Współpraca za zamkniętymi drzwiami (Miraculum: Biedronka i Czarny Kot)
Marc×Reader
Zamówienie: heroesNM i heroesMN
(Przepraszam was, oznaczenie się coś zepsuło)
Akcja shota zaczyna się przed odcinkiem Reversor.
Wyjaśnienie skrótów:
[T.I]- Twoje imię
[T.P]- Twój internetowy pseudonim
Nie jestem nietolerancyjna. Naprawdę. Jeśli ktoś mnie wkurza, to nie ważne jak wygląda, co wyznaje czy do kogo wzdycha. Po prostu jest denerwujący i koniec.
A że każdy jest choć trochę irytujący, to już inna sprawa. Znaczy na szczęście dla mnie i dla mojego otoczenia jeśli ktoś był bardziej niedenerwujący niż denerwujący to byłam w stanie przymknąć na to oko. Jednak tylko przy tych bardziej niedenerwujących. W tych pozostałych przypadkach bezlitośnie zauważałam każdą wadę i nie potrafiłam ich zignorować. Taka jestem, nic z tym nie mogę zrobić. Znaczy teoretycznie mogę, ale nie ma po co.
Najgorsi byli ludzie, którzy mieli wielki talent lub niesamowite umiejętności, ale nie potrafili odważyć się na pokazanie tego. Szanujmy się, jest masa ludzi bez talentu, którzy wiele osiągnęli, bo byli dość pewni siebie i głośni, żeby zwrócić na siebie uwagę kogoś, kto uznał go za wartościowego. Nie, wcaaaaaale nie mówię tu o XY.
W sumie ludzie tacy jak on są na drugim miejscu na liście tych wkurzających.
Jednak ci, co się nie cenią są zawsze pierwsi. "Co ludzie powiedzą?". A chu... mniejsza z tym co ludzie powiedzą. Jak nie spróbujecie, to się nie dowiecie, a hejterzy są wszędzie.
To bezsensu. Jeśli ludzie mają coś do zaprezentowania, to powinni to pokazać, a nie kitrać gdzieś w szafce. Doskonałym przykładem może być Marc z mojej klasy. Typ był dosłownie geniuszem i to się szanuje. Można się trochę irytować dlatego, że był lepszy ode mnie (czysta zazdrość, co zrobisz jak nic nie zrobisz), ale mimo wszystko się szanowało. Właściwie przez niego nikt nigdy nie dostawał dobrych ocen za wypracowania. Nasze prace mogły być dobre, a nawet bardzo dobre, ale jego były dosłownie wybitne. Nauczycielom brakowało skali, więc jemu dawali najwyższą notę, a my mogliśmy majaczyć dopiero spory kawałek dalej, bo gdyby było inaczej, było by to niesprawiedliwe wobec niego. Rozumiecie jaki był jego poziom, co nie? Widziałam jak coś skrobał na przerwach i poważnie miałam ochotę to zobaczyć.
Ale on tego nie chciał.
Przynajmniej tak twierdził. Z drugiej strony on nigdy nie chciał pokazywać niczego co zrobił. Zupełnie niczego. Poza tym dla jego pewności siebie należałoby chyba stworzyć ujemną skalę. Mówię to całkowicie szczerze, biorąc pełną odpowiedzialność za swoje słowa. Ja na jego miejscu miałabym pewnie ego większe od Wieży Eiffel'a, a on wstydził się kiedy nauczyciele rozpływali się nad na szybko napisanymi na lekcji wypracowaniami.
Znaczy rozumiem, takie komplementowanie przez nauczycieli może być nieco zawstydzające, ale po lekcjach można było się chwalić. Kiedyś próbowałam go znaleźć w internecie, bo skoro nie chwalił się w szkole, to może udostępnił to gdzieś tam. Jeśli to zrobił, to bardzo dobrze się ukrył. Kiedyś udało mi się przeczytać jedno zdanie z jego świętego notatnika tajemnic, ale nawet Google nie potrafił mi pomóc.
Oczywiście teoretycznie możliwe było, że po prostu pisał dla własnej przyjemności i nie chciał tego nikomu pokazywać. Teoretycznie tak.
Tylko teoria i praktyka często się solidnie rozmijają.
Po nim widać było to, jak bardzo chciał pokazać światu swoją bazgraninę. Wprawdzie nie jestem jakimś psychologiem, żeby móc coś takiego diagnozować. Ale tylko ślepiec by tego nie zauważył, więc niech nikt nie waży się mnie sądzić.
Szczerze mówiąc parę razy rozważałam po prostu ukradzenie mu tego zeszytu, ale ostatecznie zawsze w decydującym momencie rezygnowałam. Skoro on nie chciał sam zawalczyć o siebie, to co ja się będę starać. Poza tym oczywiście kradzież jest zła. Tak, tak, to też było ważne.
– Hej dziewczyn, macie może nadprogramowy układ okresowy? Marc zapomniał swojego z domu, a Mendelejew go zabije jeśli nie będzie żadnego miał.– zaczepił mnie i Lée z mojej ławki Bastien z ławki za nami.
Miałam, ale jakoś nie chciałam mu dawać. Nie wiem czemu, tak jakoś. Léa jeszcze nie wiedziala, że mam swój. Schylilam się do plecaka, udając, że go szukam.
– Przykro mi, chyba nie wzięłam swojego z domu, więc nie możemy mu pożyczyć.
Oczywiście, że mogłyśmy.
*_*_*
Kiedyś wpadłam na niego przy wyjściu że szkoły. Miał pecha. Sytuacja była nieco niejasna, a ja byłam wtedy dość mocno zirytowana i wylałam całą swoją złość na niego. Przeprosił mnie. To był zły pomysł. Skrzyczałam go za nieśmiałość i uległość. Od tego czasu ominął mnie szerokim łukiem. Lepiej byłoby dla niego gdyby spróbował się ze mną spierać albo gdyby spróbował mi coś udowodnić. Szybciej zaczęłabym go tolerować.
Jednak nic nie zrobił, więc wciąż znajdował się na granicy mojej tolerancji. Albo właściwie tuż za jej granicą.
*_*_*
Jestem raczej kulturalną osobą. Przynajmniej wobec dorosłych. Wiecie, przeżyli w tym świecie dłużej niż ja, więc zasługują na szacunek. Po prostu.
Po zajęciach artystycznych nauczycielka spytała kto mógłby posprzątać jakieś śmieci i pomógł jej w przeniesieniu prac do pokoju nauczycielskiego. Zgłosiłam się bez wahania, ale poza mną chętnych nie było, więc pani wyznaczyła jeszcze dwie inne osoby. Claude i Marca. Oboje byli irytujący. Bardzo irytujący.
Kiedy nauczycielka oraz Claude wyszli, drzwi do małego składziku bez okien, w którym siedzieliśmy, nagle się zatrzasnęły. Zarówno ja jak i Marc zignorowaliśmy to, uznając to prawdopodobnie za przeciąg.
Nie, to nie był przeciąg tylko jakiś żartowniś.
Kiedy chciałam je z jakiegoś powodu otworzyć klamka poruszyła się jak przy otwartym zamku, ale nie dało się ich ruszyć. Popchnęłam je mocniej, ale nic to nie dało. Zmieliłam w ustach przekleństwo i niemalże rzuciłam się na nie. Ciągle nic, więc przyłożyłam usta do drewnianej powłoki, po czym pokazałam siłę swoich płuc, krzycząc:
– Ktokolwiek zablokował drzwi niech natychmiast je odblokuje albo przez tydzień nie wyjdzie ze szpitala!!!
Marc chyba się wystraszył, bo upuścił stertę kartek, które własnie trzymał w rękach. Przyłożyłam palec do ust i zaczęłam nasłuchiwać odgłosów z zewnątrz. Jakieś okrzyki, coś ciężkiego zrzuconego z niewielkiej wysokości, zbicie szyby, ogólnie odgłosy rozwałki, która mogła oznaczać albo atak terrorystyczny albo atak akumy. To swoją drogą nieco śmieszne. Jestem pewna, że gdybym mieszkała w jakimkolwiek innym miejscu na świecie, pierwszą możliwość uznałabym za bardziej prawdopodobną, ale jako paryżanka, właściwie wzięłam ją pod uwagę tylko dlatego, że lubię słowo "albo". Rzuciłam okiem na pomieszczenie, w którym utknęłam i widząc, że nie pozostało nic do ogarnięcia, osunęłam się po ścianie żeby usiąść na podłodze. Czyli to jednak nie był żaden żartowniś. Po chwili jednak w akcie ostatecznej desperacji jednak wstałam i z rozpędu wbiegłam bokiem w drzwi próbując je wyważyć.
W skali od 1 do 10, jak myślicie, jak zły był to pomysł.
Ja obstawiam mocne 7. Nic to nie dało, a chyba zrobiłam sobie coś z barkiem.
– Utknęlismy tutaj i nie wyjdziemy dopóki Czarny Kot i Biedronka nie pokonają kolejnej zakumizowanej osoby.
Znowu usiadłam. Wyjęłam swój telefon, żeby spróbować jakoś kreatywnie spędzić ten czas oraz napisać do mamy wiadomość o późniejszym powrocie. Marc usiadł pod ścianą naprzeciwko tak, by być jak najdalej ode mnie. Chwyciłam stylus, chcąc stworzyć jakiegoś szybkiego storyboarda, który później w domu na lepszym sprzęcie mógłby stać się kolejną animacją albo zaginąć w odmętach mojej karty pamięci. Powinnam wreszcie stworzyć coś nowego, bo ostatnio była niezła posucha. Ilość komentarzy w stylu "Kiedy następna animacja?" była porażająca. Jednak co mogłam zrobić, jeśli nie miałam żadnego pomysłu na to, co mogłabym zrobić. Po chwili bezsensownego bazgrolenia po pierwszej klatce, odchyliłam głowę z jęknięciem i upuściłam rysik.
– Coś się stało?
– Nic takiego...
Przez chwilę dalej siedzieliśmy w ciszy.
– Chwila. Ty chyba jesteś kreatywny. Masz może jakiś ciekawy pomysł na opowiadanie? Raczej z gatunku tych dłuższych niż szkolne.
Z takiej odległości i przy sztucznym świetle nie byłam pewna, ale chyba spodobało mu się to pytanie. Zaświeciły mu się oczy, a twarz przybrała wyraz takiej wręcz dziecięcej ekscytacji. Zaraz potem jednak zarumienił się, spuszczając jednocześnie wzrok jakby zawstydzony. Z trudem powstrzymałam się od ciężkiego westchnienia. No tak, rozmawiam z panem "moja-samoocena-i-wiara-w-siebie-jest-niżej-niż-dno- Rowu-Mariańskiego-jeśli-za-poziom-zero-weźmiemy-szczyt-Mount-Everestu". Czego się właściwie spodziewałam.
– Jeśli jakiś masz, to nie wahaj się, powiedz. Jestem wyprana z pomysłów, a poza tym rolą artysty jest stworzyć coś ciekawego, niespodziewanego. Nawet jeśli na początku pomysł zdaje się głupi, to ostatecznie można stworzyć z tego arcydzieło. Poza tym nie ma głupich pomysłów, są tylko takie, które pojawiły się w złym momencie.
Dość długo walczył ze sobą, a ja zaczęłam dalej zastanawiać się jak go przekonać, jednak nic dobrego nie przyszło mi do głowy. Ostatecznie się przemógł i czerwony jak pomidor wyciągnął że swojego plecaka jakiś inny zeszyt. Zaciął się trochę kiedy już trzymał go w rękach, najpewniej chcąc mi go dać, ale na szczęście w końcu rzucił nim w moim kierunku.
– Tam... tam są różne krótkie historyjki, może którakolwiek z nich będzie się do czegoś nadawać.
Otworzyłam na losowej stronie i przewróciłam kilka kartek, by trafić na początek tego opowiadania.
W skrócie? Jeśli jego wypracowania były chociaż w jednej czwartej tak dobre jak to, co czytałam, to nie dziwię się czemu nauczyciele oceniali jego prace tak wysoko. To. Było. Genialne. Wprawdzie niezbyt nadawało się jako baza do animacji, ale było świetne. Zaczęłam czytać kolejne. Również było świetne, ale miało ten sam mankament co poprzednie. Za dużo było abstrakcyjnych pojęć, których nie byłabym w stanie pokazać.
– Wyjaśnij mi proszę dlaczego nigdy nie dajesz nikomu tego przeczytać? To jest lepsze niż większość książek jakie czytałam przez ostatni miesiąc, a ostatnio miałam sporo szczęścia i trafiałam raczej na dobre rzeczy. Powinieneś pokazać to światu.
– Nie... Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł [T.I]. Coś z tego się nadaje?
– Jestem raczej słabą animatorką, więc nie. Przedstawianie uczuć bohatera bez słów i mimiki jest prawie niemożliwe.
– Oh... Ok.
To krótkie westchnienie zabrzmiało strasznie smutno i było pełne zawodu. Wiecie, jak takie "miałem nadzieję, że to jest dobre, ale w sumie czego się spodziewałem. Po prostu słabo piszę". Wtedy odpalił mi się prawie zawsze uśpiony tryb {[T.I] ratuje uśmiechy dzieci i mówi miłe rzeczy}.
– Ale jako książka jest super. Serio, z ręką na sercu, przysięgam na wszystkie świętości. Po prostu w animacji nie mogę wprost powiedzieć "czuł się niepotrzebny"... Chociaż czekaj... O mój... Marc, jesteś geniuszem. Życie mi ratujesz.
Tak, podekscytowałam się tym. Pomysł na realizację jaki przyszedł mi do głowy bardzo mi się podobał i bardzo mocno chciałam zobaczyć, jak mi to ostatecznie wyjdzie.
– Co?
Fakt. Kiedy zaczynam wczuwać się w jakiś projekt, to zachowuję się jakbym miała ADHD. Całe moje ciało aż rwie się do pracy, a to co mówię jest bardziej chaotyczne oraz poplątane niż czerwona nitka w filmach kryminalnych. Oraz dość głośne.
– To drugie opowiadanie, to o tytule Upadek. Mam na nie ciekawy pomysł, proszę czy mogę wykorzystać je jako scenariusz do animacji? Będę ją upubliczniać na swoim kanale, ale zaznaczę, że to Ty jesteś autorem pomysłu i zrobię odnośnik do jakiegoś twojego profilu, jeśli masz. Mogę? Proszę, proszę, proszę, proszę...
Pochyliłam się lekko w jego kierunku, a patrząc na jego minę można było wywnioskować, że wyglądałam dość niepokojąco. Przerażająco wręcz.
– Em... Jasne, tylko proszę nie wspominaj o tym, że jestem autorem pomysłu.
Pozostawiłam to bez komentarza. Oczywiście, że tak czy siak miałam zamiar go podpisać. Tak działa współpraca przy projekcie, trzeba wspomnieć o każdym.
Ochoczo zabrałam się do pracy, a Marc wrócił do pisania w swoim notatniku tajemnic. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy, zajmując się swoimi sprawami. Potem jednak nagle światło zgasło. Ciemności jakie zapadły spokojnie można było nazwać egipskimi. Miałam tylko nadzieję, że walka szybko się skończy, bo rysowanie w ciemności jest dość nieprzyjemne oraz męczące dla oczu. Chociaż w sumie przynajmniej byłam w stanie zrobić cokolwiek. Pisanie w zeszycie w takim mroku było właściwie niemożliwe. Dźwignęłam się z podłogi i ostrożnie przeszłam pod ścianę naprzeciwko. Kierując się swoją orintacją przestrzenną oraz odgłosem oddechu Marca dotarłam do niego, po czym znowu walnęłam się na drewniane panele. Włączyłam latarkę w telefonie i skierowałam ją na notatnik tajemnic. Nie mogłam powstrzymać się od rzucenia jakimś sucharem.
– Oświecić cię?
– Dzięki.
Korciło mnie, żeby zobaczyć co to takiego pisze, ale z szacunku do jego uprzejmości uznałam, że zrobię to kiedy indziej. On był wobec mnie miły i mi pomógł, to ja przynajmniej nie będę wtykać nosa w jego sprawy. Poza tym nie chciałam zawieść jego zaufania, więc po prostu dalej bawiłam się z rysowaniem storyboarda.
– Będę mogła to kiedyś przeczytać?
– Nie wiem... Raczej nie jest zbyt wysokich lotów.
– Po pierwsze, dobra książka nie musi być wysokich lotów, żeby być dobra. Po drugie, jeśli to jest w połowie tak dobre jak te opowiadania, to jest świetne. Po trzecie, nawet jeśli okazałoby się, jakimś cudem, słabe to i tak nie ma szans na bycie gorszym niż różne rzeczy, które zdarzało mi się czytać. Nie bądź cykor.
– [T.I]– jęknął. Uśmiechnęłam się szeroko.
– Nie musisz teraz, ale jeśli uznałbyś, że potrzebujesz jakiegoś krytycznego czytelnika, to wal śmiało.
– Jasne.
Dalej pracowaliśmy w ciszy do momentu, kiedy wróciło światło, a mój bark otoczyły supermigotki Biedronki. Wtedy wstałam z ziemi i ostrożnie sprawdziłam czy mogę otworzyć drzwi. Nie było z tym problemów, więc wyszliśmy na zewnątrz. Szybko zebraliśmy swoje rzeczy, żeby wrócić już do domu. Kiedy byliśmy już przy drzwiach coś mnie tknęło.
– Yo! Marc! Dasz mi swój numer? Jak skończę animację to ci ją wyślę, żebyś mógł ją sobie zobaczyć, ok?
Spojrzał na mnie zaskoczony jakbym była niespełna rozumu, ale po chwili wahania podyktował mi co trzeba. Zapisałam sobie co trzeba i jak gdyby nigdy nic wróciłam do domu.
*_*_*
Czy od tego dnia zaczęłam codziennie męczyć go jakimiś budującymi tekstami i zachętami? Tak. Czy specjalnie dla niego spytałam na społeczności na Youtube o fajne programy do dzielenia się swoją twórczością pisarską? Tak. Czy specjalnie pobrałam najpopularniejszą opcję, żeby ją sprawdzić zanim mu ja polecę? Tak. Czy mimo to stwierdził, że raczej sobie tego oszczędzi? Oczywiście, że kurw... cze tak. Jakżeby inaczej.
Nawet próbowałam zaciągnąć go do Kuźni Talentów, żeby przedstawić go twórcy inspirujących go rysunków, ale nie wyszło. Dopiero Marinette z innej klasy zdołała go do tego przekonać, chociaż pierwsza próba nie skończyła się zbyt dobrze. Akuma, czarno-białe samolociki, niezdarna Biedronka i tchórzliwy Czarny Kot, ogólnie raczej słabo, tym bardziej, że z tego co wiem, ale te informacje nie są potwierdzone, w pierwszym odruchu zagroził właśnie Marinette. Jednak ostatecznie wszystko skończyło się dobrze, a Marc ostatecznie dał się zaciągnąć do Kuźni, co spotkało się z ogólnym zadowoleniem. Wiecie, on serio jest ok, miły, kulturalny, niegłupi, więc ludzie szybko go polubili.
– Yo! Ty jesteś Marinette?
– Tak. Coś się stało?
– Chciałam Ci podziękować za to, że w końcu zaciągnęłaś Marca do Kuźni Talentów.
– Nie ma za co. Jest bardzo utalentowany, więc to było miejsce akurat dla niego.
– Też mu to mówiłam, ale mnie nie słuchał, więc jeszcze raz dzięki. [T.I] jestem jak coś.
Zaraz potem odbiegłam w swoją stronę.
*_*_*
Ja:
Yo, Marc
Co u ciebie?
Pisarzyna:
Wszystko raczej dobrze, a co u ciebie?
Ja:
Wszystko świetnie
Właśnie
Nie dawno wrzuciłam tą animację
na podstawie twojego opowiadania
Chcesz zobaczyć?
Pisarzyna:
Jasne
Ja:
https://youtu.be/shq91hdhiwhrjri20jhr
Najpierw obejrzyj film, a później rzuć okiem na sekcję komentarzy, ok?
Oczywiście, że w opisie, na początku animacji i na końcu wyraźnie zaznaczyłam kto jest autorem scenariusza. Oraz oczywiście, że w przypiętym komentarzu poprosiłam o opinię na temat tego dziełka. Jak zwykle zresztą, ale tym razem szczególnie zależało mi na odzewie. No i oczywiście, że poczekałam kilka dni na odpowiednią ilość komentarzy, żeby dać serduszko tym, co trzeba i móc je pokazać komu trzeba. Marc odpisał mi jakieś pięć minut później. Jeszcze nie widział komentarzy. Wiem, że nie widział, bo filmik trwał dokładnie pięć minut i dwadzieścia trzy sekundy. Nie miał szans na to, żeby zdążyć.
Pisarzyna:
Wow, to wygląda bardzo dobrze. Masz talent,
ale dlaczego napisałaś, że to ja jestem tym od
pomysłu? Prosiłem, żebyś tego nie robiła
Ja:
Spójrz na sekcję komentarzy
Wiedziałam co tam zobaczy.
Sol-xddd
Kwjejej3hkwj2j Jakim cudem to jest tak dobre? Jsnwkdhwkaorhqos
MojaNazwaJestŚwietna
Wow, animacja jak zwykle świetna. Historia też jest strasznie wciągająca. Mam nadzieję, że będziecie częściej współpracować. Dużo weny kochani <3
Filmomania8
Uważam, że wszystkie twoje animacje są bardzo dobre, ale pod względem fabularnym ta jest zdecydowanie najlepsza. Oby tak dalej
Szerszenio-bąk
Cudowne jak zwykle. Gdzie mogę znaleźć więcej dzieł scenarzysty Marca? Potrzebuję tego jak tlenu
-Eris
Najlepsza animacja ze wszystkich. Trzymaj się tego scenarzysty, a może coś osiągniesz.
Claudie14
Pod tym komentarzem zbierają się wszyscy, którzy chcą więcej arcydzieł tego dua
76 odpowiedzi
emily-silly-lily
Kiedy następna taka współpraca?
Apopis5
O yeah, [T.P] wreszcie wrzucila nowy film, impreska jdnwnsms :champagne:
:champagne_glass: :tada: (yep, emotki odmuwily posłuszenistwa)
To chyba najlepsza twoja animacja słońce. Histpria jest jeszcze lepszza niż zwykle, chociarz myslalem, że to niemorzliwe. Oby cześciej takie wspolprace
(Nie komentujmy proszę tego, że nawet typa nie znałam osobiście, a on i tak zachowywał się jakbym co najmniej była jego crushem. Nawet nie wiedział jak wyglądam i nie wiedział jakim jestem człowiekiem. Nic, null, zero)
Iris
Właśnie postanowiłam sobie odświeżyć twoje filmy, gdy dostałam powiadomienie. Cóż za wyczucie czasu. Swoją drogą cudownie jest obserwować progres jaki zrobiłaś między tym, a pierwszym filmem. Oby tak dalej.
Serio do dzisiaj żałuję, że nie dane mi było zobaczyć jego reakcji na te komentarze. Pewnie była śmieszniejsza niż kabarety.
*_*_*
– Yo, Marc, dobrze słyszałam? Nawiązałeś współpracę z Nathanielem w sprawie komiksu?
Skinął głową.
– To świetnie. Trzymaj tak dalej. Które opowiadanie?
– Pamiętnik Biedronki.
– O czyli z grubej rury zaczynacie. Trzymam kciuki, żeby wam się udało.
– A jak tam twój kanał?
– A dobrze. Przybyło mi kilku subskrybe... O w mordę jeżozwierza, mam pomysł.
Jeśli istnieją ogniwa elektryczne napędzane ekscytacją, to w tamtym momencie należałoby jakieś do mnie podłączyć. Naładowałabym telefony co najmniej połowie szkoły.
– Pozwólcie mi zrobić do tego trailer. Proszę. Nie musisz odpowiadać teraz, uzgodnij to z Nathanielem czy coś.
Oczywiście, że mi pozwolili. Oraz oczywiście, że była to moja najlepsza animacja, zrobiona w chyba najkrótszym możliwym czasie. Starałam się.
********
I jak heroesMN i heroesNM (wydawało mi się, że to wasze wspólne zamówienie, jeśli się pomyliłam, to mnie poprawcie), podoba się?
Początek szedł mi dość opornie szczerze mówiąc, ale gdzieś od ataku akumy było już z górki. Napisałam to wszystko (od ataku akumy, bo wcześniej strasznie się to ciągnęło) właściwie w ciągu jednego dnia, ale nie opublikowałam od razu, bo chciałam poczekać z tym do wielkiego spamu rozdziałów na zakończenie roku.
Edit: Mam dziwne wrażenie, że Wattpad postanowił nie wysłać powiadomienia, więc publikuje jeszcze raz.
Teraz wlecą dwie ciekawostki, ok?
#1
Ten złoczyńca, który zamknął Reader i Marca w schowku. Nie ma określonej płci. Przed atakiem do jego domu ktoś się włamał i ukradł mu dorobek życia oraz pamiątkę po kimś bliskim. Policja stwierdziła, że znalezienie włamywacza może okazać się niemożliwe. Nasz* biedn* złoczyńca (jaka jest forma żeńska od tego? Złoczyńczyni?) dowiedział* się o tym w szkole, z której chciał* odebrać dziecko, czy coś. Potem wiecie, zła przemowa Władcy Ciem, "leć moja mała kurkumo i zawładnij nim", kolejna zła przemowa i zaczyna się rozwałka. Jej/jego mocami było:
¹ zamykanie drzwi tak, żeby nikt nie mógł ich otworzyć.
² wydawanie z siebie potwornie głośnych dźwięków, jak na dobry alarm przystało.
³ otwieranie wszystkich zamkniętych drzwi.
Jego złoczyńskie imię to Veralanas. To szalony miks francuskich słów oznaczających kłódkę, zamek do drzwi oraz alarm. Przepraszam, nie miałam kreatywnego pomysłu.
Swoją drogą co Władca Ciem miał w łbie, żeby spróbować użyć osoby okradzionej do kradzieży? Nie wiem.
Jeśli ktoś uważa, że ten złoczyńca jest ciekawy i ma potencjał, to spokojnie może go rozwinąć i gdzieś wykorzystać. Tylko proszę gdzieś mi o tym wspomnieć, chętnie sobie poczytam.
#2
Nicki ludzików z YouTube są oparte na nickach kilku fajnych osób z Wattpada (jest ich tylko tyle dlatego, że już nie miałam pomysłu na dalsze komentarze, a nie dlatego, że nie znam więcej fajnych ludzi na Wattpadzie. Jestem pewna, że Ty drogi czytelniku lub drogą czytelniczko też jesteś super świetny i wartościowy). Ktoś chciałby się zabawić i spróbować pozgadywać kto jest kim? Po samej nazwie, bo treści komentarzy dobierałam zupełnie przypadkowo (z jednym drobnym wyjątkiem, ale nie będę mówić, kto jest tym wyjątkiem, może sam zgadnie.)
Fanart w mediach zrobiłam samodzielnie.
To by było na tyle
Vide de mox
Wandixx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro