Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przetrwać piekło

Opis:
Hinata- to nastolatka której los nie rozpieszcza. Straciła Matkę i siostrę a ojciec zaczął nadużywać alkoholu. Czy młoda dziewczyna przetrwa piekło jakie urządził jej ojciec? Dowiedzcie się sami.

*Opowiadanie jest trochę brutalne.
*Występują w nim wulgaryzmy.
*Pojawiają się sceny erotyczne.

Jeśli nie lubisz takich rzeczy nie czytaj!

Paring:
Madara x Hinata

3550 słów


~*~*~*~*~*~

Otworzyłam oczy wybudzona ze snu dźwiękiem tłuczonego szkła. Westchnęłam cicho i skuliłam się na łóżku słysząc ciężkie kroki zbliżające się do mojego pokoju. Prosiłam boga by znów tego nie zrobił.

Drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem. Zacisnęłam powieki i pięści przeklinając swój los. Mężczyzna opadł na moje łóżko. Odór alkoholu rozniósł się po moim pokoju a ja miałam ochotę zwymiotować.

Mężczyzna zerwał ze mnie kołdrę i siłą odwrócił na plecy napierając na mnie swoim ciężkim ciałem.

-Tato proszę nie rób tego. -Jęknęłam zrozpaczona próbując go od siebie odepchnąć.

Poczułam ostry ból na policzku. Złapał mnie za włosy i mocno szarpnął. W oczach zebrały mi się łzy. Wiedziałam, że los nie będzie dziś dla mnie łaskawy.

-Stul pysk gówniaro. -Warknął tylko i zaczął ściągać spodnie.

~ * ~

Stałam w łazience przed lustrem nakładając na wielkiego siniaka na policzku podkład. Miałam dość życia czasem miałam ochotę uciec stąd, ale nie miałam gdzie.

Nikt nie przyjmie do pracy piętnastolatki a bez pieniędzy nie miałam jak przetrwać.

Kiedyś moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Byliśmy szczęśliwą, kochającą się rodziną. Niestety pewnego dnia wszystko runęło jak domek z kart.

Mama i moja młodsza siostra pojechały po tort na moje trzynaste urodziny a gdy wracały wjechał w nie rozpędzony kierowca tira.

Ojciec się załamał. Zaczął pić. Często wtedy słyszałam, że to moja wina, że to przeze mnie i mój cholerny tort zginęły. Nie raz czułam jego ciężką rękę na moim słabym ciele. Po pewnym czasie zaczął też mnie gwałcić.

Wyszłam z łazienki zadowolona swoim dziełem bo na policzku zupełnie nic nie było widać. Wzięłam od siebie z pokoju plecak i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie do szkoły i po chwili wychodząc z mieszkania.

Stanęłam na schodku i smutno wpatrzyłam się w rozjaśniające się niebo po czym wolnym krokiem ruszyłam w stronę szkoły.

Przed domem obok stało dwóch mężczyzn. Jeden miał długie czarne włosy sięgające prawie do końca pleców. Drugi miał krótkie postrzępione a na jego twarzy widniało mnóstwo blizn.

Odwróciłam od nich szybko wzrok przyspieszając kroku. Wprowadzili się tu dość nie dawno, ale  wiedziałam, że nie można z nimi zadzierać. To byli kryminaliści a ja miałam dość złych ludzi.

~ * ~

Szkoła Niestety minęła mi dość szybko. Śmiałam się w duchu z siebie bo byłam jedyną osobą w klasie która uwielbiała chodzić do szkoły.

Pomału szłam w stronę domu modląc się żeby ojca w nim nie było. Tym razem ktoś mnie wysłuchał bo dom był pusty. Poszłam do swojego pokoju i usiadłam przy książkach.

Dość szybko napisałam zadanie z matematyki i nauczyłam się słówek z Angielskiego na jutrzejszy sprawdzian.

Zeszłam do kuchni i przeglądając najpierw zawartość lodówki, zrobiłam listę zakupów. Wzięłam pieniądze z szafki w której ojciec trzymał odszkodowanie za stratę rodziny i poszłam na zakupy.

Na szczęście sklep był nie daleko mojego domu więc nie musiałam za długo dźwigać tego wszystkiego.

Gdy wracałam ze sklepu długowłosy mężczyzna siedział na schodku przed swoim domem paląc papierosa. W jego dłoni spoczywał czarny pistolet.

Wystraszyłam się i drżącymi dłońmi próbowałam otworzyć drzwi mojego domu. Ten chyba wyczuł mój strach bo podniósł na mnie swoje czarne jak noc oczy i uśmiechnął się wrednie.

Wstał i pomału skierował się w moją stronę rzucając papierosa na ziemie. Po moich plecach przeszedł dreszcz a  spanikowana strachem nie mogłam trafić w dziurkę od klucza. Po chwili mężczyzna stanął za mną.

-Witaj sąsiadko nie miałem okazji się jeszcze przywitać. -Powiedział bawiąc się bronią.

-Dz..dz..dzieeń dobry. -Wydukałam przerażona. Ten tylko uśmiechnął się wrednie i wyciągnął z mojej trzęsącej się dłoni klucz po czym ze stoickim spokojem otworzył mi drzwi.

Weszłam szybko do środka zamykając za sobą drzwi na zamek. Co to miało być!? Pytałam przerażona samą siebie. Czułam jak serce wali w klatkę jak opętane.

Uspokoiłam oddech i poszłam do kuchni. Ugotowałam obiad po czym usiadłam żeby zjeść. Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Zagryzłam wargę przestraszona przeczuwając co za chwile się stanie.

Do kuchni wszedł chwiejnym krokiem mój ojciec. Zaczęłam szybko jeść mając nadzieję, że zdążę chodź trochę zaspokoić głód.

-No cześ.. -Powiedział po czym czknął. Nie odpowiedziałam jedząc szybko. Ten podszedł do stołu i kopnął krzesło na którym siedziałam.

-Podaj ojcu obiad gówniaro. -Powiedział zataczając się lekko. Wstałam posłusznie i zaczęłam nakładać obiad na czysty talerz. Nagle zobaczyłam jak białe naczynie ląduje na szafce tuż obok mojej głowy. Kawałek szkła odprysnął i skaleczył mnie w policzek.

-Pośpiesz się gówniaro! -Wrzasnął wściekły a ja szybko postawiłam mu talerz z obiadem na stole. Złapał mnie za włosy ciągnąc bliżej siebie.

-I zobacz jaki bajzel zrobiłaś sprzątnij to! -Krzyknął mi w twarz i pchnął w stronę rozbitego talerza. Z łzami w oczach posprzątałam mój obiad z podłogi i schowałam się w moim pokoju.

Po kilkunastu minutach usłyszałam jak jego ciężkie kroki kierują się w stronę jego sypialni. Po chwili dało się słyszeć jego chrapanie. Westchnęłam cicho i z szuflady przy łóżku wyjęłam małą metalową blaszkę zawiniętą w biały papier.

Po cichu wyszłam na podwórko za domem. Siadłam na trawie. Rozwinęłam żyletkę z papierka i ustawiłam dłoń nadgarstkiem do góry.

Trzymałam w dłoni metalowy przedmiot przyglądając mu się uważnie. Tyle razy tu siedziałam z tym w dłoni jednak jeszcze nigdy nie poczułam ostrza na mojej bladej skusze.

Byłam tchórzem bałam się bólu. Bałam się śmierci, ale siedzenie i trzymanie jej w dłoni sprawiało mi ulgę. Wiedziałam, że gdy już na prawdę nie wytrzymam zrobię to. Jednak na razie strach był silniejszy.

Poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się dookoła. Mężczyzna który dziś napędził mi stracha stał w oknie i przeszywał mnie wzrokiem. Zerwałam się z miejsca i szybko weszłam do domu zamykając dokładnie drzwi na zamek.

-Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. -Westchnęłam opierając czoło o drzwi jednak po chwili wróciłam do swojego pokoju.

Schowałam żyletkę do szuflady, przebrałam się w piżamę i położyłam spać wyobrażając sobie jakby to było gdyby mama i Hanabi nie zginęły w tym wypadku.

~ * ~

Wracałam zmęczona ze szkoły, na dwóch ostatnich lekcjach mieliśmy w-f. Nauczyciel ostro dał nam dziś w kość i byłam wykończona.

Szybko odgrzałam sobie wczorajszy obiad i go zjadłam. Umyłam naczynie i widząc pełny kosz związałam worek i wyszłam żeby go wyrzucić. Przed domem jednak stał mój ojciec z flaszką sake w dłoni.

-O córeczka wyszła się przywitać z tatusiem. -Powiedział niewyraźnie bo język mu się plątał.

-Lubisz na świeżym powietrzu? -Zapytał zataczając się. Chciałam go wyminąć i iść wyrzucić śmieci, ale złapał mnie za włosy i pchnął na ziemię. Jęknęłam cicho przerażona.

-Proszę przestań. -Powiedziałam błagalnie. Zobaczyłam jak się zamachnął i poczułam jego buta na wątrobie. Skuliłam się z bólu czując napływające do oczu łzy.

-Stul pysk mała dziwko. -Warknął pochylając się nade mną.

~ * ~
#MADARA#

Siedziałem na ganku paląc fajkę. Gdy zobaczyłem zataczającego się faceta. Niezły chardkor żeby o tak wczesnej godzinie być tak naprutym. Przeszło mi przez głowę gdy znów zaciągnąłem się fajką.

Z domu obok wyszła dziewczyna. Ta sama która wczoraj mnie zaintrygowała. Siedziała na trawie dobre pół godziny z żyletką w dłoni, ale w ogóle jej nie użyła.

Napruty facet stanął przed nią ledwo trzymając się w pionie. Dziewczyna patrzyła się na niego ze strachem. Tak jak kilka dni temu na mnie gdy otwierałem jej drzwi.

-O córeczka wyszła się przywitać z tatusiem. -Powiedział.

-Lubisz na świeżym powietrzu? -Zapytał zataczając się a ja poczułem dziwną złość.

Dziewczyna chciała go wyminąć, ale ten złapał ją za włosy i pchnął na ziemie. Wstałem pomału wyrzucając peta i idąc w ich kierunku.

-Proszę przestań. -Usłyszałem błagalny głos dziewczyny. Mężczyzna zamachnął się i kopnął ją w brzuch a mnie szlag jasny trafił.

-Stul pysk mała dziwko. -Warknął pochylając się nad nią, ale złapałem go za fraki i odciągnąłem od zwijającej się z bólu dziewczyny.

Strzeliłem mu w pysk dwa razy a ten położył się za ziemi. Kopnąłem go jeszcze jak on zrobił to dziewczynie i podszedłem do niej. Pochyliłem się nad nią i pomału podniosłem ją do siadu. Popatrzyła na mnie zaszklonymi oczami.

-Zabij mnie bo ja dłużej tego nie zniosę. -Powiedziała a po policzku pociekła jej samotna łza.

Poczułem dziwny ucisk w żołądku. Bez słowa wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojego domu. Ułożyłem ją na kanapie w salonie i bez słowa wyszedłem po koc i poduszkę. Gdy wróciłem dziewczyna spała. Delikatnie uniosłem jej głowę i wsunąłem poduszkę po czym przykryłem ją kocem i wyszedłem do kuchni.

~ * ~
#HINATA#

Otworzyłam oczy czując napływającą falę bólu brzucha przez co krzyknęłam z bólu. Zgięłam się wpół czując jak zaczynam się pocić.

-Co się dzieje? -Usłyszałam męski zachrypły głos a chwile później zobaczyłam czarne tęczówki wpatrujące się we mnie.

W pierwszej chwili gdy zorientowałam się kim jest mężczyzna, wystraszyłam się i chciałam stamtąd uciec, ale tuż po tym poczułam kolejną falę przeszywającego bólu a z moich ust wydobył się krzyk.

-Co się dzieje zadzwonić na pogotowie? -Zapytał a w jego czarnych oczach zobaczyłam iskierkę strachu i zdenerwowania. Znowu krzyknęłam z bólu łapiąc go za nadgarstek i wbijając paznokcie.

-Nie chce pogotowia... -Jęknęłam ledwo powstrzymując chęć ponownego wydarcia się.

-Ale coś ci ewidentnie jest. -Powiedział poważnie, ale w jego oczach widziałam strach. Moje ciało znów przeszedł ogromny ból. Poczułam coś ciepłego i lepkiego między nogami. Znów wrzasnęłam.

-Ty krwawisz! -Powiedział patrząc się na mnie.

-Przepraszam... Zabrudziłam panu kanapę. -Powiedziałam czując jak krew ze mnie wycieka. Z oczu popłynęły mi łzy.

-Nie wygłupiaj się dzwonie po karetkę. -Powiedział podnosząc się jednak ja złapałam go za rękę.

-Nie zostawiaj mnie. Musisz mi pomóc. Oni nie zdążą. -Powiedziałam czując strumienie łez na policzkach.

-Co? -Zapytał nie rozumiejąc.

-Rozbierz mnie. -Powiedziałam i znów krzyknęłam z bólu. Mężczyzna złapał mnie za rękę.

-Chyba ci się coś pomieszało w głowie z tego bólu. -Powiedział patrząc mi w oczy. Usłyszałam czyjeś kroki a po chwili męski głos.

-Co tu się dzieje do cholery?

-Dzwoń po karetkę i to szybko. -Powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku a ja znów krzyknęłam z bólu.

-Zdejmij kurwa ze mnie spodnie. -Wysyczałam przerażona tą sytuacją.

-Ale... -Zaczął mężczyzna jednak mu przerwałam.

-Zdejmij kurwa! -Krzyknęłam spanikowana. A on bez słowa wykonał moje polecenie. Poczułam ból jakiego w życiu nie czułam a po chwili wszystko odeszło. Byłam już wolna.

-Zabierz to. -Powiedziałam patrząc na zszokowanego mężczyznę. Zobaczyłam jak sięga za mnie. Ktoś podał mu ręcznik w który zawinął to co ze mnie wyszło. Ta sama osoba zabrała zawiniątko a on przykrył mnie kocem i spojrzał głęboko w oczy.

-Ojciec mnie gwałcił od dwóch lat. Miesiąc temu zorientowałam się że jestem w ciąży. Miało pewnie ze dwa miesiące. Może dwa i pół. -Mówiłam czując jak po policzkach ciekną łzy.

Mężczyzna milczał a ja poczułam się senna. Zamknęłam oczy nic już nie czułam.

~ * ~
#MADARA#

Byłem przerażony tym co ta młoda dziewczyna musiała przejść. Nie wierzyłem własnym oczom gdy z jej ciała wyszło maleńkie dziecko. Było sine nie miało jeszcze dobrze wykształconych rączek i nóżek, ale zarys małego człowieka już było widać.

Obito otworzył drzwi ratownikom medycznym. Nakreśliłem im sytuacje i powiedziałem, że dziewczyna przed chwilą zasnęła. Sanitariusze ułożyli ją na nosze i wsadzili do karetki. Obito podał im jeszcze dziecko.

-Mogę z nią jechać? -Zapytałem jak w amoku.

-Przykro nam nie jest pan z rodziny więc nie. Jeśli dziewczyna się obudzi i będzie chciała udzielić panu informacji to sama to zrobi. -Powiedział jeden z sanitariuszy po czym zamknął karetkę.

Wsiadłem na mój motor i ruszyłem za nimi.

~ * ~

Siedziałem w szpitalu już trzecią godzinę. Każdy lekarz  wykręcał się tym samym. Tajemnicą lekarską. Nikt mi nic nie chciał powiedzieć a ja tylko chciałem wiedzieć czy nic jej nie jest. Czy z tego wyjdzie.

Byłem bezwzględnym bandytą, ale jeżeli chodzi o kobiety to byłem strasznie wrażliwy na punkcie znęcania się nad nimi. Mój ojciec przez długie lata bił mamę a ja musiałem na to patrzyć dlatego gdy ktoś ma podnieść rękę na jakąś dziewczynę szlag mnie zalewa.

-Przepraszam pan tu przyjechał za tą nastolatką co poroniła? -Zapytała jakaś pielęgniarka a ja skinąłem tylko głową.

-Obudziła się i pytała o pana.

-Czy mogę do niej wejść? -Zapytałem wstając z miejsca.

-Tak tylko proszę jej nie męczyć musi wypoczywać a policja też pewnie będzie chciała z nią porozmawiać. -Powiedziała a ja tylko skinąłem głową i wszedłem do sali w której leżała. Uśmiechnęła się do mnie słabo.

-Nawet nie wiem jak pan ma na imię. -Powiedziała cicho.

-Nie mów do mnie pan nie jestem aż tak stary. -Powiedziałem i usiadłem na krześle tuż przy jej łóżku.

-Na imię mam Madara a ty?

-Ja jestem Hinata. -Uśmiechnęła się delikatnie.

-Dziękuję, że mi pomogłeś. I nie chodzi mi tylko o poród, ale o to, że powstrzymałeś ojca przed skatowaniem mnie. -Powiedziała cicho a na jej policzkach zagościł delikatny rumieniec.

-Nie ma za co. Jak się czujesz? -Zapytałem niepewnie.

-Fizycznie już lepiej. Nie boli tak bardzo. -Powiedziała uśmiechając się delikatnie. Milczałem przez chwilę patrząc na nią. Zapatrzyła się za okno a jej uśmiech zniknął z twarzy.

-Madara boje się. -Powiedziała ledwo słyszalnie a w oczach dostrzegłem jej łzy.

-Czego się boisz? -zapytałem zdezorientowany.

-Co teraz ze mną będzie? Nie wrócę już do ojca. A sama nie mogę mieszkać jestem niepełnoletnia. Nie chce trafić do domu dziecka. -Mówiła cicho i starła szybko łzę która popłynęła jej po policzku.

-Twój ojciec pewnie pójdzie do więzienia. Nie martw się coś wykombinujemy żebyś nie poszła do domu dziecka jeśli nie chcesz. -Dziewczyna znów uśmiechnęła się delikatnie a ja odwzajemniłem gest.

Przy niej czułem się jak inny człowiek. Już nie byłem bandytą, teraz byłem rycerzem ratującym damę z opresji. Zaśmiałem się w duchu z samego siebie. Pogłaskałem jej policzek delikatnie.

-Prześpij się ja spróbuję porozmawiać z kimś jak sprawa wygląda. -Dziewczyna skinęła głową i zamknęła oczy. Wstałem i ruszyłem na korytarz.

-Z kim mogę porozmawiać co dalej się będzie działo z dziewczyną? -Zapytałem pielęgniarki która pozwoliła mi do niej wejść.

-Za chwilę powinna przyjść policja może udzielą panu jakichś informacji. -Powiedziała miłym głosem. Skinąłem tylko głową i siadłem na krześle czekając.

~ * ~

-Czyli widział pan jak ojciec katuje dziewczynę przed domem i zabrał ją do siebie a później poroniła u pana w domu. -Upewnił się policjant a ja skinąłem głową.

Opowiedziałem im ci się stało chcąc dać dziewczynie jeszcze chwilę czasu na sen.

-Co z nią teraz będzie? -Zapytałem patrząc pustym wzrokiem na dwóch policjantów.

-Ojciec dostanie wyrok a ona pewnie trafi do domu dziecka. -Powiedział jeden z nich.

-A jest jakaś możliwość żeby nie trafiła do domu dziecka?

-Raczej nikła, nikt nie adoptuje dorosłych już dzieci. -Powiedział patrząc na mnie.

-A gdybym ja chciał ją adoptować jakie są wymogi? -Zapytałem wsuwając rękę do kieszeni i bawiąc się zapalniczka.

-Dziewczyna jest już na tyle duża, że sąd weźmie jej zdanie pod uwagę, więc jeżeli ma pan mieszkanie z wolnym pokojem i pracę która zapewni jej odpowiednie warunki nie ma się czym martwić. -Skinąłem głową ze zrozumieniem.

-Dziękujemy za rozmowę teraz musimy porozmawiać z dziewczyną. -Powiedział policjant wyciągając w moją stronę dłoń.

Uścisnąłem dłoń najpierw jednemu później drugiemu po czym mężczyźni zniknęli za drzwiami jej pokoju. Wykręciłem numer do mojego kuzyna który był adwokatem.

-Coś znowu zmalował drogi kuzynie. -Usłyszałem lekko rozbawiony głos w słuchawce. Ruszyłem w stronę wyjścia ze szpitala.

-Itachi chcę kogoś adoptować załatwisz mi potrzebne papiery? -Zapytałem bez ogródek. W słuchawce przez chwilę była cisza po czym usłyszałem jego śmiech na co tylko wywróciłem oczami.

-Dobry żart Madara serio. -Powiedział ledwo się uspokajając.

-Ja nie żartuję Itachi. Spotkajmy się za pół godziny. -Powiedziałem poważnie wychodząc ze szpitala.

-No dobrze. -Powiedział już spokojnie i podał jeszcze adres restauracji po czym się rozłączył. Siadłem na mój motocykl i ruszyłem pod wskazany adres.

~ * ~
#HINATA#

Trzeci nudny dzień w szpitalu właśnie dobiegał końca. Siedziałam na łóżku czytając książkę którą wczoraj przyniosła mi moja różowo włosa przyjaciółka.

Westchnęłam cicho nie mogąc się skupić na tekście. Myślałam o Madarze. Byłam mu niesamowicie wdzięczna, za to, że mi pomógł, ale trochę smutno mi było, że ani razu mnie tu nie odwiedził. Usłyszałam pukanie do drzwi a po chwili do pokoju wszedł lekarz.

-Witaj Hinato. Właśnie przyszły wyniki badań i wychodzi na to, że wszystko jest w porządku i jutro będziesz mogła wyjść. -Powiedział a ja posmutniałam.

-Właściwie to ja nie bardzo wiem dokąd mam pójść. -Powiedziałam lekarzowi a do pokoju wszedł właśnie Madara na co moje serce szybciej zabiło.

-Do mnie. -Powiedział poważnie i podał lekarzowi jakiś papier a ten skinął tylko głową oddając mu kartkę.

-Uciekam do kolejnych pacjentów, odpoczywaj. -Powiedział jeszcze tylko i wyszedł. Madara podszedł do mnie i podał mi tą samą kartkę co lekarzowi.

Tymczasową opiekę nad nieletnią Hinatą Hyugą powierza się panu
Madarze Uchicha.
Dalsze losy dziewczyny będą rozstrzygnięte podczas rozprawy sądowej.

Spojrzałam zszokowana na podpis i pieczątkę jakiegoś urzędnika. Byłam w szoku i nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.

-Na razie tylko tyle udało się załatwić więc nie będziesz musiała się martwić domem dziecka. A jeśli będzie odpowiadało ci mieszkanie u mnie to sąd powinien wziąć twoje zdanie pod uwagę.

-Ale dlaczego? Przecież wydawało mi się, że nie jesteś kimś kto będzie robił za niańkę. -Powiedziałam lekko zszokowana.

-Wiesz w moim życiu były pewne sytuacje przez które mam uczulenie jeżeli chodzi o bicie kobiet. Chciałem po prostu ci pomóc a, że mam znajomości to to zrobiłem. -Powiedział uśmiechając się delikatnie.

-Bardzo ci dziękuję. -Powiedziałam wieszając mu się na szyi. Poczułam jak się spina więc się odsunęłam od niego zmieszana.

-Przepraszam poniosło mnie. Powiedziałam spuszczając wzrok.

-Nie przepraszaj po prostu mnie zaskoczyłaś. -Powiedział po czym odgarnął mi kosmyk włosów za ucho i wstał.

-Idź spać, jutro po ciebie przyjdę. -Powiedział ruszając w stronę drzwi a ja się uśmiechnęłam.

-Jesteś wspaniałym człowiekiem. Dziękuje za wszystko. -Powiedziałam cicho. Ten skinął tylko głową i zniknął za drzwiami. Położyłam się wygodniej i zamknęłam oczy odpływając w objęcia Morfeusza.

~ * ~

-Ja na to nie wsiądę. -Mówiłam patrząc przerażona na maszynę na dwóch kołach.

Madara właśnie odebrał mnie ze szpitala, ale to czym mnie chciał zabrać do domu sprawiło, że miałam ochotę iść pieszo.

-Nie bój się moja księżniczka nie zrobi ci krzywdy. -Mówił rozbawiony.

-Nie ma mowy. -Powiedziałam i ruszyłam w stronę domu. Usłyszałam jak mężczyzna odpala silnik. Jechał pomału obok mnie.

-Nie bądź cykor. -Powiedział a ja tylko prychnęłam idąc pomału. Madara złapał mnie za dłoń. Spojrzałam mu w oczy a w żołądku poczułam dziwny skurcz.

-Nie ufasz mi? -Zapytał smutno.

-Tobie ufam, ale temu czemuś nie. -Mruknęłam zrezygnowana.

-Ale to ja nią prowadzę więc tak jakbyś mi nie ufała. -Zagryzłam wargę niepewnie. W sumie miał racje moje rozumowanie w tej sprawie było głupie.

Wyciągnął w moją stronę kask. Westchnęłam cicho. Założyłam go na głowę i niepewnie weszłam na maszynę. Objęłam go mocno w pasie wtulając się w niego. A on po chwili pomału ruszył. Po piętnastu minutach zaparkował przed swoim domem a ja szybko zeszłam z maszyny i odetchnęłam z ulgą.

-Pójdę najpierw do siebie po kilka rzeczy. -Powiedziałam patrząc niepewnie na mój dom.

-Pójdę z tobą, nie będziesz przecież dźwigać sama. -Powiedział a ja uśmiechnęłam się delikatnie.

~ * ~
#MADARA#

Położyłem jej torbę na łóżku. W ciągu trzech dni gdy leżała w szpitalu zdążyłem naszykować dla niej pokój. Niebieska pościel w kwiatki leżała na łóżku na której dumnie siedział biały duży miś. Białe zasłony w oknach dodawały, przynajmniej miałem taką nadzieję, miłego klimatu szarym ścianom. Na stoliku przy łóżku stał wazon z kwiatami które kupiłem dziś rano.

-I jak podoba ci się? -Zapytałem niepewnie.

-Jest ślicznie dziękuję! -Powiedziała z promiennym uśmiechem i rzuciła mi się na szyję. Spiąłem się a dziewczyna czując to odsunęła się zmieszana.

Palnąłem się mentalnie w łep. To już drugi raz jak tak reagujesz. Wyluzuj chłopie dziewczyna potrzebuje bliskości. Pomyślałem zdając sobie sprawę, że od dość długiego czasu była tego pozbawiona. Położyłem dłoń na jej karku i z powrotem do siebie przyciągnąłem przytulając ją.

Wtuliła się we mnie a ja poczułem przyjemne ciepło. Przymknąłem oczy zdając sobie sprawę, że też strasznie długo nie doświadczyłem tego wspaniałego uczucia.

-Oglądniemy jakiś film? -Zapytała odrywając głowę od mojej klatki i patrząc zaróżowionymi policzkami w moje oczy.

-Jasne chodź. -Powiedziałem prowadząc ją w stronę salonu.

~ * ~
#HINATA#

Właśnie wyszłam z sali sądowej. Byłam szczęśliwa. Mój ojciec poszedł do więzienia. Madara został moim pełnoprawnym opiekunem. Dom rodziców wystawiono na sprzedaż a pieniądze z niego miały pójść na moje konto z którego będę miała opłacaną szkołę. Los wreszcie się do mnie uśmiechnął. Brakowało tylko w tym wszystkim miłości.

Wyszliśmy z Madarą z budynku sądu. Podał mi kask a ja ubierając go na głowę siadłam na jego księżniczce. W ciągu dwóch tygodni oczekiwań na rozprawę zdążyłam się przyzwyczaić do maszyny i nawet ją polubić. Złapałam mężczyznę w pasie słysząc przyjemne mruczenie silnika. Po dwudziestu minutach siedzieliśmy już w domu na kanapie.

-Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło i mogłam z tobą zostać. -Powiedziałam patrząc mu w oczy. W ciągu dwóch tygodni zbliżyliśmy się do siebie. Czułam, że mogę o wszystkim z nim porozmawiać. Był moim najlepszym przyjacielem.

-Ja też się z tego cieszę. -Powiedział odgarniając mi kosmyk włosów za ucho. Zarumieniłam się delikatnie zatapiając się w jego czarnych tęczówkach.

#MADARA#

Odgarnąłem jej kosmyk włosów za ucho. Jej piękne białe oczy mnie hipnotyzowały. Czułem się jak w transie gdy położyłem dłoń na jej karku i delikatnie przyciągnąłem do siebie. Jej usta były milimetry od moich tak bardzo chciałem ich skosztować, ale bałem się, że zrobię jej krzywdę.

Dziewczyna oblizała wargę i przymknęła powieki. Musnąłem delikatnie jej wargi rozkoszując się ich słodkim smakiem. Już od pierwszej chwili gdy ją ujrzałem chciałem to zrobić, ale ciągle wyrzucałem tę myśl z głowy.

Poczułem jak dziewczyna delikatnie rozchyla wargi i wplątuje mi palce we włosy. Chciałem trwać tak już wiecznie.

#HINATA#

Rozchyliłam wargi wplątując palce w jego włosy. Pogłębiłam pocałunek czując motyle w brzuchu. Czy ja pół godziny temu nie myślałam, że brakuje mi już tylko miłości? Odwołuję to. Mam najwspanialszą miłość na świecie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro