaś się unosząc głowę w akcie godności
- Vice versa... To nie moja wina, że musiałam do Was dołączyć. Jesteście tak niekompetentni, że ciągle tracicie ludzi i narzekacie, że nie macie nowych rekrutów. Powinieneś się cieszyć, że Żandarmeria przydzieliła wam do pomocy jednego z najlepszych członków swojego oddziału – ostatnie zdanie wręcz wysyczałaś.
- Szlag mnie trafia, że ma macie nas za idiotów bez wyobraźni, a sami nie potraficie wymyśleć lepszej historyjki – wstał stając naprzeciwko ciebie – Żandarmeria jedynie czego chce to zguby naszego Korpusu i informacji jak wykorzystać Erena... Jednak wysłanie w nasze szeregi słodkiej idiotki o marnych umiejętnościach im w tym nie pomoże
Patrzył na ciebie nienawistnie tymi kobaltowymi oczyma z lodowatą ironią. Nie wiesz co bardziej cię uruchamiało. To, że rozgryzł plan twojego generała, jego wzrok czy to, że dopiero teraz zauważyłaś jak piękne ma oczy
- Nie wiem o czym mówisz – odparłaś po chwili. Postanowiłaś się wycofać póki była jeszcze możliwość
- Kto pozwolił ci odejść? – powiedział oschle, a ty automatycznie się zatrzymałaś. Było w nim coś co sprawiało, że czułaś się od niego zależna i nie potrafiłaś niekiedy powiedzieć „nie".
- Dobrze wiem w jakim celu przyszłaś – okrążył cię niczym rekin z kpiącym uśmiechem
Przełknęłaś głośno ślinę. Facet czytał z ciebie jak z otwartej karty
- Nie wiem jakie zwyczaje panują w Żandarmerii, ale u mnie nie dostaniesz awansu za sex... lecz możesz się nieźle zabawić – mówiąc to złapał cię mocno za kark i przyciągając mocno pocałował. Zaskoczona otworzyłaś oczy, czując jak język Kaprala szaleje w twoich ustach. Jego ręce powędrowały na twoje biodra popychając cię do tyłu na łóżko. Nie próbowałaś uciekać ani się bronić. Sama nie rozumiałaś dlaczego, ale ten pocałunek zdecydowanie ci się spodobał.
Levi stojąc przy skraju łóżka zaczął rozpinać swoją idealnie białą koszulę patrząc na ciebie z pożądaniem. Widząc jego umięśniony tors zarumieniłaś się co tylko dodawało ci uroku. Po chwili jednak zrobiłaś się cała czerwona, bo Kapral pochylał się nad tobą w całej swojej okazałości. Jego spojrzenie onieśmielało cię do tego stopnia, że gdy zaczął pieścić twoje piersi cała zesztywniałaś. Byłaś tak przejęta zaistniałą sytuacją, że nawet nie zorientowałaś się, kiedy pozbył się twoich ubrań. Kładąc się obok rozchylił twoje nogi i dotykając najpierw delikatnie twojej kobiecości włożył do niej dwa palce. Wygięłaś się automatycznie w łuk, wydając z siebie krótki dźwięk zaskoczenia...
Czułaś jak jego długie, zwinne palce dotykają twoich wewnętrznych ścian. Było ci niezwykle przyjemnie. Po chwili zaprzestał pieszczoty i zapytał lekko zaskoczony
- Jesteś dziewicą? – kiwnęłaś tylko głową nie móc wydusić z siebie ani słowa. Przychodząc dziś do jego pokoju, chciałaś jedynie poflirtować, a tymczasem skończyło się to zupełnie inaczej. Mało tego... chciałaś by twój pierwszy raz nastąpił właśnie teraz, właśnie z nim.
- W takim razie cofam to co powiedziałem... jesteś dobrym żołnierzem, który jest gotowy podjąć wszelkie środki byleby osiągnąć cel... - powiedział całując twój obojczyk. Poczułaś ponownie dreszcz przeszywający twoje drobne ciało.
Nagle poczułaś, jak Kapral napiera na twoje wejście już nie palcami, a niezwykle twardym „przyjacielem", który rozrywa cię od środka. Pisnęłaś z bólu zaciskając się i spinając wszystkie mięśnie.
- Rozluźnij się, bo będzie boleć bardziej – powiedział wręcz czule. Postanowiłaś mu zaufać i postarałaś się rozluźnić, by wpuścić go głębiej. Ból faktycznie minął po jego kilku ruchach i teraz odczuwałaś zupełną przyjemność, ekstazę...
- Levii – zaczęłaś wypowiadać jego imię między pchnięciami, które dawały wam tyle rozkoszy. Twoje dłonie uchwyciły się jego silnych ramion, a paznokcie wbiły w momencie twojego szczytowania, które zsynchronizowało się z dojściem Kaprala.
Cali zlani potem leżeliście obok siebie wpatrzeni w siebie
- I tak cię nienawidzę – powiedziałaś z uśmiechem wtulając się w jego tors i słodko zasypiając.
Nazajutrz zbudziły cię promienie słońca, wpadające do pokoju. Obok nikogo nie było. Wstałaś i ubrałaś się doprowadzając do porządku. Zerknęłaś na łóżko w którym spałaś tej nocy widząc tylko małą czerwoną plamę, która była dowodem twej niewinności.
Wiedziałaś, że wszyscy wyruszyli za mur, a ty zostałaś sama w tym wielkim zamku. Nie przejmowałaś się tym jednak, ani faktem, że nie wypełniłaś misji. Jedyne co się teraz dla ciebie liczyło to to, by Kapral wrócił cały i zdrowy...
Stara adnotacja poniżej
Uff!
Pierwszy shot za nami ^^ Mam nadzieję, że nie zawiodłam i o to chodziło. Dodatkowo chciałam powiedzieć, że historie mogą pojawiać się niezgodnie z kolejnością ( chociaż będę chciała i tak brać ją pod uwagę). Chodzi o to, że niekiedy dopadnie mnie wena na nr 10 w kolejce i będę chciała napisać go w 1 kolejności, więc proszę o cierpliwość :* na pewno zrealizuje wszystkie zamówienia.
Zachęcam też do przeczytania „Wspomnienie Zwiadowcy" który również jest one shotem, ale nie będę go tu dodawać traktując jako oddzielną książkę. Zmówienia dalej są otwarte więc możecie je składać do odwołania w rozdziale „ZAMÓWIENIA" .
Buziaczkuje
Wasza
Juri <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro