Następczyni tronu, rycerzem? 1/2
Było niegdyś Królestwo Światła rządzącym przez Króla Jude Heartfilie I Sprawiedliwego.
Poddani go szanowali oraz zajmowali się tylko swoimi sprawami.
Piękny i zamożny kraj chroniony był przez wiernych i lojalnych rycerzy.
Król miał bowiem dwie córki.
Jedną spokojną, starszą o 3 lata. Oddaną nauce, wychowana jak na księżniczkę przystało. Kruchą , delikatną, kulturalną i wrażliwą. W skrócie wzorowa córeczka tatusia. Taka właśnie była Yukino.
Druga zaś ciekawa świata, znająca więcej języków i wzbogacona w większą wiedzę i doświadczenia od starszej siostry. Niechętna do poznawania kultury szlachcianki i nic nie robienia, prócz nauki. Tą osobą była Lucy, druga córka.
Nie interesowała ją władza i panowanie nad Królestwem, a ochrona go.
Od zawsze chciała zostać rycerzem, lecz ojciec zabronił jej tego, ponieważ to nie przystoi następczyni.
Nigdy nie wychodziła poza mury pałacu, chyba że na ogromny ogród, i mimo to znała swój kraj jak własną kieszeń. Potajemnie brała lekcje walki wręcz oraz władanie nad mieczem, łukiem lub inną bronią.
Kochała to robić. Poczuć adrenalinę po przez pojedynki, chociaż prywatna nauczycielka i najlepsza przyjaciółka Erza dawała jej niewielkie fory, to była szczęśliwa. Uczyła się tego od najmłodszych lat pod czujnym okiem Scarlet, by móc w końcu nakłonić króla do uczynienia z niej rycerza.
-To już dzisiaj. -wyszeptała patrząc zza wielkiego okna swojej komnaty.
Dzisiaj skończyła 18 lat. Od teraz może robić co chce nie oglądając się za wiążącymi się z tym konsekwencjami.
-Dzisiaj mu to powiem! I nie będę słyszeć słowa sprzeciwu, z jego strony... -powiedziała twardo zaciskając przy tym pięści, poczym odwróciła się w stronę drzwi
Wolnym krokiem szła do sali tronowej.
Blado różowa suknia sięgająca do kostek, falowała z każdym ruchem blondwłosej. Długie włosy upięte w niedbały koka i grzywka zasłaniająca jedno brązowe oko.
W końcu dotarła do swojego celu.
Pewna siebie otworzyła ogromne pozłacane wrota i krocząc po czerwonym długim dywanie stanęła przed tronem, na którym siedział władca oraz Yukino.
-Witaj ojcze, siostro. -lekko się ukłoniła
-Witaj siostrzyczko. -uśmiechnęła się białowłosa
-Co Cię tutaj sprowadza? Powinnaś mieć teraz lekcje elegancji. -powiedział Jude z powagą
-Wiem ojcze, lecz przychodzę tutaj z prośbą, a raczej z wiadomością nie znoszącej sprzeciwu. -odpowiedziała z determinacją- Otóż od dzisiaj jestem już pełnoletnia. Ogłosiłeś to całemu Królestwu, więc wszyscy o tym wiedzą. Chcę więc po raz kolejny prosić cię o zrobienie że mnie obrońcy tego państwa. Wiedz też, że jako jestem już dorosła nie możesz mną już rządzić jako ojciec. Przychodzę jako prawowity obywatel. -podała słuszną sugestie
Król będąc w szoku nie wiedział, co począć. Z jednej strony nie chciał mianować jej na rycerza, ponieważ nigdy nie powinno mieszać w to kobiet, dlatego miał pod władzą tylko lojalnych mężczyzn. Z drugiej zaś strony nie chciał narażać swojego dziecka na takie niebezpieczeństwo, mimo iż tego nie okazywał.
Po długich rozmyślaniach i omówienia tego z zaufanym doradcą (Yukino :3), podjął już decyzję.
-Eh.. Dobrze, więc córo. Dam Ci szansę po przez wykonanie zadania, lecz jeśli zawiedziesz, już nigdy nie zażądasz tej prośby.
Przełknęła głośno ślinę i kiwnęła głową na znak zrozumienia.
-Twoją misją będzie dostarczenie bardzo ważnej wiadomości do Królestwa Wróżek, który znajduje się za Krainą Smoków, oddzielające nasze państwa. Masz dwa miesiące na dostarczenie tej wiadomości, mój zaufany człowiek z tamtego rejonu przekaże mi czy dotarłaś z listem . To długa podróż, dlatego też dostaniesz konia, zbroję, prowiant oraz miano wysłannika z immunitetem.
-To nie będzie potrzeb... -głos Lucy wyrażał obojętność chociaż w jej sercu panowała radość i euforia- Dobrze. -zgodziła się widząc srogi wzrok rodziciela
-Ah? Prawie bym zapomniał o jeszcze jednej ważnej rzeczy. Póki co zostajesz giermkiem rycerza, pochodzącego z owego Królestwa. Przybędzie za 2 dni. -oznajmił unosząc konciki ust do góry
Lucy
-Że co?! -niemal krzyknęłam że zdziwienia jednak po szybkim namyśle- Kim będzie ten rycerz?
-To jeden z najsilniejszych wojowników tamtego władcy. Zwie się on Natsu Dragneel z przydomkiem ,,Ognisty Smoczy Zabójca'' oraz słynny ,,Salamander''.
Oho! Czyli trafił mi się pewnie jakiś wielki mięśniak z wieloma bliznami? No normalnie piknie!
-Mogę wiedzieć o jakiej to porze wyruszamy?
-Za 2 dni z samego rana. Dobrze się przygotuj do tej podróży, drogie dziecko. Ponieważ, kiedy wrócisz i nie wykonasz powierzonego ci zadania zostajesz koronowana na królową oraz żoną przez mnie wybranego szlachcica, bądź księcia.
Nie wierzyłem w to co słyszę. On chciał żebym poślubiła kogoś obcego i bez mojego pozwolenia? Jeżeli to zrobi, ucieknę. Ucieknę jak najdalej stąd!
-Zrozumiałam...
Czym prędzej wyszłam z sali. Gdy to zrobiłam przywarłam plecy mocno do ściany i zsunęłam się po niej na ziemię opierając potem głowę o kolana obmyślając plan na jutrzejszą wyprawę.
2 Dni później...
(Nadal POV Lucy)
Dzisiaj wyruszę w podróż, która spełni me marzenie. Nie mogę zawieść. Pokarze wszystkim na co mnie stać.
Przez te dwa dni układałam plan misji, oczywiście będę musiała go uzgodnić z tamtym rycerzem. Ciekawe jak wygląda? Wcześniej wyobrażałam go sobie za typka typu ,,egoista i samochwała'', ale po pytałam kilku ludzi, którzy tam niedawno byli.
Podobno to największy bohater z całej Wielkiej siódemki, wliczając to jego. Ale teraz nie będę się nad tym zastanawiać.
Wszyscy czekaliśmy przed zamkiem na główny temat moich rozmyślań, który pewnie specjalnie się spóźniał. Słońce dawno zaczęło powoli górować nad naszymi głowami. No naprawdę?! Taki heros, a punktualności u niego brakuje.
Czekałam wraz z królem, siostrą, służącymi i strażą przez dobre pół godziny. Nie powiem, mimo trochę mroźnych nocy, to w dzień było gorąco, prawie jak na pustyni. Stanie w bezruchu przez kilka minut spowodowało u mnie ból pleców oraz spociłam się tak, jakbym wyszła z fontanny. Na całe szczęście w zbroi nie było tego widać.
Dosłownie jeszcze 5 minut i nie wytrzymam i wyruszę bez tego idioty. Kiedy moja mroczna strona knuła tortury, z daleka słychać było głośny tupot kopyt czworonożnego zwierzęcia. Z zawrotną prędkością owy osobnik na wierzchowcu znalazł się tuż przed nami.
-Najmocniej króla przepraszam, ale zatrzymały mnie pewne przeszkody. -powiedział mając założony na sobie hełm przez co nie mogłam zobaczyć jego twarzy
-Dokładniej to zaspał hehe~ -zachichotał niebieski kotek unoszący się nad rycerzem
Jakoś nie specjalnie się zdziwiłam, widząc mówiącego, niebieskiego i latającego KOTA. Nie takie rzeczy widziałam w swoim życiu. Już potrawy Erzy były zadziwiające. Nigdy nie sądziłam, że ujrzę ruszającą się sałatkę lub pieczonego indyka, którego po spożyciu człowiek leżał w śpiączce przez co najmniej tydzień. Jedynie co jej dobrze wychodziło to ciasta.
-Dobrze, powiedzmy że przymruże oko na to spóźnienie i na taką wymówkę. Przekazuję wam list, który zaadresowany jest do waszego króla. -podał list znajdujący się w tubie oznaczony królewską pieczęcią- Wysyłam również z wami mojego wysłannika. -wskazał na mnie
On zaś ze zdziwienia nie wiadomo jakim cudem, w hełmie (wiecie takie co w bajkach mają z takim pióropuszem na czubku i z maską zasłaniającą oczy) pochylił głowę w bok, bacznie mi się przyglądać. Chociaż nie widziałam jego oczu to czułam na sobie przyszywajace spojrzenie.
-Może zamiast mi się przyglądać, w końcu wyruszymy? -nie czekając na jego odpowiedź, weszłam na konia, poczym pożegnałam wszystkich zebranych i ruszyliśmy w wyznaczoną trasę
Kiedy znajdowaliśmy się poza terenem zamku, poczułam się wolna. Wolna jak ptak, któremu udało się uciec ze złotej klatki. A więc takie to uczucie. Jakby cały dotychczasowy ciężar na sercu, puścił.
Przez dobry kawał czasu rycerz milczał i jechał przed siebie. Trochę mnie to, a nawet bardzo zdenerwowało, ponieważ nawet mi się nie przedstawił, mimo że znam jego tożsamość. Co za bezczel! Jego mały towarzysz zaś leciał nad naszymi głowami obserwując całe otoczenie.
Niebo powoli przybierały purpurowo - różowe barwy, słońce chowało się za horyzontem znajdującym się przed nami. Będąc daleko od stolicy mogłam podziwiać widoki, jakie miałam przed sobą. Ta cisza, ten spokój.
Nagle chłopak zwolnił, ja z lekkim zdziwieniem również to uczyniłam aż stanęliśmy. Zeskoczył z konia i zaczął coś mówić z kotem. No chyba nie?! pomyślałam i też zeszłam z wierzchowca. Gdy zbliżyłam się do nich zauważyłam, że nie ma na sobie hełmu! To moja szansa!
Zaczęłam mu się bacznie przyglądać, mimo iż nie okazywałam tego. Wyraźne kości policzkowe. Różowe jak płatki wiśni, choć trochę przydługie włosy ułożone w artystyczny nieład. Opalona skóra i te szmaragdowe oczy z czarną pionową źrenicą.... Chyba zabardzo się za patrzyłam, ponieważ poczułam jak ktoś mnie szturcha w ramię, a tym kimś okazał się Natsu.
-Halo~! Oj! Happy chyba straciliśmy z nią kontakt?
-To może zamiast jej szturchać to podpal jej włosy hehe~ -zaśmiał się kot
-Ty! To może się udać!
-Ani mi się waż bo pożałujesz! -powiedziałam z groźną miną
-Widzisz Natsu, to zawsze działa!
-Masz rację. -zaśmiał się ukazując białe uzębienie, zauważyłam również, że ma kły
-Możesz mi powiedzieć dlaczego się zatrzymaliśmy?
On z miną myśliciela, złapał się za brodę i spuścił głowę, spoglądając w ziemię, jakby o czymś mocno myślał, ponieważ co chwila marszczył brwi. Nie mówicie mi że on nie pamięta przyczyny postoju! Gdy już chciałam coś powiedzieć na temat tego, co wyprawia, krzyknął unosząc rękę na znak tego że już sobie przypomniał.
-Już pamiętam czemu mamy postój. -powiedział dumnie
-To powiedz... -jestem zniesmaczona tą sytuacją....
-Rozbijamy obóz, a jutro z samego rana wyruszamy. -na taką wieść walnęłam faceplam'a z zażenowania- Jest już noc, a nie chcesz wiedzieć jakie stworzenia chodzą o takiej porze.
-Hmm~ Wilki, niedźwiedzie, Zabójcy... -wyliczałam na palcach i spojrzałam na niego z ukosa- latające potwory i wiele innych.
-I nie boisz się? -spytał zdziwiony Happy
-A czemu miałabym się bać?
-Cóż zwykle dziewczyny są wystraszone, kiedy dowiadują się, że będą musiały spać na ziemi w dodatku w lesie, z nowo poznanymi ludźmi i prawdopodobnie mięsożernymi zwierzętami, zamieszkujące owe położenie. -streścił chłopak rozpalając ognisko i opierając się potem wygodnie o pień leżącego drzewa, również usiadłam naprzeciwko niego ale przedtem przywiązałam konie, żeby nie uciekły
-W takim razie w ogóle nas nie znacie.
-Jak to nie? U nas jest chmara takich panien, co mają pietra. -nastała cisza, której nikt nie chciał przerwać, ale oczywiście niebieski sierściuch musiał to zrobić
Natsu
Podszedł do niej z kocem, poczym skoczył i przytulił się, przy okazji zrobił sobie z jej piersi poduszkę. A to, cwaniak! pomyślałem. Ona jak gdyby nigdy nic zaczęła go głaskać po głowie, a ten zaczął mruczeć i patrząc na mnie zwycięskim uśmiechem. Zdrajca!!!
W sumie to jednak mogłem się na początku naszej znajomości przedstawić, ale gdy ją zobaczyłem, zamurowało mnie. Nie sądzę żeby to był tylko wysłannik króla Juda, ale gdyby tak spojrzeć na nią i na niego, to widać jako takie małe podobieństwo. Tak czy siak, kiedy tylko spojrzałem jej w oczy dostrzegłem, coś niezwykłego.
Widać było, że pochodzi z zamożnej rodziny. Ta postawa, ta kultura, figura, te kształty.... wróć tego nie było! O czym to ja... a! Jeszcze jej zachowanie. Cóż chociaż nie okazywała swoich emocji, to widać u niej było iskry radości, nie wiem czemu, jakby cieszyła się tą podróżą, ale dlaczego przecież pewnie była na wielu takich misjach? (Oj gdybyś tylko znał jej historię...)
Moje nagłe myśli przerwało ciche chrapanie mojego towarzysza i dziewczyny. Co się dziwić przecież jest środek nocy. Rano trzeba będzie obmyślić plan tej wyprawy. Eh~ przez moje zaspanie kompletnie zapomniałem wziąć ze sobą mapę i kompas przez to zabardzo nie znam miejsca naszego położenia. I z tymi właśnie myślami udałem się w objęcia Morfeusza.
~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro