32. [Sal x Reader] "Nie jestem zazdrosna o Ashley"
Siedziałaś spokojnie na łące znajdującej się w lesie niedaleko Apartamentów Addisona. Uśmiechałaś się sama do siebie i obserwowałaś białe kłębiaste chmury płynące spokojnie po błękitnym niebie. Patrzyłaś na kolejne kłębki i porównywałaś je a to do słoika Nutelli, a to do żółwia ninja, a to do kapibary walczącej z myszą. Uwielbiałaś to robić, było to jedno z Twoich ulubionych zajęć, gdy była ładna pogoda.
Śpiewające ptaki idealnie komponowały się z Twoim nastrojem. Było Ci dobrze i nie przejmowałaś się niczym złym, co powinno zaprzątać Ci głowę. Tak jak zagrożenie z matematyki i świeża przeprowadzka do nowego miejsca.
Westchnęłaś ciężko i spojrzałaś na leżącą obok Ciebie gitarę. Połyskujący w świetle słońca lakier wręcz przyciągał uwagę. Zwłaszcza stojącego niedaleko niebieskowłosego chłopaka...
Uśmiechnęłaś się lekko i położyłaś gitarę na kolanie. Położyłaś palce na strunach w odpowiednich miejscach i zaczęłaś grać pierwsze dźwięki.
Dzień, w którym w końcu poczułem się żywy
Był dniem, w którym wpadłaś w moje życie.
Miłość nigdy nie była dla mnie,
Póki się nie pojawiłaś i mnie nie uwolniłaś.
Nigdy wcześniej się tak nie czułem,
Teraz wiem, na co czekam.
Wymieniłaś się z wiecznością,
By przyjść i schować się ze mną.
Czy Niebo wie, że Cię brakuje,
Czy przyszłaś tutaj prosto z góry?
Czy wybrałaś utracić wdzięk
I stracić skrzydła, by zakochać się?
Czy Niebo wie, że jesteś ze mną
I żyjemy pożyczonym czasem?
Jeśli szukasz duszy do uratowania,
To żaden problem, możesz pożyczyć moją.
Uśmiechałaś się sama do siebie, jednocześnie grając i nucąc słowa piosenki pod nosem. Gdy skończyłaś, westchnęłaś. Tak bardzo chciałaś kiedyś być szczęśliwa. Zakochać się. Być w związku. Mieć kogoś, do kogo będziesz mogła zadzwonić w środku nocy i ta osoba by od razu odebrała...
- Cześć - usłyszałaś za sobą.
Odwróciłaś się zaskoczona i zobaczyłaś kucającego za nią chłopaka o błękitnych włosach i tego samego koloru oczach... Z czego jedno było sztuczne... A na twarzy posiadał maskę.
- Cześć - uśmiechnęłaś się do niego. - Jestem (T.i.), mimo mi Cię poznać.
- Sal - usłyszałaś spod maski. - Mi Ciebie również. Nieźle grasz. Od dawna?
- Parę ładnych lat - przyznałaś, odkładając gitarę na bok. - To moja pasja. Czemu pytasz? - spytałaś, patrząc na chłopaka, który usiadł obok Ciebie.
- Sam także gram - odpowiedział, odchylając się do tyłu i podpierając się ramionami. - Tylko że na elektrycznej - popatrzył na nią. - Nie kojarzę Cię ze szkoły. Jesteś świeżakiem?
Uśmiechnęłaś się lekko do niego. Coś w tym jest. Byłaś świeżakiem...
- Tak - kiwnęłaś głową. - Niedawno przeprowadziłam się tutaj z rodzicami. Za parę dni zacznę chodzić do szkoły.
- To wspaniale! - Sally uśmiechnął się, jednakże nie mogłaś tego zobaczyć. Jedynie uniesione kąciki oczu Ci to pokazały. - Poznasz moich przyjaciół! Na pewno się z nimi dogadasz!
- Mam taką nadzieję...
***
Minęło parę miesięcy. Przyzwyczaiłaś się do nowego otoczenia i rzeczywiście zaprzyjaźniłaś się z Larrym, Ashley i Toddem. Byliście paczką przyjaciół i gdy tylko się dało spotykaliście się w domu jednego z Was na pogaduchy, oglądanie filmów i zajadanie się popcornem.
Ty jednakże z czasem zaczęłaś czuć coś więcej do Sala. Znaliście się tak krótko, a byłaś pewna, że to ten jedyny. Co prawda nigdy nie byłaś w związku, ale liczyłaś, że się nie mylisz i to z Sallym ułożysz szczęśliwą relację.
Był jednak jeden problem.
Najprawdopodobniej Sal był do szaleństwa zakochany w Ashley. I to ogromnie Cię bolało. Jak by to było możliwe, by Fisher pokochał kogoś takiego, jak Ty? Znaliście się krótko. To nie było możliwe...
- (T.i.), słuchasz mnie? - usłyszałaś poddenerwowany głos Larry'ego.
Zamrugałaś kilkukrotnie.
- Um... Tak, tak, Larry - przetarłaś twarz dłońmi. - Wybacz. Ja... Chyba się wyłączyłam na chwilę. O co chodzi?
- Mówiłem, że Sal nie da rady dziś się z nami spotkać - powiedział, a z Twojej twarzy zniknął uśmiech. - Umówił się z Ashley, że pomoże jej z matematyką. Wiesz, że jest z niej dobry.
Westchnęłaś ciężko. Tak, zdecydowanie byłaś zazdrosna o Campbell...
- Dobra, stara. Trochę się już znamy. Co Ci jest? - zapytał Cię i objął Cię ramieniem. - I nie mów, że nic, bo ja to przecież widzę.
- Nie zrozumiesz - powiedziałaś, a to, co chwilę później powiedział Johnson, spowodowało u Ciebie szok.
- Przyznaj się. Jesteś zazdrosna o Ash. Podoba Ci się Sally?
Otworzyłaś szeroko oczy. Naprawdę byłaś aż tak przewidywalna?!
Nie zauważyłaś nawet, jak Larry włączył walkie-talkie, by Sal usłyszał Waszą rozmowę.
- N-Nie! - zaśmiałaś się nerwowo. - Nie jestem zazdrosna o Ashley.
- Pierdolisz głupoty - pokręcił głową. - Oboje wiemy, że jesteś zazdrosna. Przyznaj się. Sal Ci się podoba, a Ty jesteś zazdrosna, bo jesteś pewna, że Salowi podoba się Ash.
Wywróciłaś oczami.
- Dobra, dobra - westchnęłaś. - Tak, Sal mi się podoba. I tak, jestem zazdrosna. Jakby... Sally zna ją dłużej ode mnie. Czy to nie oczywiste, że to nie ja będę jego dziewczyną, tylko ona?
- A co do tego ma to, ile się znacie? - zmarszczył brwi. - Nie wiem, jak dla mnie nie ma to znaczenie. Znaczenie ma to, co do siebie czujecie, mała.
- I... Myślisz, że co powinnam zrobić...? - zapytałaś go, a on objął Cię ramieniem z czułością.
- Moim zdaniem? - uśmiechnął się. - Powiedz mu prawdę. Nie wyśmieje Cię. Jesteś mu bliska. Poza tym, to Sally. Nie zrani Cię.
- Dzięki, Larry. Naprawdę dziękuję...
***
- (T.i.), możemy porozmawiać? - zapytał Cię Sal, gdy minęliście się w szkole na korytarzu.
Uśmiechnęłaś się do przyjaciela, by następnie pójść z nim na zewnątrz szkoły. Stanęliście naprzeciwko siebie i popatrzyliście sobie w oczy. Nim zdążyłaś się odezwać, usłyszałaś i zobaczyłaś, jak Sal odpina zatrzaski swojej protezy i odkłada ją na bok.
- Sally, co robisz? - popatrzyłaś na chłopaka, jednak on nie odpowiedział na Twoje pytanie.
Zamiast tego przybliżył Cię do siebie. Przycisnął Cię za biodra do swojego ciała, po czym czule pocałował Twoje usta swoimi. Wyraźnie czułaś na sobie jego nieco wyszarpany policzek oraz blizny po operacjach. Nie mówiłaś nic jednak. Zamiast tego objęłaś go ramionami za kark i przyciągnęłaś do siebie. Odwzajemniłaś namiętnie jego pocałunek, tym samym pokazując przyjacielowi, że też tego chcesz.
Przyjacielowi?
A może komuś więcej?
- Podobasz mi się, (T.i.) - szepnął Sal prosto w Twoje usta i uśmiechnął się. - Jesteś śliczna, podobasz mi się od samego początku...
- Ale... - spojrzałaś mu w oczy. - Ale Ashley...
Położył Ci palec na ustach i uśmiechnął się. Wyjaśnił, że Campbell jest dla niego od początku jedynie przyjaciółką, a w Tobie jest zakochany, odkąd tylko Cię zobaczył.
Uśmiechnęłaś się i szybko złożyłaś pocałunek na jego czole, by następnie złapać jego dłoń.
Dopiero parę dni później dowiedziałaś się, że Larry włączył krótkofalówkę podczas Waszej rozmowy. Jednak nie miałaś mu tego za złe. Dzięki temu zyskałaś kogoś bliskiego...
**********
Hejka kochani!
szpagat-na-komendzie wybacz, że zajęło mi to tak długo. Ale ostatecznie udało się! Jestem z siebie dumna!
Nie wiem, czy wyszło tak dobrze, jak bym tego chciała... Ale może będzie dobrze!
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: Nickelback - "San Quentin"
("I'm gonna testify that I was right out of my mind. Let the record show I did it all for rock'n'roll")
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro