Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Randy

Ryan

24 styczeń, 2019

- Greckie przysłowie powiada, że ,,Umiejętność życia jest największą sztuką''. Warto znaleźć swoje prawdziwe powołanie i podzielić się sobą. Robić coś dobrego, ale niekoniecznie musi to być coś wielkiego w rozumieniu, efektu skali. Życie to jeden różaniec, który my sami nawlekamy; codziennie jedno ziarnko do innych ziarnek dorzucamy - powtarzała mi mama, kiedy byłem dzieckiem. Nie należeliśmy do jakiejś wierzącej rodziny, która co tydzień chodzi do kościoła. Po prostu staraliśmy się żyć dobrze. Tak, by wieczorem przed snem nie żałować, że coś zrobiliśmy bądź nie. Nie trzeba być psychiatrą, aby zauważyć, że życie jest trudne. Samo życie dla większości ludzi nie jest problemem. Problemem jest reagowanie na życiowe trudności. Większość ludzi nie do końca rozumie, że życie jest bardzo trudne. Co jakiś czas głośniej lub ciszej uskarżają się, że mają kłopoty, że uginają się pod brzemieniem ponad siły i że mają wieczne zmartwienia, tak jakby życie było łatwe, jak gdyby powinno być łatwe. Człowiek musi zrozumieć, że nie tylko szczęście, ale i cierpienie jest jego częścią. Życie nie zawsze jest sielanką. W przypadku cieplarnianych warunków wystarczy, że ktoś wybije jedną szybkę w szklarni i robi się chłodno. Życie nie chce, ani nas zniszczyć, ani też wspomagać. Ono jest neutralne. To my wykorzystujemy lub marnujemy swoje położenie. Każdy z nas inaczej przyjmuje zwycięstwa i porażki. Nie znasz życia, mówiono mi wiele razy ale kto je zna? Kto tak naprawdę wie, co będzie w przyszłości? Wydaje się, iż ludzie nie dostrzegają, że ich opinia o świecie jest również deklaracją ich charakteru. Metafora to prosty sposób wyrażenia poglądów na temat życia. Szczere odpowiedź na jedno pytanie dużo Ci powie: Jakim zdaniem określisz swoje życie? Dla jednych życie to niebo, a dla drugich piekło. ,,Życie to raj, do którego klucze są w naszych rękach". Życie to bliska więź lub własne dzieło. Jedni ludzie są nastawieni na budowanie kontaktów, a drudzy na działanie i tworzenie. Życie to wolne wybory. Istnienie staje się odzwierciedleniem człowieka, jego poziomu świadomości i odpowiedzialności. Życie ma różny smak: słodki, kwaśny, słony i gorzki. Niekiedy jest to smak słodko - gorzkiej czekolady. Życie szybko mija, lecz nie powinno się go liczyć przeżytymi latami, a wspomnieniami, dobrymi chwilami, nie wykluczając tych gorszych. Jak odróżnił byś dobro od zła nie znając obu? W życiu potrzebne są dobre chwile i złe, by nauczyć się doceniać te lepsze. Dobrzy i źli ludzie, bo mimo wszystko ci drudzy czegoś nas uczą. Jak mówiła mama ,, Źli ludzie dają lekcje, dobrzy wspomnienia''. Celem życia nie jest ciągła pogoń za króliczkiem polegająca na mecie nieustannego szczęścia, rozumianego jako stan ciągłej euforii lub udziału w konsumpcyjnej grze, aby zakupić jak największą ilość fajnych gadżetów. Jeśli człowiek zdobędzie majątek, lecz utraci zdrowie lub spokój ducha, to nie będzie w stanie cieszyć się tym, co uzyskał. Nowa, dobrze płatna praca, może wymagać tak wiele energii, że zupełnie zabraknie jej na kultywowanie codziennej radości. Jeśli ktoś nie potrafi być wdzięczny, to nic mu to nie da, że opływa w dostatku. To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące. To my sami jesteśmy artystami, mającymi największy wpływ na tworzone dzieło. ,,Życie jest w kolorze, który ma Twoja wyobraźnia''Mamy tylko jedno życie. Opiera się ono na ludziach, z którymi je spędzamy.

- Dziękuję Ryan. Widzę, że sporo wyniosłeś z ostatniego spotkania - starsza kobieta kiwnęła głową, uśmiechając się promiennie.

- Tak Dorothy - odpowiedziałem, siadając.

Przez resztę terapii siedziałem cicho, słuchając reszty więźniów. Słysząc tak wiele różnych historii przez tyle lat, zastanawiam się co łączy mnie z tymi ludźmi. Nie wyobrażam sobie siebie pogrążonego w nałogu, bijącego rodzinę, napadającego na sklep czy sprzedającego narkotyki. Mimo tego gdzie przebywam nie uważam się za złego człowieka. Rozumiem sąd i resztę tych pierdół ale nie miałem innego wyboru.

Wracając do celi w obstawie trzech strażników, wysoko podnosiłem głowę oczekując szacunku reszty. Obok mnie przechodził niski farbowany blondyn, nie widziałem go wcześniej, a sądząc po tym jak trząsł się na każdy komentarz - jest nowy. Szedł patrząc się w podłogę, więc specjalnie  zboczyłem ze swojego kursu.

- Patrz jak chodzisz ciamajdo - warknąłem, kiedy chłopak wszedł we mnie.

- J-ja prze-przepraszam - zająkał się nawet na mnie nie patrząc.

Zaśmiałem się, podkładając mu nogę.

- Idziemy Beaumont - jeden z klawiszy pociągnął mnie za ramię, następnie wprowadzając do celi.

Nie byłem złym człowiekiem ale przetrwać musiałem.

- Jeszcze 6 570 dni - westchnąłem, kładąc się na pryczę - Wszystkiego najlepszego Ryan - zamknąłem oczy, pogrążając się we śnie.

16 lutego, 2019

Wracając ze spacerniaka, zauważyłem niskiego farbowanego blondyna, który szedł trzymając w ręku paczkę. Uśmiechnięty, patrzał na pakunek w swoich dłoniach, starając się nie upuścić kartonu, kiedy któryś z więźniów uderzał w niego barkiem. Szedłem przed siebie, wiedząc, że jeśli nie zmienię strony chłopak we mnie wpadnie, lecz nie przejąłem się tym widząc, wkoło resztę osadzonych. W końcu blondyn uderzył we mnie, przewracając się i upuszczając paczkę.

- Nie! - krzyknął, a po chwili w jego oczach pojawiły się łzy.

- Patrz jak chodzisz ciamajdo - warknąłem, lecz on ani drgnął, uporczywie patrząc się w zniszczony karton.

Stałem tam jak debil czekając, aż się odezwie ale to nie nastąpiło. Słysząc śmiechy pozostałych, podszedłem, następnie podnosząc go za kombinezon do góry.

- Nie masz mi czegoś do powiedzenia? - zacisnąłem dłonie na kołnierzu chłopaka, unosząc go nad ziemię.

- Przepraszam - mruknął cicho, dalej na mnie nie patrząc.

- Beaumont zostaw chłopaka! - funkcjonariusz ruszył w moją stronę, więc puściłem krasnala.

- Następnym razem uważaj - dodałem, kierując się do celi.

22 marca, 2019

- Beaumont kąpiel! - zostałem obudzony uderzeniem w kraty.

- Idę, idę - odpowiedziałem, kiedy te się nasiliły.

Kiedy wyprowadzono mnie na korytarz było nadzwyczaj cicho, co jest raczej rzadko spotykane na pawilonie.

- Gdzie są wszyscy? - zapytałem, rozglądając się dookoła.

- Skąd mam wiedzieć? Ja mam pilnować ciebie nie wszystkich - frajer wzruszył ramionami, otwierając mi drzwi do łaźni.

Standardowo skierowałem się w lewo, dzięki czemu byłem pewny, że będę miał spokój. Każdy więzień wie, iż to moja łazienka, dlatego pomimo ośmiu pryszniców byłem sam. Szybko zrzuciłem z siebie kombinezon, następnie wchodząc pod strumień wrzącej wody. Mój prysznic jednak przerwał przeraźliwie głośny krzyk, wiedząc, że dwie łaźnie dalej kąpią się młodzi, a strażnicy nie mają wstępu do łaźni, na jeszcze mokre ciało ubrałem czyste bokserki, następnie wychodząc. Szybko wszedłem do odpowiednich drzwi, zastając grupę grypsujących, a w środku nich rozpłakanego oraz nagiego niskiego farbowanego blondyna.

- Z-zostawcie m-mnie - wychrypiał, upadając na kolana.

Gang wybuchł śmiechem, kiedy chłopak ponownie zaniósł się płaczem.

- Spokojnie my się tobą dobrze zajmiemy - powiedział jeden z nich, podchodząc do blondyna.

- Zajmij się najpierw sobą Luke - odezwałem się, ruszając w ich kierunku.

- Oh Beaumont ile razy jeszcze będziemy przechodzić przez to samo? - westchnął, rozkładając ręce.

- A ile razy jeszcze chcesz dostać po mordzie? - zapytałem, ironicznie się uśmiechając.

- Proszę cię jesteś sam - wskazał na mnie z kpiną.

- Myślisz? - zaśmiałem się, następnie gwiżdżąc.

Chwilę później w pomieszczeniu znaleźli się więźniowie z mojego piętra, którzy również brali kąpiel.

- Pierdol się - syknął - To jeszcze nie koniec pedale - splunął na blondyna, po czym ruszył do drzwi, po drodze uderzając w moje ramię. Pokręciłem głową i podszedłem do skulonego chłopaka.

- Nic ci już nie grozi. Wykąp się, a moi koledzy popilnują drzwi - powiedziałem, obojętnie.

- Dziękuję - szepnął, podnosząc głowę i patrząc w moje oczy.

- Pilnuj się mały - pomogłem mu wstać, po czym wyszedłem.

Wróciłem po swoje rzeczy i po ubraniu się podszedłem do swojego klawisza.

- Zeszło ci dłużej niż zwykle Beaumont. Czyżbyś zaliczył dzisiaj coś dobrego? - zaśmiał się Chris, podnosząc tyłek z krzesła.

- Stary, a głupi - westchnąłem, idąc przed siebie.

16 kwietnia, 2019

Jak co piątek po zjedzeniu ''obiadu'' ruszyłem do sali muzycznej. O tej godzinie jedyną osobą, która może tam przebywać jestem ja. W tym całym pojebanym świecie jedynie muzyka potrafi wyzwolić każdego.

Podchodzę do ściany i ściągam gitarę, gram piosenkę, której nauczył mnie tata, by sekundy później czuć się bezpieczny.

Czuć dom.

Lecz dziś było inaczej.

Zza drzwi słyszałem grę pianina oraz czysty anielski głos.

Z reguły byłbym zły, że ktoś pozwolił sobie zabrać mi mój spokój lecz w tym co słyszałem było coś co mnie zaintrygowało. Po cichu wszedłem przez drzwi, a głos stał się dużo wyraźniejszy i płynniejszy. Usiadłem na stołku wsłuchując się tekst.

- Witam, mój przyjacielu, znów się spotykamy
Minęło sporo czasu, od czego by tu zacząć?
Czuję, jakby to była wieczność
W moim sercu są wspomnienia
Perfekcyjnej miłości którą mnie obdarowałeś
Pamiętam ...
Kiedy jesteś ze mną
Jestem wolny, Jestem beztroski , Wierzę
Będziemy latać ponad wszystkimi
To przynosi łzy do moich oczu
Moje poświęcenie
Widziałem jak dzieliliśmy się podczas wzlotów i upadków
Oh, jak szybko może się odwrócić życie...
W chwilę
Tak dobrze się znów połączyć
Z tobą i z twoim umysłem
Poszukajmy tu spokoju.

Kiedy melodia ucichła wstałem i po prostu zacząłem klaskać. Blondyn poderwał się z siedzenia, patrząc na mnie wystraszony.

- To było, naprawdę dobre - powiedziałem, podchodząc bliżej.

- J-ja ni-nie pow-powinienem - chłopak spojrzał w dół, bawiąc się palcami.

- Spokojnie nic ci nie zrobię - zaśmiałem się, siadając na krzesełku od pianina - Uratowałem cię, pamiętasz? - spojrzałem na niego z dołu.

- Wcześniej traktowałeś mnie jak inni - odpowiedział beznamiętnie.

- W łaźni widziałem cię pierwszy raz - zszokowany, wstałem oczekując wyjaśnień.

- Wywróciłeś mnie dwa razy. Pierwszy raz widziałeś mnie 24 stycznia - mruknął cicho.

- No cóż, najwyraźniej nie umiałeś chodzić - wywróciłem oczami - A teraz spadaj i zapamiętaj, że w piątki o tej godzinie ta sala jest moja - dodałem, ruszając po gitarę.

23 maja, 2019

Leżałem na pryczy, czytając jedną ze swoich ulubionych książek, kiedy nagle kraty się rozsunęły, a w nich stał Chris z blondynem.

- Masz współlokatora Ryan - zaśmiał się, zamykając nas razem.

- Chyba kpisz teraz ze mnie! Miałem być do chuja sam! - krzyknąłem, uderzając w łóżko.

- Jego kolega chciał go zgwałcić, w izolatce go nie zamknę, a twoja cela jako jedyna jest wolna - wzruszył ramionami, odchodząc.

- Zajebiście - mruknąłem, wchodząc zpowrotem na łóżko.

Zamknąłem oczy, uspokajając oddech.

Nie chodzi o to, że jestem jakiś aspołeczny po prostu będąc samemu mam 1000% pewności, że nikt nie będzie próbował mnie poznać.

Tylko tu mogłem być sobą, a teraz i to mi zabrali.

- J-ja prze-przepraszam n-nie ch-chciałem być pro-problemem - chłopak stał skulony w kącie, płacząc i ledwo trzymając swoje rzeczy.

- Uspokój się i nie rycz. To nie twoja wina - powiedziałem, a blondyn zamilkł.

Do wieczora miałem z nim spokój, lecz gdy nastała cisza nocna, a na niebie rozpętała się burza, mój spokój zniknął tak szybko jak się pojawił. Czułem jak prycza się trzęsie pod wpływem ciała chłopaka, przez co i ja nie mogłem zasnąć.

- Mógłbyś przestać?! - warknąłem, kiedy ponownie moje łóżko wybudziło mnie ze snu.

- B-boje s-się - zająkał, na co otworzyłem oczy wzdychając.

- Jest coś co pomoże ci do cholery zasnąć? - zapytałem, przekręcając się na plecy.

- Zawsze słuchałem muzyki albo śpiewałem - powiedział cicho.

- Jest cisza nocna, więc uduszą cię za to - odparłem, patrząc w sufit.

- Możemy porozmawiać, wtedy się czymś zajmę aż w końcu zasnę - mruknął, skopując coś na wzór kołdry.

- Dlaczego tu jesteś? - w końcu jest zbyt bezbronny, by kogoś zabić, a w sumie interesowało mnie to.

- Wrobili mnie w handel i posiadanie, a ty? Czemu tu jesteś? - cały się napiąłem na to pytanie.

- Nie twój interes - powiedziałem przez zęby, starając się oddychać spokojnie.

- Mamy razem cele, więc powinniśmy sobie zaufać. Po drugie ja ci powiedziałem - dodał, wyprowadzając mnie z równowagi.

- To był twój zasrany pomysł, by rozmawiać, a ja nie mam obowiązku ci się spowiadać do cholery! - usiadłem gwałtownie, po czym uderzyłem w ścianę.

- Prze-przepraszam j-ja już się za-zamykam - szepnął, przykrywając się prawdopodobnie po samą szyję.

- Przepraszam - wziąłem drżący oddech - Po prostu nie lubię o tym rozmawiać - dodałem, kładąc się.

- Nie, mogłem cię nie cisnąć - powiedział cicho - Jak ci na imię? - zapytał, wychylając się, by na mnie spojrzeć.

- Ryan, a tobie? - odpowiedziałem, zwisając głową w dół.

- Andrew ale wolę Andy - mimo ciemności widziałem jak jego kąciki lekko uniosły się do góry.

- Dobranoc Andy - rzekłem, gdy burza ustała.

- Dobranoc - mruknął sennie.

Walcząc sam ze sobą, byłem pewny, że chłopak już śpi, dlatego odpowiedziałem mu.

- Musiałem ratować rodzinę, więc zastrzeliłem swojego brata - wstrzymany oddech, poinformował mnie, że chłopak jednak nie zasnął - Ale niech to zostanie pomiędzy nami - dodałem ciszej, zły na siebie.

15 czerwca, 2019

Ze względu na różne zarzuty nasze dni z blondynem wyglądały inaczej. Ja chodziłem na terapię, która miała mi pomóc docenić życie, a on na ,,odwyk''.

Rano jedliśmy śniadanie, potem rozdzielano nas właśnie na leczenie, później obiad, a na sam koniec spacerniak.

Wychodziłem właśnie na dwór, gdzie byłem umówiony z chłopakiem aby pograć w kosza. Jednak czas leciał, a go dalej nie było. Ruszyłem spokojnie wzdłuż krat rozglądając się za niską farbowaną grzywką lecz nigdzie jej nie dostrzegłem. Dopiero na końcu między budynkami usłyszałem dobrze znane mi łkanie.

Fowler stał pomiędzy grypsującymi z rozciętą wargą i ledwo na nogach trzymał się za brzuch. Luke ponownie chciał go uderzyć, dlatego nie zastanawiając się wbiegłem w niego oraz powaliłem nas obu na ziemię.

- Dotknij go jeszcze raz, a ci rozgrzany drut w dupę wsadzę - krzyknąłem, uderzając go w twarz.

Szarpaliśmy się na ziemi, póki klawisze nas nie rozdzielili.

- Pieprzony laluś - zaśmiał się, następnie na mnie plując.

- Zajebie cię suko rozumiesz?! - wyrywałem się, a w ataku furii uderzyłem jednego z funkcjonariuszy, jak się później okazało Chrisa - Kurwa mać! - wrzasnąłem, pozwalając na skucie moich nadgarstków.

- Beaumont izolatka, a Hemmings szlaban na wyjścia. Fowler do celi - usłyszałem na odchodne, wiedząc, że przez najbliższy miesiąc mam przejebane.

12 lipca, 2019

Siedziałem sam w klaustrofobicznym pokoiku bez okien oraz klamek.

Liczyłem ostatnie dni do wyjścia z tego cyrku, kiedy drzwi się otworzyły.

Stał w nich Chris u boku z Andy'm.

- O co chodzi? - zapytałem wybity z tropu, gdyż w izolatce nawet żarcie podają ci przez okienko, a ludzkiej twarzy nie zobaczysz choćby przez szparę.

- Masz 24 godziny Fowler - strażnik zwrócił się do blondyna, następnie nas razem zamykając.

- Dowiem się czy dalej będę się patrzył jak idiota? - mruknąłem, klepiąc miejsce obok siebie.

- Powiedziałem mu co się wtedy działo. Od początku do końca, a po długich namowach zgodził się mnie tu przyprowadzić - odparł, jak gdyby nigdy nic.

- Okej ale po co? - zapytałem ponownie, wywiercając w nim dziurę.

- Chciałem ci podziękować - podniósł na mnie wzrok, uśmiechając się - Uratowałeś mnie... Znowu - mruknął.

- Mogłeś to zrobić jak wrócę do celi - odparłem, prostując się.

- To przeze mnie tu jesteś. Chciałem chociaż jeden dzień ci towarzyszyć? - bardziej spytał niż powiedział, lecz mimo wszystko uznałem to za urocze.

- To miłe Fovvlar - ukazałem swoje zęby, a on wstał - Co robisz? - zapytałem, kiedy usiadł mi na kolanach.

- Chce się odwdzięczyć - szepnął, nie pewnie rozpinając mój kombinezon.

- Andy nie musisz tego robić - złapałem go za nadgarstki, zmuszając, by na mnie spojrzał.

- Ale chcę - mruknął - Chyba, że ty nie - dodał ciszej, patrząc w dół i wyrywając się.

- Ohh Fovv'ie - pokręciłem głową, następnie łapiąc jego twarz i wpijając się w te malinowe usteczka.

Blondyn zacisnął piąstki na moim kołnierzu, walcząc ze mną o dominację. Zjechałem dłońmi z jego twarzy na biodra, by chwilę później umiejscowić je na jego tyłku i o boże ale on ma jędrne te pośladki. Dalej zaciekle walcząc, ścisnąłem ten cudny tyłeczek powodując cichy jęk chłopaka zagłuszony w moich ustach. Delikatnie mówiąc wykorzystałem sytuację wkładając język między wargi Fowler'a, następnie dotykając jego podniebienia i łącząc się w spólnym tańcu z tym jego. Blondyn ponownie zabrał się za rozpinanie mojego kombinezonu lecz ja nie byłem mu dłużny. Przewróciłem go na plecy uważając by nie uderzył się w ścianę, po czym rzuciłem jego odzienie na podłogę. Zszedłem pocałunkami na szyję chłopaka, a stamtąd kierowałem się w dół, przez szyję, klatkę gdzie zostałem dłużej drażniąc jego sutki.

- Uhh Ryan - jęknął przeciągle, wplątując dłonie w moje włosy i ciągnąc za końcówki.

Schodziłem niżej całując jego podbrzusze aż w końcu dotarłem do bokserek, które jednym ruchem zdjąłem, pozbywając się ich jak reszty.

- Obróć się na brzuch - mruknąłem, całując szybko lecz namiętnie wargi Fowler'a.

Chwilę później pociągnąłem w górę tyłek blondyna i zatopiłem język w jego dziurce. Zduszone jęki wydobywały się z tych z pozoru niewinnych usteczek, kiedy ja dołożyłem swój palec.

Chłopak zaczął drżeć z przyjemności, gdy miałem dodać następny.

- Proszę Rye więcej - dyszał, kręcąc biodrami oraz ocierając się o pościel.

- Jak sobie życzysz - powiedziałem, wkładając trzeci palec i krzyżując je ze sobą.

Andy sam nabijał się na moją dłoń, jęcząc w poduszkę czym doprowadzał mnie do szału. Moje bokserki już dawno temu zmalały o trzy rozmiary, a jeszcze dobrze nie zaczęliśmy.

W końcu wytrysnął na pogniecioną kołdrę, dysząc głośno. Wyciągnąłem palce i obróciłem go na plecy, pochyliłem się, by znów posmakować tych słodkich ust. Palcami badałem całą jego długość, kiedy on pchnął mnie do tyłu. Podniósł się, a mnie wraz ze sobą. Zszarpął ubranie, następnie upadając na kolana oraz ściągając moje bokserki.

- On jest wielki - mruczy - Ogromny - dodaje, po czym patrzy mi w oczy i delikatnie otacza główkę swoimi wargami.

Zaciskam zęby, kiedy językiem drażni szczelinkę, a wolną dłonią ściska moje jądra.

- Robisz to tak dobrze - jęczę, gdy chłopak bierze mnie do połowy - Dalej mały - lekko ciągne go za włosy, by zmieścił mnie całego.

Nie musiałem długo czekać, aby poczuć jak obijam się o ściankę jego gardła. Andy zaczął mnie drażnić raz pogryzając moją główkę, raz zasysając policzki, przez co ledwo stałem na nogach. Kiedy poczułem znajome uczucie w podbrzuszu, podciągnąłem blondyna wyżej tak, że stał teraz przede mną, zaciekle maltretując swoją wargę.

- Zniszczę ci ten zgrabny tyłeczek - warknąłem, podnosząc go, by oplótł nogami moje biodra.

- Mógłbyś zacząć, zamiast obiecywać Rye - mruknął, wpijając się w moje usta.

Podszedłem z chłopakiem pod ścianę, następnie złapałem swojego kutasa w dłoń i nakierowałem nim na jego wejście. Przeciągły jęk wyleciał z tych wyszczekanych usteczek, gdy od razu zagłębiłem się w nim cały.

- Dalej Beaumont - cichy szept dotarł do moich uszu, kiedy Fovv's jedną rękę wplątał w moje włosy, a drugą zacisnął na barku.

Ścisnąłem pośladki blondyna, wykonując raz za razem mocniejsze pchnięcia. Nasze przyspieszone oddechy mieszały się w jedną całość, kiedy zagłuszaliśmy jęki wychodzące z ust, żarliwie całując się nawzajem. Podgryzałem wargę chłopaka starając się przyciągnąć go bliżej o ile w ogóle było to możliwe. Lecz Andy nie był mi dłużny ciągnąc moje włosy, bądź wbijając paznokcie w kark. Podrzuciłem go do góry nabijając się pod innym kątem co w efekcie spowodowało głośny krzyk chłopaka.

- O boże Rye - jęczał, zaciskając się na mnie - Mocniej! Szybciej! - błagał, ledwo łapiąc oddech.

Przyspieszyłem ruchy bioder na tyle ile mogłem, przez co jestem więcej niż pewny, że blondyna było słychać na całym piętrze. Fowler zjechał dłońmi po moich bicepsach, dochodząc oraz gryząc moje ramię. Nie potrzebowałem wiele, by za chwile skończyć głęboko w nim.

- Byłeś wspaniały - szepnąłem, wyrównując oddech i wracając na łóżko.

Położyłem się, po czym wciągnąłem Andy'ego na siebie.

- Jestem wykończony - mruknął sennie, układając głowę w zgięciu mojej szyi.

- Śpij słońce - miziałem jego plecy, póki i mnie nie zmorzył sen.

7 sierpień, 2019

Leżałem na pryczy standardowo czekając, aż Andy wróci z terapii.

Od tamtego feralnego momentu moje relacje z chłopakiem poprawiły się do tego stopnia, że w nocy zakradam się do jego łóżka ale nad ranem wracam do siebie. Nie zakochałem się w nim ale mogę przyznać, że cholernie mnie pociąga. Fowler również zmienił swoje nastawienie do mnie, przestał się mnie bać i stał się bardziej pewny siebie, dzięki czemu większość go już nie zaczepia.

Z moich rozmyślań wyrwało mnie rozsuwanie krat. Uśmiechnąłem się widząc blondyna, po czym zeskoczyłem na ziemię.

- Witaj słoneczko - zamruczałem, przyciągając go do pocałunku.

Kreśliłem kółeczka na biodrach chłopaka, zasysając jego dolną wargę.

- Stęskniłeś się? - zaśmiał się, popychając mnie na łóżko, by następnie na mnie usiąść.

- Mniej gadania, więcej całowanie Fovv's - blondyn prychnął, przyciągając mnie za kołnierz.

- Jesteś tak nie wyżyty Ryan - szepnął, atakując moje wargi.

Uśmiechnąłem się przez pocałunek, schodząc dłońmi na jego pośladki.

Tak wyglądał każdy jeden dzień, lecz czego mogłem chcieć więcej.

Więzienie to nie wakacje.

9 wrzesień, 2019

Swobodnym krokiem wszedłem do strefy jadalnej i po wzięciu swojej porcji usiadłem przy stoliku. Dobrze nie zacząłem swojego ''obiadu'', a przysiedli się do mnie członkowie gangu Phila.

- Czego? - zapytałem, nawet na nich nie patrząc.

- Słyszeliśmy, że można się z tobą dogadać w kwestii grypsujących - chłopak przeszedł od razu do rzeczy, wywiercając we mnie dziurę.

- Co Luke znowu odjebał? - odwróciłem się, spoglądając na niskiego szatyna.

- Cześć kochanie - ni stąd ni zowąd, zjawił się blondyn, który przywitał mnie pocałunkiem w policzek, następnie się dosiadając.

- Jesteś pedałem - prychnął z kpiną Phil, przez co za chwile śmiał się cały stolik.

- To zwykła dziwka. Przejdźmy do konkretów. Czego ode mnie oczekujesz? - warknąłem, nawet nie spoglądając w kierunku odchodzącego blondyna.

- Zgwałcił jednego z naszej paczki i chciałbym wiedzieć gdzie mogę go dorwać - odpowiedział, śmiejąc się zapewne z reakcji Andy'ego.

- W czwartek, po kolacji bierze prysznic. Jest z nim dwóch ludzi wtedy - powiedziałem, wracając do posiłku.

- Odwdzięczę się ale powiedz dobry jest? - zapytał, wskazując na chłopaka, jedzącego przy strażniku.

- Sprawdź - odparłem, wstając, by wrócić do celi.

Chris zamknął za mną kraty, zostawiając mnie samego.

Czy miałem wyrzuty sumienia?

Z jednej strony tak ale byliśmy w więzieniu tu za związek z facetem kończy się z rozgrzanym prętem w dupie. A mimo wszystko musiałem dbać o siebie i blondyna.

Niecałe półgodziny później wrócił również Fovv's. Standardowo zeskoczyłem z pryczy i podszedłem do niego, by się przywitać, a potem wytłumaczyć, lecz on bez słowa ruszył do swojego łóżka, nawet na mnie nie patrząc.

- Nie zachowuj się jak dziecko - mruknąłem, obracając się w jego kierunku.

- Odpieprz się ode mnie i spierdalaj - warknął, następnie przekręcając się w stronę ściany.

Cóż, porządnie spieprzyłem.

1 pażdziernika, 2019

Za 8 dni minie miesiąc odkąd Andy nie odezwał się do mnie słowem. Siedzimy w celi nie rozmawiając ze sobą i zajmując się sobą. Przyłapywałem się, że patrzę na niego czy w nocy słucham jak śpi. I szczerze brakowało mi jego niewinnych uśmiechów, delikatnych ale namiętnych pocałunków. Tego jak w nocy przychodziłem, by go po prostu przytulić. Jak wtulał się we mnie jakbym był misiem. Brakowało mi tych małych rączek, ciepłych słów na dzień dobry i przed snem. Brakowało mi wszystkiego co z nim związane. Wielokrotnie próbowałem go przeprosić ale kończyło się to zawsze tak samo. Blondyn w ogóle nie reagował, jakby mnie wcale nie było. W końcu przestałem się narzucać i po prostu zająłem się sobą ale dziś gdy zobaczyłem jak Phil spaceruje z nim na dworze, a on śmieje się w niebo głosy nie wytrzymałem.

- Jeśli myślisz, że pozwolę ci się z nim spotykać to jesteś w błędzie - warknąłem, przyszpilając go do ściany.

- Bo co? Jesteś żałosny, jeśli myślisz, że się ciebie będę słuchać - zaśmiał się, próbując mnie odepchnąć.

- On chce cię tylko wykorzystać - prychnąłem, łapiąc go za nadgarstki.

- A czy ty nie zrobiłeś tego samego? - zapytał, patrząc na mnie z wyrzutem.

- Jesteś mój Fowler, rozumiesz? Tylko mój i żaden chuj tego nie zmieni - szepnąłem mu do ucha władczym tonem, po czym wpiłem się w jego wargi.

Z początku blondyn nie oddawał pocałunku lecz po czasie się poddał. Walczył ze mną o dominację, którą po prostu mu oddałem. Złapałem go za pośladki, następnie przenosząc nas na jego łóżko, gdzie zawisłem nad nim. Chłopak uporczywie trzymał mój kark, ocierając się o mnie. Mruknąłem, kiedy jedną rękę wplątał w moje włosy, ciągnąc za końcówki.

- Jeśli myślisz, że pozwolę ci się mną bawić to - nie dałem mu skończyć, ponownie całując go w usta.

- Zgódź się być mój, a już więcej takich akcji - szepnąłem, muskając jego policzek.

- Pod warunkiem, że ty również będziesz tylko mój - odpowiedział, patrząc w moje oczy.

- Nie widzę innej opcji - odparłem na jednym wydechu, łącząc nasze wargi.

I może zmądrzałem.

Może doszło do mnie, że ten chłopak znaczy dla mnie więcej.

Może dojrzałem.

12 listopad, 2019

Po kolacji byłem umówiony z Chrisem, by wprowadził mnie do sali artystycznej i przyprowadził do niej Andy'ego. Chciałem, by poczuł się wyjątkowo odkąd się dowiedziałem, że zniszczyłem mu prezent w jego urodziny.

Cóż byłem dupkiem ale czasu nie cofnę.

Pamiętam piosenkę, którą chłopak grał. I po cichu uczyłem się melodii do niej na gitarze, po czym lekko pozmieniałem słowa.

Dobra mówiąc lekko mam na myśli praktycznie całkiem.

Równo o 20 Chris przyszedł z chłopakiem, następnie nas zamykając.

- O co chodzi? - zapytał zszokowany, podchodząc do mnie.

- Mam coś dla ciebie, ty musisz tylko usiąść i pięknie wyglądać, choć to drugie masz opanowane do perfekcji - mrugnąłem, powodując rumieniec na jego twarzy.

Złapałem za gitarę, po czym stanąłem przed nim.

Pierwsze dźwięki doszły do uszu Fovv'sa, a ja zacząłem.

- Nigdy nie otworzyłem się na to w ten sposób
Życie jest nasze, żyjemy na swój własny sposób
Tego wszystkiego nie mówię ot, tak sobie
I nic innego się nie liczy
Szukam zaufania i odnajduję je w Tobie
Każdy dzień to dla nas coś nowego
Otwieram umysł na nowe perspektywy
I nic innego się nie liczy
Nigdy nie dbałem o to, co Oni robią
Nigdy nie dbałem o to, co Oni wiedzą
Ale ja wiem
Zaczarowana chwila,
co przejrzała mnie,
wystarczy temu niespokojnemu wojownikowi
aby z tobą być
Czy czujesz miłość tej nocy?
Jest tam gdzie my.

Skończyłem patrząc w zaszklone oczy blondyna, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Odłożyłem gitarę, następnie klękając przed chłopakiem i ścierając łzy z jego policzków.

- Pieprzony romantyk - zaśmiał się, wpadając w moje ramiona.

- Kocham cię - szepnąłem w jego włosy uśmiechając się.

- Kocham cię - spojrzał w moje oczy, po czym wpił w moje usta, nadając szybkie lecz wciąż delikatne tępo.

Cóż, przepadłem.

24 grudnia, 2019

Mimo tego kim jesteśmy, każdy z nas tęskni za domem, rodziną.

W święta te odczucia są szczególnie mocne.

Wiemy, że zbłądziliśmy lecz czy przez to nie umiemy kochać?

Czuć?

Nawet najgorszy gangster potrafi zamienić się w księżniczkę, kiedy jego córka chce się w to bawić.

Jak co roku gotowałem w kuchni z tego co było, byśmy mieli chociaż namiastkę wigilii. Dzisiaj nie ważne było czy byłeś grypsującym czy nowym. Groźnym czy mięczakiem. Łączyliśmy się w jedno,by stworzyć coś dla każdego z nas. Rozwieszali lampki, ubierali choinkę, gotowali, sprzątali, ubierali się inaczej, tylko po to, by choć przez chwilę poczuć się lepiej.

Kończyłem bigos, kiedy do kuchni cały w skowronkach przyszedł Andy.

- Cześć blondi - uśmiechnąłem się, wycierając ręce.

- Prawie wszystko już gotowe - mruknął, całując mnie szybko w usta.

- Jedzenie niedługo będzie skończone - odparłem, wyłączając gaz.

- Pomóc ci? - zapytał, wskazując na talerze.

- Nakryjcie do stołu - powiedziałem, wracając do pierogów.

Ponad godzinę później wszystko było ustawione.

Każdy więzień przebrał się z kombinezonu w ,,odświętne'' ubranie.

W nich byłem również ja.

Założyłem czarne joggery oraz granatową koszulę, którą zostawiłem odpiętą na trzy guziki. Spojrzałem na Andy'ego, który uśmiechnięty stał obok mnie w cholernie ciasnych rurkach oraz białej koszuli. Oczy błyszczały mu się w ten wyjątkowy sposób, dzięki czemu ja sam byłem szczęśliwy.

Najstarszy z osadzonych odmówił modlitwę, po której każdy złożył sobie życzenia. Nawet Luke podszedł do Fowler'a, życząc mu spokoju oraz szybkiego powrotu do domu.

Wiedziałem, że się domyślają co jest pomiędzy mną i blondynem ale szczerze miałem to głęboko w dupie. Kiedy raz próbowali nas pobić, broniłem nas tak długo póki każdy z nich nie miał choć jednego obrażenia. W końcu odpuścili, wiedząc, że się nie poddam. Dzięki czemu Andy w końcu jest bezpieczny.

Jedząc, dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się.

Czuliśmy się po prostu dobrze.

Raz w roku dostajemy pozwolenie od kierownika, by zostać dłużej.

Żaden z więźniów nie odważy się zepsuć nam tego dnia, dlatego po którymś roku w końcu i klawisze zaczęli odkładać broń i po prostu się do nas przysiadali.

Raz w roku nie czuliśmy się jak więźniowie, a zwykli ludzie.

Raz w roku tworzyliśmy całość.

I to mimo wszystko było piękne, ponieważ było dobre.

Kiedy przyszła północ wróciliśmy grzecznie do swoich cel.

Przyciągnąłem blondyna do siebie mocno całując jego wargi.

- Wesołych Świąt kochanie - mruknąłem, podając mu zapakowany w gazetę prezent.

- Nie musiałeś - uśmiechnął się, wyciągając nieśmiertelnik - ,,My freedom is where you are'' - zacytował, następnie spoglądając w moje oczy - Tak bardzo cię kocham - szepnął, łącząc nasze usta.

I kto, by pomyślał, że znajdę miłość siedząc za kratkami?

Kto, by pomyślał, że będzie to niski farbowany blondyn, który wpadł na mnie 24 stycznia? 

-----------------------------------------------------------------
Witajcie kochani💕 na poczatku odpowiem od razu na pytanie. Nie, nie wrocilam jeszcze ale nie mogłam pozwolić byscie nic ode mnie na święta nie dostali. Mam nadzieje ze tęsknicie za mną tak jak ja za wami 💕 teraz powiem cos na co zbieralam się bardzo długo. Nie ma mnie z powodu tego ze jestem chora. To dla mnie naprawdę duży krok przyznać się przed sobą ze tak jest. Byłam u psychiatry który zdjagnozowal u mnie stan depresyjny ciężki, zaburzenia odżywiania, anoreksję bulimiczna oraz zburzenia lekowo-nerwicowe. Biore leki ale na razie dalej stoję w miejscu. Chce wam tylko przekazać ze depresja jest bardzo ciężką choroba która nie wiele osób rozumie ale jeśli sami czujecie się źle lub znacie kogoś kto boryka się z podobnym problemem pamiętajcie ze najwazniejsze jest wsparcie. Takim osoba nie wolno mówić ze będzie dobrze, lub ze to przeminie to tylko pogarsza ich stan trzeba po prostu przy nich być i wspierac. Przytulic i zostać gdy tego potrzebują. Nie bojcie się podejść do rodzicow. Może wam się wydawać ze nie zrozumieja ale pamietajcie ze nic nie stracicie próbując a możecie dużo zyskać. Nie obiecuje ze zrozumieja od razu, bądź ze zrobia to w pełni ale pamiętajcie ze was kochają i ze za wszelka cenę będą próbować wam pomoc. No cóż tyle z mojego wywodu jeśli macie jakies pytania albo po prostu potrzebujecie się wygadac możecie śmiało pisać 💕 kocham was i życzę wesołych świąt 💕 przepraszam za spóźnienie 😅💕 buziaki 💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro