Patrz mi w oczy - Harry Hook
- Wychodzę! - zawołała Vina, zakładając na stopy swoje ukochane trampki. Odrzuciła jeszcze swoje gęste, ciemne włosy na plecy, po czym spojrzała na swojego ojca, który zjawił się w przedpokoju.
- Gdzie znowu?
- Umówiłam się z Dizzy. Miała mi odświeżyć te włosy. - odparła od razu, łapiąc za jeden z kosmyków swoich włosów. - Nie wiem, kiedy wrócę.
- Nie za długo. Bo będę zmuszony zostawić cię na pastwę losu. - powiedział, wskazując w jej kierunku palcem. Vina nawet się tym nie przejęła.
- Tak, tak, wiem. Mówisz to za każdym razem, gdy wychodzę. - mruknęła, wywracając oczami. Pocałowała go szybko w policzek, po czym skierowała się do wyjścia. - Cześć!
~*~
- Cześć, Dizzy.
- Vi! Wreszcie jesteś! - zawołała dziewczyna, wręcz rzucając się na swoją przyjaciółkę. Uścisnęła ją tak mocno, że Vinie zabrakło aż tchu. - To co dzisiaj robimy z włosami?
- Może trochę podciąć i wyprostować, co? Uwielbiam naturalne, ale trochę świeżości można wnieść. - odpowiedziała starsza, nie potrafiąc przestać się uśmiechać. Uwielbiała nastolatkę.
- Siadaj. A ja już się zabieram za robotę. - oznajmiła Dizzy z entuzjazmem, wskazując jej na fotel, na którym posłusznie usiadła. - Opowiadaj, co tam u ciebie? W ostatnim czasie naprawdę nie mam, z kim rozmawiać, bo Evie jest w Auradonie.
- No to dobrze, że tu przyszłam. I ty masz towarzystwo, i ja mam towarzystwo. Czego chcieć więcej?
~*~
- Oh, wybacz. - mruknęła Vina, odbijając się od czyjejś klatki piersiowej, kiedy tylko przemierzała przez mało zatłoczone uliczki. Nie spodziewała się na nikogo tam wpaść.
- Nic się nie dzieje. - odpowiedział jej męski głos, przez co odruchowo uniosła wzrok, od razu rozpoznając chłopaka. - Co taka ładna twarzyczka robi w tych rejonach? Zgubiłaś się?
- Mieszkam niedaleko. - wyjaśniła zgodnie z prawdą, nie przejmując się jego tonem ani tym, jak się wtedy uśmiechał. Była do tego przyzwyczajona. - I muszę już iść.
- Powiedz chociaż, jak ci na imię.
- To nie jest ważne.
- Nie daj się prosić. - powiedział, łapiąc ją za nadgarstek, by nie odeszła za daleko. Przyciągnął ją do siebie, ale ona prędko się odsunęła, krzyżując ręce na piersi.
- Powinniśmy dbać o to, co mamy, ponieważ możemy to szybko stracić. - oznajmiła, dostrzegając, że zmarszczył brwi. Była z siebie dumna w tamtym momencie. - A później będziesz się za to obwiniać.
- Co?
- Moje imię ukryte jest w tych słowach. Domyśl się, a kiedy będziesz znać odpowiedź... Przyjdź pod salon fryzjerski Złej Macochy, Lady Tremaine. Uma powinna wiedzieć, gdzie to jest, często ją tam widuję. - wyjaśniła zgodnie z ustawą, ciesząc się, że wprawiła chłopaka w zakłopotanie. Na tym jej przecież zależało. - Bye! I miłego myślenia.
- Jestem Harry! - zawołał na odchodne, na co uśmiechnęła się pod nosem. Odwróciła się jeszcze w jego stronę, nie zwalniając swojego kroku.
- Wiem!
~*~
Vina, kolejny już raz w ciągu trzech dni, stała przy salonie fryzjerskim, oczekując przyjścia Harry'ego. Łudziła się, że może tam przyjdzie, ale z każdym dniem traciła trochę nadzieję. Bo on naprawdę tak długo nad tym myślał? Naprawdę tyle mu to zajmowało? A może zapomniał? Może czekała tam jak głupia?
Już miała wrócić do swojego domu i zaszyć się z jakąś dobrą książką, gdy dostrzegła go wreszcie na horyzoncie. Uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się w duchu, jak idiotka. Prędko jednak skrzyżowała ręce na piersi, nie chcąc dać mu po sobie poznać, że cieszył ją jego widok.
- Już myślałam, że sobie odpuściłeś. A jednak tu jesteś. Moje gratulacje. - powiedziała, klaszcząc w dłonie, na co przewrócił oczami. - To jak mam na imię?
- Vina.
- Bystry jesteś. - skomentowała, nieświadomie się uśmiechając. Jej uśmiech był jednak w jakimś stopniu złośliwy. - To skoro już wiesz, jak mi na imię, możemy rozejść się w swoje strony i o sobie zapomnieć.
Vina już miała odejść, gdy Harry niespodziewanie złapał ją za ramię. Zdziwiona dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na jego twarz, która była zdecydowanie za blisko jej. Spojrzała w jego jasne oczy, czując, że serce jej przyspiesza. Za nic nie spodziewała się, że on może tak na nią działać.
- Chyba teraz nie odejdziesz, co? To by nie miało sensu. Nie bez powodu kazałaś mi zgadnąć swoje imię, by teraz iść. - powiedział, przyglądając się jej tak intensywnie, że nie wiedziała, co ze sobą zrobić.
- To powiedz mi, co chcesz w związku z tym robić, bo ja nie mam żadnych planów. Zaproponuj coś, a może się zgodzę.
- Lubisz ustawiać warunki, prawda?
- Ani nie zaprzeczę, ani nie potwierdzę. Możesz interpretować dobrowolnie. - odparła zgodnie z prawdą, nie przerywając z nim kontaktu wzrokowego. - To jak? Jaki plan na to popołudnie? Bo chyba nie zamierzasz tutaj stać cały dzień, nieprawdaż?
Uśmiechnął się tajemniczo, puszczając ją. Vina wciąż na niego patrzyła - na tą przystojną twarz, od której ciężko było oderwać wzrok. Czuła się dziwnie w jego towarzystwie, a jednak jakaś niewidzialna siła nie pozwalała mu od niego odejść w tamtym momencie. I już po chwili dostrzegła wystawioną w swoją stronę dłoń.
- Ja nie gryzę, możesz złapać. - zaśmiał się tak przyjaźnie, że aż sam był tym zaskoczony.
- Skąd mam mieć pewność, co?
Mimo początkowego oporu dziewczyna złapała jego dłoń, a on pociągnął ją w jakimś kierunku. Dała mu się prowadzić, nawet jeśli nie wiedziała, gdzie dokładnie szli. Zdawała sobie sprawę, że jej ojciec prawdopodobnie nie byłby z tego dumny, ale co mogła poradzić, gdy to serce wybierało za nią?
~*~
- Kim właściwie są twoi rodzice? - zagadnął Harry w pewnym momencie, zerkając na nią kątem oka. Był ciekawy jej pochodzenia.
- Złoczyńcami, to chyba oczywiste. - odparła Vina, trochę nie rozumiejąc tamtego pytania. Myślała, że wiedział, czyją była córką.
- Nie o to pytałem.
- Może być na przykład wadą jakiegoś przedmiotu w postaci rysy, plamy itp. albo słabą stroną czegoś. Nazwa tego, to imię mojego ojca.
- Lubisz mówić zagadkami, co? - zaśmiał się, prędko orientując się, o kim mówiła. To było bardziej oczywiste, niż jej imię. - Twój ojciec to Skaza.
- Bingo! - zawołała, klaszcząc w dłonie z udawanym entuzjazmem. - Dziesięć punktów dla Harry'ego! Czy zgadujesz dalej? - spytała, podstawiając pod jego nos niewidzialny mikrofon, na co on tylko się zaśmiał.
- Nie sądziłem, że mogę cię tak polubić.
- Taak? A to dziwne. - skwitowała, wywracając oczami. - Ale na poważnie, miło mi. Też nie sądziłam, że będę w stanie polubić takiego buca, jak ty.
- Przegięłaś. - mruknął, patrząc na nią oburzony. Uśmiechał się jednak, nie potrafiąc inaczej. Nie poznawał sam siebie.
- Gdyby jeszcze mnie to obchodziło, mój drogi. - oznajmiła, nie zwracając uwagi na jego pochodzenie. Miała wrażenie, że jej ojciec był groźniejszy, bardziej brutalny, niż ten jego. - Twój ojciec to Kapitan Hook.
- Dokładnie tak. - przytaknął od razu, sam nie wiedząc, dlaczego w ogóle to powiedziała. Rozejrzał się po chwili, dopiero wtedy uświadamiając sobie, gdzie się znajdowali. - I w sumie jesteśmy pod moim domem.
- Ciekawie. - skomentowała, również rozglądając się wokoło. Ciche westchnienie opuściło po chwili jej usta. - To ja się już może będę zwijać. Tata na pewno się martwi. Albo nie, w sumie sama nie wiem, kiedy żartuje, a kiedy nie.
- Kiedy widzimy się kolejny raz?
- Twoja dziewczyna nie będzie zazdrosna, że się spotykamy?
- Nie mam dziewczyny. - oznajmił Harry, marszcząc brwi. Nie spodziewał się takiego stwierdzenia z jej strony.
- A Uma? - spytała Vina, unosząc brew ku górze.
- To przyjaciółka. - wyjaśnił od razu, nie chcąc przyznawać sam przed sobą, że interesował się bardziej nią, niż Umą. Trudno było to jednak ukryć.
- Nie chce mi się w to wierzyć, wiesz?
- Wcale nie musisz. - odparł, wzruszając ramionami, jak gdyby nigdy nic. Za wszelką cenę próbował ją tam zatrzymać dłużej. - Ponawiam pytanie, kiedy widzimy się kolejny raz?
- A kiedy ci pasuje? - spytała, zdając sobie sprawę, że raczej jej nie odpuści. Wiedziała, że chciał ponownego spotkania z nią, tak samo jak ona.
- Zaczynam żałować. - mruknął, łapiąc się za nasadę nosa.
- Tak? A czego?
- Przestań.
- Co mam prze...
Vina nigdy nie dokończyła tamtego zdania. Ciepłe wargi chłopaka zetknęły się z tymi jej w pocałunku, przez co zmuszona była zamilknąć. Całował dobrze, a jego dłoń dotykała jej policzka, powodując na jej ciele przyjemne dreszcze. Tak naprawdę oboje całowali się po raz pierwszy, ale nie zmieniało to faktu, że było to w jakimś stopniu magiczne i wyjątkowe na swój sposób.
Wreszcie Harry odsunął się od niej na odległość metra i spojrzał na jej twarz. Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił, ale podobało mu się. Świetnie całowała, był w stanie przyciągnąć ją do siebie ponownie, by tylko zasmakować jej ust... Ale nie był do tego zdolny, gdy patrzyła na niego tymi dużymi, brązowymi tęczówkami, w których tańczyły iskierki. Nie potrafił zrobić tego ponownie, bo wydała mu się taka niewinna i bezbronna.
- To było...
- Tak.
Sami nie wiedzieli, jak skomentować w ogóle tamtą sytuację. Oboje zatkało, dosłownie i w przenośni.
- Ja już chyba będę... - zaczęła nagle Vina, wskazując w jakimś kierunku dłonią. Była tak zaskoczona zaistniałą sytuacją, że nie potrafiła dokończyć. - Widzimy się jutro, jeśli chcesz. Tam, gdzie dzisiaj.
- Zgoda. - przytaknął od razu, kiwając energicznie głową, co znów go zaskoczyło.
- Cześć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro