BYAKUYA x READER - „Niedostępny shinigami"
Zamawiający: lucille123456
Anime: Bleach
Biegłaś co tchu do baraków 6 oddziału. Odkąd Renji Abarai przygotowywał się do ślubu z Rukią przejęłaś większość jego obowiązków. Jakby tego było mało zostałaś wybrana przez samego kapitana Byakuya'e, który od wielu lat bacznie ci się przyglądał. Analizował twoje postępy i osiągniecia, a raz nawet pochwalił.
Byłaś zaszczycona takim wyróżnieniem, ale jednocześnie czułaś na sobie ogromną presję. Kiedy byłaś poczatkującą shinigami bardzo ci imponował. To dlatego dołączyłaś do jego oddziału i pilnie trenowałaś. Z czasem jednak zauważyłaś, że jest to wielki człowiek, ale nie może uwolnić się od przeszłości. Mijały lata, a wy spotykaliście się bardzo często. Nie tylko z powodu, że był twoim kapitanem, ale dlatego, że tak jak on pochodziłaś ze szlachetnego rodu, który zaprzyjaźniony był z domem Kuchiki.
Ostatnio miałaś wrażenie, że przygląda ci się coraz uważniej i stara się być „miły" co w jego wydaniu było niezwykłym zjawiskiem.
Teraz gdy stałaś przed jego gabinetem zapowiedziałaś swoje przybycie. Usłyszałaś suche „Wejść"
Mimo że byłaś jego podwładną nie kłaniałaś mu się zbyt często. Takiego zachowania oczekiwano od ludzi niskiego stanu, a nie od ciebie. Usiadłaś przy swoim biurku i zajęłaś się segregowaniem dokumentacji, podobnie jak twój przełożony.
- Za tydzień zwalniam cię ze wszystkich obowiązków – powiedział nagle
- Jeśli mogę zapytać, co jest tego powodem? – zadałaś mu pytanie
- Moja siostra wychodzi za mąż i będziesz mi towarzyszyć na całej uroczystości – powiedział nawet nie odrywając wzroku od raportów
- Rozumiem, że mam obserwować czy nikt nie zakłóca przyjęcia? – spytałaś, chociaż było to dla ciebie bardziej niż oczywiste. Na ślubach wielkich rodów to była norma. Porządkiem i ochroną zajmowali się wtedy wykfalifikowani shinigami z innych rodów.
- Nie tym razem – aż podniosłaś głowę zaskoczona. Twoja reakcja nie uszła jego uwagi więc wyjaśnił dalej:
- Pójdziesz ze mną prywatnie
Aż zamrugałaś kilkakrotnie. Głowa rodu Kuchiki zaprasza cię na ślub? Jako osoba towarzysząca? Serce zabiło ci mocniej, ale jednocześnie nie spodobał ci się jeden szczegół, a mianowicie forma „zaproszenia". Postanowiłaś mu to uzmysłowić.
- Przykro mi, ale jeśli nie jest to obowiązek służbowy to odmawiam – powiedziałaś wyniośle
- Słucham?... – teraz to on był zszokowany twoją odmową
- Nie lubię, gdy stawia się mnie przed faktem dokonanym – wyjaśniłaś patrząc na niego
- Wybacz jeśli cię uraziłem... Powinienem dać ci możliwość zastanowienia się nad tym. W takim razie czy zechcesz mi towarzyszyć w tym dniu? – widać lekko się speszył chociaż nie chciał by było to widoczne
- Szybko się uczysz kapitanie – powiedziałaś z satysfakcją – cały mój klan tam będzie więc nie może zabraknąć i mnie – dodałaś zadziornie pokazując mu, że jego urok na ciebie nie działa, chociaż rzeczywistość była zupełnie inna...
......................................
Uroczystość sama w sobie była godna i piękna jak przystało na zaślubiny najwyższych klas. Abarai widocznie się stresował, ale jednocześnie emanowało od niego szczęście. Wśród gości nie mogło zabraknąć Ichigo, który wraz ze swoimi ziemskimi przyjaciółmi przybył by wspierać i gratulować młodej parze.
Stałaś u boku Kapitana, który nawet na chwilę nie spuszczał z ciebie wzroku. Peszyło cię to jednocześnie schlebiając. Był jednak jeden istotny mankament tego wszystkiego, a mianowicie spojrzenia obecnych w waszym kierunku.
Przez większość przyjęcia słyszałaś szepty gości, którzy mówili, że Kapitan 6 oddziału nie bez przyczyny przyszedł z tobą, bowiem masz bardzo podobny uśmiech do jego zmarłej żony. Mówiono, że często szuka podobieństw do niej w innych kobietach. Irytowało cię to, bo nie chciałaś być wrzucana do jednego worka z innymi kobietami, którym nie udało się na dłużej „usidlić" przystojnego kapitana. Gdy toasty wzniesiono i zaczęła się zabawa weselna, wyszłaś z przyjęcia. Twoja duma nie mogła dłużej znieść tych wszystkich uśmieszków. Poszłaś więc do swojej służbowej kwatery, by trochę ochłonąć.
Nie pozostałaś jednak zbyt długo sama. Już po 10 minutach usłyszałaś znajome kroki
- Czemu wyszłaś z przyjęcia? – zapytał twój weselny partner zapalając światło i wchodząc do pomieszczenia
- Przypomniało mi się, że muszę poprawić kilka raportów – skłamałaś posępnie
- Zwolniłem cię z wszelkich obowiązków w dniu dzisiejszym. I dobrze wiem, kiedy kłamiesz. Więc? – jego ton głosu był nieustępliwy
- Mam dość słuchania o tym, że jestem podobna do twojej byłej żony Kapitanie – wyrzuciłaś nagle z siebie
Popatrzył na ciebie po czym się odezwał
- Co w tym złego? Hisana była wyjątkową kobietą... podobnie jak ty...
- Nie chcę byś myślał o mnie jak o swojej byłej żonie... nie jestem nią – powiedziałaś dumnie podnosząc głowę. Nie chciałaś być w żaden sposób porównywana z jego przeszłością. Był dla ciebie ważny, ale chciałaś by traktował tak samo ciebie.
- Wiem... Ślub Rukii uzmysłowił mi dzisiaj, że nie mogę stać w miejscu. Hisana zawsze będzie w moim sercu, ale znajdzie się w nim też miejsce dla ciebie... - jego wyznanie było dla ciebie nie małym zaskoczeniem. W społeczności dusz ten człowiek uchodził za mężczyznę pozbawionego uczuć.
Przełknęłaś cicho ślinę chcąc opanować emocje
- A co gdy powiem, że pragnę wyłączności? – miałaś silny charakter i jak przystało na kogoś z wysokiego rodu, byłaś nieustepliwa
- Popracujemy nad tym – powiedziawszy to, zniżył głos lustrując cię wzrokiem...
Podszedł do ciebie bardzo blisko. Uniósł rękę i delikatnie chwycił twój kark. Po chwili wasze wargi złączyły się, a ty poczułaś jak fala ciepła rozlewa się po całym twoim ciele.
- Kapitanie... - wyszeptałaś chcąc zaznaczyć, że to niewłaściwe
- Mów mi Byakuya... - pogładził kciukiem twój policzek i ponownie pocałował...
- Reader, naprawdę jesteś dla mnie ważna. Nie od dziś. Obserwuję cię od kilkudziesięciu lat i teraz już jestem pewny co do ciebie czuję – powiedział patrząc ci głęboko w oczy
- Mianowicie? – zapytałaś, a twoje rumiane policzki i zaszklone oczy wyczekiwały niezmiernie tego jednego słowa
- Uczuciem jakim cię darze jest miłość...
W najśmielszych snach nie widziałaś tej sceny... marzyłaś o niej, ale nie sądziłaś, że jest on w stanie kogoś pokochać i że pokocha właśnie ciebie.
Z twoich oczu popłynęła jedna łza... łza radości. Zatraciliście się w niezliczonych pocałunkach, odbierających wam dech. W pewnej chwili wasze pożądanie zaczęło przejmować nad wami kontrolę.
- Powinniśmy wracać... bo inaczej nie skończy się tylko na pocałunkach – powiedział twój Kapitan. Pokiwałaś tylko przecząco głową, wyrażając sprzeciw do powrotu.
- Pragnę tego... - wiedziałaś, że powstrzymują go zasady i etykieta, która najpierw nakazywała pojąć cię za żonę, jednak tak bardzo potrzebowałaś jego bliskości... Dodatkowo, chciałaś by kierował się uczuciami, a nie tylko dawno wyznaczonymi zasadami.
Popatrzył na ciebie i westchnął z ulgą.
- Skoro tak, zadbajmy chociaż o otocznie – wyszeptał z lekkim uśmiechem, biorąc cię w ramiona i prowadząc do swojej posiadłości. Byłaś szczęśliwa, że tak na ciebie spogląda, a jego oczy wrażały te same uczucia co twoje.
Gdy znalazłaś się w jego sypialni, zrozumiałaś czemu chciał to zrobić tutaj. Piękne, wygodne łóżko, baldachim i nieskazitelnie biała pościel, a także przyjemne urządzone pomieszczenie nadawały romantycznego klimatu.
Ostrożnie ułożył cię na materacu, odkładając jednocześnie swoje haori.
- Jesteś tego pewna? – zapytał upewniając się i zdejmując twój ostatni element garderoby
Pokiwałaś jedynie głową, bowiem emocje i widok jego wspaniałego ciała odjęły ci mowę. Gdy pieścił twoje piersi i drażnił oddechem twoją szyję, czułaś że za chwilę eksplodujesz prężąc się pod wpływem emocji.
W pewnej chwili rozłożył twoje nogi bardzo szeroko i powoli w ciebie wszedł. Wiedział, że musi być delikatny, ponieważ podczas wstępnych pieszczot wyczuł cienką błonę w twoim ciele.
Poczułaś jak napiera na ciebie i momentalnie się spięłaś, co tylko powiększyło twój ból i dyskomfort. Zatrzymał się na chwilę i pozwolił by twoje ciało przyzwyczaiło się do nowych doznań. Nie sądziłaś, że może być tak czuły i wrażliwy... dodało ci to odwagi i po sekundzie wszystkie twoje mięśnie się rozluźniły.
Oddałaś mu wszystko co miałaś. Swoje umiejętności, duszę, a także niewinność...
Jego oddech przyspieszył podobnie jak twój. Obserwował twoje reakcje, ciało a także starał się dać ci jak najwięcej rozkoszy. Od tak dawna nie był z żadną kobietą, że zapomniał o swoich własnych pragnieniach. Teraz wyzwoliłaś w nim wszystkie pokłady pożądania. Wasze biodra poruszały się rytmicznie i szybko. W pewnej chwili przyciągnął cię mocno tak, że niejako siedzieliście naprzeciwko siebie, nie zaprzestając ruchów. Teraz czułaś, że wszedł bardzo głęboko, a świadomość, że staliście się „jednym" niesamowicie cię podniecała.
Nikt na szczęście nie słyszał waszych jęków rozkoszy, bowiem cała rezydencja była wyludniona z powodu trwającego wesela. Gdy zaspokoiliście się wzajemnie czułaś się najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Gdy patrzył z zaciekawieniem na ciebie obejmując silnymi ramionami, wyszeptałaś mu do ucha:
- Ja ciebie też kocham Byakuya...
Nie potrzebne były już inne słowa, rozumieliście się doskonale bez nich. Gdy wróciliście z powrotem na sale weselną twój nastrój był zdecydowanie lepszy. Nie przejmowałaś się już wzrokiem innych ani ich podszeptami, gdy widzieli jak trzymasz się z Kapitanem 6 oddziału pod rękę. Jedynie co czułaś to szczęście i radość, że spędzisz resztę stuleci przy boku mężczyzny, którego kochasz z wzajemnością...
Powiem tak: Uwielbiam tego przystojniaka, ale nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić go podczas romantycznych uniesień xD starałam się w tym wszystkim oddać jego charakter, ale to wy musicie dać mi znać czy mi się udało ^^
Tak czy inaczej mam nadzieje że nie wyszło najgorzej ^^ teraz shoty mogą pojawiać się częściej więc zerkajcie regularnie ( niekiedy nie jestem w stanie wszystkim napisać na priv ^^)
Ściskam was mocno i buuuuzzziiiaacczzkujjeeee
Wasza/twoja
Juri
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro