Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ok, cool ¦ vhope

(a/n: to miał być wstęp do dłuższego opowiadania, no ale coś nie wyszło ¯\(◉‿◉)/¯)

Troje chłopców wracała właśnie z imprezy. Nie zachowywali się zbyt głośno, bo po pierwsze wcale nie byli aż tak pijani, a po drugie i tak nie mieli do tego siły, czy też powodu.

- Która godzina, Hoseok? - zapytał najmłodszy z nich, podciągając za szerokie spodnie.

- Pięć po pierwszej.

- Cholera, oby dzisiaj leciały jakieś dobre seriale, bo inaczej śpimy na dworze.

- Że co?

- Że jajco, babka od obchodu czasem olewa swoją pracę i zamyka dwie godziny wcześniej.

Minęli mały skwerek, otaczający ich akademik, rozmawiając o planach na tak świetnie rozpoczynający się rok szkolny. Namjoon po drodze wywalił butelkę, jeszcze do połowy wypełnioną jakimś kiepskim piwem i podbiegł do drzwi wejściowych. W środku było już ciemno, długi korytarz był całkiem pusty (co wcale nie oznaczało, że studenci już spali). Chłopak pociągnął energicznie za klamkę.

- Zamknięte - odwrócił się do przyjaciół, stojących dwa schodki niżej.

- Jasne - Yoongi odepchnął Namjoona i sam spróbował otworzyć drzwi, które tym razem także tylko zatrzęsły się we framugach.

Chłopak zastukał w szybę i przyłożył do niej twarz. Jak nie sprzątaczka, to może chociaż jakiś student z któregoś z bliższych pokoi go usłyszy i uratuje.

- Daj spokój - odciągnął go na bok Hoseok. - Musimy sobie kiedyś dorobić klucze.

- Już ci dadzą - przewrócił oczami Yoongi i ostatni raz walnął pięścią w szklaną część białych drzwi.

- No dobra, to co robimy? - brunet schował ręce do kieszeni. - Zamarzniemy tu do rana.

- Nie przesadzaj - wyśmiał go blondyn z przydługą grzywką.

- Dobra, może jakiś kujon nas wpuści, chodźcie - Namjoon jak zwykle okazał się być najbardziej ogarnięty z nich trzech.

Ruszyli gęsiego wzdłuż muru budynku, wypatrując okna na parterze, w którym świeciłoby się światło. To w takim pokoju najpewniej siedział teraz jakiś pierwszoroczniak, ślęczący nad książkami. A był dopiero drugi tydzień nauki. Starsi studenci wcale nie są tacy, że w głowach mają tylko imprezowanie, picie i ćpanie, nigdy w życiu. Taki prawdziwy student, który przyszedł tu, żeby kiedyś wyjść z dyplomem, myśli głownie o śnie, pragnie tylko jak największej ilości odpoczynku, więc wcale nie zdziwił chłopców fakt, że większość okien była już ciemna, w końcu był środek nocy, jakby nie patrzyć.

- Źle poszliśmy - zatrzymał się nagle Namjoon i w jednej chwili zawrócił.

Budynek akademika miał kształt prostokątnej podkowy, a oni poszli wzdłuż jej zewnętrznej części, co nie tylko utrudniało im wypatrywania właściwego okna, ale jeszcze wydłużało drogę, i ogółem było po prostu beznadziejnym rozwiązaniem.

- Ale wy jesteście puści - prychnął Yoongi, kiedy weszli na plac wewnątrz podkowy.

Stąd mieli widok na trzy różne ściany, czyli na wszystkie pokoje, których lokatorzy mogą za dnia podziwiać szare podwórko akademika. No, może nie do końca takie szare, Namjoon i Hoseok sami mieli okna na tą właśnie stronę i jakoś nigdy nie narzekali, rosła tu trawa, stały jakieś ławki, a ktoś nawet zaczął hodować kwiatki.

Rozejrzeli się dookoła, w poszukiwaniu najlepszego pokoju. (Teraz mieli nawet wybór, bo światło zapalone było w co najmniej czterech różnych pokojach na parterze).

- Tam! - podskoczył Hoseok i wskazał palcem na jeden z tych pokoi.

Hoseok trafił w dziesiątkę, na ciemnoróżowych żaluzjach widać było poruszające się dwie postacie, czyli jeszcze nie spali, świetnie, naprawdę idealnie.

Cała trójka rzuciła się biegiem poprzez trawnik, by jak najszybciej znaleźć się pod wybranym oknem. Yoongi nie potrafił nawet truchtać bez większej potrzeby, więc tylko podskakiwał co kilka kroków, a w końcu już całkiem zrezygnował i zwolnił do swojego normalnego marszu. Przy okazji wpadł na jedną z drewnianych ławek, o czym powiadomiły resztę liczne przekleństwa, rzucane w stronę "ten cholernej dechy".

Namjoon nie był aż tak wysoki, żeby móc zastukać w szybę, więc znalazł jakiś niewielki kamyczek i rzucił nim lekko, żeby nie robić zbyt wielu rys. Hoseok poszedł w jego ślady i już po chwili o okno odbijał się deszcz maleńkich meteorytów.

Roleta powoli zaczęła się podwijać, a oczom chłopców (Yoongi już zdążył przeprosić się w ławką i do nich dołączył) ukazał się chudy brunet w piżamie w różnokolorowe owieczki i z czerwonymi słuchawkami zawieszonymi na szyi.

Przyjaciele, jak na zawołanie, ułożyli ze swoich rąk napis "S.O.S", a chłopak za szybką zaśmiał się, pokazując im swoje białe zęby.

- Tak? - ciemnowłosy w końcu uchylił okno.

- Wpuścisz nas?

- Że jesteście bezdomni? - chłopak oparł się łokciami o parapet. - Już mam tu jednego takiego.

- Wejście jest zamknięte, nie mamy jak się dostać do środka - Namjoon uznał, że on najlepiej poprowadzi tą rozmowę.

- Co będę z tego miał?

- Zapłacimy ci.

- Jimin, jak stoisz z pieniędzmi? - zwrócił się najwyraźniej do swojego współlokatora.

Namjoon westchnął ciężko i okręcił się wokół własnej osi. Był już trochę zmęczony i nie miał ochoty na targi z jakimś małolatem.

- Nie chcę pieniędzy.

- Proszę, wpuść nas - przejął dowodzenie Hoseok.

- Ale co będę miał? - chłopak zwiesił się tak, że jego głowa prawie dotykała ściany pod oknem. Hoseok mógłby go teraz chwycić za włosy i zaszantażować.

- Wymyślimy coś jutro, proszę - jęknął zrezygnowany.

- No, chyba nie mam nic przeciwko, chodźcie - wystawił rękę gospodarz i pomógł starszym po kolei wgramolić się do środka. (Największy problem miał oczywiście Yoongi, którego chłopak praktycznie wciągnął do środka, bo był na tyle lekki).

Chyba jednak to nie był pokój kujonów, a przynajmniej nie wyglądał na taki. Wszędzie stały jakieś małe gadżety związane z przeróżnymi grami, mangami, czy filmami. Panował tu zwyczajny chaos. Nie było brudno, nie, nie, na żadnym z biurek nie leżał ani jeden papierek po batoniku, podłoga była zmieciona, a ubrania poukładane. Po prostu całość wyglądała, jakby miało tu miejsce zderzenie dwóch światów (co w sumie mogło być prawdą).

Na podłodze przed telewizorem siedział rudowłosy chłopak, trzymający w dłoniach białego pada. Nawet nie spojrzał na gości, którzy właśnie weszli mu do pokoju, i to oknem.

- Jestem Taehyung - przedstawił się chłopak w uroczej piżamie. - A to jest Jimin.

- Hoseok, Yoongi - srebrnowłosy wskazał na dwóch chłopców, stojących po jego bokach. - A ja jestem Namjoon.

- No to co, herbaty? - zaproponował Taehyung.

- Oszalałeś? - warknął Yoongi. - Jest pierwsza w nocy.

- Prawie druga - odezwał się Jimin, nie odrywając wzroku od ekranu. Czyli jednak dokładnie wiedział, co się działo wokół niego.

- To znaczy, dziękujemy, ale już sobie pójdziemy - uśmiechnął się Hoseok i popchnął Yoongiego w kierunku drzwi.

Taehyung znowu się zaśmiał, ale tym razem chłopców nie dzieliła już gruba szyba, więc wszyscy mogli usłyszeć jego cichy chichot. Namjoon uznałby go za dziewczęcy, gdyby nie to, że był taki głęboki, jakby to całe płuca chłopaka się śmiały, a nie on.

- Miło było poznać - pomachał im blondyn i każdemu na pożegnanie wręczył po cukierku, wyciągniętym z kieszeni piżamy.

Yoongi zastanawiał się czy bezpieczne było w ogóle branie prezentu do rąk, ale przecież nie mógł jako jedyny wyjść na dzikusa, więc tylko grzecznie podziękował i schował landrynkę do kieszeni kurtki Namjoona, kiedy ten nie patrzył.

***

Taehyung przyszykował śniadanie Jiminowi, położył talerz na biurku przy jego łóżku, a obok postawił szklankę soku jabłkowego i wyszedł z pokoju. Tak naprawdę Jimin tego nienawidził. Nie znosił budzenia się przed południem i znajdywania zaschniętych kanapek i całkowicie wchłoniętego w nie keczupu. Nienawidził, ale nigdy nie powiedział o tym przyjacielowi, bo nie chciał robić mu przykrości. Po prostu wywalał kanapki od niego i robił sobie nowe, prawie identyczne, tylko świeższe.

Chłopak o włosach w kolorze zszarzałego brązu szedł radośnie w kierunku jednej z sal na jego wydziale. Był trochę niewyspany, ale nie na tyle, by być naburmuszonym. W ogóle nie przeszkadzało mu to, że jego współlokator praktycznie był sową, albo jakimś innym nietoperzem.

Poprawił pasek od swojego plecaka, wysadzanego ćwiekami. W ręce trzymał jeszcze drugą torbę podobnych rozmiarów, ale i tak prawie pustą. Wziął ją tylko dlatego, że pasowała według niego do jego koszuli w grubą, granatową kratę.

- Hoseok? - stanął na palcach, żeby lepiej przyjrzeć się chłopcu idącemu przed nim. - Hoseok! - uśmiechnął się i przyśpieszył kroku.

Taehyung szybko wyminął wszystkich studentów, oddzielających go od jego nowego znajomego i jak duch pojawił się nagle u jego boku.

- Cześć - wyszczerzył się. - Już wiesz, jak mi się odwdzięczycie?

- Mogą być czekoladki? - pogrzebał chwilę w swojej przepastnej torbie i wyciągnął zgniecione pudełko nadziewanych pralinek, które dostał kiedyś od jakiejś dziewczyny.

- Co ty tam jeszcze nosisz? - zaśmiał się młodszy i wziął od chłopaka prezent.

- Co ty tam nosisz? - Hoseok popatrzył na palce chłopaka zaciśnięte na skórzanym uchwycie torby, a potem na paski plecaka, ułożone idealnie wzdłuż jego szarej bluzy.

- Tylko długopis - wzruszył ramionami Taehyung. - A tam mam notes - wykręcił rękę do tyłu i wskazał nią na plecak. - I kilka batoników, jakbyś chciał.

- Dziwny jesteś - Hoseok prześwietlił chłopaka wzrokiem od stóp do głów.

- Może trochę - młodszy cały czas się uśmiechał. - Mogę iść z wami na imprezę?

- Nie jesteśmy imprezowiczami - westchnął Hoseok, czuł, że ten jego wypad kiepsko wpłynie na jego reputację.

- To mogę?

- Nie rozumiesz? - warknął. - Nie chodzimy na imprezy.

- Wczoraj byliście - prychnął Taehyung. - Proooszę?

- W porządku, przyjdę po ciebie dzisiaj - westchnął jeszcze raz Hoseok i ruszył w swoim kierunku.

Wcale nie miał ochoty iść na żadną imprezę, ale miał u Taehyunga dług i czuł, że same czekoladki to za mało. Rozejrzał się po korytarzu, czy jest na tyle pusty, by mógł bez problemu napisać SMS-a, bez wpadania na uczniów, a co gorsza, profesorów.

Yoongi od razu odmówił, już wczoraj ciężko było go gdziekolwiek wyciągnąć. Namjoona natomiast Hoseok namówił prawie od razu. Z nim nigdy nie było problemów.

***

Dwójka chłopców zjawiła się pod pokojem 38 równo o godzinie 20. Było jeszcze dosyć jasno, ale to przecież nie przeszkadzało jakkolwiek w imprezowaniu, a przynajmniej byli pewni, że tym razem wrócą przed zamknięciem drzwi akademika.

Taehyung siedział jak na szpilkach, był gotowy do wyjścia już od dobrych trzech godzin, więc gdy tylko usłyszał pukanie do drzwi, rzucił się, by je otworzyć, prawie taranując przy tym, siedzącego (znowu) na podłodze Jimina. Chłopak chyba w ogóle nie wyszedł dzisiaj z pokoju.

- Gotowy? - mruknął Namjoon, trochę niezadowolony z tego, że Hoseok nie powiedział mu, iż dzisiaj Yoongiego ma zastąpić ten pierwszoroczniak.

- Gotowy - podskoczył entuzjastycznie Tae, rzucił ostatni raz okiem w kierunku lustra, wiszącego obok drzwi i pożegnał się z Jiminem.

***

Knajpa wyglądała, no, jak najzwyklejsza w świecie knajpa. Jakieś neony, barek, ludzie przy barku, głośna muzyka i tańce.

Taehyung nie mógł powiedzieć, że mu się nie spodobało, bo spodobało, i to bardzo. Pierwszy raz był w takim miejscu, wcześniej nie miał z kim, bo Jimina ciężko było wyciągnąć nawet do kina.

Usiedli we trójkę przy jednym ze stolików, a Namjoon poszedł po napoje. Najpierw nie był pewien, czy nie powinien wziąć im czegoś bezalkoholowego, ale potem doszedł do wniosku, że skoro już mają pić, to lepiej od razu coś mocniejszego.

Postawił po kieliszku przed każdym z chłopców. Taehyung wlał w siebie wszystko jednym większym łykiem, a na jego twarzy natychmiast pojawił się grymas.

- Chyba jakieś zepsute - skomentował, a pozostała dwójka wybuchła śmiechem.

Hoseok niedługo po tym poszedł po dolewkę, a Taehyungowi wziął dodatkowo słomkę, bo ten go o to poprosił.

- Podoba ci się? - nachylił się do chłopaka, próbując przekrzyczeć muzykę.

Taehyung tylko kiwnął głową i odsunął się kawałek od Hoseoka. Nie podobało mu się kompletnie, nie tak wyobrażał sobie studenckie imprezy. Głowa zaczynała go boleć, a przecież nawet nie wypił zbyt dużo. DJ puszczał jakieś słabe kawałki, a tańczący ludzie chyba zapomnieli o użyciu dezodorantu.

Namjoon już był zajęty podrywaniem jakiejś dziewczyny, całkiem ładnej. Posadził ją przy barku, a sam stanął obok, opierając się o wysoki stołek tylko kością ogonową. Taehyung zaśmiał się pod nosem, widząc chłopaka, głowiącego się ciężko nad jakimś dobrym podrywem. Szczupła bruneta także wydawała się rozbawiona nieporadnością Namjoona. Zakrywała usta drobną dłonią, a grzywka opadła jej na oczy pełne blasku.

- Zatańczysz? - Hoseok uwiesił się na ramieniu Taehyunga, by ten mógł go usłyszeć.

- Nie tańczę.

- Ale ja tak - mruknął chłopak i pociągnął młodszego na parkiet.

Chyba nie mogło być gorzej. Taehyung naprawdę nie miał ochoty mieszać się w tymi spoconymi ludźmi, ale nie miał wyboru. Hoseok złapał go mocno za jedną rękę i ani myślał o puszczaniu. Zaciągnął chłopaka w sam róg sali, tam, gdzie nie dochodziły kolorowe światła. Nie pomyślał o tym, że młodszy mógłby się tu źle czuć, że w ogóle mógłby się źle czuć, tańcząc z innym chłopakiem.

- Hoseok - jęknął mu do ucha Tae. - Nie potrafię...

Hoseok uśmiechnął się do siebie, puścił dłoń drugiego chłopca i zaczął się przed nim popisywać. Był naprawdę dobry, Taehyunga dosłownie zamurowało. Przyglądał się dokładnie ruchom starszego kolegi. Większość była strasznie dynamiczna, Tae wiedział, że to musi być jakiś konkretny styl tańca, w którym Hoseok wydawał się być mistrzem, ale niestety zakres jego wiedzy tanecznej ograniczał się do filmu Step Up (i to tylko pierwszej części).

Im dłużej wpatrywał się w chłopaka, tym bardziej zaczynał kochać taniec. Widział, jak bardzo Hoseok jest zaangażowany, jak całe jego ciało porusza się w rytm muzyki (która nagle przestała wydawać się taka okropna). To było takie piękne. Taehyung nigdy nie widział osoby, tak bardzo oddanej swojej pasji. (Nie licząc Jimina, który każdą swoją wolną chwilę spędzał przy grach wideo). W porównaniu z resztą osób, tylko podskakujących bezmyślnie na parkiecie, Hoseok był jakimś cholernym bogiem tańca.

Chłopak zatrzymał się dopiero, kiedy zobaczył wyraz twarzy Taehyunga. Usta miał lekko rozchylone, a oczy szeroko otwarte, był jakby zahipnotyzowany.

- Tadam! - zaśmiał się i ukłonił lekko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro