vonnor i rolena
Robin
- W życiu bym nie pomyślała, że nadejdzie czas kiedy pójdę na podwójna randkę - przyznałam, patrząc jak Milena poprawia na mojej szyi czarną muszkę, która wpasowywała się idealnie w garniak, którego nie miałam. Bo szok, miałam na sobie różową sukienkę i do tego muchę na szyi. Elegancko? Elegancko.
- Kiedyś to bym nawet nie pomyślała, że na więcej niż jedną randkę z kimś pójdziesz - zaśmiała się rudowłosa, kładąc dłonie na moich ramionach i całując mnie czule w policzek.
- To w takim razie nie pomyślałabyś też, że mam żonę - odpowiedziałam, pokazując dumnie czarną obrączkę na swoim serdecznym palcu prawej dłoni - I co powiesz na to, Riggs?
Milena wybuchła śmiechem, sprawiając że moje serce mocniej zabiło, a na ustach pokazał się niechętnie mój własny uśmiech, do którego naprawdę nie byłam przyzwyczajona. No chyba, że przy Milenie. Wtedy nagle to była jakaś codzienność.
- Niewiarygodne, Robin wpakowała się w długoterminowy związek z zaangażowaniem? A gdzie to jej postanowienie z całowaniem nieznajomych na imprezach i zostaniem samotną prawniczką?
- Więc pojawiła się w moim życiu taka dziewczyna - zaczęłam wyjaśniać swojej żonie, która złapała mnie za łokieć, patrząc na mnie swoimi zielonymi oczami - Zmieniła cały mój światopogląd i przez nią na przykład idę dzisiaj na randkę z takimi dwoma zjebami, z czego jeden z nich to mój ex. To dopiero coś niesamowitego, nie?
- Musisz naprawdę kochać tę dziewczynę, skoro dajesz się zabrać na takie spotkanie - przyznała Milena, kiedy znalazłyśmy się pod restauracją w której umówiliśmy się na podwójna randkę z Viktorem i Connorem. Tak dawno ich nie widziałam, to będzie miła odmiana.
- Kocham ją ponad życie - odpowiedziałam szczerze, otwierając drzwi do restauracji przed ukochaną. Dziewczyna weszła ze mną do środka. Pierwsze co zobaczyłam w eleganckiej restauracji to stolik przy którym siedział Viktor, rozmawiający na spokojnie z Connorem o czymś. Brunet trzymał w dłoniach kartę menu, co jakiś czas zakrywając nią swoje usta, aby szepnąć coś do swojego męża.
- Mam ochotę ich przestraszyć.
- Już myślałam, że jestem z taką chęcią jedyna - szepnęłam do rudowłosej, rozglądając się za miejscem z którego mogłybyśmy przestraszyć rozgadaną parkę - Zagadaj ich, pójdę na około.
- Tak jest szefowo - uśmiechnęła się do mnie okularnica, puszczając mój łokieć i odchodząc do stolika. Obrałam drogę na bardzo około, chowając się za ludźmi i stolikami. W trakcie zabrałam z lady tacę i serwetę dla kelnerów, a nawet udało mi się zapierdolić kawałek czarnego makaronu, który użyłam jako wąsy.
Białą serwetę przełożyłam przez ramię, a tacę położyłam na swojej prawej dłoni, zbliżając się okrężną drogą do stolika, przy którym Milena zagadywała Connora i Viktora. Moja partnerka w zbrodni, niesamowita w odwracaniu uwagi ludzi od tego co miałam zamiar zrobić.
Stanęłam po lewej stronie Connora, poprawiając makaronowy wąs i tacę w dłoni.
- Mogę przyjąć zamówienie? - zapytałam, zniżając swój głos w komiczny sposób. Chłopcy zwrócili wzrok na kartę menu, tylko Milena ledwo stała przy stoliku ze śmiechu.
- Jeszcze się zastanawiamy - mruknął Viktor, spoglądając na mnie. Niebieskowłosemu chwilę zajęło ogarnięcie kim jestem - Jezus Maria Robin.
- Co? Gdzie? - zapytał zdezorientowany Connor, rozglądając się bardziej przy drzwiach wejściowych. Viktor złapał bruneta za brodę i zmusił go do patrzenia w moją stronę. Uniosłem tacę i delikatnie dotknęłam nią czoła Klanfauda - Robin! Wystraszyłaś mnie, gdzieś ty była?
- Hodowałam wąsy, nie zrozumiecie bo jeszcze do takiego stopnia dorastania nie doszliście - zaśmiałam się, kładąc tacę I serwetę na stoliku obok nas. Razem z Mileną usiadłyśmy po jednej stronie stolika.
- Seksowne wąsy - skomentował Vik, starając się powstrzymać głupi uśmiech wchodzący na jego twarz.
- Sama zapuszczałam z pomocą mąki, wody i jajek. Przerażająco przyciągają kobiety, patrzcie jaką foczkę na nie wyrwałam - puściłam oczko w stronę Mileny, która wybuchła głośnym śmiechem.
- Czyli brak wąsa gwarantuje ci branie u hot boyów? - zapytał Connor, spoglądając to na mnie to na swoje męża - Hej mały, widziałeś mój niedobór włosów na górnej wardze?
- Mały to jest Twój chu-
- Ale nie w restauracji! - przerwała im Milena, na co Connor zaczął się śmiać - Powiedzcie lepiej co u was. Jak u Diane? Jak u was?
- Diane jak na razie zszokuje cię, ale je, śpi i płacze, jak na pięciomiesięczne dziecko przystało - uśmiechnął się pełen dumy Connor, kładąc na stole swoją dłoń - Ostatnio pokazała nam niesamowitą sztuczkę.
- Bobasy potrafią pokazywać sztuczki? - zdziwiłam się, patrząc jak Connor otwiera swoją dłoń i zdejmuje ją ze stołu, zostawiając na nim małe... Nie chwila, to było po prostu nic.
- Widzisz? - zapytał mężczyzna, powstrzymując śmiech - Przyglądałaś się czy coś zostawiłeś, a tu nic nie ma. Diane jest genialna, nabrałem się na to dziesięć razy pod rząd.
- To raczej nie jest powód do dumy Con - zaśmiał się Viktor, obrywając łokciem pomiędzy żebra.
- Też się na to nabrałeś - uparł się brunet, mierząc wzrokiem mężczyznę obok siebie - Ale wracając - spojrzał z powrotem na nas - U nas po staremu. Dom, dziecko, sklep, dziecko, dom, dziecko, dziecko, dziecko. Miło jest w końcu znaleźć wieczór dla siebie.
- Takie... Dość głupie pytanie - zaczęłam mówić, spoglądając na Milenę kątem oka - Ale dosyć ważne. Na temat dzieci, bo...
- Błagam powiedz, że chcecie też adoptować - trzymał kciuki Connor, patrząc to na mnie to na moją żonę.
- Myślimy nad invitro - powiedziała Milena, na co mężczyźni przed nami od razu skupili na niej wzrok - O nie, nie na mnie. Robin.
- Czekaj CO - krzyknęli oboje, otwierając szeroko oczy ze zdziwienia.
- Że ty?
- Robin?
- Kiedy?
- Co?
- Dlaczego?
- Pojebało cię?
- Od kiedy TY chcesz zajść w ciążę?
- Robin kiedy cię podmieniono?
Zasypali mnie pytaniami, a ja czułam jak moja twarz robi się gorąca ze wstydu. Dłoń Mileny znalazła się na mojej, z czułością głaszcząc mnie po niej kciukiem. To trochę pomagało.
- Jej mama naciska na genetycznie połączone z nią wnuki - wyjaśniła rudowłosa, ratując mnie od wyjaśniania czegoś... Tak strasznie głupiego - I Robin...
- Boję się, że jeśli adoptujemy to nie poczuję więzi z tym dzieckiem, dlatego chcę urodzić - palnęłam bez zastanowienia - I chciałam zapytać czy wychowywanie dziecka jest naprawdę tak trudne jak o tym się mówi i pisze, bo szczerze się tego boję.
- Nadszedł dzień kiedy Robin Riggs przyznała, że się czegoś boi - mruknął zszokowany Viktor, jednak po chwili uśmiechnął się ciepło - Wychowywanie dziecka to najcudowniejsze co mogło nas w życiu spotkać.
- Owszem, jest mało snu, dużo płaczu, ale ta świadomość że ten mały dzidziuś będzie nazywać cię swoim rodzicem, że tworzysz pierwsze zachowania tego małego człowieka i jak słyszysz jej śmiech... Wszystko nagle nabiera sensu, jakbyś się zakochiwała w kimś od nowa i cały wysiłek miał taki niesamowity sens - wyjaśniał Connor, szczerząc się rozmarzony.
- Plus zaczynają cię śmieszyć w trakcie odcinki Boba Budowniczego - dodał Viktor, otulając ręką w ramionach Connora.
- A sąsiedzi mają nagle humor, przez który płaczesz ze śmiechu, siedząc z córką na kolanach. Tak samo z Barbie. Nagle zaczyna gadać z sensem - kontynuował Connor, na co moje troski po części uciekły.
- Diane będzie was używać jako modeli, a ja jej w tym absolutnie pomogę - zażartowałam, otrzymując środkowy palec od Viktora - Specjalnie będę jej kupować lakiery i powiem jej, że to szminki.
- Żebym ja waszego dziecka nie nauczył czegoś - pogroził mi palcem Viktor.
- Jak pić przed osiemnastką? To dziecko będzie przed osiemnastką wiedzieć jak mieszać, aby się nie porzygać, zobaczysz - zapewniłam swojego ex, spekulując przyszłość swojego dziecka, które jeszcze nawet nie istnieje jako płód w moim brzuchu.
- A przy okazji dowie się jak być na przekór z prawem, ale jednocześnie nie trafić za kratki - zaśmiała się Milena, przyglądając mi ze skrywaną dumą w swoich zielonych oczach - Albo pierwsze słowa tego dziecka to będzie "studiuję prawo".
- Wtedy to dziecko będzie hitem internetu - skomentował Connor, a w tym czasie przyszedł autentyczny kelner, który zebrał nasze zamówienia.
Reszta wieczoru przeszła naprawdę przyjemnie. Rozmawialiśmy o dzieciach, o imionach dla naszego dziecka, o tym że mogłoby się przyjaźnić z Diane, potem jakimś cudem przeszliśmy na Ryana i Nicka.
- Dostaliśmy zaproszenie na ślub Ryana - zaczął mówić Viktor, zatapiając widelec w swoim ukrojonym kawałku steka - Ale trochę się zdziwiliśmy. Nie znam żadnego Ryana Froscha, a tym bardziej Nicolasa Coccinele. Skąd mieli nasz adres czy cokolwiek też pozostanie tajemnicą.
- Nie pierdol, Ryan cię zaprosił na ślub? - zdziwiłam się mocno, zakrywając usta dłonią - A więc dlatego pytał o twój adres. Boże, on naprawdę...
- Znasz go? - zapytał Connor, unosząc brew w pytaniu. No tak. Oni znają Ryana tylko pod nazwiskiem Versagen.
- To Ryan Versagen - wyjaśniłam, na co oboje spojrzeli na mnie w szoku - Po całej akcji z Kendallem zmienił nazwisko na Frosch, a teraz wychodzi za mąż z typem z Biedronki co wam opowiadałam kiedyś jak byliśmy młodsi.
- Ryan żyje? - zdziwił się Viktor, odstawiając na talerz widelec - Nic mu nie jest? Jak to przeżył? Kim jest ten typ z Biedronki?
- O stary - zaśmiałam się, wskazując widelcem na moich rozmówców - Nie uwierzysz jaka historia was ominęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro