Kidou x Sakuma
Dla....
Przepraszam, że ostatnio nic nie ma, ale jakoś nie mam weny...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Był piękny słoneczny dzień. Kidou razem z Sakumą szli na urodziny Endou. Chłopak właśnie kończył 18 lat, to nie bele jaka okazja. Zapewne będzie alkohol, dragi i dziewczyny.
Stanęli pod drzwiami, lecz nawet nie zdążyli zapukać, gdyż od razu zostali wciągnięci do środka. Imp0reza zaczęła się grubo, na szczęście nie było narkotyków, Mamoru nie jest, aż tak głupi. Była cała drużyna plus kilku innych, na przykład Afuro, który już pod wpływem alko tańczył pół nagi na stole, a Shirou go polewał szampanem. Yuuto nigdy nie przepadał za alkoholem, ale też sporo wypił pod wpływem Sakumy, on go do tego namówił.
Impreza trwała w najlepsze, czas na grę w butelkę po pijaku. Wszyscy usiedli na dywanie i zaczęli kręcić. Wyzwania były coraz odważniejsze i głupsze. Wypadła kolej Kidou, który miał pocałować Natsumi. Wstał, chwiał się już na nogach. Pech chciał, że dla niego Natsumi i Sakuma wyglądali tak samo, więc oczywiście rzucił się na niego z namiętnym pocałunkiem. Pomarańczowo oki oczywiście odwzajemnił, a reszta gwizdała i biła brawa. Yuuto złapał go za kołnierz od koszuli i zaciągnął do sypialni.
Pchnął go na łóżko i się na nim położył, następnie znów go pocałował.
Obudzili się rano z bólem głowy. popatrzyli sobie w oczy i dopiero po kilku sekundach ogarnęli co się właśnie stało. wyskoczyli z łóżka jak poparzeni i z krzykiem.
- Czy my?! - spytał przerażony Jirou
- Myślę, że nie... Oboje dalej mamy spodnie, a wątpię byśmy mieli się po tym siłę ubrać...
- Tak, masz rację.... Pamiętasz...?
- Tak...
Było bardzo nie zręcznie, dobrze pamiętali co się wczoraj stało, na szczęście nie doszło do niczego więcej. Ubrali się do końca i wyszli omijając kolegów walających się po podłodze. WYSZLI Z DOMU I SZLI CHWILĘ RAZEM, ŻADEN NIE ODEZWAŁ SIĘ SŁOWEM DO PÓKI NIE DOSZLI DO PARKU.
- Nie dzwoń do mnie, nie pisz, ani nic... - wtrącił Sakuma
- Że co? Dlaczego?
Jirou już mu nie odpowiedział tylko odszedł w swoją stronę i pobiegł do domu z płaczem. Ta sytuacja bardzo go bolała, ale dlaczego? Yuuto patrzył za nim chwilę, w końcu też poszedł w soją stronę, też był załamany. nie chciał stracić przyjaciela przez jakieś pijackie wygłupy.
Noc im obojgu nie była przyjemna. Sakuma płakał i myślał, albo starał si ę myśleć nad tym. Kidou zaś po prostu leżał i może nawet nie myślał za dużo, w końcu zasnął.
Następnego dnia obudził Yuuto dzwonek do drzwi. Wstał i leniwym krokiem ruszył by je otworzyć, gdy to zrobił naszyje rzucił mu się Jirou. był zaskoczony, ale też szczęśliwy, że go widzi.
- Masz podkrążone oczy, nie spałeś? - spytał dred
- Tak, nie mogłem...Kidou, kocham cię!
Mówiąc to Sakuma pocałował go tak namiętnie jak tylko umiał, oczywiście zostało to odwzajemnione.
- Chodź, idziemy spać, razem - zaciągnął go do domu
Mry mry
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro