Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szkoła odc. 283728

Ryan

- Podobno ma przyjść ktoś nowy

- Myślicie, że ten nowy...

- Ten nowy...

- Nowy...

Rozmowy błądziły po korytarzach mojego nowego liceum, każdy szeptał pomiędzy sobą, ale żadna z plotek nie była niczym potwierdzona. Przy sali już czekali na mnie przyjaciele, konwersując z radością o nowoprzybyłym uczniu.

- Słyszałam, że wyrzucili go z poprzedniej szkoły - zaczęła mówić Luca, opierając dłonie na biodrach - Myślicie, że zrobił coś bardziej złego czy głupiego? Za co w ogóle można wylecieć?

- Stawiam, że jest kretynem - odpowiedziała Sara, wzruszając ramionami - I zrobił coś głupiego tyle razy, że go wywalili.

- Mi się wydaje, że po prostu zmienił szkołę - wtrącił się mój przyjaciel Viktor, otaczając w talii ramieniem Connora - Nie ma co podejrzewać najgorszego.

- Dobra, ale co za kretyn zmienia na naszą szkołę? - zapytała Robin, wsadzając dłoń do kieszeni - Trzeba być zdesperowanym albo nie mieć ambicji.

- Dlaczego jest takie wielkie halo o tego nowego? - zapytałem, zyskując uwagę całej grupy - Dosłownie jeden uczeń, co w nim takiego?

- Będzie w naszej klasie - wyjaśniła Astra, zakładając kosmyki nieokrzesanych jasno różowych włosów za ucho - Nauczyciele robią z tego jakąś wielką tajemnicę. Podobno zna się z Travisem.

- To dlaczego nie zapytamy Travisa o tego nowego? - zapytałem, patrząc na miny przyjaciół. Astra zacisnęła usta, odwracając od nas wzrok. Wiem, że się mu podoba, ale błagam czy to aż tak trudne z nim porozmawiać?

- Wątpię, aby nam coś istotnego powiedział - mruknął Connor, otulając się ramionami - Dlatego też jest o tym typie tak głośno. Przyjaźni się z Travisem.

- Co jest takiego złego w Travisie? - zapytałem, zakładając ramiona na piersi. Nie znam Travisa za bardzo to fakt, wiem że jest lekko odklejony, ale nie może być tak źle, prawda?

- Jest kochany i naprawdę się stara - zaczęła mówić Astra - Ale trudno jest mu czasami... Skupić się na czymś. Pracuję z nim nad tym, zbieramy na psychologa dla niego.

- Wracając do nowego - powiedział po chwili Connor, wskazując gdzieś przed siebie dłonią - Chyba już wiem jak wygląda.

Wszystkie spojrzenia skupiły się na spokojnie idącym w naszą stronę rudym nastolatku. Chłopak miał okulary z grubymi szarymi oprawkami i fryzurę, jakby sam nie potrafił się obcinać ale się starał. Pryszczate czoło, pogryzione usta, luźna zielona bluza, mniej luźne jeansy. A jednak coś w nim było. Coś... Coś nieopisanego.

Coś co sprawiło, że moje serce zabiło mocniej.

Że czułem się jak wyjęty ze sceny serialu "Heartstopper".

Jakby moje serce naprawdę stanęło na chwilę, a wokół mnie świat przestał na chwilę istnieć. Tylko na chwilkę. Na chwilkę kiedy nasze spojrzenia się spotkały, kiedy zabrakło mi tchu w piersiach, kiedy serce zaczęło mi mocniej bić.

- Hej - przywitał się rudzielec - Jestem Nick, klasa trzecia, nie?

- Dokładnie tak - odpowiedziała za nas wszystkich Robin. Chyba Robin. Boże, czemu nie mogę odwrócić od niego wzroku? Co w nim takiego jest, że nie mogę przestać przyglądać się tym błękitnym oczom, temu niewymuszonemu uśmiechowi? Chodzi o to, że jest nowy? Że dziwnie wygląda?

Wzrok rudowłosego przeniósł się na mnie, uśmiech zrobił się większy, a w jego oczach ujrzałem błysk przez który mój żołądek uderzył sam siebie z półobrotu. Mógłbym przysiąc, że chłopak nawet do mnie puścił oczko, ale nawet nie wiem czy nie było to przypadkiem zwykle mrugnięcie.

- Straciliśmy go - zaśmiał się Viktor, łapiąc mnie za ramię - Przedstaw się, a nie gapisz się jak kretyn.

- Kto? Ja? - zapytałem, potrząsając szybko głową. Nagle zyskało sens dlaczego Nick na mnie patrzył - Ryan. Ryan Versagen.

- Pff - zaśmiał się pod nosem chłopak - Ryan? Naprawdę masz tak na imię?

- Zapytał typ, którego imię to Nick. Dosłownie "Nick", wyszło ci 62% w teście, że jesteś gejem? - parsknąłem w jego stronę, czując że robię tak straszną głupotę, Dosłownie co mnie kusi, aby tak do niego mówić?

- Ryan, jak te samoloty? RyanAir? - uśmiechnął się wrednie rudowłosy w moją stronę, a moje serce na chwilkę się zatrzymało.

- Jasne, bo lecę ci wpierdolić - syknąłem w jego stronę, a chłopak ukazał swoje zęby w uśmiechu. Jezus Maria, czy ja mogę już umrzeć czy jeszcze za wcześnie, co ja mam zrobić?

- Chłopaki, chłopaki, ale nie kłóćcie się - stanęła między nami Luca, odgradzając mnie od Nicka - Przynajmniej zaczekajcie na koniec lekcji.

I z jakiegoś powodu tak się to zaczęło. Nasze przepychanki w szkole, dogryzanie sobie na każdym kroku, wredne uśmiechy... Moje szybko bijące serce, moje błądzące po wszystkim i niczym myśli, moje płuca które z trudnością napełniały się powietrzem.

Przysłowiowo tańczyliśmy razem rywalizującego walca na parkiecie szkolnym, którego nikt nie rozumiał. Każdy krok był bliski nadepnięciu stopy drugiego, każde spojrzenie było pełne nieopisanego wyzwania, nasze dłonie zaciśnięte ze sobą, nasze ciała naciskające na siebie nawzajem. Każdy obrót planowany, każdy krok, każde kiwnięcie.

Może dlatego, że "tańczyliśmy" go tak blisko siebie, dlatego moje serce biło tak szybko? Dlatego moje myśli się nim wypełniały? Może dlatego tym więcej czasu chciałem z nim spędzać? Może dlatego wpadaliśmy na siebie po szkole i z jakiegoś powodu przepychaliśmy się więcej, słysząc własne śmiechy?

Mój Boże, a jego śmiech. Tak uzależniający i okropny do słuchania. Pragnąłem go słyszeć, pragnąłem sprawiać jego śmiech. Zrobić wszystko, aby był szczęśliwy. Z jakiegoś powodu, było to przez nasze przepychanki. Czasami wydawało mi się, że do szkoły przychodzi tylko po to, aby się ze mną przedrzeźniać.

- Musimy pogadać - uderzyła dłonią o moją ławkę Robin, odrywając mnie i Nicka od kolejnej bezsensownej wyzywanki.

- O czym? - zapytał okularnik, skupiając wzrok na nastolatce. Dziewczyna wzięła głęboki wdech.

- Jesteście debilami, to po pierwsze - rzuciła prosto z mostu - Po drugie, ile wam jeszcze to zajmie. Oboje się sobie podobacie, dogadujecie się, idźcie na kawę, wypierdalać.

- Chwila, co? - zapytałem zdezorientowany, patrząc to na Nicka to na Robin. Starałem się ogarnąć wszystkie przedstawione mi fakty.

- To coś między wami jest już od siedmiu miesięcy do cholery jasnej, idźcie na randkę, zamknijcie sobie mordy swoimi językami, cokolwiek. Nawet Rowan się wami martwi i ma dość - westchnęła z trudnością Robin, odchodząc od naszej ławki. Błękitne oczy skupiły się na mnie, czułem gorąco na policzkach, czułem się jak kretyn.

Za bardzo pokazywałem to? Przecież tylko dobrze się bawiłem z Nickiem, jakim niby cudem było widać, że mi się podoba?

- Może kino? - zapytał Nick, puszczając mi głupi uśmiech - Wspominałeś, że nie lubisz kawy.

Moje serce podskoczyło do gardła, poczułem się doceniany, zrobiło mi się tak milutko, że zapamiętał taką głupotę o mnie.

- Kino - potwierdziłem, czując motylki w brzuchu - Brzmi jak naprawdę dobry pomysł.

- Dzisiaj? Po lekcjach?

- Czytasz mi w myślach, Nick.

- Zawsze RyanAir - uśmiechnął się głupio do mnie rudzielec.

- Strzelę Ci krzesłem, jeśli mnie tak jeszcze raz nazwiesz - zaśmiałem się cicho pod nosem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro