Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Patrz mi w oczy - Harry Hook

- Wychodzę! - zawołała Vina, zakładając na stopy swoje ukochane trampki. Odrzuciła jeszcze swoje gęste, ciemne włosy na plecy, po czym spojrzała na swojego ojca, który zjawił się w przedpokoju.

- Gdzie znowu?

- Umówiłam się z Dizzy. Miała mi odświeżyć te włosy. - odparła od razu, łapiąc za jeden z kosmyków swoich włosów. - Nie wiem, kiedy wrócę.

- Nie za długo. Bo będę zmuszony zostawić cię na pastwę losu. - powiedział, wskazując w jej kierunku palcem. Vina nawet się tym nie przejęła.

- Tak, tak, wiem. Mówisz to za każdym razem, gdy wychodzę. - mruknęła, wywracając oczami. Pocałowała go szybko w policzek, po czym skierowała się do wyjścia. - Cześć!

~*~

- Cześć, Dizzy.

- Vi! Wreszcie jesteś! - zawołała dziewczyna, wręcz rzucając się na swoją przyjaciółkę. Uścisnęła ją tak mocno, że Vinie zabrakło aż tchu. - To co dzisiaj robimy z włosami?

- Może trochę podciąć i wyprostować, co? Uwielbiam naturalne, ale trochę świeżości można wnieść. - odpowiedziała starsza, nie potrafiąc przestać się uśmiechać. Uwielbiała nastolatkę.

- Siadaj. A ja już się zabieram za robotę. - oznajmiła Dizzy z entuzjazmem, wskazując jej na fotel, na którym posłusznie usiadła. - Opowiadaj, co tam u ciebie? W ostatnim czasie naprawdę nie mam, z kim rozmawiać, bo Evie jest w Auradonie.

- No to dobrze, że tu przyszłam. I ty masz towarzystwo, i ja mam towarzystwo. Czego chcieć więcej?

~*~

- Oh, wybacz. - mruknęła Vina, odbijając się od czyjejś klatki piersiowej, kiedy tylko przemierzała przez mało zatłoczone uliczki. Nie spodziewała się na nikogo tam wpaść.

- Nic się nie dzieje. - odpowiedział jej męski głos, przez co odruchowo uniosła wzrok, od razu rozpoznając chłopaka. - Co taka ładna twarzyczka robi w tych rejonach? Zgubiłaś się?

- Mieszkam niedaleko. - wyjaśniła zgodnie z prawdą, nie przejmując się jego tonem ani tym, jak się wtedy uśmiechał. Była do tego przyzwyczajona. - I muszę już iść.

- Powiedz chociaż, jak ci na imię.

- To nie jest ważne.

- Nie daj się prosić. - powiedział, łapiąc ją za nadgarstek, by nie odeszła za daleko. Przyciągnął ją do siebie, ale ona prędko się odsunęła, krzyżując ręce na piersi.

- Powinniśmy dbać o to, co mamy, ponieważ możemy to szybko stracić. - oznajmiła, dostrzegając, że zmarszczył brwi. Była z siebie dumna w tamtym momencie. - A później będziesz się za to obwiniać.

- Co?

- Moje imię ukryte jest w tych słowach. Domyśl się, a kiedy będziesz znać odpowiedź... Przyjdź pod salon fryzjerski Złej Macochy, Lady Tremaine. Uma powinna wiedzieć, gdzie to jest, często ją tam widuję. - wyjaśniła zgodnie z ustawą, ciesząc się, że wprawiła chłopaka w zakłopotanie. Na tym jej przecież zależało. - Bye! I miłego myślenia.

- Jestem Harry! - zawołał na odchodne, na co uśmiechnęła się pod nosem. Odwróciła się jeszcze w jego stronę, nie zwalniając swojego kroku.

- Wiem!

~*~

Vina, kolejny już raz w ciągu trzech dni, stała przy salonie fryzjerskim, oczekując przyjścia Harry'ego. Łudziła się, że może tam przyjdzie, ale z każdym dniem traciła trochę nadzieję. Bo on naprawdę tak długo nad tym myślał? Naprawdę tyle mu to zajmowało? A może zapomniał? Może czekała tam jak głupia?

Już miała wrócić do swojego domu i zaszyć się z jakąś dobrą książką, gdy dostrzegła go wreszcie na horyzoncie. Uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się w duchu, jak idiotka. Prędko jednak skrzyżowała ręce na piersi, nie chcąc dać mu po sobie poznać, że cieszył ją jego widok.

- Już myślałam, że sobie odpuściłeś. A jednak tu jesteś. Moje gratulacje. - powiedziała, klaszcząc w dłonie, na co przewrócił oczami. - To jak mam na imię?

- Vina.

- Bystry jesteś. - skomentowała, nieświadomie się uśmiechając. Jej uśmiech był jednak w jakimś stopniu złośliwy. - To skoro już wiesz, jak mi na imię, możemy rozejść się w swoje strony i o sobie zapomnieć.

Vina już miała odejść, gdy Harry niespodziewanie złapał ją za ramię. Zdziwiona dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na jego twarz, która była zdecydowanie za blisko jej. Spojrzała w jego jasne oczy, czując, że serce jej przyspiesza. Za nic nie spodziewała się, że on może tak na nią działać.

- Chyba teraz nie odejdziesz, co? To by nie miało sensu. Nie bez powodu kazałaś mi zgadnąć swoje imię, by teraz iść. - powiedział, przyglądając się jej tak intensywnie, że nie wiedziała, co ze sobą zrobić.

- To powiedz mi, co chcesz w związku z tym robić, bo ja nie mam żadnych planów. Zaproponuj coś, a może się zgodzę.

- Lubisz ustawiać warunki, prawda?

- Ani nie zaprzeczę, ani nie potwierdzę. Możesz interpretować dobrowolnie. - odparła zgodnie z prawdą, nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. - To jak? Jaki plan na to popołudnie? Bo chyba nie zamierzasz tutaj stać cały dzień, nieprawdaż?

Uśmiechnął się tajemniczo, puszczając ją. Vina wciąż na niego patrzyła - na tą przystojną twarz, od której ciężko było oderwać wzrok. Czuła się dziwnie w jego towarzystwie, a jednak jakaś niewidzialna siła nie pozwalała mu od niego odejść w tamtym momencie. I już po chwili dostrzegła wystawioną w swoją stronę dłoń.

- Ja nie gryzę, możesz złapać. - zaśmiał się tak przyjaźnie, że aż sam był tym zaskoczony.

- Skąd mam mieć pewność, co?

Mimo początkowego oporu dziewczyna złapała jego dłoń, a on pociągnął ją w jakimś kierunku. Dała mu się prowadzić, nawet jeśli nie wiedziała, gdzie dokładnie szli. Zdawała sobie sprawę, że jej ojciec prawdopodobnie nie byłby z tego dumny, ale co mogła poradzić, gdy to serce wybierało za nią?

~*~

- Kim właściwie są twoi rodzice? - zagadnął Harry w pewnym momencie, zerkając na nią kątem oka. Był ciekawy jej pochodzenia.

- Złoczyńcami, to chyba oczywiste. - odparła Vina, trochę nie rozumiejąc tamtego pytania. Myślała, że wiedział, czyją była córką.

- Nie o to pytałem.

- Może być na przykład wadą jakiegoś przedmiotu w postaci rysy, plamy itp. albo słabą stroną czegoś. Nazwa tego, to imię mojego ojca.

- Lubisz mówić zagadkami, co? - zaśmiał się, prędko orientując się, o kim mówiła. To było bardziej oczywiste, niż jej imię. - Twój ojciec to Skaza.

- Bingo! - zawołała, klaszcząc w dłonie z udawanym entuzjazmem. - Dziesięć punktów dla Harry'ego! Czy zgadujesz dalej? - spytała, podstawiając pod jego nos niewidzialny mikrofon, na co on tylko się zaśmiał.

- Nie sądziłem, że mogę cię tak polubić.

- Taak? A to dziwne. - skwitowała, wywracając oczami. - Ale na poważnie, miło mi. Też nie sądziłam, że będę w stanie polubić takiego buca, jak ty.

- Przegięłaś. - mruknął, patrząc na nią oburzony. Uśmiechał się jednak, nie potrafiąc inaczej. Nie poznawał sam siebie.

- Gdyby jeszcze mnie to obchodziło, mój drogi. - oznajmiła, nie zwracając uwagi na jego pochodzenie. Miała wrażenie, że jej ojciec był groźniejszy, bardziej brutalny, niż ten jego. - Twój ojciec to Kapitan Hook.

- Dokładnie tak. - przytaknął od razu, sam nie wiedząc, dlaczego w ogóle to powiedziała. Rozejrzał się po chwili, dopiero wtedy uświadamiając sobie, gdzie się znajdowali. - I w sumie jesteśmy pod moim domem.

- Ciekawie. - skomentowała, również rozglądając się wokoło. Ciche westchnienie opuściło po chwili jej usta. - To ja się już może będę zwijać. Tata na pewno się martwi. Albo nie, w sumie sama nie wiem, kiedy żartuje, a kiedy nie.

- Kiedy widzimy się kolejny raz?

- Twoja dziewczyna nie będzie zazdrosna, że się spotykamy?

- Nie mam dziewczyny. - oznajmił Harry, marszcząc brwi. Nie spodziewał się takiego stwierdzenia z jej strony.

- A Uma? - spytała Vina, unosząc brew ku górze.

- To przyjaciółka. - wyjaśnił od razu, nie chcąc przyznawać sam przed sobą, że interesował się bardziej nią, niż Umą. Trudno było to jednak ukryć.

- Nie chce mi się w to wierzyć, wiesz?

- Wcale nie musisz. - odparł, wzruszając ramionami, jak gdyby nigdy nic. Za wszelką cenę próbował ją tam zatrzymać dłużej. - Ponawiam pytanie, kiedy widzimy się kolejny raz?

- A kiedy ci pasuje? - spytała, zdając sobie sprawę, że raczej jej nie odpuści. Wiedziała, że chciał ponownego spotkania z nią, tak samo jak ona.

- Zaczynam żałować. - mruknął, łapiąc się za nasadę nosa.

- Tak? A czego?

- Przestań.

- Co mam prze...

Vina nigdy nie dokończyła tamtego zdania. Ciepłe wargi chłopaka zetknęły się z tymi jej w pocałunku, przez co zmuszona była zamilknąć. Całował dobrze, a jego dłoń dotykała jej policzka, powodując na jej ciele przyjemne dreszcze. Tak naprawdę oboje całowali się po raz pierwszy, ale nie zmieniało to faktu, że było to w jakimś stopniu magiczne i wyjątkowe na swój sposób.

Wreszcie Harry odsunął się od niej na odległość metra i spojrzał na jej twarz. Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił, ale podobało mu się. Świetnie całowała, był w stanie przyciągnąć ją do siebie ponownie, by tylko zasmakować jej ust... Ale nie był do tego zdolny, gdy patrzyła na niego tymi dużymi, brązowymi tęczówkami, w których tańczyły iskierki. Nie potrafił zrobić tego ponownie, bo wydała mu się taka niewinna i bezbronna.

- To było...

- Tak.

Sami nie wiedzieli, jak skomentować w ogóle tamtą sytuację. Oboje zatkało, dosłownie i w przenośni.

- Ja już chyba będę... - zaczęła nagle Vina, wskazując w jakimś kierunku dłonią. Była tak zaskoczona zaistniałą sytuacją, że nie potrafiła dokończyć. - Widzimy się jutro, jeśli chcesz. Tam, gdzie dzisiaj.

- Zgoda. - przytaknął od razu, kiwając energicznie głową, co znów go zaskoczyło.

- Cześć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #oneshots