Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Haiba Lev ♦


Lev zdaniem [T.I] był chodzącą katastrofą. Czego się nie dotknął niszczył, a [T.I] jako przewodnicząca klasy wiecznie zgarniała za niego opieprz, tak było i tym razem.

-Naprawdę bardzo przepraszam panie dyrektorze!

-[T.N]-san, zawsze przepraszasz, ale nie widzę żadnych postępów. Pan Haiba sprawia nam same problemy. Co miało oznaczać to wymalowane serce?

-To? Próbuję udowodnić [T.I]-chi jak bardzo ją kocham!

Policzki dziewczyny przybrały lekko różową barwę, ale była coraz bardziej zirytowana tym zachowaniem.

-Lev bądź poważny!

-A nie jestem?

Chłopak był zaskoczony tym co powiedziała dziewczyna, sam już nie wiedział jak zwrócić jej uwagę. Starał się ze wszystkich sił utwierdzić ją w tym, że jego uczucia są prawdziwe, ale z miernym skutkiem.

-Dość! Za karę odmalujecie mur, który zniszczyłeś chłopcze!

Dziewczyna zamrugała oczami ze zdziwieniem.

-Przepraszam, ale ja też muszę brać w tym udział?

-Koniec tematu! Prosiłem pana Samotoru by wszystko przygotował! Wiecie gdzie iść!

Oboje ukłonili się przed wyjściem z pokoju. Po głowie przewodniczącej chodziły różne obelgi względem białowłosego, ale jej dobre maniery nie dawały słowom przejść przez gardło.

-Wytłumacz mi coś...

-Tobie wszystko [T.I]-chi!

Dziewczyna złapała nadgarstek chłopaka, który cały czas szedł do przodu z ogromnym uśmiechem. Cieszył się każdą sekundą spędzoną w towarzystwie dziewczyny. Ona jednak nie podzielała jego entuzjazmu i najzwyczajniej w świecie nie wierzyła w jego miłość, którą z dnia na dzień zaczął jej okazywać.

-Czego ty ode mnie chcesz?

-Hm? Chce być z tobą!

Odpowiedział równie entuzjastycznie co wcześniej, dodatkowo przyjemne ciepło bijące z dłoni dziewczyny drażniło jego skórę w pozytywny sposób. [T.I] nie była ani trochę zadowolona. Wcale nie podobała jej się możliwość grania celu jakiegoś głupiego zakładu napalonych licealistów.

-To wcale nie jest zabawne Lev... Przestań ze mną pogrywać! Nie chce być formą jakiegoś głupiego zakładu! Nie wiem z kim się założyłeś i po co, ale daj sobie spokój!

Wysyczała puszczając nadgarstek otępiałego siatkarza i ruszyła pod mur, na którym kilka godzin temu został skąpany w krwistych barwach przez Haibe Leva. [T.I] chciała jak najszybciej posprzątać po zielonookim i wrócić do domu. Dopiero, gdy ściągała marynarkę i podwijała rękawy koszuli zdała sobie sprawę, że Leva nie ma w pobliżu. Nie była tym faktem szczególnie zdziwiona, Haiba zawsze miał spóźniony zapłon. Wzięła się za zamalowywanie malunku chłopaka. Przez myśl przechodziła jej możliwość szczerej miłości chłopaka, ale nie mogła w to uwierzyć. To był Lev, jego głupkowaty charakter i niebanalna uroda przyciągała kilka dziewczyn znacznie ładniejszych i mądrzejszych od [T.I], nie mogła zrozumieć dlaczego spośród nich wszystkich miałby wybrać akurat ją.

-To nie jest żaden zakład [T.I]-chi! -Dziewczynę zaskoczona poważnym głosem, a jednocześnie samą obecnością chłopaka, prawie upuściła pędzel. Złapała go dosłownie w ostatniej chwili, aby po sekundzie przenieść karcące spojrzenie na Leva- Naprawdę mi na tobie zależy [T.I]-chi! Dlaczego nie możesz tego zrozumieć!?

-Proszę cię Lev! Skąd ty możesz wiedzieć czym jest miłość!?

Dziewczyna próbowała się cofnąć, ale nie miała takiej możliwości. Jej plecy natknęły się na zimną ścianę, a noga chłopaka między jej udami skutecznie zabrała jej możliwość ruchu, nie wspominając o ucieczce. Zanim zorientowała się jak blisko jest chłopak ich czoła stykały się. Tym razem Lev był poważny i pewny tego co robi.

-A ty? Co ty wiesz o miłości, skoro nigdy nie miałaś chłopaka? Kocham cię [T.N] [T.I]. Tylko dlatego ciągle pakuję się w kłopoty, gdybym tego nie robił nie spędzałabyś ze mną tyle czasu.

-Przestań...

-Nie! Dlaczego nie możesz po prostu dać mi szansy!? Spróbować mnie poznać!? Co jest w tym trudnego!?

-Dość! Odczep się ode mnie raz na zawsze Lev! Nie obchodzi mnie czego chcesz, ja nic do ciebie nie czuję, więc daj mi spokój!

Dziewczyna powiedziała to nie do końca świadoma swoich słów, dała się ponieść emocją i dopiero po kilku sekundach ciszy, zdała sobie sprawę jak ostre były te słowa. Chłopak ich znaczenie zrozumiał od razu, nie mógł jednak przyjąć do wiadomości, że jego pierwsza poważna miłość skończy się w takich okolicznościach. Nie ruszył się nawet o centymetr. Starał się spokojnie to przemyśleć, ale nie był w tym dobry.

-Nie mogę tego zrobić... Kocham cię.

-Prz-przestań ciągle to powtarzać...

Wydukała, czerwieniąc się nieznacznie, nie była pewna jak zareagować w takiej sytuacji. Zielonooki był zdecydowanie za blisko, czuła jego niespokojny oddech na twarzy, a przyjemny zapach mięty zakłócał resztki spokój.

-Dopóki mi nie uwierzysz, będę powtarzał to cały czas. -Radosny uśmiech zastąpił powagę, serce [T.I] mimowolnie zabiło szybciej. Nie wiedziała czy sama czuje coś do chłopaka i trochę zazdrościła mu tej determinacji, ale bała się tego uczucia- Więc... Kocham cię, jesteś pierwszą dziewczyną, którą pokochałem do tego stopnia! I kiedyś będziesz ze mną! Jestem pewien!

-Szybko zmienisz zdanie... To zwykłe zauroczenie.

-Tak uważasz? Więc pójdź ze mną na randkę! Udowodnię, że to nie jest zwykłe zauroczenie!

-C-co!? Zw-zwariowałeś!?

-Na twoim punkcie [T.I]-chi!

[np.brunetka] po dłuższej chwili rozmyśleń doszła do wniosku, że może poświęcić mu trochę swojego wolnego czasu, ale gdzieś w środku czuła szczęście.

-Pójdę...

-Wiedziałem, że się zgodzisz!

~~~~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro