Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Metalowe serca

W Avengers Tower było cicho i spokojnie. Wszyscy Avengersi siedzieli w swoich pokojach. Jedynie Bucky Barnes ćwiczył w siłowni.Trening był jedyną rzeczą jaka odciągała go od myśli. Nawet sen nie był ukojeniem gdyż w nocy nawiedzały go wspomnienia z HYDRY i wspomnienia chwil, w których zabijał. Ćwiczył tak już cztery godziny. Dla kogoś normalnego to mogły być cztery godziny męczarni, ale dla niego to cztery godziny odpoczynku. W końcu mógł odpocząć od uciążliwych komentarzy Starka, ciągłych pytań Steva czy wszystko okej i od nie ufnych spojrzeń reszty ,, drużyny ". Nagle zadzwonił alarm ogłaszający nową misję. Zimowy westchnął po czym spojrzał na zegarek. 4:52. czas iść ubrać strój i dołączyć do reszty. Przez ten czas kiedy się ubierał myślał jaka misję im przydzielą. Miał nadzieję, że to będzie jakaś prosta akcja jak złapanie jakiegoś złodzieje.

Jeszcze nie wiedział jak bardzo się mylił.

Wszyscy Avengersi zebrali się w salonie by omówić szczegóły misji. Bucky wszedł do pomieszczenia ostatni co oznaczało ( jak zawsze) jakiś nie miły komentarz ze strony Starka.

- Nawet punktualnie nie umiesz. Widać, że nadajesz się tylko do zabójstw. Ale co się dziwić masz w tym wprawę.

Barnes puścił ten komentarz mimo uszu. Zajął swoje stałe miejsce koło Steva. 

- Avengers dostaliśmy wiadomość, że w bazie HYDRY w południowej Azji przebywa pewna osoba. Znajdźcie ją i spróbujcie przekonać do wstąpienia do Avengers.

Po wysłuchaniu Nicka wszyscy poszli przygotować się do misji.Po przygotowaniu wyszedł na korytarz i czekał na resztę.Rozmyślał co tam ich może czekać. Po HYDRZE można wszystkiego się spodziewać. 

Jednak kim jest ta osoba?

Czemu Nick nic nam o niej nie powiedział?

Jego rozmyślenia przerwał Rogers oznajmiający że powinni już iść. Nie rozmyślając więcej ruszył za wszystkimi. Trzymał się na końcu. Chwilę później byli już w samolocie Starka. Droga minęła im szybko. Bucky całą drogą był cicho, nie odzywał się nawet do Steve, który próbował nawiązać z nim jakikolwiek kontakt.

*Perspektywa Buckiego*

Lecieliśmy samolotem. Stev i Wdowa ustalili kto z kim pójdzie. Ja miałem iść z Brucem. Lepszy on niż Stark.Stev z Czarną Wdową. Sokole Oko ze Starkiem. Wanda z Pietro. Vilson z Thorem. Weszliśmy do środka. Mi i Brucowi zlecili sprawdzić piwnicę. Już od progu mogliśmy zobaczyć nieprzytomną dziewczynę leżącą na ziemi. Powiedziałem Bannerowi żeby zaczekał. Wszedłem do środka, powoli podchodziłem do dziewczyny. Kiedy byłem obok niej ukucnąłem obok i sprawdziłem czy na pewno żyję. Prawą ręką odwróciłem ją do siebie i przyjrzałem się jej. Była cała brudna. Miała krótkie brązowe włosy do ramion. Była bardzo ładna. Ale to nie to przykuło moja uwagę.

A mianowicie metalowe ramię......

Takie jak moje. Koło nogi miała jakieś akta. Otworzyłem i na pierwszej stronie pisało  :

Nadia Iwanow. Obiekt niestabilny. Niezdolny do użytku.

Nie wiem co to za dziewczyna i czemu tutaj jest, może to ona jest tą osobą co mamy ją znaleźć, ale wiem, że jej tu nie zostawię. Ona... jest taka sama jak ja. Ona też jest inna. Czuje to. Nie obchodzi mnie zdanie innych. JA jej tak nie zostawię. Nawet gdyby od tego miało zależeć moje życie. Wziąłem ją delikatnie na ręce i wyniosłem z piwnicy. Bruce ruszył za mną bez słowa. Kazałem Bannerowi żeby dał znać reszcie że ją znaleźliśmy. Po 15 minutach wszyscy byli w samolocie i wracaliśmy. JA nadal nie zdjąłem dziewczyny. Wszyscy przyglądali się nam w zainteresowaniu, ale się nie dziwiłem. Ja, okrutny Zimowy Żołnierz staram się jak mogę być najdelikatniejszy na świecie dla nieznanej mi, nie przytomnej dziewczyny. Nagle dziewczyna zaczęła się budzić. Wykonałem wtedy gwałtowny ruch i prawie ja upuściłem czym ją trochę rozbudziłem. Dopiero teraz zauważyłem, z jej prawego boku leci krew. wpatrywała się we mnie kiedy ja myślałem czemu tak się dzieje. Doszedłem do wniosku, że pewnie ma złamane żebra. Po przemyśleniach podniosłem na nią wzrok i oniemiałem. Miała piękne błękitne, jak ocean oczy, w których można się utopić. 

- K..k...im...m..jest...eś..cie?-

Zapytała przerażona dziewczyna. Widać było, że trudno jej mówić.

Ale co się dziwić ?

Budzisz się w dziwnym miejscu, pośród obcych ludzi ze złamanymi żebrami. Ta to na pewno dla niej norma. Dziewczyna panicznie zaczęła się rozglądać. Kiedy spojrzała na moje ramię zaczęła się szarpać i płakać. Chyba wiedziała kim jestem. W końcu w HYDRZE było, jest i będzie o mnie głośno i będę znany już zawsze.

- Błag...gam....ni..e....rub....b.cie.. M...i nic -Zapłakała.

Wyglądała tak słodko i niewinnie. Czułem ból, że nie mogłem jej obronić, że nie mogę się zemścić na kimś kto ją skrzywdził. Miałem wrażenie, że to moja wina lecz nic nie zrobiłem. Powoli ją do siebie przyciągnąłem mimo iż się wyrywała. Kiedy ją przytuliłem zastygła w bezruchu i się spięła na początku lecz po chwili się trochę rozluźniła i we mnie wtuliła szlochając cicho.

 Wszyscy się w nas wpatrywali w szoku lecz mnie to nie obchodziło. Dla mnie liczyła się tylko Ona. Po pół godzinie płakania dziewczyna zasnęła. Po zaśnięciu zacząłem się przyglądać jej ręce. Była identyczna pod każdym względem taka sama jak moja. Nie mogę sobie pomyśleć co ta dziewczyna przeszła.

Po godzinie byliśmy już w Avengers Tower. Od razu zaniosłem ją do szpitala. Jest taka lekka i delikatna. Kiedy ją położyłem i chciałem odejść poczułem jak trzyma mnie za rękę. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.

- Pro...szę...zos...tań...ze...mną .

Nie mogłem jej odmówić. Nie miałem serca tego zrobić, więc postawiłem sobie krzesło bliże miejsca jej spoczynku, złapałem ją za rękę i powiedziałem

- Zostanę z tobą. Zawsze z tobą będę -

Poczym pocałowałem jej dłoń, którą trzymałem od początku tej rozmowy.Dziewczyna uśmiechnęła się i zasnęła. Koniec.

*Zostawcie komentarze czy się podobało :3*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro