Yugo x Reader (The Promised Neverland)
Zamówienie od @Hope_boii
____________________________________________
Twoje włosy powiewały na wietrze ogrzewane ciepłym blaskiem słońca padającym na cały dom dziecka. Patrzyłaś spokojnie na biegające po trawie dzieciaki, swoją kochaną rodzinę Danayah i Lucasa, którzy mieli się ku sobie. Yugo najlepszego przyjaciela i w pewnym sensie rywala Luca, Marie, Erice, Viviane, z którymi dogadywałaś się najlepiej jeśli chodzi o dziewczyny, Damiana, Nicholasa, Flore, Abela, Pedro, Jatte, Mike'a i Johna, kochałaś ich wszystkich całą te wielką rodzine, dlatego nie mogłaś pozwolić im zginąć. Całkiem niedawno odkryłaś razem z Yugo co tak naprawdę dzieje się z dziećmi z sierocińca gdy go opuszczają, byłaś tym przerażona. Całe wasze życie, było jednym wielkim kłamstwem. Dzieci, którym życzyliście powodzenia z nową rodziną i czekaliście na ich listy, umierały jeszcze tego samego dnia kiedy je pożegnaliście. Wasza opiekunka, którą traktowaliście jak rodzoną matkę, wydawała was na śmierć. Opieka i miłość, którą wam wszystkim przekazywała, byla kłamstwem, chodziło tylko o to, by wasze mózgi dobrze się rozwinęły i były dobrym pożywieniem dla demonów. To co nazywaliście domem było farmą, a wy byliście hodowani.
Razem z Yugo zaczęliście od razu planować ucieczkę dla was wszystkich, całej waszej rodziny. Jednak sami nie dalibyście rady dlatego wtajemniczyliście w cały plan Lucasa oraz Danayah, którzy podobnie jak wy, gdy się o tym dowiedzieli byli załamani. Szybko jednak się pozbierali i od teraz całą wasza czwórka planowała jak uciec z Glorry Bell. Zamierzaliście szukać Williama Minerwy, który najpewniej, był waszym sojusznikiem, a według wskazówek i długopisa, które posiadaliście powinien przebywać w puncie B-06-32.
- [Y/N] wszystko już gotowe w nocy będziemy uciekać, Lucas wtajemniczył już całą resztę rodziny - za swoimi plecami usłyszałaś dobrze znany Ci głos, który przerwał Ci obserwacje nieba.
Spojrzałaś smutno na czarnowłosego i uśmiechnęłaś się lekko. - Co jest? - zapytał, a ty westchnęłaś - że też Yugo zawsze musi wszystko zauważyć - pomyślałaś. Chłopak usiadł obok ciebie pod drzewem i spojrzał ci w oczy dając znak, że możesz mówić.
- Ja... Nic takiego po prostu, mimo wszystko, trudno będzie mi się pożegnać z tym miejscem. Tyle wspomnień... - byłaś na granicy płaczu, przez twoją głowę przewijały się obrazy już martwego rodzeństwa. Wszystkie chwilę, które spędziłaś z rodziną, starsze rodzeństwo, które cie pouczało, jak i te młodsze, przy którym to ty zgrywałaś tą mądrzejszą. Wszystko to uderzyło w ciebie z podwójną mocą, w tym obraz martwej Rosalie, w której klatkę piersiową wbita była róża. Jednak nie mogłaś się rozpłakać musiałaś zdusic to uczucie, gdybyś teraz się rozpłakała mogłoby być to bardzo podejrzane, a wasz plan ucieczki, zakończyłby się fiaskiem. Yugo widząc twój ból chwycił cię za rękę, a chwilę później objął. Wtuliłaś się w niego, przy nim czułaś się bezpiecznie.
- Wszyscy czujemy to samo [Y/N]... Wszyscy cierpimy i dlatego nie chcemy stracic nikogo więcej. Musimy stąd uciec dzisiaj. - powiedział delikatnym głosem, a ty wtuliłaś się w niego jeszcze mocniej. Wiedziałas, że ma rację, ba on zawsze ją miał.
- Hej Yugo - zwróciłaś jego uwagę lekko się od niego oddalając i spojrzałaś mu w oczy spokojniejsza - Kiedy... Kiedy już znajdziemy ludzką osadę, kim zamierzasz zostać? - zapytalaś, a ten uśmiechnął się trochę nieśmiało.
- O-ogrodnikiem - powiedział rumieniąc się i uciekając wzrokiem.
- Co ty się tak rumienisz? Przecież pasujesz do tego zawodu, traktujesz rośliny większą troską niż ludzi, choć to jest trochę przygnębiające. - powiedziałaś, a ten spojrzał na ciebie i uśmiechnął się.
- A ty, kim chcesz być? - zapytał - chociaż czekaj daj mi zgadnąć chcesz zostać [twój wymarzony zawód]? - strzelił, a ty spojrzałaś na niego zdziwiona, skąd on to wiedział.
- Nie dziw się tak, zajmujesz się rzeczami z tym związanymi od kiedy miałas cztery lata. - odpowiedział na nawet nie zadane pytanie.
- Aż tak mnie obserwujesz? - zapytałaś żartobliwie, a ten się zarumienił czego akurat się nie spodziewałaś, ale zaśmiałaś się na to lekko, a ten pokręcił głową z dezaprobatą. Te spokojną rozmowę przerwała wam "Mama" jak to ją nazywaliście, wołając wszystkie dzieci na obiad. Wstaliście z pod drzewa uśmiechając się do siebie nawzajem i ruszyliście w stronę sierocińca.
***
To była ta noc. Noc waszej ucieczki. Najpierw pozbycie się nadajników i zostawienie ich w pokojach, by w mama myślała iż spokojnie śpicie, później niesamowicie trudna wspinaczka na mur, a na koniec z pozoru niemożliwe przebycie drogi miedzy murem a lasem, gdzie na środku stała cholernie głęboka otchłań. Gdy znajdowaliście się po drugiej stronie w ciemnościach w otoczeniu wysokich drzew nie marnowaliscie czasu na zastanawianie się i obserwowanie, ani cieszenie wolnością, nie byliście głupi, na to było jeszcze za wcześnie, czekał was świat pełen demonów i dopiero gdy dotrzecie do punktu wyznaczonego przez Minerwe będziecie mogli poczuć się bezpiecznie. Po za tym nie długo nastać miał świt dlatego jak najszybciej musicie znaleźć się daleko od farmy Glorry Bell. Ponadto Mama w każdej chwili może zajrzeć do pokoju i sprawdzić czy śpicie, co tym bardziej mogło sprawić iż potwory zaczną was szukać. Zaczęliście więc biec przed siebie, a osobą, która wyznaczała kurs był Yugo, osoba, która zawsze była dla was wszystkich głównym liderem i we wszystkich wzbudzała zaufanie. W połowie drogi stanął wam jednak na drodze demon, nie wyglądał jednak on na inteligentnego, nie odezwał się nawet tylko od razu zaatakował na ślepo. Sięgnęłaś łuk, który w tajemnicy przed waszą opiekunką zrobiliście oraz strzały które pod pretekstem zabawy wystrugały młodsze dzieci. Nie wiedziałaś gdzie strzelać, a strzały miałaś zaledwie trzy dlatego nie było zbyt wielkiego pola do popisu. Wystrzeliłaś pierwszą. Trafił w sam czubek jego łba jednak nic wielkiego mu to nie zrobiło.
- Celuj w oko [Y/N] - krzyknął w twoją stronę ciemnowłosy - To jedyny punkt, który nie jest pokryty łuskami! - Posłuchałaś go i wycelowalaś w oczy potwora. Trafiłaś za pierwszym razem nocne treningi w tajemnicy przed mamą na coś się przydały. Demon padł na ziemię, a wy wydaliście z siebie niezbyt głośne okrzyki radości - Udało Ci się! - powiedział Yugo i podszedł do ciebie szczęśliwy przytulając cię, co dość mocno cie zaskoczyło i najpewniej jego też, bo szybko się odsunął - Ja... No ten, eee przepraszam - zmieszał się, a na jego twarzy pojawiły się soczyste rumieńce, zresztą na twojej też.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałaś i tym razem ty go przytuliłaś, a wasza rodzinka wydała z siebie coś na wzór "uuu" na co wy oboje zamieniliście się w soczyste pomidory - Zamknąć się! - powiedziałaś, na co ci się zaśmiali.
Gdy odsunęliście się od siebie, podszedł do was Lucas z Danayah, którzy od jakiegoś czasu mieli się ku sobie i podali ci dwie wcześniej wystrzelone strzały, a następnie wszyscy ruszyliście w dalszą drogę do punktu B-06-32
***
Po drodze napotkaliście jeszcze kilka przeszkód jednak sobie z nimi poradziliście. Zatrzymaliście się może dwa razy, by móc odpocząć, a w szczególności najmłodsi, którym brakowało siły do dalszej podróży... Staraliście się jednak ograniczyć postoje, gdyż doskonale zdawaliście sobie sprawę, z tego, że wasza farma, opiekunowie waszej farmy, demony, Was szukali i nie zamierzali odpuszczać. W końcu miejsce gdzie byliście hodowani, było jedną z najbardziej ekskluzywnych restauracji, a wy byliście vipowskim daniem głównym. Odetchnęliście dopiero po wyjściu z lasu, gdy dotarliście na pustyni, może wasze poczucie ulgi, było spowodowane tym, że byliście coraz bliżej, może tym, że nie otaczały już was same strasznie wyglądające drzewa, a może tym, że demon, który was gonił nikogo nie złapał, i cofnął się od razu, gdy las się skończył. Nie znaliście powodów, ale czuliście się bezpieczni. Ruszyliście przed siebie dochodząc do miejsca gdzie mogliście wsadzić długopis otrzymany od Minerwy, który znaleźliście, a gdy już to zrobiliście ukazało Wam się podziemne wejście (szczerze musiałabym otworzyć mangę żeby zobaczyć jak to wyglądało, bo ten urywek jak tam wchodzili urwał mi się z pamięci więc możliwe, że coś pomieszałam. ) od razu zeszliście po schodach, pełni szczęścia, byliście bezpieczni. Znaleźliście schron, wszyscy. Nikt nie zginął, nikt z was. Cała wasza rodzina tam dotarła. Mogliście żyć, razem, wspólnie, bezpiecznie. Razem z tym, który Was uratował i zarazem stanowił ostatnie ziarnko niepewności, w końcu nie mieliście pojęcia kim jest, a co jeżeli to była tylko gra? Mająca na celu jeszcze bardziej przygotować wasze mózgi, do pysznej kolacji, a wasz wybawiciel, również należał do tych, którzy was jedli? Nie chciałaś jednak o tym myśleć, chciałaś wierzyć. Znajdowaliście się w przestrzennym miejscu, schron zamknął się automatycznie, po wejściu każdego z was, a wy zaczęliście zwiedzać pomieszczenia, natrafiliście na wiele pokoi z wielkimi łóżkami, wyglądającymi na wygodne, dwie łaźnie damską i męską oraz osobne dwie łazienki, do załatwiania swoich potrzeb, w schronie była też kuchnia zaopatrzona i spiżarnia zaopatrzona w tuzin zapasów, trochę dalej po zejściu jeszcze niżej była zbrojownia, w której znajdowały się najróżniejsze bronie palne, które do teraz widziałaś jedynie w książkach. Znaleźliście też miejsce, które nazwaliście "sekretnym pokojem", bibliotekę, oraz salę z monitoringiem. Dzięki kamerom, widać było wszystkie pomieszczenia w schronie do których jeszcze nawet nie doszliście, zobaczyliście też wiele przejść prowadzących na powierzchnie, ukrytych w różnych pokojach. Jedyne czego brakowało, to pan Minerwa, nie było go nigdzie. W żadnym pomieszczeniu. Pomyślałaś jednak, że może udał się chwilowo na powierzchnie, podzieliłaś się to myślą z rodziną, a oni Ci przytaknęli, po czym wszyscy udaliście się do łaźni, dziewczyny do damskiej, chłopacy do męskiej, a po kąpieli podzieliliście się pokojami, które były kilkuosobowe i poszliście spać.
Przez północy rozmyślałaś o całej waszej podróży, o farmie, wcześniejszym życiu i tym co was teraz czeka. Więc kiedy rano ktoś mocno tobą potrząsał, byś się zbudziła, ani trochę nie byłaś szczęśliwa jednak otworzyłaś oczy i podniosłaś się do pozycji siedzącej. Spojrzałaś na osobę zakłócającą twój spokój i przerywającą Ci sen, zobaczyłaś Danayah ubraną w coś czego jeszcze nigdy nie widziałaś, a przynajmniej nie na żywo.
- Skąd to masz? - zapytałaś, a ta uśmiechnęła się szeroko
- Znalazłyśmy w szafach! Są tam różne nowe, ubrania, choć zobacz! - zawołała rozentuzjazmowana, i pociągnęła Cię lekko za rękę. Tobie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko wyszłaś z łóżka i podbiegłaś razem z nią do szafy, następnie ją otwierając. Było tam mnóstwo nowych ubrań, także właściwie szafę można nazwać by garderobą. Ponadto, "szafa" zdecydowanie była zbyt głęboka jak na przedmiot, było można do niej wejść i wchodzić coraz głębiej.
- Przecież to ukryty pokój z ubraniami! Nawet na kamerach go nie było - stwierdziłaś, a dziewczyna pokiwała głową - powiedziałaś o tym chłopakom?
- Tak! Okazało się, że jest jeszcze 5 takich ukrytych pokoi, do, których wejścia są przez szafę, sprawdziliśmy wszystkie sypialnie. - odpowiedziała, a ty kiwnęłaś głową i wzięłaś jedną bluzkę, kamizelkę i wygodne spodnie oraz bieliznę, po czym poszłaś do łazienki się ubrać.
Następnie ruszyłyście do kuchni gdzie znajdowała się reszta rodzinki zajadająca już śniadanie, szybko do nich dołączyłyście.
- Pan Minerwa się pojawił? - zapytałaś patrząc na Yugo, a ten pokręcił przecząco głową, minęło kilka kolejnych dni podczas, których, wiedliście spokojne, szczęśliwe życie, jednak wasz wybawiciel się nie pojawił. Dużo czasu spędzałaś z brunetem, rozmawiając, zbliżaliście się do siebie jeszcze bardziej niż wcześniej, a rodzina coraz bardziej zarzucała wam, że jesteście idealną parą, tak jak to było wcześniej z Lucasem i Danayah, którzy dwa dni wcześniej ogłosili, że są parą. Cieszyłaś się ich szczęściem, od dawna uważałaś, że do siebie pasują. A jeśli chodziło o Yugo, to szczerze naprawdę coś do niego czułaś, nie byłaś osobą, która zaprzeczałaby własnym uczuciom, dlatego otwarcie przyznawałaś się sobie, do uczuć, które do niego żywiłaś. Nie miałaś jednak odwagi wypowiedzieć ich na głos. W duchu liczyłaś, że chłopak, również ma cię za kogoś więcej niż siostra, przyjaciółka, i że to on zrobi pierwszy krok, no i dużo się nie myliłaś. Byliście właśnie razem w bibliotece, rozmawiając, śmiejąc się i szukając ciekawych książek do czytania. Usiadłaś obok Yugo znajdując książkę, której tytuł Cię zainteresował, chłopak spojrzał na ciebie i uśmiechnął się, siadając przybliżając się.
- Co tam masz? - spytał patrząc w twoją stronę, a ty się lekko uśmiechnęłaś.
- Książkę "Dwa światy" - odwróciłaś się w stronę jego twarzy z uśmiechem, po czym zamarłaś. Byliście blisko, bardzo blisko siebie. Na twarzy Yugo pojawiły się rumieńce i byłaś pewna, że ty również w tej chwili przypominałaś pomidora. Patrzyliście sobie w oczy nie odzywając się. Chłopak jednak pod wpływem chwili zaczął pochylać się w twoją stronę, aż w końcu dotknął ustami twoich ust, odwzajemniłaś pocałunek. Był on krótki, delikatny, ale pełen czułości. Oderwaliście się od siebie cały czas na siebie patrząc - Kocham cię - wydukałaś, a on odpowiedział to samo, przytuliłaś się do niego.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - wyszeptał ci do ucha, było jednak czuć jak bardzo był nerwowy, niepewny i że ogarniał go strach, że go odrzucisz. Ty za to bez chwili zastanowienia się zgodziłaś.
***
Goldy Point. Właśnie do niego zmierzaliście całą grupą. Po pamiętnym wydarzeniu w bibliotece, powiedzieliście swojej rodzince, że jesteście parą, Ci złożyli wam gratulacje, a dziewczyny nawet upiekły tort z tej okazji, na który przepis znalazły również w bibliotece. Kilka dni później znaleźliście nagranie Minerwy, które mówiło o tym, że to tam znajdą wszystkie odpowiedzi, jak i jego. Od razu zaczęliście przygotowywać się do drogi. Postanowiliście iść wszyscy razem, bo wszyscy ćwiczyliście strzelanie z broni i nawet najmłodsi, aktualnie strzelali jak zawodowcy, a w końcu w grupie siła. Byliście już chyba w połowie drogi i wtedy to się stało, wszyscy zostaliście pozbawieni przytomności.
Obudziliście się na ulicy w jakimś mieście, jednak to co najbardziej zdziwiło Was wszystkich, było to, że na budynku blisko was, był napis "GOLDY POINT" nie pamiętaliście że tu dotarliście, nie pamiętaliście nic. Tylko, że straciliście przytomność, nic więcej. Po chwili zagrzmiał dzwon, co już w ogóle was zdezorientowało. Jednak kiedy z budynku nie co dalej zaczęły wychodzić demony, byliście przerażeni, wszyscy od razu sięgnęliście po broń palną, którą na szczęście mieliście przy sobie, a przy okazji wzięliście po mieczu, które były niedaleko postawione. Nie byliście jednak głupcami, nie zamierzaliście rzucać się na demony, najpierw chcieliście spróbować się ukryć, uciec. Jednak gdy zobaczyliście jak jeden z nich w lesie zamierzał zjeść, przerażone dziecko, nie wytrzymałaś, rzuciłaś się chcąc je ratować i strzeliłaś z broni do demona, który odwrócił się w twoją stronę, miał na twarzy maskę, co zdecydowanie utrudniało sprawę zabicie go, kiedy ruszył w twoją stronę ty przyjęłaś bojową postawę, uniknęłaś jego ciosu i mieczem zdjęłaś mu maskę z twarzy, następnie szybko celując w oko. Potwór padł na ziemię, a ty odetchnęłaś z ulgą, rodzina szybko do Ciebie podbiegła.
- Oszalałaś? Jak mogłaś tak sama na niego pójść! - krzyknął Yugo najciszej jak mógł by inne demony was nie usłyszały - bałem się o ciebie! - wziął Cię w ramiona, a ty szybko się w niego wtuliłaś.
- Yugo, [Y/N] mamy problem - przerażony głos Lucasa sprawił, że szybko odsunęliście się od siebie i spojrzeliście w stronę gdzie patrzył on. Nie daleko was stała 5 przerażających demonów (nie pamiętam ile ich było) wszystkie miały na twarzy maski. I właśnie teraz rozpoczęła się przerażająca walka, która pozbawiła życia wielu twoich przyjaciół jak i Ciebie samej.
***
- Uciekaj Yugo! - wrzasnął Lucas, walcząc z demonem
- A-ale!
- JUŻ! - Yugo odwrócił się ze łzami w oczach i zaczął biec. Wtedy zobaczył Ciebie ledwo żywą, leżącą w kałuży krwi, szybko do Ciebie podbiegł i chwycił w ramiona. Biegł cały czas Cię trzymając. Czułaś jak życie po woli z Ciebie ucieka. Nie chciałaś tak skończyć i nie chciałaś przeszkadzać mu w ucieczce
- Zostaw mnie Yugo - powiedziałaś jednak ten nie słuchał, łzy ciekły z twojej twarzy - proszę - chłopak toczył wewnętrzną walkę jednak posadził Cię przy drzewie
- Nie chce cię zostawiać! Nie chce cie stracić! - płakał, uśmiechnęłaś się lekko przez łzy i ostatkiem sił dotknęłaś jego policzka
- Kocham Cię Yugo - powiedziałaś - ucieknij proszę żyj dla mnie, dla nas. oboje płakaliście, z waszych twarzy spływały całe strumyki.
- Też Cię kocham - złączył wasze usta w ostatnim już pocałunku. Twoja ręka opadła bezwładnie na ziemie, a z oczu uciekł błysk życia. Yugo przytulił do siebie twoje ciało, a później oparł je delikatnie o drzewo. Wstał i zaczął uciekać, nawet nie ścierając łez, których coraz więcej wypływało. Nie odwracał się za siebie, nie chciał, nie chciał widzieć twojego martwego ciała, nie chciał widzieć przyjaciół, którzy umierali, lub już nie żyli, by on mógł uciec. Usłyszał jeszcze jedynie w głowie twój szept "Kocham Cię".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro