Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

from:unknown ¦ yoonseok

(aka kolejny ficzek, którego zdecydowałam się porzucić)

Pierwszy list nie zawierał żadnej konkretnej treści, był po prostu nudnym przywitaniem. Jedynym powodem, dla którego nie wylądował w śmietniku, razem z ofertami pobliskiego marketu, były grube zielone litery, tworzące na kopercie krzywy napis "nierachunki".

Drugi list był opisem nadawcy, niezbyt dokładnym, ani poetyckim. Tylko kilka informacji wypisanych w kolumnie - ulubiony kolor, danie, ilość rodzeństwa i pupili (warto wspomnieć, że zadziwiająco duża, jakby nadawca miał w domu całe zoo).

Trzeci i czwarty przyszły tego samego dnia, chociaż wysłane były z tygodniowym odstępem - wina poczty. Oba miały formę wpisów z pamiętnika. W rogu były daty, na dole krzywy podpis, a całość wydawała się być pisana w biegu - brakowało niektórych liter, a tusz w kilku miejscach był rozmazany.

Piąty list dotarł dwa dni później, ale nie było w nim nic ciekawego, tylko powierzchowny opis dnia i dwa drobne rysunki, naszkicowane na marginesie.

Dopiero szósty dał możliwość wyobrażenia sobie sytuacji nadawcy tajemniczych listów. Problemy w szkole, kłótnie z rodzicami, pierwsze eksperymenty z narkotykami - osoba ewidentnie była nastolatkiem, i to jednym z tych zbuntowanych.

Listy od siódmego do dziesiątego dotarły naraz dopiero po Nowym Roku. Wszystkie cztery były przepełnione złością, której odbiorca nie mógł zrozumieć.

Jedenasty był przeprosinami za poprzednie listy, a dwunasty przeprosinami za list jedenasty.

W trzynastym znajdowały się aż cztery kartki, wyjaśniające wściekłość z poprzednich listów. To wtedy odbiorca poczuł się tak, jakby nadawca widział w nim przyjaciela, a nie tylko adres z manchesterowskim kodem pocztowym. Właściwie i dla niego zaglądanie do skrzynki stało się przyjemną rutyną, częścią monotonnego życia.

Czternasty był listą książek, filmów, wierszy, obrazów i utworów muzycznych, o których odbiorca nigdy wcześniej nie słyszał.

W piętnastym nie było żadnego tekstu, jedynie czarno-biały rysunek, przedstawiający dom i ludzi, prawdopodobnie go zamieszkujących. Rysunek wykonany był dość starannie, ale z jakiegoś powodu wciąż przypominał dziecięce bazgroły.

Szesnasty list był kolejnymi przeprosinami, pożegnaniem i podziękowaniem w jednym, a siedemnasty już nigdy nie dotarł...

>>>

Rutyna była czymś, co napędzało całe życie młodego mężczyzny. Czymś, czego brak spowodowałby, że Hoseok po prostu by się zagubił. Nie potrafił bez niej funkcjonować, o czym wielokrotnie zdążył się już przekonać. Każde odstępstwo od codzienności go przerażało, każda zmiana planu irytowała, a każda niespodzianka wywoływała w nim napady złości.

Nie uważał jednak swojej obsesji za coś negatywnego, wręcz przeciwnie. Ustalony harmonogram pomagał mu nie stracić poczucia czasu. To dzięki niemu był tak zdyscyplinowany. To jemu zawdzięczał wszystkie swoje sukcesy.

Przekręcił klucze, czubkiem buta popychając lekko uchylone drzwi. Wślizgnął się do środka, plecakiem jak zwykle zahaczając o klamkę. Wyciągnął z uszu słuchawki i zwijając je ostrożnie wokół palców, podszedł do skrzynki na listy. Palcem trącił metalową klapkę, wpychając ją do wnętrza skrzynki. Stanął na palcach i zajrzał do środka, przechylając głowę na bok.

To także była część jego rutyny, bo chociaż w skrzynce zazwyczaj leżały tylko ulotki, on i tak zaglądał do niej codziennie.

Przeleciał wzrokiem ciemne wnętrze pudełka i już miał się od niego odsunąć, kiedy kątem oka dostrzegł coś błyszczącego. Jako że nie miał przy sobie kluczyka, a ciekawość była silniejsza od niego, jednym palcem przytrzymując klapkę, wsunął do środka awaryjny długopis, który zawsze nosił w tylnej kieszeni spodni.

Podhaczył nim kolorową gazetkę jakiegoś marketu, pod którą ukrywała się jasnozielona koperta, ozdobiona brokatowym klejem. Po niecałej minucie szarpania się z resztą ulotek, Hoseokowi wreszcie udało się wydobyć swój cel. Złapał pognieciony koniuszek koperty i siłą wyszarpał ją ze skrzynki.

Klapka opadła z nieprzyjemnym brzdęknięciem, kiedy Hoseok biegł już po schodach, w ręku trzymając pierwszy w życiu list zaadresowany konkretnie do niego. No, prawie.

Uśmiechnął się, po raz setny zerkając na grube kolorowe litery, tworzące słowo "nierachunki". Potem spojrzał na naklejki, którymi ozdobiona była koperta. Kilka małych nutek, jakieś przypadkowe kształy, trzy kotki w wiklinowych koszyczkach i dwie pandy, trzymające się za ręce. Gdyby nie staranne pismo, Hoseok mógłby pomyśleć, że list wysłało jakieś dziecko.

Wszedł do mieszkania, buty zrzucając już w progu. Zamknął za sobą drzwi i bez witania się z kimkolwiek ruszył do swojego pokoju. Z dziwaczną kopertą w dłoni czuł się prawie jak przestępca, dlatego wolał uniknąć natknięcia się na kogoś z reszty domowników.

- Już jestem - rzucił tylko, zanim zniknął za drzwiami swojej sypialni.

Odłożył ciężki plecak na ziemię, a pęk kluczy wrzucił do jego bocznej kieszeni. Usiadł na łóżku i nie zastanawiając się ani chwili, rozerwał lśniącą od brokatu kopertę. Wyciągnął z niej, zgiętą na pół, zwykłą białą kartkę, zapisaną nawet nie w połowie.

Zacisnął usta w wąską linię, czubkiem paznokcia podkreślając kolejne linijki teksu:

"Hej... albo dzień dobry, w końcu możesz być jakimś starym dziadkiem, a ja nauczony jestem grzeczności. Żartuję, gdybyś był starym dziadkiem, to ten list już dawno leżałby w koszu.

Przepraszam, jeśli wybrudziłeś sobie palce brokatem. A może wybrudziłaś? Mam nadzieję, że nie jesteś kobietą, bo pisać będę do ciebie w formie męskiej. Nawet jeśli jesteś, to chyba się nie obrazisz, prawda?

Mam też nadzieję, że nie jesteś na mnie zły, że wysłałem ten list akurat do Ciebie. To nie moja wina, że mieszkasz w mieście, które od zawsze chciałbym odwiedzić, na ulicy imienia mojego ulubionego pisarza, w bloku z datą moich urodzin i w mieszkaniu z moją szczęśliwą liczbą.

Nie chcę Ci jeszcze mówić zbyt dużo o sobie. To byłoby nie fair. Jak taka jednostronna przyjaźń - ja gadam, ty przytakujesz.

W sumie nie wiem, co chciałbym tu jeszcze napisać, to może lepiej nie pisać niczego na siłę.

Niedługo znowu się do Ciebie odezwę, tylko muszę znaleźć jakieś tańsze koperty. Ta kosztowała prawie tyle, co średnie frytki! Ale przynajmniej jest ładna, nie wywalaj jej.

Miłego dnia."

Hoseok musiał kilka razy przeczytać te kilka akapitów, zanim zrozumiał ich treść. Odwrócił kartkę na drugą stronę, chcąc znaleźć jakiś podpis, imię, adres zwrotny, cokolwiek. Nic takiego jednak nie znalazł, ani na kartce, ani na kopercie.

Westchnął cicho, z powrotem wkładając list do potarganej zielonej koperty. Przyjrzał się jej raz jeszcze, opuszkami palców jeżdżąc po wypukłościach poszczególnych naklejek.

Chciał wiedzieć czyje dłonie wcześniej dotykały koperty. Czyje pismo jest tak krzywe, a zarazem tak staranne. Czyje myśli przelane zostały na papier i udostępnione tylko i wyłącznie jemu.

Chciał wiedzieć.

>>>

Pięć dni po tym, jak Hoseok otworzył pierwszy list, prawie całkiem już o nim zapomniał. Przez pierwsze trzy dni codziennie sprawdzał skrzynkę pocztową, mając nadzieję, że znajdzie w nim kolejną brokatową kopertę, jednak nic takiego nie miało miejsca. Czwartego dnia chłopak już nawet nie zerknął w stronę skrzynki, kiedy mijał ją w drodze do mieszkania.

Jego zapał całkowicie wyparował i gdyby nie jego współlokator, także czekający na list, Hoseok pewnie nie zauważyłby poniedziałkowej przesyłki przez kolejny rok.

- To do ciebie? - zapytał pewnego dnia Taehyung, jego przyjaciel, a zarazem prywatny kucharz. Hoseok niechętnie oderwał wzrok od telewizora, ale gdy tylko zobaczył w ręce blondyna śnieżnobiałą kopertę, zaklejoną kilkoma naklejkami, zerwał się na równe nogi.

- Do mnie, do mnie - przytaknął, kiwając głową. Przechwycił kopertę z rąk Taehyunga i ruszył do sypialni, czując to samo podekscytowanie, które czuł, czytając poprzedni list.

- Nie ma za co! - usłyszał za sobą, zanim rzucił się na zbyt twarde, jego zdaniem, łóżko.

Ostrożnie zaczął rozrywać delikatną kopertę, jednak ta nie chciała z nim współpracować i już po chwili była podarta na strzępy.

Tym razem nadawca użył kartki z zeszytu, pewnie do matematyki, bo w rogu zapisany był wzór na deltę, którego widok przypomniał Hoseokowi, jak bardzo nienawidzi on funkcji. Całe szczęście, że nie ma już z nimi żadnej styczności.

Chłopak rozłożył list, przyglądając mu się dokładnie z każdej strony, zanim przeszedł do właściwej jego treści:

"Hej, to znowu ja!". Tylko zerknął na pierwszą linijkę, a na jego ustach już pojawił się uśmiech. Nie dlatego, że czuł się w jakikolwiek sposób związany z nadawcą. Po prostu miał wrażenie, że jest on ciekawą osobą. Taką, z którą Hoseok mógłby spędzić całą noc, rozmawiając o tym, dlaczego niebo jest niebieskie, a trawa zielona.

"Uznałem, że powinienem Ci się przedstawić. Miałem nie mówić o sobie, ale chyba jednak muszę. Nie chcę Cię jednak zanudzać, więc wypiszę wszystko w kolumnie. Albo dwóch, jeszcze nie wiem.

No więc:

- mam na imię Yoongi

(i na tym mógłbym skończyć)

- niedługo będę pełnoletni, a od pełnoletności do grobu już tylko rzut beretem

- jestem raperem, grającym na pianinie

- mięso jem na śniadanie, obiad i kolację

- lubię biały

- moje włosy są białe i cierpiące

- mój kot też jest biały, a pies czarny

(ładnie wyglądają, kiedy razem śpią, jak yin i yang)

- mam też białego królika, ale boję się go dotykać

- jakimś cudem jestem w szkolnej drużynie koszykarskiej, ale do Zaca Efrona mi daleko

- piszę to na matematyce i przed chwilą pani wzięła mnie do tablicy, ech

- nie wiem, co jeszcze dodać

- nie ogarniam twittera i nigdy nie dodaję na instagramie hasztagów

- lubię zapach farby, ale nie benzyny

- tydzień chodzę w tych samych czarnych spodniach, bo żadne inne nie pasują mi do jeansowej kurtki

- prawdopodobnie jestem od Ciebie niższy, nawet, jeśli jesteś dziewczyną

- na nic już nie wpadnę, więc kończę

Chętnie dowiedziałbym się czegoś o tobie, ale na razie będzie musiała wystarczyć mi moja wyobraźnia. Może te listy tak naprawdę do nikogo nie dochodzą, a panie na poczcie mają ze mnie ubaw.

Wolę nie wiedzieć.

Do następnego!

Yoongi"

Hoseok przeleciał tekst wzrokiem jeszcze kilka razy, nie mogąc wybaczyć Yoongiemu jego głupiego podejścia. To on czytał jego listy, nie żadne panie! To był on! Chłopak, który gdyby tylko mógł, zalałby Yoongiego toną zwrotnych listów.

>>>

Przy trzecim liście Hoseok już wiedział, że i one są od tej pory częścią jego rutyny... że Yoongi jest jej częścią.

Tym razem na kopertach nie było żadnych naklejek, i choć dwie dotarły do Hoseok tego samego dnia, chłopak był pewien, że wysłane zostały z co najmniej jednodniowym odostępem. Świadczyły o tym choćby pieczątki z dwoma różnymi datami.

Na pierwszy ogień poszła oczywiście koperta z wcześniejszym dniem. Hoseok rozerwał ją delikatnie i wyjął z jej środka krzywo pozaginaną kartkę papieru.

Nagle poczuł przypływ adrenaliny, jak gdyby zaraz miał rozgryźć wszelkie tajemnice wszechświata.

"04/12/17

Drogi pamiętniku,

Czuję się... dziwnie.

Nie wiem, jak to określić. Irracjonalny smutek? Kryzys egzystencjalny? Depresja?

Czuję w sobie taką pustkę, że aż bolą mnie kości. Drętwieją mi ręce, a przez ciało przechodzą fale dreszczy.

Nie wiem, co się ze mną dzieje.

Cały weekend przeleżałem w łóżku. W sobotę odpuściłem sobie nawet kąpiel, choć później tego żałowałem.

Miałem też straszną ochotę na czekoladę, ale nie chciało mi się iść do sklepu. Znalazłem chrupki kukurydziane i biszkopty, i szczerze mówiąc, dieta dwuskładnikowa wcale nie jest taka zła.

Nieważne.

Moonbyul urządza niedługo urodziny, widziałem na snapchacie, że robi specjalne zaproszenia. Mam nadzieję, że i do mnie jedno dotrze, w końcu jesteśmy... przyjaciółmi?

Sam nie wiem.

Jeśli mnie nie zaprosi, to nic się nie stanie. I tak zobaczę wszystko ma snapie. A jak zaprosi, to będę musiał szukać prezentu. Nie wiem już, co lepsze.

Jestem samotny, przyznaję, ale nie robię tego specjalnie, przysięgam!

Ostatnio siedzieliśmy w grupce i zaczęli mówić o pizzy, na której byli tydzień temu. Na którą mnie nie zaprosili.

Nie jestem zbyt społecznym typem, ale pizzę chętnie bym zjadł.

Ech...

Czas kończyć. Nie mogę się tylko nad sobą użalać.

I to w zeszycie od ekonomii.

Yoongi"

Chociaż wnętrzności Hoseoka zdawały się powoli opadać na dno jego żołądka, to nie powstrzymało chłopaka od sięgnięcia po drugi list.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro