Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Noc

Spokojnie spałem w swoim pokoju. No dobra, nie koniecznie swoim, bo w domu Sorensonów, ale jednak oddali mi ten pokój.

Jak stwierdzili - ,,Paprot potrzebuje chwilę odpocząć, w Królestwie Wróżek jest dużo pracy, więc odpocznie u nas"

No i tak właśnie wylądowałem w Baśnioborze na tydzień. W dzień było dosyć głośno - zawsze się coś działo. Głównie Kendra i Seth. Nie żeby coś mi przeszkadzało! Wręcz przeciwnie, uwielbiałem przyglądać się rodzeństwu. Byli jak ogień i woda, a mimo wszystko byli w stanie oddać za siebie nawzajem życie.

Natomiast w nocy w domu zapadała niesamowita cisza.

Usłyszałem ciche skrzypnięcie podłogi. Ktoś musiał pójść do łazienki. Przewróciłem się i zamknąłem oczy, próbując ponownie zasnąć.

Niestety znów usłyszał skrzyp podłogi i... dźwięk kluczy?

Wstałem i po cichu ubrałem się. Powoli otworzyłem drzwi i wyjrzałem na korytarz.

- Kendra? - zdziwiłem się widząc dziewczynę z butami w ręku.

- Oh, cześć Paprocie. - Przywitała się. - Czemu nie śpisz?

- O to samo mogę spytać ciebie.

- Eh... - dziewczyna westchnęła. - Nie mogę zasnąć, idę się przewietrzyć.

- Gdzie? - Poczułem się nieco winny, o to że wypytuje dziewczynę, ale rzadko wychodzi się w domu o drugiej w nocy. - Chce wiedzieć, bo jakby się coś stało to... - zacząłem się tłumaczyć, ale Kendra mi przerwała.

- Idę do lasu. Przebiegnę się i zaraz wrócę.

- Do lasu? W nocy? Zwariowałaś?

- Nie. - Roześmiała się dziewczyna. - Pójdziesz ze mną?

To było głupie, nierozważne, niebezpieczne, idiotyczne, bezmyślne i nieodpowiedzialne.

- Tak.

***

Wsadziłem dłonie do kieszeni i zerknąłem na Kendrę. Dziewczyna głęboko oddychała i spokojnie szła obok mnie

- Mogę wiedzieć skąd wpadłaś na pomysł, wyjścia do lasu o drugiej w nocy? - spytałem nagle.

- Już ci mówiłam. Nie mogłam zasnąć i nudziło mi się.

- A ktoś wie że wyszłaś?

- Ty. - odparła pstrykając palcami w mój nos i puściła się biegiem przed siebie.

Chwilę zajęło mi zorientowanie się co się stało.

- Hej! - Krzyknąłem oburzony i puściłem się biegiem za nią. Dorwę ją, jeszcze zobaczy.

- Co tam staruchu? Nadążasz za mną? - Zawołała śmiejąc się.

- Ja ci dam staruchu! - Po chwili dogoniłem ją i skoczyłem na nią. Zaskoczona dziewczyna krzyknęła i razem ze mną wywaliła się na trawę.

Śmiejąc się, tarzaliśmy się w wysokiej trawie. Straciłem rachubę czasu. Teraz liczyła się tylko Kendra i Ja.

W pewnym momencie leżałem na ziemi, a Kendra pochylała się nade mną. Obydwoje oddychaliśmy szybko. To całe tarzanie było bardzo męczące.

Ale nie o tym myślałem. Twarz Kendry była tak blisko mojej. W pewnym momencie dziewczyna zarumieniła się i odsunęła. Usiadła przy mnie.

Patrzyłem na nią. Jej jasno czekoladowe włosy okalały jej piękną twarz. W tle jasno świeciły gwiazdy, ale nie tak jasno jak ona sama.

Zatrzymałem swoje spojrzenie na jej pięknych orzechowych oczach, które miały w sobie tą iskierkę.

Wziąłem głęboki wdech. Kto by pomyślał, że wyznam jej swoje uczucia w jakiejś trawie o drugiej w nocy.

- Kendra. - Powiedziałem cicho mając nadzieję że mnie nie usłyszy. Niestety siedziała obok mnie więc było to niemożliwe.

- Tak?

- Muszę Ci coś powiedzieć. - Powiedziałem poważnie. Kendra zerknęła na mnie i usiadła naprzeciwko mnie. 

Dziewczyna milczała co nie ułatwiało mi sprawy.

- Odkąd cię zobaczyłem wiedziałem, że jesteś... inna od innych dziewczyn. Kiedy po raz pierwszy spotkałem cię w więzieniu byłaś taka jasna. Uwolniłaś mnie, a ja od tamtego momentu wiedziałem, że jeszcze będziemy mieli ze sobą do czynienia. Nie powiedziałem ci że jestem Księciem Jednorożców, bo chciałem zobaczyć jaka jesteś. Jaka jesteś naprawdę. - Dodałem nacisk na ostatnie słowa. - Większość osób traktuje mnie jak śmiecia, dopóki nie dowie się, kim jestem. Ty taka nie byłaś. Traktowałaś mnie jak równego sobie, a nawet lepiej. Przy Tobie czułem się... żywy. Po stracie ojca... zamknąłem się w sobie. Przyjmowałem wszystkie misje, byleby być jak najdalej od świata. Chciałem uciec, ale nie miałem dokąd.

Spojrzałem niepewnie na dziewczynę, która położyła mi swoją dłoń na policzku. Nie patrzyła na mnie ze współczuciem. Patrzyła na mnie z troską w oczach.

Kontynuowałem. Jak mus to mus.

- Myślałem, że mój ojciec nie żyje. Mimo, że miałem matkę i 4 siostry czułem się sam. Z resztą chyba sama rozumiesz, nie interesują mnie różne techniki nakładania makijażu. - Uśmiechnąłem się słabo, a Kendra zachichotała. - No i pojawiłaś się ty. I twój brat. Kiedy byłaś przy mnie nie musiałem udawać perfekcyjnego, idealnego, bez wad księcia jednorożców, jedynego syna Królowej Wróżek. Przy Tobie byłem tylko Paprotem. Pechowym jednorożcem, który ciągle pakuje się do niewoli.

Tym razem Kendra nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem.

- No ej. Ja ci się wyspowiadam z moich żalów, a ty się ze mnie śmiejesz. - Szturchnąłem ją w ramię. Na ten gest Kendra jeszcze bardziej się roześmiała.

- Prze...przepraszam, ale... - nie była w stanie dokończyć przez swój atak śmiechu.

Zaczekałem, aż skończy. Kiedy już się opanowała, usiadła przede mną i wbiła we mnie swój wzrok.

- Nie uraziłam cię prawda? - spytała niepewnie. - Nie chciałam cię zranić, ja po prostu...

- Nie zraniłaś. - Przerwałem jej. Wręcz przeciwnie. Uwielbiałem robić z siebie idiotę, żeby ją rozweselić. - Później przyszła pora na walkę z demonami. Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że bohatersko zginę. Może spotkam się z Tatą i nareszcie wszyscy przestaną wywierać na mnie presję. Chciałem zranić Gorgoga, chciałem, żeby mój plan zadziałał. Gorgog był za silny. Prawie mnie zabił, ale jak zwykle opanowałaś sytuację. Zaczęłaś nim walczyć Vasilisem. Boże Kendra, żebyś wtedy siebie widziała. Byłaś tak jasna. Nigdy Ci tego nie powiedziałem, ale cały czas cię obserwowałem. Kendra. Ja już wtedy zacząłem coś czuć.

Kendra parzyła na mnie z niedowierzaniem i nadzieją w oczach. Delikatnie się rumieniła, co dodawało jej uroku.

- Nie wiedziałem co to za uczucie, ale chciałem być przy tobie cały czas. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Uratowałaś mojego ojca, za co do końca życia będę Ci wdzięczny. Kendra dzięki tobie chciałem żyć. Chciałem żyć dla Ciebie. 

Utrzymywałem kontakt wzrokowy z Kendrą.

- Kendra, im dłużej się znamy tym bardziej to uczucie we mnie wzrasta. Teraz już wiem czym ono jest. Kocham Cię, Kendro. Kocham Cię tak bardzo jak tylko mogę. Ukradłaś moje serce raz na zawsze i tak cholernie mi na Tobie zależy. Zrozumiem, jeśli nie odwzajemniasz tego uczucia. Żałuję, że nie powiedziałem Ci tego wcześniej, ale strasznie bałem się zniszczyć naszą przyjaźń.

Patrzyłem na nią wyczekująco. Tak strasznie nie chciałem jej stracić.

- Ja... Paprot ja nie wiem... nie wiem co ja mam w ogóle powiedzieć... - Jąkała się. 

- Rozumiem. - Wyszeptałem.

- Nie wiem co powiedzieć... i mam strasznie głupi pomysł. - Spojrzałem na dziewczynę. - Nie wiem co powiedzieć więc Ci to pokażę.

Otworzyłem szerzej oczy kiedy pochyliła się w moją stronę i jej usta spotkały się z moimi.

Jej usta były tak miękkie i tak bardzo ich pragnąłem. Oddałem pocałunek i przysunąłem ją bliżej siebie.

- Też Cię kocham Paprocie. - Wyszeptała Kendra a ja stałem się właśnie najszczęśliwszym jednorożcem na świecie.



Jakieś gówno napisałam. Takie mam przynajmniej wrażenie. Piszcie w komentarzach czy chcecie czegoś takiego więcej i co byście poprawili!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro