Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Z pamiętnika nieznajomej

-Hidan! Zajmij nam miejsce zaraz dojdziemy! -Usłyszałem krzyk Deidary gdy stałem już w drzwiach sali gimnastycznej. Parę dni temu złamałem palec wiec miałem wolne od WF'u na najbliższe tygodnie.

-Jasne! -Odkrzyknąłem i ruszyłem na szkolną stołówkę.

Nasz ulubiony stolik był pusty więc siadłem przy nim kładąc na stole plecak. Rozprostowałem nogi pod stołem niechcący o coś zahaczając. Schyliłem się zerkając pod stół i zauważyłem że kopnąłem zeszyt. Schyliłem się podnosząc go z podłogi. Z przodu na czarnej okładce z białymi brzegami, w prawym górnym rogu ktoś korektorem napisał: "Rozpadam się na kawałki".

Przyjrzałem się uważnie napisowi zastanawiając się czyj mógł być zeszyt. Otworzyłem go na pierwszej stronie z nadzieją, że będzie podpisany. Zwykle wszyscy podpisują swoje zeszyty. Przecież nikomu by się nie chciało przepisywać tego całego gówna.

Ten niestety nie był podpisany za to na pierwszej stronie niebieskim markerem, tymi samymi zgrabnymi literami ktoś napisał "Pamiętnik" a zaraz pod napisem namalował płaczące oko. Zawahałem się przez chwilę nie bardzo wiedząc co z tym zrobić.

Usłyszałem głośne rozmowy kumpli, więc szybko schowałem zeszyt do plecaka, wyjmując z niego przy okazji pudełko z drugim śniadaniem i całkiem zapominając o znalezisku, zacząłem rozmowę z kumplami.

Od dobrych kilku godzin siedziałam na brzegu urwiska wpatrując się w miasto. Niebo już pociemniało wpuszczając na granatową taflę pierwsze gwiazdy które jedna za drugą, pomału zaczynały rozświetlać niebo.

Uwielbiałam tu przychodzić. Ta cisza pozwalała odetchnąć od tego zepsutego świata, od wrednych ludzi, od wyzwisk. Miałam już dość tego wszystkiego i sama nie wiem jakim cudem się tu jeszcze trzymałam.

Westchnęłam cicho i sięgnęłam do plecaka. Grzebałam w nim coraz dłużej czując narastające zdenerwowanie.

-Gdzie on jest? Musi tu przecież być. -Mruczałam pod nosem zdenerwowana. Wysypałam wszystko z plecaka na trawę czując jak w oczach zbierają mi się łzy.

-Zgubiłam. Zgubiłam mój pamiętnik. -Powiedziałam załamana nie wiedząc co mam zrobić.

Gdy po całym dniu poza domem w końcu wszedłem do swojego pokoju opadłem zmęczony na łóżko. Wpatrzyłem się chwilę w sufit po czym przypomniałem sobie o tym co dziś znalazłem na stołówce w szkole. Sięgnąłem po plecak i wyjąłem z niego czarny zeszyt. Chwile przyglądałem się napisowi na okładce zastanawiając się czy widziałem już to pismo.

Może domyśle się czyj jest i oddam właścicielce? -Przeszło mi przez głowę, ale moja ciekawość tego co jest w środku była silniejsza. Otworzyłem zeszyt patrząc na pierwszą datę która była prawie rok temu.

Kartki były zapisane takim samym, jasno niebieskim kolorem jakim na pierwszej stronie napisano słowo "pamiętnik". Zastanowiłem się chwilę kto pisze takim kolorem, ale nikt mi nie przyszedł do głowy. Westchnąłem cicho i pomału zacząłem czytać.

Moje życie do tej pory było do dupy. Ojciec alkoholik który ciągle bije matkę, niby nic nadzwyczajnego w tych czasach, ale to nie powinno mieć miejsca. Może teraz gdy zapił się na śmierć moje życie się zmieni?

Kolejna strona i kolejna data trzy dni później.

Właśnie wróciłyśmy z pogrzebu. Mama ciągle płacze nie wiem dlaczego. Przecież w końcu się od niego uwolniła. Nikt już więcej jej nie uderzy powinna być szczęśliwa! Totalnie tego nie pojmuję.

Kolejna data była następnego dnia.

Wszyscy w w szkole byli dla mnie niesamowicie mili i składali mi kondolencje. Po co? Ja się cieszyłam, że to wszystko się wreszcie skończyło, że w końcu nie muszę się chować w szafie gdy zacznie się awanturować. Nic nie rozumiem.

Następna notatka była zapisana tydzień po poprzedniej.

Wszystko w szkole wróciło do normy. Znów mnie olewają, nikt ze mną nie chce rozmawiać. Chłopacy znów podkładają mi nogi na korytarzu śmiejąc się gdy upadnę. Znów szarpią mnie za włosy. Czy to się kiedyś zmieni?

Zamknąłem zeszyt znów patrząc na okładkę. Zastanawiałem się dlaczego niektórzy ludzie tak niszczą życie innych.
Może ja też jej dokuczałem? -Przeszło mi przez głowę i starałem się przypomnieć sobie cały rok do tyłu.

Chłopaki z paczki czasem zaczepiali dziewczyny, ale raczej nie dokuczaliśmy im.
A może? -Sam nie byłem do końca pewny swoich myśli. Westchnąłem chowając zeszyt pod poduszkę po czym zdjąłem z siebie ciuchy i położyłem się spać.

Siedziałam na lekcji nie mogąc się skupić na tym co mówi nauczycielka. Ciągle myślałam o tym gdzie mogłam zgubić ten przeklęty zeszyt. Bałam się, że ktoś go znajdzie i wyjdzie na jaw całe moje życie i to nad czym od jakiegoś czas się zastanawiałam.

Gdy tylko dzwonek na przerwę rozniósł się po sali włożyłam książki i długopis do plecaka po czym ruszyłam na stołówkę. Zaczęłam się rozglądać po podłodze. Wczoraj gdy wchodziłam jeden idiota podstawił mi nogę i się przewróciłam. Możliwe, że nie zauważyłam, że zeszyt mi wypadł z plecaka.

-Szukasz czegoś? -Usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się szybko uderzając udem o róg stołu. Jęknęłam cicho spoglądając w fioletowe tęczówki.

-Zgubiłam tu wczoraj... -Zaczęłam zacinając się na chwilę. Jeśli go znalazł i przeczytał nie może wiedzieć, że jest mój. Przemknęło mi przez głowę.

-Co zgubiłaś? -Zapytał obserwując mnie uważnie.

-Emm... Spinkę... Zgubiłam spinkę. -Wydukałam głupio.

-Nie możesz kupić nowej? -Zapytał zdziwiony.

-Emm... No mogę... Ale wiesz to była taka... wyjątkowa spinka. -Zaczęłam się jąkać jak nie normalna. Chłopak przyglądał mi się uważnie do momentu aż poczułam mocne szarpnięcie za włosy.

-Ej ufoludku wracaj do kosmosu! -Usłyszałam znajomy głos. Obróciłam się spoglądając na chłopaka o czarnych jak otchłań oczach i jego blond kumpla. Poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy, ale usilnie zatrzymałam je pod powiekami.

-Uchiha to, że twój starszy brat jest moim kumplem nie znaczy, że nie obije ci mordy za takie teksty. -Warknął chłopak za mną a ja zdziwiona spojrzałam na niego. W jego oczach wrzała złość którą ewidentnie powstrzymywał. Sasuke tylko prychnął szturchając Uzumakiego w ramię.

-Spadamy stary tu nie ma zabawy. -Powiedział i oboje zniknęli w drzwiach na szkolne podwórko.

-Nic ci nie jest? -Zapytał przenosząc na mnie wzrok. Pokręciłam głową przygryzając wargę.

-Nie już się do tego przyzwyczaiłam. Dziękuję za pomoc. Pójdę już sobie.

-Zaczekaj, jak masz na imię? -Zapytał łapiąc za mój nadgarstek.

-Ja... To nie ważne. Taka elita szkolna jak ty i tak nie powinna się ze mną zadawać. -Powiedziałam i wysuwając szybko rękę z jego uścisku wyszłam ze stołówki.

Gdy odeszła nie zostawiając mi nawet swojego imienia siadłem zdezorientowany na ławce odtwarzając w głowie jej szaro niebieskie oczy. Były takie piękne, ale smutek ukrywający się w nich jakby wołał "na pomoc". Chciałem ją poznać, ale teraz miałem ważniejsze zadanie. Dowiedzieć się kim jest właścicielka pamiętnika.

Po szkole powiedziałem chłopakom, że mam coś do załatwienia i od razu poszedłem do domu. Położyłem się na łóżku otwierając czarny zeszyt i zatapiając się we wspomnieniach zapisanych błękitnym atramentem.

Moja matka zaczyna zachowywać się tak jak ojciec zachowywał się przed śmiercią. Ciągle pije a później się awanturuje. Ostatnio nawet mnie uderzyła. Nie wiem co robić...

Dziewięć dni później.

Sasuke z Naruto znów mi dokuczali. Uchiha wyrzucił mój plecak przez okno. Wszystkie rzeczy rozsypały się na boisku a moje wypracowanie z Japońskiego na trzy strony gdzieś odfrunęło i dostałam pałę. Czemu się na mnie tak uwzięli?

Dwadzieścia trzy dni później.

Matka dziś zepchnęła mnie ze schodów chyba nic mi nie jest chociaż strasznie boli mnie żebro i ciężko mi się oddycha...

Trzy dni później.

Na wf'ie gdy stawaliśmy na rękach a koszulka zsunęła mi się z brzucha pan zobaczył siniaka na żebrach i kazał iść do pielęgniarki. Powiedziała, że najprawdopodobniej obiłam żebra, ale nic mi nie powinno być, jakbym jednak miała problemy z oddychaniem mam iść do szpitala zrobić prześwietlenie.

Tydzień później.

Sasuke dziś rzucił we mnie kamieniem i rozciął mi łuk brwiowy na szczęście pielęgniarka powiedziała, że obejdzie się bez szycia i kazała uważać następnym razem. Ta... dobrze, że nie jest zbyt mądra i wierzy w moje historyjki.

Sam nie wiem jak długo siedziałem czytając pamiętnik. Dni i miesiące przeskakiwały a na kartkach były coraz gorsze rzeczy. Żadnych przyjaciół nikogo kto podałby rękę biednej dziewczynie. Nagle usłyszałem pukanie w drzwi i dopiero zdałem sobie sprawę, że na dworze zrobiło się całkiem ciemno.

-Co jest mamo? -Zapytałem chowając zeszyt pod poduszkę gdy moja rodzicielka weszła do środka.

-Późno już, rano znowu nie będziesz mógł wstać do szkoły.

-Zagapiłem się. Już się kładę. -Powiedziałem a ona się tylko uśmiechnęła i zgasiła mi światło. Dużo pracowała więc starałem się nie przysparzać jej zmartwień. Położyłem się myśląc o dziewczynie a po chwili odpłynąłem.

Siedziałam na stołówce jedząc drugie śniadanie gdy zobaczyłam jak ten idiota podkłada nogę Hinacie. Była w szkole nowa a Sasuke już ją obrał za swój cel. Dziewczyna upadła na podłogę a jej zeszyty rozsypały się po całej stołówce. Uchiha oparł się o ramie swojej lalki Barbie i zaśmiał się głupio.

-Widziałaś Sakura? Tak się wita nowych uczniów. -Powiedział Sasuke a dziewczyna zachichotała głupio.

Wstałam od stołu i zaczęłam zbierać zeszyty Hinaty gdy nagle usłyszałam jakiś huk. Podniosłam się i zobaczyłam Uchihe leżącego na podłodze a nad nim stał Hidan i trzymał w rękach krzesełko na którym przed chwilą siedział Sasuke. 

-Co ty robisz debilu. -Żachnął się Sasuke a Naruto podał mu rękę żeby pomóc mu wstać po czym znów usiadł obok Yamanaki obejmując ją w pasie.

Sasuke chyba się tego nie spodziewał bo nawet nie zdążył zareagować gdy pięść Hidana wylądowała na jego nosie. Zachichotałam cicho gdy zatoczył się do tyłu opadając na stół.

-Jeszcze raz podstawisz jakiejś dziewczynie nogę, rzucisz kamieniem albo cokolwiek innego pożałujesz. -Warknął Hidan a wchodzący właśnie Madara podał leżącej na podłodze Hinacie dłoń i pomógł wstać.

-Madara, kuzynie zrób coś! -Powiedział Sasuke patrząc na niego.

-Żartujesz sobie? Sam już dawno chciałem to zrobić. -Zaśmiał się starszy Uchiha a Sasuke z wściekłą miną wyszedł ze stołówki a zaraz za nim Sakura i Naruto trzymający Ino za rękę.

-W porządku? -Zapytał Madara a dziewczyna tylko skinęła głową.

-D..dziękuję za p..pomoc. -Wydukała gdy Chłopacy schylili się zbierając z podłogi książki które były blisko nich. Podeszłam do niej i to co zdążyłam zebrać wcześniej podałam dziewczynie.

-Dziękuję. -Uśmiechnęła się do mnie a ja skinęłam jej tylko głową i wróciłam do swojego stolika. Siadłam i znów zaczęłam rysować w zeszycie od matmy.

Gdy Sasuke wyszedł ze stołówki razem z Madara zaczęliśmy zbierać to co wypadło dziewczynie z plecaka przy upadku.

-Dziękuję. -Usłyszałem z jej ust a gdy spojrzałem na osobę do której się zwraca mimowolnie się uśmiechnąłem.

Właścicielka szaro niebieskich tęczówek skinęła głową do dziewczyny i odeszła siadając przy stoliku. Podałem dziewczynie to co zebrałem z podłogi i widząc jak Madara zaczyna z nią rozmowę ruszyłem do niebiesko włosej.

Siedziała z pochyloną głową nad zeszytem rysując coś. Zaglądnąłem jej przez ramie i zamarłem. W zeszycie jasno niebieskim atramentem, takim samym jak w pamiętniku, był napisany wiersz.

Dziewczyna wyczuła chyba moją obecność bo zamknęła zeszyt i odwróciła się szybko. Byłem w totalnym szoku. Nie wiedziałem czy ten kolor długopisu to zwykły zbieg okoliczności czy znalazłem właścicielkę pamiętnika.

-Emm... Coś się stało? -Zapytała niepewnie dziewczyna bawiąc się nerwowo długopisem.

-Nie... Chciałem tylko powiedzieć "dzięki" za pomoc w pozbieraniu zeszytów tej dziewczyny. -Machnąłem ręką w stronę granatowo włosej dziewczyny rozmawiającej z Madarą.

-Nie ma sprawy.

-To ja już spadam. -Powiedziałem dalej zszokowany po czym odszedłem od dziewczyny i siadłem na wolnym miejscu między Deidarą a Itachim.

Reszta dnia w szkole minęła dość spokojnie. Sasuke nikogo nie dręczył, albo przynajmniej nie na moich oczach. Gdy wróciłem do domu, siadłem na łóżku i wyjąłem z pod poduszki czarny zeszyt. Otworzyłem na ostatniej stronie którą wczoraj przeczytałem przyglądając się niebieskiemu atramentowi.

Wiedziałem już czyj jest zeszyt, ale wiadomość ta jakby mnie przytłoczyła. Co teraz? Mam jej go po prostu oddać? Domyśli się, że go przeczytałem. Westchnąłem pod nosem patrząc na kolejną datę która była zapisana trzy tygodnie temu. Ciekawość przejęła nade mną kontrolę i zacząłem czytać.

Nie mam już siły, ona ciągle mnie bije. Coraz trudniej zakryć te wszystkie siniaki. W szkole jest coraz gorzej. Sasuke z tym swoim przygłupim kumplem uprzykrzają mi życie na każdym kroku. Mam już tego dość...

Dwa tygodnie temu.

Znów siedzę na tym urwisku. Ostatnio przesiaduję tu tak często... Zastanawiam się czy nie skończyć mojego nędznego życia. I tak nic lepszego mnie nie spotka.

Ostatni wpis pięć dni temu.

Tabletki, żyły czy może pociąg? Sama nie wiem co było by lepsze. Co nie będzie boleć? Nie chce żeby bolało. Życie sprawiło mi zbyt wiele bólu żebym cierpiała też umierając...

Zamknąłem zeszyt gdy przeczytałem ostatnią notatkę. Nie wiedziałem co robić. Chciałem jej pomóc, ale nie bardzo wiedziałem jak. Wstałem i ruszyłem do kuchni gdzie mama gotowała obiad. Siadłem przy stole.

-Mamo... Co byś zrobiła gdybyś znalazła czyjś pamiętnik? -Zapytałem patrząc uważnie na nią.

-Pewnie bym go oddała właścicielowi. -Odpowiedziała jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

-A gdybyś nie wiedziała czyj jest?

-Hmm... Pewnie bym go z ciekawości przeczytała.

-A gdybyś w pamiętniku przeczytała, że ta osoba chce się zabić a później się domyśliła czyj on jest? -Zapytałem a kobieta spojrzała na mnie lekko przestraszona i siadła naprzeciwko mnie. Podsunąłem jej zeszyt na ostatniej stronie.

-Tabletki, żyły czy może pociąg? Sama nie wiem co było by lepsze. Co nie będzie boleć? Nie chce żeby bolało. Życie sprawiło mi zbyt wiele bólu żebym cierpiała też umierając... -Przeczytała na głos po czym spojrzała na mnie przestraszona.

-Wiesz czyj on jest?

-Chyba tak. Wczoraj gdy zaglądnąłem jednej dziewczynie do zeszytu zobaczyłem tym samym atramentem napisany smutny wiersz. -Powiedziałem niepewnie.

-Musisz z nią porozmawiać śmierć nie jest rozwiązaniem jej bliscy będą cierpieć.

-Mamo ona nikogo nie ma. Przeczytałem cały pamiętnik. Rok z jej życia. Jej ojciec się zachlał na śmierć, matka pije i ją tłucze. W szkole jej dokuczają, nie ma żadnych przyjaciół jak mam przekonać taką osobę żeby nie popełniła samobójstwa? -Byłem przerażony. Nie chciałem żeby się zabiła i nie wiedziałem co zrobić żeby ją od tego odciągnąć.

-Skoro jej matka ją bije trzeba to zgłosić na policje a ona trafi do domu dziecka.

-Myślisz, że tam będzie jej lepiej? -Zapytałem sam w to nie wierząc.

-Nie wiem skarbie, ale na pewno lepiej niż z matką alkoholiczką która ją bije. -Westchnęła smutno.

-Mogę jej powiedzieć żeby przenocowała parę dni u nas?

-Oj Hidan, Hidan. -Westchnęła wstając od stołu. -Idź i przyprowadź ją tu.

Skoczyć czy nie skoczyć. Zastanawiałam się siedząc na brzegu urwiska.

Jeden ruch i cały ten ból się skończy...

Będzie bolało? Z tej wysokości nie mam szans na przeżycie, ale czy zaboli?

Na pewno nie bardziej niż boli mnie dusza...

Gdzie trafię po śmierci?

Nagle poczułam jak ktoś obok siada. Spojrzałam w fioletowe tęczówki uśmiechając się delikatnie.

-Znalazłem coś twojego. -Powiedział a ja dopiero teraz zorientowałam się, że trzyma mój pamiętnik. Wzięłam go od niego i siedziałam dłuższą chwilę w ciszy patrzyłąc na migoczące światełka miasta.

-Przeczytałeś? -Zapytałam po chwili wpatrując mu się w oczy.

Nie miałem pojęcia gdzie idę. Tylko jedno miejsce przyszło mi do głowy gdy przeczytałem o urwisku o którym pisała dziewczyna. Nigdy tam nie byłem wiec nie do końca wiedziałem jak tam trafić. Błądziłem z godzinę wspinając się między drzewami nim w końcu znalazłem to miejsce.

Było na prawdę pięknie. Niebo łączyło się z ziemią i ciężko było rozróżnić gwiazdy od świecących światełek mieszkań i lamp ulicowych. Siedziała tam na samym brzegu przepaści a nogi zwisały jej na dół. Jej błękitne włosy delikatnie targane wiatrem unosiły się w powietrzu.

Nie byłem pewny czy nie słyszała jak tu wchodzę czy po prostu nie zwróciła na mnie uwagi. Zacisnąłem mocnej dłoń na zeszycie i pomału ruszyłem w jej kierunku. Siadłem obok niej a ona przeniosła na mnie swoje smutne spojrzenie.

-Znalazłem coś twojego. -Powiedziałem przesuwając w jej stronę zeszyt. Wzięła go i znów wpatrzyła się w dal. Ta cisza mnie dobijała, ale nie miałem pojęcia co powinienem powiedzieć.

-Przeczytałeś? -Przerwała nagle ciszę przeszywając mnie wzrokiem. Skinąłem głową a ona westchnęła.

-Skąd wiedziałeś, że jest mój?

-Wczoraj przez przypadek widziałem twój wiersz. Taki atrament nie jest zwykłą rzeczą więc od razu połączyłem cię z pamiętnikiem.

-Rozumiem. -Powiedziała po czym znów zamilkła.

-Słuchaj... -Zacząłem, ale mi przerwała.

-Możesz już iść. Nie potrzebuję litości. -Powiedziała a ja zobaczyłem jak jej oczy zaczynają zachodzić łzami.

-Nie pójdę i nie zamierzam się nad tobą litować. Chce ci pomóc. -Powiedziałem hardo.

-Świetnie. Możesz mnie popchnąć. -Mruknęła pod nosem chowając twarz  między kolanami które właśnie podciągnęła do góry.

-Chyba śnisz. -Warknąłem zły. Spiąłem się cały w obawie, że skoczy na moich oczach.

-Wiec idź sobie. -Mruknęła cicho.

-Pozwól sobie pomóc a zobaczysz, że świat nie jest taki czarno biały jak do tej pory.

-Wątpię... Sam wiesz jak wygląda moje życie. Czytałeś to. -Powiedziała machając zeszytem.

-Pozwól mi a ja je zmienię na lepsze. -Powiedziałem łapiąc ją za rękę. Zobaczyłem jak na jej policzki wkrada się delikatny rumieniec a ja miałem ogromną ochotę złączyć nasze usta razem, ale się powstrzymałem.

-Pozwól mi a ja je zmienię na lepsze. -Powiedział łapiąc moją dłoń. czułam jak moje policzki robią się ciepłe i totalnie nie wiedziałam co mam zrobić.

Czy moje życie może być lepsze? -Myślałam patrząc w fioletowe tęczówki

-Pozwól mi pomalować twój świat. -Powiedział przeszywając mnie wzrokiem. Zagryzłam delikatnie wargę i niepewnie skinęłam głową.

Nie przekonam się jeśli od razu się poddam. -Pomyślałam uśmiechając się delikatnie.

-Chyba mogę dać życiu jeszcze jedną szanse.- Powiedziałam a na ustach chłopaka zawitał szeroki uśmiech.

-I to rozumiem. Tylko jeśli mam pomóc ci w malowaniu muszę znać twoje imię. -Powiedział patrząc mi w oczy.

-Utau. Nazywam się Utau Ongaku.

-Więc Utau... chodź  znaleźć jakieś kredki. -Powiedział podając mi dłoń za którą złapałam.

Robaczki moje kochane!

Co Hinatka robi gdy nie może napisać rozdziału?

Pisze one-shoty! XD

Stwierdziłam, że muszę coś zmienić i napisać coś innego niż MadaHina i Ta Dam wyszło coś takiego XD Jak wam się podobało?

Do zobaczenia niedługo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro