Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Następczyni tronu, rycerzem? 2/2

Ich podróż trwała dłużej niż przypuszczała sama blondynka. Odkąd wyruszyli i to z jaką prędkością się przemieszczali, dawało jej nadzieję, że szybko pokonają trasę do wyznaczonego punktu. Myliła się. O to bardzo.

Podczas jazdy, udało się jej nawiązać w miarę dobrą relacje z Natsu i Happy. Wcześniej mogłaby przysiąc, że był bufonem i kimś, kto nie zaliczał się do ludzi inteligentnych, zważywszy na to, że mężczyzna wybierał zawsze drogę, w której o mało co ocierali się o śmierć, lecz kiedy nadchodziło zagrożenie, nie ważne jakiego kalibru, to wiśniowłosy, zawsze stawał z przeciwnikiem do walki. Nigdy nie widziała takiej siły u, któregokolwiek człowieka. Przez to czasem wpadała w zadumę i refleksje. Ona nigdy nie stanęła do walki.

Jakby to robił specjalnie — niejednokrotnie o tym myślała.
I tak było i tym razem.

Właśnie docierali do punktu, gdzie główna droga prowadząca przez gęsto zarośnięty las, rozdzielała się na trzy części.
Dwie z nich wyglądały na bezpieczne, lecz trzecia miała w sobie coś, co budziło w Lucy niepokój. Szczególnie że na tabliczce z napisem miasta, znajdował się kurk, który dziobał sobie w tym czasie pióra pod skrzydłem. Czując na sobie wzrok, szybko odwrócił się w stronę dziewczyny i syknął groźnie. Na szczęście ostrzegawczo.

Przeraziła się nie na żarty. Wytrzeszczyła oczy, gdy Natsu wraz ze swoim towarzyszem, zmierzali właśnie tą drogą.

– O nie, nie, nie! – zatrzymała konia, co zwróciło uwagę dwójki kompanów.

– Nie wygłupiaj się Lucy! Przed nami jeszcze połowa trasy!

– Dopiero połowa!? – puściła wodzę, by złapać się za głowę. W takim tempie nigdy nie dotrą do Królestwa Wróżek. Drgnęła kiedy exceed, bo tak brzmiała jego rasa, usiadł przed nią, na grzbiecie konia – Znowu narażasz nas na niebezpieczeństwo. Robicie to specjalnie, ponieważ mój ojciec wam tak kazał? – zwróciła się także do zakłopotanego Happy'ego. Zmierzyła go wzrokiem, po czym prychnęła cicho, łapiąc się dłonią za skronie.

– Wiedziałam – ledwo przeszło jej to słowo przez gardło – Jak mogłam wierzyć, że mogłoby być inaczej? – powiedziała to bardziej do siebie aniżeli do kompanów.

Wyminęła ich, pędząc galopem na koniu przed siebie, wprost do lasu, do którego zmierzali.

– Lucy, zaczekaj! – usłyszała za sobą krzyk Dragneel'a.

Zacisnęła mocniej powieki i zwinęła wargi w wąską linię, kiedy przeszło jej przez myśl by się zatrzymać. Nie uległa i przez to złamała jedno z wielu zasad giermka. Zbagatelizowała to. Nie zamierzała się już, tym cackać i wykona to polecenie na własną rękę.

– Zostaw mnie! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, a to wszystko było jednym wielkim kłamstwem! – krzyknęła przed siebie, po czym przyspieszyła, gdy użyła wodzy dając tym samym wyraźny sygnał wierzchowcowi, który wręcz natychmiast zareagował – Przyjaciele nie rzucają sobie kłód pod nogi, nie życzą sobie gorszego życia!

– To nie tak jak myślisz! – był coraz bliżej sądząc po tym, że lepiej go słyszała oraz galop drugiego konia – Zatrzymaj się i porozmawiajmy!

– Nie! Dość kłamstw! To napewno jedna z twoich sztuczek. Nie zamierzam tracić już ani chwili dłużej!

– Nie dasz rady samej się dostać do Królestwa Wróżek – znajdował się centralnie za nią.

Tuż obok niej przyleciał Happy. Po jego wyrazie mordki, był bardzo zmartwiony oraz błagalnym wzrokiem na nią patrzył.

– Lu, proszę daj nam to wszystko wyjaśnić. Nie mamy złych intencji, to wszystko było dla twojego dobra.

Zmierzyła go ostrym spojrzeniem. Gdzieś dalej przed nimi, dostrzegła z lewej strony wąską ścieżkę. Droga ucieczki.

– Co jak co, ale na tobie najbardziej się zawiodłam, Happy. Pomyliłam się nawet co do ciebie. Jesteś taki sam jak on. Taki sam jak reszta, którzy pragną jedynie tego by moje jedynie marzenie legło w gruzach!

To była jej szansa. Widocznie osłupieni, za późno zorientowali się, że dziewczyna wjechała wgłąb ciemnego lasu.

Natsu udało się z trudem zatrzymać wierzchowca, a następnie ruszyć tą samą ścieżką co ona.

Nie mało zabolały ich słowa Heartfilii. Zdążyli obdarzyć ją swoim zaufaniem oraz respektem za to, że mimo żadnych kwalifikacji, podjęła się zadania jakim było doniesienie listu, który znajdował się w tubie, który miał w torbie.

Z trudem jednak się z nią zgodzili. Przed tym, gdy ją dogonili, król Jude kazał im, aby blondynka nie podołała temu zadaniu. I tak też było przez pierwszy tydzień, jednakże później starali się wybrać jak najszybszą trasę do przejścia. Nie było to proste ponieważ te przez jakie musieli jechać były zamieszkane przez niebezpieczne stworzenia albo ludzi, którzy nie mieli żadnych skrupułów aby zabić obcych.

Stała się dla nich więcej niż tylko towarzyszem. Była przyjaciółką, dlatego ich priorytetem było, aby ochronić najbliższą im osobę. Nikogo poza sobą nie mieli. Do czasu przypadkowego spotkania blondynki.

– Natsu musimy się pospieszyć. To miejsce nie jest bezpieczne. Sam zresztą to czujesz! – kot leciał na równi z szybkością jak i wysokością, tuż obok kompana.

– Wiem – warknął zdenerwowany takim obrotem spraw – Wio! – szarpnął wodzą, a koń pognał szybko przed siebie.

~*~

Musiała przyznać — zgubiła się. Gdzieś po drodze, zboczyła z głównego szlaku. Nie obchodziło ją, którędy wtedy jechała. Chciała znajdować się jak najdalej od Dragneel'a, jak to tylko możliwe. Nie przypuszczała jednak, że doprowadzi do tego, że to ją trzeba będzie szukać. Nie znała tych okolic, ponieważ była tutaj pierwszy raz. Zeszła z konia, który w tym czasie dzióbał źdźbła trawy, aby się pożywić.

Podeszła do najbliższego drzewa. Korona drzewa swobodnie bujała się wraz z powiewami wiatru. Lucy wyczuła w powietrzu wilgotną woń, a ciemnejsze chmury, które powoli sunęły się po niebie, utwierdziły ją tylko w przekonaniu, że lunie deszczem.
Będzie to nieprzyjemne południe.

Jakby jej tego jeszcze brakowało.

– Agghh! – krzyknęła.

W akcie złości, kopęła mocno w pień drzewa. Lecz nie mogła spodziewać się tego co nastało później.

W tym czasie Natsu wraz z Happy, nie ustannie szukali blondynki. Poszukiwania okazały się jednak bezowocne, gdy zaczynała się robić mżawka, a z nieba zaczął padać deszcz .

– Natsu, twój nos potrafi wyczuć wszystko. Jak to możliwe, że nie możesz znaleźć Lucy!? – kot trzymając łapkami ramię przyjaciela, potrząsnął nim, całym sobą.

– Deszcz zmył prawie jej zapach do końca. To tak jakby patrzeć przez mgłę, więc nie poganiaj mnie! – bił się w myślach nie wiedząc co zrobić. Wstrzymał się jednak, widząc jak w kącikach oczu niebieskiego kota, pojawiły się łzy. Złość na przyjaciela uszła z niego. Westchnął i już zamierzał przeprosić przyjaciela za swój wybuch, kiedy rozbrzmiał zewsząd przerażający ryk.

Z cienia okalającego drogę przed nimi, zaczął poruszać się jeden punkt. Był to koń Heartfilii, który w ekspresowym tempie ominął ich, gnając przed siebie w popłochu.

–Chyba nie będziemy musieli już jej szukać.

~*~

Przeskoczyła nad dużą skałą, po czym oparła się o nią plecami. Strumień ognia uderzył w niego z siłą. Lucy skrzywiła się na płomień pażący wręcz jej skórę.

Zwierzę zaprzestało zionąć ogniem, to była szansa na kolejną próbę ucieczki!
Sprintem wbiegła w las modląc się w duchu, że zgubi dzięki temu gada. Nadzieja prysła jak bańka mydlana, na dźwięk szybkich tupotów i wyłamywanych drzew. Towarzyszyło temu wszystkiemu groźne warczenie.

Mijała drzewa i krzewy z nader, jak na nią, szybką zwinnością. Smoka zaś nie obchodziły jakieś badyle. Łamał je pod naporem ciężaru lub taranując je z taką łatwością, jakby były conajmniej wykałaczkami.

Pech towarzyszył Lucy dzisiaj, jak za pan brat. Znalazła się na otwartej przestrzeni, pokrytą jednynie niewielkimi źdźbłami złotej trawy. Usłyszała za sobą ryk, zwiastujący atak. Nie mając innego wyjścia wbiegła w zarośla, lecz nic to nie poskutkowało. Była w pułapce bez wyjścia.

– Szlag! – warknęła bez wdechu, kiedy upadła przodem na ziemię. Zachaczyła stopą o kamień. Kopnęła go lecz ten się nie ruszył, będąc mocno wbitym w ziemię, oblepiony jednocześnie błotem. Nie zrobiła jednak tego zbyt mocno, gdyż poczuła wtedy ból emanujący na całe ciało.

Jęknęła trzymając się za kostkę. W tym czasie gad kroczył dumnie w jej kierunku. Deszcz przestał padać. Gdzieniegdzie wyłaniały się promyki słońca, z czego niektóre padały na jego postać.

Szkarłatne łuski błyszczały w świetle tak jasno, że dziewczyna musiała przymrużyć oczy. Pot spłynął po jej stroni, gdy bestia stanęła przed nią i powoli zaczęła ku niej, swój łeb. Niespodziewanie zrobiło się jej gorąco. Czuła przerażenie. Nie była uzbrojona. Miała jedynie jeden sztylet w pasie. Reszta broni była przymocowana do siodła konia, który pognął spłoszony w nieokreślonym dla niej kierunku.

Odruchowo dotknęła swoich pleców. Tuba z wiadomością w środku była cała, nawet po wielu upadkach i sporym naciskiem.

Zadrżała, gdy smok dmuchnął w nią gorącym powietrzem, wydobytym z nozdrzy. Nie zastanawiając się, chwyciła za sztylet i machnęła nim. Gad cofnął łeb unikając tym samym ciosu. Zasyczał jak wąż, po czym warknął ukazując ostre uzębienie.

Głos ugrząsł Lucy w gardle na widok przerażających złotych tęczówek z mocno zwężoną źrenicą. Zorientowała się, jak źle postąpiła, atakując zwierzę. Teraz była pewna, że zaatakuje, ponieważ ukazała siebie jako potencjalne zagrożenie.

Szkarłatny smok cofnął jeszcze trochę łeb, rozdziawił do połowy swoją szczękę, po czym gwałtownie ruszył do przodu, chcąc pożreć Heartfilie.

Wstrzymała głośno oddech, zmawiając modlitwę w duchu.

Dzieliło ich nie mniej niż trzy metry, kiedy w pysk bestii został zadany cios kulą ognia. Zwierzę padło na ziemię kilka metrów dalej, sunąc głową po ziemii.
Blondynka nie kryła szoku, tym niespodziewanym przebiegiem wydarzeń. Spojrzała w stronę źródła. Pierwszym co rzuciło się dziewczynie w oczy, była ręka zwinięta w pięść, z której unosił się szary dym, a potem wiśniowe włosy.
Poczuła natychmiastowe ciepło na sercu.

– Natsu! – jeszcze chwila i zebrałoby się jej na łzy. Nie był to bowiem na nie czas. Wcześnia złość na chłopaka znikła bez śladu, a zastąpiła go ulga, na widok przyjaciela.

Dragneel od razu namierzył Lucy i bez namysłu podbiegł do niej. Przyklęknął, zbadał na szybko wzrokiem jej stan, trzymając ją w pasie jedną ręką.

– To tylko zwichnięcie – dodała szybko, widząc jak świdrował wzrokiem jej opuchliznę na kostce.

– Miejmy nadzieję. Możesz chodzić? – spróbował wstać z dziewczyną, lecz ta jedynie jęknęła boleśnie, ponownie siadając – Czyli jednak nie.

– Gdzie jest Happy? I jak to możliwe, że potrafisz używać magii ognia?

W tych czasach, ludzie nie potrafili już władać różnymi mocami. Kiedyś przeczytała księgę w której dowiedziała się, że ich cały świat niegdyś aż kipiał magią. Jednakże z czasem i wraz z nową technologią ludzie zaniechali jej używać, przez co ostatecznie została odrącona przez społeczeństwo, a potem ostatecznie zapomniana.

– Pilnuje mojego konia, twój niestety uciekł.

– Niech to – burknęła.

– List cały?

– Jest w tubie, przymocowany pasem na moich plecach.

– Sprytnie. Od kiedy zaczęłaś się robić taka ostrożna?

– Od ataku bandytów z wioski Murde. Wtedy o mało ją straciłam gdy się rozdzieliliśmy, dlatego wolałam nie ryzykować.

Nie nacieszyli się długo tym spokojem, bowiem zgrzyt podnoszenia się nielekkiego ciała, rozbrzmiał w uszach przyjaciół.

– Cholera – warknął Natsu. Szybko się podniósł i stanął przed Lucy, służąc teraz jako żywa tarcza.

Z gruzów mozolnie wstał gad, omotany jeszcze chwilą dezorientacji po ciosie prosto w skroń. Dragneel zagwizdał, wkładając dwa palce do ust. Happy odrazu przyleciał na sygnał partnera broni. Dostał od niego zadanie, jakim było zabranie stąd jak najszybciej Lucy. Niebieskiemu kotu nie trzeba było dwa razy powtarzać.

Zerwał się do góry i łapiąc blondynkę za tył ubrania, wzniósł ich oboje do góry. Chwilę potem Natsu strzelił sobie w karku, po czym zwrócił się przodem do smoka.

~*~

– Sądzisz, że jemu nic nie będzie?

– Napewno, w końcu to Natsu! Z nie jednych tarapatów wychodził cało. Taka jaszczurka to jeszcze nic!

Ów dwójka znajdowała się kilkanaście metrów nad głowami wcześniej wspomnianego mężczyzny, walczącego z bestią. Ominął zgrabnie strumień ognia, kontratakując tym samym. Z tym faktem, że udało się Natsu trafić w jego mordę.

– Niezwykłe – szepnęła – Jak to w ogóle możliwe, że z taką łatwością dorównuje temu smokowi?

– Takie rzeczy pytaj tylko Natsu. Nie mogę powiedzieć Ci dlaczego, ponieważ złożyłem jemu obietnice, że nie wygadam się o jego zdolnościach i o tym jak je zdobył.

– Rozumiem... Natsu! – Lucy ożywiła się, kiedy gad powalił wiśniowłosego na grunt, swoją dużą łapą. Był w pułapce, z której nie mógł się wydostać – Happy postaw mnie na ziemi!

– Oszalałaś!? Jesteś ranna i chcesz walczyć z czymś, z czym masz pierwszy raz doczynienia!?

Nieoczekiwanie przez Happy'ego Heartfilia zaczęła się wierzgać. I to na tyle mocno, że jeszcze trochę i naprawdę by ją puścił, dlatego musiał spełnić jej rozkaz, ponieważ nie miał innego wyjścia.

Kiedy złotowłosa zetknęła się z gruntem, kotek chciał tylko poprawić chwyt na tyle jej ubioru, jednakże nie późno się domyślił. Dziewczyna zerwała się do biegu, kuśtykając jednocześnie.

Warczący pysk smoka zmniejszał coraz bardziej odległość między sobą, a swoją ofiarą.
Lucy rozpaczliwie, pragnęła znaleźć się jak najszybciej obok przyjaciela ale znajdowała się za daleko. Ból nogi przeszył ją na wskroś przez co upadła.

– Niee! – wrzasnęła wystawiając przed siebie rękę, wyobrażając sobie już najgorszy scenariusz.

Stało się jednak coś, dla niej najmniej oczekiwanego. Zwierzę zamkło pysk i zaczęło obwąchiwać Natsu. Następnie wyraźnie się zdziwiło, sądząc po rozszerzonych źrenicach. Przestało warczeć i ku szoku wszyskich, polizało na całą długość ciała Dragneel'a.
Zaczęło też... mruczeć? Tak bynajmniej się zdawało Lucy.

W tym czasie Dragneel, wstał i w miarę swoich możliwości otrzepał się z resztek ziemi i śliny.
Zniesmaczony na początku, z krzywym wyrazem twarzy spojrzał raz jeszcze na bestię i przyjrzał się jej dokładnie. Po chwili otworzył szeroko oczy i z gromkim śmiechem klepnął się w udo.

– Igni ty parszywy draniu, masz przesrane u ojca! – wskazał na smoka palcem, na co ten prychnął i przewrócił ślepiami.

– He? – do świadomości Heartfilii nie doszło do końca zrozumienia danej sytuacji – Eeeeee, to wy się znacie!?

~*~

Słońce chyliło się ku zachodowi. Gdzieś spomiędzy grubych wielobarwnych chmur, wyłoniła się duża postać. Wzniosła się wyżej, po czym zaczęła szybować, rozprostowując co jakiś czas swoje majestatyczne skrzydła.

Towarzysze siedzieli mu na grzbiecie. Od kilku godzin, żadne nie postanowiło się odezwać od ostatniej sytuacji. Każdy z nich patrzył w inną stronę, w tym Happy.

Było to niezręczne dla całej trójki, nie licząc Igni'a.

– Więc jesteś synem króla, który jest człowiekiem, który potrafi zmienić się w smoka – szepnęła bardziej do siebie aniżeli do Natsu.

– Igneel jest smokiem, który potrafi się zmienić w człowieka – poprawił dziewczynę, która odpowiedziała cichym westchnieniem. Po krótkiej ciszy, postanowiła się odezwać.

– Dalej nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie – skrzyżowała ręce wyraźnie wyczekując odpowiedzi.

– W moim królestwie, tylko nieliczni nieodseparowali się od magii i do tej pory z niej użytkują – wystawił przed Lucy otwartą dłoń, mając na górze jej wierzch. Z niej wyłonił się mały płomień. Kontrolował go jak chciał, zmieniał jego kształt i wielkość, zaskakując co rusz swoimi zdolnościami władania ogniem. Lucy patrzyła na to wszystko ze skupieniem i nutą fascynacji. Nie miała doczynienia nigdy z jakimkolwiek magiem.

– Niezwykłe – wymskło jej się, przez co delikatny rumieniec pojawił się na jej twarzy.

Zadziorny uśmiech pojawił się na ustach Natsu. Przeszło mu przez myśl, że Lucy wyglądała słodko z rumieńcami na licach. Dodawało to dziewczynie uroku.

– Magia jest dla nas wszystkim, bez niej, my — magowie nie mielibyśmy po co egzystować... – zamyślił się na moment.

– Słyszałam i czytałam, że zasługą tego dramatycznego spadku magów, są naukowcy z Fiore, którzy wynaleźli sposób, jak radzić sobie bez magii – podkurczyła nogi pod brodę. Chłodny wiatr unosił pojedyncze kosmyki włosów i muskał bladą cerę Lucy. Przeszedł ją dreszcz.

– Czasy się zmieniają. Nic co dobre nie trwa wiecznie i trzeba się kiedyś z tym pogodzić – spojrzał badawczo na przyjaciółkę.

– A ty? – zwróciła się ku Natsu – Czy się tym pogodziłeś?

–... Nie – odparł nader ciszej. Nie było to do niego podobne. Znała go nie od dziś. Bolała go myśl o erze bez krzty czegokolwiek, co by łączyło człowieka z magią. A co za tym idzie, co się stanie ze wszystkimi istotami obdarzonymi ponadnormalnymi zdolnościami? Co się stanie ze smokami?

– Igni mówi, że za godzinę dotrzemy do celu! – z krótkiej zadumy wyrwał ich głos exceeda.

Lucy zwinęła wargi w wąską linie. Nie wiedziała, o czym teraz myśleć. Czuła żal ale i jednocześnie współczuła Natsu, tego że za zapewne kilka lat spełnią się najgorsze obawy jego i wszyskich innych magów.

Zacisnęła dłoń w pięść. To nie może się tak skończyć. Coś co trwało od tysiąclecia nie mogło tak nagle i tak niespodziewanie zostać zapomniane.

– Kiedy misja się zakończy, nasze ścieżki się rozejdą – Dragneel wraz z Happym spojrzeli zdziwieni na blondynkę, wpatrzoną w końcowy etap zachodzącego słońca. Na nieboskłonie zaczęło się pojawiać coraz więcej gwiazd – Jednakże kiedy będzie po wszystkim, pójdę do Rady Fiore, jako repezentant swojego kraju oraz waszego, Natsu. Ludzie i magowie mogą koegzystować ze sobą. Wielopokoleniowe tradycje i zdolności nie mogą tak szybko przepaść przez ich decyzję.

Biła od niej determinacja. Aż poczuli to w kościach. Jednocześnie jej słowa różnorako odczuli.

– Lucy nie sądzę, że to może wypalić... – zaczął mówić kotek, ale przerwał mu w połowie zdania Dragneel.

– Pomogę Ci, jako reprezentant Królewstwa Smoków – hardo przystanął na swoim. Nowa nadzieja obudziła się w nim. Wiedziała, że nic go nie przekona od zmiany decyzji – jednakże czy stopień królewskiego rycerza, nie przysporzy Ci z tym kłopotów. W końcu to o wiele niższy stopień od następczyni tronu.

– Mam poparcie u siostry, która będzie w stanie przekonać naszego ojca. Zaś status rycerski nie zmieni faktu, że jestem czystej krwi. Pragnę wam pomóc. Chcę aby magia nigdy nie zniknęła z tego świata.

Podskoczyła w miejscu, gdy mężczyzna padł przed nią na kolana po czym objął ją silnymi ramionami. Siedziała w bezruchu nie wiedząc co powiedzieć. To było niespodziewane z jego strony. Szczególnie, że nigdy dotąd nie okazywał jej jakichkolwiek fizycznie bliskich relacji, jakim było właśnie przytulanie.

– Nie znam słów, które opisałyby moją wdzięczność, Lucy. Dziękuję. Tak bardzo Ci dziękuję... – szeptał. Blondynka odwzajemniła w końcu jego uścisk.

Miała świadomość, że obietnica jaką złożyła, będzie ciężko jej dotrzymać. Dzisiejsze czasy mało pozwalały na swobodę słowa. Lecz czuła, że podoła temu zadaniu.

Będzie się starać ze wszystkich sił aby spełnić daną obietnicę.

Tak jak Natsu i Happy, którzy swoją zasługą spełnili jej marzenie w zostaniu rycerzem.

_____________________

3 lata minęły, jak jeden dzień... 24.10. 2016 roku rozpoczęła się moja przygoda na Wattpadzie. Nigdy nie sądziłam, że w ciągu tego czasu, tak wiele się zmieni w moim życiu. Że dane będzie mi poznać tyle wspaniałych ludzi, których połączyła ta sama pasja do pisania lub uwielbienie do tego samego uniwersum. Cieszę się, że dane jest mi realizować się tutaj w swojej twórczości, którą staram się szlifować, choć nie kiedy idzie mi to z trudem. Ważne by się nie poddawać i brnąć do przodu!
Dziękuję także wszystkim czytelnikom, którym spodobał się mój styl pisania oraz moje opowiadania.
Dziękuję, tym którzy są tutaj aż po dzień ale i tym, którzy z przyczyn najczęściej prywatnych musieli zrezygnować z Wattpada, lecz ślad po nich został w postaci komentarzy.
Dziękuję wszystkim za miłe słowa otuchy, dzięki wam czuję motywację aby nie rezygnować, a dalej trwać w przygodzie i dawać upóst swojej wyobraźni.

Dziękuję za to, że jesteście.

Safira_StarDragon.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro