Kuro x Mahiru
Na zamówienie xRuchacz_Martinusax. Wybacz, że tak późno...
Co najbardziej liczy się w życiu?
Gdyby zapytać o to Mahiru ten bez wahania odpowiedziałby, że rodzina, przyjaciele i ich bezpieczeństwo.
A Kuro? No, cóż... Na początku powiedziałby pewnie, że myślenie nad tym jest uciążliwe, a potem odparłby, że dla niego liczy się Mahiru.
Ale zostawmy te przemyślenia i przenieśmy się do chwili, gdy Kuro leżał na kanapie i grał na konsoli, a Mahiru krzątał się po kuchni rozmawiając przez telefon.
- Tak... Misono też będzie. Tak, załatwiłem. Mikuni, pytasz o to już dziesiąty raz - powiedział szatyn dorzucając przypraw do zupy. - Hm? Co? A, tak, tak. Kuro? Aktualnie się leni. A Jeje? Aha, nie wnikam. Nie. Tak, Lily też przyjdzie. A ty i Jeje to kiedy dokładnie będziecie? Bo Misono mówił, że się zgadza, ale nie chciałby wpaść na ciebie przed drzwiami. Wpół do? Tak. Jak dla mnie dobrze. Jasne...
Kuro westchnął cicho. Dzisiaj, na kolacji mieli być obecni bracia Alicein i ich servampy. Dla wampira było to zwykłe trucie dupy, ale Mahiru uważał, że to dobra okazja by bracia spędzili ze sobą więcej czasu i wyjaśnili sobie wszystkie niedomówienia.
- Upierdliwe... - westchnął kot. - O, przeszedłem poziom.
- Mówiłeś coś, Kuro? - Mahiru wychylił się na chwilę z kuchni.
- Jesteś brudny na twarzy - Lenistwo z trudem powstrzymał śmiech. Zmienił się w człowieka i podszedł do swego eve.
- Gdzie? - spytał szatyn, a wampir zlizał czekoladę z jego policzka.
- Tu. Dobra ta czekolada - Uśmiechnął się i wrócił na kanapę. Mahiru stał ciągle w tym samym miejscu i patrzył tępo przed siebie. Nie potrafił zrozumieć tego co zaszło. W końcu jednak poczuł lekki zapach spalenizny.
- Ramen! - krzyknął i wbiegł do kuchni.
Time skip:
Goście przybyli, kolacja na stole, Mahiru wkurza się na Kuro, bo ten woli grać na konsoli zamiast przywitać gości, Misono siedzi naburmuszony, a Mikuni rozczula się nad młodszym bratem.
- Kuro! W tej chwili marsz do salonu! - zdenerwowany Mahiru zabrał servampowi konsolę.
- Witanie gości jest upierdliwe - mruknął leń.
- A czy istnieje coś, co nie jest "upierdliwe"?! - spytał wkurzony nie na żarty szatyn.
- Tak... - Wampir spojrzał na wieczorny krajobraz miasta, złapał swego eve w pasie, wyskoczył przez okno i zaczął biec przed siebie (bo co z tego, że są goście? "Romantyczny" spacer wieczorem ważniejszy XD - dop. aut.).
Biegł kilka dobrych minut zanim wreszcie zwolnił, odstawił Mahiru na ziemię, złapał chłopaka za rękę i pociągnął za sobą. Shirota zauważył ze zdziwieniem, że celem ich wycieczki okazał się... park rozrywki. Wszystko było oświetlone i wyglądało tak niesamowicie. Chłopak obracał głowę to w prawo, to w lewo chłonąc widoki. Za to jego servamp zdawał się nie zwracać uwagi na oświetlone atrakcje. Kuro uparcie szedł przed siebie kierując się w stronę...
- Diabelski młyn? - Mahiru przystanął na chwilę, a Kuro spojrzał na niego proszącym wzrokiem.
- Mahi-Mahi... - powiedział.
- Ech... Zgoda - Westchnął nastolatek i kupił dwa bilety. Ucieszony Kuro, po wejściu do wagonika zmienił się w kota i ułożył wygodnie na kolanach swojego eve, który zaczął drapać zwierzątko za uszami.
Ledwie młyn ruszył, gdy zadzwonił telefon.
- Nie odbieraj, Mahiru - powiedział kot trącając czarną łapką rękę swojego pana, ale szatyn wyciągnął komórkę i wcisnął zieloną słuchawkę.
- Halo? Misono? Co jest? Co? Jak to Mikuni się upił? Niby czym? Szampanem? Czyli go znalazł. Ech, ten szampan miał być na później... Nieważne. Co wy tam robicie? Jaka znowu impreza? Powiedz Lily'emu, że żadnej imprezy ma nie robić. Ale... Jak to już zaprosił gości? Kogo? Myślałem, że Lily boi się The Mother. Moment... To Licht i Lawless też są zaproszeni? Dobra... Ale jak ja i Kuro wrócimy do domu to chcę mieć mieszkanie, a nie ruiny. Gdzie jesteśmy? W parku rozrywki, nie pytaj... Nie wiem. To Kuro coś odwaliło i mnie tu przyciągnął. Tak. Co Mikuni tam krzyczy? Aha. Chyba wolałem nie wiedzieć... Nie wiem kiedy wrócimy. Wybacz Misono, ale jestem zmuszony zostawić to towarzystwo na twojej głowie. Wynagrodzę ci to, obiecuję. Cześć - Mahiru schował telefon do kieszeni bluzy. - Ok. Już jestem, Kuro.
Ale Kuro nie odpowiedział... Zwyczajnie sobie spał...
Mahiru uśmiechnął się i zaczął głaskać kota po głowie, przy okazji rozmyślając. Kuro był dla niego bardzo ważny. Był jego przyjacielem i towarzyszem, ale czy na pewno tylko to? Szatyn tak się zamyślił, że nie zauważył kiedy przejażdżka diabelskim młynem dobiegła końca. Do rzeczywistości przywróciło go wołanie Kuro, który siedział obok niego w ludzkiej postaci.
- Mahiru, nie śpij - powiedział wampir.
- Nie śpię - Nastolatek westchnął i po chwili chłopcy znów wędrowali pośród kolorowych budek i straganów.
- Wata cukrowa? - spytał Kuro.
- Jaka? - mruknął Mahiru.
- Czerwona - powiedział wampir.
- Dobrze - Nastolatek się uśmiechnął i po kilku chwilach zajadali wielką, czerwoną watę cukrową. Wata była strasznie lepka, ale najwięcej miał jej Mahiru na ustach. Sleepy Ash uśmiechnął się kącikiem ust, pochylił nad Mahiru i pocałował go zlizując przy okazji resztki cukru z warg chłopaka. - Kuro? Co to miało być, to przed chwilą?
- Upierdliwe. Pocałunek - mruknął wampir wzruszając ramionami. Mahiru odwrócił głowę by wampir nie zauważył rumieńców na jego policzkach, ale Kuro musiał być złym kotkiem, a mianowicie złapał szatyna za podbródek, przyciągnął do siebie i ponownie pocałował. Tym razem dłużej, czulej i bardziej namiętnie. Mahiru nie wiedząc co zrobić zaczął nieporadnie oddawać pocałunek. Nigdy wcześniej się nie całował. Kuro odsunął się od chłopaka i uśmiechnął. - Pocałunek, bo... ostatnio twój kotek dostaje za mało pieszczot i uwagi.
- CO?! - krzyknął zaczerwieniony Mahiru.
- Wracajmy do domu, Mahi-Mahi - Servamp złapał swego eve za rękę i zaczął kierować się w stronę ich mieszkania, a Mahiru miał nadzieję, że mają do czego wracać. W końcu... Lily zaprosił na imprezę, do domu Shiroty wszystkie servampy i ich eve.
***
Zepsułam końcówkę! Jestem tego świadoma! Nie bijcie!
Jest godzina 22:27, więc... Idę spać, a wam zostawiam resztę. Dobranoc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro