💔 burden? 💔
Bokuaka, angst/fluff
Poprawiłam dialogi, ale nie wiem czy dobrze 😌
W
ięc cudowna osóbko, która zwróciła mi na to ostatnio uwagę, powiedz mi czy jest dobrze teraz. 👉👈
(Resztę one-shotów poprawie w wolnej chwili)
A jak na razie miłego czytania ✌😗
-----
random gc
*Bokuto jest online*
HEY HEY HEY: Bokuto
CO TAM U WAS???
Dostarczono 16:20
Saltyshima: a było tak spokojnie...
Dostarczono 16:21
Kenma: wspóczuję ci Akaashi, musisz to zachowanie znosić codziennie. 🤐
Dostarczono 16:23
Saltyshima: choć raz się zgodzę. 🙄
Dostarczono 16:23
Akaashi: coż, jest to dość trudne... 😐
Dostarczono 16:24
*bokuto jest offline*
-----
Bokuto pov.
Po zobaczeniu wiadomości Akaashiego zrobiło mi się przykro, aż tak ciężko jest się ze mną zadawać? Napisałem na grupie, bo byłem w złym humorze i miałem nadzieję, że pisanie z przyjaciółmi mi pomoże, nie spodziewałem się jednak, że aż tak się myliłem.
Zdaję sobie sprawę, że radzenie sobie z moją osobowością nie jest proste, a moje zachowanie potrafi być irytujące, jednak miałem nadzieję, że oni mnie akceptują mimo moich wad.
Nie przejąłbym się tym tak bardzo, gdyby nie to, że Akaashi się z nimi zgodził. Skoro jest ze mną tak ciężko, to czy udawał, że chce ze mną być? Czemu nie powiedział mi wcześniej? Pewnie dlatego, że nie chciał znowu musieć zmagać się z moim złym nastrojem... Prawdopodobnie jestem dla niego tylko ciężarem i lepiej byłoby mu beze mnie...
Czując łzy spływające po policzkach, szybko je starłem, nie chcąc jeszcze bardziej się pogrążać, uporczywie jednak tych było coraz więcej. Poddałem się i dałem im swobodnie spływać po twarzy, a potem skapywać na materac łóżka.
Może powinienem przestać być taki głośny? Może zacznę bardziej ukrywać, gdy w momencie gry wpadnę znowu w 'emo mode'. Możliwe, że wtedy będę mniej irytujący?
Nigdy nie zależało to ode mnie, jakie emocje mną w danym momencie władały, po prostu ich nie ukrywałem i zawsze się im poddawałem. Jednak jak widać ludzie wokół mnie tego nie lubią... A jeśli nawet dla Akaashiego jest to trudne to zniesienia, to inni pewnie odczuwają to jeszcze bardziej i pewnie mają mnie dość.
Z tego wszystkiego postanowiłem, że nie pokażę jak bardzo zraniły mnie ich słowa, w końcu to moja wina, że taki jestem... Po prostu udam, że nic się nie stało i spróbuję być mniej uciążliwy. I tak niedługo kończę szkołę, więc potem będą mieli mnie z głowy.
Moje konsternacje przerwał dzwoniący telefon, patrząc na wyświetlacz, zobaczyłem, że dzwoni Kurobroo. Starłem szybko łzy, chrząknąłem, żeby brzmieć normalnie, a ostatecznie odebrałem.
– Hej bro! – przywitałem go jak zazwyczaj, żeby nie nabrał podejrzeń.
– Cześć Bokubro! – odezwał się z drugiej strony słuchawki. – wszystko u ciebie w porządku? – Pytanie trochę zbiło mnie z tropu...
– Oczywiście! Czemu pytasz? – odpowiedziałem, kłamiąc.
– Wylogowałeś się po tym co powiedział Akaashi i wydawało mi się to dziwne, zazwyczaj cieszysz się jak dziecko, gdy tylko coś napisze. – I to wyjaśniało wszystko.
– Oh! miałem coś pilnie do zrobienia, nie przejmuj się bro! – zaśmiałem się. – Nic mi nie jest... Muszę lecieć, możemy potem porozmawiać! – chciałem już się rozłączyć, bo udawanie było uciążliwe, a aktualnie byłem w złym humorze.
– Skoro tak, to daj znać, kiedy będziesz wolny! Pa! – dodał i po mojej odpowiedzi na pożegnanie, rozłączył się.
Westchnąłem głośno i położyłem się na łóżku. Muszę przestać tak dramatyzować hah...
W końcu postanowiłem sprawdzić czy coś się działo na grupie po tym jak wyszedłem, jednak temat został wtedy szybko zmieniony i nikt nawet nie zareagował. Nawet Akaashi... Nie dostałem od niego żadnej wiadomości, więc albo go to nie obchodzi, albo po prostu się nie zorientował... Wiedząc jednak, że mam bardzo mądrego chłopaka, stawiam, że po prostu nie miał już do mnie siły i po prostu zignorował moje pójście sobie.
Wziąłem głęboki wdech, chcąc uspokoić nerwy. W końcu wyłączyłem telefon i odłożyłem go na szafkę nocną, a potem opadłem na łóżko. Chciałem zasnąć, jednak czując się tak bardzo samotnie, nie wiedziałem czy jest to możliwe.
Leżąc w pozycji embrionalnej, znów poczułem łzy, których nie byłem wstanie zatrzymać... Myśl, że mogę być problemem dla własnego chłopaka sprawiała, że czułem się jeszcze gorzej... Nawet nie wiedziałem czy dam radę spojrzeć mu jutro w oczy, tak, żeby się nie zorientował. Z takimi myślami, oraz z oczami pełnymi łez w końcu zasnąłem.
~next day~
Gdy rano obudziłem się, by przygotować się do szkoły, pierwszy raz nie miałem chęci wstać z łóżka. Moja pozytywne nastawienie, które zawsze mi towarzyszyło, wyparowało, a zastąpiło je przygnębienie. Niestety musiałem iść do szkoły, żeby nie wzbudzić podejrzeń.
Tak więc w końcu wstałem, wziąłem szybki prysznic, ułożyłem włosy, przebrałem się w mundurek szkolny, zrobiłem sobie śniadanie, które potem zjadłem, przygotowałem również bento, które schowałem wraz z innymi rzeczami do torby.
Gdy wszystkie poranne rutyny były już wykonane, ruszyłem do wyjścia. Ubrałem buty i wyszedłem z domu, uprzednio zamykając drzwi. Nie spiesząc się, pokierowałem swoje kroki w stronę Fukurodani, a po 20 minutach byłem już przed budynkiem. Nie widziałem nigdzie Akaashiego, przez co mi trochę ulżyło, im mniej czasu będę z nim spędzać, tym więcej spokoju dla niego. Nie mieliśmy dzisiaj ćwiczeń z siatkówki, więc udałem się prosto do klasy i zająłem swoje miejsce.
Czekając na lekcje przyglądałem się przez okno, jak płatki drzewa wiśni odłączają się od gałęzi, żeby potem wirując w powietrzu, spaść na ziemię. Patrzenie na ten proces było dla mnie uspokajające i dopiero po chwili zauważyłem, że nauczyciel wszedł do klasy i rozpoczął lekcję. Miałem pewność, że się na niej nie skupię i niewiele z niej zapamiętam. I tak też było.
Z tego powodu właśnie, dzwonek na lunch okazał się zbawieniem... oraz stresem, bo lunch zawsze jem z Akaashim. Westchnąłem cicho, wziąłem swoje bento i jak zawsze udałem się zjeść z czarnowłosym.
Zauważyłem go w tym samym miejscu, gdzie zawsze razem spędzamy przerwę. Ubrałem na twarz szeroki uśmiech i podszedłem bliżej niego. Gdy dostrzegłem, że na mnie spojrzał, zamachałem mu ręką.
– Hej Akaashi! – powiedziałem głośno, choć ciszej niż zwykle. Gdy już dotarłem do stolika, usiadłem na krześle naprzeciw.
– Cześć Bokuto-san. – Uśmiechnął się do mnie.
Moje myśli zaczęły podważać autentyczność tego uśmiechu, szczególnie, że mógłby być wymuszony. Próbowałem jednak nie skupiać się na tym co podpowiada mi głowa.
– Wszystko w porządku Bokuto-san? – spytał podejrzliwie.
– Oczywiście! Czemu miałoby być inaczej Akaashi? – odpowiedziałem mu i przekręciłem lekko głowę.
– huh, może mi się tylko wydawało, nieważne – powiedział, a mnie to ucieszyło. Było mi na rękę, że nie drążył temu.
Potem rozmowa pociągnęła się tak jak zwykle, tym razem jednak próbowałem być ciszej i mniej gestykulować rękami.
Po lunchu wróciłem do swojej klasy na kolejne lekcje, które jak te poprzednie - niezbyt zdobywały moje zainteresowanie. Nawet jeśli próbowałem słuchać, to nagle chmury sunące powoli po niebie były bardziej interesujące. Dawno nie czułem się aż tak rozproszony jak dzisiaj. Wiedziałem, że kolejne dni będą jeszcze cięższe, a tym bardziej na praktykach będzie gorzej...
Nie do końca jednak miałem rację. Po skończonych lekcjach przyszedł czas na siatkówkę. I jakby miało się wydawać, nie było aż tak źle. Cały ten czas nie byłem zbyt głośno, nikomu nie przeszkadzałem, ale też byłem w stanie miarowo normalnie grać. Jednak udawanie i hamowanie emocji było męczące i psychicznie niełatwe. Aczkolwiek dałem sobie radę i po zakończeniu zajęć byłem pierwszy do przebrania się i powrotu do domu. Chciałem już wrócić z powrotem i odpocząć...
I tak minął tydzień, dzień za dniem tylko gorzej.
Akaashi pov.
Westchnąłem cicho, gdy sprawdzałem telefon. Znowu żadnej wiadomości od Bokuto... A jeśli nawet pisał coś przez ostatni tydzień, to były to zwykłe wiadomości bez capslocka i bez serduszek.
Martwiłem się o niego, nawet zachowaniem się zmienił.
Gdzie podział się ten pełen życia i energii Bokuto, w którym się zakochałem? Nie spędzamy już tyle czasu co wcześniej, od tygodnia praktycznie w ogóle nie okazuje mi czułości jak wcześniej... Czuję jakby to była moja wina, jednak nie wiem co zrobiłem nie tak.
Próbowałem z nim porozmawiać, jednak za każdym razem zapewniał, że wszystko jest w porządku. Cała ta sytuacja była dziwna...
Wziąłem telefon i odblokowałem go, a potem wybrałem chat z Kuroo.
-----
'Kaashi: Hej Kuroo
Dostarczono 17:20
Kuroo: Oya? Hej Akaashi!
Dostarczono 17:22
'Kaashi: wiesz co się dzieje z Bokuto? Zachowuje się ostatnio dziwnie...
Dostarczono 17:22
Kuroo: Też zauważyłem, że coś jest nie tak, jednak kiedy o to pytam, Bokubro mnie zbywa. Myślałem, że ty wiesz, w końcu jest twoim chłopakiem.
Dostarczono 17:23
'Kaashi: Ze mną też nie chce rozmawiać, martwi mnie to... Czuje jakby to była moja wina, dystansuje się względem mnie.
Dostarczono 17:24
Kuroo: Ohh, musisz go jakoś skłonić do rozmowy, brakuje mi tego żywego Bokuto.
Dostarczono 17:24
'Kaashi: wiem, mi też. Pójdę spróbować z nim porozmawiać, pa.
Dostarczono 17:25
Kuroo: powodzenia!
Dostarczono 17:25
-----
Zamknąłem oczy, wziąłem kilkanaście głębokich oddechów, a potem z powrotem otworzyłem powieki. Po chwili wybrałem kontakt Bokuto i zadzwoniłem. Pierwszy raz stresowała mnie rozmowa z moim chłopakiem, dziwne uczucie.
W końcu po kilku sygnałach, ktoś odebrał.
– Oh Akaashi! – usłyszałem, jednak nie brzmiało to tak radośnie jak kiedyś.
– Hej Bokuto, możemy porozmawiać? – zapytałem trochę zbyt poważnym tonem.
– Przecież rozmawiamy? – odpowiedział, wyczułem w tym nutkę niepewności.
– Miałem na myśli w cztery oczy, nie przez telefon – odparłem, wiedząc, że inaczej mi się nie uda.
Po tym nastała chwilowa cisza i gdy już miałem coś powiedzieć, Bokuto nagle się odezwał.
– Uh, w porządku Akaashi... – Jego zrezygnowany głos wcale nie napawał mnie optymizmem, czyżby znowu miał swój 'emio mode'? Ale z jakiego powodu? – Jeśli chcesz to możemy porozmawiać u mnie. – dodał, tym samym przerywając moje rozmyślania.
– Okej, kiedy? – Spytałem. Nie chciałem na niego za bardzo naciskać.
– Możesz przyjść nawet teraz... – Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem ciche westchnięcie.
– Mhm, w takim razie niedługo będę – powiedziałem i chwilę potem Bokuto się rozłączył.
Cieszyłem się, że w końcu dowiem się o co chodzi, może wszystko wróci do normy, taką przynajmniej mam nadzieję.
-
Gdy dotarłem pod drzwi domu Bokuto, zalała mnie fala niepokoju, którego oczywiście nie pokazywałem. Przez chwilę wahałem się, jednak w końcu zadzwoniłem dzwonkiem. Nie musiałem długo czekać, żeby drzwi otwarły się, a w nich pojawiła się wysoka postać, która chwilę później uchyliła się od przejścia.
– Umm wejdź Akaashi – powiedział.
Wszedłem więc do środka i zdjąłem buty, kiedy Bokuto zamykał drzwi. potem oboje udaliśmy się do jego pokoju i usiedliśmy na łóżku. Cały czas panowała rażąca cisza.
– Więc uhh, o czym chciałeś porozmawiać? – spytał niepewnie, niepatrząc przy tym w moim kierunku.
– O tym co się z tobą dzieje Bokuto. Widzę, że coś jest nie tak, więc proszę powiedz mi o co chodzi... – zacząłem cicho.
– Mówiłem ci, że wszystko jest w porządku – odparł. Westchnąłem tylko i kontynuowałem.
– Kou, definitywnie coś cię trapi, a ja chce ci pomóc...
– Przepraszam 'Kaashi... – huh? – przepraszam, że znów musisz sobie zawracać mną głowę...-– gdy to usłyszałem, poczułem jak serce mi pęka.
– Co masz na myśli? Nie zawracasz mi głowy, martwię się po prostu o ciebie. – odpowiedziałem, a potem chwyciłem jego dłoń w swoje.
Gdy spojrzał na mnie, zobaczyłem łzy w jego oczach.
– Po prostu... Ostatnio gdy Kenma powiedział, że ci współczuje, że musisz mnie znosić, zrobiło mi się trochę przykro. Jednak gdy odpowiedziałeś, że nie jest to proste, pomyślałem, że jestem dla ciebie tylko ciężarem... jak dla wszystkich z resztą. Jestem głośny, irytujący, pomyślałem, że masz już mnie po prostu dość. Dlatego próbowałem być cichszy, pohamowywać emocje, ale przez to czuje się tylko gorzej... Przepraszam, że cię zamartwiłem tym... – Bokuto odwrócił głowę, tak żebym jej nie widział, wiedziałem jednak, że płacze.
Więc niespodziewanie pociągnąłem go w moją stronę i przytuliłem do siebie.
– Oh Kou, to ja powinienem cię przeprosić, nie miałem tego na myśli. Nie napisałbym tego gdybym wiedział, że tak będziesz się czuł. Nigdy nie będziesz dla mnie ciężarem... Kocham cię takiego jaki jesteś, uwielbiam kiedy jesteś głośny, pełen energii. To dzięki tobie zawsze cieszę się na kolejny dzień. Z resztą jestem pewny, że kenma nie mowił poważnie. Więc nie myśl tak więcej, bo jestem pewny, że wiele osób lubi cię za to właśnie kim jesteś... Przykładowo Kuroo, czy Hinata. Więc nie musisz się zmieniać, bo jesteś idealny, kiedy jesteś po prostu sobą. – mówiłem cichym i spokojnym głosem, tuląc do siebie Bokuto, widziałem jak cicho szlocha i jak trzęsie się w moich ramionach. Brakowało mi jego ciepła.
– Więc proszę tylko o jedno, porozmawiaj ze mną od razu następnym razem, gdy coś będzie cię trapić, nie musisz ukrywać swoich emocji.
– Dobrze 'Kaashi – wypowiedział to tak cicho, że ledwie to usłyszałem.
– Kocham cię Koutaro – powiedziałem, a potem pocałowałem go w czubek głowy.
– Ja ciebie też kocham Keiji... – odpowiedział od razu, bez wahania.
– Hej Kou, myślę, że powinniśmy się położyć, jest już późno, a ty pewnie jesteś zmęczony – powiedziałem, patrząc w tym samym czasie na zegarek.
– Mhm, masz rację 'Kaashi! – odparł już trochę bardziej wesoło. – Zostaniesz ze mną?
– Oczywiście – odparłem tylko.
Po chwili ciszy Bokuto odsunął się ode mnie i uśmiechnął się, tym razem szczerze. Po dłuższym czasie zaczęliśmy się przygotowywać do spania, najpierw ja wziąłem szybki prysznic, i ubrałem na siebie piżamę w której skład wchodziła bluza Bokuto. Czułem się w niej naprawdę komfortowo.
Gdy w końcu wyszedłem z łazienki, Kou poszedł wziąć prysznic, a ja położyłem się na łóżku. Przypomniałem sobie o czymś, więc chwyciłem za telefon i napisałem do Kuroo, że z Bokuto powinno być teraz wszystko w porządku. Potem czekając poprzeglądałem jeszcze instagrama. Dopiero gdy usłyszałem otwierane drzwi do pokoju, odłożyłem użądzenie na szafkę nocną obok i spojrzałem na chłopaka.
Ten położył się obok mnie, a po chwili złapał mnie w pasie i przysunął bliżej siebie. Uśmiechnąłem się do niego i pocałowałem go w usta. Bokuto oddał pocałunek, który nie trwał zbyt długo. Odsunęliśmy od siebie swoje twarze, aby złapać oddech. Wtedy przysunąłem się tak, aby wtulić się w jego klatkę piersiową.
– Dobranoc Kou – powiedziałem cicho i przymknąłem oczy.
– Dobranoc Akaashi – odpowiedział sennie.
Jeszcze raz tej nocy się uśmiechnąłem, a potem bardziej wtuliłem w mojego chłopaka. Nie potrzebowałem dużo czasu, żeby zasnąć w jego ciepłych ramionach...
~×~×~×~×~×
2241 słowa 💅
Więc tak, gdyby ktoś nie wiedział
Kou - wzięło się od Koutaro czyli imienia Bokuto 😌
Ayo, to wszystko na dziś, papa
~~krwawa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro