Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Halloween

Ryan

- Wyglądasz jak debil - powiedziałem do swojego chłopaka, patrząc na jego pomarańczowy strój dyni. Mężczyzna spojrzał na mnie z głupim uśmiechem.

- Panie Potter, nie ma Pan wiele do gadania - odpowiedział, zaciskając dłoń na mojej - Sam Pan nie chciał przebierać się w stroje dla par.

- Bo znam cię na tyle, aby wiedzieć że gdybym wybrał Pottera, wybrałbyś Ginny - zaśmiałem się pod nosem, patrząc prosto w błękitne oczy Nicka - Albo jeszcze gorzej, Rona.

- A gdybym wybrał pana "śmieszy cię to Potter?"

- Wtedy mielibyśmy pojedynek na różdżki albo typowy scenariusz enemies to lovers.

- Pojedynek na różdżki w plenerze do pojedynek na różdżki w sypialni? - puścił mi wredny uśmiech, pukając do drzwi od domu Mileny.

- Żebym Ci nie znalazł różdżki i nią nie pobił - pogroziłem w żartach chłopakowi, który w odpowiedzi tylko się szerzej wyszczerzył. Drzwi do domu się otworzyły na oścież.

- Jesteście! - uśmiechnęła się szeroko moja kuzynka, ściskając nas na przywitanie - Wszyscy już są, chodźcie. Świetnie wyglądacie!

- Ty również Mils - odpowiedziałem rudowłosej, klepiąc ją z czułością po plecach - Przebrałaś się za Meridę Waleczną?

- Tak! Robin przebrała się za Robin Hooda, uznała że jeśli miałaby wygrać moją rękę to tylko w konkursie strzelniczym, a Robin Hood w tym był najlepszy - wyjaśniła kuzynka, puszczając mnie ze swoich ramion - Wejdźcie, zaraz mają włączyć karaoke. Viktor ma kilka piosenek o które błaga od wczoraj, w tym jedną sam zrobił.

- Zaczynam się bać - przyznałem, wchodząc z moim ukochanym do środka. Od progu uderzył mnie zapach świeczek o czymś czego nie za bardzo wiedziałem jak określić. W każdym razie, pachniało ładnie.

W salonie czekało na nas już dwanaście znanych mi doskonale twarzy. Każdy z kimś rozmawiał, wymieniali się drinkami, mówili jakieś toasty, śmiali się, a każdy był przebrany za coś innego.

- Przyszli! - krzyknął Travis na cały pokój. Jego prawa ręka była w sztucznym gipsie z napisem "Connor", nosił niebieska koszulkę i beżowe spodnie. Wydaje mi się, że odwzorowywał jakąś postać z musicalu, ale nie byłem za bardzo pewien jakiego. Obok niego stał Connor, idealnie odwzorowując Hamiltona. Miał nawet doczepianą brodę, granatowy płaszcz i pistolet przypięty do paska białych spodni.

Astra stała niedaleko Travisa, rozmawiając z Robin. Żona blondyna miała na sobie kamizelkę w białe i różowe paski, różowe rękawiczki i czarną muchę na szyi. Nie miała koszulki pod kamizelką, a na biodrach założoną miała bardzo krótką, czarną miniówkę. Wszystko dopełniały obcasy sięgające do jej ud.

Robin naprawdę przebrała się za Robin Hooda. Miała cały zielony strój, a nawet czapeczkę z czerwonym piórkiem. W dłoni ściskała różowy łuk, który zdecydowanie nie należał do niej, bo widziałem go wśród zabawek małej Wendy.

Viktor rozmawiał z dziewczynami, na twarzy miał białą maskę z różową częścią na oku. Ubrany był w czarną koszulkę i bordowe spodnie z dziurami na kolanach. Włosy spięte w dwa kucyki.... Strzelam, że przebrał się za głównego bohatera "Sally Face".

Sara przebrana była za Lydię, miała na sobie czarną sukienkę z koronkami, czarne rękawiczki bez palców, makijaż jakby miała zaraz zemdleć, a obok niej stała Luca przebrana za Beetlejuice. Miała pofarbowane na zielono włosy, garnitur w paski i cały czas trzymała się blisko swojej dziewczyny.

Reszta mniej mnie obchodziła.

- Ej Ryan! - krzyknęła do mnie Robin, biorąc coś ze swojego kołczanu. Na jej plastikowym łuku znalazła się szybko strzała z przyssawką - Dawaj Potter, pokaż na co cię stać.

- Nie ośmielisz się Hood - wyjąłem z kieszeni gałązkę, która czyniła rolę różdżki Harrego Pottera - Expeliarmus

Robin rzuciła na bok swój łuk ze strzałą, starając się nie wybuchnąć śmiechem.

- Cholera Potter, jeszcze cię dopadnę - pogroziła w żartach, siegając po swój oczojebny różowy łuk - Pokonam cię dzisiaj w karaoke.

- Jasne, chcę to zobaczyć.

- Wybrałam nam naszą piosenkę - powiedziała dziewczyna, podchodząc do mnie z gracją - Viktor mi z tym zresztą pomógł.

- Jeśli to jest to o czym myślę, niech to ktoś proszę nagrywa - wtrącił się Nick, opierając łokieć o moją głowę - Nikt nie może tego przegapić.

- Sara ma zamiar nagrywać, więc tym się nie przejmuj - zapewniła Robin, biorąc ze stolika dwa kieliszki pełne wódki - A teraz trzeba was wstawić przed karaoke. Jesteście duzi to dacie radę bez popity.

- Za co pierwszy kieliszek? - zapytałem, odsuwając się od Nicka na tyle, aby jego ramię mnie nie dosięgało. Co ja? Podstawka jakaś?

- Za biedronkę bez ogonka re re kum kum re re kum kum? - spojrzał na mnie rudowłosy przebrany za dynię, unosząc ku górze kieliszek. Prychnąłem śmiechem i przyłożyłem swój kieliszek do jego.

- Za biedronkę bez ogonka re re kum kum re re kum kum - powtórzyłem i na raz oboje wypiliśmy zawartość swoich kieliszków. Robin gdzieś znikła z pola widzenia.

Jeden drink zrobił się dwoma, potem trzema, potem drinkiem. Czułem jak w głowie mi się kręci, jak chcę tańczyć, jak z trudnością stoję o własnych siłach, jak mi ciepło na twarzy. Opierałem się o kogoś, słuchając kuchennej rozmowy o życiu po śmierci.

- Według mnie będziemy reinkarnowani - zaczęła mówić Milena, siedząc na blacie kuchennym - Może nie do końca na podstawie tego, że jak wyglądało nasze życie, raczej w losowy sposób i pamiętamy jakieś urywki naszego życia.

- Według mnie niczego nie ma po śmierci - mruknęła Luca, siedząc na ziemi oparta o lodówkę - To jest nasze życie po śmierci, takie nasze niebo w piekle.

- A co jeśli jak umieramy to stajemy się psami? - zaczął mówić Travis - Myślicie, że dlaczego psy nie mogą mówić? Bo pewnie pamiętają całe swoje poprzednie życie, może są naszymi aniołami stróżami, które pilnują abyśmy dożyli najstarszych lat?

- RYAN POTTER ZGŁOŚ SIĘ DO MIKROFONU - dobiegł nas głos pijanej Robin, która krzyczała do mikrofonu, aby każdy na pewno ją usłyszał. Zaśmiałem się, podnosząc się z trudnością ze swojego oparcia jakim okazał się być Connor i poszedłem do salonu.

- Hood jeszcze raz krzykniesz w ten mikrofon, A ZROBIĘ ACCIO KAJZERKA - krzyknąłem w stronę przyjaciółki, a nogi pode mną same pod siebie właziły. Jebane nogi. Przez nie się przewracałem, same mi się podstawiają pod siebie.

- Dobra tam, zamknij pizde, MAMY CO ŚPIEWAĆ I MAM ZAMIAR TO WYGRAĆ COCCINELE-FROSCH-POTTER! - odkrzyknęła do mnie Robin, łapiąc mnie w talii mocnym uściskiem. W mojej dłoni znalazł się niebieski mikrofon obklejany naklejkami, a w dłoni przyjaciółki był już podobny tylko że czerwony.

- Pokonam cię Robin!

- Przekonamy się Batman - zaśmiała się pijaczka, a muzyka zaczęła grać z głośników. Znana mi trochę za dobrze nutka...

Na ekranie pokazał się jeszcze bardziej kojarzący mi tekst.

- Hey emo boy, hey hey hey emo boy  - zaczęła spokojnie pierwszą zwrotkę Robin, a ja coś czułem że to jakiś podstęp - Hey emo boy!

Pierwszy refren i zwrotka śpiewana była przez nas w naprawdę spokojny sposób, czytając dokładnie tekst, który latał na ekranie w strasznie zabawny sposób. Aż doszliśmy do drugiego refrenu.

- Come on, fuck me, biedronka boy! - krzyknęła do mikrofonu Robin, zderzając się ze mną biodrami.

- Come on, fuck me, biedronka boy! - krzyknąłem razem z nią, czując jak alkohol mocniej uderza mi do głowy - COME ON, FUCK ME, BIEDRONKA BOY! Hey biedronka boy, HEY HEY HEY BIEDRONKA BOY!

Gdzieś wśród ludzi za nami słyszałem wybuch radosnego, znajomego mi śmiechu, który z jakiegoś powodu nie brzmiał w tej chwili na tyle znajomo abym wiedział kto się śmiał.

- HEY BIEDRONKA BOY, HEY HEY HEY BIEDRONKA BOY! - wykrzykiwałem w mikrofon, podskakując z Robin w podobnym tempie - He said I look like żabkownik! And bitch, I almost lost my breath! Wanna fuck in the back of our shops? Lift me up and then I drop it. He bought me tickets to Journey in galaxy. Should I go? Well, bitch, for sure. He might not look like he gets bitches. But honey, that dick was 11 inches! - zmieniałem w trakcie tekst trochę improwizując, trochę czytając gotowy tekst z ekranu.

- COME ON, FUCK ME, BIEDRONKA BOY - krzyczeliśmy wszyscy w salonie - COME ON, FUCK ME, BIEDRONKA BOY - kilkanaście par butów uderzało o ziemię w równym tempie, kilkanaście gardeł zdzierało się krzycząc tekst piosenki - COME, ON FUCK ME, BIEDRONKA BOY! HEY BIEDRONKA BOY!

- *I'm in love with emo boy* - wyszeptał mi ktoś do ucha, kiedy tylko na chwilę przestałem skakać. Cały się spiąłem, w pierwszej chwili nie wiedząc kto to i po co i jak i o co chodzi.

Ramiona wokół mojej talii były większe od wcześniejszej dłoni Robin, na pewno były cieplejsze i mógłbym powiedzieć, że pasowały do mnie idealnie. Spojrzałem w górę, głosy ludzi wokoło stały się dla mnie szumem, a jedyny wyraźny obraz i dźwięk był rudym mężczyzna, stojącym za mną.

- Mam chłopaka - burknąłem do okularnika, mrużąc oczy. No kojarzę twarz, ale SKĄD. Właściwie, co za rudy debil, dosłownie się za dynię przebrał.

Przystojny mężczyzna za mną radośnie się zaśmiał. Moje serce zabiło mocniej, jakby doskonale wiedząc kim jest ten dziwnie urokliwy rudzielec.

Mózg jednak odmawiał współpracy, więc chuj mi to dawało, że serce go pamiętało.

- Naprawdę? Nie spodziewałem się - chichotał radośnie okularnik, przyglądając mi się z uwagą błękitnymi oczami. Co w nim takiego jest, że tak szybko i mocno bije mi serce? - Ma może przypadkiem na imię Nick?

- Chuj cię to.

- Co byś powiedział, gdyby się okazało że to ja jestem twoim chłopakiem? - mężczyzna starał się powstrzymywać śmiech, zaciskając z trudnością usta. Zmrużyłem oczy, aby się uważniej przyjrzeć znajomemu nieznajomemu...

Poważnie, skąd ja go kurwa znam?

- Hmmm - mruknąłem w zamyśleniu, podnosząc dłonie i kładąc je na policzkach mężczyzny - Udowodnij.

- Jak mam Ci to udowodnić?

- Jest jeden jedyny jedynusieńki sklepik w jakim Nick za żadne skarby nie kupi fajek, nawet jakby się świat kończył - wyjaśniałem, mając w myśli z jakim obrzydzeniem Nick patrzył na Żabkę - W jakim i jakie fajki?

- W Żabce - zaśmiał się jeszcze raz rudzielec - Kupuję tylko czerwone L&M.

- To za proste - obróciłem się przodem do mężczyzny, starając się mu uważniej przyjrzeć. Wszystko się przede mną rozmazywało, chociaż rudy osobnik był w tym motłochu najwyraźniejszy - Powiedz coś co wie tylko Nick.

Mężczyzna chwilę się zastanowił, jego spojrzenie przeszywało mnie w znajomy sposób na wskroś.

- Wiem, że najdłuższa linia na twojej dłoni to ta odpowiadająca za miłość, ale byłeś przekonany przez długi czas, że jest ona przerwana w pół, dopóki nie zaczęliśmy ze sobą chodzić - przekonywał mnie okularnik, łapiąc mnie za dłoń - Wiem też, że pierścionek z którym nie rozstajesz się na krok, dał Ci twój chłopak po zakończeniu sprawy sądowej i że płakałeś jak odpadło oczko tej plastikowej żabce.

- Csii csiiic siii nic nie wiesz - położyłem dłoń na ustach teraz już znajomego znajomego, który na milion procent musiał być moim kretyńskim chłopakiem. Cóż za ironia, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro