Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

CIEL x READER - „Dobroć bogacza"

Zamawiający: MrsHinataSQ

Anime: Kuroshitsuji

Ledwo stałaś na nogach licząc kroki do następnego domu. Właśnie padłaś ofiarą złodziei, którzy zabrali wszystko co masz. Byłaś mieszczanką o średnim poziomie dochodów, a wszystkie swoje oszczędności przechowywałaś w banku.

Mieszkałaś na obrzeżach Londynu i chciałaś wreszcie zacząć nowe życie w centrum stolicy. Marzyło ci się by zostać dziennikarką w jednej z lokalnych gazet. Pióro miałaś lekkie, a tematów do pisania nigdy ci nie brakowało.

Twoi rodzice przeznaczyli na wynajem twojego mieszkania pokaźną sumę pieniędzy, którą właśnie odbierałaś z banku, gdy jakiś wysoki mężczyzna wyrwał ci torebkę. Nie należałaś do płochliwych dziewczyn więc ruszyłaś w pogoń za chuliganem. Niestety nie był sam...

- Jaka ty zadziorna! Nauczymy cię natychmiast manier!!! – krzyknął jego wspólnik i drewnianym kijem zdzielił cię w głowę. Ogłuszyło cię to w jednej chwili. Świat zawirował, a drzewa i budynki stały się podwójne. Osunęłaś się bezwładnie na ziemię, ale nikt z przechodniów i świadków zdarzenia nie udzielił ci pomocy...

Teraz po kilku godzinach nieprzytomnego stanu wlokłaś się od domu do domu prosząc o wsparcie i pomoc. Nikt jednak nie chciał cię słuchać, a każdy odwracał się od ciebie ze wstrętem widząc twoje zabłocone ubranie. Nie wiedziałaś co począć. Łzy spływały po twojej brudnej od piachu twarzy, a ręce drżały z zimna. Nie miałaś siły by wrócić do rodzinnego domu. Upadłaś ponownie bezwiednie na chodnik, sądząc że zginiesz nim nastanie świt...

Nie miałaś pojęcia, że z daleka przyglądał ci się pewien młody hrabia, którego ujęła twoja uroda i stan. Zwrócił się rozkazująco do swojego kamerdynera:

- Sebastianie! Natychmiast wsadź ją do powozu. Tej kobiecie trzeba pomóc...

- Yes, My Lord – wysoki brunet ukłonił się nisko i delikatnie uniósł twoje ciało. Pół godziny później byliście już w siedzibie dziedzica rodu Phantomhive

...........................................

Obudziłaś się w pięknym i wygodnym łóżku w delikatnej i koronkowej koszuli nocnej. Nic z tego nie rozumiałaś. Głowa szalenie cię bolała, a w pokoju w którym się znajdowałaś panował półmrok.

- Jak się czujesz? – zapytał chłopak siedzący na kanapie obok twojego łóżka. Mimowolnie pisnęłaś i zakryłaś się kołdrą

- Kim jesteś!? I co ja tu robię? – teraz to ty zadałaś pytania – i gdzie są moje rzeczy?

- Spokojnie... z tego czego dowiedział się Sebastian napadnięto cię, a potem straciłaś przytomność. Nie mogłem cię zostawić na pastwę losu...

- Dzziękuję – wydukałaś – ale kto mnie... - popatrzyłaś na swój nowy strój i na niego zażenowana cała zażenowana.

- Nie masz powodów do paniki. Przebrała cię pokojówka. Nie pozwoliłbym Sebastianowi cię tknąć – powiedział wstając. Dopiero teraz zobaczyłaś, że ma opaskę na jednym oku. Zaintrygowało cię co takiego musiało się stać, że stracił oko w tak młodym wieku

- Sebastianowi? – zdziwiona nie wiedziałaś o kim mówi

- To mój lokaj. Jeśli byś czegoś potrzebowała spełni każde twoje życzenie. A teraz odpocznij. Zobaczymy się rano – zakomunikował po czym wyszedł...

Nie wiedziałaś czemu, ale przez chwilę poczułaś radość z tego, że cię napadnięto, a ty mogłaś poznać tego młodego chłopaka o smutnym i dorosłym spojrzeniu...

..............................................................

Minął tydzień, a ty dalej pomieszkiwałaś u swego wybawcy. Nie przyjmował do wiadomości, że chcesz wrócić do rodziców i nie zamierzasz sprawiać mu kłopotów.

- Nie jesteś kłopotem... – mawiał, lustrując cię zawsze wzrokiem. Mimo że znaliście się tak krótko nie brakowało wam tematów do rozmów... niekiedy nawet udało ci się wywołać uśmiech na jego twarzy za co niezmiernie był ci wdzięczny Sebastian.

- Ciel... musisz mi pozwolić kiedyś odejść... co pomyśli o moim pobycie tutaj twoja narzeczona...? – weszłaś na bardzo śliski temat. Czułaś dziwne ukłucie w sercu odkąd dowiedziałaś się, że młody hrabia jest zaręczony

- Elizabeth nie ma tu nic do powiedzenia. Jesteś moim gościem i możesz przebywać w tym domu tak długo jak będzie potrzeba

- Ale ona ma prawo decydować z kim spędzasz wolny czas... a póki co każdą wolną chwilę poświęcasz mi, nie jej...- powiedziałaś cicho

- Nie lubisz przebywać w moim towarzystwie? - zapytał

- Nie o to chodzi...Po prostu źle się z tym czuje. Nie chcę stawać pomiędzy miłością... - wyznałaś szczerze

- Reader... - Ciel odwrócił wskazującym palcem twój podbródek w swoją stronę – Nie składałem Elizabeth żadnej obietnicy. Była to wola naszych rodziców... Pragnę żyć z kobietą, którą sam wybiorę...

Serce zabiło ci mocniej... Cieszyły cię jego słowa... wiedziałaś, że między wierszami ma na myśli ciebie... Pogładził dłonią twój policzek i nachylił się w twoją stronę... rozradowana z obrotu spraw i lekko zawstydzona zamknęłaś oczy, gdy usłyszałaś jak do pomieszczenia ktoś wchodzi

- Lordzie czas na... - to Sebastian przerwał wam tę intymną chwilę, ale patrząc po jego minie szybko zrozumiał swój błąd

- Następnym razem pukaj! – Ciel był wyraźnie poirytowany, że wam przerwano

- Oczywiście mój Lordzie... proszę o wybaczenie – ukłonił się nisko i przepraszająco spojrzał na ciebie.

Mimo że nie doszło do pocałunku cieszyłaś się, że Ciel miał zamiar to zrobić... wiedziałaś też, że ta chwila nadejdzie prędzej czy później więc mogłaś na nią cierpliwie czekać... gdy wreszcie nikt nie będzie wam przeszkadzał...

Jednak Dzień waszej rozłąki musiał kiedyś nadejść. Nie wypadało by młoda panienka tak długo przebywała w posiadłości młodego hrabi bez przyzwoitki.

Cielowi udało się odzyskać twoje oszczędności, ale nie chciał zdradzać ci szczegółów swojego sukcesu. Nim wsiadłaś do powozu obiecał ci też częste odwiedziny w twoim nowym mieszkaniu i zapewnił, że już od teraz będziesz zawsze bezpieczna, a on o to w pełni zadba.

Odjeżdżając z uśmiechem na twarzy nie wiedziałaś, że rabusie którzy cię napadli właśnie wylądowali w kuchennym, rozżarzonym piecu rodu Phantomhive, a zanim spalono ich żywcem odcięto im po prawej dłoni... Bowiem rozkaz młodego hrabi do swego sługi brzmiał:

-„Zadbaj o to, by już nigdy jej nie skrzywdzili i by zostali ukarani zgodnie z ich wszystkimi występkami..."

Wiecie, że zauważyłam że ciężko mi się pisze jak nie ma lemonów? :D to chyba świadczy o tym, że jestem chora xD Mimo tego liczę, że zadowoliłam wasze gusta ^^

Wasza Juri :* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro