Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

➖ we'll be fine ➖

sakuatsu 💅
Ogólnie to Angst/trochę fluff

Jaki chcecie następny ship? Angst/fluff?
Bo idk co pisać, a zostało mi tylko sakuatsu 😩

Anygays-

Enjoy ✌😗
~~~

Sakusa pov.

Cały dzień czułem, że coś jest nie tak, a każda jego wiadomość utwierdzała mnie w tym przekonaniu. Moje myśli nieustannie mówiły mi, że zdecydowanie muszę coś zrobić, żeby upewnić się, że nic mu nie jest. Potrzebowałem chwili, żeby w pośpiechu pozbierać rzeczy i ruszyć szybkim krokiem w stronę niewielkiej stacji kolejowej.

Przeczucie mówiło mi, że powinienem się spieszyć, bo nie ma wiele czasu. Jednak w tej chwili jedyne co mogłem, to czekać. Stojąc więc na peronie wyciągnąłem telefon i otworzyłem czat z Osamu. Miałem nadzieję, że w takich sprawach mogłem na niego liczyć.

-----

Ej. : Sakusa
dostarczono 17:20

Osamu: Czego chcesz? Jestem zajęty.
dostarczono 17:20

Możesz sprawdzić czy z: Sakusa
'Tsumu wszystko w porządku? Wydawał się dzisiaj jakiś inny.
Dostarczono 17:21

Osamu: Nie ma mnie w domu, z resztą pewnie nic mu nie jest.
dostarczono 17:22

Tak trudno jest ci :Sakusa
Sprawdzić? Mam jakieś złe przeczucie, plus 'Tsumu
nie odbiera ode mnie.
dostarczono 17:22

Osamu: Wyglądam jakby mnie to obchodziło? Ugh
dostaczono 17:23

Jaki masz problem? :Sakusa
Przecież jest twoim bratem!
dostarczono 17:23

*Osamu jest offline*

-----

Przekląłem w myślach wkurzony i zastanawiałem się co zrobić. Wolałem żeby ktoś od razu sprawdził co z Atsumu, niżeli ten zrobił coś głupiego i było za późno...

Nie, nie mogę tak myśleć...

Musi być ktoś, kto może iść zobaczyć czy wszystko z nim okej... Bingo! Otworzyłem inny chat i szybko wystukałem wiadomość.

-----

Hej Kita-san, jesteś Kapitanem :Sakusa
drużyny Atsumu, prawda?

dostarczono 17:30

*Kita jest online*

Kita: Zgadza się, czemu?
dostarczono 17:32

Mógłbyś sprawdzić czy :Sakusa
u Atsumu wszystko w porządku?
Dostarczono 17:33

Kita: Huh? Oczywiście, tylko dlaczego?
dostarczono 17:33

Przez cały dzień wydawał :Sakusa
się jakiś inny, taki nieobecny. Niepokoiły mnie jego wiadomości... A teraz nie odbiera, ani nie odpisuje. Mam złe przeczucie.
dostarczono 17:33

Kita: Fakt, na ćwiczeniach też zachowywał się trochę dziwnie... Pójdę sprawdzić do niego do domu. Dam ci znać co z nim.
dostarczono 17:34

Okej, dziękuję. :Sakusa
Ja jestem w drodze, ale mieszkam daleko, więc to mi trochę zajmie.
dostarczono 17:35

*Kita jest offline*

-----

Na chwilę mi ulżyło, wiedząc, że ktoś będzie miał na niego oko. Z tego co Atsumu opowiadał, wnioskuję, że kapitan Inarizaki jest najodpowiedniejszą osobą, do której mogłem się w tej chwili zwrócić.
Denerwowałem się jak nigdy, miałem nadzieję, że moje przeczucie się myli. Teraz mogłem już tylko czekać na wiadomość od niego.

Oderwałem się z moich myśli, gdy zobaczyłem nadjeżdżający pociąg, który kilka sekund potem zatrzymał się na peronie. Odetchnąłem i próbowałem nie myśleć o tych wszystkich zarazkach. Moja fobia dawała o sobie znak, jednak dla Atsu musiałem ją próbować ignorować. Było to ciężkie, bo wiedziałem jak brudne są wagony, jednak nie mogłem się teraz zawrócić.
Wsiadłem więc i zacząłem szukać odpowiedniego przedziału, który był zapisany na bilecie. Gdy w końcu odnalazłem swoje miejsce mogłem choć trochę odetchnąć z ulgą, bo aktualnie wszystkie miejsca były puste. Nie musiałem się przynajmniej martwić zarazkami innych ludzi.

Przymknąłem więc oczy i oczekiwałem charakterystycznego dźwięku przychodzącej wiadomości.

-----

Kita pov.

Zmartwiony wiadomością Sakusy, postanowiłem się ubrać i udać do domu bliźniaków. Sam też czułem, że coś jest nie tak, nie potrafiłem tego uczucia jednak wytłumaczyć. Ubrałem więc buty, wziąłem kurtkę i opuściłem dom w pośpiechu, a potem ruszyłem szybkim krokiem, żeby dostać się do miejsca docelowego jak najszybciej, nie chciałem tracić czasu. Nawet jeśli chłopak Atsumu się mylił, to tylko lepiej.

Z głową pełną niepokoju w końcu stanąłem przed drzwiami dwupiętrowego domu, który wyglądał na dość nowoczesny. Co bardziej mnie zaniepokoiło, to światło palące się tylko w jednym oknie. Przez chwilę się zawahałem, jednak ostatecznie pociągnąłem za klamkę drzwi frontowych. Ku mojemu zdziwieniu nie były one zamknięte na klucz.

Wszedłem więc do środka, zamknąłem drzwi, a potem zdjąłem buty. Idąc ostrożnie w głąb domu usłyszałem szloch, który wydawał się dość głośny. Ruszyłem więc w tamtym kierunku. Najpierw musiałem przejść przez ciemny korytarz, a potem wspiąć się po schodach. Zaskakująco nie skrzypiały, choć były zrobione z ciemnego drewna, dzięki czemu poruszałem się po nich bezdźwięcznie.

Pokonując to kolejne stopnie, czułem rosnące nieprzyjemne napięcie. Będąc u szczytu rozejrzałem się szukając źródła niepokojących odgłosów. W końcu rzuciły się w oczy uchylone drzwi, przez które wydostawała się smuga światła, stamtąd właśnie pochodził płacz. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je szerzej.

Po zobaczeniu horroru odgrywającego się w pomieszczeniu, nie wiedziałem co zrobić. Szybko otrząsnąłem się z chwilowego szoku i podszedłem do skulonej w kącie postaci. Z rąk blondyna stróżkami ciekła krew, a trzymana w dłoni żyletka błyszczała od szkarłatu. Na jego policzkach pojawiały się to co nowe łzy, a brązowe tęczówki były skupione na poranionych rękach. Kolejne co dostrzegłem to fiolka z lekarstwami, na szczęście wyglądała na pełną. Gdy młodszy w końcu mnie dostrzegł, jego oczy poszerzyły się z zaskoczenia, a ostrze wypadło spomiędzy jego palcy i upadło dźwięcznie na podłogę.

- K-kita-san?! C-co ty tutaj robisz? - spytał trzęsącym się głosem, nie spodziewając się mnie tutaj.

- O mój boże, Atsumu co ty zrobiłeś? - spytałem, nadal nie mogąc uwierzyć w zaistniałą sytuację.

Chwyciłem go lekko za dłoń i spojrzałem na poranione ręce. Cięcia wyglądały na głębokie, ale nie na tyle, żeby było trzeba to zszywać w szpitalu.

- Gdzie trzymacie Apteczkę? - spytałem, chcąc to jak najszybciej opatrzyć.

- T-tam... - powiedział słabo i wskazał mi szafkę pod zlewem.

Sięgnąłem tam więc i wyciągnąłem czerwone, plastikowe pudełko. Potem szybko je otworzyłem i wyjąłem środek do odkażania, gazy i bandaże. Po chwili namysłu wstałem z klęczek i podszedłem do kranu, aby umyć ręce. Dopiero po upewnieniu się, że dłonie miałem czyste, mogłem przystąpić do opatrywania.

Klęknąłem obok Atsumu, który siedział oparty o ścianę, wziąłem jego prawą rękę, a potem oczyściłem za pomocą przygotowanego chwilę wcześniej odkażacza. Gdy to zrobiłem, przyłożyłem gazę do rany i owinąłem bandażem, tak, że nie powinien w najbliższym czasie przesiąknąć szkarłatną cieczą.

Gdy skończyłem powtórzyłem proces również na lewej ręce, która wyglądała trochę gorzej. Gdy skończyłem w pełni, sprzątnąłem i odłożyłem apteczkę.
Potem Chwyciłem Atsumu, pomogłem mu wstać z zimnych kafelek, i zaprowadziłem do jego pokoju.

Posadziłem go na łóżku i usadowiłem się obok. Nie byłem pewien czy powinienem przerwać ciszę, czy jednak nie. Jednak Atsumu najwyraźniej nie był chętny do rozpoczęcia rozmowy. Myliłem się.

- Kita-san, czemu? - Blondyn wziął głęboki wdech i nie patrząc w moją stronę kontynuował pytanie. - Czemu tu jesteś?

- Sakusa się o ciebie martwił i poprosił żebym sprawdził czy wszystko z tobą w porządku... Sam z resztą zauważyłem dzisiaj, że coś z tobą nie tak. Wiesz, że możesz zawsze ze mną porozmawiać jeśli cię coś trapi? - spytałem i cicho westchnąłem.

- Wiem... mogłem powiedzieć tobie, albo Omiemu, a wybrałem zrobienie takiej głupoty - powiedział cicho, próbując ukryć, że znowu szlocha. - przepraszam.

- Hej, w porządku, ważne, że jesteś bezpieczny... - Po wypowiedzeniu tego, przyciągnąłem go do siebie, żeby go przytulić.

Ten oparł głowę o moje ramię, nadal nie mogąc powstrzymać łez. Mając nadzieję na uspokojenie go, robiłem małe kółka opuszkami palców na jego plecach. Po jakimś czasie zauważyłem, że Atsumu przestał się trząść, a jego oddech się wyrównał, co oznaczało, że zasnął. Odetchnąłem z ulgą i ułożyłem go na poduszkach.

Dopiero teraz przypomniałem sobie co miałem zrobić. Przeszukałem kieszenie chcąc znaleźć swój telefon. W końcu, gdy miałem już go w ręce, szybko otworzyłem chat z Sakusą.

-----
*Kita jest online*

Kita: Atsumu jest bezpieczny, ale nie jest z nim dobrze. Twoje przeczucie się nie myliło...
dostarczono 18:30

... :Sakusa
Co z nim?
dostarczono 18:30

Kita: zasnął przed chwilą. Znalazłem go w łazience, gdy się samookaleczał. Widziałem również jakieś opakowanie z tabletkami. Opatrzyłem rany, które sobie zrobił.
Dostarczono 18:32

O boże... : sakusa
Będę za niedługo,
właśnie wysiadłem z pociągu.
dostarczono 18:32

*sakusa jest offline*

------

Sakusa pov.

Po godzinnym czekaniu i modleniu się żeby wszystko było dobrze, w końcu dostałem wyczekiwaną wiadomość. Ta jednak nie była pozytywna, kolejna również nie. Coraz bardziej zmartwiony i przerażony chciałem być blisko niego.

Dlatego po wysiadce z pociągu, praktycznie biegłem w stronę jego domu. Na szczęście Atsumu nie mieszkał daleko od stacji, dzięki czemu szybki bieg przez park, potrwał dosłownie może z pięć minut, co dla mnie i tak trwało jak godziny. Gdy w końcu zdyszany stanąłem przed jego lokum, nie ociągałem się i wszedłem do środka.

Zdjąłem kurtkę oraz buty i od razu ruszyłem w kierunku jego pokoju, szybkim krokiem przemierzając znane mi już pomieszczenia. Będąc już na drugim piętrze budynku, skierowałem się w stronę uchylonych drzwi, za którymi była tylko lekka poświata, co znaczyło, że główne oświetlenie było w pokoju wyłączone.

Bez zbędnego gdybania wszedłem do środka i ujrzałem Kitę siedzącego na krześle obok łóżka, w którym leżał mój chłopak. Gdy kapitan Inarizaki dostrzegł moją obecność, wstał i ruszył w moim kierunku. Wyszliśmy oboje na korytarz, a Kita zamknął za sobą drzwi.

- Nie powiedział mi dlaczego to zrobił, więc mam nadzieję, że może z tobą porozmawia o tym - powiedział szeptem, pewnie nie chcąc obudzić blondyna.

Przytaknąłem mu, wierząc, że tak będzie. Atsumu nie może trzymać wszystkiego w sobie, lepiej gdyby spróbował z kimś o tym porozmawiać. Wiedział, że zawsze może do mnie przyjść z problemami, a jednak wybrał takie rozwiązanie... Czemu?

- Dziękuję, dzięki tobie nadal żyje - powiedziałem i posłałem w jego stronę słaby uśmiech.

- Cieszę się, że dotarłem na czas, a to już zawdzięczam tobie - odparł i westchnął. - Będę się zbierać do domu, zostawiam go tobie. - Dodał.

Kiwnąłem głową w geście zrozumienia i odwróciłem się z powrotem w kierunku pokoju. Kita poszedł w stronę wyjścia, a ja otworzyłem drzwi i wszedłem do pomieszczenia. W kilku krokach stałem już przy łóżku Atsu, a chwilę potem usiadłem na krawędzi obok.

Przypatrywałem się jego spokojnej, pogrążonej w śnie twarzy. Jednak jej delikatność zakłócały cenie pod oczami, jakby dawno nie spał. Gdybym tylko zauważył wcześniej... Zjechałem wzrokiem z jego twarzy, na przeguby, które owinięte były bandażami. Na szczęście nie były przesiąknięte krwią, co choć odrobinę mnie uspokajało. Przymknąłem oczy nie za bardzo chcąc na to patrzeć. Wziąłem kilka głębokich wdechów, żeby trochę się uspokoić. Gdy w końcu się opanowałem, ruszyłem dłonią w stronę jego włosów, żeby potem lekko przejeżdżać po nich palcami. mimo tego, że były farbowane, nadal były przyjemne w dotyku, więc zawsze gdy miałem możliwość bawiłem się blond kosmykami.

I wszystko byłoby w miarę w porządku, gdyby nie otwierane drzwi do domu i kobiecy krzyk.

- Atsumu, Osamu, wróciliśmy!

Nie miałem pojęcia co zrobić, jego rodzice wrócili i nawet nie mają pojęcia o mojej obecności tutaj, oraz braku jednego z bliźniaków. Zanim zdążyłem coś zrobić, drzwi do pokoju otwarły się, a w nich stanęła brązowowłosa kobieta. Gdy dostrzegła mnie w ciemności, zmarszczyła brwi i zawahała się.

- Kim jesteś? - spytała zdziwiona i chyba lekko spłoszona.

- Możemy porozmawiać w korytarzu? - spytałem szeptem. - Nie chcę go obudzić.

Gdy ta przytaknęła, przełknąłem gulę w gardle i wstałem ze swojego miejsca. Udałem się w jej kierunku, a potem stanąłem naprzeciw niej, w odpowiedniej odległości.

- Jestem przyjacielem Atsumu, Kiyoomi Sakusa - przedstawiłem się i skinąłem lekko tułowiem. W międzyczasie do kobiety dołączył jej mąż, bacznie mi się przyglądając. - przepraszam za nagłe najście, ale martwiłem się o 'Tsumu i przyszedłem sprawdzić czy wszystko u niego w porządku. - Tłumaczyłem się.

Miałem nadzieję, że jego rodzice okażą się mili, bo stres zjadający mnie od środka był ciężki do zniesienia.

- Oh? Jaki był powód twoich zmartwień? - spytała jego mama.

I teraz mówić całą prawdę czy nie? Nie byłem pewny co będzie najlepsze, jednak w końcu postanowiłem im powiedzieć. Są jego rodzicami, mam nadzieję, że zrozumieją i zechcą mu pomóc.

- Cóż... - opowiadając całą historię, ich wyrazy twarzy zmieniły się na zmartwione, a ich wzrok złagodniał. Czułem, że to dobry sygnał. - ...Nie wiem jakie miał powody, ale mam nadzieję, że się otworzy i będzie można mu pomóc. - Tymi słowami skończyłem opowiadać wcześniejsze wydarzenia.

Spojrzeli po sobie, a potem wrócili wzrokiem do mnie.

- A wiesz może, gdzie jest Osamu? - spytał wyższy ode mnie mężczyzna.

- Nie mam pojęcia, choć pewnie jest u Suny, jednego z członków ich klubu siatkarskiego - odpowiedziałem, mając nadzieje, że młodszemu z braci się oberwie. Należałoby mu się za to jak czasami traktował Atsumu. - Nie wiedzieli państwo? - spytałem.

- Nie... Mówiłam, że mają zostać oboje w domu i nigdzie nie wychodzić, gdy nas nie ma... - powiedziała zrezygnowana. potem zwróciła głowę w stronę męża. - Zadzwoń do niego i powiedz, że ma natychmiast wracać do domu - powiedziała już mniej spokojnie.

Ten tylko przytaknął i wyjął z kieszeni telefon, a potem odszedł głębiej w korytarz.

Nagle znikąd pojawił się obok nas zmęczony blondyn.

- Omi? Co ty tutaj robisz? - spytał cicho, a gdy obrócił głowę w drugą stronę dostrzegł swoich rodziców. - Oh? - Wydał się jeszcze bardziej zaskoczony, niż na sam mój widok.

Chłopak nie za bardzo wiedząc co zrobić, po prostu stał w miejscu wpatrując się w jego mamę. Ta bez uprzedzenia podeszła do Atsumu i przytuliła go do siebie, przy czym opierając głowę o jego ramię.

- Mamo? - zapytał skonsternowany, wtulając się w nią.

- Czemu nam niczego nie powiedziałeś? - Zaczęła dociekać jego rodzicielka.

'Tsumu spojrzał się na mnie pytająco, a ja tylko kiwnąłem głową na znak, że ona już wie o sytuacji. Jak gdyby rozumiejąc mój przekaz, spuścił wzrok na podłogę, a chwilę potem zamknął oczy.

- Przepraszam mamo... - powiedział cicho, lekko niepewnym głosem. - nie chciałem cię rozczarować. - Dodał szeptem, tak że ledwo mogłem usłyszeć co mówi.

- Synu, nie mów tak! - Pani Miya odsunęła się od niego i położyła rękę na jego policzku, a potem starła kciukiem spływającą łzę. - Chodź, usiądziemy, ochłoniemy, a potem z nami porozmawiasz, okej?

Gdy blondyn kiwnął głową, kobieta złapała go za rękę i odwróciła się w stronę jadalni. Zanim jednak zrobiła jakikolwiek krok w tamtą stronę, spojrzała na mnie.

- Ty też chodź Kiyoomi-kun.

Skinąłem głową i ruszyłem razem z nimi w stronę pokoju, gdzie jak się okazało, czekał już tata Atsumu.
Usiedliśmy przy stole w milczeniu, żadne z nas nie raczyło się odezwać. Dopiero po chwili ciszę przerwało gwałtowne otwieranie drzwi.

- Jestem. - Usłyszałem zły głos Osamu, który po chwili wszedł do środka. Gorzej być nie mogło...

- Świetnie, siadaj - powiedział jego ojciec, wskazując gestem jedno z krzeseł, które młodszy z braci zajął.

- A ty co tu robisz? - spytał groźnie, patrząc w moim kierunku.

- Troszczę się o twojego brata, w przeciwieństwie do ciebie - odpowiedziałem chłodno.

Szarowłosy nie odezwał się, jedynie patrzył na mnie wrogo, co z każdą sekundą było coraz bardziej irytujące. Próbując to olać odwróciłem głowę w stronę Atsumu, który siedział cicho ze spuszczoną w dół głową. Mimo, że twarz zasłaniały mu opadające włosy, byłem pewny, że odczytać można by z niej niepokój i strach, a także ból i smutek.

- Czemu wymykasz się na noc z domu bez naszej wiedzy? - Padło pierwsze pytanie w stronę Osamu, który nie był zadowolony z obrotu spraw.

- Bo w domu jest nudno, a nie chcę spędzać z nim całych dni - powiedział wkurzony, tym razem patrząc na Atsumu. Blondyn jednak nawet nie zareagował.

- A ja cię zawsze podawałam za dobry przykład, nie wierzę - powiedziała zrezygnowana kobieta. - Czemu nie zareagowałeś, kiedy Kiyoomi-kun powiedział ci, że coś jest nie tak z Atsumu? - Padło z jej ust kolejne pytanie.

- Co mnie to obchodzi? Nie będę go niańczyć - powiedział wzruszając ramionami.

W końcu matka bliźniaków poddała się i tym razem zwróciła do Atsumu.

- Czemu nam nie powiedziałeś, że coś jest nie tak. - Mimo, że to pytanie padło już wcześniej, zgaduję, że tym razem wyczekiwała dłuższej odpowiedzi.

'Tsumu cicho westchnął i uniósł głowę, omijając jednak kontakt wzrokowy z kimkolwiek.

- Bałem się... - zaczął cicho. - Zawsze byłem porównywany do Osamu... Nie chciałem was zawieść, być gorszy. Z resztą nie chciałem zawracać nikomu głowy moimi głupimi problemami - powiedział łamiącym się głosem. Zapanowała ponowna cisza, gdyż jego rodzice chyba nie spodziewali się takiej odpowiedzi.

- 'Tsumu, zawsze mogłeś mi powiedzieć, wiesz, że nigdy nie zawracasz mi głowy - powiedziałem, tym samym przerywając milczenie.

- Omi... - spojrzał na mnie, a ja w jego oczach dostrzegłem łzy.

Tak bardzo chciałem chwycić jego zaczerwienione policzki w moje dłonie i scałować każdą kropelkę, która spływała po jego delikatnej twarzy. Wiedziałem jednak, że muszę się powstrzymać, przy jego rodzicach wolałem nie próbować.

- Przepraszam Atsumu, nie wiedziałam, że aż tak bierzesz do siebie moje słowa... - Jego mama powiedziała skruszona.

- Był jakiś inny powód twojej decyzji odnośnie próby samobójczej? - spytał wprost jego ojciec.

Jego żona spojrzała w jego stronę groźnie, gdyż to pytanie było trochę zbyt bezpośrednie. Ja jednak skupiając się na blondynie, dostrzegłem, że ledwie widocznie przytaknął.

- Było jeszcze kilka powodów... - zaczął cicho Atsumu. - Miałem dość tego jak Osamu zachowuje się wobec mnie, jak dokuczają mi z głupiego powodu w klasie, tego, że mimo, iż jestem otoczony przyjaciółmi czuję się samotny. Byłem wykończony za dużą ilością negatywnych myśli, których nie mogłem się pozbyć, oraz brakiem snu. Po prostu chciałem to wszystko zakończyć, walka była zbyt męcząca...

Atsumu niekontrolowanie zaczął się trząść i nieregularnie oddychać oraz zrobił się blady, co wyglądało mi na atak paniki. Jego rodzice niezbyt wiedzieli co robić i sami zaczęli panikować. Jednak ja umiałem sobie z tym radzić, więc wstałem z mojego miejsca i podszedłem do Atsumu. Przykucnąłem przed nim i spojrzałem na niego.

- Shhh Atsumu, jestem tutaj, nic ci nie grozi. - Zacząłem spokojnie. - Skup się na moim oddechu i spróbuj go kopiować. - mówiłem dalej łagodnym głosem.

Widząc, że blondyn powoli się uspokaja, a jego oddech wraca do normy, kontynuowałem

- Dobrze ci idzie, oby tak dalej. Zaraz będzie po wszystkim.

Gdy jego powieki lekko się otworzyły, jego brązowe oczy napotkały mój lekki uśmiech.

- Już okej? - spytałem, na co ten kiwnął głową twierdząco.

- Co to było? - spytała jego mama, wyraźnie spłoszona.

- Atak paniki - odpowiedziałem krótko.

Wstałem z niewygodnej pozycji i ponownie usiadłem na krześle.

- Skąd wiedziałeś co robić? - Tym razem pytanie padło ze strony Osamu.

Zdziwiony spojrzałem na niego, jednak postanowiłem odpowiedzieć.

- Jak byłem młodszy miewałem ataki spowodowane moją mizofobią. W ten sposób zawsze pomagał mi mój kuzyn.

Wszyscy bezgłośnie kiwnęli głowami i nastała chwilowa cisza.

- Dziękuję Omi. - Atsumu odezwał się, przy czym obrócił głowę w moją stronę i lekko się uśmiechnął.

- Nie ma sprawy. Jeśli będziesz jeszcze miał atak paniki, napisz czy zadzwoń do mnie, okej? - Miałem nadzieję, że nie będzie następnego razu. Oby to był jego ostatni atak.

- Okej - odpowiedział krótko.

- Wracając do ciebie. - Ich ojciec zwrócił się do Osamu. - Jeśli raz jeszcze się dowiem, że wymykasz się z domu bez naszej wiedzy, to spotka cię sroga kara. - Jego groźny głos wywoływał ciarki na plecach.

- Ugh czyli głupi 'Tsumu może widywać swojego chłopaka, a ja przyjaciela już nie - powiedział pod nosem, jednak każdy to słyszał i teraz każdy patrzył z niedowierzaniem na Osamu.

- Co? - Padło to samo pytanie z ust jego rodziców. Brawo, najgorszy czas na powiedzenie im tego.

- Jesteś gejem? - Zaskakująco delikatnie spytała jego rodzicielka.

- Uhmmm... - Atsumu przełknął gulę w gardle. - T-tak mamo, jestem g-gejem - powiedział jąkając się.

- Oh! W porządku! - Jego mama uśmiechnęła się do niego. - Nie martw się, akceptuję cię takim jakim jesteś. - Dodała szczęśliwym głosem.

- Naprawdę? - spytał zaskoczony.

Jego ojciec przytaknął i również się uśmiechnął. Ucieszyło mnie to bardzo, jestem pewien, że akceptacja ze strony rodziców podbuduje jego samopoczucie.

- Skoro już o tym mowa, kto jest twoim chłopakiem? - spytała kobieta.

- Właściwie to ja - odezwałem się i już po chwili czułem ich wzrok na sobie.

- To nie mam się o co martwić, skoro mój syn jest w rękach takiego troskliwego chłopaka! - powiedziała uradowana mama bliźniaków, co spowodowało lekki rumieniec na policzkach blondyna.

Ja jedynie lekko uśmiechnąłem się w jej stronę.

- Późno już, powinniście już iść spać - powiedział ich ojciec.

- Kiyoomi-kun zostajesz na noc? - Tym razem pytanie zadała jego żona.

Wahałem się trochę, bo nie chciałem nadużywać gościnności, jednak z drugiej strony chciałem być teraz z 'Atsu. Gdy blondyn zobaczył na mojej twarzy niezdecydowanie, dźgnął mnie palcem w policzek.

- Zostań ze mną omiiii. - Przeciągnął ostatnie słowo odnoszące się do mnie i zrobił swoją sztuczkę czyli 'oczy szczeniaczka', której nigdy nie mogłem się oprzeć.

- Dobrze, zostanę - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niego.

Po mojej pozytywnej odpowiedzi, blondyn wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia z pomieszczenia.

- To my idziemy do mnie, dobranoc! - powiedział na odchodne.

Zanim na dobre zniknęliśmy za rogiem, zdążyłem powtórzyć 'dobranoc'.

Niewiele czasu potrzebowaliśmy, żeby znaleźć się w pokoju Atsumu. Gdy drzwi się za nami zamknęły, chłopak przytulił się do mnie, a ja w zamian otoczyłem go swoimi ramionami, a potem dałem mu buziaka w czoło. Staliśmy tak przez chwilę w komfortowej ciszy, wsłuchując się w ciche oddechy i lekko słyszalne bicia serca. Nie potrzebowaliśmy aktualnie żadnych słów, żeby przekazać sobie wzajemnie ile dla siebie znaczymy.

Dopiero po chwili odkleiliśmy się od siebie i zgodnie postanowiliśmy, że najpierw trzeba wziąć prysznic.
Ze względu na moją Mizofobię, poszedłem jako pierwszy. Wziąłem przygotowane rzeczy i przekroczyłem próg schludnej i zaskakująco czystej łazienki. Starałem się pospieszyć, dzięki czemu nie zajęło mi to długo, gdy ubrany w piżamę i z mokrymi włosami wszedłem do pokoju.

Zamieniliśmy się więc pokojami i teraz to Atsumu wszedł do łazienki. Susząc włosy ręcznikiem, wsłuchiwałem się w rytmicznie brzmiącą wodę wydostającą się ze słuchawki prysznicowej. W pewnym sensie ten dźwięk mnie uspokajał, więc nie pocieszyło mnie, gdy odgłos wody ustał.

W zamian dostałem jednak coś o wiele lepszego. Gdy 'Tsumu w końcu wrócił do pokoju, zlustrowałem go wzrokiem i dostrzegłem, że ma na sobie moją bluzę, która na dodatek była lekko przyduża. Wyglądał tak całkiem uroczo...

- Omi? - spytał 'niewinnie', udając, że nie wie o co mi chodzi.

- To już wiem, gdzie podziała się moja bluza. Zgaduję, że to nie jedyna - powiedziałem ironicznie.

- Ups? Nie moja wina, że twoje bluzy są takie wygodne - odrzekł i wzruszył ramionami.

Podszedł bliżej łóżka, na którym siedziałem i położył się.
Postanowiłem iść w jego ślady i ulokowałem się obok niego. Przyciągnąłem go bliżej siebie, a potem przytuliłem.

- Dobranoc Atsu, kocham cię - wyszeptałem w stronę jego ucha, które chwilę później się lekko zaczerwieniło.

- 'Branoc Omi-Omi, ja ciebie też kocham - odpowiedział i ziewnął.

Oboje byliśmy wykończeni i oboje zasnęliśmy w swoich objęciach, czując się przy tym bezpiecznie.

_-_-_-_--_-_-_-_-_-_-_-_-

3583 słowa
I-
Wow, sporo tego wyszło, jestem z siebie dumna ✌😗

~~Krwawa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro