Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak nie grać w gry RPG

-W pokoju znajduje się tylko stół, na którym stoją dwie butelki. Na dnie każdej z nich znajduje się klucz do następnego pomieszczenia.

-Oba są dobre? - zdziwiła się Megan. - Gdzie jest haczyk?

-W jednej z butelek jest zwykła woda, za to druga jest wypełniona trucizną. Aby wydobyć klucz, któreś z was musi wypić zawartość wybranej butelki. 

-Czyli albo wyjdziemy oboje, albo tylko  jedno z nas - zasępił się Michael. - Proponuję zatem zniszczyć drzwi! - wykrzyknął, po czym przybił sobie piątkę. - I co ty na to, Mistrzu Gry?

-To zaklęte drzwi. Musiałbyś rozwalić je w jednej turze, inaczej umrzesz. Niestety żadne z was nie ma tyle damage'u - odpowiedziałem.

-Nawet z ciosem krytycznym?

-Nawet z ciosem krytycznym.

Chłopak wyraźnie się zmartwił. Odchylił się na swoim krześle, jednocześnie przeczesując ręką swoje blond włosy. Spojrzał na siedzącą po jego prawej stronie dziewczynę.

-Jakieś pomysły, Megan?

Dziewczyna nie odpowiedziała od razu. Zamiast tego spojrzała na swoją kartę postaci, a potem na mnie.

-Jak szybko zabija ta trucizna?

-Kiedy tylko dotknie ust.

-Wiesz, że to nie ma sensu? Takie trucizny nie istnieją.

-Kiedy przywoływałaś duchy jakieś trzy pokoje temu, nie zastanawiałaś się, co istnieje, a co nie.

Przy stole zaległa cisza i przez chwilę zacząłem się zastanawiać, czy ta zagadka nie jest odrobinę zbyt trudna. Szybko jednak odrzuciłem tą myśl. Michael i Megan może nie byli geniuszami, ja z resztą też się do nich nie zaliczałem, ale kiedy chcieli, potrafili byś sprytni. A byłem pewny, że przynajmniej Megan będzie chciała, chociażby po to, żeby udowodnić mi, że ta zagadka jest idiotyczna, i że wypaliłem się jako Mistrz Gry. Gdy zastanawiałem się, czy nie dać im jakiejś podpowiedzi, przypomniałem sobie pewien istotny fakt.

-Pamiętasz o tym, że twoja choroba kończy się dopiero za trzy tury, prawda Michael?

Michael chyba nie pamiętał, bo wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie z zamyślonego na  zdziwiony i przerażony jednocześnie. Popatrzył z wyrzutem na Megan.

-Nie miałaś mnie uleczyć jeszcze w poprzednim pokoju?

Dziewczyna podniosła na niego wzrok z nad blatu.

-Miałam, ale okazało się, że mój ostatni zwój leczący spłonął, kiedy przechodziliśmy przez jezioro lawy.

Nie bardzo wiedziałem, co miałem w tamtej chwili zrobić, bo głos dziewczyny wręcz ociekał pretensją do mojej osoby. Michael za to nie miał widocznie tego problemu.

-Chcę z całej siły kopnąć w drzwi.

Megan spojrzała na niego z niedowierzaniem.

-No chyba nie! Przecież zginiesz!

- I tak umrę w następnej turze. Zostało mi jakieś... - spojrzał na kartkę z obliczeniami wyników walk - dziesięć punktów zdrowia. A choroba zabierze mi trzynaście.

-To skoro już i tak chcesz się zabić, przydaje się chociaż na coś i napij się z którejś z butelek!

-Czemu to ma być lepsze wyjście?

-Bo wtedy ja przeżyję?

-A ja będę musiał tu siedzieć i słuchać o twoich dalszych przygodach. Nie zgadzam się na to. Mike, zapisuj: kopię w drzwi!

To ostatnie zdanie skierowane było do mnie. Westchnąłem cicho, zapisując ostatnią wolę Michaela.

-Jak wcześniej powiedziałem, drzwi były zaklęte. Nie udało ci się zniszczyć jednym ciosem, więc giniesz na miejscu. Co ty na to, Megan?

-No właśnie Megan, co ty na to? - powtórzył po mnie Michael z satysfakcją wymalowaną na twarzy.

-Piję z butelki po lewej stronie - odpowiedziała sucho dziewczyna.

Zerknąłem w notatki. Miałem ochotę uderzyć głową w stół.

-Zabiła cię trucizna. A teraz Megan, zanim powiesz, że nie umiem wymyślać zagadek, wytłumacz mi jedno: jesteś druidem. Dlaczego nie zbadałaś butelki, zanim się z niej napiłaś?

-Nie miałam many.

-W tej turze zregenerowało się jej pięćdziesiąt punktów. Miałaś manę. A poza tym, czemu nie przyszło wam do głowy zbicie tych butelek?  

-Powiedziałeś, że mamy się z nich napić - przypomniał Michael.

-Powiedziałem też, że drzwi są zaklęte.

Na to nie miał przygotowanej odpowiedzi. Znów zaległa niezręczna cisza. Spojrzałem w notatki. Grę miałem zaplanowaną jeszcze na piętnaście pokoi w przód.

Po chwili odezwała się Megan.

-Gramy jeszcze raz? -zapytała.

Uśmiechnąłem się.

-Czemu nie?

→→→→→→→→
Tym co obchodzą Wielkanoc, życzę wesołego jajka, tym co nie obchodzą, miłego weekendu. Tych, co przychodzą do rodziny tylko po to, żeby się najeść, pozdrawiam. Łączmy się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro